0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

Pytanie, czy obecna Polska jest jeszcze demokracją, czy też już nie jest, rozgrzewa debatę krajową i stanowi przedmiot kolejnych kontrowersji między rządem PiS a władzami i sądami Unii Europejskiej, które zarzucają Polsce naruszanie demokratycznych wartości, które definiuje słynny art. 2 Traktatu o UE: "Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn".

Postanowiliśmy dotknąć tematu demokracji w polsko-niemieckim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM. W obu krajach zapytaliśmy: "Czy Polska i Niemcy są, czy nie są obecnie państwami demokratycznymi według tego, jak Pan(i) rozumie, czym jest demokracja?".

Okazuje się, że w obu krajach dwie trzecie osób uznało, że Niemcy są państwem demokratycznym (66 proc. w Polsce i 68 proc. w Niemczech). Mniej osób w Polsce (52 proc.) i znacznie mniej w Niemczech (36 proc.) opisało dzisiejszą Polskę jako demokrację.

W Polsce było 11 proc. osób, które uważają, że demokracja jest tylko w Polsce (a w Niemczech jej nie ma), za Odrą takich osób nie było niemal wcale.

I odwrotnie, wyłącznie Niemcy jako demokrację wskazało 25 proc. osób w Polsce i 35 proc. w Niemczech.

W pytaniu "Czy Polska i Niemcy są, czy nie są obecnie państwami demokratycznymi według tego, jak Pan(i) rozumie, czym jest demokracja?" daliśmy do wyboru cztery odpowiedzi. I tak,

W Polsce:

  • 41 proc. osób badanych uznało, że demokracja jest w obu krajach,
  • 25 proc. - że tylko w Niemczech,
  • 11 proc. - że tylko w Polsce.
  • 10 proc. - że ani tu, ani tu, a
  • 13 proc. - nie potrafiło odpowiedzieć.

W Niemczech:

  • 33 proc. uznało, że demokracja jest w obu krajach,
  • 35 proc. - że tylko w Niemczech,
  • 3 proc. - że tylko w Polsce,
  • 13 proc. - że ani tu, ani tu, a
  • 16 proc. - nie potrafiło odpowiedzieć.

Na wykresie wygląda to tak:

Dla uproszczenia analiz sumujemy wskazania na demokrację w Polsce (w parze z Niemcami lub "samodzielne") oraz w Niemczech (w parze z Polską lub "samodzielnie"). Sumy odpowiedzi przekraczają 100 proc., bo odpowiedzi, że demokracja jest w obu krajach "liczyły się podwójnie". Gdyby np. 100 proc. badanych uznało, że tak właśnie jest, suma wskazań na Polskę i Niemcy wyniosłaby 200 pkt proc.

Demokracja europejska kontra demokracja wg PiS

Oczywiście nie sprawdzamy tu, jak osoby badane rozumieją demokrację, ani tym bardziej nie rozstrzygamy tytułowej kwestii, czy Polska i Niemcy są państwami demokratycznymi. Chodzi nie tylko o to, że wiedza Polek i Polaków o Niemczech, a także Niemców i Niemek o Polsce jest przecież mglista, stanowi ogólne wyobrażenia kształtowanych przez media i krążące w sieci opinie (w innych pytaniach sondażu w Niemczech odsetki "trudno powiedzieć" sięgały czasem 30 proc., a w sprawie noworocznych życzeń, kto ma w Polsce wygrać wybory - nawet 49 proc.!).

Rzecz jest poważniejsza, bo samo rozumienie "demokracji" stało się we współczesnym świecie przedmiotem ideologicznego sporu, w którym prawicowi populiści (nie tylko w Polsce) zakwestionowali wyżej zarysowaną liberalną definicję.

Rządy PiS można opisać jako dążenie do wprowadzenia tzw. autokracji wyborczej, czyli ustroju, który zachowując demokratyczne wybory (choć nie do końca uczciwe ze względu na wykorzystanie publicznych pieniędzy i mediów), ogranicza lub likwiduje inne składniki ustroju demokratycznego.

Politycy i polityczki PiS często wprost deklarują, że zwycięstwa wyborcze dają tej partii prawo do rządzenia z ograniczaniem demokracji liberalnej, w tym praworządności, w dodatku wprowadzając ideologię narodową i katolicką jako podstawę polityki państwa i stanowienia prawa (nawet gdy narusza to wartości opisane w polskiej konstytucji czy traktatach unijnych).

Prezydent Duda popisał się wypowiedzią, że krytyka polityki partii rządzącej czy próby zatrzymania np. reform sądowniczych to... naruszanie samych podstaw demokracji, bo "nie można odmawiać zwycięskiej większości prawa do realizacji jej programu. Spełnianie zapowiedzi wyborczych jest nie tylko przywilejem, ale jest obowiązkiem względem obywateli. Podważanie tych zasad jest zaś sprzeczne z samymi podstawami demokracji przedstawicielskiej. Podmywa fundamenty parlamentaryzmu".

Przeczytaj także:

W takim sensie Polska po 2015 roku staje się krajem coraz bardziej "demokratycznym", a nawet - jak mówił Jarosław Kaczyński zachwyconej Danucie Holeckiej w TVP - "jeżeli pytać o miarę wolności i demokracji w Polsce i Europie, to jesteśmy w czołówce, a ja nawet bym zaryzykował, że na pierwszym miejscu".

Obóz władzy upewnia o tym swoich zwolenników, przyznając sobie co roku Nagrodę Wolności (tygodnika Sieci), dla osób "szczególnie zasłużonych w dziele troski o wolną Polskę i - wg laureata 2019 Mateusza Morawieckiego - w obronie zarówno wolności słowa, jak i wolności obywatelskich". Jest zupełnie zrozumiałe, że Kaczyński jest podwójnym Człowiekiem (Nadczłowiekiem?) Wolności.

Nagrodę tygodnika Sieci braci bliźniaków Jacka i Michała Karnowskich otrzymują "ludzie, dla których wolność jest wartością najważniejszą, a jej obrona i szerzenie – codzienną powinnością". Oto lista laureatów nagrody Człowiek Wolności:

  • 2022: wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak
  • 2021: prezes PiS Jarosław Kaczyński
  • 2020: prezesa PKN Orlen Daniel Obajtek
  • 2019: premier Mateusz Morawiecki
  • 2018: minister kultury Piotr Gliński
  • 2017 prezes tzw. TK Julia Przyłębska
  • 2016: prezes PiS Jarosław Kaczyński
  • 2015: prezydent RP Andrzej Duda

Zanim PiS objął władzę nagrody dostali:

  • 2014: pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz
  • 2013: historyk z IPN Krzysztof Szwagrzyk

Analizując odpowiedzi w obu krajach, będziemy się domyślać, do jakiego rozumienia demokracji odwołują się osoby badane. A więcej o Polsce PiS jako "wyspie wolności" - na końcu tekstu.

Elektorat PiS: więcej demokracji w Polsce

Skoro pojęcie demokracji jest przedmiotem sporu politycznego, przedstawimy najpierw odpowiedzi w elektoratach.Okazuje się, że prawicowo-populistyczna narracja musi być faktycznie szeroko rozpowszechniona w elektoracie PiS.

Wyborcy i wyborczynie PiS są jedyną grupą w badaniu, która w Polsce rządzonej przez PiS widzi "demokrację" częściej (76 proc.) niż w Niemczech (50 proc.).

Ten drugi wynik i tak zaskakuje wobec rozmiarów antyniemieckiej propagandy w TVP i wypowiedziach polityków Zjednoczonej Prawicy (OKO.press poświęciło antyniemieckiej obsesji władzy wiele analiz, pytaliśmy też o jej znaczenie dla szans wyborczych PiS):

Szczególne są też odpowiedzi zwolenników (głównie mężczyźni) Konfederacji, którzy aż w 25 proc. uznali, że nie ma demokracji ani w Polsce, ani w Niemczech.

To może być wyraz jeszcze innej definicji "demokracji/wolności" rozpowszechnionej wśród zwolenników Krzysztofa Bosaka, a zwłaszcza w partii Korwin, obecnie kierowanej przez Sławomira Mentzena. Chodzi o libertariańskie przekonanie, że wolność polega na ograniczeniu wszelkich ingerencji państwa i w ogóle władz publicznych w życie jednostek, łącznie ze zniesieniem podatków. To też np. wolność niezapinania pasów przez kierowców czy odmowa szczepień. Wzrost notowań Konfederacji w 2021 i 2022 roku wiązał się zapewne właśnie ze spiskowym myśleniem ruchu antyszczepionkowego. Teraz libertariańskiego paliwa brakuje.

Opozycja widzi w Niemczech więcej demokracji niż Niemki

Elektoraty opozycji prodemokratycznej w znacznej większości (KO w 88 proc., Lewicy w 83 proc., Polski 2050 w 76 proc.) uznają Niemcy za państwo demokratyczne. To wyraz otwartej i życzliwej postawy wobec Niemców i świadectwo nieulegania propagandzie antyniemieckiej władz i mediów PiS, a może nawet efekt swoistej reaktancji (oporu psychicznego): skoro propaganda PiS rzuca kolejne oskarżenia na Niemcy i Niemców, to należy uznać, że jest odwrotnie niż twierdzą.

Uderzające, że wskazania na demokrację w Niemczech są częstsze w elektoratach opozycji niż... wśród samych Niemców (77 proc.), a zwłaszcza Niemek (61 proc.). Interesujące, że Niemki okazały się bardziej krytyczne wobec swego państwa. Widzieliśmy to już wcześniej w sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM.

W pytaniu o "rolę, jaką Niemcy odegrały w historii Europy i świata" Niemki deklarowały mniej "dumy" (18 proc.) i więcej "wstydu" (42 proc.) niż Niemcy, wśród których "duma" (37 proc. wskazań) minimalnie przeważała nad "wstydem" (35 proc.).

Propaganda PiS obsesyjnie wręcz przedstawia Donalda Tuska jako diabelskie wcielenie Niemca, a opozycję jako agenturę niemieckich interesów (Morawiecki w Sejmie: "Nie sądziłem, że [Rafał Trzaskowski] może na serio tak sobie pomyśleć: Po co nam Centralny Port Komunikacyjny, skoro mamy port w Berlinie?”). Propaganda znajdzie tu zaskakujące "potwierdzenie", bo wyborcy KO, Lewicy i Polski 2050 przyznawali obecnej Polsce zaszczytnego miana demokracji mniej więcej dwukrotnie rzadziej niż Niemcom.

Media rządowe mogą to uznać za wyraz "zdrady narodowej" tym razem ze strony milionów wyborców.

Elektorat PiS jako odmieniec w polsko-niemieckiej wspólnocie poglądów

Idąc jeszcze dalej w prowokowaniu prawicowych mediów, pokażemy wyjątkowość elektoratu PiS, porównując jego odpowiedzi z wynikami sondażu w Niemczech, a także z odpowiedziami wszystkich (poza elektoratem PiS właśnie) osób badanych, czyli tych deklarujących, że zagłosują na inną partię oraz 32 proc. tych, które nie zapowiadają udziału w wyborach (ci ostatni także uznawali Niemcy za kraj demokratyczny częściej - 59 proc., niż Polskę - 51 proc.).

Jak widać, z wyjątkiem wyborców PiS, odpowiedzi w Polsce i Niemczech różnią się nieznacznie, jedyna różnica to nieco więcej u nas niż za Odrą (43 do 36 proc.) deklaracji, że w Polsce jest demokracja.

Można to uznać za wyraz europejskiego konsensusu na temat tego, czym jest demokracja i przekonania, że rząd PiS ją ogranicza.

Młodzi w Polsce i w Niemczech

Interesujące są zależności odpowiedzi w obu krajach od wieku. W Polsce im starsi badani, tym surowiej oceniają Niemcy, co wiedzieliśmy już w kilku pytaniach polsko-niemieckiego sondażu Ipsos. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu takie antyniemieckie nastawienie - ukształtowane jeszcze w czasach PRL, gdy RFN było głównym wrogiem "socjalistycznego państwa" a niemieckie zbrodnie wojenne eksponowano na potegę - jest tu czynnikiem pierwotnym, a w jakim wynika z wysokiego poparcia PiS wśród osób starszych i w następstwie tego przyjmowaniu przekazu dzisiejszej propagandy antyniemieckiej (o rosnącym udziale osób starszych w elektoracie PiS czytaj tutaj).

Ciekawe, że młodsi wyborcy i wyborczynie, mimo znanej z wielu badań niechęci do PiS (manifestującej się zresztą inaczej wśród młodych Polek i Polaków) w porównaniu z innymi grupami wiekowymi nie diagnozują Polski jako kraju szczególnie niedemokratycznego. Może to wynikać z poczucia, że wprawdzie państwo PiS jest im politycznie i kulturowo obce, ale jego zdolność do ograniczania odczuwanej przez osoby młode wolności jest mała. W omawianym tu sondażu głosowanie na PiS deklarowało... 2 proc. osób w wieku 18-29 lat; to poparcie rosło wraz z wiekiem aż do 57 proc. wśród osób 60 plus.

W Niemczech osoby starsze patrzą z większą aprobatą na swój kraj, 74 proc. osób w wieku 60 plus uznaje go za demokratyczny. Widzieliśmy także w poprzednich pytaniach, że krytycyzm wobec Niemiec, w tym narodowej historii, spada wraz z wiekiem ("wstyd" z powodu roli Niemiec w historii Europy i świata odczuwa 51 proc. Niemców i Niemek w wieku 18-29 lat, a dumę - 21 proc., ale już tylko 39 proc. osób 60 plus, a dumę - 30 proc.).

Starsze osoby w Niemczech mają - podobnie jak w Polsce - inny układ odniesienia, jakim jest wspomnienie Niemiec sprzed zjednoczenia, czasy zimnej wojny, w tym Polski jako komunistycznego wroga i zacofanego państwa, a także entuzjazm towarzyszący burzeniu muru berlińskiego w listopadzie 1990 roku. Młodzi patrzą na Niemcy (i Polskę) w kategorii jednoczącej się Europy, kontaktów z rówieśnikami także z naszego kraju, a także wspólnych dla całej UE globalnych wyzwań.

Przyjęcie Polski do UE ocenia pozytywnie 71 proc. Niemców przed 30-tką i 59 proc. osób 60 plus, a negatywnie tylko 7 proc. najmłodszych i 21 proc. najstarszych. To tłumaczy życzliwsze oceny demokracji w Polsce, choć niekoniecznie się tym interesują (aż 24 proc. odpowiedzi "trudno powiedzieć").

Lepiej wykształceni rozumieją demokrację po europejsku

Wyraźne zależności uzyskaliśmy też, porównując odpowiedzi w grupach wykształcenia, co - jak zwykle w takich wynikach - może być powiązane z różnicami w sympatiach politycznych, w tym bardzo wysokim poparciem PiS w grupach mniej wykształconych (wśród osób bez matury - podstawówka, gimnazjum, szkoła zawodowa - aż 62 proc.) i słabszym po maturze i z wykształceniem wyższym (19 proc.). Odwrotnie, poparcie dla opozycji rośnie wraz z przekroczeniem progu matury: dla KO (13 do 35 proc.), Lewicy (2 do 13 proc.) i Polski 2050 (7 do 12 proc.).

Aż 90 proc. osób z wykształceniem wyższym uznaje Niemcy za kraj demokratyczny, co musi świadczyć o rozumieniu demokracji zgodnym z liberalnym podejściem, które jest tak silne, że przeważa nawet nad sympatiami politycznymi (bo przecież wśród osób po studiach 12 proc. wybiera PiS).

Elektorat inteligencki w Polsce patrzy z życzliwością na Niemcy, zapewne doceniając wsparcie naszej akcesji do UE, a osoby starsze mogą też pamiętać obywatelską pomoc w latach 1980-1981. Sympatie proniemieckie mogą łączyć się także z osobistymi doświadczeniami wyjazdów zarobkowych do Niemiec, a wśród osób starszych wyjazdów "na saksy" w czasach studenckich. Osoby z wyższym wykształceniem, najbardziej mobilne i zwesternizowane, mają też zapewne największe zrozumienie dla roli, jaką Niemcy odgrywają obecnie w polskiej gospodarce, kulturze czy kontaktach międzyludzkich.

Dlaczego w dawnym NRD nie widzą demokracji?

I na koniec rozumienie demokracji przez Ossich, czyli mieszkańców wschodnich Landów, dawnego NRD, którzy w zjednoczonych Niemczech wciąż nie czują się w pełni "u siebie".

Zapewne to alienacja sprawia, że mieszkańcy dawnego NRD rzadziej odbierają ustrój dzisiejszych Niemiec jako demokratyczny, bo nie czują się w nim pełnoprawnymi obywatelami i obywatelkami. Negatywne stereotypy wobec Wessich (zresztą odwzajemniane) wciąż nie zostały przezwyciężone, a różnice rozwoju ekonomicznego utrzymują się mimo ponad dwóch bilionów euro zainwestowanych w integrację. W naszym sondażu widzieliśmy już wcześniej ogromną różnicę w postawie wobec wojny w Ukrainie: Ossi byli za pokojem z Rosją, nawet jeśli Ukraina miałaby stracić część terytorium, wśród Wessich dominowała opcja, żeby wspierać Ukrainę aż do zwycięstwa w Rosją.

Dlaczego Polska PiS jest "wyspą wolności"?

Jeszcze parę słów i cytatów o specyficznym rozumieniu demokracji, które służy PiS do sprawowania władzy, które pomoże zrozumieć wyniki sondażu.

Jak już pisaliśmy, w UE panuje konsensus co do tak zwanej demokracji bezprzymiotnikowej, zwanej też liberalną, która opiera się na trójpodziale władzy, przestrzeganiu praw człowieka i mniejszości, wolnych mediach, społeczeństwie obywatelskim oraz wolnych wyborach. Taki model demokracji jest zapewne bliski wyborcom partii demokratycznych (patrz wyżej).

Autorytarni wodzowie w rodzaju Kaczyńskiego czy Orbána (a także Erdoğana, do niedawna - Bolsonaro i Janšy, a także - trzeba go tu dodać - Putina) dokładają do demokracji kolejne przymiotniki w rodzaju „suwerenna”, „nieliberalna” i „chrześcijańska”, które sugerują, że można być demokracją, odrzucając dużą część praw człowieka, zasady takie jak praworządność i dyskryminując całe grupy społeczne.

Przemawiając na konwencji w Lublinie 7 września, Jarosław Kaczyński domknął wizję Polski, jaką próbuje - na szczęście z ograniczonym skutkiem - realizować po wyborach 2019 jego formacja. Kluczowe są tu uproszczenia i redukcje. Narodowe przesądy zostały przyjęte z dobrodziejstwem inwentarza. Polskość staje się paliwem wyborczym i nie może być już zamazywana obcymi elementami, takimi jak migrantki czy uchodźczynie na granicy z Białorusią (co innego "nasi" uchodźcy z Ukrainy).

Katolicka Polska PiS - wypisz wymaluj jak w narracji sprzed 100 lat Romana Dmowskiego - staje się w Unii Europejskiej "wyspą wolności", bo będzie bronić prawa władzy do naruszania europejskich zasad.

Polska katolicka. Obowiązkowa, poza nią tylko nihilizm

Wolność i demokracja jest w ujęciu PiS ograniczona - do pewnego stopnia - tak jak w katechizmie katolickim, czy nauczania Jana Pawła II, który powtarzał, że granicą wolności jest Chrystus. W programie PiS mowa wprost o wolności w rozumieniu chrześcijańskim (a więc z przestrzeganiem nauk i zakazów etyki katolickiej):

"Nauka Kościoła katolickiego, polska tradycja i polski patriotyzm silnie się ze sobą połączyły, budując tożsamość polityczną narodu. Wolność jest w centrum chrześcijańskiej nauki o człowieku, istotą naszej narodowej historii, wolność współtworzy sens bycia Polakiem, dlatego też polska przynależność narodowa, traktowana jako dziedzictwo wolności, równości i szacunku dla ludzkiego życia ma znaczenie uniwersalne. Traktujemy je jako wkład naszego narodu w powszechne dzieje wolności.

(...) Kościół katolicki jest depozytariuszem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji, dlatego też w pełni jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm (...) specyficzny status Kościoła katolickiego w naszym życiu narodowym i państwowym jest wyjątkowo ważny; chcemy go podtrzymać i uważamy, że próby niszczenia i niesprawiedliwego atakowania Kościoła są groźne dla kształtu życia społecznego".

Przed wyborami 2019 roku Kaczyński tłumaczył, że

"Każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest - jeszcze raz to powtarzam - nihilizm.

I ten nihilizm my odrzucamy, bo nihilizm niczego nie buduje, nihilizm wszystko niszczy!".

Polacy europejscy, ale w sensie chrześcijańskim

Konserwatyzm PiS zostaje w programie PiS podniesiony do programu obrony cywilizacji chrześcijańskiej w walce m.in. z "ideologią gender", która jest śmiertelnym zagrożeniem dla rodziny i rodzicielstw, nawet jeśli "jej rozpowszechnianie ma charakter sztuczny, warunkowany przede wszystkim przez strumienie środków finansowych, w znacznej mierze zewnętrznych".

"Prawo i Sprawiedliwość będzie stanowczo bronić rodziny naturalnej, w tym jej kształcie i rozumieniu, które cechuje cywilizację zachodnią. Jesteśmy przekonani, że dzisiaj należy chronić nie tylko klimat i środowisko naturalne, ale także ludzkie instytucje i dotychczasowe formy życia".

Polacy odczuwają żywy związek z dziedzictwem zachodu i zarazem są przywiązani do chrześcijaństwa, nadal ich umysły i wyobraźnia kształtowane są przez klasyczne idee. Jest to wartość, którą trudno przecenić w czasach powszechnego wypłukiwania treści chrześcijańskich i klasycznych z życia społecznego;

Polacy ciągle są europejscy w sensie chrześcijańskim.

To także definiuje sposób obecności Polski w UE:

"Opowiadamy się za Europą ojczyzn. Chcemy poszanowania traktatów i respektowania zasady pomocniczości. Odrzucamy polityczną poprawność, czyli ograniczenia wolności słowa i opinii coraz boleśniej uderzające w wielu Europejczyków, narzucane dziś już nie tylko poprzez przemoc kulturową, ale także drogą działań administracyjnych i represji karnych. Nie akceptujemy niekontrolowanej erozji suwerenności europejskich ojczyzn. Naszej wolności będziemy bronić zdecydowanie, wprowadzając mocne bariery prawne przed możliwością takich praktyk wobec Polski. To jest nasz eurorealizm".

Taka ma być Polska PiS jako "wyspą wolności" - w sensie panowania prawicowej ideologii narodowo-katolickiej. W kampanii wyborczej 2019 Kaczyński straszył:

"A pamiętajcie, że wolność jest dzisiaj w świecie i także w Europie kwestionowana, pod różnymi hasłami, ale chodzi o to, by wolność ograniczyć albo zgoła wyeliminować. Chociaż hasła są szczytne, to cel jest paskudny i my go odrzucamy, zdecydowanie (…) Polska pozostanie wyspą wolności!".

To pokazuje zasadniczą opozycję między liberalną demokracją z jej wartościami i programem państwa ideologicznego.

"Władza sądowa ma wykonywać ustawy"

OKO.press zwracało wielokrotnie uwagę na silny etatyzm w ideologii partyjnej PiS i poglądach samego prezesa, a także na inspiracje myślą Carla Schmitta, ulubionego filozofa polskiej prawicy, który głosił, że „wszelkie prawo jest prawem sytuacyjnym". Ten myśliciel konserwatywno-rewolucyjny, przewodniczący Związku Prawników Narodowo-Socjalistycznych w latach 1933-36 (dostarczył ideowej amunicji Hitlerowi, choć potem poszedł w odstawkę) rozwijał teorię tzw. decyzjonizmu:

"Istota suwerenności państwowej powinna być dokładnie zdefiniowana, w perspektywie prawniczej, nie jako monopol przymusu i panowania, lecz jako monopol decyzji".

Już w sierpniu 2016 r. analizowaliśmy, jak PiS centralizuje i upolitycznia kolejne urzędy, likwiduje cywilną służbę publiczną, dopuszczając do administracji państwowej działaczy partyjnych, dąży do zwiększenia kontroli nad samorządami terytorialnymi. "Krok po kroku PiS upodabnia się do suwerena opisanego w "Lewiatanie" Thomasa Hobbesa" - pisaliśmy.

Kaczyński w kampanii wyborczej 2019: "Tylko państwo narodowe może być demokratyczne, może być demokracją, a my chcemy demokracji! Chcemy demokracji skonstruowanej prosto, tzn. przedstawicielskiej".

Takie widzenie "demokracji" Kaczyński dzieli z Orbánem, Erdoğanem i Putinem. Wszyscy oni podważają zasady demokracji, m.in. trójpodziału władzy, roli społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów, czy praw mniejszości i wprowadzają ustrój, który wybitny socjolog Jan Werner Mueller (w 2018 roku gość Archiwum Osiatyńskiego i OKO.press) nazywa autokracją wyborczą.

W tej wizji "demokracji" niezależna władza sądownicza staje się wrogiem "państwa".

Kaczyński: "Władza sądownicza jest niezawisła i budowana tak, żeby zabezpieczyć jej gotowość do równego traktowania wszystkich obywateli, ale

władza sądowa ma wykonywać ustawy, w tym tą najważniejszą, zasadniczą.

Wszystkie inne ustawy muszą być z nią [z Konstytucją] zgodne, ale ustalenie tej zgodności musi być z kolei zgodne z odpowiednią procedurą. I tak ma wyglądać demokracja!".

I dalej: "Proponowany przez niektórych ustrój trybunalski, to w istocie władza sądów, z demokracją nie ma nic wspólnego. To jest system, który najlepiej służy oligarchii. Chcemy umacniać polską demokrację. I zrobimy wszystko, by to zrobić".

Od 2015 roku programem PiS był zamachu na niezależne sądy, poczynając od likwidacji Trybunału Konstytucyjnego i ustanowienia Trybunału Julii Przyłębskiej, który stał się narzędziem ideologicznego zamachu na prawa kobiet, a także urządzeniem do niszczenia państwa prawnego, które wspiera działania ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry i jego rzeczników dyscyplinarnych (zobacz kilkadziesiąt tekstów OKO.press).

Pogardliwe określenie Kaczyńskiego "ustrój trybunalski" ma ośmieszyć zgodny z Konstytucją i zasadami praworządności w całej UE pogląd, że Trybunał Konstytucyjny jest najwyższą i niezależną władzą sądowniczą, która sprawuje kontrolę nad procesem ustawodawczym, oceniając zgodność ustaw z Konstytucją. W szerszym znaczeniu idzie tu o niezależność całego systemu sądownictwa.

W walce o wprowadzenie "demokracji według PiS" władze próbują zlikwidować zasadniczy filar demokracji, tak jak ją rozumie Europa i cywilizowany świat. Próbą korekty polityki PiS jest wojna o praworządnościowe kamienie milowe, jaką Komisja Europejska toczy z rządem PiS.

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 19-21 grudnia 2022, na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N = 1000;

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CAWI 16-21 grudnia 2022, na próbie dorosłych Niemców i Niemek N = 1010 osób. Kontrolowano rozkłady wieku, płci i wielkość miejscowości, tak by były zgodne z proporcjami dla dorosłej populacji Niemiec.

Co jeszcze w polsko-niemieckim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM?

Artykuł jest kolejną odsłoną sondażowej współpracy OKO.press i TOK.FM. W części sondażu, która prowadzona była w Niemczech i w Polsce, sprawdziliśmy, czy na Święta i Nowy Rok życzymy sobie nawzajem dalszego trwania, czy zmiany obecnych rządów. Okazało się, że w znacznej większości Niemcy i Niemki życzą nam, żeby PiS utraciło władzę:

Zapytaliśmy też, czy nasi zachodni sąsiedzi w razie chęci zmiany miejsca do życia braliby pod uwagę Polskę. Analogiczne pytanie zadaliśmy respondentom w Polsce:

Zapytaliśmy też w obu krajach o to, jak ludzie oceniają przeszłość swego narodu. Czy są z niej raczej dumni, czy się jej wstydzą. Także te odpowiedzi nas zaskoczyły:

Jarosław Kaczyński powtarza, że Niemcy wykorzystując swą hegemoniczną rolę w UE, chcą podporządkować sobie Polskę. W naszym sondażu zgodziło się z nim 52 proc. Polaków i tylko 7 proc. Niemców:

Zapytaliśmy także o reparacje dla Polski za II wojnę światową. Wyniki w Polsce i w Niemczech są jak lustrzane odbicia, 75 proc. za/przeciw:

Sprawdziliśmy, co Polacy i Niemcy sądzą na temat przystąpienia Polski do UE. Czy z perspektywy czasu oceniają to jako dobrą, czy złą decyzję?

Zapytaliśmy również czego ludzie w Polsce i w Niemczech życzą swoim ojczyznom, Ukrainie, Europie, całej ludzkości wreszcie. Okazuje się, że mamy zupełnie inne marzenia:

Zapytaliśmy też o to, jak Polacy i Niemcy wyobrażają sobie przyszłość Unii Europejskiej i czego od niej oczekują.

Sprawdziliśmy jak w Polsce i w Niemczech postrzegana jest współodpowiedzialność Niemiec za wojnę w Ukrainie.

Zapytaliśmy też w obu krajach, jaką strategię powinny przyjąć UE i NATO. Wspierać Ukrainę aż do zwycięstwa? Czy raczej dążyć do pokoju z Rosją, nawet gdyby Ukraina miała stracić część terytorium? Duże różnice!

Pytaliśmy też, czy Ukraina powinna zostać przyjęta do NATO i do UE. Różnice odpowiedzi były uderzająco duże:

Sprawdziliśmy, czy Niemcy i Polacy postrzegają siebie podobnie? Jak zmieniło się to w ostatnich latach, podczas antyniemieckich rządów Prawa i Sprawiedliwości? Jakie jest nasze zdanie o Niemcach? A jakie Niemców o Polakach?

Zapytaliśmy też o to, który sojusz ważniejszy - z USA czy z UE. Spodziewaliśmy się, że Polska będzie wychylona w stronę Ameryki, ale wyniki nas zaskoczyły.

Sprawdziliśmy wzajemną percepcję homofobii. Wynik rozwiewa złudzenia o pełnej tolerancji na Zachodzie

Zapytaliśmy również, czy w polityce wobec uchodźców należałoby ograniczać napływ osób "innego pochodzenia, np. z Afryki". Wynik jest wręcz sensacyjny: więcej uprzedzeń wystąpiło w Niemczech niż w Polsce, co pomagał nam zinterpretować prof. Michał Bilewicz

A w części krajowej sondażu...

W części krajowej grudniowego sondażu opisaliśmy aktualny stan notowań partyjnych:

Przyjrzeliśmy się też bliżej, jaki jest obecnie „sufit poparcia” dla PiS:

Sprawdziliśmy, jakie byłoby poparcie dla Donalda Tuska jako ewentualnego premiera po coraz bardziej prawdopodobnej wygranej opozycji w wyborach 2023 roku:

Powtórzyliśmy nasze kanoniczne pytanie, czy w Polsce rządzonej przez PiS (i prezydenta Dudę) następuje dobra, czy zła zmiana:

W niepolitycznym pytaniu zapytaliśmy Polki i Polaków, co myślą o zasadzie, że małe dzieci muszą się spowiadać przed pierwszą komunią oraz jak sami i same wspominają pierwszą spowiedź. Odpowiedzi wskazują na toksyczność tego doświadczenia: najczęściej wskazywano na "lęk, napięcie" (35 proc.), a 16 proc. pamięta "wstyd, skrepowanie".

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze