0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

„Ministerstwo Klimatu, zamiast chronić klimat zmierza do katastrofy. Chroni węgiel zamiast wody!" – mówi Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji Rozwój Tak – Odkrywki Nie. „Dalsza długotrwała ekspansja odkrywki Turów grozi całkowitym brakiem dostępu do wody dla ludności, po obu stronach granicy" – dodaje.

Organizacje ekologiczne zapowiadają zaskarżenie koncesji dla kopalni Turów do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Argumentują, że wydobycie powinno zakończyć się w 2027 roku, żeby osiągnąć unijne cele dotyczące transformacji. Tymczasem koncesja, zatwierdzona przez ministrę Annę Moskwę w październiku 2022, zezwala na eksploatację złoża aż do 2044 roku.

Interes publiczny czy interes PGE?

Organizacje zwracają uwagę na cały szereg negatywnych skutków, które wiążą się z wydobyciem węgla brunatnego pod Bogatynią. To emisja CO2, która pogłębia kryzys klimatyczny, emisja pyłów, hałas, zanieczyszczenie światłem, a także odsysanie wody, które było przyczyną sporu z Czechami. Brak wody ma być spowodowany odpompowywaniem jej na potrzeby odkrywki. Przy jej granicy powstaje tzw. lej depresyjny, czyli obniżone lustro wód podziemnych. Czeska strona domagała się od Polski zastosowania środków, które zatrzymają odpływ wody z przygranicznych wiosek.

Przypomnijmy: po nieudanych, wielomiesięcznych negocjacjach sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Krajom udało się dojść do porozumienia dopiero po pierwszej rozprawie. Opisywaliśmy to w OKO.press:

Przeczytaj także:

Podczas negocjacji z Czechami ustalono m.in., że PGE, czyli operator kopalni, wybuduje specjalny ekran przeciwfiltracyjny. To rozwiązanie, które miało zatrzymać odpływ wody. „Polski rząd zgodził się zainstalować system ochrony wód w Turowie w ramach umowy z Czechami, mimo że powszechnie uważa się, że system nie spełnia tego zadania. Ale PGE nawet nie zadała sobie trudu, żeby to wprowadzić" – mówił w rocznicę podpisania umowy z Czechami (1.02.2023) Milan Starec, mieszkaniec wsi Uhelná i lokalny aktywista. „Każdego dnia nasza własność traci na wartości z powodu nielegalnej działalności PGE. Gdzie jest odszkodowanie dla mieszkańców takich jak my, którzy cierpią z tego powodu?"

Mieszkańcy uzdrowiska stracą domy

Organizacje ekologiczne zwracają również uwagę na to, że rozszerzenie odkrywki, które będzie niezbędne, żeby kontynuować wydobycie przez 20 lat, będzie dotkliwe dla mieszkańców Opolna-Zdroju. „Działalność kopalni oznacza dla nich albo życie nad krawędzią wyrobiska, albo przymus wysiedlenia" – informują.

Opolno-Zdrój to dawne uzdrowisko, które od XIX wieku było znane z leczniczych wód borowinowych. Rocznie przyjeżdżało tutaj tysiąc kuracjuszy. Wioska przetrwała również wojnę, ale uzdrowiskowy charakter tego miejsca zniszczyło odkrywkowe wydobycie węgla.

„Jakby wyremontować te wszystkie piękne budynki, to byłby turystyczny hit” – mówił OKO.press jeden z mieszkańców, Andrzej. „Tutaj nie ma innego potencjału niż turystyka. Już teraz przyjeżdżają turyści na wycieczki rowerowe, przedzierają się przez Bogatynię, gdzie nie mamy ścieżek i wjeżdżają do Niemiec. A stamtąd to można dojechać nawet nad morze” – opowiadał.

Turystyczny potencjał tego miejsca upadnie w momencie, kiedy PGE rozszerzy odkrywkę. Wielka dziura w ziemi będzie zaczynać się tuż za zabytkowym kościołem.

Zaskarżyć koncesję

Koncesja na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów wygasała w kwietniu 2020 roku. Polska Grupa Energetyczna od początku starała się o pozwolenie na wydobycie do 2044 roku, przeciwko czemu protestowali zarówno mieszkańcy polskich i czeskich przygranicznych miejscowości, jak i organizacje ekologiczne.

Cały proces przyznawania koncesji przebiegał w atmosferze skandalu. Przypomnijmy po kolei:

  • pod koniec stycznia 2020 roku PGE było o krok od uzyskania koncesji do 2044 roku. Do jej wydania konieczna była decyzja środowiskowa. Żeby można było ją zatwierdzić, należało przeprowadzić konsultacje społeczne także z Czechami i Niemcami. Konsultacje społeczne w Niemczech zakończyły się 20 stycznia. Nasi zachodni sąsiedzi mieli podstawy, by uznać, że ich głos nie został wzięty pod uwagę: decyzja środowiskowa została opublikowana zaledwie 16 godzin po otrzymaniu wyników niemieckich konsultacji.
  • Dwa dni po wydaniu decyzja środowiskowa otrzymała rygor natychmiastowej wykonalności. To oznacza, że dalszego wydobycia nie są w stanie zatrzymać żadne odwołania ani protesty. Decyzję może podważyć jedynie sąd.
  • Były już minister klimatu Michał Kurtyka w marcu 2020 roku zatwierdził skróconą koncesję dla kopalni Turów – do 2026 roku, na mniejszym obszarze. Mimo tego decyzja wywołała sprzeciw aktywistów i mieszkańców. Przeciwko przedłużeniu koncesji opowiedziało się aż 13 tysięcy osób, które podpisały się pod petycją do Parlamentu Europejskiego. Polskę upomniała również Komisja Europejska.
  • Czesi, których problem odsysania wody dotyczy najbardziej, usiłowali negocjować z Polską warunki dalszego wydobycia. Polska nie chciała jednak ustąpić.
  • W lutym 2021 Czesi zaskarżyli Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Domagali się również zastosowania tzw. środka tymczasowego, który polegałby na zatrzymaniu pracy kopalni do momentu rozstrzygnięcia sporu.
  • Już po skardze Czechów minister Kurtyka wydłużył koncesję Turowa do 2044.
  • 21 maja 2021 TSUE nakazał natychmiastowe zatrzymanie pracy kopalni.
  • Polska się do tego nie zastosowała, więc we wrześniu 2021 roku TSUE nałożył karę – 500 tys. euro dziennie na rzecz Komisji Europejskiej.
  • W międzyczasie zmienił się rząd w Czechach, a Kurtykę na stanowisku ministra klimatu zastąpiła Anna Moskwa. Miesiącami ciągnęły się negocjacje i prace nad umową polsko-czeską, która zakończy spór.
  • Jednocześnie w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie toczyło się postępowanie w sprawie decyzji środowiskowej i koncesji do 2026 roku (czyli tego samego, którego dotyczyła skarga do TSUE). Wyrok zapadł 1 lutego 2022. „Sąd stanął po stronie organizacji ekologicznych, potwierdzając, że natychmiastowa wykonalność decyzji środowiskowej dla kopalni Turów uniemożliwiła rzetelne przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko oraz służy bezprawnemu przyśpieszeniu procesu inwestycyjnego" – informowały organizacje, które zaskarżyły decyzję. Wyrok oznaczał, że wydłużona koncesja, ta do 2044, nie może zostać zatwierdzona.
  • Dwa dni później umowa polsko-czeska została podpisana. Licznik kar za Turów zatrzymał się na 68 mln euro.

Turów ma nową koncesję

Po podpisaniu umowy z Czechami sprawa chwilowo ucichła. Jednak w październiku 2022 Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał nową decyzję środowiskową dla kopalni odkrywkowej Turów. To umożliwiło przyznanie koncesji na przedłużenie wydobycia węgla brunatnego przez PGE aż do 2044 roku. Anna Moskwa to pozwolenie zatwierdziła.

„Kopalnia powinna zakończyć działalność najpóźniej w 2027 roku, aby spełnić wymogi unijnego prawa, którego zadaniem jest ochrona zasobów wody. Dlatego należy porzucić mrzonki o przedłużaniu działania kopalni i bez zwłoki skupić się na budowaniu strategii uniezależnienia regionu i całego kraju od paliw kopalnych. Przyszłość i bezpieczeństwo energetyczne Polski to OZE, a nie toksyczny węgiel brunatny" – komentuje Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”.

Organizacja, razem z Greenpeace, Fundacją Frank Bold i EKO-UNIĄ, zapowiada zaskarżenie nowej koncesji do sądu administracyjnego.

„Rząd argumentuje kontynuację wydobycia potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, jednak to bezpieczeństwo ekologiczne obecnych i przyszłych pokoleń jest konstytucyjnym obowiązkiem władz" – komentuje Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Fundacji Frank Bold. „Powinnością rządu jest zapewnienie dostaw energii przy jak najniższym koszcie środowiskowym. Tymczasem uzasadnienie decyzji wprost wskazuje, że organ nie dostrzegł interesu publicznego w transformacji energetycznej i ochronie klimatu. Interes publiczny utożsamia z interesem operatora kopalni (spółki PGE – od aut.) i zyskiem z eksploatacji całości złoża. Pomija przy tym zobowiązania Polski w zakresie ochrony klimatu, co jest skandaliczne, zwłaszcza że mówimy o decyzji ministra odpowiedzialnego za klimat".

Jedyna droga do środków z FST

Aktywiści wyjaśniają, że skarga jest konieczna, bo to jedyna droga, by skrócić działanie kopalni. Jeśli koncesja pozostanie w mocy, region nie dostanie unijnych pieniędzy na transformację energetyczną. Komisja Europejska już wydała zresztą decyzję, w której nie zakwalifikowała podregionu zgorzeleckiego, gdzie działa Turów.

Do Polski trafi łącznie 3,85 mld euro. Najwięcej (ponad 2 mld euro) ma otrzymać Śląsk. Na liście są też województwo łódzkie, Małopolska, Wielkopolska oraz subregion wałbrzyski, który otrzyma ponad 580 mln euro, czyli ponad 2,5 mld zł.

Pieniędzy, według zapowiedzi KE, nie dostanie ani Lubelszczyzna, gdzie działa kopalnia Bogdanka, ani subregion zgorzelecki, gdzie mieści się kompleks energetyczny Turów.

„Ta furtka jest wciąż otwarta”– mówiła w OKO.press Magdalena Bartecka, ekspertka do spraw sprawiedliwej transformacji w Polskiej Zielonej Sieci. „W każdej chwili władze wojewódzkie mogą opracować plan, który będzie zgodny z wymaganiami Komisji Europejskiej – czyli taki, w którym do 2030 roku emisje zostaną ograniczone zgodnie z celami klimatycznymi UE. Jeśli dla subregionu zgorzeleckiego powstałby taki plan, to Turów mógłby dołączyć do tej »rodziny« sprawiedliwej transformacji".

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze