PiS chce kupić wsparcie dla rodzin za pieniądze i stworzyć żłobek w każdej gminie. KO obiecuje „babciowe” i refundację in vitro. Lewica egzamin z rodzicielstwa zdaje na szóstkę. A Konfederacja... nie ma wiele do powiedzenia. Prześwietlamy partyjne programy wyborcze
Rodzicielstwo to dziś wybór i decyzja. A państwo powinno w nim wspierać – zarówno rodziny, jak i osoby, które o założeniu rodziny dopiero myślą. Kryzys, poczucie niepewności i wojna w Ukrainie nie sprzyjają planom prokreacyjnym, a ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej zwiększa poczucie zagrożenia wśród osób, które myślą o założeniu rodziny. Do tego dochodzi wzrost kosztów utrzymania, problemy na rynku mieszkań i ogromne koszty kredytów mieszkaniowych.
OKO.press analizuje programy wyborcze partii. Więcej informacji znajdziesz TUTAJ
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Jeszcze nigdy w historii Główny Urząd Statystyczny nie odnotował tak złego wyniku. Od stycznia do czerwca 2023 roku – urodziło się
tylko 139,5 tys. dzieci.
Liczba urodzeń żywych spada w niepokojącym tempie (pisaliśmy o tym tutaj).
Patriarchalny i anachroniczny klimat wokół urodzeń utwierdza kobiety w przekonaniu, że żyją w systemie, który nie przystaje do życiowych zmian związanych z rodzicielstwem. Tak zadziałał drakoński wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej zaostrzający prawo aborcyjne.
Dodatkowe pieniądze dla rodzin nie pomogą, bo nie na tym polega nowoczesna i skuteczna polityka rodzinna.
Sprowadzanie jej do zakazów i dopłat to anachronizm.
Rodzicielstwo to jedno z największych wyzwań na najbliższe lata. Czy partie mają pomysł, jak wprowadzić klimat sprzyjający decyzjom prokreacyjnym i wychowaniu dzieci? Sprawdźmy.
Zajrzyjmy do programu PiS. Jest w nim rozdział, który dotyczy rodzicielstwa: „Bezpieczeństwo finansowe polskich rodzin i godna praca”.
PiS zapewnia w nim, że program 500 plus „zagwarantował korzystniejsze warunki do zakładania rodzin i wychowania dzieci, dlatego jest uznawany za jeden z najlepszych sposobów wspierania rodziny niemal we wszystkich grupach społecznych, przy jednoczesnym poszanowaniu jej autonomii”. I obiecuje w nim kontynuację programu 500 plus i Maluch plus, które... już istnieją. Ale są też nowe elementy.
Oprócz kontynuacji programów, które już istnieją, PiS proponuje nowe rozwiązanie (podobnie, jak Lewica i Trzecia Droga). To alimenty natychmiastowe.
Dziś w Polsce wysokość alimentów (a także ich waloryzację) ustala się przed sądem, w ostrym i ciągnącym się sporze sądowym. Alimenty natychmiastowe – rozwiązanie wzrowane na pomysłach niemieckich zresztą – polegałoby na automatycznym przyznawaniu świadczenia dla dziecka. Wyliczane byłoby ono w oparciu o średnią płacę. Dopiero, gdyby rozstający się rodzice nie byli z tego zadowoleni, szliby do sądu.
Zabezpieczenie środków na utrzymanie dzieci przed rozpoczęciem postępowania to dobre rozwiązanie. Polacy – bo to w większości mężczyźni są dłużnikami alimentacyjnymi (stanowią 94 proc. z nich) – nagminnie nie płacą świadczeń na swoje dzieci.
Od zobowiązań uciekają również Polki – chociaż w zdecydowanej mniejszości (stanowią 6 proc. niepłacących). Czy rząd w końcu dostrzegł kwestię przemocy ekonomicznej, czyli niewywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego, przez który cierpią najbardziej dzieci? Do tej pory z obietnic się nie wywiązywało. O nowym „bacie na alimenciarzy” Ministerstwo Sprawiedliwości przekonywało już rok temu. I nic się nie zmieniło (więcej tutaj).
PiS w swoim programie pomija zdrowie kobiet w ciąży czy leczenie niepłodności metodą in vitro. Nadal chce wspierać zakładanie rodziny bez leczenia niepłodności, pomija równość związków partnerskich i tkwi w przekonaniu, że pieniądze będą impulsem do rodzenia dzieci. I kontynuować wątpliwą politykę rodzinną.
Tymczasem państwo w pierwszej kolejności powinno ulepszyć i rozbudować infrastrukturę dotyczącą zdrowia prokreacyjnego. Chodzi zarówno o lepszą diagnostykę, jak i oferowanie sprawdzonych metod leczenia niepłodności w systemie usług publicznych. Koalicja Obywatelska w kwestii rodzicielstwa właśnie ten element, jako pierwszy wymienia w programie wyborczym.
Propozycje KO są jasne i konkretne. Szczególnie jeżeli porówna się je z obecną polityką rządu, który opowiada o „mrożeniu dzieci” i inwestuje w naprotechnologię (metodę, która nigdzie na świecie nie jest uznawana za alternatywę dla in vitro). Przypomnijmy, że rząd PiS wycofał refundację in vitro w 2016 roku. Była to jedna z pierwszych decyzji ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który stwierdził, że na „in vitro szkoda państwowych pieniędzy”. Tymczasem o tym, że z zamkniętego finansowanego przez rząd programu „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego” wciąż rodzą się dzieci, pisaliśmy tutaj:
Poparcie dla związków partnerskich i równości małżeńskiej rośnie nawet w nieoczywistych grupach: 50+, na wsiach i w małych miasteczkach, wśród wyborców Konfederacji. Mamy konsensus społeczny. KO to widzi. Podobnie, jak Lewica, która egzamin z rodzicielstwa zdaje na szóstkę.
Program Lewicy sprzyja podejmowaniu decyzji prokreacyjnych i myśleniu o dalszym wychowaniu dzieci. Lewica chce zarówno efektywnego ściągania alimentów przez urzędy skarbowe, jak i równości małżeńskiej czy powszechnej dostępności do żłobków. I myśli o zdrowiu kobiet w ciąży.
Tak skonstruowane rozwiązania pozwolą zmienić trudną dla prokreacji atmosferę. Poprawią sytuację samodzielnych matek, zapobiegną dyskryminacji par jednopłciowych, a przede wszystkich zapewnią dostęp do leczenia niepłodności i najważniejszych badań dla kobiet w ciąży.
Zajrzyjmy do programu Trzeciej Drogi. Jak traktuje kwestie rodzicielstwa w swoim programie wyborczym?
Rodzicielstwo to też rzetelna i jakościowa edukacja, w którą chce zainwestować Trzecia Droga. Partia pozytywnie zaskakuje chęcią ulepszenia i rozbudować infrastruktury dotyczącej zdrowia prokreacyjnego. Chodzi zarówno o lepszą diagnostykę, jak i oferowanie sprawdzonych metod leczenia niepłodności w systemie usług publicznych. Podobnie, jak Lewica i KO, Trzecia Droga stawia na ułatwienia dla młodych matek. Chce ułatwić im powrót do pracy po urodzeniu dziecka i urlopie macierzyńskim. A w planie ma zrobić 100 tys. miejsc dla dzieci w publicznych żłobkach.
Na próżno szukać zapowiedzi leczenia niepłodności, ułatwionego dostępu do badań dla kobiet w ciąży czy pomysłów na ściganie alimenciarzy w programie wyborczym Konfederacji. W kwestii rodzicielstwa Konfederacja nie mówi zbyt wiele, skupia się na „bonie edukacyjnym”.
„Bon edukacyjny oznacza przypadającą na każdego ucznia część subwencji oświatowej, „podążającą” za uczniem do wybranej przez rodziców placówki. Środki z bonu edukacyjnego mają stanowić główne źródło budżetu szkół, bez względu na to, czy mówimy o podmiocie państwowym, prywatnym, czy nawet o nauczaniu domowym”- czytamy w programie partii.
„Rozwinięciem dobrze znanej koncepcji bonu edukacyjnego jest uzupełnienie go o komponent ”opiekuńczy„ – działający na tych samych zasadach mechanizm finansowania żłobków i przedszkoli. Szczegółowym analizom należy poddać także możliwość włączenia w system bonu opiekuńczo-edukacyjnego innych niż żłobki i przedszkola, domowych form opieki nad dziećmi po ukończeniu pierwszego roku życia”.
Podsumujmy. Rodzicielstwo to jedno z największych wyzwań na najbliższe lata. Jak wprowadzić klimat sprzyjający decyzjom prokreacyjnym i wychowaniu dzieci? W pierwszej kolejności trzeba:
Na każde z tych wyzwań najlepiej odpowiada program wyborczy Lewicy. Koalicja Obywatelska – podobnie jak Trzecia Droga – kładzie duży nacisk na zdrowie prokreacyjne i refundację in vitro z budżetu państwa. Chce też – podobnie jak Lewica i Trzecia Droga – ścigać skutecznie alimenciarzy. PiS pomija całkowicie zdrowie prokreacyjne Polek i uważa, że dodatkowe transfery finansowe poprawią sytuację dotyczącą decyzji prokreacyjnych. A Konfederacja proponuje wdrożenie bonu edukacyjnego do żłobków i przedszkoli. To stanowczo za mało jak na temat rodzicielstwa przed wyborami.
Kobiety
Władza
Wybory
Zdrowie
Jarosław Kaczyński
Marlena Maląg
Mateusz Morawiecki
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Nowa Lewica
Prawo i Sprawiedliwość
demografia
dzietność
kampania wyborcza
program wyborczy 2023
programy wyborcze 2023
rodzicielstwo
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze