0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

W skok na Trybunał Konstytucyjny w 2016 roku PiS zainwestował cały swój kapitał polityczny: zaryzykował wielotysięczne demonstracje, powstanie zorganizowanego sprzeciwu obywatelskiego przeciwko swoim rządom oraz - last but not least - pogorszenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Wszystko po to, żeby jak mówił wówczas Jarosław Kaczyński, Trybunał nie "powstrzymywał wszelkich reformatorskich działań" Prawa i Sprawiedliwości.

W domyśle ówczesna opowieść władzy była taka: robimy skok na TK, żeby nie zakwestionował programu 500+ oraz obniżenia wieku emerytalnego. Argumentacja u podstawy albo paranoiczna, albo cyniczna, ponieważ przesłanki wskazujące na realizację takiego scenariusza były nader wątłe, o czym już wtedy pisaliśmy w OKO.press.

PiS więc najpierw uchwałą sejmową unieważnił powołania sędziów TK z poprzedniej kadencji, a później mianował swoich ludzi między innymi na trzy prawidłowo już obsadzone miejsca w Trybunale, zaś prezydent Duda nocą dokonał zaprzysiężenia sędziów dublerów. Ustawa o TK była następnie przez PiS nowelizowana, żeby kontrolę nad Trybunałem przypieczętować.

Efekt tych heroicznych wysiłków?

Po latach, 1 marca 2023 roku w godzinach nocnych, sędzia TK Krystyna Pawłowicz na Twitterze zapewniła: "Nie ma burdelu w Trybunale Konstytucyjnym".
Tweet Krystyny Pawłowicz o treści: "Nie ma burdelu w TK"
Tweet Krystyny Pawłowicz o treści: "Nie ma burdelu w TK"

To zapewnienie tyleż wymowne, co dość ekscentryczne. Sędzia (i była posłanka PiS) Pawłowicz wcieliła się tutaj w rolę granego przez Leslie Nielsena komisarza Franka Drebina, głównego bohatera komedii “Naga broń”, który w jednej ze scen krzyczy: “Proszę się rozejść, nic szczególnego się tutaj nie dzieje!”, a za jego plecami dochodzi do kolejnych eksplozji.

Przejęty przez PiS Trybunał Konstytucyjny tylko tym się różni od "Nagiej broni", że nie jest w stanie eksplozji, a implozji: sparaliżowany, pogrążony w sporach personalnych i kompetencyjnych, niezdolny do podjęcia żadnej decyzji, szkodzący nawet tej władzy, która go w takim kształcie stworzyła.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Bunt w Trybunale, powieść w listach

Stan gry w budynku przy warszawskiej alei Szucha łudząco przypomina konstrukcję XVIII wiecznej powieści epistolarnej. Intryga posuwa się bowiem do przodu za pomocą listów wysyłanych do siebie przez zwaśnione strony.

Sześciu sędziów TK pod wodzą Mariusza Muszyńskiego nie uznaje już Julii Przyłębskiej za prezeskę Trybunału. Uznają za to, że w świetle przepisów ustawy kadencja osobistej przyjaciółki Jarosława Kaczyńskiego się zakończyła i wzywają ją do odejścia ze stanowiska. Co, dodajmy, jest dużym nietaktem i nielojalnością wobec prezesa Kaczyńskiego, bez którego przecież nigdy by się w tym Trybunale nie znaleźli i pensji trybunalskich nie pobierali.

Pierwszy list w tej sprawie sędziowie-buntownicy napisali na przełomie roku, a w styczniu Julia Przyłębska odpowiedziała im następująco:

"Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego działanie prawa wstecz jest wyjątkowo i tylko w pewnych okolicznościach dopuszczalne, ale zawsze musi być uregulowane przez ustawodawcę w sposób niebudzący żadnych wątpliwości. Przeciwna interpretacja ma niewiele wspólnego ze współczesnymi metodami i standardami wykładni prawa, przede wszystkim jednak z zasadami i wartościami konstytucyjnymi, na których straży sędziowie TK powinni stać".

W tzw. międzyczasie prezydent Andrzej Duda skierował jednak do TK nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, bez której Unia Europejska nie uruchomi dla Polski miliardów z Funduszu Odbudowy. Wnioskiem prezydenta musi się zająć jednak Trybunał w pełnym składzie (co najmniej 11 sędziów), co oznacza, że bez sześciu buntowników kluczowa dla władzy PiS sprawa pozostanie bez rozpoznania.

Dlatego sędziowie frondyści odpowiedzieli kolejnym listem:

"W związku z zakończeniem Pani sześcioletniej kadencji na stanowisku Prezesa Trybunału Konstytucyjnego oraz upływem miesięcznego terminu od powstania wakatu, w którym Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału powinno przedstawić Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału, ponawiamy wniosek, aby dopełniła Pani ustawowego obowiązku zwołania Zgromadzenia Ogólnego w sprawie przedstawienia kandydatów na stanowisko Prezesa Trybunału" - czytamy w epistole ujawnionej 28 lutego przez tygodnik “Do Rzeczy”.

Na to Przyłębska rzeczywiście zwołała Zgromadzenie Ogólne, ale tylko po to, by lojalni wobec niej sędziowie uznali, że dalej jest prezesem TK. “Wiadomości” TVP skwapliwie poinformowały, że tak oto spór w Trybunale się zakończył.

Ale, no cóż, poinformowały błędnie. Sędziowie buntownicy - co zapewne nie będzie dla Państwa niespodzianką - uznali zwołane przez Przyłębską Zgromadzenie za niezgodne z prawem, a jego uchwałę za nieistniejąca.

I nadal domagają się ustąpienia prezes Trybunału ze stanowiska.

Sprawa nabrzmiała do tego stopnia, że na antenie RMF FM stosowny apel skierował prominentny europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski: “Mogę tylko apelować do sześciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, by porzucili swoje destrukcyjne zachowanie” - stwierdził Krasnodębski, co mniej zabrzmiało jak apel, a bardziej jak groźba.

Co symptomatyczne, o słowach Krasnodębskiego szybko poinformował bliski Nowogrodzkiej portal wPolityce. Znaczy - takie jest stanowisko partii.

Kto wie, być może historia zatoczy koło i tym razem z TVP dowiemy się wkrótce, że również sędziowie mianowani PiS kradną kiełbasę i pendrajwy. Sprawa jest rozwojowa oraz tyleż zabawna, co tragikomiczna, bo pokazuje czarno na białym, jak pozorne, nieprzemyślane i dysfunkcjonalne są zmiany instytucjonalne przeprowadzane przez PiS.

Bo skok na Trybunał nie broni się nawet z punktu widzenia interesu obozu władzy, bo praktycznie jedyne jego istotne "osiągnięcia" to:

A teraz dochodzi do tego ostateczna blokada środków z KPO.

Zaiste, ogromne to osiągnięcia. Niemal takie jak w dowcipie o diable, który dał Niemcowi, Ruskowi i Polakowi dwie metalowe kulki, a Polak jedną zepsuł, drugą zgubił.

O różnicy między stekiem a prawami kobiet

Tymczasem, ponieważ rozwiązywanie spraw mało istotnych (typu paraliż TK) idzie PiS-owi z umiarkowanym powodzeniem, machina propagandy zwróciła się znów w stronę tego, co naprawdę ważne. Konkretnie w stronę średnio wysmażonego steka za 100 zł sztuka.

Aż skwierczącą od doniosłości sprawę na specjalnej konferencji prasowej pod warszawskim ratuszem referował znany mięsożerca, znawca meteorologii telewizyjnej i zarazem rzecznik PiS Rafał Bochenek:

"Program PO wykuwał się na zagranicznych konferencjach, m.in. organizacji C40; sprowadza się do uderzenia w wolność Polaków, w prawo do nieskrępowanego wyboru, co jeść, jak podróżować" - tłumaczył Polakom lekko zmarznięty Bochenek, a za jego plecami na lawecie stał billboard z retorycznym pytaniem: "Chcą decydować o naszej wolności?". Oni, czyli w tym wypadku PO. No i prelegenci na zagranicznych konferencjach.

O szajbie mięsnej pisaliśmy w OKO.press już wielokrotnie, np. tutaj, tutaj i tutaj. Ale na boku chcieliśmy zauważyć jeszcze pewien paradoks.

Otóż jeśli bardzo nieśmiało zaczyna się debata o ograniczeniu konsumpcji, żeby powstrzymać katastrofę klimatyczną, to wtedy jest to wg PiS ograniczenie wolności. Natomiast jeśli opanowany przez władzę Trybunał nakazuje Polkom rodzić zdeformowane płody - o, to wtedy jest wg PiS forma wolności najdoskonalsza. Przyznacie Państwo - logika prima sort.

PS W mijającym tygodniu bardzo długiego wywiadu udzielił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ale zaskoczył wszystkich, ponieważ nie powiedział ani niczego nowego, ani ważnego, ani ciekawego, ani zabawnego. Więc tym razem nie będziemy Państwu zawracać nim głowy. A zainteresowani godzinnego wywodu prezesa mogą posłuchać tutaj.

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze