0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Dagmara Pawełczyk-Woicka - na zdjęciu u góry - to prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, z nominacji ministra Ziobry. Jest też już drugą kadencję członkinią nielegalnej, upolitycznionej neo-KRS. W tej kadencji członkowie tego organu wybrali ją na przewodniczącą.

Jak ustaliło OKO.press, Pawełczyk-Woicka jako sędzia krakowskiego sądu podpisywała orzeczenia wraz z uzasadnieniem, jakiś czas po ich wydaniu. Chodzi głównie o orzeczenia wydawane na posiedzeniach, bez udziału stron. Z naszych informacji wynika, że prezeska sądu podpisane w swoim gabinecie orzeczenia przekazywała - przez sekretariat - do podpisu pozostałym członkom składu orzekającego. To oznacza, że orzeczenia były podpisywane w tzw. trybie obiegowym.

Taka praktyka w krakowskim sądzie była dość powszechna w czasie epidemii koronawirusa. Sędziowie w składach kolegialnych, czyli kilku osobowych podpisywali orzeczenia nawet w różnych dniach. Akta zostawiano na sali rozpraw i każdy z sędziów składał swój podpis na orzeczeniu oddzielnie, by uniknąć zakażenia wirusem.

Praktyka podpisywania orzeczeń w tzw. trybie obiegowym; jest w sądach normalna. Bo nie zawsze uzasadnienie jest gotowe w dacie wydania orzeczenia. Bywa, że sędziowie do końca uzgadniają treść orzeczenia. Są oni też zawaleni sprawami i często przygotowują się do rozpraw w domu, zabierając tam akta spraw. Co nie jest dozwolone, ale jest dość powszechne, bo inaczej sędziowie nie wyrabialiby się w terminie z pisaniem uzasadnień do orzeczeń.

Problem w tym, że za taką „kuchnię” pracy sędziego jest teraz ścigany i straszony prokuraturą sędzia Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie. To jeden z symboli wolnych sądów. Od początku broni niezależności wymiaru sprawiedliwości przed władzą PiS. Za co jest najbardziej prześladowanym sędzią w Polsce. Ma 21 spraw dyscyplinarnych i kilka bezpodstawnych spraw w Prokuraturze Krajowej.

Niedawno zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota zrobił Żurkowi dyscyplinarkę za to, że podpisywał orzeczenia w tzw. trybie obiegowym. Lasota zarzuca mu wręcz „fałszerstwo” orzeczeń. A swoje zarzuty opiera na tym, że w dacie wydania orzeczeń sędzia był na posiedzeniach starego, legalnego KRS, którego był członkiem i rzecznikiem prasowym.

Z informacji OKO.press wynika, że zarzuty dyscyplinarne za „obiegowe” podpisywanie orzeczeń dostało sześciu kolejnych sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie, którzy przed kilku latu zasiadali w składach kolegialnych z Żurkiem. Wśród nich jest jeden neo-sędzia, czyli sędzia nominowany przez neo-KRS.

Zarzuty są jednak słabe i wyglądają na celowe uderzenie w jednego z liderów wolnych sądów. Za to samo można by ścigać wielu sędziów w Polsce.

I jak się wydaje przed rzecznikami dyscyplinarnymi ministra Ziobry mogłaby tłumaczyć się z tego również obecna szefowa neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka.

Waldemar Żurek w koszulce z napisem konstytucja na spotkaniu z mieszkańcami Lublina
30.09.2018 Lublin . Hotel Mercure . Sedzia Waldemar Zurek podczas spotkania z mieszkancami miasta . Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemar Żurek. Za obronę wolnych sądów jest najbardziej represjonowanym sędzią w Polsce. Fot. Jakub Orzechowski/Agencja Wyborcza.pl.

Jak tłumaczy się Pawełczyk-Woicka

OKO.press w sprawie obiegowego podpisywania orzeczeń przez prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmarę Pawełczyk-Woicką wysłało pytania do biura prasowego sądu. Co zaskakujące, odpowiedziała na nie osobiście Pawełczyk-Woicka i to szybko. Wysłaliśmy takie pytania:

- W ilu sprawach i w jakim okresie sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka podpisane przez siebie orzeczenia przesyłała przez swój sekretariat do podpisu pozostałym członkom składu orzekającego. Czy tak podpisywano wyroki i orzeczenia zapadające na posiedzeniach niejawnych?

- Z czego wynikała ta praktyka? Czy nadal ona funkcjonuje? Czyj to był pomysł i ilu sędziów z SO Kraków brało udział w takim procedowaniu podpisywania orzeczeń. Czy inne składy orzekające też tak podpisują orzeczenia?

- Czy taki sposób podpisywania orzeczeń zgodny jest z procedurami i jak w tej sytuacji ustalano datę orzeczenia? Czy była to data pierwszego podpisu sędziego, czy ostatniego? Kto wpisywał datę orzeczenia?

Dagmara Pawełczyk-Woicka wysłała nam taką odpowiedź:

„Szanowny Panie Redaktorze!

W odpowiedzi na zapytania Pana Redaktora pozwolę sobie wskazać, że wszystkie orzeczenia w SO w Krakowie zapadają w zgodzie z przepisami prawa z dochowaniem najwyższych standardów. Zdarzają się sytuacja, gdy po uzgodnieniu treści orzeczenia przez wszystkich członków składu Sądu, orzeczenie redagowane jest wprawdzie tego samego dnia, ale już po odbytej naradzie i jest ono podpisywane przez członków składu niejednocześnie, lecz tego samego dnia.

Dzieje się tak wówczas, gdy sama sentencja jest obszerna albo orzeczenie wymaga uzasadnienia. Przedstawiony sposób postępowania jest zgodny z przepisami prawa. Postanowienie zapadłe w sprawie cywilnej w sensie prawnym nie istnieje jeżeli nie zostało podpisane przez wszystkich członków składu (art.358K.p.c.).

W związku z tym o orzeczeniu wydanym na posiedzeniu niejawnym mówimy wówczas, gdy cały skład podpisał sentencję. Odpowiadając na Pana pytanie, które traktuję jako czysto teoretyczne, pozwolę sobie wyrazić pogląd, że za datę wydania orzeczenia - w przypadku składania podpisu przez członków składu nie tego samego dnia - należy uznać dzień podpisania sentencji przez ostatniego członka składu.

Zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać sytuacje, gdy redakcja orzeczenia przedłuża się z uwagi na jego obszerność, a na prośbę członka składu projekt orzeczenie wraz z aktami pozostawia się w jego gabinecie do podpisu. Nie ma praktyki odręcznego wpisywania daty orzeczenia” - odpowiedziała na nasze pytania prezes krakowskiego sądu Dagmara Pawełczyk-Woicka.

Przeczytaj także:

Co ciekawe w odpowiedzi na pytania OKO.press sama odniosła się do sprawy zarzutów dyscyplinarnych dla sędziego Żurka, w związku obiegowym podpisywaniem orzeczeń. Pawełczyk-Woicka sugeruje, że finalnie nie musi dojść do dyscyplinarnego oskarżenia sędziego.

Prezeska napisała OKO.press: „Zadane pytania przez Pana Redaktora wiążę z wypowiedziami Sędziego W. Żurka (artykuł red. Ewy Siedleckiej "Polityka", w którym cytowana jest wypowiedź Waldemara Żurka). Sprawa będąca przedmiotem konferencji RDSSP [rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów - red.] nie jest zakończona i nie przesądzałabym jej wyników. Z informacji prasowych można jedynie dowiedzieć się, że istnieją wzajemnie wykluczające się dokumenty publiczne. W związku z tym w mojej ocenie nie da się stwierdzić na tym etapie, które dokumenty są zgodne ze stanem faktycznym”.

Dagmara Pawełczyk-Woicka karierę w sądach zaczęła robić za obecnej władzy. Jako prezeska Sądu Okręgowego w Krakowie - z nominacji ministra Ziobry - zasłynęła represjami służbowymi wobec sędziów, którzy stosują orzeczenia ETPCz i TSUE. W tych orzeczeniach podważono legalność neo-KRS i neo-sędziów. Tymczasem Pawełczyk-Woicka zasiada neo-KRS, jest też neo-sędzią. Bo Rada, w której zasiada dała jej nominację na sędziego sądu okręgowego.

Nominację od neo-KRS aż na sędziego Sądu Najwyższego dostał też jej partner życiowy Dariusz Pawłyszcze, obecny dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (podlega ministrowi Ziobro). W neo-KRS Pawełczyk-Woicka uważana jest za człowieka ministra Ziobry, którego zna ze szkoły.

Jak człowiek Ziobry uderzył w sędziego Żurka

Zarzutami za obiegowe podpisywanie orzeczeń ludzie Ziobry uderzyli w sędziego Waldemara Żurka 30 maja 2022 roku. Tego dnia główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego zastępca Michał Lasota zorganizowali konferencję prasową, na której zarzucili Żurkowi „fałszerstwo” co najmniej 64 orzeczeń.

Ich zdaniem sędzia miał się tego dopuścić kilka lat temu gdy był jeszcze członkiem legalnej Krajowej Rady Sądownictwa i jej rzecznikiem. Chodzi o orzeczenia wydawane przez niego w składzie jednoosobowym lub trzyosobowym, na posiedzeniach niejawnych. To głównie postanowienia, w których sąd rozstrzyga o kwestiach proceduralnych i około 10 wyroków.

Schab mówił wtedy na konferencji, że fałszerstwo miało polegać na podaniu nieprawdziwej daty orzeczenia. Zdaniem Schaba w dacie wydania orzeczenia Żurek nie był w sądzie w Krakowie, tylko na posiedzeniach starej, legalnej KRS w Warszawie. Bądź też na jej posiedzeniach wyjazdowych w Gdańsku, Kudowie lub w Kijowie.

Schab oceniał to jako przestępstwo z artykułu 271 paragraf 1 kodeksu karnego - poświadczenie nieprawdy w dokumentach - oraz czyn z artykułu 231 kodeksu karnego (przekroczenie uprawnień). Zapowiedział złożenia na sędziego zawiadomienia do prokuratury.

Konferencja Schaba i Lasoty, który formalnie prowadził postępowania przeciwko Żurkowi. była bezprecedensowa. Do tej pory rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry nie organizowali konferencji. A tę zwołano nagle.

Cała sprawa wygląda na celowe uderzenie w Żurka, który jest symbolem wolnych sądów i jest ważną postacią na polu obrony praworządności w Polsce. Postawienie mu zarzutów o rzekome fałszerstwo orzeczeń miało go zdyskredytować w oczach opinii publicznej i być może ma go wyeliminować z zawodu sędziego. Bo jak do tej pory nic jednak na niego nie zaleziono, a sprawdzało go nawet CBA i urząd skarbowy.

Uderzenie w Żurka fałszywymi orzeczeniami planowano od ponad roku. Jak ujawniliśmy w OKO.press, w 2021 roku zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota ściągnął z Sądu Okręgowego w Krakowie odpisy ponad 120 orzeczeń z okresu 2010-2018, gdy Żurek był rzecznikiem KRS. Lasota pytał o konkretne sprawy. Czyli wiedział, czego ma szukać, jakby ktoś dał mu tzw. gotowca.

Żurek orzekał wtedy w II wydziale cywilnym odwoławczym (potem karnie został przeniesiony przez prezes Pawełczyk-Woicką do wydziału cywilnego pierwszoinstancyjnego). Rozpoznawał tam odwołania od orzeczeń krakowskich sądów rejonowych. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Konferencja prasowa w maju 2022 roku, na której ogłoszono 64 zarzuty dyscyplinarne dla sędziego Waldemara Żurka. Na pierwszym planie główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, za nim jego zastępca Michał Lasota. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Żurek się nie przestraszył, dalej broni wolnych sądów

Sędzia Waldemar Żurek nie przestraszył się kolejnej dyscyplinarki, która miała być „przełomem” w jego ściganiu. A 64 zarzuty dyscyplinarne wobec nie zrobiły wrażenia na środowisku niezależnych sędziów. Sprawę po prostu odebrano jako dalszy ciąg prześladowania Żurka. On sam tak mówił OKO.press o sprawie podpisywania orzeczeń w trybie obiegowym:

„Dajcie mi Żurka, a znajdziemy na niego paragraf. Po to byłem wcześniej trałowany. Będę się bronił, bo sprawa została wykreowana na potrzeby medialnego zniszczenia mnie. Widać, że ogromna liczba postępowań dyscyplinarnych wobec mnie nic do tej pory nie dała, więc próbuje się zrobić ze mnie przestępcę” - mówił OKO.press sędzia Żurek.

Tłumaczył, że dopiero od niedawna posiedzenia sądu (bez udziału stron) są sformalizowane. „W okresie, którego dotyczą zarzuty, posiedzenia były niesformalizowane. Sędziowie umawiali się na nie nawet w swoich gabinetach w sądzie. Sędzia referent przygotowywał projekt orzeczenia i był on omawiany na posiedzeniu” - mówił OKO.press Żurek. I dalej: „Często jest tak, że nie załatwia się sprawy na jednym posiedzeniu. Bo trzeba coś w projekcie orzeczenia zmodyfikować, dodać lub utrzeć stanowisko. I wtedy zwołuje się kolejne posiedzenie”.

Podkreślał, że w jego sprawie mogło być tak, że ktoś przedłożył do podpisu ostateczny projekt orzeczenia, ale nie zmienił w nim daty. „Do takich omyłek pisarskich dochodzi. Ale wtedy się to prostuje, na co są przepisy, a nie stawia zarzuty dyscyplinarne, czy karne” - zaznaczał sędzia Żurek. Zapewniał, że nie fałszował żadnych orzeczeń, bo fałszerstwo jest wtedy, gdy czyni się to celowo, by zmienić treść orzeczenia. A sama data nie ma znaczenia dla ważności wyroku, który zaczyna obowiązywać, gdy jest podpisany przez wszystkich sędziów.

Co ważne, nawet gdyby data orzeczenia nie zgadzała z faktyczną datą jego podpisania, to nie powoduje to szkody dla stron procesu cywilnego. Co nie wprost przyznał na konferencji sam główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab.

Sędzia Żurek mówił jeszcze w rozmowie z OKO.press, że w czasie gdy zasiadał w KRS, dużo pracował. I często pojawiał się w sądzie z samego rana, wychodził na salę, a potem jechał na posiedzenie KRS. Pojawiał się też w sądzie po południu i pracował wieczorami. Bo sędziowie mają nienormowany czas pracy i często pracują nawet w domu. Również w weekendy, zabierając akta spraw, choć też mogą mieć za to zarzuty.

Nie jest też tajemnicą, że sędziowie wcześniej przygotowują projekty wyroków i uzasadnienia do nich, dlatego często wydając wyrok na rozprawie, odczytują go z kartek. To normalna tzw. kuchnia przygotowywania orzeczeń.

Sędzia Żurek mówił, że w sądach w czasie epidemii koronawirusa istniała praktyka, że akta sprawy leżały na sali rozpraw i sędziowie ze składów wieloosobowych korzystali z nich pojedynczo. „Często w odstępach 24-godzinnych, by się nie zarazić. I podpisywali orzeczenia pojedynczo, w różnych dniach, choć na orzeczeniu jest jedna data. I co, im teraz też będą stawiane zarzuty fałszerstwa?” - pytał sędzia.

Dodawał: „Widać cel był jeden. Trzeba było pokazać jednego z liderów środowiska sędziów jako fałszerza wyroków i skompromitować go w oczach Komisji Europejskiej. Ale ze spokojem czekam, jak rozwinie się ta sprawa. Mogę tylko obiecać, że wszyscy, którzy za publiczne pieniądze niszczą ludzi w Polsce, staną kiedyś przed niezawisłymi sądami. Ja się nie boję i nie dam się zastraszyć”.

Sędziego Żurka ściga członek grupy „Kasta/Antykasta”

Waldemar Żurek nie może jednak liczyć na obiektywne postępowanie rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry. Jak ujawniliśmy we wspólnym śledztwie OKO.press i Onetu, Michał Lasota wraz z drugim zastępcą rzecznika dyscyplinarnego Przemysławem Radzikiem byli członkami nieformalnej grupy dyskusyjnej Kasta/Antykasta na komunikatorze WhatsApp.

Do grupy należało 24 prawników - głównie sędziów - skupionych wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Omawiali oni tam różne sprawy, w tym prowadzone postępowania.

Z dialogów na tej grupie, które ujawniliśmy, wynika, że Lasota i Radzik pisali tam o swojej pracy i ściganiu sędziów. Biuro rzecznika dyscyplinarnego w Warszawie - działa przy KRS - sami nazywali katownią lub kastownią. A tak w październiku 2018 roku Piebiak pisał na grupie do Lasoty: „Utłucz jakiegoś kaściaka”.

W odpowiedzi na ten wpis Lasota odpisał, że ma już dwóch kandydatów do postawienia zarzutów. Podkreślił też, że chciałby - wzorem swojego kolegi Przemysława Radzika, drugiego zastępcy rzecznika dyscyplinarnego - ogłosić „dzisiaj, jutro i poniedziałek dniem smutnego kaściaka (…) Niech każdy dzień będzie dniem smutnego kaściaka”.

Na grupie pisano też o Waldemarze Żurku. W październiku 2018 roku członkowie grupy rozmawiali na temat zainteresowania mediów sprawami sędziego. Na co rzecznik dyscyplinarny Radzik napisał: „Żur zrobi kupę na przesłuchaniu u Druha Michała [Lasoty, drugiego zastępcy rzecznika dyscyplinarnego - red.]”.

Ten wpis był reakcją na poprzedzający go komentarz sędziego Jarosława Dudzicza - byłego już członka neo-KRS, który w reakcji na jedną z publikacji prasowych na temat sędziego Żurka napisał: „Szkoda, że nie podają, kiedy sędzia Żurek zrobi kupę, bo to też ważna wiadomość”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Oprócz Kasty/Antykasty była też mniejsza grupa osób - skupiona wokół Piebiaka - na komunikatorze Signal pod nazwą „Niezłomni”, grupa małego sabotażu. Należała do niej m.in. Mala Emi, która w przeszłości brała udział w akcjach dyskredytowania niezależnych sędziów (co nazwano aferą hejterską), a potem to ujawniła. Na tej grupie Mala Emi napisała, że Przemysław Radzik prosił ją o napisanie anonimowego donosu na sędziego Żurka.

W reakcji na publikacje OKO.press i Onetu w kwietniu 2022 roku główny rzecznik dyscyplinarny i jego dwaj zastępcy wydali oświadczenie, w którym stwierdzili, że są obiektem nagonki medialnej. Zapewniali, że nie namawiali nikogo do pisania donosów. Twierdzili, że nasze publikacje mają ich zastraszyć i skłonić „do zaniechania wykonywania z odwagą i determinacją obowiązków służbowych".

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze