Konfederacja Korwin Braun Narodowcy ma jedenastu posłów (i ani jednej posłanki). Będzie w Sejmie głosić skrajne prawicowe idee. Możemy spodziewać się ataków na LGBT, ograniczania praw kobiet i ścigania się z PiS-em na religijność
O ile kampania Konfederacji do europarlamentu stała pod hasłem piątki Mentzena („Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”), o tyle w parlamentarnej konfederacji znacznie złagodzili przekaz.
Schowali pochwalającego pedofilię, wiekowego Janusza Korwin Mikkego, powątpiewającego czy Hitler wiedział o Holocauście, wroga równouprawnienia płci. Na pierwszy plan trafiła konfederacyjna „młodzież”: korwiniści Jakub Kulesza i Konrad Berkowicz oraz nacjonaliści Robert Winnicki i Krzysztof Bosak.
Podkreślano ultrawolnorynkowy charakter formacji i ostro atakowano PiS. Do tego stopnia, że część liberalnych publicystów zaczęła cieszyć się, że Konfederacja odbierze głosy rządzącej formacji.
Dodatkowo wspomogło skrajną prawicę pomijanie jej przez TVP w sondażach. A dokładniej przegrany przez publiczną telewizję w trybie wyborczym proces z Konfederatami. Momentalnie zaczęli się przedstawiać jako „ofiary cenzury”, co także mogło wpłynąć na wzrost ich poparcia tuż przed wyborami.
Nie zaszkodziły im specjalnie „taśmy Konfederacji” ujawnione przez dziennik „Fakt”. Liderzy koalicji dyskutują na nich, jakimi to sposobami wyprowadzą przez zaprzyjaźnione fundacje i kancelarie prawne publiczną dotację. Ta ma wynosić prawie 7 mln złotych rocznie, więc jest co dzielić. Konfederacja zdobyła ostatecznie 1 256 953 głosów czyli 6,81 proc. oddanych i uzyskała 11 mandatów do Sejmu.
Konfederację w Sejmie IX kadencji reprezentować będą:
76-letniego Janusza Korwin-Mikkego specjalnie przedstawiać nie trzeba, skupmy się więc na mniej znanych posłach Konfederacji.
Konrad Berkowicz - filozof i informatyk z Krakowa - jest od lat prawą ręką Janusza Korwin-Mikkego. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku startując z „dwójki” Kongresu Nowej Prawicy, zdobył ponad 23 tys. głosów i czwarty wynik.
Rok później walczył o funkcję Prezydenta Krakowa i otrzymał 4,32 proc. głosów. W poprzednich wyborach do Sejmu uzyskał 21145 głosów i 7 proc. poparcia, jednak partia KORWiN nie przeskoczyła progu i Berkowicz nie dostał się do parlamentu.
W 2018 roku w wyborach na prezydenta Krakowa uzyskał już tylko 2,5 proc. Europosłankę PO Różę Thun nazywa komunistką i euronazistką, Grzegorza Schetynę porównuje do tajskiej prostytutki. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zachowuje się, zdaniem Berkowicza, jak złodziej, dlatego przynosi mu na debatę kajdanki, a jego„kontrkandydaci chcieliby każdemu osobiście zrobić loda”.
W kampanii do Europarlamentu popisał się przykładaniem żydowskiej kipy do głowy wiceminister sportu Anny Krupki. Jest zwolennikiem legalizacji marihuany i znany jest z kosztujących 250 tys. złotych rocznie „usług informatycznych”, które miał świadczyć macierzystej partii.
Dobromir Sośnierz to były europudeputowany („odziedziczył” mandat po rezygnacji JKM). Studiował prawo i teologię, którą ukończył, broniąc pracy zatytułowanej "Wola Boża jako źródło moralności".
Pracował jednak nie jako katecheta, ale informatyk, między innymi w firmie archeologicznej, prowadził też własną firmę zajmującą się kolportażem prasy. Z korwinistycznym UPR-em związał się już w czternastym roku życia, gdzie działał wraz ojcem Andrzejem Sośnierzem, dziś posłem klubu PiS (należy do Porozumienia Jarosława Gowina).
Opisuje się jako „teolog, przedsiębiorca, muzyk, ojciec dwóch córek”. Sam uważa się za pierwszego kuca w europarlamencie.
Rezolucja o przemocy neofaszystowskiej to jego zdaniem sterta śmieci, makulatura, sprzeciwia się redukcji emisji CO2, walczy z ideologią gender, pragnie wypuszczenia z więzienia angielskiego skrajnego prawicowca Tommiego Robinsona, tonących migrantów chce zostawiać na morzu. Zaprzecza zmianom klimatycznym i żąda delegalizacji antify.
Artur Dziambor działał dwadzieścia lat w korwinistycznym KoLibrze, pełnił funkcję wiceprezesa, członka Rady Głównej i prezesa oddziału. W wyborach samorządowych w 2014 roku kandydował na prezydenta Gdyni. Otrzymał 3,5 proc. głosów.
Wcześniej, kandydował do Parlamentu Europejskiego, również bezskutecznie. W ostatnich wyborach, już na liście Wolności, zdobył 1966 głosów (0,8 proc.) do sejmiku województwa pomorskiego i oczywiście nie został radnym.
Parlament ominął go w 2015 roku, kiedy Paweł Kukiz usunął go z „jedynki” swojej listy w Gdyni na korzyść słynnej z głosowania na dwie ręce Małgorzaty Zwiercan, mimo że Dziambor był oficjalnie koordynatorem Kukiz'15 w Trójmieście. Zdaje się być najbardziej „centrowym” z nowych posłów Konfederacji.
Jakub Kulesza w 2006 roku organizował puławską Sekcję Młodzieżową UPR, żeby do jej dorosłej wersji wstąpić wraz z uzyskaniem pełnoletności w 2008 roku. Wiele lat związany jest też ze stowarzyszeniem KoLiber, w którym kierował sądem naczelnym, był pierwszym wiceprezesem i skarbnikiem, a od grudnia 2012 do grudnia 2013 był prezesem tej organizacji.
W 2015 udało mu się zdobyć w okręgu lubelskim mandat z list Kukiza. I mimo że w marcu 2018 został członkiem rady głównej UPR, nie został na dłużej w szeregach tej partii. W październiku 2018 roku był już kandydatem komitetu z Kukiz’15 i Wolności na prezydenta Lublina, aby chwilę później znaleźć się w partii JKM.
Fanatykiem demokracji nie jest. „Nie przejmujemy się konstytucją, bo to jest konstytucja Kwaśniewskiego – komunistyczna, zrobiona pod partie polityczne. (...) Nie będziemy się przejmować. Zamkniemy ich w Berezie Kartuskiej, czy gdziekolwiek indziej”, oznajmił rok temu na Twitterze.
Nacjonalistów reprezentować będą Robert Winnicki, Krzysztof Bosak, Michał Urbaniak, Krystian Kamiński i Krzysztof Tuduj.
Winnicki i Bosak to byli prezesi Młodzieży Wszechpolskiej. Obaj kariery rozpoczynali w okresie koalicji PiS-LPR-Samoobroona, ale tylko ten drugi został w V kadencji Sejmu posłem. Po upadku owego rządu, obaj przyczynili się znacząco do przetrwania MW w okresie, kiedy wyrzekł się jej założyciel MW Roman Giertych i rozpadła się Liga Polskich Rodzin.
Obaj kilkakrotnie kandydowali w wyborach krajowych, europejskich i samorządowych, z list założonego przez siebie na bazie MW, ONR, Ruchu Narodowego, ale do 2015 r bezskutecznie. Dopiero wprowadzenie nacjonalistów na listy Kukiz'15 pomogło kilku z nich – w tym Winnickiemu – dostać się do Sejmu.
Większa część z nich - Sylwester Chruszcz, Adam Andruszkiewicz, Tomasz Rzymkowski – przeszła jednak w czasie VIII kadencji do PiS. Kolejni posłowie nacjonalistów są mniej znani.
Krzysztof Tuduj pochodzi z Wrocławia i jest wiceprzewodniczącym Ruchu Narodowego. Z zawodu prawnik, organizuje w rodzinnym mieście ultrakatolicki Marsz Rodzin.
Krystian Kamiński to lider nacjonalistów w Lubuskiem. Ten absolwent kulturoznawstwa na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą dziś prowadzi firmę transportową, działającą głównie w Niemczech i Holandii.
Michał Urbaniak z kolei jest liderem pomorskich struktur Ruchu Narodowego. Ukończył bezpieczeństwo narodowe na Akademii Marynarki Wojennej i zarządzanie projektami w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni. Tu na zdjęciu widać, jak Urbaniak (w okularach) obejmuje się z Sagą, idolką Andersa Breivika, legendą szwedzkiej sceny muzycznej White Power.
Mimo spekulacji o powołaniu po wyborach 13 października 2019 roku dwóch osobnych kół – jednego dla nacjonalistów, drugiego dla korwinistów ostatecznie powstało jedno. Przewodniczącym został korwinista Kulesza, rzecznikiem nacjonalista Bosak, a sekretarzem, braunista i szef jego stowarzyszenia „Pobudka” Włodzimierz Skalik.
Konfederacja postawi na otwarty i ostry konflikt z PiS. To bowiem przede wszystkim wśród wyborców tej partii chce łowić. Czekają nas więc w IX kadencji licytacje Konfederacji z PiS o to, kto będzie okazywał większy radykalizm w kwestiach obyczajowych.
Wzorem będzie tu Rosja i jej prawodawstwo zakazujące „propagandy homoseksualnej” i zakazy działania dla grup, „które odrzucają wartości rodzinne, są propagandą nietradycyjnego seksu i promują brak szacunku wobec rodziców”.
Już dziś za jedną z pierwszych deklaracji miasta „wolnego od LGBT” - Świdnika, odpowiedzialny jest radny Bartłomiej Pejo, prywatnie zięć Janusza Korwin-Mikkego. JKM już zadeklarował wsparcie rządu za wprowadzenie podobnego do rosyjskiego przepisu w całej Polsce.
Witold Tumanowicz, członek zarządu głównego Ruchu Narodowego, zapowiedział: „My jako Konfederacja doprowadzimy do sytuacji, w której przegłosujemy ustawę anty-LGBT. To jest jeden z fundamentów tego, dlaczego idziemy do Sejmu”.
Jego zdaniem taka ustawa dotyczyłaby „tego, że np. przestrzeń publiczna powinna być wolna od rożnego rodzaju prowokacyjnych symboli, prowokacyjnych zachowań”.
Z kolei Grzegorz Braun oznajmił, że "nasze tradycje, naszą cywilizację musimy obronić przed tęczową rewolucją, przed wpływami obcych imperiów, obcych ambasad. Nie będą dewianci wychowywać naszych dzieci. Nie będą rewolucjoniści uczyć nas tolerancji. Nie będą Niemcy, Żydzi, Ukraińcy przepisywać nam historii" i że ich ugrupowanie nie pozwoli "wysyłać funkcjonariuszy policji, bezpieki, przeciwko normalnym ludziom po to, żeby osłaniali parady dewiantów".
W południowo-wschodniej Polsce PiS i Konfederacja zgodnie wprowadzają takie deklaracje w życie, możemy się spodziewać próby uchwalenia podobnej do rosyjskiej uchwały lub ustawy w całym kraju. Co z kolei zapowiada protesty i jednocześnie odsuwa uwagę od spraw gospodarczych, co może być szczególnie ważne, gdyby doszło do wyhamowania wzrostu PKB.
Do podobnych ataków może dojść na organizacje pozarządowe – jako na „zagranicznych agentów”, uczelnie jako rozsadniki lewactwa i prywatne media, jako wrogą propagandę i wrócą żądania ich "repolonizacji".
Walkę z uniwersytetami w nowej kadencji już zapowiada europoseł PiS Patryk Jaki, a dr Jerzy Targalski już pracuje w IPN nad nowym cyklem tekstów opartych na teczkach SB o naukowcach.
Konfederacja będzie dolewać benzyny do ognia, zmuszając PiS do coraz radykalniejszych działań.
I znów wszystko odbywać się będzie wedle wzorów, jakie realizowane są w Rosji, gdzie Jedna Rosja Władymira Putina robi za „racjonalne centrum”, a rolę harcowników, sprawdzających na co zgodzi się społeczeństwo z ultrakoserwatywnego programu, gra skrajna prawica z Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira Żyrinowskiego.
Sferami, gdzie można spodziewać się ostrej licytacji w radykalizmie, są także kwestię aborcji, edukacji seksualnej, przemocy w rodzinie i szczepień.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze działania i deklaracje jej polityków i podbudowę ideologiczną Konfederacji będą oni próbować doprowadzić w tych kwestiach do zwiększenia roli mężczyzny w rodzinie, zmniejszenia nad nią kurateli państwa i prawa, utrwalania niższych zarobków kobiet i ich materialnej zależności od partnerów oraz traktowania dzieci jako własności rodziców.
Będą dążyć do jeszcze trudniejszego dostępu do antykoncepcji „dzień po”, rozszerzania „klauzuli sumienia” lekarzy i aptekarzy, całkowitego zakazu aborcji. Będą dążyć do likwidacji przepisów i instytucji związanych z ochroną kobiet i dzieci przed przemocą w rodzinie oraz osłabiając pozycję kobiet na rynku pracy przez nakłanianie ich do pozostania w domach przez drobne zasiłki i wzmacnianie katolickiego modelu rodziny.
Ich wyborcą jest przede wszystkim mężczyzna i on ma poczuć zysk, jaki ma płynąć ze wzmocnienia jego pozycji społecznej i kontroli nad partnerką i dziećmi.
Do tego powinno dojść dalsze wzmocnienie proepdemicznego lobby antyszczionkowego w Sejmie. Poseł Konfederacji Robert Winnicki już zasiadał w antyszczepionkowym Parlamentarnym Zespole ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych, a w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego i Sejmu z siódmego miejsca każdej praktycznie listy Konfederacji startowali przedstawiciele Ruchu antyszepionkowego.
Nikt z nich nie dostał się do Sejmu, ale są to silnie zmotywowani wyborcy, wkładający dużo pracy aktywistycznej w kampanie skrajnej prawicy, można więc podejrzewać, że będą, co jakiś czas przez liderów dopieszczani, podnoszeniem ich tematu z mównicy.
Jeśli dojdzie do obniżenia koniunktury i pogorszenia stanu zdrowia Jarosława Kaczyńskiego, Konfederacja liczy na zwiększenie swojej liczebności w Sejmie kosztem PiS.
Mechanizm będzie podobny do żerowania na klubie Kukiz'15 w Sejmie poprzedniej kadencji. A w PiS do korwinowskiego UPR dawniej należeli Jacek Żalek, Marcin Horała, Andrzej Sośnierz, Ryszard Czarnecki, Zbigniew Kozak, Paweł Lisiecki, Tomasz Rzymkowski i Paweł Szałamacha.
Celem jest tu także wyciąganie wolnorynkowych wyborców PiS i próby dogadywania się z okolicami
Porozumienia Jarosława Gowina, które już dziś ma silną reprezentację byłych korwinistów, szczególnie wśród młodszych działaczy, którzy przeszli z partii Korwin-Mikkego zniechęceni korupcją, defraudacjami i nepotyzmem w jego ugrupowaniach.
Gowinowcy są bliscy korwinistom, ale nacjonalistom dużo bliżsi są ziobryści, a tacy jak Jaki czy Dariusz Matecki mają już za sobą bliską współpracę z politykami skrajnej prawicy. Tu także mogą się pojawić inicjatywy budujące nić porozumienia, przede wszystkim o charakterze religijnym i historycznym.
Konfederacji planują też przejąć część wolnorynkowych wyborców PO, najlepiej z klasy średniej, przedsiębiorców i wolne zawody. Przy większej dekompozycji polskiej sceny politycznej i tu może dojść do zaskakujących transferów.
Podobną ewolucję przeszedł węgierski Jobbik, który zaczynał jako półfaszystowska skrajna prawica, a skończył jako umiarkowany prawicowy kandydat do Europejskiej Partii Ludowej.
Do korwinowskiego UPR należeli dawniej tacy politycy PO jak Paweł Graś, Cezary Grabarczyk, Tomasz Tomczykiewicz, Ewa Więckowska, Julia Pitera, Sławomir Nitras, Robert Smoktunowicz czy Wojciech Bartelski.
Do UPR należał też trzon liberalnego Centrum im. Adama Smitha: Andrzej Sadowski, Robert Gwiazdowski i Krzysztof Dzierżawski.
PO już raz była w koalicji z UPR w 2001 roku, kiedy z każdego ostatniego miejsca na jej listach startował korwinista.
Środkami do tego celu może być wysuwanie do pierwszego szeregu próbujących budować image „gołębi” Sławomira Mentzena i Jacka Wilka. Choć nie dostali się do Sejmu, jednak uzyskali dobre, kilkunastotysięczne wyniki i postrzegani są jako pomost między skrajną prawicą a gospodarczymi liberałami, proponując a to ultrawolnorynkowe 100 ustaw Mentzena czy reklamując projekt konstytucji Jacka Wilka.
Fakt, że są to w dużej mierze buble, niezgodne z innymi polskimi aktami prawnymi, prawem międzynarodowym czy traktatami unijnymi, nie ma tu większego znaczenia. Chodzi o pokazanie Konfederacji jako konstruktywnej siły politycznej działającej w interesie klasy średniej, a z czasem podmianę elektoratu z ekstremistów politycznych, zwolenników teorii spiskowych i antysemitów na klasę średnią.
Zasilenie narodowych kapitalistów corocznie połową z sześciomilionowej dotacji, którą otrzyma Konfederacja za wejście do Sejmu, wskazuje na dalszy rozrost środowiska tej części polskich nacjonalistów i szukanie przez nią bardziej głównonurotowych wyborców niż polityczni ekstremiści, weterani trzeciej pozycji, chuligani stadionowi, zradykalizowani licealiści, incele, rasiści i neofaszyści.
Jednym z elementów tego procesu jest rozbrat narodowo-kapitalistycznych Konfederatów z narodowo socjalistycznymi dołami ONR i autonomicznymi nacjonalistami.
Najostrzejsza krytyka, poza tą z lewicy, spotyka już dziś Konfederację ze strony Marii Pilarczyk, działaczki Pracy Polskiej i publicystki neofaszytowskiego „Szturmu”.
Do ostatecznego rozstania doszło przy ubiegłorocznym Marszu Niepodległości, kiedy po dołączeniu do niego premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy, formalnie organizujący demonstrację liderzy Ruchu Narodowego zostali oskarżeni przez radykalne „doły” o zdradę idei i przejście na pozycje establiszmentu.
Socjalni nacjonaliści od kilku miesięcy przymierzają się do założenia formacji o charakterze w istocie neofaszystowskim - na bazie działaczy resztek Narodowego Odrodzenia Polski, Stowarzyszenia Niklot, Kongresu Narodowo-Socjalnego, Trzeciej Drogi, Falangi, prawicowych działaczy dawnej Zmiany oraz autonomicznych nacjonalistów ze Szturmu i Pracy Polskiej. Jak na razie jednak takie ugrupowanie nie powstało i nie wiadomo kiedy ostatecznie powstanie.
W praktyce o dalszych losach Konfederacji zadecydują przede wszystkim napięcia i tendencje odśrodkowe w PiS oraz stan koniunktury gospodarczej. Na razie z jedenastoma posłami w Sejmie, mają niewielkie pole manewru.
Komentarze