0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Partie przyszłej koalicji ustaliły na razie wspólnego kandydata na premiera. Jest nim lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Nie wiemy jeszcze, kto zostanie nowym marszałkiem Sejmu, marszałkiem Senatu, ani wicepremierem. Jest szansa, że dowiemy się w najbliższych dniach. Dłużej przyjdzie nam czekać na ustalenia dotyczące poszczególnych resortów.

Ministerstwo Sprawiedliwości pojawia się przede wszystkim w kontrolowanych przeciekach dotyczących Koalicji Obywatelskiej. Przewija się między innymi nazwisko Borysa Budki, który już raz – w 2015 roku – obejmował tę funkcję, a także Krzysztof Brejzy, Roberta Kropiwnickiego, Kamili Gasiuk-Pihowicz i Arkadiusza Myrchy. Wszyscy są prawnikami i byłymi lub obecnymi członkami sejmowej Komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Rzadziej mówi się o kandydatach z Trzeciej Drogi lub z Lewicy.

Czasem wymieniany jest także prof. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich, a obecnie senator-elekt. Spekulowano także, że resort mogłaby objąć prawniczka lub prawnik związani z organizacjami społecznymi.

“Wiele scenariuszy jest możliwych. Niewykluczone, że resort objąłby ktoś spoza świata polityki, ale z autorytetem naukowym. Ale trzeba pamiętać, że wdrażanie pewnych rozwiązań wymaga mocy sprawczej i silnej pozycji politycznej” – komentuje Krzysztof Paszyk. I dodaje, że “ogrom pracy w resorcie będzie wymagał współpracy wszystkich ugrupowań koalicyjnych”.

Inaczej może być jednak ze stanowiskiem Prokuratora Generalnego. Co do tego, że tę funkcję należy rozdzielić z funkcją Ministra Sprawiedliwości, zgadzają się wszyscy koalicjanci. Powołanie Prokuratora Generalnego, który byłby rzeczywiście prokuratorem, wzmocniłoby wiarygodność w odpolitycznianiu urzędu, wskazują rozmówcy OKO.press.

Od kwestii ściśle personalnych ważniejsze jest jednak to, jakie zadania stoją przed obejmującymi resort po Zbigniewie Ziobrze.

Co z neo-sędziami?

Do wykonania jest szereg orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które dotyczą upolitycznienia i nieprawidłowego ukształtowania po 2018 roku Krajowej Rady Sądownictwa (tzw. neo-KRS), nowych izb Sądu Najwyższego, powoływanych z udziałem neo-KRS sędziów, czy wreszcie tzw. sędziów-dublerów w TK.

W toku prac sejmowych kluby zdążyły w ostatnich latach złożyć dziesiątki poprawek i projektów ustaw porządkujących sytuację w sądownictwie, nad własnymi projektami pracował także w ostatniej kadencji Senat. Organizacje społeczne zajmujące się kwestiami praworządności zarówno doradzały politykom, jak i przygotowywały własne propozycje.

„To, co działo się w ostatnich latach w Polsce, to nie tylko destrukcja praworządności, ale także niezwykły rozkwit aktywności środowisk prawniczych, eksperckich i obywatelskich, które proponowały konkretne rozwiązania. Tych propozycji jest dużo, co jest budujące, dzięki nim nie będziemy startować od zera. Lewica z wieloma z nich się co do zasady zgadzała. Ale to oznacza też, że będziemy musieli wybrać coś z dostępnych wariantów. Podkreślę jeszcze raz – priorytetem jest, by projekty te wypełniały wszystkie demokratyczne standardy, do których zaliczają się także pewność obrotu prawnego i pewność, że nie dojdzie do naruszenia interesów obywateli” – mówi Krzysztof Śmiszek.

Jedną z najczęściej obecnie omawianych propozycji jest projekt Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia” wprowadzający zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, o Sądzie Najwyższym oraz w innych ustawach. Na łamach OKO.press opowiadali o nim między innymi prezes Iustitii sędzia Krystian Markiewicz oraz sędzia Waldemar Żurek. Projekt zakłada, że decyzje neo-KRS dotyczące powołań i awansów sędziowskich mają być uznane za nieistniejące, a neo-sędziowie, czyli osoby, których te procedury objęły, wrócą na wcześniej zajmowane stanowiska. Wszystkie konkursy ponownie ma przeprowadzić nowa, prawidłowo ukonstytuowana KRS.

Przeczytaj także:

W środowisku prawniczym od dawna toczy się dyskusja o tym, jak rozwiązać kwestię neo-sędziów. Na łamach OKO.press uwagi wobec projektu Iustitii zgłosił dr Marcin Szwed z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zwrócił uwagę, że duża część z tzw. neo-sędziów całkowicie wypadłaby z systemu ze względu na to, że procedura nie dotyczyła awansu, a powołania do zawodu sędziego w ogóle. Dr Szwed pyta także o prawny status orzeczeń wydanych przez takie osoby, które zostałyby uznane za po prostu niebędące sędziami. Helsińska Fundacja proponuje zatem procedurę zindywidualizowanej oceny przebiegu powołań poszczególnych sędziów.

Wariant cofania wszystkich nominacji neo-sędziów autorstwa Iustitii był na przełomie 2021 i 2022 roku podstawą inicjatywy „Porozumienie dla praworządności”. Projekt podpisało wtedy szereg organizacji społecznych (między innymi Wolne Sądy, Akcja Demokracja, KOD), a także kluby Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. PSL oraz Polska 2050 oficjalnie poparły inicjatywę i brały udział w pracach, ale pod ustawą się nie podpisały. Kością niezgody było właśnie uznanie za nieważne z mocy prawa wszystkich powołań dokonanych z udziałem neo-KRS i ponowne przeprowadzenie wszystkich konkursów. W swojej analizie think tank partii Szymona Hołowni opowiadał się za indywidualną weryfikacją powołań.

Politykom bliżej do wariantu weryfikacji

Teraz partie paktu senackiego będą musiały wspólnie podjąć decyzję i zdecydować się na któreś z rozwiązań. W rozmowie z OKO.press politycy Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy prezentują stanowisko zbliżone do tego, które znamy ze wcześniejszych deklaracji Polski 2050 i PSL-u.

"Dla Lewicy niezwykle istotne jest, żeby doprowadzić sytuację w sądownictwie do stanu zgodnego z prawem, przede wszystkim z Konstytucją. Obecny skład KRS taki nie jest, co stwierdził między innymi TSUE. Priorytetem dla nas jest to, żeby weryfikacje indywidualne sędziów (tych, którzy awansowali przy udziale neo-KRS) nie pociągnęły za sobą naruszenia interesów obywateli. Mówimy tu już o milionach wyroków wydanych przez tzw. neo-sędziów. Uważam, że te wyroki nie powinny podlegać weryfikacji i żadnemu ponownemu rozpatrywaniu. Obywatele nie mogą ponosić konsekwencji za destrukcyjne działania polityków. To są miliony wyroków w sprawach życiowych ludzi – alimentów, upadłości, rozwodów itd.

Lewica podziela stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – należy wprowadzić możliwość weryfikacji statusu sędziów,

ale musi to się mieścić w ramach demokratycznych standardów i procedur. Każdy sędzia, którego status będzie sprawdzany, powinien mieć zagwarantowaną możliwość skorzystania ze środka odwoławczego w swojej indywidualnej sprawie" – mówi OKO.press Krzysztof Śmiszek.

Podobnie widzi to Arkadiusz Myrcha:

"Nowa, prawidłowo ukształtowana KRS powinna przeprowadzić ponowne procesy powołań i nominacji sędziowskich. Jak? Powinna wziąć te same dokumenty, które były przedmiotem prac neo-KRS i je po prostu przejrzeć, zweryfikować. Te konkursy były jawne, różne osoby działające na rzecz praworządności, między innymi sędziowie, śledziły je. Uważam, że

KRS powinna usankcjonować te nominacje i awanse, które nie budzą wątpliwości,

a te, które są dyskusyjne, podejrzane należy poddać weryfikacji w odpowiedniej procedurze. W mojej ocenie te wątpliwe konkursy stanowią mniejszość, były też opisywane w mediach".

Co z dublerami w Trybunale?

Na liście priorytetów nowej koalicji jest także unormowanie sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym. Tu najbardziej palącą sprawą jest zasiadanie w składach osób nieuprawnionych do orzekania, czyli tzw. sędziów-dublerów. Chodzi o trzy osoby, które po przejęciu władzy w 2015 roku PiS powołał w miejsce sędziów wcześniej powołanych przez koalicję PO-PSL.

„W mojej ocenie kwestia sędziów dublerów jest rozstrzygnięta wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Mamy do czynienia z sytuacją zajmowania stanowisk bez podstawy prawnej. W tej kwestii stoję na stanowisku, że nie trzeba podejmować zmian legislacyjnych, ani na cokolwiek czekać, tylko trzeba doprowadzić do szybkiej realizacji wyroku. W zakresie powołań sędziowskich dzieje się to poprzez uchwały sejmowe” – uważa Arkadiusz Myrcha.

Mniej przekonany do skuteczności takiego rozwiązania jest Krzysztof Śmiszek.

„Byłbym bardzo ostrożny w kwestii rozwiązywania tego jedynie uchwałą sejmową. Nie jestem przekonany, czy mamy solidną podstawę prawną pozwalającą nam uchwałą cofać inne uchwały. Drugim ważnym pytaniem jest to, jak właściwie mielibyśmy wyegzekwować taką uchwałę stwierdzającą, że dublerzy nie są sędziami i nie mogą orzekać. Nie wiemy, jak zachowa się osoba zarządzająca Trybunałem w momencie, gdy dostanie taką uchwałę. Czy odsunie ich od orzekania?” – zastanawia się polityk Lewicy.

„Rozumiem, że stwierdzenie, że wybór dublerów był bezprawny, miałoby potężny wymiar symboliczny, ale i porządkowałoby w pewien sposób stan prawny. To byłoby oficjalne potwierdzenie, że mieliśmy do czynienia z działaniem konstytucyjnego organu niezgodnie z ustawą zasadniczą. Ale jestem nie tylko prawnikiem, ale także politykiem i patrzę na to pragmatycznie. Myślę, że czas działa na korzyść demokratów – za kilka miesięcy zaczyna się proces odchodzenia sędziów z Trybunału, po prostu kończą się ich kadencje. Lewica oczywiście jednak jest otwarta na dyskusję, jak wybrnąć z tego pata posługując się zgodnymi z prawem narzędziami”.

A co z orzeczeniami dublerów?

Kolejną kwestią jest status orzeczeń, przy których wydawaniu brali udział sędziowie-dublerzy.

„Ani Sejm, ani żadna instytucja w Polsce nie ma uprawnienia do tego, żeby stwierdzać o nieważności orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego” – uważa Arkadiusz Myrcha. „Taka uchwała musiałaby dotyczyć wszystkich wyroków, w których zasiadali dublerzy. I pojawia się kolejne pytanie – czy wystarczyłoby, żeby zasiadał jeden? Czy musieliby stanowić większość składu? W tej kwestii byłbym naprawdę ostrożny i myślę, że bez interwencji legislacyjnej się nie obejdzie”.

„Wyobrażam sobie, że w grę wchodziłaby tu ustawa naprawcza, w której sprawy rozstrzygane przez sędziów-dublerów zostałyby podzielone gatunkowo. Rozstrzygnięcia w sprawach spadkowych, gospodarczych, gdzie wartością nadrzędną jest pewność prawa, prawdopodobnie pozostałyby w mocy. Pseudowyrok dotyczący aborcji znalazłby się z pewnością w grupie spraw, które bez żadnej szkody, a wręcz ze społecznym pożytkiem uznano by za nieważne” – mówi Krzysztof Paszyk.

Zbliżoną koncepcję proponował w projekcie ustawy Zespół Ekspertów Fundacji Batorego. Jako pozostające w mocy orzeczenia wydawane z udziałem dublerów wskazano między innymi sytuacje, w których TK rozstrzygał pytanie prawne sądu lub skargę konstytucyjną, na podstawie których organy administracyjne podejmowały decyzje w indywidualnych sprawach.

Czy prezydent wysłucha „woli suwerena”?

Na drodze do planu naprawy wymiaru sprawiedliwości stoi jednak prezydent Andrzej Duda i jego prawo weta. Trudno na razie przewidywać, jaką rolę będzie chciał odegrać przez ostatnie dwa lata pełnienia tej funkcji. Pewne jest jednak, że kwestie związane ze statusem sędziowskim Andrzej Duda traktuje bardzo osobiście – ze względu na to, że sam sędziów powołuje.

W minionej kadencji z prezydentem próbowali negocjować między innymi politycy PSL-u – przede wszystkim w czasie uchwalania ustaw sądowych mających odblokować środki z KPO.

„Rzeczywiście, wchodziliśmy z założenia, że nadzieja umiera ostatnia i było kilka sytuacji, w których odwoływaliśmy się do prezydenta. Wyciągaliśmy do niego rękę, zachęcaliśmy do wypracowywania rozwiązań kompromisowych. Po tych wszystkich próbach jestem niestety coraz mniejszym optymistą. Prezydent nie zerwał pępowiny ze swoją dawną partią” – opowiada Krzysztof Paszyk. „Jakie będzie jego nastawienie wobec reform sądowych widać już choćby po tym, że zaraz po wyborach powołał kilkudziesięciu kolejnych neo-sędziów”.

„Nie liczę na to, że do prezydenta przemówią argumenty natury prawnej. Myślę raczej o tych natury politycznej. Mam nadzieję, że prezydent okaże przyzwoitość i w kwestii sądownictwa wysłucha woli suwerena. Wyborcy i wyborczynie odsunęły od władzy Prawo i Sprawiedliwość między innymi po to, żeby zakończyć demontaż rządów prawa, który nie tylko wprowadza chaos wewnętrzny, ale pozbawia nas unijnych funduszy” – uważa Krzysztof Śmiszek.

W podobnym duchu wypowiada się Arkadiusz Myrcha:

Prezydent będzie w mojej ocenie w bardzo trudnej sytuacji. Jest uzależniony od swojego środowiska politycznego, a będzie musiał działać wbrew woli Jarosława Kaczyńskiego. Nie wyobrażam sobie, żeby dalej odgrywał rolę hamulcowego i blokował zmiany w prawie. Mamy już inną rzeczywistość parlamentarną i tym razem musiałby wziąć na siebie całą odpowiedzialność za chaos w sądach i za brak środków unijnych. Liczę na to, że prezydent będzie współpracował z pobudek patriotycznych, że uszanuje głos obywateli.

Szybsza ścieżka dla KPO

Politycy przyszłej koalicji bardzo ostrożnie wypowiadają się na temat planowanych reform sądowych, przedstawiając je raczej jako projekt wieloetapowy.

„Przywracanie praworządności nie odbędzie się w tydzień, w miesiąc, ani w rok. To proces, który będzie rozplanowany na lata. Jeśli mamy przeprowadzić wszystko zgodnie z Konstytucją i zgodnie z międzynarodowymi standardami, to nie możemy zachowywać się tak, jak PiS, który bezprawnie i łajdacko próbował kolonizować wymiar sprawiedliwości” – mówi OKO.press Krzysztof Śmiszek.

Powiązany z procesem przywracania praworządności jest jednak proces odblokowywania środków z Funduszu Odbudowy. Decyzja Komisji Europejskiej uzależniona jest od spełnienia przez polski rząd kamieni milowych przewidujących między innymi procedury weryfikacji statusu sędziowskiego, czy odpowiednie gwarancje dla sędziów w postępowaniach dyscyplinarnych.

To wszystko będzie także wymagało zmian legislacyjnych, a te – jak wiemy – w lutym 2023 skutecznie zablokował Andrzej Duda, odsyłając ustawę PiS do Trybunału Konstytucyjnego.

Nowy rząd z Donaldem Tuskiem na czele liczy jednak na to, że odblokowanie mogłoby się odbyć ścieżką szybszą niż legislacyjna. O szczegółach piszemy w tekstach:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze