0:00
0:00

0:00

Nie ma wątpliwości: trwa nowy rodzaj wojny, którego celem jest podważenie spójności społecznej i wzajemnego zaufania w demokratycznych społeczeństwach, a w efekcie – osłabienie demokracji. Ta wojna oczywiście nie omija Polski.

To kluczowe wnioski, wynikające z prac powołanej rok temu przez Parlament Europejski Komisji Specjalnej ds. Obcych Ingerencji we Wszystkie Procesy Demokratyczne w Unii Europejskiej, w tym Dezinformacji (oficjalny skrót – Komisja INGE). Komisja właśnie pracuje nad raportem końcowym.

"Jest gorzej niż na ogół myślimy, dużo gorzej niż myśli przeciętny obywatel. Większość rządów i parlamentów żyje jeszcze w starym świecie" – komentuje europoseł Włodzimierz Cimoszewicz, jeden z wiceprzewodniczących komisji INGE.

Komisja zajmowała się różnymi formami ingerencji w funkcjonowanie systemu demokratycznego.

"Z jednej strony to oznacza, że nie każda dezinformacja nas interesowała, a z drugiej, że zajmowaliśmy się nie tylko dezinformacją. Interesowało nas to, co służy destrukcji instytucji demokratycznych, podważaniu społecznego zaufania do wartości i skuteczności demokracji, niszczeniu stabilności politycznej i społecznej: ingerencje w przebieg wyborów, kampanie kłamstw, korupcja polityczna" – wyjaśnia Cimoszewicz.

Przeczytaj także:

Niezbędne narzędzia odstraszania

Z zebranych przez INGE danych wynika, że nasilają się ataki inicjowane przez państwa rządzone przez reżimy autorytarne, zwłaszcza Rosję i Chiny, wymierzone w instytucje, organy i agencje unijne oraz państw członkowskich.

To zarówno prowadzone na ogromną skalę kampanie dezinformacyjne, na przykład

  • dotyczące pandemii COVID-19,
  • cyberataki na instytucje publiczne i infrastrukturę krytyczną,
  • potajemne finansowanie działalności politycznej, jak i strategie przejmowanie elit intelektualnych,
  • lobbing przemysłowy czy zwiększanie zagranicznej kontroli nad ośrodkami akademickimi.
"Demokracja nie nadąża z obroną samej siebie, za zmianami technologicznymi, które zwielokrotniły możliwości działania agresywnych przeciwników" – podkreśla wiceprzewodniczący INGE.

Komisja w raporcie końcowym chce także potępić wykorzystywanie przez podmioty państwowe oprogramowania do inwigilacji Pegasus - przeciwko dziennikarzom, obrońcom praw człowieka i politykom. Domaga się, by jak najszybciej wzmocniono prawne możliwości rozliczania tych, którzy dystrybuują nielegalne oprogramowanie szpiegowskie.

Nie chodzi jedynie o Pegasusa czy podobne systemy – wskazano również na oprogramowanie służące do rozpoznawania twarzy w materiałach video, pochodzących na przykład z monitoringu ulicznego (takie oprogramowanie w Europie jest już używane, robi to reżim białoruski).

Komisja stwierdza wprost, że struktury unijne oraz państwa członkowskie powinny zostać jak najszybciej wyposażone „we w pełni rozwinięte strategie polityczne na rzecz odporności oraz w narzędzia odstraszania, (…) umożliwiające przeciwdziałanie wszelkim rodzajom zagrożeń hybrydowych i ataków”. Bez tego demokracja nie będzie w stanie się bronić.

Wśród istotnych elementów strategii odporności podkreślono rolę niezależnych dziennikarzy i wyrażono zaniepokojenie nękaniem ich i wyrażanymi wobec nich groźbami. „Apelujemy do Komisji o bezzwłoczne przedstawienie konkretnych i ambitnych wniosków dotyczących bezpieczeństwa dziennikarzy i pracowników mediów” – brzmi jeden z punktów raportu końcowego.

300 milionów dolarów przeciw demokracji

Operacje finansowe, których celem jest ingerowanie w demokratyczne wybory i referenda, to niestety częsty proceder – wynika z danych INGE.

Komisja powołuje się na zestawienia z raportu think tanku Alliance for Securing Democracy z 2020 roku: aż 300 milionów dolarów miały wydać reżimy autorytarne w ciągu ostatnich dziesięciu lat, podejmując przynajmniej sto razy antydemokratyczne działania w 33 krajach. Połowa znanych przypadków dotyczy operacji rosyjskich w Europie.

Czy to dużo?

Dla zobrazowania uśrednijmy, że na jedną operację przeznaczono 3 miliony dolarów, czyli – przeliczając według obecnego kursu – ponad 11,7 miliona złotych.

To więcej niż w 2020 roku wydano na całą kampanię Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich (jej koszt wyniósł 9,5 mln zł) i prawie sześć razy więcej niż kosztowała kampania prezydencka kandydata Konfederacji Krzysztofa Bosaka (2 mln zł).

Dzięki tym porównaniom można sobie uświadomić, w jakim stopniu taka kwota może zmieniać sytuację polityczną. A to tylko uśredniony koszt jednej operacji - zrealizowano ich przynajmniej sto. Jedną z najbardziej znanych było zaangażowanie Rosji w kampanię Leave.EU, na rzecz Brexitu, czyli wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

W analizach przygotowanych dla komisji INGE mówi się też o wsparciu finansowym Rosji dla partii skrajnie prawicowych i prawicowych w Europie. Bardzo aktywne są również organizacje międzynarodowe, założone wspólnie przez ultrakonserwatystów amerykańskich i rosyjskich, które finansują i koordynują europejskie ruchy, oparte o ultrakonserwatywną agendę światopoglądową.

„W połączeniu z rozprzestrzenianiem się dezinformacji i ukierunkowanymi cyberatakami na infrastrukturę wyborczą, takie zagraniczne ingerencje mają na celu podważenie zaufania do demokracji i ich instytucji” – podkreślił Edoardo Bressanelli, autor analizy, dotyczącej wykorzystania zagranicznych funduszy w podważanie demokracji w Unii Europejskiej.

Regulacje bezczelnie obchodzone

Chociaż wiele państw członkowskich – w tym Polska – wprowadziło zakazy finansowania partii politycznych z zagranicy, zakazy te można prosto obejść i uzyskać środki, które nie będą wykazywane w oficjalnych rozliczeniach wydatków na kampanię.

Francuski skrajnie prawicowy Front Narodowy (obecnie występuje pod nazwą Zjednoczenie Narodowe) skorzystał z pożyczek w zagranicznym banku First Czech Russian Bank z siedzibą w Moskwie, którego właścicielem był rosyjski oligarcha Roman Popow, blisko zaprzyjaźniony z Kremlem.

Tak się składa, że Zjednoczenie Narodowe należy obecnie do grupy konserwatywnych ugrupowań europejskich, z którymi współpracuje polska Zjednoczona Prawica. Jego liderka Marine le Pen, która we Francji musiała tłumaczyć się z pożyczki z banku Popowa, była niedawno przyjmowana w Warszawie z najwyższymi honorami, spotkał się z nią i premier Morawiecki (już dwukrotnie), i prezes Jarosław Kaczyński.

Natomiast włoska partia Liga, ugrupowanie Matteo Salviniego, według doniesień medialnych miało zawrzeć w 2019 roku niejawną umowę z Rosją, na podstawie której Liga miała otrzymać 65 milionów dolarów, będących częścią zysków z transakcji sprzedaży rosyjskiej ropy. Pieniądze miały zostać przeznaczone na kampanię partii do Parlamentu Europejskiego. Salvini zaprzeczył tym doniesieniom.

"Zdumiewający jest brak zaangażowania władz szeregu państw w precyzyjne regulowanie finansowania partii politycznych, ich kampanii wyborczych i dochodów polityków" – komentuje Włodzimierz Cimoszewicz. - "W Polsce mamy co prawda regulacje finansowe, ale wiele wskazuje na to, że są one bezczelnie obchodzone".

Niejawne finansowanie polityków

Komisja INGE pisze wprost: zagraniczni aktorzy wykorzystują istniejące luki prawne, by ingerować w europejską politykę. I wylicza, jakie niejawne metody przekazywania przez nich wsparcia są najpopularniejsze:

  1. Wsparcie rzeczowe - szeroko rozumiane, od pożyczek po pomoc niematerialną. Najczęściej bowiem zabronione jest bezpośrednie finansowanie, ale nie inne rodzaje wsparcia.
  2. Pranie pieniędzy przez pośredników posiadających obywatelstwo danego kraju – umożliwia to ukrycie prawdziwego źródła pochodzenia pieniędzy.
  3. Wykorzystywanie do przekazywania pieniędzy firm-przykrywek oraz krajowych spółek, zależnych od zagranicznych spółek właścicielskich.
  4. Działalność współpracujących z podmiotami zagranicznymi organizacji pozarządowych.
  5. Finansowanie internetowych reklam politycznych.
  6. Finansowanie mediów lub tworzenie własnych kanałów informacji.

W analizie Bressanelliego do każdej z metod przypisano państwa, w których metody te stosowano (i istnieją na to dowody).

Polskę wskazano jako kraj, w którym z zagranicznych środków w sposób niejawny finansowane są organizacje pozarządowe i think tanki. Chociaż nie podano szczegółów, można przypuszczać, że chodzi o organizacje współpracujące z międzynarodowym ruchem World Congress of Families – ultrakonserwatywnym religijnie, sponsorowanym między innymi przez rosyjskich i amerykańskich miliarderów.

Instytuty Konfucjusza - wywiad i rekrutacja szpiegów

Niejawne finansowanie to jedno narzędzie, służące do ingerowania w systemy demokratyczne. Drugie, równie istotne, to wykorzystywanie ludzi dla własnych celów politycznych.

INGE zwróciła uwagę między innymi na zjawisko przejmowania elit – swoistego „kupowania” byłych polityków, wysokich urzędników czy ekspertów. Najbardziej znaną formą jest zatrudnianie ich przez firmy kontrolowane przez obce państwa.

Urzędnik dostaje doskonałą finansowo propozycję w zamian za przekazanie swojej wiedzy, nabytej podczas sprawowania funkcji. Polityk zaś musi głównie lobbować na rzecz danej firmy czy państwa.

To metoda często stosowana przez Rosję, zwłaszcza w sektorze energetycznym. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Po zakończeniu kadencji kanclerskiej został szefem komitetu akcjonariuszy rosyjsko-niemieckiej spółki Nord Stream AG, a od 2017 roku jest szefem rady dyrektorów w rosyjskim koncernie naftowym „Rosnieft”. W rosyjskich koncernach można znaleźć też byłych polityków austriackich czy byłego francuskiego premiera.

„Inną formą ingerencji wykorzystującej ludzi jest zwiększanie wpływów na uniwersytetach, w szkołach, a także w instytucjach kulturalnych i religijnych, a w końcu przejmowanie kontroli nad nimi w kwestiach istotnych dla danego kraju obcego” – opisują członkowie INGE w raporcie.

Tu wchodzimy na pole działania Chin w Europie. Coraz więcej europejskich uczelni, szkół i ośrodków kulturalnych angażuje się w partnerstwo z podmiotami chińskimi. Wiąże się to z rosnącym uzależnieniem finansowym od tego państwa.

Taka współpraca często nawiązywana jest za pośrednictwem chińskich Instytutów Konfucjusza – organizacji non-profit, powoływanych przez Chińskie Państwowe Biuro Międzynarodowej Promocji Języka Chińskiego. Powstają one przy uniwersytetach na całym świecie, cała ich sieć funkcjonuje także przy uczelniach w Polsce.

„Instytuty Konfucjusza stanowią platformę lobbingową dla chińskich interesów gospodarczych oraz pole działania chińskich służb wywiadowczych i rekrutacji szpiegów” – napisano wprost w projekcie raportu końcowego komisji INGE.

Chińska cenzura w Europie

Według eurodeputowanych z INGE współpraca z chińskimi partnerami może skutkować kradzieżą wiedzy naukowej oraz ścisłą kontrolą wszelkich badań dotyczących Chin. W takim układzie „partnerstwa” o Chinach można powiedzieć tylko to, co się spodoba partnerowi, unika się poruszania tematów trudnych i kontrowersyjnych, a tych w przypadku Chin nie brakuje.

Uczelnie i szkoły coraz częściej dokonują więc autocenzury swoich działań lub są cenzurowane przez chińskich „partnerów”. Jeśli tego nie robią, pojawiają się problemy.

INGE podało przykład z 2020 roku, gdy muzeum we francuskim Nantes przełożyło o trzy lata otwarcie wystawy poświęconej Czyngis-Chanowi. Stało się to po tym, jak Chińskie Biuro ds. Dziedzictwa Kulturowego domagało się zmian w wystawie. Zażądało między innymi usunięcia niektórych słów, na przykład: „Czyngis-chan”, „imperium” czy „Mongoł”.

Chińczycy chcieli również skontrolować wszystkie materiały, przygotowane przez muzeum. Wystawa zbiegła się z zaostrzeniem chińskiej polityki wobec etnicznych Mongołów.

Komisja jednoznacznie potępiła także decyzję węgierskich władz o otwarciu filii szanghajskiego Uniwersytetu Fudan w Budapeszcie, gdy prawie jednocześnie zamknięto tam Uniwersytet Środkowoeuropejski.

Zwróciła też uwagę na jeszcze jedną metodę budowania wpływów przez reżimy autorytarne: kontrolowanie diaspor narodowych (czyli członków danej narodowości) mieszkających na terenie Unii Europejskiej. Chodzi między innymi o działania chińskiego Zjednoczonego Frontu – sieci organizacji i osób, działających w imieniu Komunistycznej Partii Chin. Dbają one o dobry wizerunek Chin na Zachodzie, uciszających krytyków i szpiegujących na rzecz Chin.

Rolą Zjednoczonego Frontu jest między innymi sprawowanie ścisłej kontroli nad Chińczykami i chińskimi firmami działającymi za granicą.

Inne kraje też wykorzystują tę metodę: Rosja działa przez kościoły prawosławne, choćby w Serbii i Czarnogórze, a Turcja – przez muzułmańskie meczety we Francji i Niemczech. Kontrolowanie diaspor to potencjalnie potężny czynnik nacisku, umożliwiający zwłaszcza uciszanie oponentów politycznych danego reżimu, mieszkających za granicą.

Większość krajów jest we mgle

INGE podkreśla powszechny brak świadomości tego, jak poważne są zagrożenia - między innymi w przestrzeni informacyjnej - stwarzane przez obce reżimy autorytarne. Oraz jak bezpośrednie jest ich oddziaływanie na społeczeństwa państw europejskich.

"Najlepiej przygotowany do walki z dezinformacją jest system opracowany na Tajwanie. Poważne jest podejście rządu Francji i Kanady. Komisja Europejska ma własne komórki analityczne. Ale większość krajów członkowskich jest we mgle" – przyznaje wiceprzewodniczący komisji INGE Włodzimierz Cimoszewicz.

"Albo lekceważą zagrożenie, albo są na bardzo wstępnym etapie organizowania samoobrony. W Polsce mamy dezinformację w jakiejś części rodzimą, zaś tej zewnętrznej nie zwalcza systemowo nikt z ramienia państwa. Opinia publiczna łatwo daje się oszukiwać, co dowodzi, że mamy jeszcze wiele problemów z dojrzałością naszej demokracji".

„Unia Europejska i jej państwa członkowskie muszą wypracować wiarygodne narzędzia odstraszania. Obecnie nie posiadają żadnego specjalnego systemu sankcji związanych z obcymi ingerencjami i kampaniami dezinformacyjnymi organizowanymi przez zagraniczne podmioty państwowe” – podkreśla komisja INGE.

I apeluje, by tworzyć systemy wykrywające i analizujące dezinformację i obce ingerencje, a także wzmacniające odporność na nie.

Dodaje, że tego rodzaju analizy powinny być znane nie tylko specjalistom czy służbom, ale też udostępniane obywatelom – bo to oni narażeni są na negatywne wpływy. Aby się przed nimi bronić, muszą o nich wiedzieć.

Jedną z rekomendacji komisji jest także włączenie umiejętności krytycznego myślenia i korzystania z nowoczesnych mediów do programów nauczania. Niektóre kraje europejskie już to zrobiły. W Polsce nadal nie edukuje się uczniów w tych dziedzinach.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze