0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja Wyborcza.plAdam Stepien / Agenc...

Obecnie już tylko 37 proc. respondentów „kupuje" wyborczy slogan Prawa i Sprawiedliwości "Dobra zmiana". Zmianę na gorsze widzi połowa.

O dobrą czy złą zmianę pytaliśmy już 11 razy, pierwszy raz we wrześniu 2016 roku, trzy miesiące po debiucie OKO.press. Poniższy wykres w formie "filmu animowanego" jest syntetyczną opowieścią o polskiej polityce. Jak w każdym filmie są tu wyraźne części rozdzielone tzw. punktami zwrotnymi: pierwszy rok rządów to słabe notowania "dobrej zmiany", od połowy 2017 rosną, przez kolejne lata stabilizują się na wysokim poziomie, załamanie przychodzi w końcu 2020 roku.

Ale zanim rozszyfrujemy ten wykres, spójrzmy na to, kto dzisiaj widzi zmiany w Polsce jako dobre, a kto jako złe. Zwłaszcza, że różnice są ogromne.

Biedni wciąż zadowoleni, a zamożniejsi już zupełnie nie

Okazuje się, że im kto zamożniejszy, tym mniej zadowolony. Wśród osób z dochodem na osobę w rodzinie do 2,5 tys. przeważa przekonanie, że następuje "dobra zmiana", wśród zamożniejszych - dominuje poczucie, że jest odwrotnie, a wśród najbogatszych osób zadowolonych ze zmian praktycznie nie ma wcale.

Wynik wskazuje, że sytuacja materialna osób zamożniejszych nie przekłada się na ich ocenę polityki państwa i nie biorą jej pod uwagę oceniając PiS. Najwyraźniej widzą swoje sukcesy jako własne, prywatne osiągnięcia, a na politykę rządu patrzą przez pryzmat wartości życia publicznego. Z wielu sondaży wiemy, że w grę wchodzi tu zestaw wartości demokratycznych, europejskich, równościowych, a także niechęć do autorytarnych rozwiązań.

Podobnie wygląda rozkład odpowiedzi w grupach wykształcenia. Można powiedzieć, że ludzie lepiej wykształceni pasują do propagandowej opowieści PiS o "lewakach" odrzucających wartości konserwatywnej i narodowej prawicy i oburzonych polityką PiS tak dalece, że popierają "ulicę i zagranicę".

Ubożsi i mniej wykształceni wciąż doceniają zmiany wprowadzane przez PiS. Może nie wiedzie im się jeszcze dobrze, ale ich sytuacja materialna uległa za rządów prawicy relatywnej poprawie. Bezrobocie rejestrowane w chwili wyborów 2015 roku wynosiło według GUS 9,6 proc. w lutym 2020 roku spadło do 5,2 proc., a w wyniku pandemii nieco tylko wzrosło (w listopadzie 2021 - 5,5 proc.). Skrajne ubóstwo wyraźnie spadło z poziomu 7,4 proc. w 2014 roku do do 4,3 w 2019. W pandemicznym 2020 roku znowu zaczęło jednak rosnąć (5,2 proc.).

Przeczytaj także:

60 plus wciąż za dobrą zmianą...

W opisanych wyżej zależnościach duże znaczenie mają różnice generacyjne.

Emerytki i emeryci są osobami o względnie niskich dochodach (choć niekoniecznie złej ogólnej sytuacji materialnej, choćby ze względu na zgromadzony majątek; są też stosunkowo rzadko zagrożeni ubóstwem). Przeciętna emerytura w 2021 roku wynosiła 2525 zł brutto, czyli nieco ponad 2100 zł netto. Seniorzy w większości wpadają więc w naszym sondażu do niższych przedziałów dochodowych, osoby młodsze — do wyższych.

Radykalne przełamanie postaw wobec PiS następuje około 55. roku życia: osoby młodsze uważają, że Polska zmieniła się na gorsze, a starsze, że na lepsze. Graniczny jest tu rocznik 1967, czyli ludzi, którzy w 1989 roku mieli 22 lata i właśnie wchodzili w dorosłe życie. Starsi od nich robili to w PRL i może dlatego dostrzegają wciąż "dobrą zmianę".

PiS stara się dbać o satysfakcję najstarszych Polek i Polaków, nie przypadkiem reklamuje Polski Ład przede wszystkim jako "emeryturę bez podatku". Dlatego tak zaskakujące były deklaracje rzecznika rządu, że obiecywanej przez Kaczyńskiego 14. emerytury w 2022 roku nie będzie. To mogłoby naruszyć poparcie dla PiS osób 60+, którzy - według grudniowego sondażu - stanowią aż 52 proc. wszystkich wyborców Kaczyńskiego.

Jak pisaliśmy omawiając preferencje partyjne w naszym sondażu, czynnik wieku odgrywa coraz większa rolę w grze o władzę. Mamy w Polsce dwa kraje pozostające ze sobą w stanie zimnej wojny: w jednym mieszkają osoby do 50. (a jeszcze wyraźnie - do 60.) roku życia , w drugim – starsze. W tej pierwszej Polsce przygniatającą większość w Sejmie miałaby obecna opozycja. W Polsce osób starszych niepodzielną władzę ma Prawo i Sprawiedliwość.

Czy w przypadku emerytów ważniejszy w wyborach politycznych jest aspekt ekonomiczny czy kulturowy (wyższa religijność, tradycjonalizm) — trudno tutaj rozstrzygnąć. Nie ulega jednak wątpliwości, że PiS stara się mieć dla takich wyborców pakiet dwuskładnikowy: konserwatywno-socjalny. Tym samym odpycha młodszych wyborców.

...ale młodzi już uciekli

Potwierdzają to sondaże "dobrej zmiany". O ile ludzie 60 plus prawie dwukrotnie częściej widzą zmianę "na lepsze", to osoby 30 minus - aż czterokrotnie częściej uważają, że zmiana jest "na gorsze". PiS zawsze był partią raczej starszych wyborców, ale teraz różnice się wyostrzyły.

Widać to na następnym wykresie, gdzie pokazaliśmy odsetek odpowiedzi "zmiana na lepsze" w grupach wiekowych porównując omawiany tu grudniowy sondaż z badaniem ze stycznia 2018 roku.

Uderzające, że zwolenników dobrej zmiany w kategorii 60 plus w ciągu tych prawie czterech lat jeszcze minimalnie przybyło (plus 4 pkt proc.). We wszystkich pozostałych kategoriach - ubyło, ale szczególnie drastycznie wśród najmłodszych wyborców: tylko 15 proc. uważa, że „zmiana jest dobra". Trzy lata temu sądziło tak aż 49 proc osób w wieku 18-29 lat.

Sondaż ze stycznia 2018 roku był rekordowy dla PiS (43 proc. poparcia), opozycja prodemokratyczna (PO, Nowoczesna, Lewica i PSL) zbierały ledwie 35 proc. Pisaliśmy, że "dobra zmiana triumfuje".

Jak długo „lud" będzie kochać „dobrą zmianę"?

Rząd PiS tradycyjnie stawia na "lud" używając skrajnie populistycznej retoryki. Broniąc Polskiego Ładu premier Morawiecki podkreślał 13 stycznia w Sejmie, że "dla nas mieszkaniec Augustowa, Siedlec i jakiegokolwiek innego miejsca w Polsce jest ważniejszy niż sędzia trybunału z Luksemburga [TSUE - red.]". Opozycję przedstawił jako obrońców elit, przy czym dołożył absurdalny eurosceptyczny epitet. "Wy, posłowie PO, PSL zrobicie wszystko, żeby wstawić się w obronie brukselskich elit".

W ustach Morawieckiego - człowieka wyjątkowo zamożnego - takie stwierdzenia brzmią wyjątkowo fałszywie, Kaczyński wyczuł tu niebezpieczeństwo używając określenia "tłuste koty" na opisanie elit finansowych PiS.

Propaganda władzy może przedłużyć politykę "wzmacniania poparcia transferami", ale na dłuższą metę będzie to skuteczne tylko tak długo, jak "grupy ludowe" będą miały faktycznie podstawy do satysfakcji ze swojej materialnej sytuacji. Tymczasem, jak pisaliśmy w czerwcu 2021 roku analizując dane GUS, "mamy największy wzrost nierówności w ostatnich kilkunastu latach. Jesteśmy blisko powrotu do poziomu z 2015 roku, kiedy wprowadzono program 500 plus i nierówności silnie spadły". Program 500 plus po rozszerzeniu go na wszystkie rodziny z dziećmi działa mniej prorównościowo, bo - wbrew stereotypom społecznym - to zamożniejsze rodziny mają więcej dzieci.

Jak wskazują eksperci, ubóstwo w Polsce w 2021 roku zapewne znowu wzrosło, drugi rok z rzędu, tym razem z powodu inflacji i braku odpowiedniej waloryzacji świadczeń.

„Granica ubóstwa skrajnego, czyli minimum egzystencji jest waloryzowana tak, aby uwzględnić inflację” – wyjaśniał OKO.press dr hab. Ryszard Szarfenberg, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Siedzi Przeciwdziałania ubóstwu (EAPN Polska). „Granice ubóstwa skrajnego i sfery niedostatku będą więc wyższe. Jeżeli dochody ubogich rodzin nie będą się zwiększać w takim samym stopniu, to więcej rodzin wpadnie pod próg skrajnego ubóstwa. Często to rodziny, których dużą częścią dochodu są świadczenia rodzinne, a te nie są waloryzowane od wielu lat. Płaca minimalna i minimalna stawka godzinowa są co prawda podwyższane, ale nie wszyscy z niej korzystają. Mamy pracę na część etatu, umowy o dzieło, pracę na czarno, niestosowanie się do minimalnych stawek. Poza tym zadłużenie może zabierać dużą część dochodów z pracy”.

Właśnie inflacja stanowi największe zagrożenie dla PiS, bo jest i będzie odczuwana silniej przez osoby uboższe. W innym pytaniu grudniowego sondażu sprawdzaliśmy obawy Polek i Polaków przed wzrostem cen. I tu okazało się, że biedniejsi boją się bardziej:

Jak widać dwie odpowiedzi wyrażające najsilniejszy lęk ("nie wiem, jak mi wystarczy na życie", "będę musiał(a) ograniczyć nawet podstawowe wydatki") wyraża aż 44 proc. osób z dochodem na członka rodziny do 15oo zł, i 22 proc. - z dochodem 1500-2500.

Tymczasem w tych grupach - odpowiednio - aż 54 proc. i 50 proc. chce głosować na PiS.

W kolejnych kategoriach zamożności silny lęk przed podwyżkami spada do 11 i 9 proc., a wśród najzamożniejszych - do ledwie 4 proc.

Historia Polski PiS. Trzy akty, dwa punkty zwrotne

Wróćmy teraz do "filmu o dobrej zmianie 2016-2021".

W pierwszym roku rządów PiS przeważały oceny, że nastąpiła zmiana na gorsze, przy czym szczyt niezadowolenia miał miejsce w marcu 2017 roku po kompromitacji rządu przy wyborze Donalda Tuska na II kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Ówczesna premier Beata Szydło w Brukseli próbowała zablokować jego wybór wysuwając operetkową kontr-kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego. Z sondaży OKO.press wiemy, że ocena tej szarży była miażdżąca. Nawet w elektoracie PiS połowa uznała, że rząd poniósł porażkę.

Notowania "dobrej zmiany" spadły wtedy do 32 proc., oceny "na gorsze" wzrosły do 48 proc. W tym samym sondażu Ipsos poparcie dla PiS spadło wtedy do 32 proc. (PO miało 28 proc., co razem z 8 proc. Nowoczesnej i Lewicy i 6 proc. PSL dawało opozycji prodemokratycznej równe 50 proc.).

Partia Kaczyńskiego płaciła też za zamach na Trybunał Konstytucyjny i zamieszanie w państwie, a nastroje antyrządowe podgrzewały masowe demonstracje organizowane przez KOD. Wydawało się, że PiS jest w tarapatach.

Władza potrafiła jednak odbić się i nieoczekiwanie nastąpił zwrot notowań - w kolejnych sondażach w latach 2017-2020 górowały oceny, że zmiana jest na lepsze, osiągając szczyt w styczniu 2018 roku, kiedy zadowolenie ze zmian deklarowała 50 proc. Polaków i 48 proc. Polek, a następnie stabilizując się na wysokim poziomie.

W szczytowym momencie "dobrej zmiany" PiS cieszył się poparciem aż 43 proc. (co z uwagi na 6 proc. wyborców niezdecydowanych oznaczałoby wynik wyborczy 45,7 proc.!), druga PO miała ledwie 19 proc., trzeci Kukiz'15 zgarniał 10 proc., Nowoczesna spadła już na 6 proc.

Zasadniczy wpływ na ten sukces "dobrej zmiany" miała zapewne skuteczna poprawa sytuacji materialnej zwłaszcza ludzi uboższych,

przy czym transfer środków (głównie z 500 plus), był odbierany również jako "transfer godności" i troski państwa o zwykłych ludzi (o czym pisał w OKO.press Aleksander Smolar).

Niezadowolenie, a nawet oburzenie demontażem demokratycznego państwa przez PiS, nawet wyrażane w masowych protestach, tonęło w rosnącej fali zadowolenia związanego z własnym życiem, pracą, konsumpcją, możliwością realizowania planów życiowych. Jednocześnie następował proces adaptacji do radykalnie zmienionej sytuacji politycznej, w połączeniu z efektem „wyuczonej bezradności" – protesty, nawet na dużą skalę, okazywały się nieskuteczne.

Jak widać na "filmowym wykresie", punkt zwrotny przyszedł w końcówce 2020 roku, kiedy skoczyły odpowiedzi "zmiana na gorsze" a spadły "na lepsze". W lutym 2021 roku przewaga "złej zmiany" nad "dobrą" wyniosła 15 proc. i podobna różnica utrzymuje się do dziś (12 pkt proc.).

W kolejnych badaniach powoli zmniejsza się - co naturalne - odsetek odpowiedzi "nic się nie zmieniło".

To Przyłębska uderzyła w „dobrą zmianę"

Wyniki z grudnia 2021 roku stanowią lustrzane odbicie tych ze stycznia 2018: wtedy połowa widziała "dobrą zmianę", dziś połowa uznaje, że zmiana jest "na gorsze".

Notowania PiS w naszym grudniowym sondażu - przypomnijmy - spadły do 33 proc., a łączne poparcie dla opozycji demokratycznej (KO, Polska 2050, Lewica i PSL-Koalicja Polska) sięga równo 50 proc., czyli tyle ile w marcu 2017 roku po brukselskim zwycięstwie Tuska.

Co tak uderzyło w "dobrą zmianę"?

Wszystko wskazuje na to, że poparcie dla partii, rządu i jego polityki naruszyła decyzja tzw. Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku wprowadzająca de facto całkowity zakaz aborcji, nawet wtedy, gdy płód jest ciężko uszkodzony, zagrożony obumarciem, a dziecko - jeśli się nawet urodzi - będzie śmiertelnie chore. Ten bezduszny akt legislacji podyktowany przez PiS naruszył poparcie dla rządzących bardziej niż dramatyczne porażki w polityce zagranicznej, bulwersujący konflikt z EU, niszczenie praworządności przez ministra prokuratora Ziobrę i edukacji przez ministrów Zalewską, Piontkowskiego i Czarnka.

Zakaz legalnej aborcji - nawet jeżeli dotyczył zaledwie 1000 przypadków rocznie, tyle co nic w porównaniu z prawdziwą skalą przerywania ciąży przez Polki - bezpośrednio dotknął poczucia godności, bezpieczeństwa i wolności zwłaszcza kobiet i młodych ludzi. I to one i oni masowo wyszli na ulice i radykalnie zmienili pogląd na temat polityki rządu.

To przestało być „ich państwo".

PiS nie odbudował już wizerunku "dobrej zmiany" z czasów stabilizacji lat 2017-2020.

Co dalej?

Koniunktura dla "dobrej zmiany" jest zła, co widzieliśmy w obawach zwłaszcza osób uboższych o swoje bezpieczeństwo materialne, a do groźby inflacji dochodzi też nawet potencjalna groźba recesji.

Skandaliczny jest brak odpowiedzialności w walce z epidemią, co omikron może boleśnie zdemaskować (rezygnacja Rady Medycznej już jest drastycznym sygnałem), narastają trudności rządu w relacjach z Unią Europejską, trwają wewnętrzne rozgrywki i konflikty w obozie władzy - wszystko to może dodatkowo podmyć elektorat "dobrej zmiany". Kluczowe znaczenie będzie miał odbiór Polskiego Ładu - kiedy na przełomie stycznia i lutego - ludzie dostaną wypłaty. Czy uspokoi to obawy i zamaże wrażenie partactwa przy starcie ustawy podatkowej? Byłaby to zapewne ostatnia przed wyborami szansa PiS na poprawę notowań swojej polityki.

Wiele zależy też od tego, czy opozycja będzie w stanie zaproponować naprawdę lepszą zmianę, czyli przejść od narracji anty-PiS (w czym specjalizuje się Donald Tusk) do tworzenia wizji lepszej Polski (co deklaruje Szymon Hołownia). Także dla tych grup, które jeszcze trzymają się obecnej władzy, bo wiele jej zawdzięczają.

Ale to już temat na kolejne analizy i kolejne sondaże, łącznie z pytaniem o rolę PSL i zwłaszcza Lewicy, której trzej liderzy nie potrafią wykorzystać "koniunktury dla lewaków" jaką tworzy polityka PiS.

Sondaż IPSOS dla OKO.press 28-30 grudnia 2021 roku, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, N= 1013 osób

Sondaż IPSOS dla OKO.press 12-14 stycznia 2018, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, N= 1017 osób

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze