„Potencjalni czy faktyczni rodzice muszą walczyć z nowymi obawami, to przyczynia się do odwlekania decyzji o dziecku. Dla osób, które chcą zakładać rodzinę, ważna jest atmosfera bezpieczeństwa. Rząd tę atmosferę konsekwentnie niszczy"
Rodzicielstwo to dziś wybór i decyzja a nie "wola Boża". Kiedy więc państwo w ten wybór ingeruje, to mniej osób zdecyduje się na dziecko. Tak zadziałał wyrok Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej z 22 października 2020 w sprawie aborcji. Dodatkowe pieniądze dla rodzin nie pomogą, bo nie na tym polega nowoczesna i skuteczna polityka rodzinna.
Sprowadzanie jej polityki do zakazów i dopłat to anachronizm.
Rodzice, odpowiadając sobie na pytanie "czy możemy odpowiedzialnie przyjąć do naszej rodziny nową/kolejną osobę", biorą pod uwagę dużo więcej czynników niż pieniądze.
Po wyroku TK Przyłębskiej kobiety bardziej boją się, że jeżeli w trakcie ciąży wydarzy się coś złego, nie otrzymają odpowiedniej pomocy. Boją się, że lekarz czy lekarka nie będą się kierować dobrem pacjentki (pisaliśmy o tym tutaj, tutaj i tutaj). Coraz więcej kobiet, które odbijają się od szpitalnych drzwi, dzwoni do Krystyny Kacpury, dyrektorki Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Mówiła nam też o tym Joanna Pietrusiewicz, szefowa Fundacji Rodzić Po Ludzku. "Z każdym dniem dostajemy coraz więcej maili i telefonów od zaniepokojonych kobiet.
Pytają, jakie właściwie mają prawa.
Nie chodzi nawet o to, żeby ustalić konkrety – kiedy przerwanie ciąży byłoby legalne, a kiedy nie. Przeważają obawy o to, czym kieruje się lekarz czy lekarka w swojej praktyce. Zachwiało się poczucie bezpieczeństwa".
Tak się objawia efekt mrożący zaostrzonego w wyniku wyroku TK Przyłębskiej prawa aborcyjnego: decyzje lekarzy zaczynają być decyzjami politycznymi.
"Rosnący niepokój o przebieg ciąży i zdrowie matek przyczynia się do odraczania czy nawet rezygnacji z planów prokreacyjnych. Spadło zaufanie społeczne do władzy, a ono ma zasadnicze znaczenie przy podejmowaniu decyzji o dzieciach" - mówi w rozmowie z OKO.press prof. Irena E. Kotowska, demografka i honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk.
Wyrok TK Przyłębskiej, który odebrał kobietom prawo wyboru i decyzji, co zrobić, jeśli płód obarczony jest ciężką wadą, zadziałał podwójnie niekorzystnie. Znaczenie bowiem ma tu - jak podkreśla prof. Kotowska -
nie tylko sama treść wyroku, ale i moment, w którym wyrok został wydany.
"Pandemia koronawirusa nasiliła niepewność związaną z funkcjonowaniem rynku pracy, możliwości łączenia pracy zawodowej z obowiązkami rodzinnymi oraz obawy o zdrowie własne i bliskich. Nastąpiło też ograniczenie usług edukacyjno-opiekuńczych szkoły, przedszkoli i żłobków, co dodatkowo zwiększyło wysiłek w wychowywaniu dzieci".
Każda decyzja o dziecku to wynik wyboru i decyzji kobiety (podejmowanej samodzielnie, lub razem z partnerem czy szerszą rodziną). Poza wartościami i pragnieniami, ogromny wpływ mają tu cztery czynniki, które pozwalają kobiecie (rodzinie) szacować, jakiego wysiłku będzie wymagało macierzyństwo i czy kobietę (rodzinę) stać na taki wysiłek. Chodzi o:
Czynniki, które wpływają na podjęcie decyzji o dziecku, pokazuje grafika, którą umieszczamy poniżej.
Do tego schematu TK dopisał jeszcze jeden kwadracik: czy przeżyję ciężę, a jeśli nie, to co się stanie ze starszymi dziećmi.
A już wcześniej kobiety były świadome ryzyka kolejnej ciąży i kolejnych dzieci w rodzinie. Drugie rodziła już tylko 42 proc., a trzecie 13 proc. kobiet (badacze mówili wręcz, że "największą przeszkodą w rodzeniu dzieci w Polsce jest urodzenie dziecka"). Pisaliśmy o tym tutaj.
Rodzice zawsze też bali się o zdrowie przyszłych dzieci. Bali się ryzyka chorób genetycznych, a jest to lek uzasadniony, skoro średni wiek urodzenia pierwszego dziecka rośnie i jest już bliski 28 lat.
Już w 2013 roku aż 69 proc. respondentów (w badaniu przeprowadzonym w ramach Diagnozy Społecznej 2013) wskazywało, że
powodem rezygnacji z posiadania dziecka jest ryzyko chorób genetycznych.
Był to czwarty najbardziej istotny powód z listy 20 (wyżej były trudne warunki materialne, brak pracy i niepewność zatrudnienia - wskazywane przez 85 proc., niemożność zajścia w ciążę - 85 proc. i złe warunki mieszkaniowe -74 proc.).
Nad konsekwencjami zakazu aborcji ogłoszonego przez Trybunał Julii Przyłębskiej dla medycyny płodu, ubolewał w rozmowie z OKO.press prof. Węgrzyn. Przypominał, że premier Morawiecki obiecał rozszerzenie diagnostyki prenatalnej na wszystkie kobiety. Brzmiało to jak „nagroda pocieszenia” za wprowadzony zakaz, ale do tej pory rząd nie zrobił w tej sprawie nic.
A wyrok TK Przyłębskiej wpłynął na mniejszą liczbę wykonywanych badań prenatalnych.
Ludzie, którzy obawiają się chorób genetycznych, teraz będą odwlekać decyzję o dziecku. Mogą liczyć, że „może coś się jeszcze zmieni”. Odebranie im prawa do decyzji, co zrobić, jeśli płód będzie obciążony poważną wadą, tak właśnie działa.
"Aby ludzie decydowali się na dziecko, muszą mieć poczucie, że jeżeli będą mieli problemy, to system – czyli prawo i usługi społeczne – będzie ich wspierać - mówi prof. Kotowska.
„Jesteśmy krajem, który ma jeden z największych niedoborów usług opiekuńczych zarówno nad osobami starszymi, jak dziećmi czy osobami zależnymi. Badania i informacje na ten temat są potrzebne. Co do tej pory rząd zrobił z tą wiedzą? Czy wykorzystał informacje o potrzebach rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami? Czy pomógł tym rodzinom?" - pyta prof. Kotowska. -
Jak można propagować wzrost dzietności jako ważny dla kraju i jednocześnie nie pomagać i nie zwracać uwagi na potrzeby ludzi, do których się zwracamy, aby mieli więcej dzieci czy w ogóle zostali rodzicami?".
„Rząd nie może tylko mówić: »ma się rodzić więcej dzieci« i czekać, aż to się stanie. Powinien mówić też o tym, w jaki sposób dzieci mają być wychowywane.
Tymczasem robi wszystko, aby edukacja nie przygotowywała do życia w gwałtownie zmieniającym się świecie.
Nie rozwija samodzielności myślenia, chce pozbawić edukacji seksualnej w szkołach. To również czynniki, które wpływają na demografię”.
Rząd twierdzi, że ma rozwiązania na problemy demograficzne w Polsce. Jarosław Kaczyński powiedział we „Wprost”, że program 500 plus pokazał, że państwo „ceni rodzicielstwo”. A 12 tys. zł, które rząd chce wypłacać na dziecko do trzeciego roku życia, ma służyć „zachęceniu par, które mają jedno dziecko, do posiadania drugiego i trzeciego”. Stwierdził, że to program prodemograficzny.
"Przekonanie, że pieniądze będą impulsem do rodzenia dzieci, jest fałszywe.
Dodatkowe świadczenie, które nazywa się kapitałem opiekuńczym, może prowadzić do tego, że kobiety będą rezygnować z powrotu na rynek pracy, ale nie do tego, by rodziły kolejne dzieci. Taką zmianę zaobserwowano po wprowadzeniu programu 500 plus" - mówi prof. Kotowska.
"Spadło zaufanie społeczne do władzy, nie spodziewam się zatem, by wzmacnianie różnych form transferów finansowych do rodzin zmieniło sytuację” - tłumaczy prof. Kotowska.
To, że teraz kobiety odkładają decyzję o dzieciach, będzie miało dla wszystkich bardzo poważne skutki. Do 2030 r. - jak oszacował Eurostat w 2019 roku - spadnie liczba kobiet w wieku 20-39 lat, czyli tych, które są newralgiczne dla prokreacji.
Oznacza to, że obecna dekada jest szczególnie ważna dla spowolnienia spadku liczby urodzeń. "Tworzenie poczucia bezpieczeństwa i wsparcia dla wychowania dzieci to zadanie dla polityków" - mówi prof. Kotowska.
Ale na razie rząd działa w odwrotnym kierunku.
„Cały czas mówi o działaniach prorodzinnych, chce poprawić demografię w Polsce. A co zrobił, aby wspierać zdrowie reprodukcyjne? Zlikwidował refundację programu in vitro” - mówi prof. Irena E. Kotowska.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze