0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Pierwsza komunia w szczecińskim kościele św. Jana Ewangelisty, 26 maja 2007 roku. Fot. Cezary Aszkielowicz, Agencja Wyborcza.plPierwsza komunia w s...

Zacznę od odautorskiej uwagi. Jestem ostatnią osobą, która broniłaby zasady, że religia – de facto katecheza z elementami skrajnej prawicowej ideologii – powinna być nauczana w szkole i zasługiwać na tak szczodre środki z budżetu państwa i specjalne traktowanie jak obecnie. Ale analiza obowiązującego prawa prowadzi do wniosku, że racjonalne rozporządzenie MEN z 26 lipca 2024 roku dające możliwość łączenia klas, gdy chętnych na naukę religii jest mniej niż siedem osób, narusza ustawę o systemie oświaty z 1991 roku i pośrednio Konkordat z Watykanem z 1993 roku. Dura lex, sed lex [„Twarde prawo, ale prawo”], a może raczej

Stupida lex, sed lex [„Głupie prawo, ale prawo”], co byłoby lepszą paremią na obecne czasy...

W dodatku, wprowadzając rozporządzenie bez żadnego vacatio legis, MEN nie zatroszczył się o los katechetek i katechetów (w większości osób świeckich). Ale po kolei.

„Zamach na demokrację”. Trzy wnioski do TK

Zwracając się do prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej (wobec której toczy się już trzecie śledztwo o przekroczenie uprawnień) z wnioskiem o zaskarżenie cytowanego rozporządzenia MEN do tzw. Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej,

Episkopat naraził się na śmieszność.

Kościół sięga po histeryczną retorykę w stylu PiS. „Obserwujemy zamach na demokrację” – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej biskup Piotr Turzyński, krajowy duszpasterz nauczycieli.

Ponadto, podjęte działanie będzie kontrskuteczne, bo rząd i większość sejmowa deklarują, że nie uznają już tzw. TK. Ewentualne ustępstwa MEN dodatkowo utrudni fakt, że PiS postanowil skorzystać z okazji. Przemysław Czarnek woła: „Marksiści doszli do władzy i wprowadzają agendę komunistyczną w polskiej szkole” i zapowiada wniosek nr 2 do TK Julii Przyłębskiej.

Kościół od czasu do czasu angażuje się politycznie (jak w przypadku komentarzy na temat Wąsika i Kamińskiego), ale starał się do tej pory unikać tak jednoznacznych deklaracji po stronie skompromitowanych instytucji poprzedniej epoki. Stanięcie po stronie ancien regime'u zablokuje ewentualne negocjacje, na które Episkopat mógłby liczyć, zwłaszcza po protestach Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, które z kolei zwróciło się o prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem nr 3 o zaskarżenie rozporządzenia do tzw. TK. Stowarzyszenie stwierdza, że rozporządzenie „oznacza pozbawienie uczniów prawa do realizacji podstawy programowej właściwej ich wyznaniu, a dla nauczycieli religii oznacza nagłą utratę środków do życia, ponieważ nastąpi znaczna redukcja etatów”.

Takie argumenty są – jak pokażemy – zasadne i mogły może osłabić zapał MEN we wprowadzaniu zmian. Episkopat przyjął jednak postawę nienegocjacyjną, a teraz uderza w najgłośniejsze dzwony.

Liczy, że hałas zmienia świat?

Jakie zmiany wprowadza MEN? Nie tylko łączenie klas

Rozporządzenie MEN z 26 lipca 2024 wprowadza racjonalną zmianę. Do dotychczasowego zapisu (z rozporządzenia jeszcze z 1992 roku), że „gdy na naukę religii zgłosi się mniej niż siedmiu wychowanków szkoła organizują naukę religii (...) w grupie międzyoddziałowej lub grupie międzyklasowej”, dołączono możliwość tworzenia takich grup także wtedy, gdy „na naukę religii zgłosiło się nie mniej niż siedem osób”, czyli równo lub więcej niż siedmiu uczniów czy uczennic (tyle, że połączona grupa nie może liczyć więcej niż 25 osób (do III klasy szkoły podstawowej) lub 28 osób (w starszych klasach).

Kontrowersyjny jest jednak kolejny zapis: „W szkole podstawowej grupa międzyklasowa (...) może obejmować uczniów klas I–III albo IV–VI albo VII i VIII”.

Ministerstwo reaguje na spadek liczby chętnych na nauczanie religii. Wg Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego z lekcji religii korzystało w roku szkolnym 2022/2023 84 proc. dzieci (w tym w liceach – już tylko 60 proc.), co oznacza spadek o ok. 10 pkt proc. w ostatnich 10 latach.

Badania ISKK oparte na „autorskiej metodologii wypracowanej w ISKK, łączącej wiedzę i teorię socjologiczną z założeniami i postulatami teologii pastoralnej”, mogą dawać zawyżone wyniki. Zapytany przez Justynę Suchecką z TVN24 MEN informuje, że w roku szkolnym 2022/2023 chętnych na religię całkowicie zabrakło w 5 proc. polskich szkół, w tym w 15 proc. liceów. Znacznie wyższy był odsetek przedszkoli bez religii (aż 57 proc.), co najlepiej wyraża postawy rodziców oraz priorytety samorządów, które utrzymują przedszkola w znacznie większym stopniu niż szkoły.

Według informacji wrocławskiego magistratu na religię w szkołach ponadpodstawowych chodziło w 2023/2024 roku zaledwie 15 proc. uczniów.

W ogólnopolskim sondażu CBOS w grupie 17-19 latków udział w szkolnej katechezie deklarowało w 2010 roku – 93 proc. badanych, w 2018 – 70 proc., a w 2022 – 54 proc.

Ten odpływ nasili się z pewnością w roku szkolnym 2024/2025

ponieważ w marcowym rozporządzeniu (razem z ograniczeniem prac domowych) MEN zarządził „rezygnację z wliczania ocen z etyki i religii, czyli dwóch przedmiotów nieobowiązkowych, do średniej ocen rocznych”, aby „zapewnić uczniom równe szanse w uzyskiwaniu średniej ocen”.

Dla wielu uczennic i uczniów zaliczanie religii było sposobem na poprawienie średniej, ważne w rywalizacji o lepszą szkołę średnią, nie mówiąc o uzyskaniu promocji z wyróżnieniem. MEN realizuje tu konkret nr 17 z obietnic wyborczych KO. Jest też „w trakcie realizacji” konkretu nr 18: „Religia w szkołach tylko na pierwszej lub ostatniej lekcji”.

Ministra Barbara Nowacka zapowiada największą rewolucję, czyli wprowadzenie od września 2025 roku jednej zamiast dwóch godzin religii tygodniowo.

Argumentuje słusznie, że liczba godzin katechezy jest wręcz ogromna (w podstawówce 608 godzin, niemal tyle, co języków obcych – 722, dwa razy więcej niż historii, trzy razy więcej niż biologii). Wbrew jednak temu, co pisze „Rzeczpospolita”, takiego zapisu jeszcze nie ma w rozporządzeniu z 26 lipca 2024 roku.

Katecheza kosztuje rocznie około 1,6 mld zł, co oznacza, że

stanowi aż 2,7 proc. wydatków (57.8 mld zł, w 2022 roku), jakie państwo przeznacza na całą edukację

od przedszkola do matury (samorządy dokładają 40,2 mld).

Zmiany wprowadzane i planowane przez MEN wpisują się w proces laicyzacji życia publicznego i ograniczania uprzywilejowanego miejsca, jakie zajmuje w Polsce Kościół katolicki. W sondażu OKO.press z listopada 2022 roku już tylko 29 proc. uważało, że religia powinna być nauczana w szkole, 61 proc, że w parafii, a 7 proc. że... „nigdzie”. Jeszcze w lutym 2019 roku za religią w szkole było 44 proc., a w parafii – 52 proc.

Można tu tylko zasygnalizować, że, jak wynika z naszych analiz, opracowana przez Kościół podstawa programowa katechezy to instrukcja kształtowania człowieka o religijności żarliwej, pozbawionego wątpliwości, odpornego na prądy laickie, „apostoła” gotowego do wychwalania i obrony Kościoła. To także daleko idąca ingerencja w osobowość, oparta na nauce o grzechu, seksualności i formacji sumienia.

Program nauki religii niesie wiele treści sprzecznych z nauką współczesną, a także ryzykownych wychowawczo i niezgodnych z postawą otwartości i tolerancji, jakie ma kształtować polska szkoła. Jak pisaliśmy, katecheza ostrzega przed gender, in vitro, homoseksualizmem, antykoncepcją... „Uczeń [ma] identyfikować się z wartościami pro life” i ”rozwijać postawę wdzięczności Bogu za Kościół” oraz „posłuszeństwa wobec księży”. Staje bezradny wobec własnej seksualności, a także wobec zagrożenia molestowaniem seksualnym".

Przeczytaj także:

MEN chce słusznie ograniczyć obecność takiej katolickiej indoktrynacji w szkole.

Napotyka jednak na przepisy prawa, które wyznaczają prawdziwą treść tzw. „przyjaznego rozdziału” Kościoła od państwa sformułowanego w Konstytucji RP z 1997 roku. Strona katolicka wymogła potwierdzenie w konstytucji instytucji Konkordatu oraz relacji między państwem a Kościołem wyrażonej w tym traktacie. Jak pisał w OKO.press Paweł Borecki,„instrumentem forsowania stanowiska strony katolickiej była groźba wezwania obywateli do odrzucenia nowej ustawy zasadniczej w zatwierdzającym referendum konstytucyjnym”. Wcześniej dawna opozycja demokratyczna spłacała Kościołowi „dług wdzięczności” za pomoc w czasach PRL.

Krytyczna ocena ideologii katolickiej, jaką ma przekazywać nauka religii w szkole publicznej, to jedno, a ocena sytuacji z perspektywy prawa, to drugie.

Dlatego przyznając się do niechęci wobec katechezy zanalizujemy sine ira et studio argumenty prawne Kościoła przedstawione 22 sierpnia 2024 przez rzecznika Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszka Gęsiaka, a także dyrektora Polskiej Rady Ekumenicznej ks. Grzegorza Giemzę. Giemza reprezentował inne kościoły, którym rozporządzenie do pewnego stopnia utrudni nauczanie religii.

Ustawa o systemie oświaty, czyli co to znaczy „w porozumieniu”

Kościół podkreśla, że art. 12 ust. 2 ustawy o systemie oświaty (nie mylić z prawem oświatowym) wymaga, aby minister czy ministra edukacji wydając rozporządzenie o organizowaniu nauki religii, działał „w porozumieniu z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych”.

Art. 12. Nauka religii w przedszkolach i szkołach

  1. Publiczne przedszkola i szkoły podstawowe organizują naukę religii na życzenie rodziców, publiczne szkoły ponadpodstawowe na życzenie bądź rodziców, bądź samych uczniów; po osiągnięciu pełnoletności o pobieraniu nauki religii decydują uczniowie.
  2. Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania w porozumieniu z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych określa, w drodze rozporządzenia, warunki i sposób wykonywania przez szkoły zadań, o których mowa w ust. 1.

Dyrektor Polskiej Rady Ekumenicznej zaznaczył, że „podstawową kwestią jest tryb, w jakim zostało to rozporządzenie wydane”. Nie została zachowana „praktyka działania w porozumieniu stosowana przez wszystkich ministrów edukacji przez ostanie 30 lat”.

Jak informuje Leszek Gęsiak, „w marcu Episkopat powołał zespół ds. kontaktów z MEN. Spotkał się on z przedstawicielami ministerstwa tylko dwa razy, i to wyłącznie z inicjatywy KEP 24 kwietnia i 15 maja”. Wcześniej Kościół twierdził, że rozporządzenie nie zostało skonsultowane, na co min. Nowacka przypomniała VIII przykazanie „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”.

Nie wiadomo, jaki był przebieg tych spotkań, ale wszystko wskazuje na to, że Kościół po prostu odrzucił propozycje ministerstwa, nie przyjmując żadnych argumentów i strony nie szukały rozwiązań kompromisowych.

„Praktyka ostatnich 30 lat” polegała zwykle na tym, że państwo ustępowało Kościołowi, a za rządów PiS wręcz wyprzedzało jego oczekiwania.

Pomimo „porozumiewania się” do „porozumienia” zatem nie doszło. Czy w tej sytuacji MEN mogło wydać rozporządzenie? Zapis „w porozumieniu”, choć słabszy niż „za zgodą”, bywa jednak interpretowany jako wymóg uzyskania zgody partnera.

W liście protestacyjnym Stowarzyszenie Katechetów Świeckich powołuje się na rozporządzenie premiera Leszka Millera (sic) z czerwca 2002 roku, w sprawie „Zasad techniki prawodawczej”, które w art. 74 stwierdza, że „zapis: minister w porozumieniu z innym organem” stosuje się „jeśli współuczestniczenie ma polegać na osiągnięciu porozumienia w sprawie treści aktu normatywnego, a następstwem braku porozumienia ma być to, że akt nie dochodzi do skutku”.

Taka interpretacja sprowadziłaby „przyjazny rozdział Kościoła od państwa” do dyktatu ze strony Kościoła (i każdego innego partnera, z którym rząd ma działać „w porozumieniu”), ale wydaje się uzasadniona.

Aby potwierdzić tę opinię, zwróciliśmy się do prof. Ewy Łętowskiej, pierwszej polskiej RPO (1987-1992) i sędzi Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).

Prof. Ewa Łętowska: Episkopat ma w tym sporze rację

"Episkopat ma w tym sporze rację. Od strony czysto prawniczej ministra Barbara Nowacka popełniła błąd. Prawdopodobnie usłyszała od doradców, że rozporządzenie może zmienić rozporządzeniem, ale natknęła się na art. 12 ustawy o systemie oświaty z 1991 roku, z czasów burzy i naporu pierwszego okresu transformacji, gdy potężny jeszcze Kościół dyktował warunki. Potem Konkordat i Konstytucja z 1997 roku zafiksowały duże uprawnienia Kościoła m.in. w dziedzinie edukacji” – mówi OKO.press prof. Łętowska. I tłumaczy dalej:

"Ustawa zobowiązuje MEN do działania w porozumieniu z Kościołem. Ten zapis jest nieostry, porozumienie może mieć różne szczeble intensywności. Takie zapisy definiuje się w praktyce, ucierając stanowiska. Gdy wystąpi konflikt, tak jak tym razem, ocenić to musi albo sąd, albo Trybunał Konstytucyjny. I tu mamy klops, bo wiadomo, że

interpretacja Trybunału Konstytucyjnego będzie nie tyle wyważona, ile przeważona w jedną stronę.

Na proporcjonalne ważenie stanowisk nie ma co liczyć".

Co zatem może być dalej?

„Jeżeli ministra Barbara Nowacka i rząd Donalda Tuska zlekceważą wyrok tzw. TK, a minister Maciej Berek go nie opublikuje, będziemy mieli przeniesienie sporu prawnego na płaszczyznę siłowo-polityczną”.

Dodajmy, że można sobie wyobrazić nawet przeniesienie sporu na teren szkół, bo samorządy w konserwatywnych województwach mogą sabotować rozporządzenie (tyle że tam frekwencja na katechezie jest wyższa).

Prof. Łętowska dodaje refleksję ogólną:

„W codziennym trudzie lepszych, a czasem – niestety – gorszych usiłowań przywracania praworządności, mamy ustawiczny przekładaniec polityki i prawa, wiedzy i nieudolności, a także siły i propagandy. Prawników frustruje nieskuteczność narzędzi, procedur i instytucji – zepsutych ostatnimi laty; politycy tracą cierpliwość wobec ograniczeń czasem koniecznych, a czasem wynikających z niedostatecznych umiejętności. Prawnicy mierzą się z upadkiem sprawczości prawa i z manipulacjami”.

Czy można było inaczej rozwiązać realny problem odpływu chętnych na religię?

„Spory z Kościołem potrafiły skuteczniej załatwiać władze PRL. Trzeba trochę negocjować, coś obiecać, trochę ustąpić i sprawę załatwić. Siłowanie się na rękę w wykonaniu MEN nie jest zbyt dobrą strategią” – mówi Łętowska.

Prawa uczniów do nauki zgodnej z wiekiem

Możliwości tworzenia grup międzyklasowych są zdaniem Kościoła (kościołów) sprzeczne z prawem dzieci i młodzieży do wychowania i opieki „odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju” (art. 1 pkt 1 prawa oświatowego) oraz „obowiązkiem dostosowania treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów” (art. 1 pkt 5).

Art. 1. System oświaty zapewnia w szczególności:

1) realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju;

2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny;

3) wychowanie rozumiane jako wspieranie dziecka w rozwoju ku pełnej dojrzałości w sferze fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej i społecznej, wzmacniane i uzupełniane przez działania z zakresu profilaktyki problemów dzieci i młodzieży;

4) możliwość zakładania i prowadzenia szkół i placówek przez różne podmioty;

5) dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwość korzystania z pomocy psychologiczno-pedagogicznej i specjalnych form pracy dydaktycznej

Także ten argument można uznać za częściowo uzasadniony. Prowadzenie katechezy, która ma uformować wierzącego katolika, dla pierwszoklasisty (7-8 lat) i trzecioklasistki (10-11 lat) wymaga różnych metod i treści; podobnie w przypadku uczennicy czwartej klasy (11-12 lat) i szóstoklasisty (13-14 lat). Można by z goryczą dodać, że szkolna katecheza wprowadza toksyczne wątki tzw. etyki seksualnej Kościoła (stosunek do własnej seksualności, do osób LGBT, ocena in vitro itd.) w odpowiednim – zdaniem Episkopatu – wieku...

Z drugiej strony, katecheza nie przekazuje wiedzy i umiejętności takich jak np. matematyka i można sobie wyobrazić, że praca z dziećmi w różnym wieku ma dodatkowy walor dydaktyczny, bo mogą się one „uczyć” (kształtować postawy) od siebie nawzajem. Poza tym katecheci mogliby prowadzić zajęcia równolegle, dając nieco inne polecenia.

Realia szkolne są takie, jakie są i trudno oczekiwać, że państwo będzie finansowało nauczanie pojedynczych osób. Gdyby Kościół był gotowy do współpracy, a MEN potrafiło do niej zachęcić, można by wypracować odpowiednie rozwiązania dydaktyczne, choćby przejściowe. Zwłaszcza że większość grup międzyoddziałowych to zapewne będą dzieci w tym samym wieku. A gdyby nie, to można by organizować nauczanie międzyszkolnie, tak jak robią to mniejsze Kościoły.

Naruszenie konkordatu? Pośrednio, ale jednak

Konkordat między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polska z lipca 1993 roku, nadaje Kościołowi katolickiemu niebywałe wręcz uprawnienia, a państwo skazuje na rolę bezwolnego wykonawcy kościelnej woli, za pieniądze publiczne. Kościół decyduje o programie nauczania (opracowuje podstawę programową) i opracowuje podręczniki, po czym „podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej”. Biskupi powołują i odwołują nauczycieli religii. Prawem państwa jest... to wszystko organizować i za to wszystko płacić.

Artykuł 12 Konkordatu

  1. Uznając prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci oraz zasadę tolerancji Państwo gwarantuje, że szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych.
  2. Program nauczania religii katolickiej oraz podręczniki opracowuje władza kościelna i podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej.
  3. Nauczyciele religii muszą posiadać upoważnienie (missio canonica) od biskupa diecezjalnego. Cofnięcie tego upoważnienia oznacza utratę prawa do nauczania religii. Kryteria wykształcenia pedagogicznego oraz forma i tryb uzupełniania tego wykształcenia będą przedmiotem uzgodnień kompetentnych władz państwowych z Konferencją Episkopatu Polski.
  4. W sprawach treści nauczania i wychowania religijnego nauczyciele religii podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym.
  5. Kościół katolicki korzysta ze swobody prowadzenia katechezy dla dorosłych, łącznie z duszpasterstwem akademickim

Jak mówi ks. Gęsiak, nauczanie w grupach międzyklasowych narusza art. 12 ust. 2 Konkordatu, który gwarantuje Kościołowi wyłączną decyzję o „programie nauczania religii katolickiej oraz podręcznikach”. Nie ma tu wprawdzie mowy o „organizacji” nauczania religii, a w szczególności, nie ma zakazu łączenia w grupy dzieci w różnym wieku. Ale trzeba się zgodzić, że taka reorganizacja naruszałaby prerogatywę Kościoła, by kształtować program, który przewidywał do tej pory odrębne treści dla każdego poziomu nauczania.

Zakładając, że w szkole X połączone na lekcji religii zostaną klasy IV, V i VI, w jednej grupie znajdą się dzieci, które skończyły klasę III i powinny sięgnąć po treści z podręcznika dla klasy IV, a zarazem dzieci po klasie V, które takie treści przerabiały dwa lata wcześniej.

Osobnym, czysto konfesyjnym problemem będzie – po wejściu w życie rozporządzenia – przygotowanie do komunii na koniec III klasy, które jest szczegółowo rozpisane w podstawie programowej na cały rok i zawiera treści – zdaniem Episkopatu – nieadekwatne dla dzieci młodszych.

Naruszenie konstytucji – zaufanie do państwa i prawa rodziców

Tutaj reakcja Kościoła jest przesadzona. Według Episkopatu MEN „w sposób skrajny” naruszył zasadę ochrony zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa, czyli art. 2 konstytucji.

Art. 2. [Zasada demokratycznego państwa prawnego]

Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej

Żaden sąd czy trybunał nie uznałby jednak, że inna organizacja nauki religii podważa zaufanie do państwa i prawa.

Według Kościoła rozporządzenie niedostatecznie szanuje konstytucyjnie gwarantowane „prawo rodziców do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami” (art. 53 ust. 3)

  1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. 2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. 3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 zasada ochrony władzy rodzicielskiej ust. 1 stosuje się odpowiednio. 4. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. 5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. 6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. 7. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.

To także naciągane. Po wejściu w życie rozporządzenia dzieci będą miały nadal prawo do nauczania religijnego. System edukacji nie jest w stanie zaspokoić wszystkich oczekiwań wszystkich rodziców, ale kluczowe jest czy szkoła publiczna zapewnia edukację religijną, czy nie.

Naruszenie praw pracowniczych

Zdaniem Kościoła rozporządzenie narusza wreszcie konstytucyjną zasadę ochrony pracy (art. 24) „w odniesieniu do katechetów, a w szczególności katechetów świeckich, dla których praca w charakterze nauczyciela religii stanowi podstawę zabezpieczenia potrzeb materialnych, często nie tylko swoich, ale i rodziny”.

Art. 24.

Praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy.

Kościół podkreśla, że „nie sformułowano żadnych przepisów przejściowych, które ułatwiałyby katechetom dostosowanie się do nowej sytuacji”, a miesięczne vacatio legis jest „nieadekwatne”.

Dyrektor Polskiej Rady Ekumenicznej alarmuje, że rozporządzenie „stwarza zagrożenie utraty pracy przez część nauczycieli religii, bez realnej szansy zdobycia nowych kwalifikacji dydaktycznych w zakresie dyscyplin, wśród których występuje deficyt nauczycieli”.

Nie wydaje się, żeby naruszona została tu aż konstytucja, wszak wiele reorganizacji instytucji publicznych sprawia, że ludzie tracą pracę. Inna rzecz, że można było zatroszczyć się o los katechetów i katechetek, np. wprowadzając rozporządzenie od II semestru i dając czas na przekwalifikowanie się przynajmniej części z nich. Zwłaszcza że większość nauczycieli i nauczycielek religii pracuje na część etatu (na co wskazuje miesięczny koszt pracy katechety/ki ledwie przekraczający 4 tys. zł, a obowiązują stawki wynagrodzeń zgodne z Kartą Nauczyciela).

Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego katechetów jest w Polsce 29 872 (w roku 2022), w tym

  • Świeccy stanowią – 59,6 proc.

Reszta to osoby duchowne:

  • księża diecezjalni – 30,3 proc.
  • siostry zakonne – 6,5 proc.,
  • zakonnicy – 3,3 proc.,
  • alumni/diakoni – 0,3 proc.

Z drugiej strony, w roku szkolnym 2023/2024 było ponad 200 wakatów nauczycieli religii.

Trzeba zmienić koślawe prawo

Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego pisał w OKO.press o „koślawym i chybotliwym kompromisie” zawartym w Konstytucji 1997 roku, który predysponuje stronę katolicką do lansowania wykładni klauzul konstytucyjnych o rodowodzie konfesyjnym (...) Obecna konstytucja i konkordat zasadniczo ograniczają zatem swobodę państwa w kształtowaniu polityki wyznaniowej i prawa wyznaniowego".

Dopóki ten stan prawny nie zostanie naprawiony (a nie widać takich prób czy planów), trzeba w kwestii edukacji religijnej poruszać się jak po polu minowym.

*MEN wprowadza limit dzieci w takich połączonych klasach:

  • w przedszkolu – 25
  • w klasach I-III szkoły podstawowej – 25,
  • od klasy IV do matury – 28.
;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze