Przepisy unijne pozwalają na szybkie odblokowanie miliardów dla Polski z KPO. Trzeba jednak szybko naprawić SN, zlikwidować neo-KRS i rozliczyć łamanie prawa. A potem zbudować nowoczesne i sprawiedliwe sądy – tłumaczy adwokat Michał Wawrykiewicz z Wolnych Sądów
Choć opozycja nie utworzyła jeszcze nowego rządu, to trwa już debata jak naprawić wymiar sprawiedliwości po 8 latach rządów PiS i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Jest to istotne, by Bruksela odblokowała Polsce miliardy euro z KPO. W tym celu w środę 25 października leci do Brukseli Donald Tusk.
Prawnicy, sędziowie i prokuratorzy przygotowali już pakiet projektów pięciu ustaw, które mogłyby naprawić KRS, SN, TK, sądy powszechne i prokuraturę. Pisaliśmy o nich. OKO.press rozpoczęło też cykl – jak szybko naprawić wymiar sprawiedliwości.
Opublikowaliśmy rozmowę z jednym z symboli wolnych sądów sędzią Waldemarem Żurkiem i prezesem największego stowarzyszenia sędziów w Polsce Iustitia prof. Krystianem Markiewiczem. Są zwolennikami szybkich zmian, rozliczeń i likwidacji neo-KRS oraz cofnięcia nominacji dla neo-sędziów. Obaj mają zasługi dla obrony wolnych sądów.
Opublikowaliśmy też tekst byłej prawniczki z ETPCz i ekspertki Fundacji Batorego Magdy Krzyżanowskiej-Mierzewskiej i dr. Marcina Szweda z UW, związanego z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, zwolennika weryfikacji nominacji dla neo-sędziów i konsultacji – zgodnie z zasadami praworządności – proponowanych zmian.
Dziś publikujemy rozmowę z adwokatem Michałem Wawrykiewiczem z inicjatywy Wolne Sądy (na zdjęciu u góry). Wawrykiewicz i trzy prawniczki z Wolnych Sądów, adwokatki Sylwia Gregorczyk-Abram, Paulina Kieszkowska-Knapik oraz Maria Ejchart-Dubois angażowali się w obronie praworządności. Prowadzili kampanię wyjaśniającą rolę sadów i zwracali uwagę, jak ważna jest komunikacja środowiska sędziowskiego z obywatelami. W sądach bronili obywateli przed atakiem PiS. Bronili też represjonowanych sędziów, w tym w nielegalnej Izbie Dyscyplinarnej. Reprezentowali ich przed TSUE i ETPCz w precedensowych sprawach dotyczących „reform” Ziobry.
Należeli do dużej grupy prawników, którzy zwrócili uwagę na znaczenie europejskiej części obowiązującego w Polsce prawa i europejskich instytucji, które są częścią polskiego systemu sprawiedliwości. Wreszcie Wolne Sądy działały na rzecz konsolidacji środowiska prawniczego w obronie praworządności.
Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem wyników wyborów przez PKW z Wolnymi Sądami spotkał się Donald Tusk.
Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Gdy PKW ogłosił oficjalne wyniki wyborów, co Pan poczuł? Ulgę czy radość? Bo wielu po prostu poczuło ulgę i zmęczenie po ostatnich ośmiu latach.
Adwokat Michał Wawrykiewicz: Ulgę. Bo był to ostatni moment dla Polski, by wyzwolić się z pełzającego autorytaryzmu. Gdyby wygrała obecna władza, to znaleźlibyśmy się w sytuacji Węgier. Krótko po wyborach zdemontowano by sądy, wszyscy niezawiśli sędziowie zostaliby usunięci.
Zlikwidowano by niezależne media oraz niezależność organizacji pozarządowych. Były też zapowiedzi zniszczenia adwokatury. W krótkim czasie domknięto by państwo autorytarne. I moglibyśmy zapomnieć o wolnych wyborach przez długi czas.
Wolne Sądy przyczyniły się do pozyskania środowiska międzynarodowych prawników dla obrony państwa prawa w Polsce. Jak oni komentują wygraną batalię o demokrację?
Demokratyczne środowiska, z którymi spotykam się na Zachodzie, są zadowolone. Daje to impuls Europie i światu. Szeroko komentuje się to w USA.
Pokazaliśmy światu, że można zawrócić z niebezpiecznej drogi populizmu i autokratycznych zapędów.
Że jest szansa dla demokracji, nowoczesnego myślenia i idei integracji świata Zachodu wokół wspólnych wartości. Z zazdrością patrzą na nas prawnicy z Węgier, którzy mają świadomość, że w ich kraju powrót do demokracji na tym etapie jest niemożliwy.
Z powodu niewykonywania orzeczeń TSUE miliardy euro z KPO dla Polski zostały zablokowane. Zagrożone są też stałe, dużo większe fundusze na rozwój z funduszu spójności. By odblokować KPO, rząd PiS musiał wypełnić tzw. kamienie milowe. Nie wypełnił. Donald Tusk zapowiadał, że KPO odblokuje zaraz po wyborach. Po to jedzie 23 października do Brukseli. Czy jest na to szansa, jeśli prezydent Duda będzie wetował ustawy naprawcze?
Politycy, którzy będą tworzyć nowy rząd, deklarują chęć przywrócenia praworządności zgodnie ze standardami europejskimi. Chodzi o dostosowanie legislacji do wyroków TSUE i ETPCz.
Paradoks polega na tym, że mamy formalny dokument – Krajowy Plan Odbudowy – stworzony w sytuacji ataku rządu PiS na praworządność. Mamy formalne wymogi odblokowania KPO. Chodzi głównie o uchylenie ustawy kagańcowej, która pozwala na ściganie sędziów stosujących prawo europejskie. Czyli sędziów, którzy wykonując wyroki ETPCz i TSUE podważają status neo-KRS i nominowanych przez nią neo-sędziów.
Ta ustawa powinna szybko zniknąć, ale może się okazać, że prezydent znowu będzie hamulcowym albo będzie korzystał w tym celu z pomocy TK. Jednak jeśli polski rząd podejmie działania w kierunku naprawy państwa prawa i powrotu do standardów, a z drugiej strony prezydent będzie to hamował, to Komisja Europejska to dostrzeże i obdarzy kredytem zaufania rząd.
Jest rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2021/241 z lutego 2021 roku, ustanawiające Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności. Reguluje ono fundusz odbudowy. Przewiduje, że KE ma tu dyskrecjonalną władzę w ocenie, czy są spełnione kamienie milowe i czy rozpocząć wypłatę pierwszych transz.
Spodziewam się, że nowy rząd w końcu złoży wniosek o wypłatę środków z KPO. I KE może w jakimś zakresie mu pomóc, widząc, jakie są ograniczenia w realizacji kamieni.
Ponadto rząd może spowodować, że ustawa kagańcowa bez zmian legislacyjnych stanie się martwa.
Wystarczy, że na przykład nie będzie już dyscyplinarek dla sędziów za działalność orzeczniczą. Po prostu nie należy jej stosować.
To pokaże UE, że nowe władze zmierzają w kierunku dostosowania wymiaru sprawiedliwości do orzeczeń i prawa UE. Co ważne, zgodnie z tym rozporządzeniem z 2021 roku KE obserwuje i analizuje, co się dzieje, współpracując z władzami.
Komisji również zależy na tym, by Polska mogła skorzystać z tych środków, gdy będzie widoczne, że podąża ścieżką europejską. KE ma też bezpiecznik w artykule 21 tego rozporządzenia. Może wstrzymać wypłaty transz, jeśli rząd przestanie naprawiać wymiar sprawiedliwości.
Do 2025 roku, czyli do końca kadencji prezydenta Dudy może być trudno naprawić sądy bez nowych ustaw.
W tym rozporządzeniu z 2021 roku jest możliwość zmiany KPO, gdy są obiektywne okoliczności uniemożliwiające wykonanie kamieni milowych. Te okoliczności to na przykład prezydent lub TK blokujący działania naprawcze. Ponadto całkowita realizacja i reformy z KPO rozłożone są w czasie. Termin jest do sierpnia 2026 roku. To daje dłuższą perspektywę na zmiany.
Trzeba też pamiętać o artykule 4 Traktatu UE. Mówi on, że KE – jeśli jest taka wola – powinna współpracować z rządem. Obecny rząd wcześniej oszukiwał Komisję. Z jednej strony prowadził rozmowy i chciał wypłaty środków, a z drugiej prowadził dalszą destrukcję wymiaru sprawiedliwości. Teraz będzie inaczej, będzie zaufanie.
I jest jeszcze jedna możliwość: można zmienić kamienie milowe. KE nakreśliła je na podstawie zabezpieczenia TSUE z 14 lipca 2021 roku, który zawiesił wtedy Izbę Dyscyplinarną i ustawę kagańcową. I polski rząd na te kamienie się zgodził. Ale to KE na podstawie rozporządzenia z 2021 roku decyduje, czy są one wypełnione.
Poza tym na stole leżą nie tylko miliardy z KPO, ale też fundusze spójności na rozwój. Również są blokowane z powodu naruszania przez Polskę artykułu 47 Karty Praw Podstawowych [gwarantuje prawo do niezależnego sądu ustanowionego ustawą – red.].
Jeśli tu rząd także podejmie działania naprawcze w parlamencie, to byłoby to uzasadnienie dla KE do odblokowania tych środków, mimo weta Dudy. W tym przypadku nie ma szczegółowo określonych kamieni milowych. Mamy ogólne stwierdzenie, że Polska nie wypełnia Karty. Tu rząd ma większe możliwości.
Jeśli KE teraz szybko odblokuje KPO, narazi się na zarzuty prawicy, że decyzja o ich wcześniejszej blokadzie była polityczna.
Jest taka obawa i możemy być przekonani, że PiS tego użyje. I dlatego nowy polski rząd musi w porozumieniu z KE nie tylko deklarować przywiązanie do wartości europejskich i powrót do standardów. Musi też podjąć konkretne działania naprawcze, cały ten trud legislacyjny, nie oglądając się na to, czy będzie weto prezydenta, czy nie będzie.
Bo wtedy kontrargumentem dla prawicy będzie to, że wszystko, co niszczy polski wymiar sprawiedliwości, jest winą ich formacji i Dudy, który blokuje jego naprawę. Rząd musi przystąpić do reformy prokuratury i rozdziału stanowisk ministra sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego.
Musi zmienić KRS i SN. Unicestwić ustawę kagańcową, usunąć prezesów sądów, którzy są politycznie lojalni wobec Zbigniewa Ziobry. Tu musi być wielka zmiana i szeroko zakrojona. Mamy historyczną szansę naprawy państwa.
No dobrze. To jak posprzątać wymiar sprawiedliwości po ośmiu latach PiS i ministra Ziobry?
To ogromnie złożone i bezprecedensowe zadanie, które stoi w szczególności przed nowym ministrem sprawiedliwości. Będzie musiał nadawać ton procesowi porządkowania państwa, zmianom w sądownictwie i unowocześnianiu wymiaru sprawiedliwości. To podobny proces do odbudowy państwa po latach PRL.
Zacząć trzeba od naprawy fundamentów wymiaru sprawiedliwości, aby potem można przejść do szczegółów i ostatecznie do stworzenia modelu sądownictwa na miarę XXI wieku. I na miarę najnowocześniejszych jurysdykcji europejskich.
Ale najpierw trzeba szybko naprawić sądy. Od czego zacząć?
Naprawa TK, KRS, SN, sądów powszechnych i prokuratury to filary zmian. Trzeba to zrobić, jeśli nowy rząd myśli o odbudowie praworządności w Polsce i dostosowaniu sądów standardów europejskich.
Jest gotowy pakiet pięciu projektów ustaw przygotowanych przez środowiska prawnicze. Jest skonsultowany ze środowiskiem. Prawnicy nie przespali tych ostatnich lat.
Nowy rząd nie powinien oglądać się na weto. Jeśli w razie uchwalenia ustaw prezydent odważy się je zawetować, to weźmie na siebie odpowiedzialność za hamowanie przywracania praworządności i za negatywne konsekwencje. Prezydent uczestniczył w destrukcji państwa prawa i czas, by nie przeszkadzał w przywróceniu konstytucyjnych zasad.
Załóżmy, że jednak będą weta. Nadal działa neo-KRS, która w świetle orzeczeń europejskich Trybunałów i polskich sądów jest sprzeczna z Konstytucją. Jest też upolityczniona. Co z nią zrobić?
Neo-KRS pracuje dalej i wybiera nowych neo-sędziów do SN. To sytuacja skandaliczna. Pokazująca, że naprawa musi być systemowa. Wymaga tego prawo i przyzwoitość wobec obywateli, prawników zaangażowanych w obronę państwa prawa i wobec przyszłych pokoleń.
Musimy pokazać im, że zamach na Konstytucję, na ustrój państwa nie może być nagradzany. Wszyscy, którzy w tym uczestniczyli nie mogą czerpać benefitów. I dlatego projekt Iustitii złożony do parlamentu już w lutym 2022, a podpisany przez paletę organizacji pozarządowych, zakłada natychmiastową likwidację neo-KRS.
Zakłada też, że wszyscy neo-sędziowie wracają na zajmowane wcześniej miejsca. Z wyłączeniem młodych sędziów, którzy dostali awanse po Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. W ich nominacjach udział neo-KRS był jedynie formalny i te osoby mogą legalnie zostać w systemie. Pozostali muszą wrócić na wcześniejsze miejsce.
Ale jednocześnie natychmiast powinny ruszyć konkursy przed legalnie powołaną KRS, do której 15 członków-sędziów powołają sędziowie. I w tych konkursach będą mogli wziąć udział także neo-sędziowie, jeśli czują się kompetentni i spełniają wymogi etyczne. Mogą bić się o awanse na równi z tymi, którzy byli pokrzywdzeni przez system, bo nie wykazywali lojalności wobec władzy.
Dla zabezpieczenia obywateli i stron w sprawach, które się toczą, przewidziany byłby system delegacji neo-sędziów na czas zakończenia tych spraw. Uchroniłoby to strony procesów przed koniecznością ich powtarzania.
Wyroki wydane przez neo-sędziów zostawałyby – z uwagi na pewność obrotu prawnego.
Obywatele nie mogą ponosić negatywnych konsekwencji szaleństwa prawnego i drastycznych naruszeń państwa prawa. Gdyby ktoś chciał wznowić lub podważyć taki wyrok, to mógłby to zrobić.
To jedyny sprawiedliwy, systemowy sposób naprawy sądownictwa, który pozwoli na w pełni legalny system. Tak, żeby żaden obywatel nie miał wątpliwości, czy staje przed niezależnym sądem, ustanowionym ustawą. Żeby miał pewność, że wyrok, który otrzyma, nie jest wadliwy.
Co zrobić w SN, gdzie większość mają neo-sędziowie, a na jego czele stoi Małgorzata Manowska, która ucisza legalnych sędziów?
Wszyscy neo-sędziowie SN muszą wrócić na wcześniejsze miejsca pracy. Mają szanse startować w konkursach. Do likwidacji jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Mamy pewność – dzięki orzeczeniom Trybunałów – że nie jest organem spełniającym standardy niezależności.
Niepotrzebna jest też Izba Odpowiedzialności Zawodowej, następczyni niesławnej Izby Dyscyplinarnej. W niej też są neo-sędziowie, a przy jej powołaniu kluczową rolę odegrali politycy, prezydent i premier [wyznaczyli sędziów do tej Izby, dlatego podważa się jej legalność, bo polityk nie może wyznaczać sędziów – red.].
Trzeba przeprowadzić legalne wybory na stanowisko I Prezesa SN. Musi zostać zwołane Zgromadzenie Sędziów SN, które wyłoni w sposób prawidłowy kandydatów i przedstawi ich prezydentowi na podstawie uchwały Zgromadzenia, podjętej większością głosów.
Większość z tych rzeczy nie da się zrobić bez nowych ustaw. Jak wdrożyć standardy europejskie pomijając prezydenta?
Jeśli prezydent zawetuje ustawy przywracające praworządność lub będzie odsyłał je do nielegalnie działającego TK Przyłębskiej, to nowy rząd będzie musiał stosować instrumenty przysługujące mu jako władzy wykonawczej. To rola nowego ministra sprawiedliwości, który jednak ma szerokie uprawnienia w tym zakresie.
Na pewno musi zmierzać do tego, aby natychmiast zaprzestać absurdalnych represji wobec sędziów za stosowanie prawa europejskiego. Trzeba uczynić ustawę kagańcową martwym prawem. Trzeba usunąć prezesów sądów, którzy wykonywali wolę polityczną Zbigniewa Ziobry i nie kierowali się dobrem wymiaru sprawiedliwości.
Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że wszystkie organy państwa nie tylko mogą, ale są zobowiązane do stosowania wprost orzeczeń europejskich Trybunałów. Trzeba będzie sobie radzić różnymi bypassami, które muszą się mieścić w standardzie państwa prawa. Nowy rząd musi zademonstrować skok cywilizacyjny, w kierunku standardów europejskich. Nie może jednak powielać autokratycznych manipulacji, które stosował rząd PiS.
To jest do zrobienia i nawet obstrukcja prezydenta nie zatrzyma naprawy praworządności. Jeśli będzie trzeba odłożyć ustawy, to wystarczy poczekać do 2025 roku i na nowo przeprowadzić zmiany. Ale wierzę, że się tak nie stanie. Mam nadzieję, że on też nie będzie chciał przyczyniać się do rujnowania Polski, jej reputacji. I myślę, że nie będzie wszystkiego hurtem wetował. Może zaakceptuje nową formułę KRS.
Jak usunąć neo-KRS? Co zrobić z rzecznikami dyscyplinarnymi ministra Ziobry Piotrem Schabem, Przemysławem Radzikiem i Michałem Lasotą? Rok temu zaczęły się ich drugie kadencje na tym stanowisku.
Trzeba będzie działać w zależności od tego, jak będzie układać się sytuacja. Dziś nie powinniśmy kłaść na stół gotowych recept, jak powinien zachować się rząd w przypadku obstrukcji prezydenta i ludzi nominowanych przez władzę PiS. Nie jestem wcale przekonany, że wszyscy oni będą twardo obstawać za tymi bezprawnymi rozwiązaniami, które zostały wprowadzone w ostatnich latach i z których czerpali benefity.
Część z nich wycofa się ze swoich pozycji, mając świadomość, że Polska zmierza w innym kierunku. Ale mamy do czynienia z ludźmi o mentalności autorytarnej, którzy nie myślą kategoriami dobra państwa i obywateli, tylko swoimi interesami i będą martwić się, jak zabezpieczyć swoje pozycje.
Co z rozliczeniami ludzi Ziobry? Po I rządzie PiS-LPR-Samoobrony ich nie było.
Rozliczenie bezprawnych działań jest konieczne dla przyszłości. Jeśli państwo okaże się słabe i będzie chciało zapomnieć, darować to całe zło, które bezsprzecznie się wydarzyło – bezprawie, zamach na Konstytucję i na nasze członkostwo w organizacjach międzynarodowych, to szybko się zemści.
Nie odbudujmy prestiżu i wiarygodności instytucji bez nazwania zła i ukarania przestępstw przeciwko Konstytucji. To był zamach na państwo, który doprowadził do anihilacji wszystkich kluczowych organów wymiaru sprawiedliwości. Dlatego w imię przyzwoitości i zasad państwa prawa należy nie tylko przywrócić praworządność, ale też ukarać tych, którzy podnieśli rękę na Konstytucję i robili to świadomie, z premedytacją i konsekwentnie, dla osiągnięcia swoich celów politycznych.
Bez rozliczenia krzywd, w tym indywidualnych, które spotykały też sędziów i prokuratorów, nie wyobrażam sobie przyszłości. Bo jeśli uznamy, że można na przykład ominąć legalnie powołaną KRS przy powoływaniu sędziów; to w przyszłości ktoś wpadnie na pomysł, że to minister sprawiedliwości będzie ich powoływał.
Niezależnie od tego musi zostać szybko rozwiązany problem neo-sędziów. Co do zasady muszą utracić nominacje i awanse sędziowskie ci, którzy szczególnie „zasłużyli” się w rozmontowywaniu państwa prawa i sprzeniewierzyli się zasadom etyki. Powinni ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną, z usunięciem z zawodu włącznie. Ci zaś, którzy popełnili przestępstwa, chociażby nadużycia władzy, uprawnień, uzurpowania sprawowania funkcji, powinni ponieść odpowiedzialność karną.
Tym powinny zająć się prawdziwie niezależni rzecznicy i sądy dyscyplinarne oraz prokuratorzy i sądy karne. Nie wolno w żadnym razie pozostawić tak bezprecedensowych działań bezkarnymi, takiej skali zamachu na ustrój państwa bez reakcji państwa. W przeciwnym razie zemści się to na nas wszystkich w przyszłości.
Przyjdą tacy sami lub gorsi i przyjmą, że można siłowo i bezkarnie łamać prawo konstytucyjne i traktaty międzynarodowe. I znów zagości w naszym kraju groźba autorytaryzmu. Musimy pokazać, także następnym pokoleniom, jakąś fundamentalną przyzwoitość i sprawiedliwość. I zbudować system ochrony przed kolejnymi zamachami konstytucyjnymi.
Musimy wrócić do przestrzegania Konstytucji i powiedzieć społeczeństwu, że Polska na nowo stała się cywilizowanym uczestnikiem wspólnoty państw europejskich. Żeby znowu było do nas zaufanie, by polskie wyroki wykonywane były za granicą i by obywatele w sądach czuli się bezpiecznie – nie mając wątpliwości, że sądy są legalne i wydają prawidłowe wyroki. To punkt wyjścia do budowania nowoczesnego, sprawnego sądownictwa XXI wieku.
Może warto powołać okrągły stół do debaty nad tym, jak posprzątać sądy po Ziobrze? I jak je docelowo ułożyć.
Jest już przygotowany pakiet reform, który był konsultowany przez środowiska obywatelskie, organizacje i stowarzyszenia prawnicze. To jest na pewno materiał do wdrożenia lub do pracy dla ekipy politycznej. Nie sądzę, że mamy czas, by dalej debatować nad kształtem przywracania państwa prawa. To prosta sytuacja, recepty są proste.
Mamy dziesiątki wyroków Trybunałów i sądów, które trzeba szybko wdrożyć. Te wyroki to nie tylko kapitał na przyszłość dla Polski, ale też Europy. One budują standardy niezależności sądownictwa na dekady. Te wyroki są słynne jako wzór tego, jak należy rozumieć niezależność i czego należy unikać w całej Europie. To nauka z tego Armagedonu konstytucyjno-prawnego w Polsce.
To jak już posprzątamy w sądach po Ziobrze, to potem będzie można budować nowoczesne sądy. Jakie ona mają być?
Powinniśmy wzorować się na Niemczech, Skandynawii i Szwajcarii. To przede wszystkim sądy, które są sprawne, ale też bez najmniejszego uszczerbku na jakości. To nowoczesne technologie, cyfryzacja, digitalizacja akt. To sądy, które korzystają z wiedzy eksperckiej. Na nowo definiują udział czynnika społecznego w wymierzaniu sprawiedliwości. Mają sprawne procedury.
A gdzie jest sprawiedliwość, której szukają w sądach obywatele?
Polskim sądom można było wiele zarzucić przed 2015 rokiem [wtedy PiS przejął władzę – red.]. W szczególności to, że były formalistyczne. Postępowania trwały długo. Kulała komunikacja podsądnych z sędziami. Ludzie nie rozumieli, co dzieje się na sali rozpraw. Zdarzała się arogancja. To wszystko składało się na poczucie, że sądy nie są sprawiedliwe, nie odpowiadają wyobrażeniu o tym jakie powinny być. To prawda.
Ale jednego nie można im zarzucać, że były zależne od władzy. Tamte sądy były bezstronne i niezawisłe. To było sądownictwo legalne. I mogliśmy mieć pretensje do zachowania sędziów, ale mieliśmy system, który był niezależny. Była możliwość odwołania się od wyroku. Nawet wadliwe wyroki można było skontrolować. Sądy sprzed 2015 roku nie były też złe. Ze statystyk pracy wynika, że mieściły się w średniej europejskiej. Nie było w nich afer korupcyjnych.
Ale trzeba iść na przód, tak aby sądy cieszyły się zaufaniem społecznym i prestiżem. I by rozpoznawały sprawy ludzi w taki sposób, żeby społeczeństwo miało poczucie, że są sprawiedliwe i przyjazne. Sądy mają kontrolować, rozstrzygać i służyć obywatelom wykładnią sprawiedliwości. Częściej powinny powoływać się na Konstytucję i na sprawiedliwość. To doświadczenia ostatnich lat.
Sądy częściej powinny sięgać po pytania prejudycjalne do TSUE w sprawach obywateli, jak w sprawie frankowiczów. Częściej powinny sięgać po Europejską Konwencję Praw Człowieka i po prawo UE, wprost je stosować. Powinny też sięgać po orzeczenia TSUE i ETPCz. I szukać w sprawach sprawiedliwości. Starać się nie nadmiernie przywiązywać wagę do formalizmu.
Często spotykałem się jako adwokat z sytuacjami, że sądy wiedząc, kto ma rację w sporach majątkowych, przyznawały słuszność formalnemu podejściu, bo ktoś dopilnował procedur. Sąd powinien mieć większą władze dyskrecjonalną, częściej kierować się rozsądkiem, by orzeczenie odpowiadało rzeczywistości, intencjom stron oraz prawu i sprawiedliwości.
Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.
Sądownictwo
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
KPO
Michał Wawrykiewicz
neo sędziowie
praworządność
reforma sądów
Wolne Sądy
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze