0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 15.06.2023 Warszawa , ulica Wiejska . Sejm . Trzeci dzien 77 . posiedzenia Sejmu IX kadencji . Prezes Prawa i Sprawiedliwosci Jaroslaw Kaczynski podczas dyskusji w sprawie unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantow . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl15.06.2023 Warszawa ...

PiS nie ma nowych pomysłów na kampanię, wyciąga wszystko to, co już przerabialiśmy – w 2015, 2018, 2019 i 2020 roku. Kampanijne pomysły PiS-u są dosłownie jak upiory – wyciągnięte z przeszłości zabierają tlen (poważnej debacie), zamęczają powtarzalnością. W dodatku mogą prowadzić do tragedii.

Było 500 plus – jest 800 plus. Były osoby LGBT („to nie ludzie, to ideologia”) – są osoby trans. Byli uchodźcy – i znów są uchodźcy. Wszystko jednak mocniej, bardziej, na sterydach.

Od marszu 4 czerwca opozycja wyczekiwała na kontrę obozu władzy. I oto jest. Kaczyński sięgnął do podręcznika autorytarnych przywódców po znane i sprawdzone wzory mobilizacji i odwracania uwagi.

Kaczyński chce powiedzieć coś ważnego

Po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy 15 czerwca 2023 Jarosław Kaczyński wszedł na sejmową mównicę i ogłosił, że jego partia zorganizuje referendum w sprawie relokacji uchodźców. Przypadek?

Kaczyński skąpo dawkuje swoje wystąpienia posłom i posłankom. Przez całą obecną kadencję przemawiał na sali plenarnej tylko 14 razy (co czyni go jednym z najrzadziej zabierających głos posłów). Zresztą, od kilku miesięcy rzadziej pojawia się w Sejmie.

Zazwyczaj Kaczyński wchodzi na mównicę, żeby wygrażać opozycji. We wrześniu 2022 stanął za mównicą tylko po to, żeby wypowiedzieć jedno zdanie: „Wiedziałem, że tu jest agentura Putina, ale że tak liczna, to nie”. W październiku 2020, gdy trwały protesty na ulicach polskich miast, poczuł mus, by z mównicy krzyknąć: „Narażacie na śmierć mnóstwo ludzi! Jesteście przestępcami!”

Kiedy więc po raz pierwszy w 2023 roku Kaczyński zabrał głos w Sejmie, nie odmówił sobie słówka o chamstwie opozycji („Czegoś takiego dotąd w Polsce nie było!”). Ale ogłosił też, że będzie referendum w sprawie relokacji uchodźców.

Czy właśnie oglądamy „restart kampanii” PiS?

Dzień wcześniej Kaczyński spotkał się bowiem z parlamentarzystami PiS. Miał zapowiedzieć „restart”, bo PiS jest w defensywie – donosiła Gazeta.pl. Miało jednak chodzić o konwencję 24 czerwca.

„To był ważny klub, prezes pokazał, że jest w dobrej formie” – opowiadał Gazecie.pl jeden z uczestników spotkania. Może ogłoszenie referendum miało to wrażenie podtrzymać?

Przeczytaj także:

„Ta sprawa musi być przedmiotem referendum”

„To jest kpina z Polski, to jest dyskryminacja, wyjątkowo bezczelna!” – grzmiał w Sejmie Kaczyński. „Dlatego my się na to nie zgodzimy. I na to nie zgadza się także naród polski. I to musi być przedmiotem referendum. Ta sprawa musi być przedmiotem referendum” – ogłosił.

Zakończył: „I my to referendum zorganizujemy. Polacy muszą się w tej sprawie wypowiedzieć”.

Ta sprawa to relokacja uchodźców. Zanim przejdziemy do polityki na polskim podwórku, przypomnijmy raz jeszcze w telegraficznym skrócie, o co tu w ogóle chodzi.

Czy 40 milionów euro to dużo czy mało?

Do Europy wciąż przybywają ludzie z Afryki i Bliskiego Wschodu. Tak, to się dzieje cały czas.

Od stycznia do maja 2023 do Unii Europejskiej przybyło przez morze 65 tysięcy osób. Dla porównania w całym 2022 roku: 34,5 tysiąca. Unia, choć próbuje tych ludzi zawracać (często brutalnie), z częścią z nich coś musi zrobić. Dotąd te osoby trafiały głównie do Włoch, Hiszpanii, Grecji, Malty i na Cypr. I właśnie te kraje najgłośniej domagają się unijnych regulacji.

Ostatecznie kraje unijne zgodziły się 8 czerwca 2023 na coś, co nazywają „obowiązkową solidarnością”. A co PiS nazywa „obowiązkową relokacją”. Państwa mają dostać wybór: przyjmujecie pewną liczbę migrantów albo opłacacie koszt ich pobytu w innym kraju i dorzucacie się do ochrony unijnych granic (te koszty oszacowano na 20 tysięcy euro od osoby rocznie).

Gdyby Polska powiedziała: „Nie zamieszka u nas żadna ze wstępnie przydzielonej nam liczby 2 tysięcy osób”, zapłaciłaby 40 milionów euro, żeby tymi ludźmi zajął się ktoś inny.

„Dla porównania – rachunek za ustawę kagańcową to 556 mln euro potrącane od funduszy unijnych dla Polski” – zwrócił uwagę dziennikarz Deutsche Welle Tomasz Bielecki.

Reforma zawiera jeszcze inne ustalenia, ale tych polski rząd z oczywistych względów nie krytykuje. Organizacje humanitarne ostrzegają, że pakt praktycznie pozbawia przybyszów dostępu do pomocy prawnej, wprowadza „labirynt zasad proceduralnych”, ułatwia odsyłanie ich do innych krajów. Podsumowując: nie rozwiązuje problemu.

A problem jest i wygląda tak jak poniżej.

Właśnie dzieje się tragedia: pod Kalamatą zatonęły setki osób

14 czerwca 2023 u wybrzeży greckiego Peloponezu, w okolicy Kalamaty zatonęła łódź, na której pokładzie było około 750 osób. W tym ponad setka dzieci. Już wiadomo, że co najmniej 78 osób zmarło, ale aż 500 to zaginieni. Ofiar mogą więc być setki. Przeciążona łódź rybacka płynęła z Tobruku w Libii. Ocaleni pochodzą m.in. z Afganistanu, Syrii, Pakistanu i Egiptu. Od początku roku tą trasą ruszyło do Europy około 13 tysięcy osób.

To może być najtragiczniejsze zatonięcie statku z uciekinierami z Afryki od lat. Dotąd za tragiczny „rekord” uznawane było zatonięcie łodzi z czerwca 2016 – za martwe lub zaginione uznano wtedy 320 osób, które zatonęły u wybrzeży Krety. Na podstawie doniesień od greckich służb międzynarodowe media piszą, że w tragedii pod Kalamatą ofiar może być więcej.

View post on Twitter

O tragedii z Kalamaty donoszą najważniejsze europejskie i światowe media. „Katastrofa statku w Grecji: do 100 dzieci pod pokładem, twierdzą ocaleni” – zatytułował tekst brytyjski „Guardian”. „Krewni poszukujący bliskich po katastrofie greckiej łodzi z migrantami, obawiają się śmierci kolejnych setek osób” – brzmi tytuł w amerykańskim CNN.

Francuski „Le Monde”: „Najtragiczniejsze zatonięcie łodzi z migrantami u wybrzeży Grecji od 2016 r.”

Hiszpański „El Pais”: „Horror po katastrofie statku na Morzu Jońskim”.

Były premier Grecji, Alexis Tsipras, a obecnie lider opozycyjnej lewicy, oskarżył kraje europejskie o prowadzenie polityki migracyjnej, która zmienia Morze Śródziemne w „wodny grób”. Inni piszą o morskim cmentarzu. W tym roku na Morzu Śródziemnym zginęło już 1166 osób. Grecja ogłosiła trzydniową żałobę narodową. A przez Ateny przeszedł wielotysięczny marsz.

View post on Twitter

Nie znalazłam informacji na ten temat na stronach TVP Info, nie było o tym mowy w czwartkowych „Wiadomościach”. Za to właśnie tego dnia Kaczyński postanowił wykrzyczeć z sejmowej mównicy, co myśli na temat „przymusowej relokacji uchodźców”.

To teraz wracamy do polskiej polityki.

Przedsmak

„Dyktat Brukseli i Berlina”, o jakim mówił Kaczyński, podchwyciły natychmiast „Wiadomości”. Zapowiedziały „referendum w sprawie unijnego przymusu przyjmowania nielegalnych migrantów”. W materiale pojawiają się obrazy agresywnych czarnoskórych młodych mężczyzn, przemoc, „rzeki” ludzi.

Jest też rasizm. Na zbliżeniach TVP pokazuje wyłącznie mężczyzn czarnoskórych, choć spora część przybyszów do Europy to Syryjczycy. Biali.

Wszystko to, jak wyjęte z kartonów podpisanych 2016, 2017, 2018. Pewną nowością jest zestaw ekspertów.

„Wiadomości” podpierają się wypowiedzią Jimmie Åkesson – skrajnie prawicowego szwedzkiego polityka, który niczym Krzysztof Bosak ubrał się w garnitur i mówi okrągłymi zdaniami. Åkesson szefuje Szwedzkim Demokratom, współrządzącymi krajem od wyborców w 2022. Ta partia o neonazistowskich korzeniach zbudowała poparcie na antyimigranckich hasłach. W kraju, gdzie 22 proc. mieszkańców urodziło się poza jego granicami, takie hasła zdobywają poklask.

Jeszcze w 2004 roku sekretarz Szwedzkich Demokratów wysłał do członków partii instrukcję: „Nie mówimy: «Wypieprzyć stąd czarnuchów», tylko na przykład: «Działamy na rzecz repatriacji odmiennych etnicznie obcokrajowców, kryminalistów i elementów niezdolnych do asymilacji. Nie mówimy: «Pedały z powrotem do szafy», tylko: «Dbajmy o podstawową komórkę, którą jest rodzina». (Cytuję za tekstem Katarzyny Tubylewicz w „Gazecie Wyborczej”). „Wiadomości” zaś cytują wypowiedź Åkessona, że wielokulturowość zniszczyła Szwecję.

Inny ekspert „Wiadomości” to brytyjski poseł Daniel Kawczyński. W 2016 roku przyjechał do Polski, by lobbować za wyjściem naszego kraju z Unii Europejskiej. „Wiadomościom” mówi, że problemy z migrantami w Wielkiej Brytanii biorą się z tego, że na granicach wewnątrz Unii Europejskiej nie ma kontroli.

Już pierwszego dnia od zapowiedzi referendum w „Wiadomościach” można było zobaczyć przedsmak tego, co rządowa propaganda będzie nam serwowała w ramach kampanii referendalnej. A według ustawy o referendum „Nadawcy nie mogą odmówić rozpowszechniania audycji referendalnych i ogłoszeń referendalnych”.

Rozpaczliwy spot z 2018 roku

Wszystko już było, więc po prostu zacytujmy nasz tekst z 2018 roku: „Prawo i Sprawiedliwość wypuściło 17 października 2018 ksenofobiczny spot, w stylu najgorszej propagandy Viktora Orbána, z którego wynika, że Platforma Obywatelska chce zalać Polskę barbarzyńskimi hordami muzułmańskich uchodźców”.

I dalej pisał Piotr Pacewicz: „W ksenofobicznym klipie wyborczym PiS nic się nie zgadza. Nawet muzułmański uchodźca, który kopie kobietę okazuje się pijanym Bułgarem. Rzekoma «deklaracja samorządowców PO», by sprowadzić hordy nielegalnych imigrantów, to wyważony dokument Unii Metropolii, który podpisał m.in. prezydent Krupa popierany przez PiS. Straszyć też trzeba umieć!”

Spot był rozpaczliwy, bo PiS wypuścił go cztery dni przed wyborami samorządowymi. Na ostatniej prostej kampanii PiS chciał wzbudzić najbardziej negatywne emocje (nienawiść, obrzydzenie) i nie dać opozycji czasu na reakcję.

Ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar złożył w prokuraturze zawiadomienie o publicznym nawoływaniu do nienawiści. Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, potem je dwa razy umarzała.

Sprawę o inny materiał szczujący na migrantów (z 2016 roku) przegrało za to w sądzie TVP Info.

Orbán zrobił takie referendum

Nie pierwszy raz Kaczyński idzie po śladach Victora Orbána. 2 października 2016 roku na Węgrzech odbyło się referendum w sprawie relokacji uchodźców.

Pytanie brzmiało: „Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła bez zgody parlamentu węgierskiego decydować o obowiązkowym osiedlaniu na Węgrzech osób obywatelstwa innego niż węgierskie?”

Aż 98 proc. osób odpowiedziało: nie. Czyli tak, jak chciała partia Orbána – Fidesz oraz skrajnie prawicowy Jobbik. Partie opozycyjne wzywały do bojkotu referendum.

Referendum okazało się nieważne, bo wzięło w nim udział zaledwie 40 proc. uprawnionych do głosowania. Było jednak dla Orbána kolejnym narzędziem budowania wizerunku przywódcy, który przeciwstawia się złej Brukseli i brukselskim elitom. A choć wynik nie był wiążący prawnie, Orbán używał go potem, by uzasadniać swoją antyimigrancką politykę – bo ludzie tak chcą.

Kiedy szło źle, sztab Dudy odpalił kampanię przeciwko osobom LGBT

Do upiornych szlagierów z poprzednich kampanii należy szczucie na osoby LGBTQ+. PiS znów będzie to robił.

„Wiemy, że materiały wideo do nowej kampanii nienawiści nie tylko są już gotowe, ale zorganizowano już nawet badania w grupach fokusowych, żeby sprawdzić, czy filmy skutecznie wywołują gniew i strach, i czy odpowiednio działają na elektorat” — twierdzi Hubert Sobecki ze Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.

Kompania nienawiści wobec osób LGBT+ została z pełną mocą odpalona w 2020 roku.

To wtedy w kampanii prezydent Duda powiedział: „Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”. Właśnie minęła trzecia rocznica tych słów, kandydat Duda na prezydenta wypowiedział je 14 czerwca 2020 roku.

Duda chwycił się kampanii anty-LGBT, bo jego własna złapała doła. Po tym, jak w połowie maja Koalicja Obywatelska zastąpiła Małgorzatę Kidawę-Błońską Rafałem Trzaskowskim. Sztabowcy Dudy szukali kampanijnego „dopalacza”.

Jeden z dowodzący tamtą kampanią, Marcin Mastalerek, opowiadał później Michałowi Kolance w wywiadzie do książki „Game changer”, jak definiował wówczas sytuację. „Idzie duża fala, korzystna dla rywali, ale w tej sytuacji należy zbudować własną falę. I się po prostu zderzyć. Pytany przez kilka osób, co trzeba zrobić, cały czas powtarzałem:

«Jest kampania. Trzeba się bić. Trzeba wytyczyć pole bitwy i bić się na tym polu.

A nie czekać na falę przeciwnika, aż nas przykryje. Musimy narzucać swój przekaz»” – mówi Mastalerek.

No i wytyczyli pole. Na plecach i życiach osób LGBT. Mastalerek tego wprost nie przyznaje, ale straszenie osobami LGBT było największą zmianą, jaka się wtedy w kampanii Dudy dokonała.

Dziś Mastalerek jest jednym z współtwórców kampanii PiS. Ostatnio w rozmowie w RMF FM mówił: „jest cztery miesiące do wyborów, PiS jest w defensywie”. I miał radę dla Kaczyńskiego: „Tym tematem jest tylko i wyłącznie bezpieczeństwo. Dziś PiS może wygrać te wybory przy sytuacji przy naszej granicy, przy wojnie, tylko i wyłącznie tematem bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo jest zawsze najważniejsze i trzeba po prostu przekonać Polaków, że my jesteśmy gwarantem bezpieczeństwa, a druga strona nie”.

W logice PiS-u straszenie uchodźcami mieści się w kategorii „bezpieczeństwo”.

Desperacja

W desperackim geście ratowania swojej kampanii w maju 2015 roku Bronisław Komorowski ogłosił referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Wyborcy Pawła Kukiza, których miał skusić ten pomysł, na prezydenta z PO nie zagłosowali. A kiedy referendum się odbyło (już po wyborach), miało żenująco niską frekwencję: 7,8 proc.

Mimo wszystko między referendum Komorowskiego i referendum PiS-u więcej jest różnic niż podobieństw. Były prezydent sięgnął po cudzy postulat, temat, który nikomu się z nim nie kojarzył, w żaden sposób nie wpisywał się w szerszą kampanijną opowieść Komorowskiego (z zastrzeżeniem, czy taka opowieść w ogóle istniała). Próba przehandlowania referendum za głosy była ewidentna i musiała tym bardziej zniechęcać „antysystemowców”, którzy w pierwszej turze zagłosowali na Pawła Kukiza.

PiS inaczej: obraca się w kręgu tematów, które od lat kojarzą się z tą partią. Straszenie migrantami i uchodźcami należy do żelaznego repertuaru polityków i rządów o zapędach autorytarnych. To, że PiS w jakiś sposób do tego repertuaru sięgnie, można było przewidzieć. Nawet wyborcy mogli się tego spodziewać.

Na krytykę, że referendum będzie kosztowało miliony złotych, które przydałyby się w czasie kryzysu, PiS zapewne odpowie: „To jest ta sprawa najważniejsza, dotycząca sporu, który określi przyszłość Unii Europejskiej, określi także naszą przyszłość, nasze decyzje” – jak powiedział Kaczyński w Sejmie.

Ale jedno jest podobne i czuć to na kilometr: desperacja.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze