PiS już sam nie wie, czy możliwą decyzję KE o wyłączeniu Polski z mechanizmu relokacji uważać za sukces prezydenta, czy jednak twierdzić, że to żaden sukces, bo wyłączenia nie będzie. Dwie największe siły polityczne w Polsce prześcigają się, która bardziej nie chce migrantów
„Pakt migracyjny nie obejmie Polski”. „Polska ma być zwolniona z paktu migracyjnego”. „Polska zwolniona z paktu migracyjnego? Wiceminister zabrał głos”. Takie nagłówki i zapytania można było znaleźć w polskich mediach w ciągu ostatniego weekendu (11-12 października).
W ten sposób media cytowały sobotnie ustalenia RMF24.
Portal 10 października napisał, że ze względu na ogromną liczbę przyjętych uchodźców z Ukrainy, Polska ma zostać wyłączona z relokacji migrantów i kontrybucji finansowych w ramach unijnego paktu migracyjnego. Chodzi o wynikające z paktu zobowiązania do solidarnościowych kontrybucji na rzecz krajów dotkniętych znaczną presją migracyjną ze strony tych, które takiej presji nie doświadczają.
Decyzja w tej sprawie miała zostać ogłoszona w środę 15 października. Tego dnia komisarz ds. wewnętrznych i migracji Magnus Brunner miał przedstawić raport o sytuacji migracyjnej w poszczególnych krajach UE i wynikających z tego zobowiązaniach solidarnościowych.
Ale okazało się, że raport spadł ze środowych obrad. Prace nad nim się wydłużają, a poza tym Komisja Europejska nie chce publikować go przed przyszłotygodniowym szczytem Rady Europejskiej, by dyskusje na temat migracji znowu nie zdominowały obrad – jak podało RMF 24.
Podczas wtorkowego (14 października) wystąpienia w Raciborzu premier Donald Tusk podkreślił:
„Póki będę w Polsce odpowiadał za rządzenie, to niezależnie od tego, jak będą wyglądały dalsze etapy paktu migracyjnego, Polska ma sposoby i nie będzie przyjmowała w mechanizmie relokacji żadnych migrantów. Ani jednego migranta. I temat jest z naszego punktu widzenia zamknięty” – zapewniał Tusk w trakcie swojego wystąpienia w Raciborzu.
Dodał, że dziś to Europa będzie naśladowała jego rząd w tym, jak „działać przeciwko nielegalnej migracji”.
Mechanizm solidarnościowy to tylko jeden z wielu elementów paktu migracyjnego, na który składa się w sumie osiem dużych aktów prawnych ustanawiających nowe zasady zarządzania migracjami w UE.
Pakt migracyjny to nowe zasady przyjmowania i odsyłania migrantów, wspólny system monitorowania wtórnych przepływów, zapewnienie wnioskującym o azyl odpowiednich standardów recepcyjnych czy obowiązki z zakresie integracji przyjętych osób.
Tekst RMF24 w żadnym miejscu nie sugerował, że „pakt migracyjny nie obejmie Polski”.
Bardzo jasno i precyzyjnie napisana depesza, na skutek błędnych omówień w wielu mediach, wywołała zamieszanie. Na różnych forach politycy różnych opcji zaczęli się zastanawiać się: czy Polskę będzie obowiązywał pakt migracyjny, czy nie, i czy to dobrze, czy źle.
Temat ten został poruszony też przez polityków PiS podczas sobotniego marszu antyimigracyjnego, o czym dalej.
PiS i prezydent Karol Nawrocki mówią jasno: nie zgadzają się na wdrożenie żadnych zapisów paktu migracyjnego.
Prezydent Karol Nawrocki napisał nawet w tej sprawie list do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
„Nie wyrażę zgody na wdrażanie paktu o migracji i azylu w Polsce. Informuję, że Polska nie zgodzi się na jakiekolwiek działania instytucji europejskich, które zmierzałyby do rozlokowania w Polsce nielegalnych migrantów i liczę, że w swoich działaniach uwzględni Pani ten fakt” – poinformował von der Leyen Nawrocki.
Komunikacja koalicji rządzącej jest nieco mniej jasna.
Politycy KO z jednej strony zaznaczają, że Polska nie zgadza się na relokację migrantów, a z drugiej deklarują, że nie wdrożą żadnych rozwiązań paktu migracyjnego, które są „niezgodne z interesem Polski”. Co to oznacza?
Rządząca koalicja w kwestii migracji i polityki migracyjnej od dawna już daje się zepchnąć PiS-owi do narożnika. Przedstawia narrację reaktywną wobec wzniecanych przez PiS i skrajną prawicę od lat nastrojów antymigracyjnych.
Pakt migracyjny to wyjątkowo niewygodny politycznie temat. Żadna siła polityczna w Polsce, częściowo za wyjątkiem Lewicy, nie ma dziś odwagi stawać w jego obronie i rekomendować wdrożenia go.
Tymczasem nowa unijna polityka migracyjna de facto zaostrza zasady przyjmowania migrantów, umożliwia szybsze odsyłanie ludzi i sprawniejszą kontrolę przesiewową celem wyłapywania osób, które już raz zostały zawrócone i powtórnie usiłują wjechać na teren UE.
Pakt migracyjny mógłby być więc przedstawiany jako sposób na ograniczenie migracji do UE – taki bowiem zamysł w dużej mierze przyświecał jego twórcom.
Celem paktu migracyjnego jest ograniczenie przyjmowania do UE ludzi, którzy dobijają do granic UE i proszą o azyl, na rzecz bardziej ukierunkowanej i wyselekcjonowanej migracji „talentów” z wybranych krajów.
To dlatego pakt migracyjny zakłada szybsze metody odsiewania migrantów i prawo odmowy wjazdu dla osób pochodzących z określonych krajów uznanych za kraje „wysokiego ryzyka”. To dlatego też osoby, których wnioski o azyl zostaną odrzucone, do czasu wydania decyzji powrotowej, mają być przetrzymywane w zagranicznych ośrodkach detencyjnych, by nie było ryzyka, że nielegalnie wjadą na teren UE i tu zostaną.
Te rozwiązania są bardzo mocno krytykowane przez obrońców praw człowieka i europejską lewicę. Zdaniem wielu organizacji ochrona praw osób w drodze po wejściu w życie paktu migracyjnego jeszcze się pogorszy.
Ale narodowo-konserwatywna i skrajna prawica zdołała zrobić tym regulacjom czarny PR niejako od drugiej strony. I zrobiła to tak skutecznie, że dziś rząd, które jest zmuszony do wdrożenia paktu, bo jest to zwyczajnie europejskie prawo, usiłuje sprawiać wrażenie, że paktu nie wdroży. I to pomimo że za wprowadzeniem paktu migracyjnego zdecydowanie opowiada się grupa polityczna, do której należy PO: Europejska Partia Ludowa.
Publiczna dyskusja, która rozgorzała po doniesieniach RMF24, dotyczy więc dwóch wątków:
Nie ma tu więc mowy o niewdrożeniu paktu migracyjnego, tylko o tym, że Polska skorzysta z zapisów paktu migracyjnego.
Tymczasem rząd jest zobowiązany do wdrożenia paktu migracyjnego – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Komunikacyjnie koalicja rządząca stara się tą kwestię rozmydlić.
W reakcji na doniesienia RMF24 w sobotę 10 października premier Donald Tusk napisał jasno:
„Mówiłem, że nie będzie w Polsce relokacji migrantów i nie będzie! Załatwione (…) Robimy, nie gadamy!” – czytamy w mediach społecznościowych Tuska. Ten wpis nie pozostawia wątpliwości: premier ogłasza, że nie będzie relokacji migrantów do Polski, a nie, że Polski nie będzie obowiązywał pakt migracyjny.
Ale już sobotnia wypowiedź rzecznika rządu Adama Szłapki dla TVN24 sugeruje, że wdrożenie w Polsce paktu migracyjnego nie jest takie oczywiste.
„Polska nie będzie wdrażać niczego, co jest niezgodne z naszym interesem i z interesem naszego bezpieczeństwa. I to ten rząd, i to Donald Tusk konsekwentnie przekonywał państwa europejskie, instytucje europejskie do zmiany podejścia polityki migracyjnej. I my od samego początku mówiliśmy, my zrobiliśmy bardzo dużo, jeśli chodzi o kwestie migracyjne po wojnie w Ukrainie. I to my jesteśmy na granicy wschodniej Unii Europejskiej, to my jesteśmy narażeni na ataki hybrydowe ze strony Rosji czy Białorusi. Więc my konsekwentnie mówimy, że nie będzie żadnej przymusowej relokacji w Polsce. I to jest konsekwentne działanie tego rządu, które przynosi skutki” – powiedział Szłapka.
Słuchając wypowiedzi rzecznika rządu niezorientowany w temacie odbiorca może odnieść wrażenie, że Polska nie wdroży tej części paktu migracyjnego, która nakłada na kraje obowiązki solidarnościowe.
Podobne sugestie czynił w lutym 2025 premier Donald Tusk podczas spotkania z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
„Polska nie będzie implementowała żadnego paktu migracyjnego ani żadnego zapisu tego typu projektów, które miałyby doprowadzić do przymusowego przyjmowania przez Polskę migrantów zidentyfikowanych w innych krajach europejskich” – powiedział we wtorek 4 lutego premier Donald Tusk.
Premier podkreślał, że Polska, goszcząc blisko dwa miliony uchodźców z Ukrainy, jest państwem w szczególnej sytuacji.
"Powiedziałem to Polakom niedawno w sposób jednoznaczny i powtórzyłem to dzisiaj pani przewodniczącej. Cieszę się, że moja argumentacja znalazła słuch i zrozumienie” – powiedział na konferencji prasowej z udziałem szefowej KE.
Polski rząd stara się więc kluczyć w temacie. Z jednej strony niemal za każdym razem zaznacza, że chodzi o obowiązki Polski wynikające z zapisów solidarnościowych w pakcie, a z drugiej posługuje się frazami, które sugerują, że jakiejś części paktu nie wdroży.
Koalicja Obywatelska jak ognia boi się bowiem przyznać do tego, że pakt migracyjny po prostu musi wdrożyć.
Chyba że tak jak PiS jest gotów na starcie z Komisją Europejską i narażenie Polski na pozew do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i ewentualne kary. To bowiem grozi państwom, które nie wdrażają europejskiego prawa.
Doniesienie RMF24 oznacza jedno: Polska może najprawdopodobniej liczyć na wyłączenie z obowiązku relokacji migrantów i kontrybucji finansowej, ponieważ zostanie potraktowana jako kraj doświadczający zwiększonej presji migracyjnej.
To w pewnym sensie nic nowego. O tym, że tak może być, wiadomo już od około dwóch lat. Dezinformujące twierdzenia o „przymusowej relokacji migrantów do Polski” weryfikowaliśmy już w 2023 roku.
Pytanie, jakimi statystykami migracji posłuży się Komisja Europejska, by tą zwiększoną presję migracyjną zdiagnozować.
O migracji do UE mówi bowiem wiele liczb, m.in.:
Polska jest najwyżej w statystykach dotyczących liczby osób korzystających z ochrony tymczasowej oraz liczby osób, którym odmówiono wjazdu na teren kraju.
Bardzo możliwe, że wyłączenie Polski z obowiązku solidarności wobec państw doświadczających większej presji migracyjnej będzie wynikało właśnie z liczby przebywających w Polsce osób objętych ochroną tymczasową.
W odpowiedzi na sobotnie doniesienia RMF24 Prawo i Sprawiedliwość wydaje się już samo nie wiedzieć, czy prawdopodobne wyłączenie Polski z obowiązku solidarnościowego to sukces prezydenta Nawrockiego i jego listu do Ursuli von der Leyen, czy jednak porażka rządu, bo żadnego wyłączenia nie będzie.
Temat ten został poruszony m.in. na sobotnim, antyimigracyjnym marszu PiS.
Występujący na scenie pod Zamkiem Królewskim w Warszawie czołowi politycy partii Jarosława Kaczyńskiego mieszali się w interpretacjach. Część polityków PiS dywagowała, czy można wierzyć rządowi Tuska, że Polski „nie będzie obowiązywał pakt migracyjny”, a część chwaliła, że „Unia Europejska pęka przed Karolem”.
Politycy PiS ulegli więc szumowi medialnemu w tym temacie, albo celowo nadinterpretowywali ustalenia dot. mechanizmu solidarnościowego.
Była premier Beata Szydło uznała, że rządowi Tuska ufać nie można, a tym bardziej nie można ufać „Niemce, która zniszczyła europejski przemysł” Ursuli von der Leyen.
„Nie można wierzyć Tuskowi, ale nie można też wierzyć tym, którzy rządzą w Unii Europejskiej. Czy uwierzycie Niemce, która zniszczyła europejski przemysł, europejską gospodarkę, Ursuli von der Leyen, że Polski nie będzie obowiązywał pakt migracyjny? To tak, jakbyście uwierzyli Angeli Merkel, która sprowadzając do Europy tę katastrofę [migracyjną – red.], mówiła, że wszystko będzie pod kontrolą. A tym dwóm paniom służy obecny polski premier i polski rząd (…) Dzisiaj musimy wziąć sprawy w swoje ręce (…) Bo w Polsce w tej chwili rządzą kłamcy i oszuści, którzy służą obcemu panu” – mówiła Szydło.
Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu PiS, apelował o to, by jak najwięcej osób złożyło podpis pod wnioskiem o referendum ws. „wyjścia Polski z paktu migracyjnego”. Takiej możliwości prawnie nie ma, ale co tam, najważniejsza jest mobilizacja wyborców.
„[Pakt migracyjny – red.] to jest pakt z diabłem (...) Nie pozwólmy na to (...) Złóżmy swoje podpisy pod referendum obywatelskim w sprawie wyjścia Polski z paktu migracyjnego. A potem pójdźmy do urn i zagłosujmy za wyrzuceniem do kosza paktu migracyjnego (...) Bądźmy konsekwentni, bądźmy wytrwali. Zmierzajmy ku dobru Polski (...) Walczmy o ojczyznę” – apelował Błaszczak.
Natomiast były premier Mateusz Morawiecki chwalił skuteczność prezydenta Nawrockiego.
„Kilka dni temu pan prezydent Karol Nawrocki skierował ostre pismo do von der Leyen. Powiedział: nie przyjmiemy nielegalnych imigrantów. Zrobiliśmy swoją robotę, jak Ruscy napadli na Ukrainę. Łapy precz od Polski z nielegalną imigracją. Mija kilka dni i Unia Europejska pęka, pęka przed Karolem. Dziękujemy panie prezydencie! Brawo! Ale trzeba tego pilnować. Trzeba tego pilnować i po to jesteśmy tutaj” – mówił Morawiecki.
Jeszcze inaczej doniesienia RMF24 i wpis Donalda Tuska zinterpretował Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem nie ma co wierzyć Tuskowi, gdy ten ogłasza, że... „w przyszłym roku nie będziemy mieli imigracji”.
„Proszę państwa, nie dajcie się oszukać, nie dajcie się oszukać, to są stare gry, stare gry” – mówił Kaczyński.
Niestety, rządząca koalicja nie bierze na siebie studzenia antyimigracyjnych nastrojów w Polsce. Wybrzmiało to m.in. w wypowiedziach polityków zaproszonych do niedzielnego programu „Kawa na Ławę” w TVN24 12 października.
Podczas gorącej dyskusji o pakcie migracyjnym wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki zwrócił się do europosła PiS Waldemara Budy:
„Tak jak wy nie chcecie migrantów w Polsce, tak i my” – powiedział Halicki i wezwał PiS do współpracy przy rozwiązaniach, które mają migrację ograniczyć.
Obecna w studiu Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy oponowała wyraźnie wobec antyukraińskich wypowiedzi polityka Konfederacji Stanisława Tyszki, ale nie oponowała wobec rządowej propagandy sukcesu, jaka towarzyszyła informacjom o możliwym zdjęciu z Polski na przyszły rok zobowiązań solidarnościowych.
Bynajmniej nie robił tego także Piotr Zgorzelski z PSL-u. Zgorzelski w jednej ze swoich wypowiedzi zasugerował wręcz, że rząd uzyskując zapewnienie w Komisji Europejskiej, że „zapisy paktu migracyjnego dotyczące relokacji i kontrybucji nie będą dotyczyć Polski”, naprawił to, co PiS „spartaczył”.
Pytanie pozostaje jedno. Czy rząd Donalda Tuska wypełni swoje zobowiązania i wdroży pakt migracyjny, tak jak jest do tego zobowiązany na mocy europejskiego prawa.
Komisja Europejska podkreśla, że nie ma od tego odstępstw.
„Pakt wejdzie w życie w połowie 2026 roku. Prace trwają. Komisja pozostaje w ścisłym kontakcie ze wszystkimi państwami członkowskimi i w razie potrzeby udziela wsparcia, aby zapewnić gotowość wszystkich państw członkowskich do tego terminu" – poinformował OKO.press Markus Lammert, rzecznik KE.
Świat
Uchodźcy i migranci
Mariusz Błaszczak
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Karol Nawrocki
Beata Szydło
Donald Tusk
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze