0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Tomasz Markowski / Agencja Wyborcza.plFot . Tomasz Markows...

Rodzicielstwo to dziś wybór i decyzja. A państwo powinno w nim wspierać – zarówno rodziny, jak i osoby, które o założeniu rodziny dopiero myślą. Kryzys, poczucie niepewności i wojna w Ukrainie nie sprzyjają planom prokreacyjnym, a ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej zwiększa poczucie zagrożenia wśród osób, które myślą o założeniu rodziny. Do tego dochodzi wzrost kosztów utrzymania, problemy na rynku mieszkań i ogromne koszty kredytów mieszkaniowych.

OKO.press analizuje programy wyborcze partii. Więcej informacji znajdziesz TUTAJ

W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Jeszcze nigdy w historii Główny Urząd Statystyczny nie odnotował tak złego wyniku. Od stycznia do czerwca 2023 roku – urodziło się

tylko 139,5 tys. dzieci.

Liczba urodzeń żywych spada w niepokojącym tempie (pisaliśmy o tym tutaj).

Patriarchalny i anachroniczny klimat wokół urodzeń utwierdza kobiety w przekonaniu, że żyją w systemie, który nie przystaje do życiowych zmian związanych z rodzicielstwem. Tak zadziałał drakoński wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej zaostrzający prawo aborcyjne.

Dodatkowe pieniądze dla rodzin nie pomogą, bo nie na tym polega nowoczesna i skuteczna polityka rodzinna.

Sprowadzanie jej do zakazów i dopłat to anachronizm.

Rodzicielstwo to jedno z największych wyzwań na najbliższe lata. Czy partie mają pomysł, jak wprowadzić klimat sprzyjający decyzjom prokreacyjnym i wychowaniu dzieci? Sprawdźmy.

PiS obiecuje... kontynuację programów

Zajrzyjmy do programu PiS. Jest w nim rozdział, który dotyczy rodzicielstwa: „Bezpieczeństwo finansowe polskich rodzin i godna praca”.

PiS zapewnia w nim, że program 500 plus „zagwarantował korzystniejsze warunki do zakładania rodzin i wychowania dzieci, dlatego jest uznawany za jeden z najlepszych sposobów wspierania rodziny niemal we wszystkich grupach społecznych, przy jednoczesnym poszanowaniu jej autonomii”. I obiecuje w nim kontynuację programu 500 plus i Maluch plus, które... już istnieją. Ale są też nowe elementy.

PiS zapowiada, że:

  • wprowadzi 800 plus zamiast 500 plus od 1 stycznia 2024 roku (ta waloryzacja 500 plus to przede wszystkim pomysł wyborczy. Gdyby PiS zależało na sprawiedliwej i regularnej waloryzacji świadczenia, rząd zrobiłby to wcześniej. W OKO.press pisał o tym Jakub Szymczak);
  • rozwinie program „Maluch plus” i w każdej gminie powstanie przynajmniej jeden żłobek;
  • dofinansuje kluby dla rodziców. Będą to publicznie dostępne miejsca, w których dzieci otrzymają przestrzeń do gier i zabaw. Rodzice uzyskają przestrzeń do wspólnego spędzania czasu na rozmowach, grach planszowych, czytaniu książek;
  • wprowadzi grant na pracę zdalną dla pracodawcy za zatrudnienie bezrobotnego rodzica, który wraca na rynek pracy i ma dziecko do lat 18 (do wysokości trzykrotności minimalnego wynagrodzenia);
  • alimenty natychmiastowe, które zabezpieczą środki na utrzymanie dzieci przed rozpoczęciem postępowania rozwodowego.

Alimenty natychmiastowe

Oprócz kontynuacji programów, które już istnieją, PiS proponuje nowe rozwiązanie (podobnie, jak Lewica i Trzecia Droga). To alimenty natychmiastowe.

Dziś w Polsce wysokość alimentów (a także ich waloryzację) ustala się przed sądem, w ostrym i ciągnącym się sporze sądowym. Alimenty natychmiastowe – rozwiązanie wzrowane na pomysłach niemieckich zresztą – polegałoby na automatycznym przyznawaniu świadczenia dla dziecka. Wyliczane byłoby ono w oparciu o średnią płacę. Dopiero, gdyby rozstający się rodzice nie byli z tego zadowoleni, szliby do sądu.

Zabezpieczenie środków na utrzymanie dzieci przed rozpoczęciem postępowania to dobre rozwiązanie. Polacy – bo to w większości mężczyźni są dłużnikami alimentacyjnymi (stanowią 94 proc. z nich) – nagminnie nie płacą świadczeń na swoje dzieci.

Od zobowiązań uciekają również Polki – chociaż w zdecydowanej mniejszości (stanowią 6 proc. niepłacących). Czy rząd w końcu dostrzegł kwestię przemocy ekonomicznej, czyli niewywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego, przez który cierpią najbardziej dzieci? Do tej pory z obietnic się nie wywiązywało. O nowym „bacie na alimenciarzy” Ministerstwo Sprawiedliwości przekonywało już rok temu. I nic się nie zmieniło (więcej tutaj).

PiS w swoim programie pomija zdrowie kobiet w ciąży czy leczenie niepłodności metodą in vitro. Nadal chce wspierać zakładanie rodziny bez leczenia niepłodności, pomija równość związków partnerskich i tkwi w przekonaniu, że pieniądze będą impulsem do rodzenia dzieci. I kontynuować wątpliwą politykę rodzinną.

KO: Finansowanie in vitro i „babciowe”

Tymczasem państwo w pierwszej kolejności powinno ulepszyć i rozbudować infrastrukturę dotyczącą zdrowia prokreacyjnego. Chodzi zarówno o lepszą diagnostykę, jak i oferowanie sprawdzonych metod leczenia niepłodności w systemie usług publicznych. Koalicja Obywatelska w kwestii rodzicielstwa właśnie ten element, jako pierwszy wymienia w programie wyborczym.

KO chce:

  • wprowadzić finansowanie programu in vitro na stałe z budżetu państwa. Na program chce przeznaczyć nie mniej niż 500 mln zł. „Tak by pary, które chcą mieć dzieci, miały dostęp do najnowocześniejszych metod” – czytamy w programie wyborczym;
  • wspierać kobiety, które wracają na rynek pracy po urodzeniu dziecka. W ramach programu „Aktywna mama” KO będzie wypłacać 1500 zł miesięcznie na opiekę nad dzieckiem – tzw. „babciowe” (o tym, czy „babciowe” Tuska pomoże matkom wrócić do pracy i o... innym „babciowym”, które znaleźliśmy, pisaliśmy tutaj);
  • zrealizować politykę antyprzemocową;
  • wprowadzić ustawę o związkach partnerskich.

Propozycje KO są jasne i konkretne. Szczególnie jeżeli porówna się je z obecną polityką rządu, który opowiada o „mrożeniu dzieci” i inwestuje w naprotechnologię (metodę, która nigdzie na świecie nie jest uznawana za alternatywę dla in vitro). Przypomnijmy, że rząd PiS wycofał refundację in vitro w 2016 roku. Była to jedna z pierwszych decyzji ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który stwierdził, że na „in vitro szkoda państwowych pieniędzy”. Tymczasem o tym, że z zamkniętego finansowanego przez rząd programu „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego” wciąż rodzą się dzieci, pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Poparcie dla związków partnerskich i równości małżeńskiej rośnie nawet w nieoczywistych grupach: 50+, na wsiach i w małych miasteczkach, wśród wyborców Konfederacji. Mamy konsensus społeczny. KO to widzi. Podobnie, jak Lewica, która egzamin z rodzicielstwa zdaje na szóstkę.

Lewica o alimentach i zdrowiu kobiet w ciąży

Program Lewicy sprzyja podejmowaniu decyzji prokreacyjnych i myśleniu o dalszym wychowaniu dzieci. Lewica chce zarówno efektywnego ściągania alimentów przez urzędy skarbowe, jak i równości małżeńskiej czy powszechnej dostępności do żłobków. I myśli o zdrowiu kobiet w ciąży.

Lewica chce wprowadzić:

  • program efektywnego ściągania alimentów przez urzędy skarbowe – tak jak zaległości podatkowe. „Państwo będzie gwarantowało wypłatę zasądzonych alimentów, a następnie ściągało należność od osób uchylających się od tego obowiązku. Rozwiązanie to zastąpi niewydolny i niezabezpieczający interesów wierzycielek fundusz alimentacyjny” – czytamy w programie;
  • mechanizm alimentów natychmiastowych – sądy będą wydawały decyzje o zabezpieczeniu obowiązku alimentacyjnego na początku postępowań, aby w często przedłużających się sprawach nie pozbawiać dziecka środków niezbędnych do godnego życia;
  • pełną równość małżeńską, a także instytucję związków partnerskich niezależnie od płci;
  • każda kobieta w ciąży – niezależnie od wieku – miałaby dostęp do szerokiego katalogu badań, w tym do USG genetycznego, najnowocześniejszych nieinwazyjnych testów prenatalnych, a także amniopunkcji czy biopsji kosmówki;
  • publiczny ogólnopaństwowy program leczenia niepłodności, w tym przez zapłodnienie pozaustrojowe (in vitro). „Zasobność portfela nie może decydować o możliwości poszerzenia rodziny o dzieci. Metody wspierania osób w walce z niepłodnością muszą opierać się na nauce, a nie przesądach. Obecnie Polska jest jedynym państwem Unii Europejskiej, które nie wspiera finansowo procedury zapłodnienia in vitro. Czas to zmienić” – czytamy w programie;
  • świadczenia na rzecz rodziny. „Zachowamy 800 plus i włączymy je do systemu świadczeń na rzecz rodziny. Wszystkie świadczenia będą podlegać corocznej waloryzacji o wskaźnik inflacji” – obiecuje Lewica;
  • powszechną dostępność żłobków.

Tak skonstruowane rozwiązania pozwolą zmienić trudną dla prokreacji atmosferę. Poprawią sytuację samodzielnych matek, zapobiegną dyskryminacji par jednopłciowych, a przede wszystkich zapewnią dostęp do leczenia niepłodności i najważniejszych badań dla kobiet w ciąży.

Trzecia Droga stawia na edukację i antykoncepcję

Zajrzyjmy do programu Trzeciej Drogi. Jak traktuje kwestie rodzicielstwa w swoim programie wyborczym?

Trzecia Droga proponuje:

  • przyszłość plus: 6 proc. PKB na edukację. „To 35 mld zł, niewiele większy koszt niż proponowana waloryzacja 800 plus” – czytamy w programie;
  • rodzinny PIT – im więcej dzieci, tym niższe podatki;
  • finansowanie in vitro oraz antykoncepcji zwykłej i ratunkowej;
  • finansowanie zabiegów leczenia niepłodności oraz antykoncepcję hormonalną i ratunkową;
  • bezpieczna ciąża i poród ze znieczuleniem jako standard;
  • poszerzenia wskazań do wykonania refundowanych przez płatnika badań prenatalnych;
  • zwiększyć wycenę procedury porodu fizjologicznego ze znieczuleniem;
  • 100 tys. miejsc w żłobkach i przedszkolach.

Rodzicielstwo to też rzetelna i jakościowa edukacja, w którą chce zainwestować Trzecia Droga. Partia pozytywnie zaskakuje chęcią ulepszenia i rozbudować infrastruktury dotyczącej zdrowia prokreacyjnego. Chodzi zarówno o lepszą diagnostykę, jak i oferowanie sprawdzonych metod leczenia niepłodności w systemie usług publicznych. Podobnie, jak Lewica i KO, Trzecia Droga stawia na ułatwienia dla młodych matek. Chce ułatwić im powrót do pracy po urodzeniu dziecka i urlopie macierzyńskim. A w planie ma zrobić 100 tys. miejsc dla dzieci w publicznych żłobkach.

Konfederacja mówi o rodzicielstwie niewiele

Na próżno szukać zapowiedzi leczenia niepłodności, ułatwionego dostępu do badań dla kobiet w ciąży czy pomysłów na ściganie alimenciarzy w programie wyborczym Konfederacji. W kwestii rodzicielstwa Konfederacja nie mówi zbyt wiele, skupia się na „bonie edukacyjnym”.

Konfederacja obiecuje, że:

  • Przedszkola i żłobki zostają włączone w system bonu edukacyjnego, który obejmie każde dziecko po ukończeniu pierwszego roku życia.
  • A prawo do bonu edukacyjnego mają na równych prawach wszystkie żłobki i przedszkola – publiczne i niepubliczne.

„Bon edukacyjny oznacza przypadającą na każdego ucznia część subwencji oświatowej, „podążającą” za uczniem do wybranej przez rodziców placówki. Środki z bonu edukacyjnego mają stanowić główne źródło budżetu szkół, bez względu na to, czy mówimy o podmiocie państwowym, prywatnym, czy nawet o nauczaniu domowym”- czytamy w programie partii.

„Rozwinięciem dobrze znanej koncepcji bonu edukacyjnego jest uzupełnienie go o komponent ”opiekuńczy„ – działający na tych samych zasadach mechanizm finansowania żłobków i przedszkoli. Szczegółowym analizom należy poddać także możliwość włączenia w system bonu opiekuńczo-edukacyjnego innych niż żłobki i przedszkola, domowych form opieki nad dziećmi po ukończeniu pierwszego roku życia”.

Podsumujmy. Rodzicielstwo to jedno z największych wyzwań na najbliższe lata. Jak wprowadzić klimat sprzyjający decyzjom prokreacyjnym i wychowaniu dzieci? W pierwszej kolejności trzeba:

  • Ulepszyć i rozbudować infrastruktury dotyczącą zdrowia prokreacyjnego. Chodzi zarówno o lepszą diagnostykę, jak i oferowanie sprawdzonych metod leczenia niepłodności w systemie usług publicznych.
  • Poprawić jakość edukacji – dofinansowanie nauczycieli i uzupełnić braki kadrowe.
  • Skutecznie ściągać alimenty.
  • Zmienić trudną dla prokreacji atmosferę (już teraz widzimy skutki drakońskiego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który sprawia, że kobiety boją się rodzić. Pisaliśmy o tym tutaj).

Na każde z tych wyzwań najlepiej odpowiada program wyborczy Lewicy. Koalicja Obywatelska – podobnie jak Trzecia Droga – kładzie duży nacisk na zdrowie prokreacyjne i refundację in vitro z budżetu państwa. Chce też – podobnie jak Lewica i Trzecia Droga – ścigać skutecznie alimenciarzy. PiS pomija całkowicie zdrowie prokreacyjne Polek i uważa, że dodatkowe transfery finansowe poprawią sytuację dotyczącą decyzji prokreacyjnych. A Konfederacja proponuje wdrożenie bonu edukacyjnego do żłobków i przedszkoli. To stanowczo za mało jak na temat rodzicielstwa przed wyborami.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze