0:000:00

0:00

Poranne oświadczenie Andrzeja Dudy 24 lipca 2017 roku wywołało polityczne trzęsienie ziemi. Zaskakujące zawetowanie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa było częściowym spełnieniem żądań "ulicy i zagranicy", co wytknęła mu tego samego dnia premier Szydło. Naruszony został monolit władzy PiS, potężne demonstracje w obronie demokracji stworzyły nową sytuację polityczną.

Przeczytaj także:

Ale OKO.press - zgodnie ze swym powołaniem - prowadzi na zimno fact-checking (sprawdzenie prawdziwości) kolejnych tez oświadczenia prezydenta. Okazuje się, że prezydent używa tym razem wielu argumentów opartych na prawdzie. Tyle, że kieruje się nimi jedynie w dwóch trzecich, a zapomina o nich zapowiadając podpisanie trzeciej ustawy w pakiecie PiS - o sądach powszechnych.

W ostatnich latach postulat reformy wymiaru sprawiedliwości powtarza się wielokrotnie. Bardzo często ludzie o tym mówią. Wielu ludzi jest zrozpaczonych, że zostali przez wymiar sprawiedliwości pokrzywdzeni, mają głębokie poczucie skrzywdzenia.
To prywatna opinia prezydenta. Sondaże mówią coś innego
Oświadczenie,24 lipca 2017

Rzecz jest trudno wymierna, sami sędziowie mają tu samokrytyczne uwagi (w OKO.press - prof. Ewa Łętowska pisała o "zacinającym się mechanizmie prawa", a I prezes SN Małgorzata Gersdorf proponowała środowisku "rachunek sumienia"). Ale surowa ocena Dudy wpisuje się w kreowany przez PiS obraz upadku sądownictwa rzekomo niereformowanego od czasów PRL.

Teza o fatalnych notowaniach sądów nie znajduje potwierdzenia w sondażach. Według CBOS, poziom zaufania społecznego do wymiaru sprawiedliwości od 15 lat regularnie rośnie – w 2016 roku wyniósł 45 proc. Zaufanie do Sejmu i Senatu deklarowało zaledwie 30 proc. ankietowanych. Trudno więc powiedzieć, żeby suweren – polskie społeczeństwo – wyrażał zdecydowaną wolę radykalnej zmiany systemu sprawiedliwości.

Ubolewam nad tym, że projekt ustawy o SN przed jego złożeniem w Sejmie nie był mi przedstawiony jako prezydentowi RP i że w związku z tym nie mogłem w tej sprawie odbyć konsultacji, tak jak i większość innych podmiotów zainteresowanych.
To prawda, która odnosi się również do ustawy o sądach powszechnych!
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

Prezydent Duda słusznie krytykuje sposób przegłosowania projektu ustawy o SN w Sejmie, nazywany złośliwie "trybem Pendolino". PiS zastosował tu swój ulubiony trick, zwłaszcza z początków rządów – zgłoszenie ustawy de facto rządowej jako inicjatywy poselskiej, co pozwala ominąć wymóg porządnego przygotowania projektu (np. opisu skutków legislacji), a także przeprowadzenia konsultacji, nie tylko z prezydentem.

Jak zbadało Obywatelskie Forum Legislacji przy Fundacji Batorego, przez pierwsze 100 dni rządu PiS w ten sposób przyjął aż 76 proc. wszystkich 42 ustaw. Za rządów PO tryb poselski był wyjątkiem (11 proc. za pierwszego rządu Tuska i 8 proc. za drugiego). W kolejnych miesiącach zapał legislacyjny PiS opadł, ale w przypadku kontrowersyjnych ustaw sądowych partia Kaczyńskiego wróciła do swojej ulubionej sztuczki.

Ekspresowe tempo przygotowania i przegłosowania ustawy o SN wzbudziło niepokój Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej, Rady Europy i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Jednak ustawa o sądach powszechnych też została przegłosowana w podobnym trybie – dlaczego więc prezydent zapowiedział, że ją podpisze? Przecież także tutaj i on, i inne uprawnione podmioty, zostały pozbawione możliwości konsultacji. A ustawa o sądach ma równie fundamentalny charakter co dwie pozostałe.

Przede wszystkim rozmawiałem z panią Zofią Romaszewską damą Orderu Orła Białego, kobietą, która jest symbolem walki z opresją, walki o wolną, suwerenną Polskę, ale o wolność i sprawiedliwość wobec człowieka.
To prawda. Zofia Romaszewska jest takim symbolem
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

To wszystko prawda. Zofia Romaszewska, razem z mężem Zbigniewem, współtworzyła Biuro Interwencyjne „KOR”, które rejestrowało łamanie praw człowieka przez władze PRL i niosło pomoc represjonowanym oraz poszkodowanym robotnikom i intelektualistom. Romaszewska była też spikerką podziemnego radia "Solidarność" w kwietniu 1982 roku, rok później dostała wyrok - trzy lata więzienia. Jej udział w obaleniu komunizmu w 1989 roku jest bezsporny, nawet jeśli sama Romaszewska - angażując się później w ROP Jana Olszewskiego, czy inne formacje prawicowe - uznawała, że komunizm trwa nadal.

Powiedziała do mnie tak: panie prezydencie, żyłam w państwie w którym prokurator generalny miał nieprawdopodobnie silną pozycję i w zasadzie mógł wszystko. Nie chciałabym z powrotem wracać do takiego państwa.
W tym celu Duda powinien zawetować ustawę o sądach powszechnych
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

Problem w tym, że PiS już zdążył znacząco rozszerzyć kompetencje Prokuratora Generalnego. Partia rządząca ponownie połączyła urzędy prokuratora i ministra sprawiedliwości. Ustawa o prokuraturze dała Zbigniewowi Ziobrze możliwość bezpośredniego ingerowania w każdą sprawę. I minister chętnie z niej korzysta. W styczniu 2017 roku na jego zlecenie prokuratura okręgowa w Opolu dołączyła do postępowania w sprawie nauczycielki szykanowanej po zdjęciu krzyża ze szkolnej ściany, a w lipcu 2016 roku Ziobro interweniował w sprawie drukarza skazanego za odmowę wydrukowania plakatu LGBT. Ziobro wyrównywał też osobiste rachunki z sędziami i prokuratorami.

Podpisując ustawę o ustroju sądów powszechnych - prezydent Duda przekaże w ręce ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry jeszcze większe, ogromne wręcz, możliwości wpływu na sędziów:

  • w ciągu pół roku od wejścia w życie ustawy będzie mógł odwołać wszystkich prezesów i wiceprezesów sądów powszechnych bez podania przyczyny i samodzielnie powołać nowych na ich miejsce;
  • będzie mógł łatwiej odwołać prezesa lub wiceprezesa sądu także w trakcie kadencji, np. za „uporczywe niewywiązywania się z obowiązków służbowych” oraz „szczególnie niską efektywność działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych”;
  • wybrani przez Ziobrę prezesi sądów będą mogli bez powodu i bez zgody przenieść sędziów z ich sądu do innego wydziału (co w praktyce będzie narzędziem dyscyplinującym);
  • prezesi sądów będą mogli ograniczać innym sędziom dodatki funkcyjne;
  • prezesi będą mogli manipulować składem sędziowskim, gdy stwierdzą "prawdopodobieństwo, że sprawa będzie trwać dłuższy czas";
  • Ziobro będzie mógł też odmówić nielubianym sędziom prawa do pracowania po osiągnięciu wieku emerytalnego (65 lat dla mężczyzn, 60 dla kobiet);
  • PiS chlubi się tym, że wprowadza zasadę losowego przydziału spraw, ale ustawa zostawia też furtkę do jej ominięcia, z losowania można zrezygnować, gdy sprawę miałby dostać sędzia pełniący dyżur. A siatkę dyżurów będą ustalać wybrani przez niego prezesi.

W efekcie PiS stworzył urząd superministra – prokuratora generalnego o niespotykanych w świecie demokratycznym kompetencjach, z możliwością wywierania kontroli nad procesami sądowymi, poprzez wyznaczanie - pośrednio lub bezpośrednio- zarówno oskarżycieli, jak i sędziów prowadzących sprawę.

Obawy Zofii Romaszewskiej już się zatem sprawdziły.

Zwiększenie nadzoru nad sądami powszechnymi było zresztą znanym postulatem wszystkim tym, którzy czytali program PiS.
W programie wyborczym PiS nie było takich postulatów.
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

W programie wyborczym PiS z 2014 roku (potem nie był zmieniany) nie ma ani słowa o zwiększeniu nadzoru rządu (władzy wykonawczej) na sądami powszechnymi. Owszem, są tam postulaty reformy sądownictwa, ale mieszczą się w ramach Konstytucji: "Zachowując podstawowe konstytucyjne gwarancje niezależności i niezawisłości, obywatele nie mogą być pozbawieni wpływu na funkcjonowanie trzeciej władzy. Ma ona służyć społeczeństwu, ludziom, a nie samej sobie. Muszą istnieć skuteczne mechanizmy kontroli przeciwdziałające odrywaniu się ogniw wymiaru sprawiedliwości od jego służebnej wobec społeczeństwa roli oraz korygowania błędów".

Bardzo dziękuję, że wielu ludzi zaoferowało mi pomoc w tym, żeby te ustawy naprawić, żeby były zgodne z polskim obyczajem prawnym, żeby były zgodne z polską Konstytucją, żeby były zgodne także z oczekiwaniami społecznymi.
Tak, ale naprawa ustaw odnosi się też do ustawy o sądach powszechnych.
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

To prawda – ustawy o Sądzie Najwyższym i o Krajowych Radach Sądownictwa są niezgodne z polskim obyczajem prawnym, Konstytucją i oczekiwaniami społecznymi. Ale to samo odnosi się do ustawy o sądach powszechnych, której podpisanie zapowiedział prezydent.

Jak pisało OKO.press, według RPO ustawa o sądach powszechnych jest w wielu punktach niezgodna z Konstytucją i posłuży PiS-owi do podporządkowania sobie sądów. Przede wszystkim - minister sprawiedliwości będzie mógł powoływać i odwoływać prezesów sądów powszechnych bez podania przyczyny, również w trakcie kadencji. Będzie miał też narzędzia do zastraszania sędziów i manipulowania składem sędziowskim.

Nie może być tak, że politycy, którzy składali w Sejmie ślubowanie, wychodzą i nawołują do rozruchów i do popełniania przestępstw. Jest różnica pomiędzy nawoływaniem do de facto walk ulicznych, a tym żeby nawoływać do demonstracji.
Parlamentarzyści ani razu nie nawoływali do przemocy.
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

OKO.press nie zna ani jednego przykładu, by parlamentarzysta z opozycji nawoływał do przemocy. Na przykład mocne sformułowanie Ryszarda Petru, że jeśli będzie to konieczne, posłowie "przejdą do metod nieparlamentarnych", oznacza - przynajmniej w praktyce protestów - legalne działania typu demonstracje, pikiety, blokady uliczne czy "parlamentarne nieposłuszeństwo".

Głównym przekazem z parlamentu i organizatorów protestów było wezwanie do pokojowych demonstracji. Wielokrotnie przestrzegano, by np. podczas wynoszenia uczestniczek i uczestników blokad unikać stawiania oporu policji. Apelował o to m.in. Lech Wałęsa, choć wyrażając to w swoim stylu: "Jeśli mnie posłuchacie tym razem, to tak pięknie, pokojowo ich ogramy, że będą wyć przez sto lat".

Poza tym, prezydent mylnie przypisuje sprawstwo opozycji parlamentarnej.

Poza czwartkową, 20 lipca, manifestacją na Placu Zamkowym, protesty nie były organizowane przez polityków opozycji, ale przez stowarzyszenie Obywateli RP, Akcję Demokrację, KOD i wiele innych oddolnych inicjatyw. Ani w retoryce, ani w praktyce protesty nie posługiwały się przemocą, w czym pomogło umiejętne zachowanie policji, która sytuacje konfliktowe skutecznie gasiła w zalążku.

Dlatego bardzo proszę, żeby politycy opozycji, których wypowiedzi w ostatnich dniach przekroczyły wszystkie granice zdrowego rozsądku, opamiętali się.
Granice rozsądku są dość abstrakcyjnym pojęciem.
Oświadczenie w Pałacu Prezydenckim,24 lipca 2017

Trudno sprawdzić tak niekonkretne stwierdzenie. Hasło zatrzymania PiS w destrukcji państwa czy nawet konieczności odsunięcia PiS od władzy - jak również zapowiedzi ukarania członków rządu czy prezydenta w przyszłości - są z pewnością radykalne, ale stoją za nimi racjonalne i konkretne argumenty, m.in. takie, jakie podniósł teraz prezydent.

Nawoływanie do „opamiętania się” przez opozycję wydaje się też dziwne, gdy to partia Jarosława Kaczyńskiego dokonuje zamachu na sądy, a jej lider z pewnością poruszał się poza granicami zdrowego rozsądku, przejmując w środku nocy mównicę sejmową i oskarżając opozycję o zamordowanie brata.

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze