Pełnomocniczka ma się zająć stworzeniem strategii demograficznej, której nadrzędnym celem jest wzrost dzietności. Barbara Socha to jednak kandydatka idealnie skrojona pod PiS - broni tzw. tradycyjnej rodziny, przeciwstawia się „demonicznym” standardom WHO i edukacji seksualnej, tropi finansowanie „lobby LGBT". Rząd swoje, a dzietność spada
27 listopada 2019 na antenie I Programu Polskiego Radia szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk zapowiedział powołanie rządowego pełnomocnika ds. demografii. Ma się on - a w zasadzie ona, bo Dworczyk podkreślał feminatyw „pełnomocniczka” - zajmować
stworzeniem kompleksowej strategii demograficznej, której "celem ma być zwiększenie dzietności i promocja tradycyjnej rodziny".
Zapowiedź zaskakująca o tyle, że przez cztery lata PiS wielokrotnie chwalił się sukcesami demograficznymi. Panaceum na malejącą dzietność miał być program 500 plus. Jego porażka - jako programu pronatalistycznego (innych funkcji tu nie analizujemy) - wynika z tego, że w nowoczesnym świecie "promocja tradycyjnej rodziny" nie jest dobrym sposobem na "zwiększenie dzietności", potrzebna jest inna polityka prorodzinna. Innymi słowy, nie da się stworzyć takiej strategii, o jakiej mówi Dworczyk. Można ją ogłosić, a nawet wydać miliardy na jej realizację, ale ona nie zadziała.
Jak pisało OKO.press szybko się okazało, że przejściowy wzrost liczby urodzeń, w którym pewien udział miały też dopłaty dla rodzin z dziećmi, nie wystarczy, żeby oszukać prognozy demograficzne.
Według naszych szacunków w roku 2019 urodzi się już tylko 370-371 tys. dzieci, czyli wracamy na dno 2013 i 2015 roku. Po raz pierwszy w całej polskiej historii liczba zgonów tak znacząco (o 36 tys.) przekroczy liczbę urodzeń.
PiS nie zatrzymał demograficznej katastrofy, a polityka demograficzna nastawiona na tzw. tradycyjną rodzinę, którą przez cztery lata uprawiał PiS, skazana jest na porażkę (więcej o tym niżej).
Wątpliwości może też budzić wybór pełnomocniczki. Ze źródeł Wirtualnej Polski wynika, że stanowisko obejmie Barbara Socha. Prawicowe portale przedstawiają ją jako byłą dyrektor marketingu technologicznego giganta, czyli IBM Polska.
Socha na pewno wypełnia wymóg przywiązania do promocji tzw. tradycyjnej rodziny.
Od 2018 roku współpracuje z Fundacją „Mama i Tata”, najbardziej rozpoznawalną (i aktywną) - obok Ordo Iuris i „Pro prawo do życia” - prawicową organizacją. Ta promuje małżeństwo, przeciwdziała rozwodom, występuje przeciwko edukacji seksualnej i „lobby LGBT”, a także tropi (jawne) finansowanie organizacji działających na rzecz osób nieheteronormatywnych.
Socha jest też jedną ze współzałożycielek Ruchu 4 marca, który nadawał ton sprzeciwowi wobec Deklaracji LGBT podpisanej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Organizacja za cel stawia sobie: „ochronę dzieci i młodzieży w wieku szkolnym przed deprawacją ideami LGBT”.
Co sama Socha mówiła w imieniu obu organizacji:
Jakie przygotowanie ma pani Socha do tworzenia „kompleksowej strategii demograficznej?" W jej życiorysie trudno doszukać się odpowiedzi na to pytanie, dlatego jeszcze przed oficjalną nominacją OKO.press zapytało o to Kancelarię Premiera. Czekamy na odpowiedź.
Wszystko wskazuje jednak na to, że strategia demograficzna rządu, którą pokieruje Socha, będzie dokręcaniem ideologicznej śruby, a nie realnym zmierzeniem się z wyzwaniami demograficznymi.
Natomiast świetnie pani Socha przygotowana jest do swego drugiego zadania "promocji tradycyjnej rodziny". "Normalna lub polska rodzina", której trzeba bronić przed płynącym z Zachodu zagrożeniem, jest ulubionym pojęciem ideologii lansowanej przez Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego.
Powołanie pełnomocniczki rządu ds. demografii wpisuje się w ciąg PR-owych zagrywek PiS. Gdy w styczniu 2018 roku GUS poinformował, że w 2017 roku liczba urodzeń przekroczyła magiczną granicę 400 tys., PiS obwieścił sukces. „Widać, że to trwały trend" - mówiła ówczesna minister rodziny Elżbieta Rafalska. Wtórował jej premier Mateusz Morawiecki, który dumnie podkreślał, że
"nie da się przecenić zasług PiS w walce z pułapką demograficzną".
Gdyby PiS przeczytał opracowania demografów m.in. prof. Ireny Kotowskiej z SGH albo zwyczajnie zajrzał do danych dotyczących liczby kobiet w wieku rozrodczym, wiedziałby, że to chwilowe wahnięcie.
Eksperci mówią o tym, jako o „przesunięciu kalendarza urodzeń". W czasach dobrej koniunktury i lepszej polityki rodzinnej, kobiety realizują odroczone decyzje prokreacyjne. Traf chciał, że tym razem były to kobiety z wyżu końca lat 80., więc wynik poszybował wyżej niż można się było spodziewać.
Ale szczęście było ulotne, już w 2018 roku odnotowano znaczący spadek liczby urodzeń - o 13 tys. mniej niż rok wcześniej, który pożarł większą część 20 tys. górki z 2017 roku. A w 2019 spadek jest jeszcze większy (patrz wykres - wyżej).
I z każdym rokiem będzie coraz gorzej, bo liczba kobiet w wieku rozrodczym (szczególnie też o najwyższej płodności) spada na łeb na szyję. Więcej pisaliśmy o tym tutaj:
PiS musiał więc powoli wycofać się z sukcesu. Historię boomu zastąpił zniuansowany przekaz, który najlepiej wyraził szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w radiowej Jedynce: „Trzeba jasno powiedzieć, że demografia w Polsce stanowi poważne wyzwanie (...) Mimo że spada liczba kobiet w wieku rozrodczym, tu się też dobre rzeczy dzieją od 2015 roku. Jednym z elementów jest 500 plus, potrzebne są dalsze działania”.
Choć od czasu do czasu zdarzały się też wpadki, tak jak komunikat resortu Jadwigi Emilewicz z września 2019 roku, w którym czytaliśmy, że ministerstwo „z nadzieją patrzy na przyszłość demograficzną Polski".
Jednocześnie, żeby podkreślić aktywność na tak istotnym polu, w 2018 roku premier Mateusz Morawiecki powołał Komitet Społeczny Kancelarii Premiera, którego jednym z głównych celów miało być opracowanie strategii demograficznej rządu. Zawiadowała nim była premier Beata Szydło, ale dokonania komitetu są żadne. A Beata Szydło w nagrodę została eurodeputowaną PiS.
Teraz w odsieczy przychodzi stanowisko pełnomocniczki rządu ds. demografii.
Co ciekawe, minister Dworczyk ujawnił informację o nowej funkcji w kontekście pytania o przyszłość Magdaleny Biejat z Lewicy jako szefowej sejmowej Komisji Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Kontestuje Biejat skrajne skrzydło PiS, a także Konfederacja.
Dworczyk mówił więc, że „nic [w domyśle stanowisko szefowej komisji] nie jest dane raz na zawsze”, a zaraz potem przeszedł do ogłoszenia ważnej wieści. Powołanie pełnomocniczki może być więc też elementem doraźnej polityki, której celem jest marginalizacja znaczenia sejmowej komisji w kwestiach dotyczących rodziny.
Wszystko, co ważne dla Polek i Polaków, dzieje się przy rządzie - zdaje się sygnalizować PiS.
W OKO.press wielokrotnie pisaliśmy, że elementami skutecznej polityki demograficznej muszą być:
PiS skupia się na pierwszym z tych punktów i w ograniczonym zakresie na drugim (wg raportu GUS z 2018 roku wciąż 372 tys. rodziców chciałoby skorzystać ze żłobka lub przedszkola, ale nie może). A to za mało, by odwrócić trendy.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze