0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

"Przełomów w Irlandii Północnej, które doprowadziły do legalizacji aborcji, było kilka. Jednym z nich było odkrycie pigułki aborcyjnej. Tzn. oczywiście nie odkrycie, bo ona była wcześniej, ale odkrycie jej dla kobiet. W 2008 roku w BBC wystąpiły aktywistki Woman on Web, zaczęły o tych pigułkach opowiadać. To był przełom — pigułka, czyli przerwanie WŁASNEJ ciąży zaistniała w przestrzeni publicznej Irlandii. Zaczęłyśmy o tym pisać i mówić głośno", mówi OKO.press Goretti Horgan*, aktywistka i wykładowczyni na Uniwersytecie w Ulsterze.

Z Horgan rozmawiam o tym, co sprawiło, że aborcja w Irlandii Północnej jest - od niedawna - legalna. Jaki udział miała w tym zwykła pigułka? Jak irlandzcy politycy - wcale tego nie chcąc - przyczynili się do zmian? Co zmieniły same Irlandki?

Pytam także o polską sprawę Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomoc w aborcji.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to nowy cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Irlandia Północna — to skomplikowane

Zacznijmy od tego, że w Irlandii Północnej aborcja nie stała się legalna za sprawą referendum — to wydarzyło się w Republice Irlandii, ale nie w Irlandii Północnej. Chociaż, jak zobaczymy, referendum za miedzą miało na to wpływ.

Irlandia Północna to część Zjednoczonego Królestwa i w niektórych kwestiach prawo obowiązujące w Wielkiej Brytanii stosuje się także do Irlandii Północnej. Ale nie to dotyczące aborcji. W Wielkiej Brytanii zalegalizowano ją już w 1967 roku, podczas gdy w IP pozostała nielegalna poza dwoma wyjątkami: gdy życie kobiety jest zagrożone lub gdy ciąża jest zagrożeniem dla zdrowia psychicznego lub fizycznego osoby w ciąży.

Horgan: Dlaczego nie zalegalizowano u nas aborcji wtedy, kiedy w Wielkiej Brytanii? Lata 70-90 to był oczywiście wielki konflikt irlandzko-brytyjski, bomby, zamachy, nie ma o czym mówić. Od lat 90. do niedawna panowała z kolei konkretna narracja na temat aborcji — politycy mówili: nie, u nas nikt nie chce aborcji, ona nikogo nie interesuje i nikt jej nie robi. Jesteśmy katolickim krajem. To było o tyle wiarygodne, że w innych kwestiach byliśmy trochę bardziej progresywni niż sama Irlandia (dozwolone były rozwody i antykoncepcja) - wyglądało na to, że skoro aborcja jest nielegalna, to faktycznie ludzie tak chcą (a nie dlatego, że jesteśmy zacofani).

W latach 90. jedna z brytyjskich zastępczyń ministra zapytała swojego zwierzchnika, dlaczego nie zalegalizować aborcji w Irlandii Północnej. Odpowiedział: »O nie, co do aborcji to nie jest dobry czas«. Polityczka zapytała — to kiedy będzie ten czas?

Panowało przekonanie — i politycy je podtrzymywali — że aborcji nie ma i nikt jej nie chce, nie robi, nie potrzebuje. Było to wbrew oczywistym faktom: kobiety jeździły do Wielkiej Brytanii, mówiło się »musiałam pojechać do Wielkiej Brytanii« i wszyscy wiedzieli, o co chodzi. To tak jak mówiło się, że nie ma osób homoseksualnych [W Irlandii Północnej akty homoseksualne od 21. r.ż. były legalne od 1982 roku, a w Republice Irlandii — od 1993 roku] i nikt nie mówił, dlaczego jest tylu irlandzkich gejów i lesbijek w Londynie.

Zmiana nastąpiła, gdy zaczęłyśmy mówić, że te aborcje robimy, same sobie, za pomocą pigułek, albo jeździmy do Anglii. I zaczęłyśmy pytać - dlaczego mamy jeździć do Anglii z tym cichym przyzwoleniem, każdy wie o co chodzi, ale nikt nie reaguje?".

W 2008 roku BBC publikuje artykuł, w którym opisuje sposób działania inicjatywy Woman on Web (pomagającej kobietom kupić pigułki aborcyjne) w Irlandii Północnej i tym samym upowszechnia wiedzę o istnieniu bezpiecznej metody przerwania ciąży, którą w dodatku można wykorzystać samej w domu.

Informacje o pigułkach aborcyjnych powoli docierają do kobiet. Także aktywistki zaczynają mówić coraz więcej o pigułkach aborcyjnych.

W 2010 roku sprawa aborcji zostaje przekazana Zgromadzeniu Irlandii Północnej jako kwestia, którą kraj powinien uregulować samodzielnie. Ale nikt się nie kwapił, by prawo łagodzić. A nawet — w 2012 — próbowano jeszcze je zaostrzyć, ale bez sukcesu.

Demonstrators pull suitcases to symbolise the women who travel from Northern Ireland to Great Britain for a termination, as they take part in a protest calling for change to Northern Ireland's abortion laws, during a protest in central London on February 26, 2019. (Photo by Niklas HALLE'N / AFP)
Demonstracja w lutym 2019 w Londynie. Protestujące prowadziły walizki jako symbol wyjazdów kobiet z Irlandii Północnej do Wielkiej Brytanii, by przerwać ciążę. FOTO: NIKLAS HALLE'N / AFP

Przeczytaj także:

Dokręcanie śruby

W 2013 roku swoją historię w mediach opowiedziała Sarah Ewart i jej matka. Ewart zaszła w chcianą ciążę, jednak okazało się, że płód jest śmiertelnie chory. By przerwać ciążę musiała pojechać do Wielkiej Brytanii. Sprawa była szeroko komentowana w mediach. Aborcja — poprzez konkretną historię — stała się tematem medialnym.

Jak podkreśla Horgan, mówienie o aborcji było jednych z czynników zmiany: "Działania aktywistek, oczywiście, nasz upór, ale także to, że zaczęłyśmy o aborcji mówić. Temat zaistniał publicznie, zaczęłyśmy opowiadać historie o aborcji".

Po historii Ewart politycy zaczęli - na chwilę - "mięknąć" i zastanawiać się, czy prawa nie złagodzić. Dodatkowo w 2015 roku Sąd Najwyższy w Belfaście orzeka, że obecne prawodawstwo łamie prawa człowieka.

Jednak w 2016 zmiany nie przechodzą przez Zgromadzenie Irlandii Północnej. I zamiast łagodzić ustawę, rząd idzie w poprzek społecznych oczekiwań: w 2016 roku wydaje nowe, bardzo surowe wytyczne (interpretację przepisów aborcyjnych), a osoby, które pomogły w aborcji, trafiają przed sąd.

Horgan: "To była głupota rządu — zaczął dokręcać śrubę. I popełnił przy tym dwa błędy, które także przyczyniły się do zmiany. Po pierwsze, w pewnym sensie zaostrzył prawo. Wydano wytyczne (nie nowe prawo, ale interpretację istniejącego), zgodnie z którymi lekarz nie może przerwać ciąży w przypadku ciężkich wad płodu i gwałtu. Do tamtej pory lekarze wykorzystywali furtkę »zdrowie psychiczne i fizyczne« i przerywali ciążę z wadami.

Tu taka refleksja na marginesie -

to jest jakoś przewrotne i straszne: kiedy chcesz być w ciąży (bo to najczęściej były te przypadki), ale nie możesz, bo płód ma wadę, lekarze jakoś znajdą sposób, by ją przerwać. Ale jak nie chcesz po prostu być w ciąży, to już nie.

Te wytyczne oburzyły nawet konserwatystów. Nawet twoja najbardziej katolicka babcia powie: no nie, to są tortury, kazać nosić martwy płód".

Oskarżone (i skazane)

Horgan: "I kolejny przełom — w 2015 roku oskarżono matkę kobiety, która dostarczyła córce pigułki aborcyjne. Oskarżenie oburzyło opinię publiczną, historia ukazała się w mediach, a my napisałyśmy list, który podpisało ponad 200 kobiet. Mówiłyśmy w nim: skażcie nas wszystkie, bo też pomagamy w aborcjach.

To był drugi błąd rządu. Okazał się głupi i widzę, że wasz jest tak samo głupi i popełnia te same błędy - ze swojego punktu widzenia, oczywiście".

W latach 2015-2016 w Irlandii Północnej było kilka takich spraw. W 2016 na trzy miesiące (w zawieszeniu na dwa lata) skazano 21-latkę za przyjęcie dwa lata wcześniej pigułki aborcyjnej.

Przy tej okazji Horgan udzieliła wywiadu "The Guardian", przyznając, że pomogła ok. 20 kobietom zdobyć pigułki aborcyjne. I przypomniała list z 2015 roku (wspomniany wyżej) podpisany przez 215 kobiet, które przyznają, że wzięły pigułki lub pomogły komuś je zdobyć. "Aresztujcie nas wszystkie", apelowały wtedy działaczki.

Najgłośniejsza okazała się sprawa matki 15-letniej dziewczyny, która w 2013 roku dostarczyła córce będącej w ciąży pigułkę aborcyjną. W proces włączyła się m.in. Amnesty International, kobiecie groziło 5 lat więzienia. Po latach została oficjalnie uniewinniona — nastąpiło to jednak dopiero w 2019 roku, po tym, jak prawo się zmieniło.

Horgan: "Jaki wpływ miały działania rządu? To bardzo proste. We współpracy ze wszystkimi uniwersytetami irlandzkimi realizuję badania społeczne. To szeroko zakrojone i wiarygodne badania dotyczące m.in. aborcji. Proszę spojrzeć na wyniki. W 2016 roku - przed oskarżeniem tej matki - 71 proc. badanych uważało, że aborcja powinna być sprawą medyczną, a nie przedmiotem kodeksu karnego. Po tym — w 2018 roku - uważało tak już 82 proc. W 2016 roku 71 proc. uważało, że kobieta nigdy nie powinna iść do więzienia za własną aborcję. W 2018 roku - 89 proc. No i najważniejsze: w 2016 roku 63 proc. uważało, że kobieta ma prawo do decyzji o aborcji. W 2018 - 71 proc.".

Badania, o których mówi naukowczyni, można znaleźć tutaj:

Aborcja legalna!

Jeszcze pod koniec 2016 roku prace rozpoczyna grupa robocza w irlandzkim parlamencie, której celem jest przygotowanie legalizacji aborcji w przypadku wad płodu. Ale w styczniu 2017 rząd upada, w planach są nowe wybory, ale władza wykonawcza w Irlandii Północnej nie ukonstytuuje się aż do 2020 roku. W czerwcu 2017 roku brytyjski rząd ogłasza, że Irlandki będą mogły korzystać z darmowej aborcji w Anglii.

W tym samym czasie irlandzki Sąd Apelacyjny uznaje, że prawo aborcyjne leży w gestii Zgromadzenia Irlandii Północnej, kwestionując tym samym orzeczenie Sądu Najwyższego z 2015 roku (High Court w Belfaście uznał wtedy, że prawo aborcyjne łamie Europejską Konwencję Praw Człowieka).

Sprawa wędruje do Sądu Najwyższego Wielkiej Brytanii (Supreme Court w Londynie) - decyzję Sądu Apelacyjnego skarży organizacja na rzecz praw człowieka (NIHRC), domagając się uznania, że prawodawstwo aborcyjne łamie prawa człowieka.

W tym czasie komisja działająca przy ONZ ogłasza, że Wielka Brytania łamie prawa kobiet, zakazując aborcji w IP.

W 2018 roku Sąd Najwyższy w Londynie oddala skargę NIHRC na orzeczenie Sądu Apelacyjnego, ale jednocześnie większość sędziów uznaje, że obowiązujące przepisy aborcyjne łamią prawa człowieka. Sugerują, że sprawę powinna wnieść konkretna poszkodowana kobieta. Sarah Ewart wnosi więc sprawę do Sądu Najwyższego w Belfaście - domaga się uznania, że prawo dotyczące aborcji łamie prawa człowieka.

W 2019 następuje ciekawy zwrot akcji. Nie będziemy tłumaczyć wszystkich zawiłości irlandzkiego systemu prawnego, więc w uproszczeniu i skrócie: od 2017 roku - od upadku rządu - Irlandia nie miała własnego rządu (ale miała Zgromadzenie Narodowe, czyli władzę ustawodawczą), była zarządzana z Londynu.

I w czerwcu 2019 roku posłowie w Westminsterze przegłosowali poprawkę, która mówi, że jeżeli do 21 października nie powstanie w Irlandii Północnej nowy rząd — czyli władza wykonawcza, która będzie mogła o aborcji zadecydować — w życie wejdzie nowe prawo aborcyjne (i nastąpi też legalizacja małżeństw jednopłciowych).

Nowe prawo, czyli dekryminalizacja aborcji i konieczność ustalenia nowych, bardziej liberalnych regulacji. Od 22 października 2019 aborcja ma być legalna w przypadku wad płodu i ciąży pochodzącej z przestępstwa, a dalsza liberalizacja ma nastąpić wkrótce.

Poprawka dotycząca aborcji przeszła 332 głosami (99 osób było przeciw), a poprawka o małżeństwach jednopłciowych 383 głosami (73 było przeciw).

W październiku 2019 roku konserwatywne partie w Zgromadzeniu Irlandii Północnej próbowały jeszcze zatrzymać zmiany, ale bez powodzenia - obie poprawki weszły w życie.

Dzień później - 23 października - matka, która zaopatrzyła córkę w pigułki aborcyjne, została w sądzie uniewinniona.

Na początku 2020 roku władza ustawodawcza w Irlandii zostaje przywrócona, ale nie zdąży już nic zmienić — rząd brytyjski wydaje wytyczne, które wchodzą w życie 31 marca 2020 roku: aborcja ma być legalna bez ograniczeń do 12. tygodnia ciąży, a w niektórych przypadkach, m.in. śmiertelnych wad płodu — dłużej.

Z realizacją wytycznych jest różnie — w zależności od regionu Irlandii Północnej. Widać nie tylko opór w niektórych placówkach ochrony zdrowia, ale także niewydolność systemu. Konserwatywne partie i ruchy antyaborcyjne w parlamencie ciągle walczą o przywrócenie restrykcyjnych przepisów.

Legalna, ale z realizacją krucho

Teoretycznie więc w Irlandii Północnej - od połowy 2020 roku - prawo aborcyjne wygląda następująco:

  • do 12. tygodnia ciążę można przerwać bez ograniczeń;
  • od 12. do 24. tygodnia ciąży można przerwać ciążę, jeżeli dwóch lekarzy stwierdzi, że kontynuowanie ciąży jest zagrożeniem dla "zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety ciężarnej, które jest większe niż w przypadku przerwania ciąży";
  • po 24. tygodniu ciąży można przerwać ciążę, jeżeli dwóch lekarzy stwierdzi, że kontynuowanie ciąży zagraża życiu osoby w ciąży lub grozi trwałym i poważnym uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym lub fizycznym osoby w ciąży;
  • po 24. tygodniu ciąży można przerwać ciążę, jeżeli dwóch lekarzy stwierdzi, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że płód obumrze przed urodzeniem lub tuż po nim, lub posiada trwałą i poważną wadę, która uczyni go niepełnosprawnym.

W latach 2021-2022 rząd brytyjski ciągle walczył z władzami w Irlandii o pełne wdrożenie przepisów aborcyjnych i rzeczywiste świadczenie usług aborcyjnych. W tym celu mianował Brendana Lewisa - sekretarza stanu Irlandii Północnej - odpowiedzialnym za wdrażanie prawa aborcyjnego w kraju.

Jego władzę w tej kwestii podważają przeciwnicy prawa do aborcji. W lutym 2022 Sąd Najwyższy w Belfaście potwierdził, że Lewis posiada prerogatywy, by wprowadzać prawo aborcyjne w Irlandii Północnej.

"Dwa lata po zalegalizowaniu aborcji w Irlandii Północnej dziewczęta i kobiety walczą o dostęp do usług, które są realizowane częściowo lub w ogóle nie istnieją. Pomimo postępującego ustawodawstwa, w praktyce nadal spotykają się z koniecznością kontynuowania ciąży wbrew ich woli lub podróżowania do Anglii w celu dokonania aborcji lub przyjmowania nieuregulowanych tabletek aborcyjnych", mówiła w maju 2022 roku Alyson Kilpatrick, główna komisarz Komisji Praw Człowieka Irlandii Północnej, cytowana przez The Guardian.

"Pomimo dekryminalizacji i obalenia naszego prawie całkowitego zakazu aborcji, wciąż czekamy na ustanowienie usług zleconych i na to, aby ta opieka zdrowotna była dostępna dla wszystkich, którzy jej potrzebują. Mamy loterię kodów pocztowych w dostępie do aborcji, a usługi, jeżeli już są, są bardzo złej jakości", mówiła Grainne Teggart z Amnesty International.

To pokazuje, że legalizacja aborcji to nie wszystko — realny dostęp do usług to kolejne wyzwanie. W IP kilka partii jest nadal zdecydowanie przeciwnych aborcji. Ale to temat na osobny tekst.

Nie możemy sobie pozwolić na nielegalną aborcję

Pytam Goretti Horgan także o Kościół w Irlandii Północnej i jego miejsce w tej układance. Tak jak w Republice Irlandii autorytet i wiarygodność Kościoła całkowicie upadły, gdy na jaw wyszły szokujące informacje o sytuacji w szkołach i ośrodkach dla dzieci prowadzonych przez Kościół.

Ludzie zdali sobie sprawę, że instytucja, która wyznaczała standardy moralne także w kwestii aborcji, sama ma je za nic.

Horgan dodaje, że poza upadkiem wiarygodności Kościoła do zmiany przyczyniło się także referendum w sąsiedniej Irlandii (w 2018):

"Pamiętam, że jeden z liderów konserwatywnej partii Irlandii Północnej - SDLP - wyczuł nastroje i nagle w noc referendum w Republice Irlandii napisał twitta, by głosować na »tak« - czyli za zniesieniem poprawki, która zakazywała aborcji".

Ale poza przemianami obyczajowymi naukowczyni zwraca uwagę na coś jeszcze.

"Świat nie może sobie pozwolić na nielegalną aborcję. Kobiety, dziewczynki stają się płodne w wieku najdalej 15 lat. Są płodne do 45-50 r.ż. Jest bardzo prawdopodobne, że w tym czasie zajdą w niechcianą ciążę.

Współczesny świat, sposób i wysokie koszty wychowania dzieci w dzisiejszych czasach, konieczność posiadania wpływu na własną płodność sprawiają, że aborcja musi być legalna, dostępna".

A co w Polsce?

W opowieści o Irlandii Północnej widać wiele punktów wspólnych w Polską (chociaż system prawny do nich nie należy): dokręcanie śruby, zaostrzanie przepisów i proces za pomoc w aborcji.

W 2020 roku po wyroku TK Julii Przyłębskiej postawy Polek i Polaków w sprawie aborcji się zmieniły — zdecydowanie wzrosła aprobata dla legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży. W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press aż 66 proc. Polek i Polaków popiera takie prawo.

14 lipca odbyła się druga rozprawa Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomoc w aborcji. Przed rozprawą do polskiego rządu o odstąpienie od zarzutów apelowało wiele międzynarodowych środowisk m.in. specjalne sprawozdawczynie ONZ.

Z Wydrzyńską solidaryzują się działaczki z całego świata. Tuż przed rozprawą Parlament Europejski przegłosował rezolucje, zgodnie z którą do Karty Praw Podstawowych UE powinna zostać dopisana aborcja, jako prawo człowieka. Amnesty International Polska w 2020 roku zrewidowała swoje stanowisko w sprawie aborcji i teraz uznają ją za prawo człowieka.

O proces Wydrzyńskiej pytam Goretti Horgan: "Jeżeli skażą u Was Justynę Wydrzyńską, będą tego bardzo żałować. Gdyby u nas nie skazali tej kobiety w 2016 roku, nadal jeździłybyśmy do Wielkiej Brytanii, mówiąc - »hej, musiałam pojechać do Wielkiej Brytanii, wiesz, co to znaczy«. Po tym procesie miałyśmy największy marsz na 8 marca w historii. To był wielki bunt. I zareagowała Wielka Brytania, pod którą podlegamy, bo już musiała. I dalej poszło".

*Goretti Horgan wykłada politykę społeczną na Uniwersytecie w Ulsterze. Należy do Institute for Research in Social Sciences i zastępcą dyrektora ARK's Policy Unit (wspólne przedsięwzięcie Ulster University i Queen's University, którego celem jest promowanie polityk opartych na dowodach). W pracy badawczej zajmuje się prawami kobiet i dzieci oraz badaniami nad ubóstwem. Od lat działa na rzecz legalnej aborcji w Irlandii Północnej m.in. w Alliance For Choice.

W tekście korzystałam z artykułu na stronie BBC "Aborcja w Irlandii Północnej: najważniejsze wydarzenia" i z artykułu Goretti Horgan w Irish News.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze