Także dziś, gdy większość społeczeństwo doświadcza (a przynajmniej zauważa) tragicznych konsekwencji złej polityki zdrowotnej, gospodarczej, międzynarodowej, sondaże preferencji partyjnych dają zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy.
Jakie mechanizmy psychologiczno-społeczne utrzymują miliony Polaków przy tej władzy, a niezadowolonych nie aktywizują do masowego protestu?
Wygląda to tak, jakby większość obywateli żyła w silnym znieczuleniu nie tylko na sprawy ogólnospołeczne i państwowe, ale nawet na osobiste tragedie. A władza czerpie z tego profity i podejmuje różne próby, byśmy po same uszy zajmowali się osobistymi kłopotami, nie mieli energii ani poczucia wpływu na sprawy ogólniejsze.
Dzisiaj zajęci jesteśmy obliczaniem strat w naszych zarobkach i oszczędnościach, nie analizujemy tego, czy Polski Ład realizuje jakieś cele prospołeczne, czy jest sprawiedliwy, czy i jakie przyniesie zyski, czy raczej straty na poziomie makrospołecznym.
Politycy, a zwłaszcza ich eksperci, dobrze wiedzą, że polityka jest działalnością wielowymiarową i że jej społeczna percepcja jest selektywna. Dla obywateli dostępne poznawczo są głównie sprawy ważne dla nich osobiście, wzbudzające emocje.
Nawet w okresie wielkiej zmiany systemowej z początku lat 90. XX wieku, około 80 proc. pracowników firm państwowych i 90 proc. pracowników firm prywatnych oceniało tę zmianę w kategoriach zysków bądź strat materialnych (własnych i rodziny). Tylko badani przez nas radni oceniali nowy porządek w kategoriach politycznych: praworządności, wolności słowa, wielopartyjności, demokratycznych wyborów (Skarżyńska, 1995; 2019).
500 plus i czarna propaganda
Nic więc dziwnego, że 500 plus i inne dary materialne od aktualnej władzy skoncentrowały uwagę milionów Polaków i wzbudziły pozytywny afekt odbiorców. Zdecydowana mniejszość z nich zastanawiała się nad tym, jak to wpłynie na kariery zawodowe kobiet, wielkość ich emerytur w przyszłości.
Nawet opozycja rzadko podnosiła kwestię tego, że jest to przejaw indywidualistycznej, nie społecznej polityki: dajemy ci forsę, martw się teraz sam, zapłać za szkolę, lekarza, my już tu nic ulepszać nie będziemy (i dotrzymali słowa).
Poza doraźnymi świadczeniami materialnymi (500 plus, 13. i 14. emerytura, czy obiecane ulgi w opodatkowaniu) PiS i jego koalicjanci przez lata dbali o to, by obywatele szczerze znienawidzili demokratyczną opozycję.
Czarna propaganda ludzi władzy i partyjnych mediów obwiniała liberałów o zdradę narodowych interesów, doprowadzenie do katastrofy smoleńskiej, tworzenie wielkich nierówności, brak empatii, egoizm, lenistwo i upodobanie do owoców morza, zjadanych „za nasze pieniądze”.
Liberałowie zostali – i są do dzisiaj – chłopcami do bezkarnego bicia, a Tusk wskazywany jest jako osoba odpowiedzialna za aktualną drożyznę i inflację.
Co cieszy zwolenników PiS…
Wielu zwolenników PiS do dzisiaj doświadcza radości z faktu, że nie rządzą już liberałowie z PO. Co więcej, doświadcza szczerej radości, gdy widzi, jak rządzący słowami i czynami demokratyczną opozycję niszczą.
Schadenfreude, czyli odczuwanie przyjemności z obserwowania czyjeś przykrości, krzywdy lub straty (ośmieszania, odbierania głosu w Sejmie, atakowania legalnych manifestacji, prób kompromitowania i odbierania immunitetu, ostatnio – podsłuchiwania), jest częstym zjawiskiem towarzyszącym rywalizacji międzygrupowej i konfliktom politycznym.
Badania dowodzą, że odczucia takie wzmacniają negatywne postawy wobec przedstawicieli rywalizującej grupy, nawet wtedy, gdy wiadomo, że nie stanowi już ona żadnego zagrożenia. I wzmacniają spójność grupy doświadczających tych uczuć (Cikara i Fiske, 2013).
Podtrzymywaniu dobrego nastroju tych zwolenników Zjednoczonej Prawicy, którzy popierali ją głównie z powodu silnej awersji do liberalnych demokratów, sprzyjało także atakowanie uczestników antyrządowych protestów.
…a co zwolenników opozycji
Zwolennikom demokratycznej opozycji także nie była i nadal nie jest obca radość z potknięć przedstawicieli „dobrej zmiany”. Nie ma co ukrywać – ludzie reprezentujący aktualną władzę na różnych szczeblach wielokrotnie rozśmieszają do łez.
Najpierw wielu demokratów myślało, że tak śmieszna i nieprofesjonalna ekipa nie może być długo przy władzy. Satyrycy i twórcy kabaretowi korzystali pełną garścią i bez wysiłku twórczego, pokazując zachowania i cytując wypowiedzi rządzących.
Kupowaliśmy to, bo śmiech to zdrowie. I znieczulenie.
Efektem ubocznym było niedostrzeganie lub bagatelizowanie grozy, jaką niesie dla państwa i obywateli „dobra zmiana”. Stąd także słaba mobilizacja obywateli i mało liczne protesty przeciwko polityce tej władzy.
Przez 6 lat odbieraliśmy telewizyjne transmisje obrad Sejmu i komisji sejmowych podobnie jak filmowe komediodramaty: trochę śmiechu, coraz więcej niepokoju.
Pamiętamy powitanie i przemówienie premierki Szydło po „zwycięstwie 27:1”, wicepremiera Gowina, który „głosuje (jak chce PiS), ale się nie cieszy”, plecy pokazywane codziennie dziennikarzom przez wicemarszałka Terleckiego, paluszek posłanki Lichockiej, reasumpcję głosowania w sprawie TVN, rozbawił nas „krużganek oświaty”.
Eksperci od demokracji widzieli w tym przejawy odchodzenia od niej i /lub łamania prawa, większość obserwatorów – śmiała się do łez. Stopniowo coraz silniej wszyscy dostrzegamy dramat, słabiej – komedię; posiedzenie połączonych Komisji ds. Edukacji i ds. Obrony z 4 stycznia 2022, pełne ordynarnych przekleństw, to już nie tylko obciach, to klęska pozorów demokratycznego tworzenia prawa. Konserwatywni zwolennicy Prawa Sprawiedliwości też tracili dobry humor, gdy to oglądali.
Kłopot z Polskim Ładem
Nowy rok i nowy Polski Ład przynoszą zwolennikom aktualnej władzy mniej powodów do radości, niż głosiła pro-rządowa propaganda. Kończą się przyjemności, zaczynają się straty, dotykające także najbardziej gorących zwolenników Zjednoczonej Prawicy.
Przychodzą coraz wyższe rachunki, a niższe stają się pensje setek tysięcy obywateli, jedzenie kosztuje coraz więcej, zdrowie szwankuje, opieka zdrowotna ledwo zipie a Covid-19 nie odpuszcza. Polska przez niecałe dwa lata straciła ponad 100 tys. obywateli.
Jedno masowe źródło społecznej akceptacji aktualnej władzy znacząco słabnie: nie ma z czego się cieszyć. Przybywa niepewności, poczucia chaosu, zawodu, czasem wstydu. I spada zaufanie do przywódców.
Słabną nie tylko korzyści materialne, ale i symboliczne: władza traci rozpęd walca, który przez pierwsze lata taranował wszystkie przeszkody na drodze do pełni władzy.
Trudniej jest identyfikować się z władzą, która wprowadza chaos, przestaje być skuteczna, nie ma siły, by zniszczyć wolne media, nie radzi sobie z „ulicą i zagranicą”, traci pieniądze z UE, które „przecież się nam należą”.
Słabo radzi sobie z pandemią, wyraźnie boi się społecznych protestów. Dla wielu katolików władza traci moralną legitymację przez to, jak – siłowo, a nie „z miłością bliźniego swego” – rozwiązuje problem z uchodźcami na granicy z Białorusią. Inni oczekują większej skuteczności władzy, użycia siły, jedni chcą widzieć bezwzględność wobec uchodźców, inni – wobec antyszczepionkowców.
Jednak każde siłowe rozwiązywanie problemu oddala władzę nie tylko od zwolenników demokracji, ale i od tych, którzy boją się eskalacji konfliktów, także konserwatystów, którzy chcą zachowania prawicowego status quo, ale nie chcą wojny.
Co zostało z obietnic Kaczyńskiego
Na początku rządów Zjednoczonej Prawicy wiele pisano o konsensusie wartości nowej władzy i dużej części społeczeństwa. Gratulowano Kaczyńskiemu, że trafnie odczytuje potrzeby Polaków. I w tym upatrywano źródła poparcia.
Rzeczywiście, potrafił zrozumieć wyniki wielu sondaży i wykorzystał je, by zdobyć władzę. Wzmocnił te elementy mentalności społecznej, które są destruktywne dla demokratycznego życia społecznego, zamykają nas na świat, ale sprzyjają akceptacji autorytarnej władzy.
Zobaczył w Polakach to, co pozwoli mu maksymalizować wpływy swojego środowiska politycznego. W retoryce „dobrej zmiany” podkreślano symboliczne (a nie obywatelskie) przywiązanie do narodowych tradycji i do religii.
Straszono uchodźcami z innej kultury, by wzmocnić potrzebę bezpieczeństwa, której szeroka obecność w społeczeństwie ułatwia akceptację autorytarnej władzy. Podkreślano znaczenie wspólnoty i przestrzegania jej norm, rolę pozytywnych autorytetów.
„Dobra zmiana” miała przywrócić sprawiedliwość, a nowa władza miała być uczciwa, skromna, rozumiejąca ludzi. Badania prowadzone w latach 2016-2018 potwierdzają, że osoby o takim tradycyjnym profilu wartości rzeczywiście popierali Zjednoczoną Prawicę (por. Radkiewicz, 2019; Skarżyńska, 2019).
Gorzkie rozczarowanie muszą odczuwać ci, którzy uwierzyli w obiecaną uczciwość i skromność tej władzy.
W grudniu 2021 roku 30 proc. dorosłych Polaków kojarzy rządy PiS przede wszystkim z nepotyzmem i kumoterstwem w załatwianiu posad i dotacji (badanie wykonane przez pracownie Kantar, na zlecenie redakcji „Polityki”).
Niektórym wyborcom Zjednoczonej Prawicy ta patologiczna skłonność władzy nie bardzo przeszkadza, od dawna wiedzieli, że „nasi kradną, ale się dzielą”. Jednak coraz wyraźniej widać, że dzielą się skromnie a biorą sobie grube miliony.
Bogacą się nawet na pandemii, co latem 2020 roku dostrzegało ponad 50 proc. respondentów ogólnopolskiej próby, a 55 proc. uważało, że rząd zajmuje się bardziej utrzymaniem władzy niż zdrowiem obywateli (Skarżyńska, Urbańska, Radkiewicz, 2021). Dzisiaj jest to jeszcze bardziej widoczne.
Polska – oblężona twierdza
Jarosław Kaczyński wykorzystuje politycznie te elementy narodowej tożsamości swoich zwolenników, które wiążą się z poczuciem wyjątkowości Polaków, wielkich – a niedocenianych – naszych zasług dla świata, poniesionych ofiar oraz niezasłużonych krzywd ze strony odwiecznych wrogów.
Ten martyrologiczno-narcystyczny grupowy autowizerunek służy aktualnej władzy usprawiedliwianiu porażek w polityce międzynarodowej, zwłaszcza relacji z UE.
Zjednoczona Prawica tkwi w poczuciu oblężonej twierdzy, wszędzie widzi wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Nikomu nie ufa (może stąd ten Pegasus?), w obawie przed wszelką zewnętrzną krytyką dewaluuje jej źródła, niszczy autorytety i instytucje, które reprezentują demokratyczne instytucje (polskie i międzynarodowe).
Związana z taką grupową tożsamością zgeneralizowana nieufność i poczucie zagrożenia wydaje się nadal źródłem i konsekwencją akceptacji rządzącej autorytarnie ekipy. Fatalną w skutkach społecznych, ekonomicznych, politycznych, ale jeszcze ratującą coraz bardziej kruchą symboliczną bazę społecznej legitymizacji tych rządów.
Mamy empiryczne dowody, że wyraźna większość społeczeństwa dostrzega łamanie przez rząd i instytucje państwowe zasad demokracji i praw zawartych w konstytucji. W cytowanym wyżej badaniu Kantara
- 35 proc. dorosłych obywateli uważa, że rządy PiS wiążą się przede wszystkim z naruszaniem konstytucji i zasad praworządności,
- a 30 proc. – że z zawłaszczaniem publicznych mediów.
Gdy w naszych badaniach zadawaliśmy respondentom mniej abstrakcyjne pytania o przestrzeganie praworządności, procenty osób dostrzegających łamanie jej były wyraźnie wyższe.
Przykłady:
- 67 proc. dorosłych Polaków nie zgadza się z twierdzeniem: „Rządzący podejmują tylko takie decyzje, na które pozwala im prawo”,
- 70 proc. sądzi, iż „Prawo w Polsce nie jest tworzone starannie i rozważnie, z uwzględnianiem różnych argumentów „za” i „przeciw”;
- 64 proc. uważa, że „Mandaty wystawiane przez policję nie odpowiadają powadze wykroczenia” oraz że „Sędziowie rozstrzygający sprawę faworyzują lub dyskryminują jedną ze stron” (dane z czerwca 2020, Skarżyńska i in., 2021) .
Wśród osób dostrzegających przejawy niepraworządności są także wyborcy Zjednoczonej Prawicy. Na razie niewiele z tego wynika dla deklarowanych w sondażach preferencji partyjnych.
Jednak bezpośredni kontakt z arogancją, bezdusznością, przemocą ze strony władzy, już sprawia, że wielu dotychczasowych zwolenników PiS-u zdecydowanie chłodnym okiem i ostrym słowem ocenia aktualną władzę. Wystarczy porozmawiać z osobami przebywającymi przy granicy z Białorusią, aby się o tym przekonać.
Można powiedzieć, że „prysły zmysły”, skończyły się przyjemności i frukty, a społeczeństwo (w tym także wyborcy ZP) zaczęło ponosić koszty rządowej polityki.
Wdrażanie „polskiego ładu” przynosi zauważalne straty w dochodach obywateli i kolejny raz dowodzi braku staranności w tworzeniu prawa. Władzy bardziej zależy na budowaniu wizerunku i reklamie rzekomo „sprawiedliwego” nowego systemu podatkowego niż na polepszeniu dobrostanu społeczeństwa.
Czy wobec tego znaczący spadek poparcia władzy nieskutecznej, łamiącej praworządność, demokratyczną konstytucję i szkodzącej zarówno obywatelom, jak i pozycji Polski w świecie – jest już blisko?
Tak, pod warunkiem, że motywacja zmiany będzie u większości obywateli silniejsza niż lęk przed zmianą. Demokratyczna opozycja musi dostarczyć obywatelom ważnych, czytelnych podstaw dla szerokiej społecznej akceptacji swoich planów.
Wielkie słowa nie wystarczą
Nie wystarczy używanie wielkich słów, takich jak wolność, praworządność i demokracja. Wiadomo, że pojęcia te są w dowolny sposób używane także przez aktualnie rządzących, by racjonalizować swoje decyzje i zachowania.
Trzeba pokazywać przykłady tego, gdzie i jak praworządna, demokratyczna władza będzie służyć obywatelom codziennie, nie od święta.
Opozycja musi wzbudzić pozytywny afekt, wyrwać z poczucia bezradności i znieczulenia na sprawy wspólnej przyszłości. To może się udać, jeżeli jasno powie, co chce zmienić i dlaczego.
Bez udawania, że powrót do demokracji po sześciu latach jej niszczenia, jest łatwy. Wymaga współpracy polityków, samorządowców, aktywistów społecznych i obywateli, którzy po prostu chcą nieźle żyć w życzliwym ludziom i skutecznym państwie prawa.
Trwanie autorytarnej władzy przyniesie coraz większe straty społeczne, ekonomiczne i polityczne. Nie będziemy ani bogatsi, ani bardziej bezpieczni.
Władza autorytarna ma to do siebie, że z czasem coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, w dramatycznych sytuacjach ratuje tylko siebie, los, nawet życie obywateli nie jest w centrum jej uwagi.
Przy dzisiejszej opozycji PiS będzie rządził do końca świata i jeden dzień dłużej!
Tak, najłatwiej powiedzieć, "to wina opozycji". Tylko to nie oni na siebie głosują, tylko naród. To Polacy ciągle uparcie głosują na ten stary POPiSowy układ :/
A Jarosław Kaczyński to "Genialny Strateg"…
Rzecz w tym, że ani on genialny, ani nawet przeciętny. Wygrywał do tej pory w grę, łamiąc jej fundamentalne zasady (Pegasus i podobne). Mierząc się na równych warunkach z opozycją nawet dziesięciokrotnie mniej sprawną i zdecydowaną niż teraz, stary grzyb i jego poplecznicy nie mieliby najmniejszych szans przetrwania.
Nie zgadzam się, uważam, ze to ich ostatnia kadencja. Nie dlatego, ze opozycja jest super, ale dlatego, ze suweren się znudził i chce czegoś nowego, wiec jeśli opozycja czegoś nie spieprzy do reszty, to wygra, to czy będzie w stanie utworzyć rząd i go utrzymać tudzież skutecznie realizować jakikolwiek program to inna rzecz.
Tu dygresja, miałem od początku ambiwalentne uczucia do pomysłu "powrotu Tuska-Zawsze Zwycięskiego Wybawiciela", bo z jednej strony miałem nadzieję, ze wbrew "niemieckiej prasie" czegoś się jednak w Brukseli nauczył, ergo zakończy egzystencję PO jako partii tłustych kotów, marzących przede wszystkim o tym, zeby wrócić do władzy i wszystko było jak dawniej, a z drugiej bałem się, ze nastapi powtórka z 2015, bo nikt niczego sie nie nauczyl ani nie zapomniał.
No i niestety widać, ze spór o przyszłość Polski toczy się między dwoma starcami LK i DT. Źle się dzieje w państwie polskim.
Który to już odcinek terapii grupowej dla lemingów?
Tak tak, PiS już oddaje władzę.
A opozycja ma program.
Przy ocenie Polskiego Ładu warto pamiętać o wysokości zarobków Polaków i 3 pojęciach statystycznych – średniej, medianie i dominancie.
trx
trx
trx
wszystko było jak dawniej, a z drugiej bałem się, ze nastapi powtórka z 2015, bo nikt niczego sie nie nauczyl ani nie zapomniał.
trx
trx
trx
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Bzdura, narod/suweren jest taki sam (prawie) jak gdzie indziej, chce miec co jesc, gdzie mieszkac i zeby mu bylo lepiej niz jest i to jest normalne.
Tragedia Polski sa jest zalosne horyzonty intelektualne polskich elit, ale naprawde to nie pani Zosia odpowiada za tate rapera, czy prezydenta RP.
Jeżeli chcemy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego? musimy sięgnąć do analiz mentalności Polaków i z niej wynikających deficytów w zakresie naszych kompetencji obywatelskich i demokratycznych. Kilka danych statystycznych już w pierwszych wyborach w 1989 roku do urn poszło ok 62%, później już było coraz gorzej. Z badań socjologicznych wynika, że ok 38% wyborców PiS są to emeryci. Przyjmując w ponad 38 mln społeczeństwie, posiadający prawa wyborcze to ok 30 mln, tylko połowa z nich uczestniczy w wyborach, czyli ok 15 mln. Z tego wynika, że w kontekście liczby partii mogących przekroczyć próg wyborczy, że wystarczy zdobyć poparcie ok 5-6 mln, aby partia lub koalicja przejęła rządy. Już w 1993 roku została publicznie wyrażona myśl strategiczna dotycząca wizji państwa. Wicepremier III RP Henryk Goryszewski powiedział w lutym 1993 roku, podczas mszy św. w Rudce koło Briańska: „Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolicka”. Wszystkie rządy od 89 roku żyły w większej lub mniejszej symbiozie z KK. Rząd ZP poszedł na całość, ponieważ symbioza tronu z ołtarzem, oczywiście nie za darmo pozwalała sięgnąć po władzę. Pan prezes wydaje się że zrozumiał, iż połączenie dwóch czynników da partii władzę i pozwoli ją utrzymać. Pierwszy to potencjał infrastrukturalny i kadrowy KK mogący być do wykorzystania jako pas transmisyjny do szerzenia propagandy partyjnej. cdn.
cd. Drugi to zakorzeniona wiekami mentalność Polaków którą tak trafnie zdefiniował pan prof. Markowski cyt. „Jeżeli w czymś możemy upatrywać niskich kwalifikacji polskiego obywatela, jego słabego kapitału społecznego, to w specyficznym typie katolicyzmu; w tradycji, w której się wyrasta: zdrowaśkach, odpuszczaniu win, spowiedzi i korupcjogennym dawaniu na tacę za wszystkie grzechy, połączonym z przekonaniem, że to załatwia sprawę. Mówiłem wielokrotnie i pisałem, głównie na podstawie badań, że najbardziej odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest właśnie brak tradycji oświeceniowej i purytańskiej, protestanckiej, gdzie grzech jest grzechem, a odpowiada się za niego bezpośrednio przed Bogiem. To ten kulturowy sos, w którym wrastamy w życie, sprawia, że mamy ułomne kwalifikacje demokratyczne.” To jedna ocena w kontekście posiadanego kapitału społecznego składająca się na to co dziś możemy obserwować. Druga może bardzo przerysowana, ale jednak krzycząco prawdziwa to ta z modlitwy Polaka z Dnia świra. I tak mamy prawie komplet źródeł i czynników odpowiadających na pytanie DLACZEGO. https://www.youtube.com/watch?v=CzpgK-XMCS4
To wszystko charakteryzuje część narodu – od 50 lat wzwyż. Choć przy 50-latkach to jest ok. 50%. Młodsze pokolenia nawet nie stoją blisko tego opisu, co daje naprawdę niezłe szanse na zaprowadzenie normalności nad Wisłą… pewnego pięknego dnia.
prof. Markowski jest wybitnym socjologiem, ale ze znajomoscia religii wydaje sie byc – na podstawie tego co napisales – mocno na bakier.
Po pierwsze: spowiedz i odpuszenie grzechu (pod warunkiem, jego wyznania, szczerego zalu i zadoscuczynienia) wystepuje zarowno w kosciolach katolickich jak i protestanckich i tak grzech jest grzechem i odpowiada sie za jego popelnienie przed Bogiem i w ktolicyzmie i u protestantow.
"Na tace" nie daje sie "za wszystkie grzechy" p. profesorowi najwyrazniej pomerdaly sie darowizny na potrzeby Kosciola (rozmaite, od naprawy dachu, misje w Afryce, dzialalnosc Caritasu, itp…) z odpustami.
Purytanie niewatpliwie byli protestantami, ale jedynie stosunkowo niewielka i dosc specyficzna ich grupa, tak wywarli znaczacy wplyw na rozwoj anglosaskiej demokracji – Oliver Cromwell – ale demokracja ma sie dobrze rowniez w krajach gdzie purytanow nie bylo.
A do wypowiedzi p. Tomasza Mrowickiego… mlode pokolenie, rzeczywiscie nie stojace blisko tego opisu, glosuje na komfe, albo wypisuje peany ku czci Bieruta. To sa te panskie "naprawde niezle szanse na zaprowadzenie normalnosci nad Wisla"?
Jesli tak, to zle to widze.
Z konfy najczęściej się wyrasta a socjaldemokracja w wielu europejskich krajach się sprawdza. Ja wciąż mam nadzieje na lepsze rządy niż PO/PIS
Niestety, libkowe rządy PO też przyczyniły się w sporej mierze do obecnej sytuacji, przede wszystkim dały paliwo konserwom do kapitalizowanie nierówności społecznych, które pogłębiają się właśnie przez politykę neolibkowego kapitalisu. Dla mnie jak i wielu młodszych ode mnie konfederosja to tylko krótka faza (akurat ja przestałem słuchać krula zanim zmienił nazwę partii na KORWiN). Mówiąc o opozycji trzeba uwzględniać lewicę, w innym wypadku nigdy nie przebije się sensownie do świadomości.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"Ja wciąż mam nadzieje na lepsze rządy niż PO/PIS"
Czego państwu i sobie życzę.
Donald przeczytałeś to?
Dołączam się do życzeń kompetentnych rządów dla wszystkich Polaków, niezależnie od ich światopoglądu.
Nie rozumiem tego powtarzania w kółko o "rządzie autorytarnym" i "demokratycznej opozycji". Można krytykować władzę, ale jednak została wybrana w demokratycznych wyborach. Jak wygra PO to będzie "demokratyczna władza" i "autorytarna opozycja"? Absurd jakiś 😀
Przejmowanie mediów to u nas tradycja, zaczęło się od SLD, więc społeczeństwo nie jest bardziej manipulowane niż wcześniej. Raczej mniej, dzięki Internetowi.
Autorytaryzm to sposób myślenia polityka (albo wyborcy) o państwie i sposobie sprawowania władzy, a nie droga dojścia do tej władzy.
Znasz "Gdyby Wiadomości TVP były piosenką"? Naprawdę za SLD czy PO pojawiały się takie skandaliczne, a zarazem groteskowe tytuły, jak "Ukrócenie złodziejstwa zawstydziło liberałów“? Albo 5-minutowy klip wyborczy urzędującego prezydenta udający materiał dziennikarski?
Chodzi o rozwalanie bezpieczników, które chronią demokrację. Prokuratura wzięta, skarżenie władzy jest prawie niemożliwe, na sądy są zakusy, sędziowie zawieszania lub zsyłani setki km od domu, póki co można się jeszcze bronić, chociaż prok wali kasacjami i apelacjami w najbanalniejszych sprawach. TK to śmiech, nie ma kontroli ustaw. NIK tylko przez zbieg okoliczności może jeszcze kontrolować ale nie skutecznie skarżyć. W efekcie fundusze celowe i spółki skarbu zamienione w skarbonki(np. kupują PISowi prasę). Ataki na ngosy i media. Ograniczanie prawa do informacji publicznej(o głupie pensje trzeba walczyć w trzech instancjach). CBA i częściowo ABW zajmują się śledzeniem i uderzaniem w opozycję. Jak widać po Pegasusie też bez żadnej kontroli czy konsekwencji. Policja, w czasie fali demonstracji SK 5 tysięcy zatrzymanych. Wbija rano do domów za nalepkę na biurze partii. Nie wiem gdzieś się uchował ale czegoś takiego nie było od 89. Rozumiem, że to dla ciebie ciągle za mało, to poczekaj aż pękną ostatnie zapory.