0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

Jarosław Kaczyński w ramach wyborczego tournée 13 listopada 2022 w Bielsku Białej wychwalał osiągnięcia rządów PiS. Przedstawił m.in. liryczną opowieść o przebiegu epidemii w Polsce, na tle dramatów w Europie, a zwłaszcza w Lombardii.

Mijał się z prawdą zarówno na polskiej, jak i na włoskiej ziemi. Obrażając przy okazji oba narody, każdy w inny sposób.

I zakłamując politykę władz PiS, które parokrotnie podejmowały decyzje zwiększające skalę tragedii.

O epidemii COVID-19 Kaczyński mówił (cytujemy dosłownie, by oddać rozwlekły i nieprecyzyjny tok wywodu):

"Potrafiliśmy zareagować na sytuację zupełnie niespodziewaną, bo nikt się tego nie spodziewał, i naprawdę trudną w Polsce, trudną i w Europie. Bo pamiętacie państwo, co działo się w Europie, to co działo się w Lombardii, części Włoch, naprawdę bardzo mocno oddziaływało także na świadomość w Polsce tego, co tu się może stać. Ci ludzie rzeczywiście umierający tam na ulicach, ta selekcja ludzi, kogo się opłaca ratować, a kogo się nie opłaca ratować, to wszystko był dla naszego społeczeństwa ogromny wstrząs i daliśmy sobie z tym radę, w Polsce nie było takiej selekcji, nikt na ulicach nie umierał".

Potem Kaczyński posłuchał oklasków i łyknął wody ze szklaneczki. A my zaczęliśmy sprawdzać.

W poniższej analizie najpierw zapytamy, jak to, co Kaczyński mówi o Lombardii ma się do prawdy.

Potem sprawdzimy tezę o "dawaniu sobie rady" z epidemią przez władze PiS. W tym celu popatrzymy na kluczowe wskaźniki tzw. nadmiarowych zgonów, pokażemy ich roczną oraz miesięczną dynamikę i zapytamy, o ile skróciła się u nas tzw. oczekiwana długość życia. Polskie wyniki zestawimy z europejskimi, w tym zwłaszcza włoskimi, bo takim porównaniem operuje Kaczyński.

Już teraz zapowiadamy końcówkę, czyli dwa ważne elementy walki z koronawirusem:

  • pod względem liczby testów na milion mieszkańców Włochy wypadły raczej dobrze - 28 miejsce na świecie i 4,2 mln testów na milion mieszkańców, Polska fatalnie - 102. miejsce i niecały milion (ponad cztery razy mniej).
  • pod względem odsetka w pełni zaszczepionych, Polska jest na ok. 80. miejscu na świecie ze wskaźnikiem niecałych 57 proc., to wynik poniżej średniej nie tylko w Europie, ale i na świecie. Włochy są na 23. miejscu z 81 proc. zaszczepionych, w UE wyprzedza je tylko Malta, Portugalia i Dania.

Czy Lombardczycy umierali na ulicy? Nie, to fake news

21 marca 2020 we włoskich mediach społecznościowych ukazało się zdjęcie osoby leżącej na ławce i badanej przez służby medyczne w ochronnych kombinezonach. "Święty Boże. To się dzieje we Włoszech, w Bergamo" - głosił tweet z konta @LaPazColombians i stwierdzał, że chodzi o osobę znalezioną martwą na ulicy "jak w Wuhan", czyli w chińskim mieście, gdzie wybuchła epidemia Covid-19.

Jak się łatwo domyśleć, wiadomość rozeszła się błyskawicznie po sieci. Rzecz sprawdził jednak specjalizujący się w fact-checkingu portal Open. Okazało się, że nic się nie zgadza.

Wideo, którym posłużył się sieciowy łowca sensacji, zostało pierwotnie opublikowane 18 marca przez „L'Occhio di Salerno" w artykule "Salerno. Dziewczyna pada na ławkę i zostaje uratowana w Pastenie".

Do zdarzenia doszło bowiem nie w Bergamo lecz w miejscowości Pastena w stanie Salerno, na Piazza Caduti Civili di Brescia. Dziewczyna leżąca na ławce została opatrzona i przewieziona na pogotowie. Cierpiała na ciężką anemię, miała też zapalenie oskrzeli, ale badanie na Covid-19 dało wynik negatywny. Jednak historia o zmarłej na ulicy żyła dalej, podał ją np. portal Salernotoday.it.

Takich pogłosek w całych Włoszech - przerażonych pierwszym w Europie atakiem koronawirusa w marcu 2020 - było więcej. Mieszkająca w Lombardii Polka 19 marca 2020 w wywiadzie dla „DGP" opisała wiadomości o umierających na ulicy jako fake-newsy.

Nie wspominają o tym również autorzy opublikowanego w kwietniu 2021 w Science Direct studium przebiegu epidemii w Lombardii, rysując jednocześnie czarny jej obraz: aż 14 proc. zakażeń kończyło się śmiercią, zmarło prawie 55 tys. wśród 10 milionów mieszkańców, przypadków było 400 tys. (ponad 1/4 wówczas wszystkich we Włoszech), w marcu i kwietniu 2020 zanotowano - w porównaniu z tymi samymi miesiącami w latach 2015-2019 - trzykrotny wzrost wskaźnika umieralności (z jakichkolwiek przyczyn), a w całych Włoszech "tylko" o 50 proc.

Także multimedialny reportaż z Bergamo w „New York Timesie" z 27 marca 2020 roku nie wspomina o umieraniu na ulicy, choć nie oszczędza czytelniczek i czytelników zatrważającymi wiadomościami o przepełnionych szpitalach i kostnicach oraz o starszych samotnych osobach, które czekają w domu na pomoc. Reporterzy piszą o przerażonym, opustoszałym mieście, w którym non-stop słychać syreny karetek. Opisują zarazem mobilizację służb i samych mieszkańców w pomaganiu i ratowaniu chorych.

Jak wiadomo, generalnie nie da się udowodnić, że czegoś nie było. Można jednak z dużym stopniem prawdopodobieństwa powiedzieć, że zdanie Kaczyńskiego o "ludziach rzeczywiście umierających tam na ulicach" jest fałszywe. Może czując, że coś tu "nie styka" prezes PiS dodał słowo "rzeczywiście"?

Czy brakowało im respiratorów? Tak

Drugie zdanie o Lombardii jest za to prawdziwe, choć sformułowane w sposób obcesowy: "Kogo warto ratować, a kogo nie".

Kaczyński sugeruje, że lekarze uznawali, że np. osób starszych i schorowanych "nie warto ratować".

Tymczasem dramatyczne wybory dotyczyły raczej tego, kogo ratować w pierwszej kolejności.

9 marca 2020 włoski dziennik "Corriere della Sera" pisał, że "w izbie przyjęć szpitala Papa Giovanni XXIII w Bergamo uruchomiono salę z dwudziestoma łóżkami, która jest wykorzystywana tylko w przypadku większych wypadków czy katastrof. Nazywają ją Pemax (skrót od Plan Ratunkowy dla Ludzi z Masywnym Zakażeniem). W tym miejscu dokonuje się triage, czyli wybór [sortowanie chorych, ustalanie kolejności leczenia]". Artykuł cytowany był przez media w całej Europie (np. we Francji).

Takich informacji udzielił dr Christian Salaroli (48 lat), dyrektor medyczny i anestezjolog reanimacyjny w bergamońskim szpitalu. Twierdził, że o wyborze do dalszej terapii "decyduje wiek, a także stan zdrowia. Jak w każdej sytuacji wojennej". Powoływał się tu na "podręczniki, z których się uczyliśmy".

"Jeśli ktoś jest między 80. a 95. rokiem życia i ma ciężką niewydolność oddechową, prawdopodobnie nie zostanie przyjęty" - mówił.

Nie znaleźliśmy danych o skali dylematów, przed jakimi stawali lekarze, ale wystarczy ten jeden przypadek, by potwierdzić słowa Kaczyńskiego.

Czy Włosi umierali bardziej niż Polacy? Nie, odwrotnie [DANE ROCZNE 2020-21]

Kaczyński używa przykładu Lombardii (w połowie przekłamanego), aby pokazać opozycję: straszne skutki epidemii w Europie, zwłaszcza w Lombardii, kontra Polska gdzie "daliśmy sobie radę". Społeczeństwo było zatrwożone wieściami z Europy, ale władze PiS dobrze sobie poradziły z Covid-19.

Ten obraz pasuje jedynie do pierwszej fali epidemii w lutym i marcu 2020, kiedy zdecydowany lockdown rzeczywiście uchronił Polskę przed masywnymi zakażeniami koronawirusem. Jest natomiast kłamstwem - i trzeba je nazwać bezczelnym - w odniesieniu do kolejnych trzech fal epidemii.

Aby to pokazać, przedstawimy dane o tzw. nadmiernej umieralności (śmiertelności), czyli o wzroście liczby zgonów (niezależnie od przyczyny) powyżej tego, co wystąpiłoby w „normalnych warunkach".

Będziemy korzystać z wyliczeń Eurostatu, który jako "normalne warunki", czyli bazę do porównań, używa średniej liczby zgonów w kolejnych miesiącach w latach 2016-2019. Innymi słowy, liczbę zgonów ze stycznia 2020, 2021 i 2022 porównujemy ze średnią czterech styczniów 2016, 2017, 2018 i 2019, podobnie w lutym itd.

Zjawisko nadmiernej umieralności kilkakrotnie analizowała w OKO.press Miłada Jędrysik. Alarmowała np., gdy Eurostat podał, że w grudniu 2021 roku nadmierna umieralność (nadwyżka zgonów) była w Polsce największa w UE - aż 68,9 proc. (o dwie trzecie więcej niż w grudniach 2016-2019).

Przeczytaj także:

Fatalnie wyglądają także dane roczne.

Po dwóch latach pandemii 2020-2021 gorsze statystyki nadmiernej umieralności miała tylko Bułgaria.

To oznacza, że najobfitsze "żniwo śmierci" (nie w liczbach bezwzględnych, ale jako odsetek populacji) koronawirus zebrał właśnie w tych dwóch krajach. To nie przekłada się jedynie na potwierdzone zgony na Covid-19, ludzie w Bułgarii i Polsce (a także wszędzie indziej) umierali w nadmiarze nie tylko ze względu na zakażenie koronawirusem, które w dodatku nie zawsze było rozpoznawane. Było sporo nadmiarowych ofiar innych schorzeń, gdy chorzy nie otrzymali na czas fachowej pomocy ze względu na zapaść systemu opieki zdrowotnej, przepełnienie szpitali, obłożenie karetek pogotowia itd.

Na poniższym wykresie można najechać na dowolny słupek i przeczytać dane o nadmiarowych zgonach w każdym z 27 krajów UE w latach 2020 i 2021 osobno, oraz łącznie.

Jak widać, odsetek nadmiarowych zgonów w dwóch latach 2020-2021 (słupki szare) wyniósł w Polsce aż 23,49 proc., czyli zmarło blisko 1/4 więcej osób niż powinno w "normalnych warunkach". Tylko w Bułgarii (26.38 proc.) było gorzej.

We Włoszech (12,87 proc.) nadumieralność była niemal dwa razy mniejsza niż w Polsce (26,38).

W liczbach bezwzględnych wygląda to tak: w porównaniu z latami 2016-2019 zmarło w Polsce w latach 2020 - 2021 o 189,8 tys. więcej osób "niż powinno", z tego 73,8 tys. w 2020 i 116 tys. w 2021 roku.

Jeszcze gorzej wygląda nadumieralność w Polsce na tle UE w samym roku 2020 (słupki żółte), bo jesienna fala okazała się szczególnie straszna:

  1. Polska - 18,75 proc. wzrostu rocznej liczby zgonów;
  2. Słowenia - 18,4 proc.
  3. Lichtenstein - 18,26;
  4. Hiszpania - 18,15 proc.;
  5. Czechy - 16,55 proc.;
  6. Belgia - 16,29;
  7. Włochy - 16,15 proc.
  8. Szwajcaria - 15,64 proc.

W kolejnym covidowym roku 2021 (kolor różowy) w czołówce znalazły się prawie wyłącznie kraje Europy Wschodniej:

  1. Bułgaria - 37.96 proc. wzrostu rocznej liczby zgonów;
  2. Słowacja - 35,1 proc.;
  3. Rumunia - 28,32;
  4. Polska - 28,23;
  5. Czechy - 24,4;
  6. Cypr - 21,08;
  7. Estonia - 20,79 proc.;
  8. Łotwa - 20,56 proc.

Dalej były: Chorwacja, Grecja, Węgry i Litwa, wszystkie ze wzrostem liczby zgonów o więcej niż 19 proc.

W krajach naszego regionu rok 2021 był zatem o wiele gorszy niż 2020 – kiedy państwa Zachodniej Europy przyjęły na siebie pierwsze uderzenie koronawirusa, a nas uchronił lockdown. Od jesieni 2020 roku dzieje się jednak na wschodzie Unii tragicznie.

Śmierć AD 2020. Jaka była cena wyboru Dudy?

Obejrzyjmy teraz miesięczne wskaźniki nadmiarowych zgonów w 2020 roku według tabel publikowanych przez Eurostat. Przedstawiamy wskaźniki dla Włoch i Polski, na tle średniej całej Unii Europejskiej. Dla pełniejszego obrazu dodaliśmy Bułgarię, która radziła sobie z Covidem jeszcze gorzej niż Polska oraz Niemcy, które radziły sobie lepiej niż Włochy i dały się wyprzedzić tylko krajom skandynawskim.

Po sukcesie wiosennego lockdownu władze poluzowały restrykcje. Ale wydarzyło się jeszcze coś gorszego - wybory prezydenckie 2020 roku, które PiS uparł się przeprowadzić stacjonarnie (I tura 28 czerwca, II tura - 12 lipca 2020), po tym, jak w atmosferze skandalu odwołano planowane na maj tzw. wybory kopertowe.

Przed I turą politycy PiS mówili, że Covid-19 wciąż jest groźny, ale gdy Duda uzyskał w I turze wynik poniżej oczekiwań, premier Morawiecki pospiesznie „zdymisjonował” wirusa i namawiał do udziału w wyborach, szczególnie seniorów. Skandaliczna była wypowiedź premiera z 1 lipca:

"Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie.

Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory".

Jak pisaliśmy w OKO.press, "trzeba nazwać rzecz po imieniu: w imię doraźnych politycznych celów związanych z reelekcją Andrzeja Dudy premier Mateusz Morawiecki oraz minister zdrowia Łukasz Szumowski narazili zdrowie i życie milionów Polaków: pierwszy wprowadził nas w błąd, drugi nie sprostował jego słów, mając pełną świadomość, że są fałszywe.

Chodziło o to, żeby do urn wyborczych pofatygowali się najstarsi wyborcy - niska frekwencja w tej grupie podczas pierwszej tury zaniepokoiła strategów obozu władzy i stanowiła zagrożenie dla wyboru Dudy".

Ta "wyborcza epidemiologia" dołożyła się do ogólnego zlekceważenia przez władze 2. fali, mimo ostrzeżeń specjalistów. Zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Szczepionek jeszcze nie było, restrykcje wprowadzono za późno.

6 listopada 2020 zanotowaliśmy w Polsce 27,1 tys. nowych przypadków Covid-19. Doszło do zapaści systemu opieki zdrowotnej – przed szpitalami ustawiały się kolejki karetek, pacjentów wożono kilometrami w poszukiwaniu miejsca, zwiększył się znacząco odsetek umierających w domach. 25 listopada zmarły z powodu zakażenia koronawirusem 674 osoby.

Rok 2021: efekt świąt i poluzowanie w obawie przed covido-sceptykami

Wiosenna fala 2021 roku wzniosła się jeszcze wyżej - 31 marca padł polski rekord zakażeń (32,9 tys.), a z właściwym dla choroby opóźnieniem 8 kwietnia zmarły na Covid-19 954 osoby.

Epidemiolożka, prof. Maria Gańczak, komentowała w OKO.press, że rząd przyczynił się do tego popełniając dwa poważne błędy: "Kiedy w Wlk. Brytanii pojawił się wirus bardziej transmisyjny niż w Polsce, należało robić wszystko, by go powstrzymać na granicy. Władze to zignorowały i bez żadnej kontroli wpuściły do kraju ok. 100 tys. Polek i Polaków wracających na Święta i Sylwestra. W lutym 2021 rząd poluzował obostrzenia, kolejna błędna decyzja. Tak nie należy zarządzać epidemią".

Błąd 1. Eksperci ostrzegali przed brytyjską mutacją już od września 2020, ale rząd to zlekceważył. Należało albo testować tych, którzy pojawili się na granicy, albo - tak jak robi wiele krajów - wymagać od rodaków wykonania testu przed przyjazdem do kraju. Powroty odbywały się w pośpiechu, lotniska brytyjskie i polskie były przepełnione, panował chaos, brak było jakiejkolwiek kontroli już w kraju.

Błąd 2. W lutym 2021 eksperci - obserwując tempo transmisji w innych krajach - ostrzegali, że jeśli władze nie podejmą zdecydowanych działań, grozi nam trzecia fala ze szczytem w końcu marca, na początku kwietnia. Rząd zdecydował się jednak na poluzowanie obostrzeń, co było kolejną błędną decyzją. "Mogę to podsumować tak: Nie mówcie, że was nie ostrzegano" - mówiła prof. Gańczak.

W efekcie tych zaniedbań w czasie 3. fali nadumieralność sięgnęła w Polsce 65 proc. i była trzy razy wyższa niż we Włoszech (marną pociechą jest to, że w Bułgarii było jeszcze gorzej - 77 proc.).

Na przełomie 2020 i 2021 roku zaczęły się szczepienia, szły najpierw jak burza, ale na początku lata 2021 zwolniły.

Wtedy jednak rząd – ku zaskoczeniu ekspertów – przestał aktywnie namawiać do szczepień, powiększył tylko bazę łóżkową.

Obawiając się utraty kruchej większości w parlamencie oraz części potencjalnego elektoratu sceptycznego wobec szczepień przeciw COVID-19 i znużonego restrykcjami, puścił 4. falę na żywioł. 28 listopada zanotowano 28,4 tys. nowych przypadków, a 29 grudnia zmarły na Covid-19 793 osoby.

W całej 4. fali rozpoznano ponad 30 tys. zgonów na Covid-19. Ale trzeba do tego doliczyć śmierci osób, które nie otrzymały na czas fachowej pomocy choćby z powodu braku miejsc w szpitalach, w których część oddziałów przemianowano na covidowe.

Polski rząd zapewniał, że jest przygotowany na jesień, ale planowana liczba łóżek covidowych okazała się śmieszna w stosunku do potrzeb. Brzemienna w skutki była też decyzja, by – jak ujął to szef Rady Medycznej, prof. Andrzej Horban – „trochę osób powinno się zakazić”. Zrezygnowano z prób wygaszania ognisk epidemicznych, testowanie ograniczono do osób z objawami.

System wytrzymał, zaprzepaszczono jednak szansę, by zmniejszyć liczbę ofiar pandemii. Rządzący zasłaniali się polskim „genem sprzeciwu”, jednak większość społeczeństwa przekonała się do pomysłu wprowadzenia paszportów covidowych, czyli zaświadczeń o szczepieniu wymaganych przy korzystaniu restauracji, kina czy komunikacji miejskiej.

W sondażach Ipsos dla OKO.press: w kwietniu 2021 przeciw było aż 63 proc., a za tylko 35, ale we wrześniu wynik był odwrotny: 52 proc. za, 43 przeciw.

Pozwalały one ograniczać transmisję, były też prostym sposobem nakłaniającym wahających się do zaszczepienia. W Polsce nie wykorzystano paszportów tak, jak zrobił to prezydent Francji Emmanuel Macron, uzyskując znaczący wzrost zaszczepień. Zobacz skutki mowy Macrona z 12 lipca 2021 wprowadzającej paszporty:

Politycy PiS wypowiadali się ambiwalentnie, a nawet szczepionkosceptycznie. Także prezydent Duda miał cała serię niejednoznacznych stwierdzeń, zwierzając się ze swoich szczepieniowych rozterek i podkreślając wielokrotnie, że jest przeciwny "zmuszaniu ludzi do szczepień".

30 lipca 2021 mówił: "Sam się zaszczepiłem, bo uważam, że taka była konieczność związana też z pełnioną przeze mnie funkcją – czy mi się to podoba, czy nie. Natomiast jestem przeciwnikiem tego, by zmuszać ludzi do podejmowania takich decyzji”.

Na pytanie, czy grupy zawodowe powinny mieć obowiązek szczepienia, powiedział: „To kwestia wolnej woli człowieka".

2022. Uspokojenie, uodpornienie

Rok 2022 przebiega już względnie spokojnie. Fala nadmiernych zgonów zaczęła opadać w styczniu (24,5 proc.) i lutym (15,1 proc.), a w kolejnych miesiącach nadumieralność waha się w okolicach 10 proc. Tym razem Włochy zanotowały w lipcu wzrost do poziomu 26,8 proc.

Czy życie we Włoszech skróciło się bardziej niż w Polsce? Nie, odwrotnie

Gdyby Kaczyński miał rację, że Polska dobrze poradziła sobie z epidemią, jej skutki byłyby łagodniejsze niż np. we Włoszech, czy w innych krajach UE. Jednym z tych skutków jest skrócenie tzw. oczekiwanej długości życia, czyli średniej liczba lat i miesięcy, jaka statystycznie rzecz biorąc pozostała do przeżycia osobnikowi w danym wieku.

Skrócenie tej liczby nie oznacza, że każde z nas ma przed sobą mniej lat niż przed wybuchem epidemii, lecz statystyczna długość życia ulegnie skróceniu z powodu liczby nadmiarowych zgonów. (Przy okazji, przypomnijmy, co pisaliśmy w Zaduszki 2019, że im człowiek starszy, tym wyższy jest oczekiwany wiek, jakiego dożyje, co można ująć w formie paradoksu, że im dłużej żyjesz, tym dłużej będziesz żył).

Dane do porównań czerpiemy z artykułu ośmiorga autorów w prestiżowym „Nature Human Behavior". Zanalizowali zmiany oczekiwanej długości życia w 29 krajach głównie Europy (plus USA i Chile), sprawdzając, jaki efekt wywołała epidemia z bezprecedensowym wzrostem liczby śmierci.

Okazuje się, że Polska straciła aż 26,6 miesięcy oczekiwanej długości życia,

z tego w 2020 roku średnia oczekiwana długość życia spadła o 14,5 miesiąca, a w 2021 roku o kolejne 12,1 miesiąca. Razem oznacza to skrócenie życia o 26,6 miesiąca, co sytuuje nas na czwartym miejscu wśród 29 krajów. Wyprzedziły nas tylko:

  1. Bułgaria 43 miesiące;
  2. Słowacja 33,1;
  3. USA 28,2;
  4. Polska 26,6. Za nami były:
  5. Litwa 25,7;
  6. Węgry 24,6;
  7. Estonia 23,2;
  8. Czechy 21,9;
  9. Chile 21,1
  10. Chorwacja 21,0.

Jak widać czołówkę stanowią kraje Europy Wschodniej, a nie badano m.in. Rumunii, Łotwy.

Włochy znalazły się na 17. miejscu, straciły tylko 7,4 miesiąca.

TESTY: 102. miejsce na świecie. Stłucz pan termometr, panie Morawiecki

Jak pisaliśmy wyżej, ograniczone testowanie było jedną z przyczyn nieskuteczności polityki państwa w zwalczaniu epidemii Covid-19. Według portalu Worldometer do 16 listopada 2022 w Polsce wykonano niecały milion (999 373) testów na Covid-19 na milion mieszkańców.

Pod tym względem zajmujemy dopiero 102. miejsce wśród 230 krajów świata. Z europejskich krajów za nami są tylko:

  • Mołdawia - 801 tys.
  • Ukraina - 755 tys.
  • Bośnia i Hercegowina - 578 tys.

Przed nami wszystkie kraje UE. Najgorzej poza nami wypadają kraje Europy Środkowo-Wschodniej - Węgry 1,2 mln, Rumunia 1,3 mln i Bułgaria 1,6 mln, ale już Czechy testowały 5 razy bardziej (5,3 mln), a Litwa cztery razy (3,8 mln). Wyprzedzają nas też m.in. Mongolia (1,2 mln), Grecja (4,3 mln).

Włochy nie wypadły rewelacyjnie (28. miejsce), ale zrobiły cztery razy więcej testów niż my (4,2 mln).

Lepsza była m.in. Hiszpania - 10 razy więcej (10,1 mln), a najwięcej testowały Austria (22,2 mln testów na milion mieszkańców!) i Dania (22,1 mln).

Dramatycznie niski poziom testów sprawiał, że rząd zwalczał epidemię z zawiązanymi oczami.

SZCZEPIENIA: 80. miejsce na świecie i 23. w UE. Włochy - 24. i 4. w UE

Na stronie Our World in Data czytamy o poziomie pełnego zaszczepienia na Covid-19. W Polsce wynosi on 56,67 proc. (stan na 12 listopada).

Wśród 1509 krajów zajmujemy ok. 80 miejsce. Za nami z krajów Europy są Północna Macedonia, Albania, Kosowo, Serbia oraz dwaj najnowsi członkowie UE Rumunia (41,3 proc.) i Bułgaria (ledwie 30,6 proc.).

Przed nami Węgry 62,3 proc., Czechy 65,7 proc., Litwa (68,3), Łotwa (70,6), Niemcy (76,2 proc.), Włochy (81,3 proc.), Dania (83,1), Portugalia (86,4) i Malta (88,3), a z krajów pozaeuropejskich Kuba, Kambodża, Wietnam, Nikaragua, Brazylia, czy Kostaryka.

Polska wypada poniżej średniej na świecie (62,7 proc.) i w Europie (66,8 proc.).

Niski poziom zaszczepień sprawił, że przypadków koronawirusa było więcej, a tym samym więcej osób umarło - albo bezpośrednio na zakażenie wirusem, albo z powodu ograniczeń w dostępie do usług medycznych.

Według danych rządowych z 14 listopada 2022 w pełni zaszczepionych (jedną lub dwiema dawkami) zostało w Polsce 22 588 874 osoby, co stanowi 59,45 proc. populacji Polski (wg GUS w lipcu 2022 liczyła ona 37 996 tys.). Wskaźnik podawany przez Our World in Data jest aż o 3 pkt. proc. niższy.

Rzecz w tym, że portal przyjmuje liczebność Polek i Polaków na podstawie danych ONZ (tzw. The UN World Population Prospects, który podaje, że w 2022 jest nas 39,9 mln, a w 2023 będzie 41 mln. W tym ujęciu mierzy się liczbę osób zamieszkujących dane terytorium, także migrantów, uchodźczynie itd. Większa podstawa oznacza mniejszy odsetek).

Kiepskie zdrowie, zwłaszcza Polaków

Jak pisała w OKO.press Miłada Jędrysik, wysoki opór przeciwko szczepieniom, a także niekonsekwentna, a momentami wręcz szkodliwa polityka państwa, to tylko część przyczyn tak złego bilansu pandemii.

W tle jest jeszcze gorsza niż na Zachodzie organizacja i niższe dofinansowanie opieki zdrowotnej oraz gorszy stan zdrowotny społeczeństw, szczególnie mężczyzn.

Rafał Halik, epidemiolog i specjalista zdrowia publicznego, tłumaczył OKO.press, że już przed epidemią system był niewydolny, o czym świadczyły kolejki do lekarzy i do szpitali podczas nasilonego sezonu grypowego wiosną 2017 roku.

Polaków cechuje też wczesna, bo już w wieku 40 lat, zapadalność na choroby układu krążenia, jeden najważniejszych czynników ciężkiego Covid-u. Do tego zachowania ryzykowne zdrowotnie, jak palenie, alkohol, wysokotłuszczowa dieta pełna czerwonego mięsa oraz przetworzonych dań – dodawał ekspert.

Polska nie jest tu wyjątkiem, taka jest cała Europa Wschodnia. Płacimy za opóźnienie cywilizacyjne w stosunku do zachodniej Europy, wieloletnie zaniedbania w opiece zdrowotnej i w profilaktyce. Jesteśmy jeszcze relatywnie biednym krajem, a zarazem jak kraje bardziej rozwinięte już starzejącym się. To właśnie w tym rosnącym odsetku schorowanych seniorów wirus znalazł najwięcej ofiar.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze