0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agencja GazetaENCJA GAZETAAgencja GazetaENCJA ...

Jeszcze w czwartek 15 grudnia 2022 roku w Sejmie zaplanowane jest pierwsze czytanie projektu poselskiego PiS zmian w sądach, który ma pomóc rządowi odblokować dla Polski miliardy z Krajowego Planu Odbudowy. Projekt ma mieć zielone światło z Komisji Europejskiej. Dlatego PiS chce go ekspresowo przepchnąć przez Sejm i uchwalić 20 grudnia.

Nie wiadomo, czy zagłosuje za nim Solidarna Polska, koalicjant PiS. Opozycja nie mówi nie, ale chce zgłaszać poprawki. Ale projekt PiS może trafić do kosza. Do gry niespodziewanie wkroczył bowiem w czwartek 15 grudnia prezydent Andrzej Duda, który zasugerował zawetowanie projektu. Na specjalnej konferencji oświadczył, że nikt go z nim nie konsultował i nie zgodzi się na ingerowanie w jego uprawnienia do powoływania neo-sędziów.

Przypomnijmy: projekt PiS zakłada przeniesienie dyscyplinarek sędziów z nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej (ta Izba to pomysł prezydenta) do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do NSA mają też trafić testy na niezawisłość i bezstronność neo-sędziów, czyli sędziów nominowanych przez nielegalną neo-KRS i powołanych przez prezydenta Dudę. PiS ustąpił KE i chce, by testy były robione z urzędu i były prostsze. Projekt łagodzi też ustawę kagańcową, ale nie usuwa z niej represyjnych wobec sędziów przepisów.

To kolejne pozorne zmiany. Nie usuwają one głównego źródła problemów z praworządnością:

pozostawiono nielegalną neo-KRS, która infekuje wszystkie sądy, dając wadliwe nominacje neo-sędziom.

Przeczytaj także:

Przeciwko projektowi ustawy protestują już stowarzyszenie sędziów Themis, Iustitia, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Sędziów Administracyjnych oraz prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej. Konstytucjonaliści prof. Ryszard Piotrowski i prof. Sławomir Patyra ostrzegają, że przenoszenie spraw dyscyplinarnych do NSA jest sprzeczne z Konstytucją. Ich opinie opublikował portal Onet.

Zarzuty wobec projektu wylicza też w rozmowie z OKO.press prezes największego stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia prof. Krystian Markiewicz (na zdjęciu u góry), rozmowę z którym można przeczytać poniżej.

AKTUALIZACJA. W czwartek po godzinie 16 - już po publikacji naszego artykułu - ustawę sądową PiS zdjęto z porządku obrad Sejmu, odwołano też dodatkowe posiedzenie Sejmu wyznaczone na wtorek 20 grudnia. To oznacza, że PiS przestraszył się zapowiedzi zawetowania zmian przez prezydenta. Na razie więc kompromisu z KE nie będzie, na razie nie będzie też miliardów z KPO.

Prezydent: niech UE nie miesza się do sądów w Polsce

Pomysł rządu PiS na kompromis z KE, by odblokować miliardy z KPO może jednak trafić do kosza przez zapowiedź weta prezydenta. Andrzej Duda w czwartek 15 grudnia 2022 roku – przed południem - wygłosił długie, gniewne i konfrontacyjne wobec UE oświadczenie.

Zaczął od tego, że chciał pomóc rządowi odblokować środki z KPO, bo należą się one Polsce. Przypomniał, że to on na początku 2022 roku zgłosił projekt zmian w sądach, który miał być kompromisem z KE. Ten projekt Sejm uchwalił z poprawkami PiS. Zlikwidował on nielegalną Izbę Dyscyplinarną i powołał na jej miejsce też wadliwą Izbę Odpowiedzialności Zawodowej SN. Wadliwą, bo sędziów SN wskazał do niej prezydent (polityk), a wśród nich jest sześcioro neo-sędziów.

Duda w oświadczeniu mówił, że nowej ustawy nikt z nim nie konsultował i on, ani jego współpracownicy nie uczestniczyli w jej przygotowaniu. Zapowiedział, że kiedy projekt zostanie uchwalony przez Sejm i trafi do niego, będzie oceniał go pod kątem zgodności z Konstytucją oraz pod kątem „suwerennego” prawa Polski do kształtowania wymiaru sprawiedliwości „w sposób, jaki my chcemy”.

Prezydent podobnie jak politycy prawicy, którzy chcą ostro stawiać warunki UE, uważa, że sądy to wewnętrza sprawa Polski. Zapomina jednak o tym, że prawo UE gwarantuje obywatelom podstawowe standardy w sądach, a „reformy” ministra Ziobry są z nimi sprzeczne.

Prezydent podkreślał, że projekt PiS będzie też oceniał pod kątem „bezpieczeństwa prawnego obywateli i stabilności wydanych orzeczeń”. Przypomniał, że w polskich sądach jest ok. 3 tysięcy sędziów nominowanych przez neo-KRS. „Stabilność zawodowa tych osób jest jedną z podstawowych kwestii” - zaznaczył. Dodał też, że nie zgodzi się by, do polskiego prawa został wprowadzony „jakikolwiek” akt prawny, który będzie pozwalał weryfikować jego decyzje o powołaniach neo-sędziów. „Prezydent decyduje, kto zostanie sędzią. To decyzja ostateczna i niepodważalna” - podkreślił w oświadczeniu Duda. Przypomniał, że nawet NSA uznał, że jego decyzje o powołaniach sędziów są niepodważalne.

„Nie pozwolę na podważanie mojego aktu powołania sędziego” - mówił prezydent.

Zachęcał jednak posłów do pracy nad projektem, również opozycję - pod warunkiem, że prace będą prowadzone z rozwagą, a przyjęte przez Sejm rozwiązania mieściły się w ramach Konstytucji i suwerennego państwa, które samo decyduje o swoich sądach. Przypomniał w tym kontekście o niewiążących decyzjach TK Julii Przyłębskiej, z których wynika, że orzeczenia TSUE ws. sądów w Polsce nie obowiązują.

W oświadczeniu prezydenta słowo weto nie padło. Ale jego długa wypowiedź wprost je sugeruje, jeśli projekt PiS zostanie uchwalony w obecnym kształcie. Prezydent może zakwestionować przeniesienie spraw dyscyplinarnych do NSA, jako sprzeczne z Konstytucją. I może bronić swojego dziecka, czyli nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Może też zawetować testy na niezawisłość i bezstronność neo-sędziów, których hurtowo powołuje. To kwestia jego ambicji i podkreślenia, że tylko on ma prawo ostatecznie decydować o tym, kto zostaje sędzią.

Duda daje też sygnał, że nie można dalej iść na ustępstwa wobec KE i zachęca rząd do postawienia się Unii. A to może oznaczać, że żaden kompromis z KE nie zostanie uchwalony i PiS nie odblokuje KPO.

15.12.2022 Warszawa , Palac Prezydencki , Prezydent Andrzej Duda podczas oswiadczenia dla mediow  . 
Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl
Prezydent Andrzej Duda. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl

Prezes Iustitii: Odsuwa się na kilka miesięcy problem, który i tak wróci

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Jak pan ocenia rzekome ustępstwa rządu PiS wobec Komisji Europejskiej w zamian za odblokowanie miliardów euro dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy?

Prof. Krystian Markiewicz: Krytycznie, bo niewiele to zmienia w przywracaniu praworządności. Co gorsza wypycha się sądownictwo dyscyplinarne do sądu administracyjnego, który w sprawach praworządności ma ukształtowane mało przełomowe orzecznictwo.

Projekt ustawy autorstwa PiS nie załatwia głównego problemu, czyli neo-KRS i wadliwie powołanych przez nią sędziów.

Mam nadzieję, że opozycja nie da się na to nabrać, bo inaczej nasz opór wobec niekonstytucyjnych i sprzecznych z prawem UE zmian w sądach będzie pozbawiony sensu. Jeśli opozycja poprze projekt, to równie dobrze mogła poprzeć wcześniejsze projekty PiS dotyczące wymiaru sprawiedliwości.

Projekt miało zaakceptować kolegium komisarzy KE. Komisja dała się nabrać rządowi PiS? Dlaczego?

Komisji nie interesuje, czy projekt jest zgodny z Konstytucją. Wcześniej nie interesowało jej też, że powołując neo-KRS złamano Konstytucję, a przesunięcie spraw dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych i sędziów SN do NSA jest sprzeczne z Konstytucją i polską tradycją prawną. To groteska, żeby sądownictwo administracyjne zajmowało się głównym pionem sądownictwa w Polsce. Mają decydować o tym, czy my, sędziowie, dobrze stosujemy prawo cywilne i karne, choć sami nie mają z tym prawem do czynienia [w sądach administracyjnych stosuje się procedurę i prawo administracyjne - red.].

Przeniesienie spraw dyscyplinarnych i o uchylenie immunitetu sędziów jest związane tylko z tym, że Europejski Trybunał Praw Człowieka nie stwierdził jeszcze, że neo-sędziowie NSA są wadliwie powołani, tak jak neo-sędziowie SN. Ale taki wyrok zapadnie, bo sędziowie będą składać skargi do ETPCz i od razu będą występować o wydanie zabezpieczenia przez Trybunał, by neo-sędziowie NSA nie mogli rozpoznawać ich spraw. A jest ich już w NSA 30 procent.

Takie zabezpieczenie zostanie wydane szybko. I co wtedy zrobi KE? Nie wypłaci Polsce pieniędzy z KPO, bo nie będzie to sąd ustanowiony ustawą. Poza tym przeniesienie tam spraw dyscyplinarnych jest sprzeczne z jednym z kamieni milowych, które musi Polska spełnić, by dostać pieniądze. Wynika z niego, że sądem ostatniej instancji w sprawach dyscyplinarnych sędziów ma być inna izba SN.

Sędziowie chcą, by sprawami dyscyplinarnymi zajmowała się stara, legalna Izba Karna, tak jak było przed rządami PiS. Losowano wtedy składy orzecznicze spośród wszystkich sędziów.

Z kamienia milowego KPO wynika, że sprawami dyscyplinarnymi sędziów nie może zajmować się Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Ma się nimi zająć izba spełniająca wymogi z Traktatu o UE, czyli ma być to sąd ustanowiony ustawą. Powołany legalnie, bez udziału nielegalnie wybranej KRS. Powołana w tym roku nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie spełnia tych kryteriów, bo są tam neo-sędziowie SN.

I w jej sprawie ETPCZ wydał już zabezpieczenia sygnalizujące, że nie będzie to sąd ustanowiony ustawą. A KE patrzy na orzeczenia Trybunału w Strasburgu. Dlatego władza chce przenieść sprawy dyscyplinarne sędziów do NSA, ale tam też są neo-sędziowie. To, że w ich sprawie nie wypowiedziały się jeszcze europejskie trybunały wynika z faktu, że nie w tym sądzie przez ostatnie lata toczyła się główna walka o praworządność i niezależność sądów w Polsce.

Czyli jaki ma to być sąd?

Bez neo-sędziów. Sprawy dyscyplinarne może załatwiać Izba Karna, albo inni legalni sędziowie SN. Nie może to jednak być sąd wybrany w wyborach politycznych. Bo taki sąd będzie miał znamiona zależności od pozostałych władz. A neo-KRS nie może brać udziału przy wyborze sędziów, bo jest niezgodna z Konstytucją i jest ciałem politycznym. Nie może więc nominować sędziów zgodnie z prawem.

Są głosy, że sąd dyscyplinarny w NSA dla wszystkich polskich sędziów nie będzie sądem ustanowionym ustawą. Nie można przenieść tam spraw dyscyplinarnych sędziów SN i sądów powszechnych, bo nie pozwala na to Konstytucja. Artykuł 183 mówi, że nadzór orzeczniczy nad sądami powszechnymi ma tylko Sąd Najwyższy. Artykuł 184, że NSA zajmuje się tylko sprawami administracyjnymi, zaś artykuł 175, że sądy powszechne i SN są oddzielne od NSA. Zwracają na to uwagę konstytucjonaliści, na przykład prof. Ryszard Piotrowski.

Tak, to będzie sprzeczne z Konstytucją, która zakłada dwa piony sądownictwa i jasno kreślone kompetencje SN co do nadzoru judykacyjnego nad sądami powszechnymi i nad samym sobą. Kwestią kilku miesięcy jest uznanie sądu dyscyplinarnego NSA za nie-sąd. Może to się stać zanim fundusze z KPO popłyną do Polski. Trybunał w Strasburgu może to stwierdzić w zabezpieczeniu, ale KE może czekać na wyrok, a to potrwa do dwóch lat, choć jest już jedna skarga złożona do ETPCz na Polskę w związku neo-sędzią NSA.

Tam w NSA zrobiły się ciepłe posadki dla ludzi z otoczenia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. To NSA uznaje, że prezydent może powołać każdego na sędziego, nawet jeśli były poważne wady w procedurze nominacyjnej, bo prezydent ma rzekomo moc uzdrawiającą wady. I teraz NSA ma zajmować się naszymi dyscyplinarkami za wydane wyroki, czy stosowanie prawa UE? Ma robić testy neo-sędziom, skoro oni uznają, że to święte prawo prezydenta, żeby kogoś powołać na sędziego. I to NSA ma oceniać czy tysiące sędziów w Polsce właściwie stosuje prawo cywilne i karne, choć oni sami nie mają z tym prawem do czynienia? To chore.

Może się szybko douczą?

Równie dobrze można to dać sędziom piłkarskim i też się douczą lub ławnikom wybieranym przez polityków.

Też doczytają. Prawo do sądu gwarantowane przez Konstytucję i prawo międzynarodowe to prawo do sądu profesjonalnego i zapewniającego rzetelne postępowanie.

Ale władza nie jest konsekwentna. Przenosi nasze sprawy do NSA, ale zostawia Izbę Odpowiedzialności Zawodowej dla prokuratorów, adwokatów, radców prawnych i innych grup zawodowych. Czyli dla nas robi ekstra sąd w NSA, a dla pozostałych zostawia wadliwy sąd. Bo reszta jest gorsza, nie zasługuje na prawdziwy sąd. To nierówne traktowanie. To niepoważne.

Patrzy się tylko na konkretne orzeczenia TSUE i ETPCz, czy wybrane kamienie milowe, a nie na całość systemu wymiaru sprawiedliwości. I w ten sposób niszczy się praworządność, mimo, że teraz jest najlepsza okazja, by przywrócić rządy prawa. Ale nie. Odsuwa się na kilka miesięcy problem, który i tak wróci, a my powiemy, że znowu mieliśmy rację.

PiS w projekcie daje KE marchewkę: łagodzi ustawę kagańcową. Zostawia jednak zakaz podważania przez sędziów statusu neo-sędziów, czy neo-KRS, choć ma nie być za to kary. Zostawia też jako delikt dyscyplinarny tzw. odmowę sprawowania wymiaru sprawiedliwości. To pojemne pojęcie i otwiera pole do ścigania sędziów.

Zmiany w ustawie kagańcowej są minimalne, wręcz żadne. Nowe przepisy są napisane w sposób skomplikowany i niedbały. Są napisane tak, by sąd dyscyplinarny mógł z nimi zrobić, co chce, by miał wolną rękę do interpretacji. Nie ograniczono czynów dyscyplinarnych. Nie jest to więc wykonanie zabezpieczenia TSUE z 14 lipca 2021 roku dotyczącego ustawy kagańcowej.

Ustępstwem wobec KE ma być też test na niezawisłość i bezstronność sędziego, który sąd będzie mógł robić z urzędu. Ale ten test jest fikcyjny, nie da się tego zrobić w składach wieloosobowych. Przewagę mogą w nich mieć neo-sędziowie, mogący przegłosować sędziego, który będzie miał tylko prawo zasygnalizować potrzebę zrobienia takiego testu. Projekt mówi: niech rozstrzyga to sąd w głosowaniu, niech rozstrzyga większość. Ale to będzie triumf siły nad prawem. Podobnie jest z przesłanką do zrobienia testu. Przepis jest tak napisany, że raczej przesłanką nie będzie mogło być tylko powołanie sędziego przez neo-KRS.

W przepisach kagańcowych zostaje też odmowa sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Po co? Kto wie, jak to będzie interpretowane? Czy jak ktoś odmówi orzekania z neo-sędziami, to będzie miał postępowanie dyscyplinarne? I co wtedy? Może niech wprost powiedzą, że usuną takiego sędziego z urzędu i będziemy mieli jasną sytuację. Bo z jakiegoś powodu ten przepis zostaje. To na pewno nie przywraca praworządności. Spotęguje tylko jeszcze większy chaos w sądach.

Czyli rząd chce po raz kolejny oszukać KE?

Nie wiem, czy chcą oszukać KE, czy chcą oszukać nas. Nie wiem też, czy KE chce sama się oszukać, by zawrzeć zgniły kompromis. Mam nadzieję, że opozycja nie przyłoży do tego ręki.

Skąd zmiana w stanowisku KE? Kruszeje ze względu na rolę Polski w pomocy ogarniętej wojną Ukrainie, czy ma już dość polskiej praworządności, sądów i kłótni z PiS-em? A może ugina się pod szantażem użycia weta przez rząd PiS w najważniejszych sprawach? Może szuka pomysłu, jak dać Polsce pieniądze z KPO i pozwolić władzy wyjść z tego z twarzą?

Przypomnę, że cała KE nie zajęła jeszcze stanowiska ws. proponowanych zmian. Poczeka na uchwalony projekt. Podobnie było z prezydencką nowelizacją ustawy o SN. Prezydent w czerwcu 2022 roku mówił, że wszystko jest dogadane, a okazało się, że nic nie jest załatwione. Diabeł tkwi w szczegółach. Musi być uchwalona ustawa i zobaczymy, co powie KE. My tego nie odpuścimy. Nie pozwolimy, by te zmiany uchwalono w ciszy. Będziemy mówić o tym głośno w Polsce i na forum UE. Jest jeszcze Parlament Europejski.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze