Deklaracja Pro Familia podpisana z inicjatywy Polski przez rządy Grupy Wyszehradzkiej "to element tworzenia sojuszu partii prawicowo-populistycznych i skrajnie prawicowych z pomocą ultrakonserwatywnych grup i instytucji religijnych" - komentuje socjolożka Elżbieta Korolczuk
Tekst jest efektem pracy czwórki autorów portalu Balkan Insight, wydawanego przez Balkan Investigative Reporting Network (BIRN): Edit Inotai (Budapeszt), Edward Szekeres (Bratysława), Tim Gosling (Praga) i Claudia Ciobanu (Warszawa). Został opublikowany 2 czerwca na portalu Balkaninsight.com.
Na polski przetłumaczyła Anna Halbersztat.
Wygląda to na łagodny, a wręcz nieco uspokajający dokument wyrażający wsparcie dla rodzin. Ale „Deklaracja Pro Familia” podpisana w maju przez rządy Grupy Wyszehradzkiej może być wykorzystana do forsowania ultrakonserwatywnego programu na poziomie unijnym.
„Podkreślamy, że rodzina stanowi pierwotną społeczność – rozwinęła się w historii ludzkości zanim jeszcze powstały pierwsze państwa. Od zarania ludzkości do dziś jest wspólnotą poprzez którą odtwarzana jest tkanka społeczna”, czytamy w tekście „Deklaracji Pro Familia”, podpisanej 13 maja w Warszawie przez ministrów odpowiedzialnych za sprawy rodziny czterech państw Grupy Wyszehradzkiej – Czech, Węgier, Polski i Słowacji.
„To właśnie rodziny dostarczają społeczeństwu największy dar: jego nowych członków. Jak dotąd, nie stworzono lepszego środowiska dla rozwoju dzieci... Dlatego też zobowiązujemy się do wspierania rodziny – jako fundamentu ludzkości”, napisano dalej w jednostronicowym tekście, który powstał z inicjatywy polskiej rotacyjnej prezydencji w Grupie Wyszehradzkiej, dostarczonym BIRN przez Polskie Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej.
„Deklarujemy podjęcia się wszelkich możliwych działań – w tym także tych, które będą inicjowane w ramach współpracy z Grupą Wyszehradzką – zapewniających rodzinom jak najlepsze warunki do funkcjonowania”, podsumowuje Deklaracja.
Podczas gdy rozmowy wokół wprowadzenia "Deklaracji Pro Familia" koncentrowały się na dość niekontrowersyjnych działaniach rządowych, o tyle plan państw należących do V4 poprawienia wyłącznie sytuacji ekonomicznej rodzin heteroseksualnych, przede wszystkim tych wielodzietnych, oraz fakt, że tekst jest inicjatywą rządu Polski, który prowadzi skoordynowaną kampanię przeciwko prawom kobiet i LGBT, rodzi wiele pytań.
Czy wszystkie kraje V4, które podpisały „Deklarację Pro Familia” podzielają takie rozumienie pojęcia rodziny jakie przedstawia obecny rząd Polski, czyli „tradycyjnej” rodziny złożonej z heteroseksualnej pary małżeńskiej i jej dzieci?
Czy Deklaracja doprowadzi do innych wspólnych działań Grupy Wyszehradzkiej na rzecz ograniczenia praw kobiet i osób LGBT, co może być intencją Polski?
I jaki będzie długofalowy wpływ takiej koordynacji na szerszą politykę UE w zakresie praw reprodukcyjnych i praw osób nieheteroseksualnych?
Podczas inauguracji poświęconego rodzinie szczytu Grupy Wyszehradzkiej 13 maja w Warszawie premier Mateusz Morawiecki doprecyzował przynajmniej intencje swojego rządu, co do dalszego wykorzystania tej inicjatywy.
„Kładziemy ogromny nacisk i będziemy dalej dbali o to, aby potrzeby rodzin były w odpowiedni sposób zabezpieczone – w budżecie, ale także w regulacjach prawnych oraz politykach, krajowych i europejskich. Chcemy także promować rodzinę w ramach Unii Europejskiej, to jest dla nas jeden z podstawowych celów polityki społecznej na tym forum”, powiedział dziennikarzom.
Elżbieta Korolczuk, socjolożka i ekspertka do spraw gender pracująca na Uniwersytecie Södertörn w Sztokholmie oraz Uniwersytecie Warszawskim, uważa, że ultrakonserwatyści w Polsce próbują zamienić „gender mainstreaming” – strategię mającą na celu osiągnięcie równości kobiet i mężczyzn za pomocą polityki, programów i projektów – na „family mainstreaming”, która w rękach nieliberalnych rządów staje się alternatywą dla praw kobiet i narzędziem promowania „tradycyjnych wartości”.
„Jest to zarówno ideologiczny, jak i polityczny projekt stworzenia ponadnarodowego sojuszu partii prawicowo-populistycznych i skrajnie prawicowych z pomocą ultrakonserwatywnych grup społeczeństwa obywatelskiego i instytucji religijnych”, Korolczuk powiedziała BIRN.
W ciągu ostatniego roku rząd Zjednoczonej Prawicy wielokrotnie domagał się usunięcia słowa „gender” z dokumentów UE. Jednocześnie naciskał na kraje Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej, by wycofały się z Konwencji Stambulskiej o zwalczaniu przemocy domowej oraz przemocy wobec kobiet i zastąpiły ją alternatywnym traktatem, który zakazywałby aborcji i małżeństw homoseksualnych.
W kraju rząd praktycznie zakazał aborcji i poparł uchwały samorządowe przeciwko „ideologii LGBT”, które były szeroko krytykowane na arenie międzynarodowej.
Wszystko to jest częścią światopoglądu, według którego instytucje i prawa międzynarodowe zmuszają kraje do przyjęcia nowoczesnych „praw człowieka” kosztem tradycyjnego, chrześcijańskiego modelu rodziny – i że proces ten należy odwrócić.
Polskie propozycje, forsowane przez ultrakonserwatywne grupy zarówno wewnątrz rządu, jak poza nim, często okazywały się zbyt reakcyjne dla innych krajów regionu: wezwanie do odrzucenia Konwencji Stambulskiej spotkało się z powściągliwą reakcją wielu państw sąsiedzkich.
Na tym tle „wspieranie rodziny” może okazać się koncepcją znacznie łatwiejszą do forsowania.
Wsparcie dla rodzin jest od lat znakiem rozpoznawczym nieliberalnych rządów zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce. Tzw. "polityka prorodzinna" jest nie tylko popularna wśród wyborców, ale także zgodna z konserwatywnymi programami społecznymi i religijnymi, a przywódcy wyraźnie mówią, że chcą poradzić sobie z kryzysem demograficznym poprzez zwiększenie liczby urodzeń w kraju, a nie przez przyjmowanie migrantów.
Od 2010 roku rząd Viktora Orbána na Węgrzech wprowadził wiele zachęt finansowych i podatkowych, aby skłonić pary do posiadania dzieci.
Rząd węgierski wydaje szczodre 4 procent PKB na pomoc rodzinom, choć jest ona skierowana głównie do rodzin pracujących, a nie do tych ze społeczności marginalizowanych, takich jak na przykład Romowie. Mimo to może się pochwalić, że udało mu się podnieść wskaźnik urodzeń z 1,23 w 2010 roku do 1,55 obecnie.
Podobnie jak Warszawa, Budapeszt opiera tę politykę na bardzo restrykcyjnej – a więc dyskryminującej – definicji rodziny.
W maju 2020 roku, w samym środku pierwszej fali pandemii COVID-19, węgierski parlament przyjął ustawę, która zabraniała osobom transseksualnym zmiany płci wpisanej w oficjalnych dokumentach.
Następnie w grudniu, w czasie trwania stanu wyjątkowego wprowadzonego ze względu na koronawirus, uchwalono kolejną ustawę, która praktycznie uniemożliwiła adopcję parom tej samej płci.
Małżeństwa osób tej samej płci są na Węgrzech nielegalne, ale pary mogły adoptować dzieci, jeśli jedno z nich wystąpiło o adopcję jako osoba samotna. Teraz osoby samotne będą potrzebowały specjalnej zgody ministra ds. rodziny, by móc to zrobić.
Eksperci tacy jak Katalin Kevehazi, prezeska Fundacji JOL-LET (Well-Being) z siedzibą w Budapeszcie i wybitna specjalistka do spraw kobiet na rynku pracy, twierdzą, że wsparcie dla tradycyjnych rodzin ma wymiar polityczny wykraczający poza wskaźniki dzietności.
„Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie rządy V4 mają bardzo konserwatywne podejście do kobiet, widząc ich główną rolę jako matek oraz inkubatorów”, Kevehazi powiedziała BIRN we wcześniejszym wywiadzie.
„Ale na Węgrzech rząd i sam premier idą o krok dalej i mówią o «ratowaniu narodu i rodziny» oraz «ochronie narodu węgierskiego na przyszłość». To nie jest tylko program wsparcia rodziny, ale część programu «budowania narodu»" - dodała.
Węgierskie Ministerstwo Rodziny nie odpowiedziało na pytania BIRN dotyczące „Deklaracji Pro Familia”, choć minister rodziny Katalin Novak, gwiazda międzynarodowego ruchu przeciw równości płci, z dumą ogłosiła swoje poparcie dla dokumentu w mediach społecznościowych.
„Grupa Wyszehradzka daje przykład Europie w kwestii demografii i pokazuje, że działające rozwiązania mogą być oparte na wewnętrznych zasobach. Wiele inspiracji i świetnych pomysłów można znaleźć w grupie, na przykład Polska zainspirowała nas do wprowadzenia zwolnienia z podatku dochodowego od osób fizycznych dla młodych dorosłych”, napisała na Twitterze.
W Polsce PiS doszedł do władzy w 2015 roku z ofertą nie do odrzucenia dla wyborców: miesięcznym świadczeniem w wysokości 500 zł (ponad 100 euro) na dziecko dla rodzin z dziećmi.
Zaledwie kilka dni po podpisaniu „Deklaracji Pro Familia”, 15 maja, rząd wprowadził nowy pakiet nazwany „Polskim Ładem”, zawierający dalszą pomoc finansową dla rodzin z dziećmi, które mają dostać ponad 2 600 euro na opiekę nad drugim dzieckiem między pierwszym a trzecim rokiem życia. PiS obiecał też gwarancje dla kredytów hipotecznych i uwolnienie budowy domów od biurokratycznych obciążeń.
Badaczka Elżbieta Korolczuk, nazywa to „socjalnym szowinizmem” i twierdzi, że w połączeniu z czymś, co można nazwać „ostrożnym, ultrakonserwatywnym programem”, staje się on popularnym modelem nie tylko w Europie Środkowej, ale także w innych miejscach, takich jak Włochy czy Szwecja.
Korolczuk mówi, że jest to dokładnie ten efekt, który Polska chce osiągnąć, szukając sojuszników w Europie Zachodniej w swojej próbie „włączenia do głównego nurtu konserwatywnego programu w pakiecie z szowinizmem socjalnym w całej UE”.
Rosnącą popularność tego modelu widać już na Słowacji, trzecim sygnatariuszu „Deklaracji Pro Familia”. Na początku maja były premier, a obecny minister finansów Igor Matovič ogłosił na konferencji prasowej, że Słowacja chce zostać „europejskim liderem polityki prorodzinnej”, poprzez zwiększanie wsparcia i ulg podatkowych dla rodzin z dziećmi. Od tego czasu politycy rządzącej koalicji rywalizują o to, kto zaproponuje więcej w polityce prorodzinnej.
W odpowiedzi wysłanej do BIRN na temat następstw „Deklaracji Pro Familia”, słowackie Ministerstwo Pracy, Spraw Społecznych i Rodziny stwierdziło, że „rząd postrzega wsparcie rodziny jako priorytetowe narzędzie do rozwiązania problemu niekorzystnego rozwoju gospodarczego”.
W związku z tym, rząd wkrótce ogłosi narodową strategię dla rodzin, obejmującą wsparcie dla mieszkalnictwa, bezpośrednie przelewy pieniężne do rodzin i „budowanie nowego modelu polityki rodzinnej, który wymaga mierzalnych inwestycji w rodzinę”.
Minister pracy, spraw społecznych i rodziny Milan Krajniak, którego podpis widnieje na „Deklaracji Pro Familia”, jest znanym populistycznym konserwatywnym politykiem chrześcijańskim, reprezentującym partię Sme Rodina (Jesteśmy Rodziną). Jako minister zajmował się wymazywaniem terminu „równość płci” z ustawodawstwa i dokumentów strategicznych. Grupy feministyczne nie otrzymały od jego resortu żadnego dofinansowania, mimo że wiele z nich uzyskało najwyższe oceny eksperckie.
W kwietniu 2021 Krajniak wystąpił jako główny mówca na internetowej konferencji poświęconej Deklaracji ws. Konsensusu Genewskiego, globalnej inicjatywie antyaborcyjnej Mike'a Pompeo, byłego sekretarza stanu USA.
Konferencja, zorganizowana przez znaną polską ultrakonserwatywną grupę Ordo Iuris, stojącą za wieloma propozycjami polskiego rządu dotyczącymi ograniczenia praw kobiet i LGBT, zgromadziła polityków i aktywistów z całego świata, którzy dyskutowali o tym, jak walczyć z tym, co grupa nazywa „ideologią gender”.
W swoim wystąpieniu Krajniak powiedział, że Europa Środkowa jest wdzięczna Zachodowi za uwolnienie od komunizmu, a teraz jej obowiązkiem jest „uratowanie Zachodu przed liberalizmem”.
Minister dodał, że „moralnym zobowiązaniem” regionu powinno być „przypomnienie Europie Zachodniej, że bezgraniczny liberalizm, indywidualizm, niszczenie spójności i więzi społecznych, takich jak rodzina, prowadzi do katastrofy”.
Czechy, jako jedyne państwo z Grupy Wyszehradzkiej, wyraźnie zmierzają w innym kierunku, jeśli chodzi o prawa kobiet i LGBT – nawet jeśli wciąż mają wiele do zrobienia. Dlatego też jej udział w „Deklaracji Pro Familia” jest tym bardziej zaskakujący.
W odpowiedzi na zapytanie BIRN, czeskie Ministerstwo Pracy i Spraw Społecznych powiedziało, że dało jasno do zrozumienia polskiej prezydencji V4, że „w najmniejszym stopniu” nie podziela jej poglądów na temat modelu „tradycyjnej rodziny”, praw LGBT, kwestii płci czy praw reprodukcyjnych.
„Podstawową zasadą jest umożliwienie rodzinom wyboru posiadania dzieci, jeśli chcą” - powiedziało ministerstwo w rozmowie z BIRN.
„Zajęliśmy się przeszkodami, takimi jak brak placówek opieki nad dziećmi, elastyczne warunki pracy i poprawa bezpieczeństwa finansowego. Rządy Polski i Węgier wydają się podchodzić do rodziny raczej z punktu rozwoju demograficznego (tzn. ich celem jest zwiększenie współczynnika dzietności), podczas gdy my podkreślamy wolność wyboru”.
W ostatnim czasie czeski rząd coraz głośniej wyraża poparcie dla praw mniejszości seksualnych i płciowych, nawet jeśli konkretne postępy prawne – takie jak ratyfikacja Konwencji Stambulskiej – są wprowadzane w życie wolniej. Jest to postawa, którą działacze na rzecz praw osób LGBT wiążą z prozachodnią postawę Pragi i jej silniejszą orientacją na liberalną demokrację.
„Republika Czeska zdecydowanie sprzeciwia się wszelkiej dyskryminacji ze względu na odmienną orientację seksualną lub tożsamość płciową” – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Jakub Kulhanek 17 maja, w Międzynarodowym Dniu Walki z Homofobią, Bifobią i Transfobią.
Biorąc pod uwagę populistyczne poglądy rządu, tak wyraźne poparcie jest prawdopodobnie również wynikiem nastawienia antydyskryminacyjnego w społeczeństwie, które wynika w pewnym stopniu z jego zaawansowanej laicyzacji i obojętności religijnej.
Badanie przeprowadzone w 2018 roku przez czeską rzeczniczkę praw obywatelskich i stowarzyszenie Prague Pride wykazało, że choć dyskryminacja nadal istnieje, członkowie czeskiej społeczności LGBT+ na ogół „oceniają swoją pozycję w społeczeństwie raczej pozytywnie”.
Działacze kampanii naciskają teraz, aby wykorzystać tę stosunkowo dużą tolerancję. Twierdząc, że prawie 70 procent Czechów popiera legalizację małżeństw homoseksualnych, świętowali w kwietniu, gdy projekt ustawy otwierającej drogę do równości małżeńskiej przeszedł pierwsze czytanie w parlamencie. Choć przeszedł ledwo co. W Czechach wciąż istnieją potężne siły reakcyjne, którym przewodzi populistyczny prezydent Miloš Zeman.
Czechy pokazały również, że są gotowe stawić czoła swoim bardziej konserwatywnym sąsiadom. Ostatnio, po wprowadzeniu zakazu praktycznie wszystkich form aborcji, Polska wezwała Pragę do uniemożliwienia Polkom dostępu do takich usług w Czechach. Spotkało się to z szybkim odrzuceniem.
Decyzja Pragi o przystąpieniu do Koalicji Pro Familia wygląda więc nieco dziwnie, choć Ministerstwo Pracy i Spraw Społecznych podkreśla, że państwa Grupy mogą się od siebie wiele nauczyć i że „współpraca ma się koncentrować na praktycznej stronie polityki rodzinnej”.
„Dyskusja koncentrowała się na kwestiach niekontrowersyjnych: działaniach prorodzinnych, demografii i polityce dotyczącej osób starszych” – powiedział BIRN rzecznik ministerstwa. „Nie oczekujemy, że kwestie [takie jak LGBT, prawa reprodukcyjne i gender] zostaną podniesione, ale jeśli tak się stanie, będziemy wyrażać różnice w naszych poglądach”.
Ministra Jana Maláčová, która podpisała deklarację w imieniu czeskiego rządu, „wyraziła swoje poglądy na temat rozwoju polskiego prawa i polityki w odniesieniu do praw reprodukcyjnych w zeszłym roku”, zauważył rzecznik.
Maláčová określiła wysiłki zmierzające do pozbawienia polskich kobiet prawa do decydowania o przyszłości ciąży jako „powrót do średniowiecza”.
Niezależnie od stanowiska Czech, Polska oświadczyła, że będzie starała się wykorzystać „Deklarację Pro Familia” na poziomie unijnym.
„W ramach Unii Europejskiej polityka rodzinna leży w kompetencji państw członkowskich – UE nie ma kompetencji do kształtowania czy projektowania krajowej polityki rodzinnej” – powiedział BIRN rzecznik polskiego Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. „Jest to jednak obszar, w którym kraje członkowskie mogą wymieniać doświadczenia, dobre praktyki i dzielić się opiniami”.
„Kraje V4 podzielają opinię, że obowiązkiem państwa jest wzmacnianie rodziny, w pełnym zaufaniu i poszanowaniu jej podmiotowości. Te wartości – a także jej godność i poszanowanie wolności – są fundamentami, na których opieramy politykę prorodzinną. Takie spojrzenie na rodzinę i wartość rodziny chcemy promować, także w rozmowach z innymi państwami członkowskimi” – powiedział rzecznik.
Jednak Neil Datta, sekretarz Europejskiego Forum Parlamentarnego Praw Reprodukcyjnych i Seksualnych oraz ekspert w zakresie globalnego ruchu ultrakonserwatywnego, powiedział BIRN, że po przeczytaniu tekstu deklaracji ma obawy co do jej ewentualnego wykorzystania w ramach UE.
„Wygląda na to, że co najmniej trzy z czterech ministerstw/państw używa tej deklaracji, aby stworzyć podstawy do realizacji swoich regresywnych planów w UE w perspektywie średnioterminowej” - powiedział. - „Wysiłki dyplomatyczne Polski, aby inne kraje wspólnie wyszły z Konwencji Stambulskiej nie zadziałały, a Węgry od kilku lat prowadzą miękkie wysiłki dyplomatyczne w sprawie «demografii»”.
„Wygląda to zatem na zamiar przepakowania ultrakonserwatywnej agendy w coś, co wygląda bardziej niewinnie – tj. w «rodzinę» – aby następnie wejść do dyskusji politycznych w wielu obszarach. Wydaje się, że takie podejście miałoby pełne poparcie Węgier i Polski, natomiast nie jestem pewien co do Słowacji, czy nie jest to jedynie osobista ambicja ministra [Krajniaka]”.
Być może znakiem nadchodzących wydarzeń jest to, że w tym samym dniu, w którym Deklaracja została podpisana przez kraje Grupy Wyszehradzkiej, ultrakonserwatywny polski instytut Ordo Iuris – wraz z organizacjami partnerskimi z całej Europy – uruchomił międzynarodową petycję przeciwko planom Komisji Europejskiej, aby państwa członkowskie uznawały adopcje par LGBT przeprowadzone w innych krajach UE.
Tłumaczenie: Anna Halbersztat
Kobiety
Kościół
LGBT+
Polityka społeczna
Prawa człowieka
Świat
Marlena Maląg
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Grupa Wyszehradzka
Dziennikarka portalu Balkan Insight
Dziennikarka portalu Balkan Insight
Komentarze