"Był to moment prawdziwej emocji. Emocje przeszły, wszyscy żyją i widzą, że była to emocja nieuzasadniona. Nic strasznego się nie dzieje", skomentował pobłażliwie minister Horała strajki kobiet. PiS w polityce wobec kobiet nie docenia wagi poczucia upokorzenia
Spot PiS o kobietach opublikowany 20 maja 2023 na pewno jest – oczywiście z perspektywy konserwatystów – nowoczesny. Dowiadujemy się z niego np. że kobiety są nie tylko matkami i opiekunkami, ale i pracowniczkami, przedsiębiorczyniami. W skrócie, że pracują, a nie tylko wychowują dzieci i opiekują się rodziną. To miłe i prawdziwe. Reszta spotu już prawdziwa nie jest.
Spot wylicza, co kobiety pracujące uzyskały od rządu PiS w ostatnich latach. Sprawdzaliśmy to tutaj:
Ofensywę prokobiecą PiS prowadzi nie tylko w spotach, ale także na żywo. 15 maja 2023 premier Morawiecki wystąpił na konferencji "Kobiety mają wybór" (co jest dość bezczelnym nawiązaniem do odebrania kobietom – i tak szczątkowego do 2020 roku – prawa do aborcji w określonych przypadkach) i znowu wyliczał zasługi PiS dla kobiet. Wygłosił także zdanie znamienne dla całej "prokobiecej ofensywy" PiS:
"Papierowi feminiści lubią wykrzykiwać swoje postulaty, ale nie działają konkretnie. Ja nie zawsze rozumiem kolejne fale feminizmu, ale pomagam realnie".
Dlaczego znamienne? Bo pokazuje strategię PiS wobec kobiecego elektoratu. A jest ona zupełnie inna niż 8 lat temu.
Przed wyborami 2015 roku PiS mocno grał również wobec elektoratu kobiecego na strunach godnościowych. 500 plus było przecież nie tylko transferem finansowym, ale przede wszystkim, jak nazwał je na łamach OKO.press Aleksander Smolar, "transferem godności":
Mowa była także o "wstawaniu z kolan", dumie z polskości i bycia Polakiem, odrzuceniu wstydu związanego z byciem nie dość europejskim.
Teraz w swoim spocie PiS wyszedł ze słusznego w normalnych warunkach przekonania, że do kobiet może bardziej trafić konkret niż ogólny przekaz godnościowy. Taka jest też opowieść Morawieckiego o kobietach – są sprawne, przedsiębiorcze, dają sobie radę lepiej niż mężczyźni. I dlatego trzeba im zaoferować realną poprawę sytuacji na rynku pracy, a nie krzyki "papierowych feministów".
I być może w normalnych warunkach ta metoda by się sprawdziła (o ile oczywiście dary byłyby naprawdę konkretne). Ale nie ma normalnych warunków. Bo PiS przegiął w 2020 roku. I pozbawił kobiety nie tyle prawa do aborcji – bo ta wcześniej i tak była trudna do uzyskania i dostępna w minimalnej skali nieco ponad 1000 zabiegów rocznie – ile godności. A tej władza nie zwróci rodzinnym kapitałem opiekuńczym.
Nie przywróci jej także program "za życiem", nawet gdyby okazał się sukcesem (a okazał się kompletną klapą).
O spot od tygodnia pytają PiS i opozycja, i media. 20 maja w Gdańsku o protesty po wyroku TK w 2020 roku zapytała ministra Marcina Horałę redakcja TVN24. Odpowiedział: "To, że były protesty... No były.
Był to moment prawdziwej emocji. Emocje przeszły, wszyscy żyją i widzą, że była to emocja nieuzasadniona. Nie ma katastrofy, nic strasznego się nie dzieje".
Z jakiegoś powodu ani minister, ani obecny obok poseł PiS Kazimierz Smoliński nie chwalą się tą akurat konferencją w social mediach. Może zauważyli, że palnęli głupotę, która może zaszkodzić?
Ta wypowiedź to właśnie ilustracja politycznej porażki PiS w elektoracie kobiecym. PiS nie docenił tego, co zauważył i wykorzystał przed wyborami 2015 roku – politycznego potencjału poczucia godności, czy raczej wagi poczucia upokorzenia. Upokorzenia, które od pewnego momentu, po przekroczeniu granicy, jest ważniejsze od wszystkich konkretnych korzyści, które partia może zaoferować.
Z aborcją PiS przekroczył ten Rubikon upokorzenia.
Bardzo rygorystyczne prawo antyaborcyjne sprzed wyroku TK dawało kobietom prawa czysto symboliczne, obwarowane wieloma warunkami. Ale nawet czysto teoretyczne prawo było ważne symbolicznie. Dawało chociaż złudzenie, że prawo do wolności od tortur i poczucie godności kobiet jest respektowane. Dawało złudzenie, że przynajmniej w sytuacji tragicznej kobieta ma prawo do nierodzenia dziecka, które za chwilę umrze.
Wyrokiem TK nawet to czysto teoretyczne prawo kobietom odebrano. I to było zbyt wiele. Żaden Maluch plus tego nie naprawi.
Na marginesie – wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej to porażka narracyjna PiS. Nikt, nawet politycy PiS, nie traktuje zmiany prawa jako wyniku decyzji sądu, czyli trzeciej władzy. Wszyscy utożsamiają je z polityką Prawa i Sprawiedliwości. Trick z przerzuceniem ewentualnej winy na "niezależny" od władzy podmiot nie wypalił.
Rzecz jasna, wyrok to nie wszystko. Co jeszcze rozwścieczyło kobiety?
Do tej litanii warto dodać nie tylko konkretne działania władzy, ale właśnie wypowiedzi polityków PiS o kobietach. Hitem jest oczywiście wspomniana wyżej wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o pijaństwie kobiet. Ale jest tego więcej:
To wszystko i wiele więcej złożyło się na "transfer upokorzenia".
Sufit poparcia dla PiS poparcia kobiet ogółem i w grupach wiekowych widać na poniższym wykresie. W 2018 i 2019 poparcie kobiet ogółem utrzymywało się na poziomie ponad 40 proc. W II połowie 2020 roku spadło poniżej 40 proc. i nie wróciło już na tak wysoki poziom (chociaż w marcu 2023 było blisko).
Warto zwrócić uwagę na sondaż z listopada 2022 roku. Był on realizowany tuż po słowach Jarosława Kaczyńskiego o "dawaniu w szyję". PiS zaliczył wtedy spadek poparcia wśród ogółu kobiet – do najniższego w historii naszych sondaży Ipsos dla OKO.press.
Najciekawsze są jednak wyniki w grupach wiekowych. Od grudnia 2018 (kiedy po raz pierwszy w naszych sondażach skrzyżowaliśmy dwie zmienne – wiek i płeć) poparcie dla PiS wśród 20 i 30-latek spadło z 38 do 14 proc. Oczywiście nie była to równia pochyła – w ciągu tych 5 lat poparcie się zmieniało, jednak tendencja jest jednoznaczna: w dół.
Tę tendencję widać także wśród 40- i 50-latek. Poparcie spadło z 43 proc. (w grudniu 2018 roku) do 24 proc. w marcu 2023 roku. Szczyt poparcia w tej grupie przypadł na styczeń 2020 roku, gdy sięgało ono nawet 54 proc., ale w ciągu 10 miesięcy i po wyroku TK (od lutego do listopada 2020) spadło do 26 proc.
Widać zatem rozczarowanie rządami PiS wśród kobiet w wieku produkcyjnym (do 60. roku życia). Moja teza jest następująca: PiS stracił w tych elektoratach nie tylko dlatego, że młodsze kobiety są dużo bardziej progresywne, czego dowodzą badania, ale dlatego, że PiS zafundował im transfer upokorzenia.
I dlatego też ich nie odzyska.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze