Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
Ministerstwo edukacji chce, by uczniowie drugich klas szkół podstawowych uczyli się nowego przedmiotu o nazwie „edukacja obywatelska” już od 1 września 2025 roku.
„Chcemy, żeby ten przedmiot był jak najbardziej praktyczny, żeby były w nim elementy poznawania funkcjonowania samorządu, debaty oksfordzkiej, umiejętności debaty z osobami o innych poglądach i umiejętności prowadzenia sporu” – mówiła na konferencji prasowej Barbara Nowacka, ministra edukacji narodowej.
Nowacka również zapowiedziała, że do konsultacji publicznych wchodzi rozporządzenie dotyczące likwidacji przedmiotu Historia i Teraźniejszość. „Przedmiot HiT znika z ram programowych”.
Uczniowie, którzy jednak zaczęli się uczyć już tego przedmiotu, dokończą go w kolejnym roku szkolnym. „Aczkolwiek nie rekomendujemy podręcznika, który rekomendowali nasi poprzednicy” – mówiła.
Ministerstwo zapowiedziało również, że od nowego roku szkolnego uczniowie klas 1-3 szkół podstawowych będą uczyć się przedmiotu pierwszej pomocy. Przy wsparciu WOŚP, który wyposaży szkoły w narzędzia potrzebne do praktycznej nauki m.in. fantomy.
Przedmiot szkolny Historia i Teraźniejszość został wprowadzony do szkół ponadpodstawowych w 2022 roku za czasów ministra Przemysława Czarnka. Przedmiot, a także podręcznik HiT prof. Wojciecha Roszkowskiego, spotkał się z krytyką nauczycieli, uczniów oraz ekspertów m.in. za brak obiektywizmu, bezstronności i za promowanie ultrakonserwatywnej narracji.
„Od 1 czerwca 2024 roku będzie obowiązywał program finansowania in vitro. Rząd przeznaczy na jego finansowanie łącznie 2,5 mld zł” – powiedziała w środę Izabela Leszczyna, szefowa ministerstwa zdrowia.
„Przywracamy dzisiaj nadzieję, a właściwie dajemy realną szansę tym wszystkim, którzy chcą zostać rodzicami, żeby mogli mieć, urodzić swoje własne dziecko”.
Ministra Zdrowia dodała, że „wycofanie się samorządów z programu in vitro nie będzie oznaczało, że jakaś para zostanie bez pomocy. 500 mln zł rocznie na program to są wystarczające środki, żeby pary nie dopłacały za różnego rodzaju świadczenia”.
Dagmara Korbasińska, przewodnicząca Zespołu do spraw opracowania kryteriów programu polityki zdrowotnej leczenia niepłodności powiedziała, że dostęp do programu ministerstwa nie będzie uzależniony od tego „czy dana para korzystała wcześniej z jakichkolwiek innych programów finansowanych z samorządów bądź wcześniejszego programu rządowego”.
Z programu będą mogły skorzystać pary ze stwierdzoną lub nieskutecznie leczoną niepłodnością w ciągu 12 miesięcy przed zgłoszeniem do programu m.in. osoby mające przechowywane zarodki w ramach wcześniej realizowanych procedur.
Kryteria kwalifikacyjne to m.in. wiek kobiety do 42 życia, które korzystają z własnych komórek jajowych lub dawstwa nasienia i do 45. roku życia dla kobiet korzystających z dawstwa oocytów lub zarodka. Limit w przypadku mężczyzn ma wynosić 55 lat.
Jak wyjaśnił konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości prof. Robert Zygmunt Spaczyński, program in vitro ministra zdrowia jest w pełni finansowany, „natomiast w programach samorządowych pary muszą niektóre procedury współfinansować”.
Program finansowania będzie trwał do 31 grudnia 2028 roku.
Finansowanie in vitro z budżetu państwa było jednym ze „100 konkretów na 100 dni” koalicji rządowej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości wstrzymał finansowanie in vitro w 2016 roku.
Księdza Tomasza Z. oskarżono o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, nieudzielenie pomocy i o udzielanie substancji psychoaktywnych. Wyrok jest nieprawomocny, ale apelacji prawdopodobnie nie będzie
Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej wymierzył księdzu Tomaszowi Z. karę 1,5 więzienia we wtorek 9 kwietnia. Duchownego oskarżono o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, nieudzielenie pomocy i o udzielanie substancji psychoaktywnych – czytamy na stronie PAP.
„Poza karą więzienia sąd zobowiązał Tomasza Z. do wypłaty 15 tys. zł zadośćuczynienia pokrzywdzonemu i do wpłaty kilku tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej” – podaje PAP.
Wyrok nie jest prawomocny. Z nieoficjalnych ustaleń PAP wynika, że „ani obrona ani oskarżenie nie złożą apelacji”.
Kilka miesięcy temu „Gazeta Wyborcza” informowała o imprezie w mieszkaniu na plebanii należącej do parafii Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej.
Według ustaleń „Wyborczej” duchowni mieli zażywać „środki na potencję oraz alkohol”. Podczas imprezy jeden z uczestników stracił przytomność. Wezwano pogotowie, ale ratowników nie wpuszczono do środka. Dopiero po interwencji policji udzielono pomocy poszkodowanemu.
Według prokuratury „w spotkaniu brały udział trzy osoby: ksiądz Z., mężczyzna, który stracił przytomność i trzeci, który zadzwonił po pomoc”. Według PAP prokuratura zaprzecza podawanym informacjom, by mężczyzna, który zasłabł, świadczył usługi seksualne.
Tomasz Z. został zatrzymany i aresztowany w styczniu 2023 roku. Prokuratur Rejonowa w Dąbrowie Górniczej postawiła mu cztery zarzuty – trzy z nich dotyczą przestępstw „opisywanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii”.
Jedno z przestępstw – jak wynika z treści wokandy i ustaleń PAP – powiązane jest z art. 198 Kodeksu karnego, „czyli wykorzystania bezradności innej osoby i doprowadzenia jej do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności”. Czwarty zarzut dotyczy „nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.
We wrześniu ksiądz Tomasz Z. napisał do „Wyborczej”, że opisywana w mediach sprawa, to „ewidentne uderzenie w Kościół, a w tym duchowieństwo i wiernych, by poniżyć jego pozycję, zadania i misję”. Dodał, że „gdyby cokolwiek podobnego wydarzyło się osobie mało znanej, o innej profesji, nie medialnej, nie duchownej, to nie byłoby w ogóle sprawy”.
„Wszyscy oczekiwaliśmy znaczącego zwycięstwa. Wynik mógłby być lepszy, jest nieidalny, ale zadowalający” – mówił Marcin Kierwiński szef MSWiA w programie 1 Polskiego Radia.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński odniósł się do wyniku wyborów samorządowych. „W dużych miastach PiS poniósł spektakularną klęskę, więc ten wynik jest dobry”.
Przed wyborami rządząca koalicja liczyła na rządy nawet w 12 województwach. Zgodnie z wynikami PKW procentowo wygrywa PiS, jednak KO wzięła więcej województw. Partia Donalda Donalda Tuska będzie miała najliczniejszą reprezentację w 9 z nich.
Kierwiński powiedział, że niższa frekwencja w wyborach samorządowych niż w wyborach parlamentarnych to „realna strata koalicji rządzącej”. Dlatego zapowiedział przyspieszenie prac m.in. nad „babciowym”, czyli propozycją świadczenia w wysokości 1500 zł dla rodziców, którzy chcą wrócić do pracy po urodzeniu dziecka. Pieniądze rodzice mogą wydać na żłobek albo opiekę sprawowaną przez kogoś z rodziny lub nianię. „Jestem przekonany, że zrealizujemy wszystkie obietnice wobec wyborców”.
Marcin Kierwiński powiedział także, że w wyborach do europarlamentu koalicja „pójdzie w trzech blokach”. „Od wyborów 15 października w zeszłym roku stworzyła się taka praktyka i myślę, że tak będzie także w wyborach europejskich”. Na pytanie czy będzie startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Kierwiński odpowiedział, że się „nie wybiera” i nie chciał też zdradzić, który z ministrów rządzącej koalicji będzie w nich startował.
Podczas rozpoczynającego się w środę posiedzenia Sejmu rozpatrywany będzie projekt wotum nieufności dla szefa MSWiA. Opozycji nie spoodobały się zamieszki pod Sejmem, do których doszło podczas protestu rolników w marcu 2024 roku, a policja użyła siły. „Wszyscy wiemy, że nie chodzi tutaj o żadne kwestie dotyczące protestów, a chodzi o wielki strach PiS-u przed rozliczeniem ich niegodziwości” – mówił Kierwiński w programie.
Kierwiński zapowiedział także prace nad ustawą o obronie ludności, które mają nastąpić pod koniec kwietnia. „Najważniejsze rzeczy to: budowa schronów i miejsc ukrycia dla ludności, efektywny i dobry system informowania ludności i sprzężenie wszystkich instytucji państwa w tym zakresie, ale także kwestia budowania odporności społecznej, budowa całego systemu informacyjnego, jeśli chodzi o obronę ludności”.
Szef MSWiA zaznaczył, że proponowane rozwiązania mają posłużyć nie tylko w momencie zagrożenia ze strony obcej siły, ale także w przypadku klęsk żywiołowych.
Kierwiński był też pytany o sytuację na granicy z Białorusią. „W ostatnich tygodniach zaobserwowaliśmy większe próby przekroczenia granicy. Ta sztuczna fala migracyjna wytworzona przez reżim Łukaszenki i Putina narasta. Kończymy prace, by wzmacniać barierę, którą ciężej będzie sforsować”.
W środę posłowie zajmą się także czterema projektami ustaw o aborcji. Kierwiński: „Jestem głębokim zwolennikiem i myślę, że większość posłów koalicji też jest za tym, by wszystkie projekty przesłać do komisji i tam nad nimi merytorycznie pracować”.
Tym, co budziło dziś największe zainteresowanie, były dwa wątki: ocena wyników wyborów do samorządów oraz pytanie o to, w jakim formacie partie koalicji 15. października zdecydują się iść do wyborów europejskich. Poznaliśmy odpowiedzi tylko na to pierwsze pytanie
Koalicja Obywatelska zadowolona z wyniku wyborów samorządowych, zadowolony też osobiście premier Donald Tusk. „Mamy 11 sejmików, a PiS został w pięciu. Jakie bardziej materialne dowody są potrzebne, by uznać, kto te wybory wygrał, a kto przegrał?” – mówił premier podczas konferencji prasowej we wtorek 9 kwietnia.
„Nie zagram roli, którą niektórzy dla mnie piszą, że jestem jakoś niezadowolony z tych wyników” – zapewniał. „Jestem szefem partii, która uzyskała najlepsze w historii wyniki w wyborach samorządowych. Nigdy wcześniej nie dostaliśmy tylu głosów. Odbiliśmy sejmiki, jesteśmy największą partią po stronie demokratycznej, to się potwierdziło (…) To dla mnie powód do zadowolenia” – podkreślił lider Koalicji Obywatelskiej.
W przeciwieństwie do Donalda Tuska Włodzimierz Czarzasty uważa, że osobny start KO i Lewicy w wyborach samorządowych był błędem. „Gdybyśmy podpisali tę umowę: PiS by rządził w dwóch województwach, a nie w 5 czy w 6, jak to ostatecznie będzie wyglądało” – mówił lider Lewicy w programie „Gość radia Zet” we wtorek 9 kwietnia rano.
Czarzasty skomentował też słaby wynik Lewicy w wyborach do sejmików. Lewica zdobyła zaledwie 6,3 proc. głosów.
„Ja wiedziałem, jak ten system zadziała, w związku z tym nie jest to, powiem szczerze, nic nowego dla mnie. Kronika zapowiedzianej śmierci” – powiedział lider Lewicy.
Mateusz Morawiecki oceniał kampanię samorządową w rozmowie z PolsatNews. Zapowiedział, że PiS będzie „negocjował, składał propozycje”, które miałyby doprowadzić do odzyskania władzy w kilku sejmikach.
PiS wygrał w siedmiu z szesnastu województw: w podkarpackim, lubelskim, podlaskim, małopolskim, świętokrzyskim, łódzkim i mazowieckim. Procentowe zwycięstwo nie da mu jednak władzy we wszystkich siedmiu województwach. Będzie to możliwe tylko w maksymalnie pięciu z nich, ponieważ w mazowieckim i łódzkim będzie rządzić koalicja KO i Trzeciej Drogi – to one będą dysponować łącznie przewagą mandatów. Los województw podlaskiego i świętokrzyskiego pozostaje zaś lekko niepewny.
„To, czy tracimy [dwa sejmiki – przyp.], to jeszcze zaczekajmy. Przecież jest coś takiego jak negocjacje, różnego rodzaju propozycje. Mamy sejmików co najmniej cztery prawdopodobnie, będziemy walczyli o kolejne. Na pewno jest tak, że gdyby demokracja w Polsce polegała na tym, na czym zwykle na Zachodzie polega, czyli na normalnych negocjacjach, a nie otaczaniu kordonem sanitarnym, to moglibyśmy rządzić w ponad połowie sejmików. A jak będzie ostatecznie, to zobaczymy” – skomentował wynik wyborów samorządowych Mateusz Morawiecki na antenie PolsatNews.
W dużo bardziej entuzjastycznym tonie o wyniku Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych wypowiedziała się była premier Beata Szydło.
„Po wczorajszych, oficjalnych wynikach do samorządu, głęboko wierzę, że mamy dużą szansę zwyciężyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście to wszystko będzie zależało od tego jak będziemy realizować kampanię” – europarlamentarzystka PiS powiedziała w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie „Gość Wydarzeń” Polsat News.
„W wielu miejscach trwają jeszcze rozmowy [w sprawie koalicji w sejmikach – red.]. W województwie łódzkim brakuje nam jednego mandatu, by rządzić. Rozmawiamy też w woj. podlaskim. Obecna koalicja rządząca ma wiele kłopotów, zaczynają się różnić i kłócić między sobą” – mówiła eurodeputowana PiS, komentując wyniki wyborów w sejmikach województw.
Koalicja Obywatelska do wyborów europejskich pójdzie sama – taki wniosek można wyciągnąć z dzisiejszych (wtorek 9 kwietnia) wypowiedzi czołowych polityków tej partii, m.in. premiera Donalda Tuska oraz szefa KPRM Jana Grabca. Choć może to być wniosek przedwczesny, bo w polityce, jak wiadomo, ważny jest element zaskoczenia i liderzy Koalicji Obywatelskiej na pewno zdają sobie z tego sprawę.
O tym, w jakiej formule partie koalicji 15 października pójdą do wyborów europejskich 9 czerwca, obradowali dziś liderzy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy. W momencie gdy Jan Grabiec, szef kancelarii premiera Donalda Tuska udzielał wywiadu TVN24 ostateczna decyzja liderów nie była jeszcze znana.
„Jak nie możemy mieć tego, co wydawało się idealne, czyli wspólnej, skonsolidowanej drużyny, która razem idzie do wyborów europejskich, to trzeba grać trzeba takimi kartami, jakie mamy” – mówił szef kancelarii premiera w Faktach po Faktach sugerując, że z punktu widzenia Koalicji Obywatelskiej idealnym rozwiązaniem byłby wspólny start, ale nie ma takiej woli wśród liderów pozostałych partii koalicji.
Grabiec podkreślił, że „dziś wydaje się, że szans na wspólną listę nie ma, pozostaje więc kwestia wyborczych sojuszy”. „Bez względu na to, jakie będą decyzje liderów, będziemy walczyli o zwycięstwo, no i tak się składa, że tylko Koalicja Obywatelska może o to zwycięstwo nad PiS-em walczyć” – powiedział Jan Grabiec.
Poza tym na konferencji prasowej premier Donald Tusk wraz z ministrą pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszką Dziemianowicz-Bąk oraz posłanką KO Kingą Gajewską ogłosił dziś szczegóły nowego programu wsparcia dla rodzin z dziećmi, w tym tzw. babciowego.
Program „Aktywny rodzic” zakłada świadczenie w wysokości 1500 zł, które rodzice powracający do pracy mogą wydać na opiekę żłobkową albo opiekę sprawowaną przez członka rodziny lub nianię. Rada Ministrów przyjęła dziś projekt ustawy w tej sprawie.
„To program, który sprzyja wolności wyboru. Jeśli rodzice zechcą powierzyć dziecko babci, dziadkowi, członkowi rodziny, niani i wrócić do pracy, dostaną wsparcie państwa. Jeśli wolą posłać dziecko do żłobka, również dostaną wsparcie. Jeśli jednak preferują bardziej tradycyjny model i chcą zostać z dziećmi w domu, także dostaną wsparcie. Opieka nad dzieckiem to ważna praca na rzecz społeczeństwa i państwa” – mówiła podczas konferencji prasowej ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Premier nie miał za to dobrych wiadomości dla tych, którzy czekają na to, że ruszy kwestia liberalizacji prawa aborcyjnego w Polsce. W czwartek (11 kwietnia) Sejm ma się zająć procedowaniem trzech złożonych projektów ustaw (dwóch Lewicy oraz jednego Koalicji Obywatelskiej), ale premier wciąż nie jest w stanie zapewnić większości dla prawa liberalizującego aborcję.
„Ja mogę zadeklarować w tej chwili, że będziemy głosować za przejściem tych projektów do prac komisyjnych” – powiedział jedynie w imieniu Koalicji Obywatelskiej. Podkreślił, że w pozostałych partiach ”są różne osoby, które mają bardzo różne spojrzenie na tą sprawę".
Jak na sojusznika kobiet przystało premier podkreślił też, że „Aborcja nie jest niczym dobrym i w mojej ocenie nigdy niczym dobrym nie będzie (...). Ale chciałbym, żeby to dotarło wreszcie do wszystkich w koalicji piętnastego października, my tutaj mówimy o prawie kobiety do decydowania o własnym zdrowiu, o macierzyństwie, o swoim poczuciu bezpieczeństwa" – mówił Donald Tusk.