W przypadku Taleba A. prawo azylowe byłoby po rządowej nowelizacji równie bezradne, jak obecnie. Używanie przez Tuska tragedii w Magdeburgu jako politycznego argumentu nasuwa skojarzenia z Orbánem czy populistami z PiS
Im bardziej wpatrywać się w rządowe projekty „zaostrzenia prawa wizowego i azylowego”, tym bardziej widać, że w żaden sposób nie uchroniłyby one Polski przed obecnością kogoś takiego jak morderca z Magdeburga. Buńczuczne zapowiedzi premiera Donalda Tuska pozostają na poziomie przekazu propagandowego i obietnic bez pokrycia.
Donald Tusk przyzwyczaił nas, że komentuje wydarzenia na X, zwracając się wprost do polityków krajowych i zagranicznych (ostatnio Orbána, wcześniej władz UE czy republikanów w USA), a przede wszystkim do obywateli i obywatelek w kraju. Premier i jego rząd nie mają rzeczniczki czy rzecznika prasowego, którego można by o coś dopytać, a nawet wejść w polemikę. Głos Tuska ma raczej zamykać dyskusję.
W sobotę 21 grudnia 2024 Donald Tusk skomentował piątkowy zamach, docierając, bagatela, do dwóch milionów odniorców:
„Po ataku w Magdeburgu już dziś oczekuję jasnej deklaracji Pana Prezydenta Dudy i PiS o poparciu rządowego pakietu zaostrzającego prawo wizowe i azylowe. Państwo odzyskuje właśnie kontrolę nad granicami i migracją po latach chaosu i korupcji, więc chociaż nie przeszkadzajcie”.
Sens był jasny: zaostrzenie prawa może nas uchronić przed takimi aktami terroru. Do poruszonej tragedią w Magdeburgu opinii publicznej, miała trafić zbitka:
groza terroryzmu – walczący o nasze bezpieczeństwo rząd Tuska – blokująca zmiany opozycja.
W podobny sposób wykorzystał zamach w Niemczech Victor Orbán „Nigdy nie pozwolimy na zrobienie z Węgier Magdeburga”.
Tusk pisał swój komentarz w sobotę o 10:50, kiedy profil zamachowca Taleba A. był już z grubsza znany. Wiedzieliśmy, że ten imigrant (od 2006 roku), a potem uchodźca (od 2016) z islamskiego kraju krytykowal „islamizację Niemiec”, oskarżając jednocześnie władze o prześladowanie apostatek z krajów arabskich, którym pomagał starać się o azyl. I w duchu AfD krytykował politykę otwartych granic, jaką prowadziła zwłaszcza kanclerz Angela Merkel.
Co przypomina skrajną narrację Orbána, a także bardziej zniuansowaną naszego rządu, że migracje to dla Polski (Węgier) zagrożenie, które trzeba ukrócić, skontrolować, a jeśli migranci już tu są, to wymagać od nich szybkiej adaptacji do naszej kultury (nie mylić z integracją). To jeden z przejawów skrętu rządu w prawo, czy jak to nazwał Andrzej Leder endeckiego ukąszenia polskich liberałów.
W dzisiejszym tekście skupimy się jednak na konkrecie. Czy „zaostrzenie prawa wizowego i azylowego” uchroniłoby Polskę przez takim kimś jak Taleb A.? Innymi słowy, czy piernik ma coś do wiatraka?
„Pakiet zaostrzający”, o którym mówi Tusk, składa się z trzech elementów:
Najważniejsze ograniczenia mogłyby zatem dotyczyć zgody na udzielenie Talebowi A. którejś z form ochrony międzynarodowej (popularnie – azylu). Dotyka to najważniejszej narracji rządu, że prawo humanitarne w tym zakresie przeżyło się i nie zapewnia Polsce bezpieczeństwa.
Czy jednak faktycznie Taleb A. nie dostałby azylu w Polsce po przyjęciu rządowej nowelizacji ustawy z 2003 roku o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP?
OKO.press omawiało już ten rządowy projekt czasowego zawieszania prawa do azylu z krytycznym komentarzem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Fundacja zwracała uwagę, że zapisy są „niezgodne z konstytucją oraz standardami prawa międzynarodowego, są sprzeczne z prawem unijnym, wraz z Paktem o migracji i azylu UE, powielają schemat nielegalnych pushbacków i potęgują ryzyko naruszania zakazu zbiorowego wydalania cudzoziemców”.
W uzasadnieniu nowelizacji rząd stwierdza, że „ma na celu stworzenie instrumentów prawnych, które będą służyć zapobieżeniu destabilizacji sytuacji w Polsce i innych państwach UE, wynikającej z kreowania sztucznej presji migracyjnej przez państwa trzecie graniczące z Polską”.
Kluczowe jest tu pojęcie „instrumentalizacji migracji”, jaką stosują „władze białoruskie, w kooperacji z rosyjskimi i międzynarodowymi grupami przestępczymi organizującymi przerzut migrantów”. Rząd uznaje, że Białoruś i Rosja „za obopólną zgodą (podkr. – OKO.press) dopuszczające migranta na swoje terytorium, przy wykorzystaniu swoich instrumentów wizowych ”nie mogą być traktowane jako terytorium, w którym życiu lub wolności migranta zagrażałoby niebezpieczeństwo„. Są ”postrzegane [wyłącznie] jako organizator przerzutu".
Co wbrew oczywistym faktom oznacza, że można bez naruszania praw człowieka, wyrzucać migrantów na stronę białoruską, bo tam im nic nie zagraża.
Wracając do Taleba A. Załóżmy przez chwilę, tylko na użytek sprawdzenia tezy Tuska, że jego historia jest inna. Z Arabii Saudyskiej nie wyjeżdża do pracy w 2006 roku, ale dopiero po ujawnieniu swych antyislamskich poglądów w 2016 r. ucieka przed represjami. I chcąc dostać się do Europy czy Niemiec wybiera szlak z Arabii Saudyjskiej do Mińska, a następnie dociera do granicy z Polską i przedostaje się przez graniczną zaporę. Tymczasem prawo złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej zostało na mocy znowelizowanej ustawy „czasowo ograniczone”.
Jest oczywiste, że Taleb A. padłby ofiarą „zbiorowego wydalania cudzoziemców” i zostałby, z większym lub mniejszym udziałem przemocy, wypchnięty na Białoruś. Państwo polskie potraktowałoby go jako uczestnika wojny hybrydowej współpracującego („obopólna zgoda”) z reżimem białoruskim. Zagrożenie życia w kraju pochodzenia nie miałoby znaczenia, podobnie jak represje, które mogłyby go spotkać ze strony białoruskich strażników.
Na mocy art. 33a znowelizowanej ustawy, Straż Graniczna nie przyjęłaby wniosku o azyl, bo nie byłby przecież w stanie udowodnić, że jest „osobą zagrożoną rzeczywistym ryzykiem doznania poważnej krzywdy w państwie, z którego przybyła bezpośrednio na terytorium RP”. Kluczowe jest słowo „bezpośrednio”.
Taleb A., nie spełnia też szczególnych kryteriów, które dawałyby mu jednak prawo do złożenia wniosku. Nie jest „małoletnim bez opieki, kobietą ciężarną; osobą, która może wymagać szczególnego traktowania ze względu na swój wiek lub stan zdrowia” a także nie jest „obywatelem państwa stosującego instrumentalizację”, czyli Białorusinem lub Rosjaninem.
Gdyby jednak Taleb wjechał do Polski legalnie (np. na wizę pracowniczą) i – tak jak zrobił w Niemczech – wystąpil o azyl, to nawet po wejściu znowelizowanej ustawy dostałby ochronę międzynarodową.
Zgodnie z art. 13 p. 1 ustawy o udzielaniu ochrony na terytorium RP cudzoziemcowi "nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek
uzasadnionej obawy przed prześladowaniem w kraju pochodzenia
z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony tego kraju".
Zgodnie z powszechną wiedzą już za samo krytykowanie islamu i własną ostentacyjną apostazję Talebowi A. groziłoby w Arabii Saudyjskiej dotkliwe prześladowanie (nie mówiąc o wspieranie w ucieczce Saudyjek).
Gdyby Urząd ds. Cudzoziemców miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do realiów życia w Arabii Saudysjkiej, Taleb A. mógłby powołać się na groźby, że zostanie zamordowany po tym, jak skrytykował islam na stronie „Free Saudi Liberals” założonej przez Raifa Badawiego. Los tego obrońcy praw człowieka naocznie pokazuje, co grozi krytykom islamu. Badawiego aresztowano w 2012 roku i skazano na 10 lat więzienia i 1000 batów. Wyszedł z więzienia w 2022 roku, ale nadal obowiązują go ograniczenia.
Dodatkowo, polska ustawa precyzuje, jak rozumieć „religijne powody” prześladowań. Chodzi o „a) posiadanie przekonań teistycznych, nieteistycznych lub ateistycznych, b) udział lub powstrzymywanie się od udziału w obrzędach religijnych, sprawowanych publicznie lub prywatnie, indywidualnie lub zbiorowo”. Czyli dokładnie to, za co Taleb A. byłby prześladowany w Arabii Saudyjskiej.
W dodatku on nie tylko deklarował ateizm, ale gwałtownie atakował rolę polityczną islamu i namawiał inne osoby na porzucenie tej religii.
Tak więc Taleb A. zostałby objęty w Polsce ochroną międzynarodową. A może znowelizowane prawo pozwoliłoby mu azyl odebrać?
Na mocy znowelizowanego art. 21 ustawy o ochronie cudzoziemców można by pozbawić go statusu uchodźcy, jeśli władze doszłyby do wniosku, że:
"10) stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, w którym przebywa lub
11) został skazany prawomocnym wyrokiem za szczególnie poważne przestępstwo, inne niż przestępstwo i stanowi zagrożenie dla społeczeństwa państwa, w którym przebywa”'
Rząd podkreśla w uzasadnieniu, że "ponieważ każdy przypadek skazania cudzoziemca powinien być oceniany indywidualnie, w projekcie proponuje się zachowanie
określenia „szczególnie poważne przestępstwo, bez formułowania definicji legalnej tego pojęcia".
Czy byłyby powody, by uznać obecność Taleba A. w Polsce za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa? Z pewnością trudno byłoby w ten sposób zakwalifikować jego krytykę islamu i szariatu, jako źródeł społecznej opresji, a także wspieranie przez niego apostatek i apostatów uciekających z krajów islamskich. To zwiększało zagrożenie dla niego i tym samym uzasadniało decyzję Polski, by tego człowieka chronić.
Co innego, gdyby Taleb A. działał na rzecz propagowania radykalnych islamskich treści politycznych i wspierał skrajne organizacje, a nawet domagał się większego dostępu migrantów z krajów islamskich do Europy. Ale jego narracja była wręcz odwrotna, krytykował Europę otwartych granic, stopniowo radykalizując się i zbliżając do AfD.
Taka postać – uchodźca z islamskiego kraju, który demaskuje szariat i przestrzega Polskę (Europę) przed „napływem islamistów” – byłaby raczej akceptowana przez władze, miałby szanse zostać bohaterem prawicowych, a nawet mainstreamowych mediów.
Kto wie, może w programie TVP czy TVN wystąpiłby z poparciem dla zaostrzenia prawa wizowego i azylowego, przy okazji upominając się o swoje saudyjskie apostatki?
Jak dowiadujemy się poniewczasie, Taleb A. w 2013 roku został skazany przez sąd w Rostocku na 90 dni pozbawienia wolności za zakłócanie spokoju publicznego. Poszło o egzamin, jaki zdawał w czasie szkolenia medycznego. Zagroził przedstawicielom stowarzyszenia medycznego, że jeśli nie uznają jego racji, popełni „przestępstwo, które przyciągnie uwagę całego świata” i dla postrachu rzucił przykład ataku bombowego na Maraton Bostoński 15 kwietnia 2013, w którym zginęły trzy osoby, a 264 zostało rannych.
Zakłócanie spokoju z pewnością nie spełnia warunku „szczególnie poważnego przestępstwa” opisanego wyżej, jakbyśmy nie rozciągali „definicji legalnej tego pojęcia”.
Tu jednak wkraczamy w inny obszar kontroli sprawowanej przez służby, o czym na końcu tekstu.
Przyjęta 15 października 2024 przez rząd strategia migracyjna na lata 2025-203o pt. „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna polski na lata 2025-2030" także nie ograniczyłaby prawa do azylu dla 50-letniego psychiatry z Arabii Saudyjskiej.
Opisana tam „kontrola przesiewowa” nie wyłapałaby przypadku Taleba A., bo nie prowadził on działalności, ani nie wypowiadał poglądów groźnych dla Polski.
Pewne trudności w relacji państwa z Talebem A. mogłyby wystąpić w związku z postulatem, że „cudzoziemcy, którzy otrzymają zgodę na jedną z form ochrony krajowej lub międzynarodowej, zostaną objęci kompleksowymi, obowiązkowymi programami integracyjnymi, których celem będzie włączenie ich do polskiego społeczeństwa”. Taleb A., podobnie jak wielu innych migrantów, wcale nie chciałby się bowiem spolszczać na polecenie władz.
Tymczasem taki jest jeden z priorytetów: „paradygmat polityki integracyjnej zakłada, że cudzoziemcy dostosowują się do norm i zasad społecznych obowiązujących i akceptowalnych w społeczeństwie polskim”.
Donald Tusk (a za nim koledzy i koleżanki partyjni oraz część mediów) próbuje „podczepić” terrorystyczną zbrodnię w Magdeburgu pod projekt ograniczania praw migrantów i uchodźców, co ma zwiększać bezpieczeństwo Polski. Jak jednak pokazaliśmy, zmienione prawo nie wychwyciłoby tego akurat terrorysty, chyba że – co pozostaje czystą fantazją – próbowałby przedrzeć się do Polski przez granicę z Białorusią.
W sumie zatem sens wypowiedzi Tuska sprowadza się do tego, że dzięki zaostrzaniu prawa azylowego nie będziemy „ich” wpuszczać, a „on” jest jednym z „nich”.
I tym samym nie tylko na Węgrzech, ale także u nas Magdeburga nie będzie. Tusk na to nie pozwoli.
W przypadku Taleba A. prawo azylowe jest jednak i byłoby nadal po nowelizacji ustawy bezradne. Tragedia w Magdeburgu nie powinna być używana jako argument w politycznym sporze.
Wypowiedź Donalda Tuska w swej warstwie rzeczowej jest raczej pozbawiona sensu. Pozostaje jej znaczenie emocjonalne, użycie lęku przed terroryzmem w zestawieniu z uspakajającym zapewnieniem, że władze poradzą sobie z zagrożeniem, zwłaszcza jeśli opozycja nie będzie przeszkadzać. To klasyczna figura populizmu.
Taleb A. jako obcy, przed którym chce nas bronić Tusk, wzmacnia antyuchodźczą narrację i niezależnie od intencji nasila lęk przed uchodźcami i migrantami.
Trzeba ich powstrzymać przed zbrodniami, które mogą u nas popełnić i władza to właśnie obiecuje.
Niestety, nie pierwszy raz Donald Tusk i jego partia używa antyuchodźczej retoryki, jak z czasów rządów PiS.
Wykorzystywanie zamachów terrorystycznych w narracji politycznej ma niechlubną tradycję. Pomijając straszne słowa Kaczyńskiego z 2015 roku o „różnego rodzaju pasożytach, pierwotniakach, które nie są groźne w organizmach tych ludzi [uchodźców], ale mogą tutaj być groźne” wystarczy przypomnieć choćby wypowiedzi Mariusza Błaszczaka po zamachu w Nicei, że „takie są konsekwencja polityki multi-kulti”. Opisaliśmy to w lipcu 2016, kiedy OKO.press miało dopiero miesiąc.
To wszystko nie oznacza, że państwo wobec Taleba A. byłoby bezradne. Zatrzymać zamach mogły być może służby niemieckie, gdyby nie wpadły w pułapkę stereotypu.
Minister spraw wewnętrznych Meklemburgii-Pomorza Przedniego tłumaczył, że mężczyzna „nie został zaklasyfikowany do kategorii osób stanowiących zagrożenie, co następuje, kiedy taka osoba głosi niebezpieczne poglądy lub pochwala niebezpieczne ideologie. W tym przypadku to nie miało miejsca”.
Władze nie wzięły pod uwagę, że nienawiść prowadząca do zbrodni nie musi rozwijać się w warunkach dżihadystycznej tresury. Jej źródłem może być też fanatyzm zupełnie innego rodzaju.
Służby mogłyby wziąć pod uwagę sygnały o niepokojących „wyskokach” Taleba A., jego niezrównoważeniu i używaniu w czasie awantur „zapowiedzi, że zrobi coś, co zauważy cały świat”. Gdyby go miały na oku, zwróciłyby uwagę na karabin maszynowy, jaki pojawił się w jednym z ostatnich wpisów i radykalne treści w wywiadzie na tydzień przed zamachem. Może wtedy służby zauważyłyby, że wynajął Vana BMW, ale nigdzie nie wyjeżdża.
Czujność policji to jednak zupełnie inna kwestia niż zaostrzanie prawa azylowego.
Uchodźcy i migranci
Mariusz Błaszczak
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Angela Merkel
Donald Tusk
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Koalicja Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Donalda Tuska (drugi)
Straż Graniczna
AfD
integracja imigrantów
prawo do azylu
Taleb A.
Urząd do Spraw Cudzoziemców
Zamach w Magdeburgu
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze