0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

To paradoks, że odległość między piekłem a niebem jest tak niewielka, w granicach błędu losowego. W tym sensie, że jakiś drobiazg (np. nieszczęsne kartofle dowożone do DPS), a może suma nieistotnych, przypadkowych czynników, zdecydowały, że to na Karola Nawrockiego, a nie na Rafała Trzaskowskiego zagłosowało 184 976 osób, czyli 0,89 proc. wyborców, którzy oddali ważny głos. Gdyby zagłosowali odwrotnie...

Narodowy błąd losowy

Niemal równie dobrze mógł potwierdzić się wynik sondażu exit poll, który na trzy godziny zostawił Polskę w gronie krajów, które potrafią się przeciwstawić światowej ekspansji skrajnej prawicy, czyli alt rightu, który powoli staje się po prostu rightem, a im mniej ma racji (right), tym bardziej oddala się od tego, czym kiedyś była prawica.

Przypadek sprawił, że znaleźliśmy się w szpicy trumpizmu zwanego (nie bez ironii) MEGA – Make Europe Great Again, co media UE przyjmują ze zgrozą.

Przeczytaj także:

To było jak przegrana meczu wciąż remisowego pomimo dogrywki, gdy dochodzi do rzutów karnych. W piątej serii Nawrocki trafił, a Trzaskowski strzelił w słupek.

Piszę to wszystko nie po to, by dezawuować wynik wyborów, ani zatrzymywać refleksję nad przyczynami porażki kandydata Koalicji 15 Października (warto przypomnieć, że przed drugą turą poparły go wszystkie cztery partie koalicyjne). Chodzi raczej o przywrócenie proporcji, żeby spokojniej podebatować nad przeszłością i przyszłością.

„Widzę to tak" to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Krótka lista zarzutów

Pisaliśmy w OKO.press, że przeciw Trzaskowskiemu przemawiało wychylające się w prawo wahadło postaw politycznych, czy głębiej kulturowych. Że zaszkodziło mu nadmierne sklejenie z rządem Donalda Tuska i samym premierem. Niezbyt udana była kampania, w której Trzaskowski został obsadzony w roli prawicowego gwaranta bezpieczeństwa z dystansem wobec – jak ich nazywa Trump – aliens, obcych, w tym przypadku nawet uchodźców z Ukriany.

Chodziło o podmycie pozycji Mentzena i Nawrockiego czy Brauna, z nadzieją, że ich ludzie przepłyną do Całej Polski Rafała. Ale Trzaskowski ich nie przyciągnął, stracił nie tylko autentyczność, ale zablokował samemu sobie przedstawienie kontrnarracji o Polsce liberalnej, wolnej, równej, o europejskiej Polsce prawa i sprawiedliwości. Nie umiał też tupnąć nogą na skandaliczną kandydaturę Nawrockiego, na chamstwo i kłamstwo jego kampanii odpowiadał grzecznie. Ogólnie był bardzo miły.

Nie potrafił przestraszyć Polek, a zwłaszcza Polaków tym, czy w istocie jest nasz alt-right w wersji Nawrockiego-Brauna-Mentzena.

Pisaliśmy, że jeśli uda mu się wygrać, to wbrew tym wszystkim przeszkodom. Analizując frekwencję w dniu wyborów, opisywaliśmy wyścig dwóch mobilizacji: wyborców Nawrockiego, których frekwencja odbijała się od porażki prawicy w 2023 roku, i wyborców Trzaskowskiego, którzy odbijali się od pierwszej tury 18 maja, do której poszli słabo.

Po frekwencji z godz. 17:00 już było widać, że ten pierwszy trend trwa, a ten drugi słabnie, jakby Trzaskowskiemu zabrakło już rezerw. Pisaliśmy „Tak jakby remis przechylał się na prawo”.

To, że było o włos, nie znaczy, że nie boli. Ale nie mówcie, że boli bardziej, bo było tak blisko.

Gdyby było dalej, bolałoby mocniej.

Ale te ruchy frekwencji ktoś, np. rząd, może potraktować jako punkt wyjścia do narady, co robić.

Pożegnanie z Polską?

Czytam na Facebooku głos prof. Tadeusza Gadacza, ktory pisze o „upadku demokracji”: „Dla zdrowia psychicznego przestaję czytać o tym, co w Polsce będzie się działo. Przestaję komentować bieżące zdarzenia. Muszę zadbać o siebie. Żegnaj Polsko”. Jest takich strzelistych aktów rezygnacji więcej, aż rodzi się zdumienie, jak daleko mogą nas zaprowadzić różnice ułamka punktu procentowego.

Reakcja Gadacza brzmi jak komentarz lekarza wychodzącego z sali operacyjnej w starym czeskim dowcipie, którego pytają, jak udała sie operacja. „A to była operacja, a nie sekcja?” – dziwi się.

Nie, panie profesorze, to nie była sekcja, demokracja nie umarła, pacjent żyje w liczbie ponad 10 milionów. Szkoda każdego, kto się wypisuje.

Nie pożegnaliśmy się z Polską, choć były takie odruchy, gdy Stan Tymiński, protoplasta Konfederacji z Libertariańskiej Partii Kanady w 1990 roku wygrał z Tadeuszem Mazowieckim w pierwszej turze. Kiedy w 1995 roku Aleksander Kwaśniewski wygrywał z Lechem Wałesą (to dopiero byłoby nieporozumienie!).

Kiedy Samoobrona Andrzeja Leppera i Ligi Polskich Rodzin Romana Giertycha po wyborach 2005 roku wzięły razem z PiS władzę. Kiedy w 2015 roku PiS zdobył psim swędem samodzielną wiekszość w Sejmie, a w 2019 uzyskał rekord 43 proc. głosów. I wygrywał seriami wybory samorządowe i europejskie.

Dużo było tych okazji do pożegnań z Polską. W naszym redakcyjnym komentarzu proponowaliśmy, a może nawet apelowaliśmy, żeby „nie opuszczać gardy i nie rezygnować z marzeń o dobrym państwie dla wszystkich”. Nie ukrywaliśmy że „pięć lat z prezydentem Nawrockim da nam do wiwatu, ale piłka jest w grze”.

Rozliczenia z polityką w tle

Gorzki jest wpis Joanny Muchy, wiceministry w rządzie Tuska. Trafnie punktuje arogancję elit PO, które nie słuchały ekspertów: „Platforma zamawia badania, płaci za nie grube pieniądze, a potem jeden członek sztabu z drugim siadają i mówią, „eeeee, nie wydaje mi się, MI SIĘ WYDAJE, że jest inaczej”! Widziałam to, słyszałam nie raz, nie dwa razy”.

Mucha atakuje premiera: „W kampanii Platformy w kluczowym momencie komunikację przejmuje Donald Tusk! Ktoś to w końcu musi powiedzieć: Panie Premierze, oni przez osiem lat swoich rządów SKUTECZNIE nadali Panu zły wizerunek. Nie zmienił Pan tego. Czy naprawdę badania zaufania społecznego nic dla Pana nie znaczą?”.

Krok dalej idzie wicemarszałek Senatu Michał Kamiński w Polsacie, który jak zwykle uprzejmie zwraca się do „kolegów z Platformy”: „Nie pożegnacie grzecznie, ze wszystkimi zasługami Donalda Tuska, to wszyscy, razem z wami pod rządami tego Tuska utoniemy. A to jeszcze można odwrocić”. To samo mówi marszałek senior Marek Sawicki.

Mucha cytuje komentarz do swojego wpisu:„Najgorsze jest w tym wszystkim to, że absolutnie nikt nie wierzy i właściwie nie liczy na refleksje i zmianę. I to będzie taka dwuletnia równia pochyła".

Uporządkujmy to.

Od kilku miesięcy patrząc na notowania rządu i stan nadziei, że sprawy idą w dobrym kieurnku, ostrzegaliśmy, że wynik Trzaskowskiego jest zagrożony. Dlaczego Trzaskowski nie traci poparcia? – pytaliśmy. „Czy na pewno prezydenckie sondaże nie przegapiają emocji frustracji i buntu pulsującego w społeczeństwie?"

Sprawdziliśmy w sondażu, że negatywne oceny rządu co najmniej współtworzyły, jeśli nie kształtowały odruch głosowania za Nawrockim.

Takie są fakty społeczne, ale polityka to inna rzecz.

Jest zadaniem polityków Koalicji 15 października, żeby przetrwać swoją (wspólną!) porażkę wyborczą, obronić rząd i wygrać wybory w 2027 roku. To jest wykonalne. Wymaga jednak zrozumienia społecznych przyczyn porażki i poprowadzenia polityk, które na nie odpowiedzą. Wiem, że pod presją trudno rozwinąć skrzydła. I trzeba nam zacząć opowiadać o tym, co rząd robi. Inaczej niż wpisami premiera na X.

Czy potrzebny jest nowy rząd, z nowym premierem? I czy tego typu operacja jest w ogóle możliwa do przeprowadzenia?

Czy na rozchybotanej łodzi da się wymienić kapitana, nie narażając się na to, że wszyscy wypadną za burtę?

To jest pytanie do polityków i polityczek, którzy i które biorą odpowiedzialność za nasze, obywatelskie zwycięstwo 15 października. Oczekujemy uczciwej, rozważnej, ale też odważnej odpowiedzi. Dużo od was zależy.

Jaki będzie wasz program na najbliższe miesiące? Czy propozycje programowe Hołowni mają szanse? A jego sugestie, że Polska 2050 może się wstrzymać od głosu, są poważne, czy niepoważne? Czy bojowe głosy PSL oznaczają, że mają inną kandydaturę na premiera? Czy rebelia przeciw Donaldowi Tuskowi, której liderem miałby być Holownia, to tylko odreagowywanie frustracji, czy coś więcej?

A jeśli jednak dojdzie do głosowania wotum zaufania dla tego rządu, czy Tusk przedstawi założenia nowej polityki, czy też zażąda poparcia na piękne oczy?

Zapomnimy, czym jest PiS?

Ryzyko sytuacji polega na tym, że oślepieni porażką, zapomnimy o rekinach, które pływają wokół łodzi.

Joanna Mucha nieudolności PO przeciwstawia liderów PiS, opisując ich jako geniuszy. „Mogą mieć najgorszy rząd i utrzymywać poparcie społeczne przy 18 proc. inflacji! Bo wiedzą, czym jest komunikacja! Kiedy PiS robi konwencję czy ważny briefing, każde słowo, każdy przekaz jest tam odpowiedzią na to, co im wyszło z badań. Robią próby, pracują z kandydatem i z każdą osobą, która ma wystąpić na scenie. Przekaż jest w stu procentach pod kontrolą” itd.

W doskonałym pamflecie Mariusza Jałoszewskiego pojawia się przeciwstawienie nieporadnego rządu obecnej koalicji i poprzednich rządów PiS, które miały wizję gospodarczego rozwoju kraju.

Mariusz był i jest nadal najwierniejszym w Polsce egzegetą głównej wizji PiS, jaką było jest i będzie zdobycie pełnej kontroli nad Polską z naruszeniem praworządności, praw obywatelskich, nie wspominając o obyczajach demokratycznych.

A Nawrocki zrobi tu pewnie krok do przodu wpisując się we „front gaśnicowy” zapowiadany przez Brauna.

Druga strona kalkulacji Zandberga

Z tej perspektywy patrzę na stanowisko Partii Razem, która ustami Adriana Zandberga, przeżywającego drugą, czy trzecią młodość, ogłasza, że zagłosuje przeciw wotum zaufania dla rządu Tuska.

Trudno oczekiwać od opozycji innego stanowiska. Jest też oczywiste, że te pięć głosów nie wywróci rządu, który ma według obecnego stanu 241 mandatów (ale Sejm liczy 459 osób), co oznacza solidny zapas 11 głosów. Chyba, że posypie się PSL, o czym wyżej.

Decyzja Zandberga jest komentowana jako zdrada, ale w sensie politycznym nie jest żadną zdradą. Jest spójna z jego pomysłem na partię, by – jak tłumaczył OKO.press – "dotrzeć do jak największej liczby osób z prospołecznym, wolnościowym programem. Żeby przekonać ich do tego, że nie są skazani na wybór: albo kandydaci rządowi, albo Mentzen bis, czyli pan Nawrocki”.

Zandberg oskarża Koalicję 15 października, że lewicowe postulaty, z jakimi koalicja szła do władzy, były bardzo dobre, ale nie „da się ich realizować mniej niż ten rząd” (co jest na pewno przesadą). Nie chce już „łowić w wysychającym jeziorku, które nazywa się Byli Wyborcy Komitetu Lewica. Potrzebujemy zdobyć głosy ludzi, którzy dotąd nie rozważali głosów na tamten komitet. Zadaniem jest dotarcie tam, gdzie są niezadowoleni z tej władzy”.

Wszystko to brzmi racjonalnie, nawet jeśli Zandbergowi, który jest mistrzem debat i potrafi wykrzyczeć swoje hasła tak głośno, że dotrą nawet do młodych mężczyzn, nie uda się zbudować dużej siły politycznej i w wyborach 2027 roku wydarzy się to, co w 2015 roku.

W wyborach 2015 roku Partia Razem z poparciem 3,62 proc. podzieliła się lewicowymi głosami ze Zjednoczoną Lewicą (7,55 proc.) i obie nie weszły do Sejmu. W I turze wyborów prezydenckich łączne poparcie dla Zandberga, Biejat i Senyszyn (10,2 proc.) było zbliżone do tamtego w 2015 roku (11,2 proc.).

Decyzja piątki Razemitek i Razemitów nie wywraca politycznego stolika, który stoi na chyboczących się czterech nogach. A jednak może być trudnym sygnałem dla części opinii publicznej, która – może naiwnie, jak niżej podpisany – sądzi, że nie można stawiać znaku równości między polską radykalną prawicą (innej nie ma), a partią czy partiami rządzącymi.

A także, że lewica, którą przecież Zandberg jest, ma alergię na nacjonalizm, ograniczanie praw mniejszości i odbierające wolność i godność elementy nauki katolickiej.

Ten prawie milion osób (952 832), które zagłosowały na Zandberga według sondażu exit poll w 84 proc. poparł w drugiej turze Trzaskowskiego. Tymczasem głos Razem przeciw rządowi (a nie wstrzymujący się) stanowi de facto poparcie dążeń PiS do obalenia Koalicji 15 Października. Nawet jeśli Zandberg wyśmiał Kaczyńskiego propozycję „rządu technicznego”.

W sytuacji jakiej jesteśmy, Zandberg głosuje razem i na korzyść Kaczyńskiego, Menztena i Brauna, którzy z błogosławieństwem Jego Prezydenckiej Mości Karola Nawrockiego chętnie sięgną po władzę, nie czekając na wybory.

Parafrazując wiersz poety bliskiego Zandbergowi ,„są w ojczyźnie rachunki krzywd” i Parta Razem ma znaleźć klucz do serc tych pokrzywdzonych. Pytanie tylko, czy „obca dłoń” polskiej prawicy nie przekreśli tej kalkulacji, przy okazji naruszając nadzieje Partii Razem na wolne wybory w demokratycznym kraju.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze