0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępień / ...

Na zdjęciu u góry: Były minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podczas przesłuchania przed sejmowa komisja śledczą do spraw tzw. afery wizowej, 4 czerwca 2024 r.

Jeśli ktoś chce szybko zrozumieć, na czym polegało bezprawie PiS-u w Polsce, powinien zapoznać się z ustaleniami Najwyższej Izby Kontroli na temat programu „bezproblemowej relokacji” cudzoziemców Poland. Business Harbour (PBH).

Kumulują się w nim pisowskie nadużycia. Skutkiem były poważne zaniedbania dotyczące bezpieczeństwa państwa, także w okresie trwającej tuż za polską granicą wojny.

„Możliwość wjazdu na teren Rzeczypospolitej Polskiej otrzymały dziesiątki tysięcy cudzoziemców, głównie z Białorusi i Rosji, a pozostawało to poza całkowitym nadzorem i zainteresowaniem kierownictwa MSZ, co mogło w sposób znaczący wpłynąć na obniżenie bezpieczeństwa państwa” – tak funkcjonowanie Poland. Business Harbour ocenił NIK. Program przerwał dopiero nowy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w styczniu 2024 roku.

Pomysł niezły, za to realizacja…

Wiele dla ujawnienia sposobu funkcjonowania tego programu zrobiła już sejmowa komisja śledcza, zajmująca się aferą wizową. Jednak na jej raport wciąż czekamy. Na tym etapie najwięcej informacji o Poland. Business Harbour przedstawił NIK w raporcie pokontrolnym „Nadzór Ministra Spraw Zagranicznych nad działalnością konsularną”.

Przedstawiane niżej ustalenia pochodzą właśnie z tego dokumentu.

Przeczytaj także:

Poland. Business Harbour to był program wizowy, który gwarantował cudzoziemcom „bezproblemową relokację na terytorium Polski”. Umożliwiał pobyt i pracę w Polsce bez konieczności uzyskania pozwolenia, które do tego momentu obowiązywało wszystkich obcokrajowców. Był adresowany do Białorusinów, głównie do specjalistów z branży IT i firm technologicznych. Uruchomiono go 9 września 2020 roku, w reakcji na represje Aleksandra Łukaszenki po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi.

Maksymalnie upraszczał on wjazd specjalistów do Polski oraz założenie i prowadzenie przez nich działalności gospodarczej. Chętni mogli przyjechać razem z rodzinami (także z partnerami życiowymi, z którymi byli w związkach nieformalnych) i pracować. Stworzono w tym celu specjalny rodzaj wizy D23-PBH.

Sam pomysł nie był zły. Znacznie gorzej wyglądało jego wykonanie.
Grafika rządowa, promująca program Poland. Business Harbour. Biały napis z nazwą programu na czerwonym tle , obok otwarty laptop
Reklamówka programu wizowego Poland. Business Harbour

Maksymalnie upraszczał on wjazd specjalistów do Polski oraz założenie i prowadzenie przez nich działalności gospodarczej. Chętni mogli przyjechać razem z rodzinami (także z partnerami życiowymi, z którymi byli w związkach nieformalnych) i pracować. Stworzono w tym celu specjalny rodzaj wizy D23-PBH.

Sam pomysł nie był zły. Znacznie gorzej wyglądało jego wykonanie.

Bez przepisów, bez dokumentów

Po pierwsze – cały program realizowano bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. Do Polski wpuszczano obywateli innych państw (bo, jak się za chwilę okaże, nie tylko Białorusinów) na wyjątkowo preferencyjnych warunkach, mimo że nie było żadnych przepisów, które by na to pozwalały.

„Program nie został uchwalony przez Radę Ministrów oraz nie został wprowadzony jako program ministerialny. Brak było też jakiegokolwiek wiążącego dokumentu, który opisywałby program, w szczególności podstawę prawną, cele, uczestników, zadania, zakładane efekty itp.

MSZ przystąpiło do realizacji tego programu, który nie tylko nie miał podstaw prawnych, ale nawet wersji pisemnej” – informują kontrolerzy NIK w raporcie.

Po drugie – był działaniem mocno spontanicznym. Jak wynika z ustaleń, prace nad jego koncepcją ruszyły 5 i 6 września 2020 roku, czyli w sobotę i niedzielę. A już w środę rano, 9 września, premier Morawiecki miał ogłosić uruchomienie programu.

Tego dnia zaplanowano spotkanie premiera ze Swiatłaną Cichanouską, opozycyjną kandydatką na prezydenta Białorusi. Morawiecki wręczył wówczas Cichanouskiej klucze do nowej siedziby Domu Białoruskiego w Warszawie. Zapewne chciał się również pochwalić Poland. Business Harbour.

Urzędowa walka z czasem

Przy tym tempie z ogłoszeniem inicjatywy były jednak problemy. KPRM zdążyło do 9 września uruchomić stronę internetową, ale jako że program adresowany był do Białorusinów, powinny się na niej znaleźć informacje w innych językach niż tylko po polsku.

9 września 2020 roku o godzinie 07:47 w mailu Beata Brzywczy, zastępczyni dyrektora Departamentu Konsularnego MSZ, informowała: „Teksty BY (białoruski – przyp. red.) i RU (rosyjski – przyp. red.) nie są jeszcze gotowe. Określono czas przekazania tłumaczeń na za 3 godziny dla wersji RU oraz kolejne 1,5-2 godziny dla wersji BY. Tłumaczy to bowiem jedna osoba”.

Dwie godziny później w kolejnym mailu Jan Hofmokl, dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ, zapewniał przełożonych: „Ponieważ to jest materiał na stronę rządową, to materiał (przysłany w nocy) został przekazany do najlepszej tłumaczki języka białoruskiego i rosyjskiego, jaką mamy. Jak tylko powstanie którakolwiek wersja językowa, to będziemy to Państwu przekazywać”.

Z rekonstrukcji wydarzeń wynika, że urzędnicy walczyli, by zdążyć z witryną internetową i tłumaczeniami.

O przyjęciu programu przez rząd nikt nawet nie myślał.

Myśleli o raju, stanęło na bezpiecznym porcie

Ostatecznie inauguracja odbyła się po cichu. 9 września Morawiecki nie pochwalił się programem. Za to dzień wcześniej wicepremier Jadwiga Emilewicz podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu zdradziła, że inicjatywa niedługo ruszy.

„Premier Mateusz Morawiecki zobowiązał nas do tego, aby przygotować program, który sprawi, że młode spółki technologiczne, firmy, które dzisiaj są aktywne i działają na rynku białoruskim, znalazły swoją bezpieczną zatokę, swój bezpieczny port w Polsce" – mówiła.

Bezpieczny port (ang. harbour) w nazwie programu także pojawił się późno.

Wcześniej rząd Morawieckiego chciał zaoferować Białorusinom coś więcej – mianowicie… raj (ang. heaven).

„Jeszcze w poniedziałek w dniu 7 września 2020 r. o godzinie 14:49 program nosił inną nazwę – Poland. Business Heaven” – donosi NIK.

„Nie wiem, nie pamiętam”

Program ruszył. Dla jego realizacji kluczowe były trzy instytucje: Ministerstwo Rozwoju, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Polska Agencja Inwestycji i Handlu. Do tej ostatniej zgłaszali się zainteresowani: zarówno osoby indywidualne, jak i firmy, które chciały przenieść swoją działalność do Polski. To także PAIH przygotowywał listy osób, którym konsulowie mieli wystawić wizy.

Kontrolerzy NIK próbowali ustalić, kto w MSZ odpowiadał za nadzór nad programem.

„Członek kierownictwa MSZ, były Sekretarz Stanu, który odpowiadał za problematykę konsularną, na pytanie NIK, kto i na jakiej podstawie zdecydował o przystąpieniu MSZ do programu Poland. Business Harbour (…), zeznał: »Nic nie wiem na temat. Nie pamiętam, kto prowadził te kwestie«. Nadzorujący Departament Konsularny MSZ ówczesny wiceminister Piotr Wawrzyk powiedział, że »nic nie wie na ten temat«, a ówczesny dyrektor tego departamentu Marcin Jakubowski zeznał, że »o PBH wie relatywnie mało«”.

Zbigniew Rau, wówczas Minister Spraw Zagranicznych, był nieco bardziej rozmowny: „Mogę wypowiedzieć się w kwestii poglądowej. Sądzę, że był to wynik kryzysu politycznego na Białorusi, który pozwolił na pozyskanie informatyków dla polskiej gospodarki. MSZ pełnił rolę usługodawczą”.

Ponad 95 tysięcy wiz

To nie była tylko kwestia zeznań. Według NIK-u rzeczywiście nikt z wymienionych nie nadzorował wydawania wiz w ramach Poland. Business Harbour. W spotkaniach dotyczących PBH uczestniczyli także ówcześni wiceministrowie spraw zagranicznych: Marcin Przydacz i Paweł Jabłoński. Obaj są dziś posłami z ramienia PiS. A jednak oni także nie zajęli się kontrolą decyzji wizowych.

W pisowskim MSZ-e za rządów PiS nikogo nie interesowało, kto jest wpuszczany do Polski na podstawie radykalnie uproszczonych procedur wjazdowych.

„Realizacja nieuchwalonego, przygotowanego w pośpiechu i niespisanego w żadnym dokumencie programu PBH spowodowała, że otrzymanie wizy D23-P.BH stało się najprostszym, najszybszym i najtańszym sposobem uzyskania możliwości wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz Unii Europejskiej, a rola konsula w procesie rozpatrywania wniosku o tę wizę została sprowadzona praktycznie do jej udzielenia” – podkreśla NIK.

Z tego sposobu skorzystały tysiące osób – wydano 95,5 tysiąca wiz. Większość udzielono na podstawie rekomendacji Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (według stanu na dzień 8 listopada 2023 – 84 264 rekomendacje). Nie byli to tylko Białorusini, mimo że program był do nich adresowany.

Tu zaczyna się kolejna historia – tym razem z rozszerzaniem programu.

Program nie tylko dla Białorusinów

Oficjalnie od września 2020 roku do 12 lipca 2021 roku wizy mogli otrzymywać tylko obywatele Białorusi.

A mimo to, jak odkrył NIK, w tym czasie prawie trzysta wiz dostali obywatele innych państw, i to aż szesnastu państw!

Były to: Armenia, Azerbejdżan, Rosja, Ukraina, Indie, Izrael, Kazachstan, Kirgistan, USA, Turkmenistan, Iran, Turcja, Egipt, Sri Lanka, Uzbekistan i Wietnam.

Dlaczego tak się działo?

Cóż, po prostu osoby pochodzące z tych państw znalazły się na listach z rekomendacjami, przedstawianymi przez PAIH. Zaś Departament Konsularny MSZ wprost informował konsulów: „Wnioski osób nieposiadających obywatelstwa białoruskiego o wydanie wizy z adnotacją o uczestnictwie w ww. programie powinny być akceptowane. (…) Oznacza to, iż obywatele wyżej wymienionych państw oraz zatrudniani przez nich pracownicy, którzy nie są ich obywatelami, a także członkowie ich najbliższej rodziny mogą skorzystać z programu. (…)

Korzystając z okazji proszę o zwrócenie uwagi pracownikom Państwa urzędu, żeby nie wymagali od cudzoziemców aplikujących o wizy w ramach programu żadnych dodatkowych dokumentów potwierdzających cel podróży poza rekomendacją z PAIH”.

Pamiętajmy, że program nie był ujęty w żadnych przepisach, więc nawet gdyby ktoś uważał, że powyższe wytyczne są niewłaściwe, nie miał do czego się odwołać.

Konsulowie mieli nic nie sprawdzać ani niczego nie wymagać, tylko bez gadania wystawiać wizy.

Akcja „rozszerzenie”

Ale to był tylko początek. 13 lipca 2021 roku program oficjalnie rozszerzono na obywateli kolejnych pięciu państw. Od tego momentu do Polski w ramach „bezproblemowej relokacji” mogli wjeżdżać, poza Białorusinami, także obywatele Armenii, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. 12 stycznia 2022 roku dodano jeszcze Azerbejdżan.

Sejmowa komisja śledcza podczas wielu przesłuchań próbowała ustalić, kto i dlaczego zdecydował o tym rozszerzeniu. Na jakiej podstawie wskazano te, a nie inne państwa? Czemu uznano, że w sposób uproszczony można wpuszczać Rosjan?

Przecież w drugiej połowie 2021 roku relacje z Rosją już wchodziły w ostrą fazę kryzysu, a na granicy polsko-białoruskiej trwał kryzys migracyjny wywołany przez Łukaszenkę i Putina. Niestety, świadkowie zeznający jawnie przed komisją nie byli w stanie nic powiedzieć na temat osób odpowiedzialnych za tę decyzję. Ani nawet o przyświecających decydentom motywacjach.

Kontrolerzy NIK dotarli do wyjaśnień byłej zastępczyni dyrektora tego departamentu, Beaty Brzywczy. Urzędniczka informowała: „Powyższe doprecyzowanie było następstwem jednego z tzw. spotkań statusowych, jakie przedstawiciele MSZ odbywali z przedstawicielami PAIH, KPRM, MRiT odnośnie realizacji programu. (…) Rozstrzygające stanowisko w tej sprawie przedstawił przedstawiciel KPRM, że beneficjentami rozwiązań przewidzianych w programie są białoruskie firmy, które mogą wśród swoich zasobów kadrowych mieć również pracowników nieposiadających obywatelstwa białoruskiego. Jeżeli firma taka zdecyduje się na relokowanie takiego pracownika do polskiego oddziału, to powinniśmy uznać to za możliwe”.

Tyle że „uznać za możliwe” nie powinno oznaczać „wpuszczać bez kontroli i bez jakichkolwiek pytań”. A jednak tak to właśnie wyglądało.

Bezproblemowa relokacja Rosjan

Gdyby jeszcze ograniczono się do siedmiu oficjalnie wskazanych państw! Jednak akcja rozszerzania trwała dalej.

Jeśli chodzi o wnioski firm i ich pracowników, 5 września 2022 roku programem Poland. Business Harbour objęto… cały świat.

Choć trudno w to uwierzyć, od tego momentu o polskie wizy wydane na podstawie skrajnie uproszczonych procedur mogli starać się obywatele każdego państwa na świecie.

Natomiast bez pośrednictwa firm, wybierając tak zwaną ścieżkę indywidualną, z „bezproblemowej relokacji” teoretycznie wciąż mogli korzystać obywatele siedmiu państw.

Jednak teoria miała się nijak do praktyki. Jak ustalił NIK, wizy wydano także osobom z 25 innych państw. Byli to między innymi obywatele Iranu, Urugwaju, Turkmenistanu, Kazachstanu, Kirgistanu, Indii, Nigerii czy Izraela.

Co najgorsze, po wybuchu wojny w Ukrainie nadal wydawano wizy Rosjanom. Mimo sankcji unijnych i ograniczeń wprowadzonych przez polskie władze, w okresie od marca 2022 roku do końca 2023 roku

umożliwiono „bezproblemową relokację” do Polski 1838 obywatelom Federacji Rosyjskiej.

NIK: Obniżenie bezpieczeństwa państwa

„Przyznanie niespotykanych przy innych rodzajach wiz uprawnień, przy jednoczesnym braku jakichkolwiek wymagań w stosunku do członków rodziny lub partnerów niebędących małżonkami oraz niewielkich wymogów dla uczestników programu, spowodowało, że możliwość wjazdu na teren Rzeczypospolitej Polskiej otrzymały dziesiątki tysięcy cudzoziemców, głównie z Białorusi i Rosji, a pozostawało to poza całkowitym nadzorem i zainteresowaniem kierownictwa MSZ, co w ocenie NIK, mogło w sposób znaczący wpłynąć na obniżenie bezpieczeństwa państwa”.

Z prac sejmowej komisji śledczej wiemy, że sprawdzaniem osób wjeżdżających do Polski w ramach programu PBH miała zajmować się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jej byli szefowie, zeznający przed komisją, zapewniali, że kontrola była przeprowadzana. Ale w jakim stopniu? Co się działo, gdy ze sprawdzenia wynikało, że osoba wnioskująca o wizę może być niebezpieczna dla bezpieczeństwa państwa? Tego wciąż nie wiadomo.

Ustalono tylko, że decyzji odmownych na składane wnioski było bardzo mało – zaledwie 2,4 procent.

Zeznania składane przed komisją pokazały również, że po relokacji osób korzystających z programu nikt nie sprawdzał, co się z nimi dalej dzieje. Czy rzeczywiście podjęły pracę w Polsce? Gdzie? Co robią ich bliscy?

Nie kontrolowano nawet tych obywateli Rosji, którzy przyjechali po wybuchu wojny w Ukrainie.

Mogli zatrudnić się na przykład w przedsiębiorstwach zajmujących się infrastrukturą strategiczną. Mieć dostęp do danych dotyczących energetyki, infrastruktury transportowej, a nawet zbrojeń. Nikt tego nie sprawdzał. Tak dbano o bezpieczeństwo Polski za czasów PiS.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze