0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Zdjęcie: TOM BRENNER / AFPZdjęcie: TOM BRENNER...

Piątkowe (17 października 2025) spotkanie Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim trwało dłużej, niż planowano. Do tego było to spotkanie z lunchem, którego menu Amerykanie nawet podali do publicznej wiadomości. To wyraźny sygnał rangi spotkania i zmieniającej się relacji prezydentów Trumpa i Zełenskiego. Przecież po skandalicznym przyjęciu Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu 28 lutego ukraińska delegacja została wyproszona przed lunchem.

Po spotkaniu 17 października Trump pojechał od razu do Mar-a-Lago na weekend, ale prezydent Zełenski spotkał się z dziennikarzami. Wcześniej o efektach rozmowy z Trumpem rozmawiał z liderami Koalicji Chętnych, w tym z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, szefową Parlamentu Europejskiego Robertą Metsolą, prezydentem Finlandii Alexandrem Stubbem oraz z premierami: Norwegii, Wielkiej Brytanii, Włoch i Polski oraz sekretarzem NATO.

O rozmowie z Trumpem Zełenski powiedział, że

dotyczyła przede wszystkim obrony Ukrainy. Ta się rozwija, ale nadal nie da się chronić ludzi przed rakietami balistycznymi czy skutkami ataków na elektrociepłownie. Trzeba więc dogadać mnóstwo szczegółów tej obrony, a że te rozmowy się toczą z Amerykanami, napawa otuchą.

Mowa była też o Tomahawkach dla Ukrainy, ale o tym strony zgodziły się nie mówić publicznie. Zełenski, dopytywany przez dziennikarzy, zaznaczył jednak, że Rosja się ich boi, a zwłaszcza tego, co mogłyby zrobić w połączeniu z innymi rodzajami broni, jakimi dysponuje już Ukraina.

Dopytywany o rozstrzygnięcia terytorialne, Zełenski powiedział, że nie może być o nich mowy przed zawieszeniem broni. Negocjacje terytorialne zawsze trwają długo, Rosja z Ukrainą teraz nie rozmawia, a nie da się tego problemu załatwić bez udziału Ukrainy. Co zatem da zapowiadane spotkanie Trumpa z Putinem w Budapeszcie? Generalnie „stanowisko Rosji jest nam znane”, ale może prezydentowi USA „uda się jej zmienić”. „Dokonał przecież tego, doprowadzając do porozumienia w sprawie Gazy” – mówił Zełenski.

Nowa faza polityki Trumpa

Tak oto chaotyczne pokojowe show Donalda Trumpa w sprawie Ukrainy wchodzi w nową fazę. „To jest dobry moment. Wierzę, że jesteśmy w stanie wypracować zakończenie tej wojny z sukcesem” – mówił przywódca USA podczas dostępnej dla mediów części spotkania z prezydentem Zełenskim i ukraińską delegacją w Białym Domu.

Jego zdaniem zawieszenie walk w Gazie wykreowało „momentum”, które trzeba wykorzystać w negocjacjach pokojowych z Rosją.

„Prezydent Putin chce zakończenia tej wojny. Rozmawiałem z nim o tym wczoraj [w czwartek 16 października – red.] 2,5 godziny. Myślę, że nie rozmawiałby w taki sposób, gdyby tego nie chciał” – mówił Trump.

Chwilę później, w odpowiedzi na pytanie reporterki, przyznał jednak, że być może Putin jedynie gra na czas. „Byłem rozgrywany wielokrotnie w moim życiu. I zawsze wychodziłem z tego zwycięsko” – stwierdził Trump.

Przeczytaj także:

Zełenski zajmuje kilka minut

Podczas niemal 40-minutowego spotkania z mediami prezydent Ukrainy zabrał głos na dosłownie kilka minut. Pogratulował Trumpowi sukcesu z uzyskaniem zawieszenia broni w Gazie i podkreślił, że tylko prezydent USA jest w stanie pomóc w zakończeniu wojny w Ukrainie.

Krótko wymienił też ukraińskie priorytety na to spotkanie: kolejne zakupy amerykańskiej broni, w tym kluczowych dla możliwości uderzeń w głębi Rosji pocisków typu Tomahawk, współpracę energetyczną oraz wywieranie presji na Rosję, by zmusić Putina, by usiadł do negocjacyjnego stołu. W tej części spotkania Zełenski nie wspomniał słowa „sankcje”, ale gdy mowa o presji na Rosję, wiadomo, że o oto Ukrainie chodzi.

Administracja Trumpa nie zniosła żadnych sankcji na Rosję, które nałożyła administracja Bidena, ale nie wprowadziła też nowych. I to pomimo że Trump wielokrotnie wyznaczał Putinowi kolejne terminy zakończenia wojny w Ukrainie, których niedotrzymanie miało owocować nałożeniem „potężnych sankcji”. Trump również o sankcjach milczał.

„Ta wojna musi się skończyć, a pan jest jedynym prezydentem, który może pomóc w jej zakończeniu” – mówił Zełenski, schlebiając Trumpowi i podkreślając jego sprawczość.

Mimo to prezydent Ukrainy po raz kolejny został w Białym Domu potraktowany trochę jak petent.

„Stylowy garnitur” i mapy Rosji

Zarówno Trump, jak i kilku zebranych dziennikarzy pozwoliło sobie znowu na komentarze na temat ubioru Zełenskiego. To już stało się tradycją, po tym, jak podczas bardzo nieudanego spotkania w lutym 2025 brak garnituru u Zełenskiego został potraktowany jako wyraz braku szacunku dla „prezydenta najwspanialszego kraju na świecie”. Tym razem Trump stwierdził, że marynarka Zełenskiego jest „bardzo stylowa”.

Poza tym podczas otwartej części spotkania ze strony Trumpa nie padły żadne konkrety. Zełenski – tak jak o tym mówił po spotkaniu na konferencji prasowej – prosił o wsparcie ukraińskiej obrony przeciwlotniczej oraz zgodę Trumpa na zakup przez Ukrainę amerykańskich pocisków Tomahawk. Trump skomentował to krótko: to co prawda eskalacja, ale będziemy o tym rozmawiać.

Prezydent USA kilkukrotnie podkreślił jednak, że ma nadzieję zakończyć wojnę w Ukrainie bez przekazywania Ukrainie Tomahawków.

Propozycja Zełenskiego, że w zamian za sprzedaż Tomahawków, Ukraina może dostarczać USA drony swojej produkcji, spotkała się z pobłażliwym uśmiechem zarówno ze strony Trumpa, jak i siedzącego obok wiceprezydenta J.D. Vance’a.

Na spotkanie delegacja ukraińska miała przyjść z mapami Rosji, z zaznaczonymi na nich „bolesnymi punktami rosyjskiego przemysłu obronnego i gospodarki wojskowej, na które można nacisnąć, by zmusić Władimira Putina do zakończenia wojny”.

Tego do tej pory nie było. Mapą, przy której prowadzono rozmowy, była tylko mapa Ukrainy.

Część spotkania była też poświęcona kwestii planowanego spotkania między prezydentem Trumpem a przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Spotkanie ma się odbyć w ciągu 2-3 tygodni w Budapeszcie i, jak stwierdził Trump, „raczej będzie to spotkanie dwustronne”, bo między Zełenskim a Putinem jest „dużo złej krwi”.

“Ci dwaj liderzy po prostu się nie lubią” – stwierdził Trump i podkreślił, że takie spotkanie musi odbywać się w „komfortowych warunkach”. Zapewnił jednak, że Zełenski „będzie konsultowany”.

Co na to Rosja?

W propagandzie Kremla to planowane spotkanie Putina z Trumpem przedstawiane jest jako wielki i niespodziewany triumf Rosji. Jeszcze kilka dni temu o żadnym kontakcie USA-Rosja nie było mowy. Osobista rozmowa Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w Waszyngtonie miała tymczasem być wedle propagandy dowodem słabości i nieistotności Ukrainy. Opowieści o „garniturze” Zełenskiego są właśnie tym, czym propaganda się syci. To jednak pokazuje też słabość Rosji.

Faktu, że Ukraińcy mieli do Białego Domu przyjść z mapami Rosji, gdzie zaznaczyli, w które miejsca uderzać, by zakończyć wojnę, propaganda Kremla jeszcze nie skomentował

Najważniejsze dla Kremla jest to, że udało się jej kolejny deadline Trumpa przesunąć o co najmniej miesiąc. Przedłużanie wojny w nadziei, że załamie się europejski front poparcia dla Ukrainy, wydaje się teraz główną strategią Kremla.

23 września Trump dał sobie miesiąc na decyzję, jak potraktować Putina. Ten miesiąc mija w przyszłym tygodniu.

Tymczasem po rozmowie Trump-Putin zaczyna się kolejny cykl rozmów o organizowaniu rozmów w sprawie przeprowadzenia szczytu Putin-Trump w Budapeszcie. Odbędzie się on w listopadzie, „albo później”, jak podkreśla rzecznik Kreml. Do rozstrzygnięcia jest jeszcze, jak Putin miałby dostać się na Węgry. Ten temat też ma być zdaniem Moskwy przedmiotem debat, choć rzeczniczka UE próbuje to uciąć, mówiąc, że Putin z Ławrowem nie są objęci zakazem wjazdu do Europy (zablokowane są tylko ich aktywa). A jeśli chodzi o nakaz Międzynarodowego Trybunału Karnego, by aresztować Putna, to „o zawieszeniu tego nakazu decydują same kraje członkowskie”.

Sukcesem Kremla jest więc to, że w dziewiątym miesiącu rokowań, jak zakończyć w 24 godziny wojnę w Ukrainie, Moskwa nie ustąpiła o krok. Nadal powtarza, że pokój jest w Ukrainie możliwy, ale tylko na warunkach rosyjskich. Ukraina ma trafić w strefę wpływów Rosji.

Z drugiej jednak strony Moskwa gra o to, by wykluczyć Ukrainę z rozmów o jej przyszłości. Ma o niej zdecydować Putin z Trumpem. A Ukrainą powinno zarządzać jakieś konsorcjum wyłonione z ONZ – tak jak Trump wyobraża sobie zarządzanie Gazą.

Podjęcie Zełenskiego obiadem i zapowiedź Trumpa, że w Budapeszcie Zełenski będzie jedynie „konsultowany”, brzmi strasznie dla Ukrainy i Europy. Dla Kremla jest jednak nie do przyjęcia. Podobnie jak stwierdzenie Trumpa, że między Zełenskim a Putinem jest „dużo złej krwi”. W świecie Kremla nie mieści się też wezwanie Trumpa na TruthSocial po spotkaniu, żeby Zełenski z Putinem ogłosili się zwycięzcami, "a historia ich osądzi!”

Kreml nie znosi, kiedy Trump stawia Zełenskiego na równi z Putinem. Zełenski zaś wykorzystał rozważania Trumpa o „złej krwi” do przypomnienia, że stosunek Ukraińców do Rosji jest taki, jak do każdego, kto cię napada i zabija.

Ukraina gra dalej

Piątkowe spotkanie prezydenta Zełenskiego z prezydentem Trumpem to trzecia wizyta Zełenskiego w Białym Domu. W ciągu tego tygodnia Wołodymyr Zełenski rozmawiał też dwukrotnie z Trumpem przez telefon.

Podczas pierwszej jego wizyty w lutym 2025 doszło do awantury – Trump i biorący udział w spotkaniu wiceprezydent J.D. Vance rugali Zełenskiego za „brak szacunku wobec przywódcy najwspanialszego państwa świata” i oskarżali o dążenie do eskalacji wojny z Rosją.

Spotkanie, podczas którego Ukraina i USA miały podpisać umowę surowcową w zamian za amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa, skończyło się wtedy niczym – ukraińska delegacja została wyproszona z Białego Domu przed umówionym obiadem. Ta wymiana bardzo osłabiła pozycję Ukrainy wobec USA, co doprowadziło do tego, że Kijów niedługo później podpisał z USA umowę surowcową bez gwarancji bezpieczeństwa w zamian i bez gwarancji utrzymania amerykańskiej pomocy dla Ukrainy.

Obecnie USA nie realizują żadnych pakietów pomocy dla Ukrainy. Amerykańską pomoc zastąpiła sprzedaż sprzętu wojskowego dla Ukrainy.

Jest ona realizowana w ramach tzw. inicjatywy PURL – z ang. Priority Urgent Request List, czyli priorytetowych zakupów uzbrojenia dla ukraińskiej armii. To europejscy członkowie NATO deklarują wkład finansowy, Ukraina przygotowuje pakiety zamówień o wartości co najmniej 500 mln dolarów, a amerykański przemysł zbrojeniowy je realizuje. Dostawy broni realizowane są przy pomocy infrastruktury NATO.

Trump z dumą podkreślał także podczas piątkowego spotkania Zełenskim, że obecnie USA nie wydają już żadnych środków na pomoc dla Ukrainy. Wszystko finansują państwa UE i NATO.

Rosyjska agresja trwa

Rosyjska wojna w Ukrainie trwa nieprzerwanie – nie widać żadnego zmniejszenia intensywności nalotów dronowych czy bombardowań w związku z rzekomą chęcią jej zakończenia przez Władimira Putina. Pozyskanie przez Ukrainę pocisków typu Tomahawk byłoby znacznym wzmocnieniem możliwości armii ukraińskiej, bo pozwoliłoby na przeprowadzanie precyzyjnych ataków na cele w głębi Rosji.

Tomahawki to amerykańskie pociski manewrujące dalekiego zasięgu, używane głównie przez marynarkę wojenną USA oraz marynarkę Wielkiej Brytanii. Są jednym z najbardziej rozpoznawalnych i precyzyjnych typów broni konwencjonalnej dalekiego zasięgu na świecie. Produkuje je amerykańska firma zbrojeniowa Raytheon. Mogą być wystrzeliwane z ziemi lub z morza. Mają zasięg między 1600 – 2500 km (w zależności od wersji), osiągają prędkość ponaddźwiękową. Pociski wyposażone są w GPS – są więc w stanie precyzyjnie dolecieć do celu. Lecą nisko nad powierzchnią ziemi, omijając radary.

Posiadanie Tomahawków wydatnie zwiększy możliwości przeprowadzania przez Ukrainę ataków w głębi Rosji. W zasięgu ukraińskiej siły uderzeniowej znalazłyby się m.in. Moskwa i Sankt Petersburg. To dlatego Moskwa ostrzega przed przekazaniem Ukrainie pocisków. Kreml podkreśla, że jeśli USA zdecydują się na ten krok, doprowadzi to znacznego pogorszenia relacji między Moskwą i Waszyngtonem. Takie działanie uznają za eskalację.

Do tej pory USA nie dostarczały Ukrainie broni tak dużego zasięgu. Ukraina dysponuje systemami krótkiego zasięgu – od 240 do 450 kilometrów. Są to amerykańskie systemy rakietowe ATACMS – rakiety balistyczne krótkiego zasięgu, które mogą razić cele w odległości do 300 kilometrów, amerykańskie pociski ERAM (zasięg od 240 do 450 kilometrów), brytyjskie pociski manewrujące Storm Shadow i francuskie SCALP. Ukraina dysponuje też własnymi systemami rakietowymi – Palianytsia i Flamingo.

Nie tylko spotkanie w Białym Domu

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski rozpoczął swoją wizytę w USA w czwartek 16 października. W czwartek jego delegacja w składzie: Rustem Umerow, sekretarz Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony, Sergiy Kyslytsya, pierwszy zastępca ministra spraw zagranicznych oraz Ołha Stefaniszyna, ambasadorka Ukrainy, spotkała się z Keithem Kelloggiem, specjalnym wysłannikiem prezydenta USA ds. Ukrainy oraz jego zastępcą Johnem P. Coalem.

W piątek Zełenski ciągu dnia spotkał się z amerykańskim sekretarzem ds. energii Chrisem Wrightem oraz przedstawicielami amerykańskich firm energetycznych. Rozmowy dotyczyły amerykańskich inwestycji w Ukrainie, zakupów przez Ukrainę amerykańskich surowców energetycznych oraz ewentualnego wsparcia amerykańskich firm w przywracaniu działania niszczonej przez Rosjan ukraińskiej infrastruktury energetycznej.

Zełenski spotkał się też z przedstawicielami dwóch największych amerykańskich firm zbrojeniowych – Lockheed Martin oraz Raytheon. Rozmowy dotyczyły wzmocnienia ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, zakupów samolotów F-16 oraz kolejnych systemów Patriot, a także możliwości wspólnej, amerykańsko-ukraińskiej współpracy zbrojeniowej. Raytheon jest też producentem pocisków Tomahawk, na których obecnie zależy Ukrainie.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.

Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze