0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kuszyński // Robert Bąkiewicz 11.11.2021 r.Fot. Robert Kuszyńsk...

11 listopada ulicami centrum Warszawy po raz kolejny przejdzie Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska nacjonalistyczne i skrajnej prawicy. Organizatorzy i uczestnicy uważają to wydarzenie za święto patriotyzmu. Do mediów przebijają się jednak co roku nagrania ze wznoszonych tam ekstremistycznych haseł oraz chuligańskich wybryków.

W najnowszym sondażu wykonanym przez Ipsos* postanowiliśmy spytać Polki i Polaków o to,

„czy Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska narodowe Roberta Bąkiewicza to dobra czy zła forma obchodzenia święta 11 listopada"?

Nieco ponad połowa badanych - 51 proc. uważa, że Marsz Niepodległości to zły sposób obchodzenia narodowego święta. Jego formuła podoba się 35 proc. badanych. 13 proc. nie ma w tej sprawie jednoznacznego zdania.

Co ciekawe, różnica między kobietami, mającymi z reguły bardziej liberalne poglądy, a mężczyznami była stosunkowo nieduża. Za dobrą formę świętowania marsz uważa 32 proc. kobiet (złą - 53 proc.), wśród mężczyzn cieszy się on aprobatą na poziomie 39 proc. (przeciw jest - 51 proc.). Te różnice nie są statystycznie istotne.

Przeczytaj także:

Marsz najpopularniejszy jest wśród najmłodszej grupy, czyli osób w wieku 18-29 lat, gdzie za dobrą formę świętowania uważa go 43 proc. badanych. Tę przychylność młodych widać i wśród młodych kobiet (39 proc. poparcia w grupie kobiet w wieku 18-39 lat), i wśród młodych mężczyzn (42 proc. poparcia wśród mężczyzn w wieku 18-39 lat). Najbardziej krytyczne wobec demonstracji narodowców są kobiety w wieku 40-59 lat. W tej grupie formuła marszu podoba się zaledwie 20 proc. badanych (wśród mężczyzn w tym wieku ten wskaźnik skacze do poziomu 35 proc.).

Poziom poparcia dla marszu skorelowany jest mocno z wykształceniem. Najwięcej wskazań, że to dobry sposób świętowania, było wśród grupy osób z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym - aż 53 proc. Wpływa na to m.in. wiek badanych, ale oczywiście tylko do pewnego stopnia.

Najmniej marsz cenią osoby z wykształceniem wyższym (25 proc. popiera, 66 proc. uważa za zły sposób świętowania). W badaniach ta grupa też okazuje się najbardziej odporna na narracje ksenofobiczne i homofobiczne, które są w DNA Marszu Niepodległości.

"My chcemy Boga"

Determinantą równie silną, co wykształcenie, jest też religijność. Wśród osób, które deklarują uczestnictwo w nabożeństwach minimum 1 - 2 razy w miesiącu aż 51 proc. uważa Marsz za dobrą formę świętowania. Przeciwnego zdania jest 34 proc.

Po drugiej stronie barykady są osoby uczestniczące w nabożeństwach kilka razy w roku (oznacza to z reguły pójście na rodzinny ślub czy pogrzeb itd.) oraz nieuczestniczące wcale. W tej grupie aż 64 proc. sądzi, że marsz jest nieodpowiednim sposobem upamiętnienia 11 listopada. Tylko 24 proc. popiera ten rodzaj świętowania.

Organizatorzy sami są też oczywiście katolikami i to bardzo konserwatywnymi. Związani są z nurtami sprzeciwiającymi się reformom soboru watykańskiego II, które modernizowały kościół katolicki.

Marsz niejednokrotnie idzie pod ściśle religijnymi hasłami. W 2017 roku było to "My chcemy Boga", w 2019 "Miej w opiece naród cały", cytat pochodzący z pieśni maryjnej "Z dawna Polski Tyś Królową". Ideą marszu jest utworzenie z Polski kraju, którego oficjalną ideologią będzie doktryna narodowo-katolicka.

PiS lubi marsz bardziej niż Konfederacja

Marsz Niepodległości jest inicjatywą Obozu Narodowo-Radykalnego, Młodzieży Wszechpolskiej oraz Ruchu Narodowego, z których to organizacji wywodzą się politycy tworzący narodowe skrzydło Konfederacji. Do tej pory politycy i posłowie Konfederacji obecni są na marszach w charakterze współorganizatorów oraz honorowych gości, na przykład przemawiając na otwarciu zgromadzenia. Zastanawiające jest zatem nieco niższe poparcie dla imprezy ze strony wyborców partii, która jest jej matką chrzestną.

Pomimo tego, że politycy PiS nie są organizatorami marszu, ani nie są tam dopuszczani do głosu, za to niejednokrotnie bywają krytykowani (skandowano m.in. "Morawiecki, chcesz Murzyna, to go sobie w domu trzymaj"), to partia rządząca skleiła się z nim wizerunkowo, poprzez oficjalne wspieranie go jako wydarzenia patriotycznego. W 2018 roku, gdy PiS nie zorganizował w porę żadnego znaczącego wydarzenia, które mogłoby uczcić 100-lecie odzyskania niepodległości, demonstracji nadano charakter państwowy. Udział w marszu wziął wtedy między innymi prezydent Andrzej Duda i prezes Jarosław Kaczyński.

W ostatnich latach to sklejenie postępuje w wyniku współpracy Prawa i Sprawiedliwości z prezesem Stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robertem Bąkiewiczem. Organizacje Bąkiewicza zdobywają milionowe dotacje na działalność z państwowych programów i funduszy.

Osoby deklarujące, że nie wezmą udziału w wyborach odpowiadają tak jak wszyscy (38 ocen dobrych i 51 złych), co pokazuje, że - jak zwykle w sondażach - odmowa udziału w wyborach nie oznacza, że rozkład postaw będzie inny (dotyczy to także wyborów partyjnych).

PO i Lewica to odwieczny wróg

Fatalna opinia marszu wśród elektoratów KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL-u jest zrozumiała. Chodzi nie tylko o chuligańskie wybryki stanowiące jego nieomal nieodłączny element, ale także samo przesłanie imprezy. Postulatami marszu są bowiem między innymi zwiększenie roli Kościoła katolickiego w państwie, wyjście z UE, tworzenie państwa jednolitego etnicznie poprzez zakaz imigracji (w tym zarobkowej) itd. A wszystko to okraszone jest antysemickimi, ksenofobicznymi i homofobicznymi hasłami. Wystąpiła niewielka różnica między opozycją bardziej liberalną (KO, Lewica) i bardziej konserwatywną (PSL, Polska 2050), ale żadnemu z czterech ugrupowań nie jest blisko do tak radykalnej wizji.

Istotnym elementem jest też sam stosunek narodowców do poszczególnych ugrupowań i ich wyborców. Lewica to dla nich oczywiście spadkobiercy znienawidzonych komunistów, do których wieszania regularnie podczas marszu wzywają. Koalicja Obywatelska/ Platforma Obywatelska to także wróg od zarania dziejów. To oni rządzili, gdy powstawał Marsz Niepodległości. Narodowcy do dziś twierdzą, że wydarzenia z 2013 roku, gdy chuligani podpalili budkę przed ambasadą Rosji, zaatakowali squat oraz spalili tęczę na placu Zbawiciela, były prowokacją zorganizowaną przez rząd PO-PSL.

Obecnie główna oś sporu dotyczy walki organizatorów marszu z kolejnymi prezydentami Warszawy, którzy ze względu na społeczne oczekiwanie w ostatnich latach próbowali imprezy zakazać, lub formalnie obniżyć jej rangę. Obecnie wrogiem numer jeden jest Rafał Trzaskowski (którego podobizna pojawiła się w tym roku na banerach "Stop totalitaryzmom"). Narodowcy nie zapominają jednak także o Donaldzie Tusku. W 2021 roku spalono podczas marszu jego podobiznę. Głośno było także o tym, jak Robert Bąkiewicz wraz ze współpracownikami zagłuszali w październiku 2021 roku prounijny wiec organizowany przez Tuska. Hałasowali nawet podczas przemów wygłaszanych przez żołnierki Powstania Warszawskiego.

*Sondaż zrealizowany metodą CATI (telefonicznie) w dniach 7-9 listopada 2022 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1015

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze