Sprawa Turowa wcale nie została zakończona. Mieszkańcy przygranicznych wiosek skarżą się na bezczynność polskich władz, a organizacje ekologiczne zaskarżają do sądu administracyjnego nową koncesję dla kopalni. Według niej węgiel w Turowie ma być wydobywany do 2044 roku
„Ministerstwo Klimatu, zamiast chronić klimat zmierza do katastrofy. Chroni węgiel zamiast wody!" – mówi Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji Rozwój Tak – Odkrywki Nie. „Dalsza długotrwała ekspansja odkrywki Turów grozi całkowitym brakiem dostępu do wody dla ludności, po obu stronach granicy" – dodaje.
Organizacje ekologiczne zapowiadają zaskarżenie koncesji dla kopalni Turów do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Argumentują, że wydobycie powinno zakończyć się w 2027 roku, żeby osiągnąć unijne cele dotyczące transformacji. Tymczasem koncesja, zatwierdzona przez ministrę Annę Moskwę w październiku 2022, zezwala na eksploatację złoża aż do 2044 roku.
Organizacje zwracają uwagę na cały szereg negatywnych skutków, które wiążą się z wydobyciem węgla brunatnego pod Bogatynią. To emisja CO2, która pogłębia kryzys klimatyczny, emisja pyłów, hałas, zanieczyszczenie światłem, a także odsysanie wody, które było przyczyną sporu z Czechami. Brak wody ma być spowodowany odpompowywaniem jej na potrzeby odkrywki. Przy jej granicy powstaje tzw. lej depresyjny, czyli obniżone lustro wód podziemnych. Czeska strona domagała się od Polski zastosowania środków, które zatrzymają odpływ wody z przygranicznych wiosek.
Przypomnijmy: po nieudanych, wielomiesięcznych negocjacjach sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Krajom udało się dojść do porozumienia dopiero po pierwszej rozprawie. Opisywaliśmy to w OKO.press:
Podczas negocjacji z Czechami ustalono m.in., że PGE, czyli operator kopalni, wybuduje specjalny ekran przeciwfiltracyjny. To rozwiązanie, które miało zatrzymać odpływ wody. „Polski rząd zgodził się zainstalować system ochrony wód w Turowie w ramach umowy z Czechami, mimo że powszechnie uważa się, że system nie spełnia tego zadania. Ale PGE nawet nie zadała sobie trudu, żeby to wprowadzić" – mówił w rocznicę podpisania umowy z Czechami (1.02.2023) Milan Starec, mieszkaniec wsi Uhelná i lokalny aktywista. „Każdego dnia nasza własność traci na wartości z powodu nielegalnej działalności PGE. Gdzie jest odszkodowanie dla mieszkańców takich jak my, którzy cierpią z tego powodu?"
Organizacje ekologiczne zwracają również uwagę na to, że rozszerzenie odkrywki, które będzie niezbędne, żeby kontynuować wydobycie przez 20 lat, będzie dotkliwe dla mieszkańców Opolna-Zdroju. „Działalność kopalni oznacza dla nich albo życie nad krawędzią wyrobiska, albo przymus wysiedlenia" – informują.
Opolno-Zdrój to dawne uzdrowisko, które od XIX wieku było znane z leczniczych wód borowinowych. Rocznie przyjeżdżało tutaj tysiąc kuracjuszy. Wioska przetrwała również wojnę, ale uzdrowiskowy charakter tego miejsca zniszczyło odkrywkowe wydobycie węgla.
„Jakby wyremontować te wszystkie piękne budynki, to byłby turystyczny hit” – mówił OKO.press jeden z mieszkańców, Andrzej. „Tutaj nie ma innego potencjału niż turystyka. Już teraz przyjeżdżają turyści na wycieczki rowerowe, przedzierają się przez Bogatynię, gdzie nie mamy ścieżek i wjeżdżają do Niemiec. A stamtąd to można dojechać nawet nad morze” – opowiadał.
Turystyczny potencjał tego miejsca upadnie w momencie, kiedy PGE rozszerzy odkrywkę. Wielka dziura w ziemi będzie zaczynać się tuż za zabytkowym kościołem.
Koncesja na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów wygasała w kwietniu 2020 roku. Polska Grupa Energetyczna od początku starała się o pozwolenie na wydobycie do 2044 roku, przeciwko czemu protestowali zarówno mieszkańcy polskich i czeskich przygranicznych miejscowości, jak i organizacje ekologiczne.
Cały proces przyznawania koncesji przebiegał w atmosferze skandalu. Przypomnijmy po kolei:
Po podpisaniu umowy z Czechami sprawa chwilowo ucichła. Jednak w październiku 2022 Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał nową decyzję środowiskową dla kopalni odkrywkowej Turów. To umożliwiło przyznanie koncesji na przedłużenie wydobycia węgla brunatnego przez PGE aż do 2044 roku. Anna Moskwa to pozwolenie zatwierdziła.
„Kopalnia powinna zakończyć działalność najpóźniej w 2027 roku, aby spełnić wymogi unijnego prawa, którego zadaniem jest ochrona zasobów wody. Dlatego należy porzucić mrzonki o przedłużaniu działania kopalni i bez zwłoki skupić się na budowaniu strategii uniezależnienia regionu i całego kraju od paliw kopalnych. Przyszłość i bezpieczeństwo energetyczne Polski to OZE, a nie toksyczny węgiel brunatny" – komentuje Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”.
Organizacja, razem z Greenpeace, Fundacją Frank Bold i EKO-UNIĄ, zapowiada zaskarżenie nowej koncesji do sądu administracyjnego.
„Rząd argumentuje kontynuację wydobycia potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, jednak to bezpieczeństwo ekologiczne obecnych i przyszłych pokoleń jest konstytucyjnym obowiązkiem władz" – komentuje Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Fundacji Frank Bold. „Powinnością rządu jest zapewnienie dostaw energii przy jak najniższym koszcie środowiskowym. Tymczasem uzasadnienie decyzji wprost wskazuje, że organ nie dostrzegł interesu publicznego w transformacji energetycznej i ochronie klimatu. Interes publiczny utożsamia z interesem operatora kopalni (spółki PGE – od aut.) i zyskiem z eksploatacji całości złoża. Pomija przy tym zobowiązania Polski w zakresie ochrony klimatu, co jest skandaliczne, zwłaszcza że mówimy o decyzji ministra odpowiedzialnego za klimat".
Aktywiści wyjaśniają, że skarga jest konieczna, bo to jedyna droga, by skrócić działanie kopalni. Jeśli koncesja pozostanie w mocy, region nie dostanie unijnych pieniędzy na transformację energetyczną. Komisja Europejska już wydała zresztą decyzję, w której nie zakwalifikowała podregionu zgorzeleckiego, gdzie działa Turów.
Do Polski trafi łącznie 3,85 mld euro. Najwięcej (ponad 2 mld euro) ma otrzymać Śląsk. Na liście są też województwo łódzkie, Małopolska, Wielkopolska oraz subregion wałbrzyski, który otrzyma ponad 580 mln euro, czyli ponad 2,5 mld zł.
Pieniędzy, według zapowiedzi KE, nie dostanie ani Lubelszczyzna, gdzie działa kopalnia Bogdanka, ani subregion zgorzelecki, gdzie mieści się kompleks energetyczny Turów.
„Ta furtka jest wciąż otwarta”– mówiła w OKO.press Magdalena Bartecka, ekspertka do spraw sprawiedliwej transformacji w Polskiej Zielonej Sieci. „W każdej chwili władze wojewódzkie mogą opracować plan, który będzie zgodny z wymaganiami Komisji Europejskiej – czyli taki, w którym do 2030 roku emisje zostaną ograniczone zgodnie z celami klimatycznymi UE. Jeśli dla subregionu zgorzeleckiego powstałby taki plan, to Turów mógłby dołączyć do tej »rodziny« sprawiedliwej transformacji".
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze