Nawet jeżeli wcześniej chciały mieć dzieci, w Polsce się na nie nie decydują. „Kobiety młodsze odraczają plany o macierzyństwie, a planujących dzieci jest mniej. To niepokoi, ale nie zaskakuje” - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska. A GUS podał, że w 2022 r. na świat przyszło najmniej dzieci od czasu II Wojny Światowej
Polki nie chcą już mieć dzieci. Wizja macierzyństwa odkleiła się od materialnych i kulturowych warunków jej realizacji.
Uderza ono w plany prokreacyjne Polek w dwóch miejscach na raz.
Symptomem tego problemu jest opowieść PiS o polityce "prorodzinnej". Patriarchalny i anachroniczny klimat wokół urodzeń utwierdza kobiety w przekonaniu, że żyją w systemie, który nie przystaje do życiowych zmian, które wiążą się z rodzicielstwem.
Kryzys, poczucie niepewności i wojna w Ukrainie nie sprzyjają planom prokreacyjnym, a ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej zwiększa poczucie zagrożenia. Do tego dochodzi wzrost kosztów utrzymania, problemy na rynku mieszkań i ogromne koszty kredytów mieszkaniowych.
Dodatkowo 30 stycznia 2023 r. GUS opublikował dane demograficzne z 2022 r. Zanotowano ok. 305 tys. urodzeń żywych, czyli o ok. 27 tys. mniej niż w 2021 r. "Jest to najniższa liczba urodzeń zanotowana w całym okresie powojennym", pisze GUS. Liczba zgonów jest o 143 tys. wyższa - informuje GUS, co oznacza, że tyle ludności ubyło w 2022 roku (dane są wstępne, mogą ulec drobnej korekcie).
Jak widać na wykresie, mamy do czynienia w III RP z tendencją spadkowa urodzeń z lekką korektą roku 2010 oraz roku 2017, kiedy w mikroskali zadziałał program 500 plus w tym sensie, że kilka tysięcy kobiet dodatkowo zdecydowało się na drugie i trzecie dziecko (liczba pierwszych dzieci spadała nadal).
Jednocześnie w postkomunistycznej Polsce w nieco szybszym tempie rośnie liczba zgonów, przy czym tragiczny wynik roku 2020 i 2021 to zgony nadmiarowe wywołane Covid-19 (bezpośrednie ofiary epidemii i pośrednie na skutek załamania systemu opieki zdrowotnej). Takich "zgonów plus" było w Polsce wyjątkowo dużo, wśród państw UE gorszy bilans 2020-2021 miała tylko Bułgaria.
Spada odsetek kobiet, które planują mieć dzieci - zarówno w dalszej, jak i bliższej perspektywie. Tak wynika z badania „Postawy prokreacyjne kobiet”, które CBOS przeprowadził w drugiej połowie 2022 roku. Według niego 68 proc. kobiet w wieku 18-45 lat nie planuje dzieci, a zamierza je mieć tylko 32 proc. kobiet. Z tego 17 proc. w ciągu najbliższych 3-4 lat. A 15 proc. - w dalszej perspektywie.
W porównaniu do badania z 2017 roku odsetek kobiet planujących dzieci spadł aż o 9 punktów procentowych. “W grupie kobiet, które nie planują dzieci ani w krótkiej, ani w dalszej perspektywie, są też kobiety niezdecydowane. Szkoda, że w badaniach nie podano, jaki jest ich odsetek” - komentuje prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.
Media podawały, że dwie na trzy Polki nie chcą mieć dzieci. To nie jest właściwa interpretacja. CBOS pytał o intencje prokreacyjne kobiet między 18. a 45. rokiem życia. To duży przedział, a podejście do posiadania dziecka zmienia się z wiekiem.
- mówi prof. Kotowska.
Co więcej, w grupie badanych znalazły się też kobiety, które nie planują dziecka, bo już je mają. Nie mogły odpowiedzieć twierdząco, jeśli już zrealizowały swoje plany rodzicielskie.
„Wyniki CBOS potwierdzają to, co wiemy o intencjach prokreacyjnych kobiet i ich uwarunkowaniach z wcześniejszych badań i obserwacji” - mówi demografka.
W kluczowej grupie, wśród kobiet między 25. a 29. rokiem życia, tylko 55 proc., znacznie mniej niż 2017 roku, planuje potomstwo. Warto jednak zwrócić uwagę, że tu chodzi o czas, kiedy chcą mieć dzieci.
Mniej kobiet planuje potomstwo w ciągu najbliższych 3-4 lat, a wzrosła grupa tych, które myślą o tym w dalszej perspektywie.
"Natomiast wśród kobiet w wieku 30-39 lat nieco więcej niż poprzednio zamierza mieć dziecko. Te kobiety zazwyczaj są w lepszej sytuacji na rynku pracy, częściej pozostają w związku, ich sytuacja mieszkaniowa jest też na ogół inna niż kobiet młodszych" - mówi prof. Irena E. Kotowska.
"To że wśród kobiet w wieku 25-29 lat znacznie mniej ma plany macierzyńskie, nie zaskakuje” - mówi prof. Kotowska.
CBOS prowadził badania w drugiej połowie 2022 roku - dwa lata po drakońskim wyroku Trybunału Konstytucyjnego Przyłebskiej zaostrzającego prawo aborcyjne.
"Znamy już historie śmierci kobiet, które z powodu ciąży nie dostały odpowiedniej pomocy lekarskiej po wyroku TK. Skutki były do przewidzenia” - mówi prof. Irena E. Kotowska.
Co gorsze, sytuacja społeczno-ekonomiczna prawdopodobnie nie poprawi się szybko. “Pandemia, a potem wojna nasiliły poczucie niepewności. Do tego dochodzi inflacja. Wzrosły koszty utrzymania. W takich warunkach trudno planuje się potomstwo”.
Tak samo uważa dr hab. Monika Mynarska, profesor w Instytucie Psychologii UKW. Ale zaznacza: "Do tego dochodzi jeszcze jeden element – zdrowie”.
“Kobiety w wieku 30-39 lat zamierzają mieć dzieci, ale gdy okaże się, że mają trudności z zajściem w ciążę, nie mogą liczyć na pomoc. Jeśli infrastruktura zdrowia reprodukcyjnego nie ulegnie poprawie, to zamierzenia prokreacyjne kobiet nie zostaną zrealizowane. I nie tylko z powodu bariery biologicznej związanej z wiekiem kobiet. Coraz więcej par boryka się z niepłodnością”.
Prof. Mynarska tłumaczy, że z Polek, które osiągnęły 40. rok życia i nie zostały matkami,
15 do 25 proc. nie ma dzieci właśnie z powodów zdrowotnych.
“Nie chodzi tu tylko o zdrowie prokreacyjne, ale też o choroby przewlekłe czy ogólny stan zdrowia. Wszystko, co dzieje się w systemie ochrony zdrowia, zmiany dotyczące opieki prenatalnej czy opieki okołoporodowej, mają ogromne znaczenie”.
Rząd usunął leczenie niepłodności z listy celów Narodowego Programu Zdrowia na najbliższe lata. Diagnostyka niepłodności – nawet jeżeli jest wykonywana w systemie usług publicznych – kończy się na ustaleniu, czy występuje niepłodność. „Jak jest zdiagnozowane zapalenie płuc, to następnym krokiem jest leczenie. Tymczasem w publicznym systemie zdrowia w Polsce nie leczy się niepłodności” – mówi demografka.
To bzdura, że wykształcone kobiety zamiast rodzić wybierają karierę i dlatego są niebezpieczne dla przyrostu naturalnego (ostatnio próbował przekonać do tego raport opublikowany przez węgierski NIK, pisaliśmy o tym tutaj). Badanie CBOS podważa ten negatywny mit.
“Prawdopodobieństwo posiadania potomstwa w najbliższych 3-4 latach jest dużo większe u kobiet lepiej wykształconych” - mówi prof. Kotowska. Oznacza to, że dla realizacji ich planów kluczowa jest
możliwość kontynuacji pracy zawodowej i rozwoju zawodowego.
Kluczowymi czynnikami, które utrudniają posiadanie dziecka czy większej liczby dzieci, jest brak stabilnego zatrudnienia. Zarówno mężczyzn jak i kobiet. Oraz właśnie trudności, jakich doświadczają kobiety w godzeniu pracy zawodowej i opieki nad potomstwem.
Tymczasem polityka prorodzinna PiS-u, który myśli w modelu tradycyjnej rodziny, tego nie dostrzega. Przypomnijmy, że rząd długo ignorował dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) dotyczącą równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów, a miała być ona wdrożona do połowy 2022 roku.
Przedstawiona wersja ustawy, która ma być głosowana w Sejmie, finansowo dyskryminuje ojców na urlopie rodzicielskim. To zniechęci do brania urlopów przez ojców, co nie pozwoli na osiągniecie celu dyrektywy - równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów.
Ustawa skupia się na opiece kobiet nad dziećmi. Nie mówi o rodzicielstwie, ale o macierzyństwie.
Ponadto CBOS w swoim raporcie informuje, że pozostawanie w związku formalnym czterokrotnie zwiększa plany prokreacyjne.
Ale nie analizuje, jak pozostawanie w związku niemałżeńskim wpływa na te plany (!).
“Zdaje się dostarczać informacji uzasadniających pewne działania władz. Nie dowiedzieliśmy się z niego, jak związek niemałżeński wpływa na intencje prokreacyjne” - mówi prof. Kotowska.
Związki niemałżeńskie PiS dyskryminuje chociażby w Strategii Demograficznej 2040. Diagnoza sytuacji nadal jest podporządkowana tezie, że najlepszym miejscem powoływania do życia dzieci są związki małżeńskie. Tymczasem nie tylko wzrasta częstość urodzeń pozamałżeńskich, ale także coraz częściej decyzja o zostaniu rodzicem wyprzedza decyzję o małżeństwie. PiS promuje przekonanie, że jak pojawia się dziecko, to w małżeństwie.
“Tymczasem w 2020 roku średni wiek Polek w momencie rodzenia pierwszego dziecka był taki sam jak wiek zawarcia pierwszego małżeństwa. A nawet już wcześniej ta różnica (blisko 5 mies. w 2010 roku) wskazywała, iż dziecko poczynane jest przed zawarciem małżeństwa. W innych krajach europejskich średni wiek zostania matką był niższy niż średni wiek zawarcia pierwszego małżeństwa” – mówi prof. Kotowska.
Rząd nie tylko nie dostrzega, że coraz więcej osób, które chcą mieć dzieci, nie pozostaje w związku małżeńskim. Nie widzi też, że coraz więcej dzieci wychowuje jeden rodzic - w zdecydowanej większości są to matki. Pisaliśmy o tym tutaj.
Według CBOS najczęściej na dziecko w krótkiej perspektywie decydują się mieszkanki największych miast. Mają lepsze warunki do wychowania dzieci i łączenia pracy z wychowaniem dzieci, wyższe dochody.
„Kobiety, które mają jedno dziecko, prawie tak jak kobiety bezdzietne zamierzają mieć w krótkim czasie kolejne dziecko " - mówi prof. Kotowska. „Matki z dwójką dzieci deklarują znaczne rzadziej takie plany. Jednak kobiety w dużych rodzinach są bardziej skłonne powiększyć rodzinę niż matki dwójki dzieci. To sygnalizuje polaryzację planów rodzicielskich ze względu na liczbę posiadanych dzieci”.
„Chodzi też o ogólne poczucie zagrożenia” - mówi prof. Kotowska. Psychologiczna gotowość na trudną sytuację jest zależna od jakości rządzenia i od zaufania do władzy, a w Polsce jest z tym bardzo źle”.
Do tego dochodzi problem wypalenia rodzicielskiego, który wśród 42 krajów europejskich w Polsce jest najwyższy. To prawie 40 pkt (39,4). Oznacza to, że
przeciętna polska matka i ojciec odczuwają każdy z 23 przejawów wypalenia rodzicielskiego średnio prawie raz w miesiącu.
Pisaliśmy o tym tutaj:
Prof. Mynarska wyjaśnia: „Transfery finansowe 500 plus mogły spowodować chwilową poprawę, ale długoterminowo jej nie będzie. W poczuciu zagrożenia sam transfer finansowy nie załatwi sprawy. Inwestycje, które rząd poczynił przez dwie kadencje były bardzo wąsko rozumiane”.
W dodatku badanie CBOS całkowicie pomija mężczyzn. O intencje prokreacyjne pyta tylko kobiety.
“Nie można mówić o intencjach prokreacyjnych kobiet bez mężczyzn, bo to wspólna decyzja. Poza tym CBOS pyta tylko o pomoc w codziennej opiece nad dziećmi członków rodziny i inne osoby spoza z rodziny. Pokazuje, że pomoc partnerów i dziadków jest ważna dla planów prokreacyjnych. A co ze wsparciem instytucjonalnym? Tego w badaniach nie ma” - mówi prof. Kotowska.
Prof. Mynarska podkreśla, że intencje prokreacyjne są najbardziej konkretne, kiedy dwoje partnerów ma pracę.
“Podejmowaniu decyzji o pierwszym lub kolejnym dziecku sprzyja fakt posiadania własnego mieszkania. Przy pierwszym dziecku własne mieszkanie, praca i stabilizacja związku odgrywają główną rolę. W przypadku drugiego dziecka dochodzi radzenie sobie z opieką nad pierwszym dzieckiem. Chodzi tutaj zarówno o zaangażowanie partnera w opiekę nad dzieckiem, jak i opiekę instytucjonalną” - mówi OKO.press prof. Mynarska.
Jej brak hamuje posiadanie potomstwa. „Warto zaznaczyć, że coraz więcej osób po prostu nie decyduje się na dzieci. Ta grupa zwiększyła się w ciągu ostatnich 30 lat. Rezygnują z rodzicielstwa z prywatnych powodów. Z takimi preferencjami nie możemy się kłócić, ani zmuszać nikogo do tego, aby zmienił zdanie”.
W podjęciu decyzji o pierwszym czy kolejnym dziecku istotne jest poczucie bezpieczeństwa. Aby ludzie decydowali się na dziecko, muszą mieć poczucie, że jeżeli będą mieli problemy, to system – czyli prawo i usługi społeczne – będzie ich wspierać.
Na decyzję, czy mieć dziecko, wpływ mają cztery czynniki, które pozwalają kobiecie (rodzinie) szacować, w jakim stopniu łatwe/trudne będzie macierzyństwo, i czy kobietę (rodzinę) stać na taki wysiłek, zarówno w sensie finansowym, jak i psychicznym. Te same czynniki mają wpływ na koszty macierzyństwa i ojcostwa, a tym samym mogą decydować o wypaleniu rodzicielskim.
Tym większe zatem szanse na załamanie udanego rodzicielstwa, im:
Zapewnienie rodzinom odpowiednich warunków do wychowania dzieci jest kluczowe dla podejmowania decyzji prokreacyjnych. Warto dodać, że idealny model rodziny jest w miarę uniwersalny we wszystkich krajach Europy – to posiadanie dwójki dzieci (więcej tutaj).
Oznacza to, że jeżeli zapytamy młodą kobietę mieszkającą w Europie, jaka liczba dzieci byłaby dla niej idealna, najpewniej odpowie, że dwójka. Nieważne czy mieszka w Polsce, czy w Szwecji.
Kobiety, które mieszkają w Europie środkowowschodniej, chcą więc mieć dzieci tak samo, jak kobiety w innych krajach. Jednak, kiedy dochodzi do decyzji o dziecku, w szczególności o drugim, pojawia się różnice.
„Wysoko wykształcone kobiety ze Skandynawii decydują się na drugie dziecko. A kobiety z krajów wschodnioeuropejskich - nie. Nie mają tyle dzieci, ile chciałyby mieć” - mówi OKO.press dr Beata Osiewalska, badaczka z LABFAM.
Polki żyją w systemie, który nie sprzyja rodzinie. To sedno problemu. Kobiety wysoko wykształcone odbijają się od ściany. Wizja macierzyństwa odkleiła się od materialnych i kulturowych warunków jej realizacji.
Chodzi też o uwarunkowania kulturowe, rolę płci czy stereotypy – na przykład wycieńczonej matki-Polki.
Wykształcone kobiety w Polsce często nie decydują się na dziecko, bo wiedzą, że wsparcie państwa jest niewystarczające, by mogły pogodzić karierę rodzinną z karierą zawodową na tyle, na ile by chciały. Nie zapewnia ich dzieciom wysokiej jakości edukacji czy opieki zdrowotnej.
“Kobieta, szczególnie wysoko wykształcona, ma wysokie koszty alternatywne posiadania dzieci. Jeżeli zobaczy, że są zbyt duże, nie zdecyduje się na kolejne dziecko. Moment, w którym kobiety chcą mieć dzieci, ale nie mogą ze względu na różne instytucjonalne ograniczenia, to moment, w którym pojawia się pole do działania dla polityki rodzinnej i rządu” – mówi Osiewalska.
Podsumujmy.
Jak młoda Polka ma więc się zdecydować na dziecko?
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze