W listopadzie 2024 roku udział cudzoziemców w ogólnej liczbie pracowników w Polsce wyniósł 6.9 proc. Migracja jest koniecznością i nieuchronną przyszłością. Tymczasem wzbudzanie lęku przed migracją dotyczy już nie tylko migracji nieregularnej, ale także tej w pełni legalnej
Twierdzenie, że temat migracji jest instrumentalizowany w kampaniach wyborczych, zakrawa na truizm. Wiadomym jest też, że wypowiedzi polityków nie tylko odzwierciedlają poglądy i uprzedzenia wyborców w tym zakresie, ale także, przynajmniej do pewnego stopnia, aktywnie je kształtują. Przykładów dostarcza rok wyborczy 2015 i nagły spadek poziomu akceptacji dla uchodźców w polskim społeczeństwie w tamtym czasie.
Obserwując już od dłuższego czasu dyskurs polityczny na temat migracji, stawiam tezę, że w kampanii prezydenckiej 2025 roku nastąpiły w nim dwie zasadnicze zmiany. Po pierwsze, skala fałszu w postulatach kandydatów osiągnęła nowe szczyty. Po drugie, wzbudzanie lęku przed migracją dotyczy już nie tylko migracji nieregularnej, ale także regularnej i w pełni legalnej.
Obie zmiany spowodują konsekwencje społeczne. Będą one tym znaczniejsze, że Polska, wbrew wizjom kreślonym przez niektórych polityków, staje się krajem imigracji. Warto zatem przyjrzeć się mitom powielanym w kampanii wyborczej oraz zastanowić się, jakie skutki na przyszłość może wywierać ich ugruntowanie się w świadomości społecznej.
Unijny Pakt o Migracji i Azylu jest skomplikowanym zestawem aktów prawnych, łącznie składających się na kompleksową reformę unijnego prawa azylowego. Być może nadmierne jest oczekiwanie, by w obliczu złożoności tematu w głównym nurcie debaty politycznej toczyła się pogłębiona, zniuansowana dyskusja nad jego zaletami i wadami. Niemniej, setki stron aktów prawnych składających się na Pakt zostały w kampanii zredukowane do hasła, którym politycy się przerzucają, by wzbudzić złe skojarzenia – z brukselskim dyktatem, narzucającym Polsce otwarcie granic i kwoty relokacji azylantów, który należy jednostronnie wypowiedzieć. Takie postawienie sprawy nie ma jednak pokrycia w rzeczywistości.
Po pierwsze, Paktu nie można jednostronnie wypowiedzieć, chyba że za takie wypowiedzenie uznalibyśmy wyjście z Unii Europejskiej jako takiej. Pakt nie jest bowiem umową międzynarodową, a zbiorem aktów unijnego prawa wtórnego (a więc czymś w rodzaju pakietu ustaw przyjętych na szczeblu unijnym), w dodatku w większości rozporządzeń, a nie dyrektyw. Oznacza to, że będzie miał bezpośrednie zastosowanie w Polsce, a jego nieprzestrzeganie narazi nas na spór z Brukselą i potencjalne kary.
Po drugie, Pakt nie jest pierwszą regulacją unijną w zakresie prawa migracyjnego. Unijne przepisy o migracji i azylu już teraz obowiązują w Polsce. Pakt stanowi jedynie ich reformę, i to reformę zdecydowanie zaostrzającą zasady dostępu do terytorium Unii dla potencjalnych uchodźców.
Wydawałoby się, że taka reforma powinna leżeć w interesie zarówno rządu, jak i głównej partii opozycyjnej. Przykładowo, Pakt zawiera bardzo daleko idące koncesje dla państw mających do czynienia z tzw. instrumentalizacją migracji. Koncesje te idą tak daleko, że spotykają się z krytyką jako nadmiernie ograniczające prawa człowieka.
Niemniej, stosując zawarte w Pakcie rozwiązania, Polska zyskałaby narzędzia do zarządzania kryzysem na pograniczu polsko-białoruskim bez konieczności uciekania się do środków bezsprzecznie niezgodnych z prawem unijnym, takich jak automatyczne pushbacki czy tzw. zawieszenie prawa do azylu.
Po trzecie wreszcie,
relokacja została w Pakcie pomyślana jedynie jako jeden ze środków solidarnościowych, który w żadnym razie nie może być państwom narzucony.
Nie ma zatem mowy o żadnych obowiązkowych kwotach relokacji. Mechanizm solidarności w Pakcie jest przy tym daleki od ideału i nie eliminuje problematycznych aspektów stosowania systemu dublińskiego – czyli mechanizmu wyznaczania państwa odpowiedzialnego za rozpatrywanie poszczególnych wniosków azylowych.
Jako taki, wymaga dalszych dyskusji i potencjalnie zmian w przyszłości. Polska jednak, jako kraj zarządzający granicą zewnętrzną Unii, powinna być żywo zainteresowana wypracowaniem sprawiedliwego podziału odpowiedzialności za wnioski azylowe. Zamiast tego, z uporem godnym lepszej sprawy, próby wypracowania takiego mechanizmu są przez Polskę z miejsca odrzucane na potrzeby polityki wewnętrznej.
Być może najbardziej dobitną ilustracją nieodpowiedzialnego podsycania strachu przed migracją, jest temat Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC).
W największym skrócie Centra są swoistymi punktami informacyjnymi (w żadnym wypadku nie są natomiast miejscami noclegowymi) i mają służyć cudzoziemcom legalnie przebywającym w Polsce jako wsparcie w procesie integracji. Wydawałoby się zatem, że ich sprawne funkcjonowanie powinno leżeć na sercu każdemu, komu zależy na spójności społecznej w obliczu nieuchronnego wzrostu odsetka obcokrajowców mieszkających w Polsce.
Tymczasem Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki wielokrotnie przerzucali się odpowiedzialnością za powstanie Centrów. Karol Nawrocki używał hasła „centrów deportacji cudzoziemców”, które powinny, według niego, zastąpić Centra Integracji.
CIC bywały też błędnie przedstawiane jako „apartamenty dla nielegalnych migrantów” i zostały powiązane z rzekomym niekontrolowanym, nieregularnym napływem osób z Azji i Afryki, które to mają przyczyniać się do wzrostu przestępczości.
Zabieg ten, w dość czytelny sposób odwołujący się do uprzedzeń rasowych, jest nie tylko nie do obrony na poziomie faktów, ale też może trwale zdyskredytować w oczach społeczeństwa instytucję, której racją istnienia jest dążenie do zapewnienia spójności społecznej w państwie imigracyjnym, jakim staje się Polska.
O tzw. zawieszeniu prawa do azylu na granicy polsko-białoruskiej i o jego niezgodności z prawem napisano już wiele. Jest to rozwiązanie w sposób oczywisty wykraczające poza ramy dozwolonych ograniczeń praw człowieka, tak na gruncie Konstytucji, jak i prawa unijnego i międzynarodowego.
Środek ten nosi cechy odpowiedzialności zbiorowej, niedopuszczalnej w demokratycznym państwie, uderzając w osoby, które mogą być w rzeczywistej potrzebie ochrony.
Niewątpliwa wyjątkowość sytuacji na pograniczu polsko-białoruskim nie stanowi wystarczającego uzasadnienia dla rozwiązania w istocie przekreślającego konstytucyjne prawo człowieka,
w dodatku bez zachowania odpowiednich procedur. Niedawno Sejm miażdżącą większością zagłosował za przedłużeniem jego obowiązywania o kolejne 60 dni.
Zawieszenie prawa do azylu jest nie tylko nie do pogodzenia z zasadami praworządności, ale też nieuzasadnione rzeczywistą skalą migracji oraz składanych wniosków azylowych, na co zwrócił uwagę Komitet Badań nad Migracjami PAN.
Liczba nieregularnych przekroczeń granicy polsko-białoruskiej nigdy nie osiągnęła skali choćby porównywalnej do sytuacji z lat 2015-2016 na południu Europy. W dodatku liczba ta sukcesywnie spada i mimo że zazwyczaj w miesiącach wiosenno-letnich mamy do czynienia ze zwiększoną liczbą osób przechodzących przez granicę, w tym roku tak nie jest.
Wszystko wskazuje więc na to, że „zawieszenie” nie może być dłużej uzasadnione nawet w świetle przesłanek, które wyznaczyła ustawa wprowadzająca ten środek do polskiego prawa. Niedawne przedłużenie obowiązywania tego quasi stanu wyjątkowego jest więc niezrozumiałe, nawet jeśli przyjąć jego własne kryteria.
Istnieją humanitarne i zgodne z prawem środki, które można by zastosować w celu rozwiązania kryzysu na pograniczu polsko-białoruskim. Pisałem o nich jeszcze przed wejściem w życie Paktu, a sam Pakt stworzył jeszcze więcej możliwości w tym zakresie.
Mimo to, politycy reprezentujący niemalże całe spektrum polskiej sceny politycznej zdecydowali się na rozwiązanie radykalnie zrywające z samymi podstawami powojennego dorobku praw człowieka.
W Polsce przebywa ok. 2.5 miliona cudzoziemców. Obcokrajowcy już teraz stanowią zatem znaczną część społeczeństwa i żyją wśród nas. Co więcej, potrzebuje ich polska gospodarka.
Wedle statystyk GUS, w listopadzie 2024 roku udział cudzoziemców w ogólnej liczbie pracowników w Polsce pracę wyniósł 6.9 proc., zaś liczba cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce wzrosła o 33 proc. tylko w latach 2022-2024.
Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, „[z] danych makroekonomicznych wynika, że w latach 2021-2023 średni wkład pracy imigrantów w roczny wzrost PKB Polski wynosił 0,5 pkt proc. (ok. 18 proc. całego wzrostu)”.
Migracja jest zatem dla Polski koniecznością i nieuchronną przyszłością, z którą wiążą się szanse, ale też wyzwania. Jednym z najważniejszych wyzwań jest stworzenie adekwatnych warunków do integracji. To wyzwanie zostało zresztą trafnie zidentyfikowane w skądinąd szeroko krytykowanej strategii migracyjnej rządu, która za cel stawia sobie między innymi uniknięcie błędów w polityce integracyjnej popełnionych w przeszłości przez państwa Europy Zachodniej.
Jednak biorąc pod uwagę język używany w samej strategii, niektóre narzędzia, których wprowadzenie zapowiedziała, a przede wszystkim narrację prowadzoną przez samych polityków, zmierzamy wprost ku powtórzeniu tych błędów.
Oczywistym warunkiem udanej integracji jest akceptacja obecności obcokrajowców przez społeczność większościową. Tymczasem znalezienie wypowiedzi osób zajmujących albo ubiegających się o najważniejsze stanowiska w państwie, w których migracja i migranci przedstawiani byliby w pozytywnym, lub choćby neutralnym, świetle, nastręcza niemałych trudności. Wystarczą jednak sekundy, by znaleźć dziesiątki wypowiedzi budujących wokół migracji atmosferę strachu i zagrożenia.
Jednocześnie trudno oczekiwać od obcokrajowców, którzy mierzą się z podejrzliwością, a czasem nawet wrogością względem siebie, by podejmowali starania na rzecz integracji. Istnieją przebadane związki między skłonnością osób migrujących do podejmowania starań na rzecz integracji a natężeniem przejawów niechęci względem nich.
Brak zaufania do instytucji państwa i do społeczności większościowej zniechęca cudzoziemców do partycypacji społecznej, prowadząc do pogłębiających się społecznych podziałów o podłożu narodowościowym lub etnicznym.
Ktokolwiek zatem, komu zależy na spójności społecznej, powinien być poważnie zaniepokojony miejscem, w którym znalazła się polska debata publiczna o migracji. Mam daleko idące wątpliwości co do tego, czy sygnały ostrzegawcze, takie jak incydenty wokół otwartego ośrodka dla cudzoziemców (również przebywających w Polsce legalnie!) w Czerwonym Borze, zostaną potraktowane poważnie przez najważniejszych aktorów kształtujących debatę publiczną w Polsce.
Głosy racjonalne i trzymające się faktów na pewno nie były wystarczająco słyszalne w czasie kampanii. Pozostaje mieć nadzieję (nadzieja matką głupich?), że gdy kurz po niej nieco opadnie, znajdzie się miejsce na zniuansowaną, opartą na faktach, a nie emocjach i uprzedzeniach, debatę publiczną o migracji.
W obliczu wzrostu udziału cudzoziemców w społeczeństwie debaty tej nie możemy uniknąć. Możemy natomiast i powinniśmy wymagać od jej uczestników tego, by ramy tej dyskusji wyznaczały fakty i postulaty możliwe do zrealizowania.
Maciej Grześkowiak – prawnik specjalizujący się w prawach człowieka, zwłaszcza w kontekście migracji i uchodźstwa. W maju 2025 na Uniwersytecie Warszawskim obronił doktorat poświęcony lukom w międzynarodowym systemie ochrony uchodźców. Od września 2025 roku będzie realizował projekt badawczy poświęcony murom granicznym w Europie na European University Institute we Florencji. Wywodzi się z sektora pozarządowego. Jako pracownik Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej zajmował się implementacją programów humanitarnych na pograniczu libańsko-syryjskim. Współpracował też z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Od 2022 do 2025 roku Główny Koordynator ds. współpracy strategicznej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Tekst zawiera wyłącznie prywatne opinie autora.
Uchodźcy i migranci
Wybory
Karol Nawrocki
Rafał Trzaskowski
Rząd Donalda Tuska (drugi)
Unia Europejska
Granica polsko-białoruska
migracja
pakt migracyjny
strategia migracyjna
Prawnik specjalizujący się w prawach człowieka, zwłaszcza w kontekście migracji i uchodźstwa. W maju 2025 r. na Uniwersytecie Warszawskim obronił doktorat poświęcony lukom w międzynarodowym systemie ochrony uchodźców. Od września 2025 r. będzie realizował projekt badawczy poświęcony murom granicznym w Europie na European University Institute we Florencji. Wywodzi się z sektora pozarządowego. Jako pracownik Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej zajmował się implementacją programów humanitarnych na pograniczu libańsko-syryjskim. Współpracował też z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Od 2022 do 2025 r. Główny Koordynator ds. współpracy strategicznej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Prawnik specjalizujący się w prawach człowieka, zwłaszcza w kontekście migracji i uchodźstwa. W maju 2025 r. na Uniwersytecie Warszawskim obronił doktorat poświęcony lukom w międzynarodowym systemie ochrony uchodźców. Od września 2025 r. będzie realizował projekt badawczy poświęcony murom granicznym w Europie na European University Institute we Florencji. Wywodzi się z sektora pozarządowego. Jako pracownik Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej zajmował się implementacją programów humanitarnych na pograniczu libańsko-syryjskim. Współpracował też z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Od 2022 do 2025 r. Główny Koordynator ds. współpracy strategicznej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Komentarze