0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępień/Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępień/Ag...

Piszę ten tekst niedzielnym rankiem (25 maja 2025), bo jestem — tak to trzeba nazwać — przerażony, że Rafał Trzaskowski może te wybory przegrać. A dokładniej, że może je wygrać Karol Nawrocki. Czy trzeba uzasadniać dlaczego? Nie trzeba?

Wręcz przeciwnie, to właśnie jedno z zadań, jakie przed Panem stoi (jeśli mogę się tak do Pana zwracać). I przed nami wszystkimi, którzy nie chcemy, żeby to się wydarzyło, niezależnie od tego, jak oceniamy rząd i czy podobała nam się pańska kampania (my w OKO.press bywaliśmy i tu, i tu krytyczni).

Bo jeszcze możemy to zatrzymać. Chyba.

Przeczytaj także:

Paradoksalnie, boję się także wzrostu nadziei po pańskiej umiejętnej i kompetentnej rozmowie ze Sławomirem Mentzenem, w której pokazał Pan już nieco inną twarz niż w debacie z Nawrockim. Skoro poszliście nawet na piwo, to przekabaci Pan 2,9 miliona wyborców Mentzena... Boję się, że pomyślimy, że jest pozamiatane.

Nie jest. Ryzyko jest nadal duże. Sondaże są remisowe. Zdecydować może byle podmuch internetowy, jakaś wtopa, przypadkowy mem, drobna prowokacja, przypadek.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do rzeczywistości. Zachęcamy do polemik

Wyborców z I tury nie wystarczy

Szanse na sukces daje wyłącznie pójście na wybory nowych wyborców, lekko licząc miliona, lepiej półtora*.

Bo z tych, którzy poszli w I turze, nie uzbiera się większość dla Pana.

Wygrał pan I turę wyborów, ale prawica (Karol Nawrocki + Sławomir Mentzen + Grzegorz Braun) miała ponad milion głosów przewagi nad waszą czwórką liberalno-lewicową. A gdyby wyłączyć opozycyjnego inaczej Zandberga, to aż dwa miliony.

Skala upadku od wyborów parlamentarnych 15 października 2023 jest zatrważająca. Wasza trójkoalicja miała wtedy – uwaga! – prawie 4 mln głosów więcej niż PiS i 2,4 mln więcej niż PiS razem z Konfederacją.

Było plus 2,4 miliona, jest minus jeden, a bez Zandberga minus dwa miliony.

Wszystko zależy od tych ostatnich dni. I od Rafała Trzaskowskiego.

Zanim zacznę się dalej mądrzyć, przyznam, że nie miał Pan łatwego zadania. W kampanii 2020 roku przeciwko Andrzejowi Dudzie niósl Pana gniew na rządy PiS, szedł pan z ludźmi (takie były Pana spoty), teraz mówi do nich z mównicy. Teraz to Pan jest władzą.

Nawrocki bezustannie powtarza „panie wiceprzewodniczący”, „panie zastępco Donalda Tuska”.

Jak się odkleić od rządu?

Założenie kampanii było chyba takie, że podepnie się Pan pod rządzących, pokaże, jak Polska się rozwija i obieca więcej tego samego. Odwoła się do satysfakcji Polek i Polaków, opowie nam o sukcesie, jakim jesteśmy. W tej narracji wystąpił pan sklejony z rządem i premierem, któremu nie ufa prawie połowa Polek i Polaków (niesprawiedliwe, ale prawdziwe).

Karykaturą takiego podejścia był wyborczy tweet Donalda Tuska, że „taka trójka jak Rafał Trzaskowski, Radek Sikorski i ja, to ekipa, której na świecie nikt nie ogra”.

A Pana spotkanie z rolnikami 22 maja? Poza Witosem kluczową postacią był Władysław Kosiniak-Kamysz i to on deklarował, że „kochamy razem polską wieś, ziemię, rolnictwo, nasze tradycje, kochamy wszystko to, z czego wyrastamy”. Konserwatywny polityk, który wkurza kobiety, a w wyborach 2020 zanotował w I turze wynik 13 razy gorszy od pańskiego. Rozumiem kalkulację: miał panu podać na tacy poparcie wsi. Ale proszę sprawdzić, jakie jest poparcie PSL czy TD na wsi. Kilkuprocentowe.

Mój redakcyjny kolega Michał Danielewski od miesięcy ostrzega: stan nastrojów społecznych i oceny rządu są na tak niskim poziomie, jak w 2015 roku, kiedy przegrywał wybory Bronisław Komorowski, a potem PiS zagarnął Sejm, a także jak w końcu 2023 roku, kiedy PiS stracił władzę.

Strategia sklejenia z rządem wynikała zapewne z przekonania Pańskiego sztabu i samego premiera, że tego nie można przegrać. Powtarzaliście, że będzie „na żyletki”, ale nie wierzyliście, że w rękach kandydata PiS, a zwłaszcza kogoś takiego jak Nawrocki, pojawi się brzytwa. Faktycznie jest to zdumiewające.

Jakoś się można odkleić? Choćby symbolicznie?

Na dzisiejszym marszu głos zabiorą pewnie przedstawiciele koalicji. Zobaczymy was wszystkich na scenie.

Ale bardzo, bardzo liczę na to, że wszyscy, łącznie z premierem, wygłoszą skromne mowy, nieprzesadnie długie. Nawet Szymon Hołownia się pohamuje.

I że wielką mowę wygłosi Pan.

Usłyszymy, jakie konkrety chce Pan wymusić na rządzie. U Mentzena trochę Pan o tym mówił. Może to będzie coś więcej niż sprawy samorządowe i mieszkaniowe? Może coś ze standardów demokratycznych? Odebranie politykom żonglowania posadami w spółkach Skarbu Państwa? Uspołecznienie mediów publicznych? Proszę wybaczyć, tak daleko idące fantazje, ale cytuję zapisy ze „100 konkretów”.

Prawicowa mimikra, czyli błędna kalkulacja

Drugim ograniczeniem Pana kampanii była decyzja, by przyciągać elektorat konserwatywny, a w każdym razie niczym go nie prowokować. Andrzej Leder opisywał to niedawno jako odruch polskich liberałów, „endeckie ukąszenie”.

Pańska prawicowa mimikra mogła wyglądać na chytry pomysł. Wyborcy 15 października 2023 r. i tak na nas zagłosują, przecież nawet najbardziej wkurzona lewaczka, czy rozczarowany trzeciodrogowiec nie odda głosu na Nawrockiego. Sięgnijmy więc po PiS-owskich miękiszonów, a nuż się kogoś przeciągnie na dobrą stronę mocy i pokażmy konfederatom, że nie muszą się tak wkurzać na Trzaskowskiego i mogą spokojnie zostać 1 czerwca w domu. A co najmniej zatrzymamy odpływ bardziej prawicowych wyborców Trzeciej Drogi.

OKO.press z uporem godnym tej sprawy Pana krytykowało, nie tylko pryncypialnie, ale i pragmatycznie — że może to być kontrskuteczne:

nie złowi Pan nikogo z „tamtych”, a „swoich“ zdemobilizuje.

Od pierwszego Pana wystąpienia w Gliwicach 7 grudnia 2024 zwracaliśmy uwagę, że wykonując narodowy w prawo zwrot, legitymizuje Pan zmiany postaw np. antyukraińskich. W dodatku traci Pan autentyczność i szczerość, czego do końca nie da się ukryć.

Przyznam się bez bicia, że gdy Pana sondaże w marcu i kwietniu trzymały się na wysokim poziomie, nabrałem wątpliwości, czy nie przemawiało przez nas jakieś lewicowe, czy liberalne pięknoduchostwo.

Okazało się, niestety, że nie. Głównym Pana (i nas wszystkich) problemem stała się demobilizacja rzeszy wyborców z 15 października. Może właśnie dlatego, że

zamazała się im Pana ideowość, odrębność i wyjątkowość.

Zasada, żeby się nie wychylać w polskie lewo, przyniosła szkody w debacie z Nawrockim. Kiedy stwierdził, że ustawa o mowie nienawiści to kaganiec zakładany na wolność, Pan nie wystąpił w obronie prawa do godnego bycia sobą grup, które są narażone na prawicowy hejt, tylko zaczął opowiadać o konieczności edukacji (skądinąd słusznie).

Na szczęście w rozmowie z Mentzenem był pan odważniejszy i głos w obronie wolności zabrzmiał wyraźniej. Ale o prawach kobiet jakoś znowu cicho, a to one głosują częściej na Pana, faceci na Nawrockiego.

Podobnie nie docisnął pan Nawrockiego, gdy on w odpowiedzi na pytanie o związki partnerskie bajdurzył o statusie osoby najbliższej i wypowiedział najbardziej idiotyczne zdanie tej kampanii, że gdyby on [Nawrocki] „miał status osoby najbliższej pana Jerzego, to może nie udałoby się schować pana Jerzego pana koleżance w Gdańsku i odciąć tego biednego porzuconego człowieka ode mnie (...) ci, co go zabrali, żeby poratować pana kampanię wyborczą itd.” Nie zwrócił mu Pan uwagi, że „zabrali go” do DPS w kwietniu 2024, a Pana kampania zaczęła się w grudniu.

Po zgodnej z katechizmem deklaracji Nawrockiego, że nie będzie wspierał in vitro, ale okazuje szacunek już urodzonym dzieciom, nie zadał mu Pan prostego pytania, czy gdyby jego córka ze swoim przyszłym mężem cierpieli na niepłodność, to czy miałby coś przeciwko temu, by próbowali in vitro.

Mowy końcowe. Która lepsza?

Nie chcę przesadzać, w debacie z Nawrockim miał Pan też dobre momenty. Gorzej jednak wypadła wypowiedź końcowa (1,5 min). Zachwalał Pan siebie, jako człowieka, który lubi ludzi i będzie ich bronił, który ma doświadczenie, „Ja to wszystko robię od wielu lat”, no i „wszystko o mnie wiecie”.

Nie chce się Pan zajmować przeszłością, ale patrzeć w przyszłość i pomóc ludziom realizować aspiracje i marzenia. „Możemy przegonić Europę”, nie będzie chaosu i awantury. Nie dajmy zburzyć tego, co udało się nam zbudować, z czego jesteśmy dumni.

Z mocnych słów była tylko duma, marzenia i aspiracje (po dwa razy). Polska też dwa razy, w tym w dobrej puencie, że „wygram, wygramy, wygra Polska”. Budowanie i burzenie (po dwa razy). Też dwa razy „mobilizacja”, ale treść nie była mobilizująca.

Miły, bezproblemowy sąsiad, który zwraca się do 10 milionów per „drodzy państwo”. Fajny gość.

Kontrast z mową Nawrockiego był uderzający. U niego słowo Polska i pochodne wystąpiły 13 razy, bezpieczeństwo – 6 razy, kontrola (jaką chce sprawować Tusk) – 5 razy, wolność i demokracja, a nawet Konstytucja – po dwa razy. Była troska o „przyszłość ukochanej ojczyzny”, było „Polska potrzebuje zmiany” i „zadbam, by nie zabrali wam zdobyczy socjalnych”. Rząd chce mieć kontrolę nad naszą wolnością, a nie chce, by ktokolwiek go kontrolował" itd.

To, że mówił to wszystko facet od ustawek i mieszkaniowy kłamczuch nie zmienia faktu, że było

więcej słów serio, powagi, patosu i zdecydowania.

Był Pan wobec Nawrockiego protekcjonalny, prześmiewczy, raz czy dwa dowcipny. Powtarzał Pan „to nieprawda”, ale nie powiedział mu prosto w oczy, że jego przekaz oparty jest na kłamstwie, a gdyby, nie daj Boże, wygrał, byłby to dla Polski wstyd.

Żeby Polska była Polską

Oczywiście Pana dzisiejsza mowa na marszu jest już napisana, przedyskutowana, prześwietlona na wszystkie strony. Ale co szkodzi powiedzieć, co bym chciał usłyszeć. Może nie ja jeden?

Opowieści o kraju, który nie tylko „przegoni Europę” (co jeszcze chwilę zajmie), ale także kraju, który ma przestrzegać takich wartości, jak demokracja, wolność, szacunek dla każdego i każdej, prawo do godnego życia, do bycia sobą, prawo do prawdy. Prezydent tego ma przecież pilnować, jako strażnik wiadomo czego.

Chciałbym zobaczyć człowieka zdeterminowanego, by tego bronić, który ma nie tylko doświadczenie, ale i charyzmę.

Chciałbym usłyszeć, że mówi Pan na poważnie — jak Donald Tusk w „Faktach po faktach” 23 maja, tyle że bardziej zrozumiale — o swoich obawach o Polskę, która miałaby mieć prezydenta Nawrockiego. Żebyśmy to sobie razem z Panem uświadomili.

I niech Pan nie będzie taki grzeczny w ocenach rywala. Proszę nazwać rzeczy po imieniu.

A może użyć odwróconej narracji prawicy?

Powiedzieć, że chce Pan sprawić, żeby Polska nie przestała być Polską? Jestem przekonany, że Pan tak właśnie myśli, nawet jeśli liberałowie i lewica instynktownie unikają patosu i wielkich słów.

Grozi nam los Ameryki Trumpa, która właśnie przestaje być Ameryką.

Brzmi mało demokratycznie? A może właśnie bardzo demokratycznie?

Proszę dać się ponieść

Te wybory są definiowane przez prawicę jako starcie wynarodowionego przedstawiciela elit z obrońcą polskości w wykonaniu siłacza z ludu, czyli narodu.

OK, to czysta propaganda. Ale przez wielu, nie tylko młodych, są odbierane jako wciąż ten sam, nudny spór w obrębie duopolu PiS-PO/KO. Albo jako plebiscyt z jednym pytaniem: „Czy jest Pan/Pani zadowolony z rządu Donalda Tuska?".

To wszystko nie są dobre definicje sytuacji. Pal diabli „duopol”, który zresztą zdobył najmniej głosów w wyborach XXI wieku. Pal diabli oceny rządu. Pal diabli nawet karierę Trzaskowskiego.

To jest wojna o to, jaki będzie nasz świat, nasza Polska, nasze życie. Dostrzega się to wyraźniej, kiedy życia ubywa coraz szybciej.

I jeszcze jedna prośba. Niech Pan mówi trochę wolniej, zniżając głos, gdy trzeba.

*Według deklaracji sondażowych około pół miliona wyborców z I tury nie pójdzie głosować 1 czerwca

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze