0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Na granicy z Białorusią ruch zimą zmalał. Taki wniosek można wyciągnąć z komunikatów zarówno Straży Granicznej, jak i organizacji humanitarnych pomagających na Podlasiu. Aktywiści zazwyczaj na bieżąco donoszą o interwencjach lesie lub o wezwaniach o pomoc, które otrzymują od uchodźców i migrantów.

Od grudnia 2023 takie informacje niemal się nie pojawiają. Ostatni post Grupy Granica na ten temat pochodzi z 24 grudnia i opisuje interwencję pomocową dla kilkuosobowej grupy.

Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne (POPH) nie publikowało w ostatnich tygodniach żadnych relacji z interwencji; opisywali natomiast poszukiwania osób zaginionych.

Fundacja Ocalenie napisała w grudniu, że skupia się obecnie na innych działaniach, bo „zimą na polsko-białoruskiej granicy ruch tradycyjnie maleje”.

Straż Graniczna w swoich komunikatach też podaje niewielkie liczby prób przekroczeń. O ile jeszcze w okresie świątecznym zdarzały się dni, gdy granicę próbowało przekroczyć 60-80 osób, o tyle od początku roku 2024 dziennie granicę próbuje przekroczyć maksymalnie kilka osób. Są też dni, gdy na całym odcinku nie ma ani jednej próby przejścia.

Czy to efekt zapory?

Zdaniem Straży Granicznej, tak. Sami migranci twierdzą, że zdecydowanie większy wpływ ma śnieg i mróz.

Przeczytaj także:

Żeby zrozumieć choć wycinek tego, co dzieje się aktualnie na wschodnich granicach Unii Europejskiej, analizujemy dyskusje prowadzone na czatach migracyjnych w ostatnich tygodniach.

Trzy grupy na Telegramie

Skupiamy się na trzech grupach na Telegramie: „Pomoc w drodze do Finlandii”, „Jemeńska Grupa Białoruś – Niemcy” oraz „Migranci Abu Anas al-Daraawi i Abu George”. Łącznie jest na nich ponad 4500 użytkowników, co oczywiście nie oznacza, że wszyscy przebywają aktualnie w Rosji lub Białorusi. Na grupach udzielają się zarówno osoby, które planują przekroczyć granicę, jak i te, które dopiero rozważają wyjazd ze swojego kraju. Wielu z nich może już od dawna przebywać w Unii Europejskiej.

W mediach społecznościowych działa wiele forów migranckich. Niektóre są nowe, inne działają od wielu miesięcy, jeszcze inne (np. grupa iracka licząca 6 tys. członków) są już nieaktywne.

Dyskusje na forach migracyjnych od dawna są analizowane przez ekspertów w dziedzinie migracji i Bliskiego Wschodu. Najlepszym źródłem wiedzy o nich jest profil na platformie X Klary Sołtan, sekretarz ds. politycznych w przedstawicielstwie RP w Palestynie w Ramallah.

Często powoływał się na te fora także prof. Maciej Duszczyk (dziś wiceminister ds. migracji w MSWiA), np. próbując ocenić trendy w ruchu na szlaku z Białorusi do Niemiec.

Fora migracyjne to jedynie wycinek rzeczywistości. Liczbę migrantów za wschodnią granicą mogłyby (i to z wielkim marginesem błędu) oszacować ewentualnie służby rosyjskie i białoruskie, ale nie dzielą się tymi informacjami – a nawet jeśli, to nie można polegać na ich wiarygodności.

Na wschodzie UE prawo azylowe praktycznie nie obowiązuje

„Cały wschód jest już ścianą”, narzekali migranci w grudniu, gdy Finlandia ponownie zamknęła wszystkie przejścia graniczne. Żaden kraj na wschodniej granicy UE nie przyjmuje już wniosków o azyl, większość zalegalizowała push-backi. Wszystkie zrobiły to niezgodnie z międzynarodowymi konwencjami, ale za przyzwoleniem, a czasem otwartym poparciem Unii Europejskiej.

W listopadowym wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” profesor Maciej Duszczyk powiedział, że Polska nie może zaprzestać push-backów, bo Białoruś natychmiast to wykorzysta.

W ostatnich wypowiedziach w mediach – już po nominacji do rządu – potwierdza, że w polityce granicznej nie będzie wyraźnych zmian. Ludzie będą zawracani na Białoruś, a osoby podchodzące do zapory nie będą mogły składać wniosków o azyl. Duszczyk zapowiedział jedynie, że będzie to odbywało się w sposób humanitarny.

Co można przez to rozumieć? Prawdopodobnie stosowanie wyjątków od reguły dla osób z „grup wrażliwych” (dzieci, niepełnosprawnych, czy w ciężkim stanie zdrowia); wyeliminowanie przemocy, którą służby często stosowały wobec migrantów; a także zwiększenie pomocy humanitarnej udzielanej przez Straż Graniczną.

Duszczyk zamieścił niedawno na swoim profilu na platformie X post Straży Granicznej ze zdjęciem „pakietów pomocowych”, czyli żywności, koców termicznych i ogrzewczy, pisząc, że tak właśnie rozumie politykę „bezpieczeństwa i humanitaryzmu na granicach”:

View post on Twitter

Decyzje Duszczyka o utrzymaniu dotychczasowej polityki granicznej spotkały się z oburzeniem i protestami organizacji humanitarnych. Wiele osób zaangażowanych w pomoc na granicy lub po prostu śledzących od dawna kryzys, wyraża rozczarowanie, pisząc, że „do samego końca się łudziły”.

Komisja Europejska akceptuje

Fakt, że ktokolwiek się w tej sprawie łudził, jest dość zdumiewający. Po pierwsze, Donald Tusk nawet w kampanii wyborczej mówił, że „musimy tych ludzi zatrzymać” i przypominał, że jego stanowisko wobec kryzysu migracyjnego w 2015 roku różniło się od „Damy radę!” Angeli Merkel.

Po drugie, obecna polityka graniczna jest akceptowana przez Komisję Europejską i wręcz popierana przez Niemcy, do których trafia większość osób przekraczających nielegalnie granicę polsko-białoruską.

Po trzecie, praworządność istnieje już tylko na tych granicach UE, na których nie ma jeszcze migrantów. Polska nie różni się niczym od południa Europy, Bałkanów czy krajów bałtyckich.

Łotwa i Litwa dokonywały pushbacków od czerwca 2021 roku, a w 2023 roku zalegalizowały je na poziomie ustaw. Spotkało się to z krytyką NGO-sów i organizacji międzynarodowych (m.in. Europejskiej Rady ds. Uchodźców i Wypędzonych – ECRE).

Politykę państw bałtyckich poparła jednak Komisja Europejska. Otwarcie broniła jej Monique Pariat, dyrektor generalna ds. polityki wewnętrznej i migracji w Komisji Europejskiej (a wcześniej dyrektor generalna ds. obrony cywilnej i pomocy humanitarnej). „Te dwa kraje robią wszystko, co w ich mocy, aby chronić unijne granice”, mówiła we wrześniu 2023 na spotkaniu z Komisją Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego.

Finlandia pod presją

Od listopada 2023 narasta też presja migracyjna na granicy fińsko-rosyjskiej. Inaczej niż na szlaku białoruskim, migranci nie próbowali dostawać się do Finlandii przez „zieloną granicę”, tylko składali wnioski azylowe na przejściach granicznych. Cały proceder był koordynowany przez rosyjskie służby, co Finlandia nazwała „atakiem hybrydowym” i stopniowo pozamykała wszystkie przejścia graniczne.

Gdy w grudniu dwa z nich otwarto „na próbę”, od razu pojawiło się na nich setki osób i przejścia już nazajutrz zamknięto.

20 grudnia premier Finlandii Petteri Orpo zasugerował, że być może wnioski o azyl będą znów przyjmowane, ale w ramach tzw. szybkich procedur granicznych. Miałyby polegać na rozpatrywaniu wniosków na granicy i z użyciem „fikcji prawnej”, czyli traktując azylantów tak, jakby byli poza terenem Finlandii.

Ma to umożliwiać szybkie wydalanie tych, którzy ochrony nie dostaną – a dokładnie „niewpuszczenie”, bo zgodnie z fikcją prawną, nigdy do kraju nie wjechały. Tym szybsze, że obywatele krajów uznanych za „bezpieczne” dostaną odmowę automatycznie.

Te rozwiązania są częścią unijnego paktu migracyjnego, którego wstępne zatwierdzenie UE ogłosiła właśnie 20 grudnia.

Rząd w Helsinkach początkowo zapowiadał częściowe otwarcie granic od 14 stycznia, ale w ostatniej chwili przesunął ten termin o miesiąc, a z ostatnich komunikatów wynika, że i ten jest raczej wątpliwy.

Europejskie organizacje praw człowieka zwracały uwagę, że zamknięcie wszystkich granic de facto zawiesza system azylowy, ale fińscy politycy odpowiedzieli, że to kwestia bezpieczeństwa, legalna w świetle znowelizowanej na początku 2023 roku ustawie o kontroli granic.

Finlandia bardziej humanitarna? Raczej Rosja sprytniejsza

Warto zauważyć, że polityka Finlandii jest krytykowana przez te same organizacje w znacznie mniejszym stopniu, niż Polska i kraje bałtyckie. Prawdopodobnie dlatego, że na fińskiej granicy nie ma otwartej przemocy i drastycznych scen cierpienia.

Finlandia bowiem migrantów nie push-backuje, tylko po prostu nie wpuszcza i wszystko odbywa się „w białych rękawiczkach”. A czy nie push-backuje, bo jest wyjątkowo humanitarna czy po prostu dlatego, że nie musi, okaże się pewnie wkrótce.

Na razie po prostu przed taką decyzją nie stanęła, bo próby przekroczenia zielonej granicy były epizodyczne – w każdym razie do tej pory, bo w ostatnich dniach zaczęło się to zmieniać.

Rosyjskie służby zarządzają całym procederem, ale robią to sprytniej i „czyściej”, niż białoruskie. Owszem, sprowadzają setki migrantów do Rosji i, do zamknięcia przejść granicznych eskortowali tam całe grupy. Ale brakuje dowodów na to, by przeprowadzały ich przez granicę nielegalnie.

Z dyskusji na forach wynika, że w niektórych okresach rosyjskie służby dowoziły ich na przejścia graniczne i koordynowały cały proces, a w innych – zakazywały im wstępu do strefy przygranicznej, a pojawiające się tam osoby, aresztowały.

Niewielki ruch na zielonej granicy można tłumaczyć porą roku, ale przecież nie powstrzymywało to wcześniej migrantów na granicach Białorusi. Kierownik Zespołu Rosyjskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich, Marek Menkiszak, w komentarzu dla „Balkan Insight” powiedział (podkreślając, że to raczej spekulacje): „Rosjanie mogą nie chcieć być złapani na gorącym uczynku, podczas pomagania migrantom w nielegalnym przekroczeniu granicy, jak ma to miejsce w przypadku funkcjonariuszy białoruskich. Choć wiemy, że to Rosja koordynuje presje migracyjne na wszystkich granicach, to bez twardych dowodów nadal może temu zaprzeczać”.

W Petersburgu i Mińsku czekają tysiące osób

Mimo zamkniętych granic, płotów i zimy, do Rosji wciąż przylatują kolejni migranci. Na forach przemytniczych toczą się dyskusje o ofertach wizowych (turystycznych, studenckich, medycznych), szansach na dostanie się do Unii i jak różnią się te kwestie dla Syryjczyków, Jemeńczyków, Irakijczyków czy Marokańczyków.

Opcje często się zmieniają – w niektórych okresach więcej jest wiz turystycznych, w innych studenckich lub na prywatne zaproszenie kogoś z Rosji. Przemytnicy publikują nowe oferty, a sami migranci przypominają innym, żeby „po przylocie i jeszcze przed pójściem na granicę, zameldować się na swoich uniwersytetach, bo inaczej uczelnie anulują wizy i powiadomią Urząd Migracyjny”.

Mężczyźni wymieniają się też informacjami o cenach wynajmu mieszkań w Petersburgu i Mińsku (rzadziej w Moskwie). Czasem organizują się sami, często o „świetnych ofertach” informują ich przemytnicy. W niektórych mieszkaniach przebywa od kilku do kilkudziesięciu osób, niektórzy na kilka dni, inni przez wiele tygodni lub miesięcy.

900 osób w jednym lokalu

Gdy na grupie fińsko-rosyjskiej ludzie poszukiwali tymczasowego lokalu, jeden z migrantów wkleił adres budynku w Petersburgu i napisał, że przebywa w nim ponad 900 osób. „Ale będzie aresztowanych w razie nalotu!”, komentowano.

Wielu ludziom, którzy nie dostali się do Finlandii, wygasły już rosyjskie wizy. W grudniu Rosja zaczęła ich aresztować, a niektórym dawać ultimatum: deportacja albo wyjazd na front ukraiński. Część z tych, którzy utknęli w Rosji, zastanawia się nad zmianą trasy i np. lotem do Turcji i podróż łodzią do Grecji.

Wiele osób przemieszcza się z południa na północ – przed otwarciem szlaku fińskiego byli w Białorusi, potem w Petersburgu, a teraz wracają do Mińska, pociągami lub z pomocą przemytników. Na forach pojawia się wiele takich ofert: „Młodzi ludzie, którzy są w Petersburgu i którym wygasły wizy, a chcieliby dostać się do Mińska, mogą się ze mną kontaktować”.

Przemytnicy informują także o ofertach pracy w Rosji, głównie na budowach lub w transporcie i zapewniają, że nikt tam nie sprawdza papierów. W jednej z konwersacji pojawia się też wątek pracy w Białorusi – jako kierowcy ciężarówek.

Większość migrantów desperacko chce się z Rosji i Białorusi wydostać. Na forach niemal codziennie toczą się takie rozmowy: „Chłopaki, jaka sytuacja na szlaku przemytniczym? Czy droga białoruska wreszcie się otworzy?”.

„Teraz przechodzi może 1%, ale nawet w lato nie będzie lepiej. Dwa płoty, czujniki, kamery termiczne i drony”. „To jakie jest rozwiązanie?”. „Tylko Rosja-Finlandia”, piszą ludzie. „Poczekajcie do wiosny, Białoruś znowu ruszy”, przekonują inni.

Czy „uparta Finlandia” się otworzy?

Po zamknięciu wszystkich przejść w połowie grudnia 2023 roku, na forach zażarcie dyskutowano, czy i kiedy zostaną otwarte. Większość wątpiła, że wydarzy się to, jak zapowiadał rząd, 14 stycznia. I faktycznie, trzy dni przed planowanym otwarciem, ministra spraw wewnętrznych Mari Rantanen ogłosiła, że najwcześniej od połowy lutego. Po wszystkich woltach ostatnich miesięcy, migranci nie wierzą już politykom „kraju, który zamyka się i otwiera, sam za sobą nie nadąża”.

Każda wypowiedź w mediach fińskich polityków natychmiast ląduje na forach migracyjnych i jest gorączkowo komentowana. Grudniowy komunikat premiera o „szybkich procedurach granicznych” wywołał sporo emocji – z jednej strony, nadzieje na otwarcie granic; z drugiej – obaw, że wiele osób i tak nie zostanie do Finlandii wpuszczonych.

Decyzje azylowe zapadają faktycznie szybko, bo Orpo wspomniał, że odrzucono już wnioski i wydalono 120 osób. Migranci spekulowali, jakiej byli narodowości – czy wyrzucają Syryjczyków i Jemeńczyków? Nie, tamci musieli być z jakiegoś Iraku, Maroka czy Egiptu.

O potencjalnym otwarciu granic migranci dyskutują właściwie argumentami polityków i ekspertów: „Finlandia nie może blokować granic w nieskończoność. Chociażby dla handlu i dla ludzi, którzy mają rodziny po obu stronach”; „Finlandia przestrzega prawa, to nie Polska czy Łotwa”.

Na grudniowe otwarcie dwóch przejść szykowali się wszyscy, a gdy zostały następnego dnia zamknięte – ludzie wkurzali się, że to przez tłumy, które się tam pojawiły. Czasem na grupie pojawiają się takie pomysły: „Chodźmy razem pod fińską granicę i zróbmy tam wielką demonstrację” czy „Pójdźmy dużą grupą do Estonii, Rosjanie muszą nam pozwolić”.

Migranci wyrażają nadzieję, że Finlandia choć na chwilę otworzy granice i każdy załapie się na „okno azylowe”, a jednocześnie obawę, że „rząd zrozumie, ile ich jest i znowu się przestraszy”.

„Bracia, widziałem wywiad z czterema osobami, które weszły do Finlandii i powiedziały, że przy granicy czeka ponad 3000 osób”, pisze ktoś na forum, „To tylko sprawia, że Finlandia będzie jeszcze bardziej uparta i się nie otworzy”.

"Ale nam zrobili przysługę”, denerwują się inni; a ktoś śmieje się „Myślicie, że Finowie kierują się informacjami od migrantów? Podejmą decyzję, jak będą wiedzieli, jaka jest sytuacja z Rosją”. „Oni nie potrzebują żadnego wywiadu”, pisze inny mężczyzna, „Na każdym czacie jest 600 czy 800 osób, mogą tu z nami porozmawiać i dowiedzieć się wszystkiego, za darmo”.

Wszyscy chcą wiedzieć, kim jest nowy szmugler

W listopadzie i grudniu 2023 roku na czatach pojawiało się niewiele wzmianek o próbach przejścia zielonej granicy z Finlandią. Od początku 2024 roku zaczęło się to zmieniać: na kanale pojawiła się informacja, że ktoś przeszedł jednak granicę nielegalnie, i to z pomocą rosyjskich służb.

5 stycznia: „Trzech młodych mężczyzn z Afryki przekroczyło granicę z pomocą rosyjskiej straży granicznej. Poprosili o azyl i są teraz w obozie”. Tydzień później: „11 Irańczyków weszło do Finlandii. Jest jakiś nowy szmugler, który przeprowadza ludzi przez las. Musimy się dowiedzieć, kim jest”.

Ktoś przekonuje, że ludzie przechodzą granicę bez pomocy służb i przemytników, bo jej południowy odcinek jest łatwy do pokonania: „Dzień wcześniej przeszło trzech Syryjczyków i Jemeńczyk. Czyli, łącznie 15 osób w dwa dni”.

11 Irańczyków faktycznie przeszło granicę z pomocą przemytnika, którego szukają teraz nie zarówno migranci, jak i fińskie służby. W komentarzu dla portalu Yle, Heikki Ahtiainen, zastępca dowódcy południowo-wschodniego oddziału fińskiej Straży Granicznej, ani nie potwierdził, ani nie wykluczył, że migrantom pomogły rosyjskie służby.

Wypowiedzi fińskiej Straży Granicznej o potencjalnym udziale Rosjan w procederze od początku były bardzo zachowawcze, funkcjonariusze podkreślali, że opierają się tylko na faktach. Uwagę dziennikarzy Yle zwrócił więc fakt, że tym razem nie wykluczyli udziału rosyjskich służb. Ahtiainen powiedział też, że Straż Graniczna rozpoczęła już w tej sprawie śledztwo i spotkała się w tym celu z przedstawicielami rosyjskich służb granicznych.

17 stycznia Klara Sołtan opublikowała też na platformie X fragment oferty przekroczenia fińskiej granicy umieszczony na innym czacie przemytników i również zwróciła uwagę na fakt, że przemytnicy przechodzą granicę razem z migrantami:

View post on Twitter

Fakt, że przed samochodem przemytników jadą „samochody zwiadowcze” (podobny system „czujek” działał też na szlaku białoruskim, przy przejazdach przez Polskę) sugeruje jednak, że przynajmniej za tą ofertą nie stoją rosyjskie służby.

16 stycznia Sołtan zacytowała też ofertę od jeszcze innego przemytnika – na podróż ciężarówkami z Petersburga do Finlandii. Jak zauważyła, nie wiadomo, jak miałoby się to odbywać, skoro wszystkie przejścia są zamknięte. Na czasie migranci naradzali się też, czy możliwa jest przeprawa w pociągu towarowym, bo przejście kolejowe jest wciąż otwarte.

Czy szlak białoruski się zamknął? Zdania są podzielone

Na forach białoruskich pada wiele pytań o możliwość dostania się w tym momencie do Niemiec. Przemytnicy cierpliwie tłumaczą: mróz, śnieg, trzeba poczekać.

„Panowie, szlak jeszcze działa, czy nie?” – pyta ktoś na kanale „Grupa Jemeńska Białoruś-Niemcy”. Przemytnik odpisuje: „Obecnie zamknięty ze względu na warunki pogodowe i obfite opady śniegu. Aby chronić wasze życie chłopaki, ale gdy tylko zniknie śnieg, zaczynamy codzienne przeprawy”.

„A szlak do Finlandii?”, dopytuje inna osoba. „Zamknięty”, odpisuje przemytnik.

Pytania powtarzają się prawie codziennie, w połowie stycznia przemytnik traci cierpliwość i pisze: „Chłopaki, przysięgam na Boga, boję się o was. Nie jestem z was zadowolony. Pójdę sam do lasu i zobaczę wszystko na własne oczy i dam wam znać. Jeśli byłbym oszustem, to wykorzystałbym wasze zaufanie. Trzeba odczekać jeszcze dwa lub trzy miesiące i śnieg zacznie topnieć. Poczekajcie i niedługo pójdziemy na szlak”.

Ostrzega też swoich klientów: „Nie ruszajcie się i nie wierzcie nikomu, kto mówi wam, że idzie na granicę”.

Przemytnik oferuje przejście za 6500 dolarów

Na innej grupie „białoruskiej” przemytnik napisał 21 grudnia: „Jesteśmy dogadani z białoruską armią. Przekraczamy strefę zakazaną bez konieczności chodzenia; na pieszo musimy przejść tylko 8-12 km po polskiej stronie, z pomocą dwóch osób, które pracują tam od lat. Ktokolwiek w Mińsku lub w Rosji może skorzystać z tej oferty jeszcze przed przerwą noworoczną. Koszt: 6 500 dolarów”.

Kolejna oferta pojawiła się dopiero 8 stycznia: „Do naszych braci imigrantów. Mamy umowę z rolnikami z Łotwy. Musicie przejść tylko 800 metrów po stronie białoruskiej i 8 km po łotewskiej. Cena to 6,500 dolarów. Czek będzie otwierany na moście w Niemczech”.

„Otwarcie czeku” oznacza, że po potwierdzeniu, że migranci dotarli do celu opłata za podróż, zdeponowana wcześniej u pośrednika w kraju pochodzenia lub tranzytu, będzie „odblokowywana” przez pośrednika w kraju docelowym.

Ten nieformalny system transferów finansowych, tzw. hawala to typowy model, w którym migranci rozliczają się z przemytnikami (a przemytnicy ze swoimi podwykonawcami czy innymi „partnerami biznesowymi”) szczególnie na Bliskim Wschodzie, w Indiach i Północnej Afryce.

„Na moście w Niemczech” oznacza zapewne, że dowodem na dotarcie do celu będzie zdjęcie lub film zrobione przez przemytnika, który dowozi migrantów do mostu nad Odrą. Takich filmów, na których migranci wysiadają z samochodów, pokazują swoje twarze i podają imiona, a następnie przekraczają most, krążyło „w wysokim sezonie” po kanałach przemytników wiele.

Na wszystkich forach migranci wypytują o nowe ścieżki: „Chciałbym, żeby przemytnicy pracowali na wszystkich granicach… W Norwegii, Finlandii, Łotwie, Estonii, Litwie, a co najważniejsze – w Kaliningradzie”, pisze jeden mężczyzna. „Ja byłem w Kaliningradzie na polskiej granicy i przeszedłem. Ale polskie służby mnie zawróciły”, odpowiada mu inny, wrzucając na dowód zdjęcie.

Zdjęcie z granicy w Kaliningradzie zamieszczone na forum przemytników
Zdjęcie z granicy w Kaliningradzie zamieszczone na forum przemytników

Kaliningrad jest dość często wymieniany jako bardzo pożądane miejsce przekroczenia granicy z Polską. Migranci rozmawiają między sobą o możliwości dostania się tam samolotem z Rosji (np. czy pozwoli na to ich wiza) i o szansie na przejście granicy. Z ich rozmów wynika, że rosyjskie służby nie pozwalają na otwarcie tego szlaku.

Czy migranci chcą ubiegać się o azyl? I gdzie?

W dyskusjach o szlaku fińskim wątek azylu, szansach jego otrzymania oraz „lepszych i gorszych” narodowościach jest stale obecny: „Jeśli jesteś z Syrii czy Jemenu, to możesz mieć przy sobie dokument i nie potrzebujesz nawet dobrej historii azylowej. Z każdego niebezpiecznego kraju cię przyjmą”, „Od osób z bezpiecznych krajów służby nie przyjmą wniosków, będą zawróceni od razu na przejściu granicznym. Wpuszczą tylko Syryjczyków, Jemeńczyków i Libijczyków”. „A kraje bezpieczne to które?”. „Np. Maroko, Indie, Egipt”.

Gdy Finlandia przyjmowała jeszcze wnioski o azyl, migranci wymieniali się opiniami, czy składać je tam, czy jednak w Niemczech (a inni przypominali im, że po złożeniu odcisków palców nie będą mieli już tego wyboru).

Porównywano m.in. warunki zakwaterowania w ośrodkach i pogodę, ale też przyjazność społeczeństwa wobec migrantów. Po zamknięciu granic ludzie zaczęli narzekać, że w Finlandii panuje taki sam rasizm i łamanie prawa, jak w innych krajach. Ktoś wrzucił filmik „10 powodów, dla których Finlandia jest najgorszym krajem do zamieszkania” (zła pogoda, długie noce, powszechna depresja i alkoholizm).

„W Niemczech już za dużo migrantów”

A ktoś inny napisał: „Ja tam wolę Finlandię. Niemcy zmieniają się w kraj Trzeciego Świata, już za dużo tam migrantów”.

Na czatach poświęconych szlakowi białoruskiemu jako kraj docelowy wymieniane są Niemcy, czasem Holandia lub Wielka Brytania. Wątek ubiegania się o azyl w Polsce, Litwie czy Łotwie w ogóle się nie pojawia. O krajach tych mówi się głównie w kontekście „uniknięcia złapania” czy „uniknięcia pobrania odcisków palców”. Ostatnio pojawiło się pytanie: „czy po drodze do Niemiec są jakieś przejścia graniczne, na których trzeba zostawiać odciski?”

Brak intencji pozostania w Polsce, Litwie czy Łotwie jest też odzwierciedlony w ofercie przemytników. Wspomniana oferta podróży przez Łotwę, rozliczana „na moście w Niemczech”, uwzględnia też wariant B: „W przypadku pobrania odcisków, pobieramy tylko połowę depozytu. Druga część będzie pobrana po dotarciu do Niemiec”.

Czyli, gdy ktoś „wpadnie” w system azylowy Polski, Litwy lub Łotwy, płaci tylko połowę, a resztę – po dotarciu do Niemiec w późniejszym terminie (gdy taka osoba będzie deportowana, zazwyczaj odzyskuje resztę kwoty w ramach „ubezpieczenia”).

12 stycznia na kanale „białoruskim” pojawiła się informacja z litewskich mediów, że Komisja Europejska przekazała Litwie 10 milionów euro na „wzmocnienie systemu azylowego”. Projekt realizowany przez Ministerstwo Pracy i Bezpieczeństwa Społecznego ma skupiać się na rozbudowie centrów recepcyjnych przy granicy i ośrodków dla uchodźców.

Wiceministra tego resortu powiedziała, że „Litwa musi pozostać otwarta i bezpieczna dla poszukujących azylu”. W przeciwieństwie do komunikatów rządu fińskiego, które zawsze wzbudzają ogromne poruszenie, tej informacji nikt nie potraktował poważnie.

Pojawiły się tylko komentarze: „Gdzie jest Litwa, gdzieś blisko Finlandii?” „Litwa jest najgorszym krajem dla migrantów”; „Pensja [choć chyba chodzi o zapomogę?] wynosi tam 50 euro”.

Co migranci wiedzą o wschodnich szlakach?

W dyskusjach o granicy Polski z Białorusią często pojawiały się dwie sprzeczne tezy na temat wiedzy migrantów o warunkach na szlaku białoruskim.

Według pierwszej tezy – migranci mają nie wiedzieć, co ich czeka ich i mają być przez przemytników oszukiwani. W kilku relacjach medialnych pojawiały się też wypowiedzi migrantów, którzy „nie wiedzieli, że po drodze do Niemiec jest jeszcze Polska”, „myśleli, że to krótki spacer przez las, z Białorusi do Niemiec”.

Według drugiej – częściej podawanej przez służby, migranci mają być doskonale poinformowani nie tylko o warunkach na szlaku, ale też o prawie azylowym, na które się powołują. Teoria „zupełnej niewiedzy” przedstawiała migrantów jako bezradne ofiary; a druga teoria – jako „cwaniaków”, którzy sprytnie powołują się na swoje prawa.

Przez prawie 2,5 roku funkcjonowania szlaku białoruskiego sytuacja na nim znacznie się zmieniła. Teza o „zupełnej niewiedzy” migrantów i „byciu oszukanym przez przemytników”, z pewnością słuszna w pierwszych miesiącach kryzysu 2021, wydaje się już kompletnie nie bronić. Choć na czatach pojawiają się pojedyncze pytania typu „Czy Litwa graniczy z Finlandią?” to są wyjątkami i zadają je raczej osoby, które dopiero planują wylot ze swojego kraju.

Migranci na bieżąco informują się o warunkach na różnych trasach, wysyłają zdjęcia i filmy. Gdy Finlandia zamykała kolejne przejścia graniczne, a migracyjnych forach te informacje pojawiały się szybciej i były dokładniejsze, niż w fińskich mediach.

To samo dotyczy zresztą decyzji polityków, ich wypowiedzi o jakichkolwiek zmianach w prawach migracyjnych i azylowych. Gdy 20 grudnia Unia Europejska ogłosiła konsensus wokół paktu o azylu i migracji, na grupie „białoruskiej” od razu napisał o tym przemytnik.

W komentarzach migranci dyskutowali, jaki wpływ będzie miał pakt na politykę Finlandii, co zmieni się na Bałkanach, a także – od razu trafnie ocenili, że pomysł „szybkich procedur granicznych” i wydalania osób z odmowną decyzją azylową jest niemożliwy do zrealizowania w przypadku Białorusi, bo wypowiedziała ona umowę o readmisji.

Migranci kilkakrotnie dyskutowali też o tym, że stają się narzędziem walki politycznej między Rosją a Zachodem: „Dla nich to tylko geopolityczna wojna, której celem jest wywieranie presji, jedna strona na drugą”.

Nowa linia Istambuł – Mińsk. Czy kryzys migracyjny będzie narastał?

W grudniu 2023 pojawiły się informacje o powstaniu nowej linii lotniczej Southwind, która miała obsługiwać loty na trasie Istambuł-Mińsk. Jako pierwszy tej sprawie przyjrzał się Bild, a ustalenia powtarzały też polskie media.

Potem na platformie X napisał o tym niemiecki politolog Sergej Sumlenny:

View post on Twitter

Linie Southwind, które powstały po ataku Rosji na Ukrainę w 2022, są oficjalnie firmą turecką, ale swój personel i trzy samoloty pozyskały od rosyjskiej linii Northwind. Zdaniem białoruskich dziennikarzy śledczych, na których powoływał się Bild, celem powstania linii było obchodzenie sankcji.

W przeciwieństwie do linii rosyjskich i białoruskich Southwind mogą przelatywać przez przestrzeń powietrzną Unii Europejskiej, co skraca czas lotów z Turcji do Rosji i Białorusi. Sumlenny zacytował białoruskiego dziennikarza Antona Motolko, który miał dowodzić, że „stworzenie tych linii lotniczych było typową operacją specjalną w stylu FSB”.

Pierwszy rejs z Istambułu do Mińska odbył się 23 grudnia, docelowo lotów między tymi miastami ma być co najmniej cztery w tygodniu.

Czekanie na poprawę pogody

„Nie ma wątpliwości, że Rosja będzie próbować ściągać kolejnych nieregularnych migrantów do Mińska, by przepychać ich przez granice z Polską i Litwą. Rosja ma nadzieję, że tym razem się to uda i tysiące zdesperowanych ludzi, zapędzonych na granice Unii Europejskiej wywoła w UE kryzys”, napisał Sumlenny.

Na kanałach białoruskich przemytnicy powtarzają, żeby poczekać, aż poprawi się pogoda. Ostatni wpis na jednym z tych kanałów pochodzi z 16 stycznia:

„Jeszcze kilka tygodni i zacznie się nowy sezon, nowe rajdy, nowe punkty, naprawdę czysta robota. Czy ten sezon będzie wyjątkowy? Ile osób jest gotowych? Dajcie znać! Chcemy zobaczyć wasz entuzjazm!”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Małgorzata Tomczak
Małgorzata Tomczak

Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.

Komentarze