Nowa strategia bezpieczeństwa USA to zapowiedź pełnego resetu w relacjach z Rosją oraz warunek stawiany Europie: ta albo stanie się bardziej spolegliwa, albo z rosyjską agresją będzie musiała radzić sobie sama. Co na to liderzy UE?
Nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa, opublikowana w czwartek 4 grudnia 2025, uderza wprost w Unię Europejską. Sugeruje, że to właśnie jej działania są odpowiedzialne za nieuchronny „upadek cywilizacyjny” Europy. Jest też niezwykle przychylna wobec Rosji. Amerykanie mają dążyć do przywrócenia „strategicznej stabilności w stosunkach z Rosją”.
W świetle ostatnich doniesień o przebiegu negocjacji w sprawie wojny w Ukrainie, w tym o planowanych amerykańskich inwestycjach w Rosji,
to oznacza tylko jedno: reset w relacjach Rosja – USA.
Wzmacniając ten przekaz prezydent Donald Trump powiedział w wywiadzie opublikowanym we wtorek 9 grudnia w portalu Politico, że UE to „rozkładająca się grupa narodów rządzona przez słabe osoby”.
Te wyraźne ataki na UE nie spotkały się jednak z mocną odpowiedzią liderów UE. Milczy przewodnicząca Komisji Europejskiej. Mało widoczna na arenie międzynarodowej szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas zaklina rzeczywistość. Szef Rady Europejskiej Antonio Costa wzywa: sojusznicy powinni działać jak sojusznicy. Najmocniej wybrzmiał głos premiera Donalda Tuska.
Z nowej amerykańskiej strategii bezpieczeństwa cieszy się za to europejski obóz MAGA i Kreml.
Nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa stawia mocną diagnozę dotyczącą słabości Europy.
Zdaniem Amerykanów Europa ma nie tylko problemy gospodarcze („Europa kontynentalna traci udział w globalnym PKB – z 25 procent w 1990 roku do 14 procent obecnie – częściowo z powodu krajowych, a częściowo z powodu międzynarodowych regulacji”). Wbija też gwóźdź do własnej trumny nadmiernymi regulacjami, polityką migracyjną, rzekomą cenzurą, tłumieniem opozycji politycznej oraz spadkiem dzietności.
Problemem na kontynencie ma być też „utrata tożsamości narodowej” oraz „pewności siebie”.
„Jeśli obecne trendy się utrzymają, za 20 lat lub nawet wcześniej, kontynent będzie nie do poznania. Nie jest wcale oczywiste, czy niektóre kraje europejskie będą miały wystarczająco silną gospodarkę i siły zbrojne, by pozostać wiarygodnymi sojusznikami” – prognozuje administracja Donalda Trumpa.
To narracja znana już z wcześniejszych wystąpień członków amerykańskiej administracji, a w Europie głoszona przez narodowych konserwatystów i skrajną prawicę.
Amerykanie chcą jednak dla Europy dobrze, bo ta wciąż jest dla nich istotna „gospodarczo i kulturowo”.
„Chcemy, aby Europa pozostała europejska, odzyskała swoją cywilizacyjną pewność siebie i porzuciła skupianie się na duszących regulacjach […] Naszym zadaniem powinno być wspieranie Europy w zmienianiu kursu […] Rosnące wpływy partii patriotycznych dają powody do sporego optymizmu” – podkreślają.
Dlatego Amerykanie zapowiadają, że ich polityka wobec Europy powinna skupiać się na:
Nowa strategia bezpieczeństwa USA wprost stwierdza więc, że
w interesie USA jest reforma Unii Europejskiej i dojście do władzy partii skrajnie prawicowych, określonych eufemistycznie „partiami patriotycznymi”.
Te mają ukrócić nadmierną regulację w UE, „zapewnić sprawiedliwe warunki funkcjonowania dla amerykańskich firm” itp., dzięki czemu Europie uda się powstrzymać „cywilizacyjną zagładę” i dobre relacje z USA.
Śródtytuł części, która mówi o priorytetach amerykańskich w sprawie Europy, nosi znamienny tytuł „Promocja europejskiej wielkości”.
Amerykańska strategia bezpieczeństwa jest też niezwykle łagodna w swej wymowie w stosunku do Rosji.
W przeciwieństwie do dokumentów z 2017 i 2022 roku nie uważa już Rosji za „wyzwanie dla amerykańskiej siły i amerykańskich interesów” czy za „zagrożenie dla ”bezpieczeństwa i dobrobytu USA„ (2017) ani ”bezpośrednie zagrożenie dla wolnego i otwartego świata” (2022).
Rosja pojawia się w niej właściwie jedynie w kontekście relacji z Europą, przez którą jest postrzegana jako „egzystencjalne zagrożenie”. To także wobec Rosji widoczne jest owa diagnozowana przez USA „utrata pewności siebie” Europy.
“Europejscy sojusznicy [USA – red.] mają wyraźną przewagę nad Rosją pod względem siły militarnej niemal w każdej kategorii, z wyjątkiem broni nuklearnej. W wyniku wojny Rosji na Ukrainie stosunki europejskie z Rosją uległy obecnie znacznemu osłabieniu, a wielu Europejczyków postrzega Rosję jako zagrożenie egzystencjalne” – czytamy w strategii.
Także w odniesieniu do wojny w Ukrainie nowa strategia bezpieczeństwa USA sięga po prorosyjskie argumenty części partii obozu MAGA w Europie. Optuje bowiem za jak najszybszym zakończeniem wojny na jakichkolwiek warunkach.
„W interesie Stanów Zjednoczonych leży wynegocjowanie szybkiego zakończenia działań wojennych na Ukrainie, aby ustabilizować gospodarki europejskie, zapobiec niezamierzonej eskalacji lub rozszerzeniu wojny oraz przywrócić strategiczną stabilność w stosunkach z Rosją, a także umożliwić odbudowę Ukrainy po zakończeniu działań wojennych, aby umożliwić jej przetrwanie jako funkcjonującego państwa [...]” – czytamy w strategii.
Amerykanie stwierdzają, że zarządzanie stosunkami europejskimi z Rosją będzie wymagało „znacznego zaangażowania dyplomatycznego Stanów Zjednoczonych”. Zarówno w celu „przywrócenia strategicznej stabilności na kontynencie euroazjatyckim, jak i złagodzenia ryzyka konfliktu między Rosją a państwami europejskimi”.
Strategia podkreśla, że administracja Trumpa pozostaje „w konflikcie z europejskimi urzędnikami”, którzy mają „nierealistyczne oczekiwania związane z wojną”.
Dodaje, że chodzi o rządy mniejszościowe (to zapewne przytyk do Francji), z których wiele „łamie podstawowe zasady demokracji, aby stłumić opozycję”.
„Znaczna większość Europejczyków pragnie pokoju, ale pragnienie to nie przekłada się na politykę, w dużej mierze z powodu podważania procesów demokratycznych przez te rządy” – czytamy w amerykańskiej strategii.
„Ma to strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych dlatego, że państwa europejskie nie mogą przeprowadzić reform, jeśli są uwięzione w kryzysie politycznym” – stwierdza dokument.
Te cele amerykańskiej strategii stają się jeszcze bardziej ewidentne w świetle piątkowych reakcji w USA na ogłoszenie przez Komisję Europejską decyzji o ukaraniu należącej do Elona Muska platformy X karą w wysokości 120 mln euro za złamanie przepisów aktu o usługach cyfrowych (DSA).
Komisja uznała, że X łamie trzy przepisy DSA: w sposób wprowadzający błąd stosuje „niebieski znaczek” do weryfikacji użytkowników, nie ma przejrzystego repozytorium reklam oraz nie udostępnia danych do badań w sposób zgodny z regulacjami. X nie zaproponował też odpowiednich modyfikacji działania platformy, co spowodowało nałożenie kary.
Ten fakt nie spodobał się ani Elonowi Muskowi, ani członkom amerykańskiej administracji. Musk wezwał na X wprost: „UE powinna zostać obalona”. Na jego profilu w X pojawiła się seria wściekłych wpisów: „unijny komisarze mordują UE”, „obalić UE”. W ciągu weekendu Musk repostował też kilkanaście wpisów uderzających w UE. Większość z nich mówiła, że UE jest rządzona przez „niewybieralnych eurokratów”, którzy „nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania”.
Niezadowolenie z powodu decyzji KE wyrazili też członkowie gabinetu Trumpa.
„Kara w wysokości 140 milionów dolarów nałożona przez Komisję Europejską to nie tylko atak na @X, ale także atak na wszystkie amerykańskie platformy technologiczne i obywateli Stanów Zjednoczonych ze strony obcych rządów. Czasy cenzurowania Amerykanów w Internecie dobiegły końca” – napisał na X sekretarz stanu USA Marco Rubio.
W zestawieniu z innymi fragmentami strategii, w których mowa o tym, że w interesie USA nie jest już próba dominacji na całym świecie, lecz skupienie się na amerykańskiej strefie wpływów, która – zgodnie z XVIII wieczną doktryną geopolityczną prezydenta James'a Monroe’a – ogranicza się do zachodniej półkuli, a ta nie obejmuje Europy, maluje się taki obraz: Stany Zjednoczone są gotowe porzucić Europę w obliczu zagrożenia ze strony Rosji, jeśli ta nie zacznie być bardziej spolegliwa i skłonna do współpracy.
Administracja USA pod rządami Trumpa wszystko postrzega bowiem w sposób transakcyjny.
Oczekuje odstępstw od stosowania niewygodnych dla partnerów z USA reguł na rzecz przyjaznej współpracy. Zgodnie z tym założeniem, UE, jeśli chce mieć dobre relacje z USA, w tym liczyć na wsparcie w wojnie z Ukrainą, powinna powstrzymać się od karania amerykańskiego biznesu i stworzyć mu „sprawiedliwe warunki do funkcjonowania”. Tymczasem UE się temu w dużym stopniu opiera.
Niepokojące dla Europy zmiany w amerykańskiej strategii bezpieczeństwa nie spotkały się z mocną odpowiedzią ze stroną UE. Reakcja Unii na amerykańskie połajanki jest jak zwykle dyplomatycznie grzeczna i wstrzemięźliwa. Liderzy UE uważają, że w ten sposób pokazują siłę, ale wielu obserwatorów odnosi raczej wrażenie, że chowają głowy w piasek.
W piątek, czyli dzień nałożenia kary oraz opublikowania przez USA strategii bezpieczeństwa, ze strony najwyższych przedstawicieli UE nie było żadnego komentarza. Pytani o sprawę rzecznicy Komisji Europejskiej odpowiadali jedynie, że „przyjęli do wiadomości amerykańską strategię bezpieczeństwa narodowego”.
Milczała też Kaja Kallas, czyli szefowa unijnej dyplomacji, oraz Antonio Costa, czyli szef Rady Europejskiej.
Pierwsze reakcje pojawiły się dopiero w sobotę. Kaja Kallas została zapytana o sprawę podczas konferencji w Dosze. Kallas postanowiła umniejszyć znaczeniu amerykańskiej diagnozy stanu Europy, przyznając nawet, że część padających w niej stwierdzeń, jest trafna.
“Europa nie docenia swojej siły wobec Rosji. Powinniśmy być bardziej pewni siebie, to na pewno” – stwierdziła Kallas.
Pytana przez prowadzącą rozmowę dziennikarkę CNN Christiane Amanpour, czy prezydent Donald Trump i jego gabinet uważają teraz Europę za wroga, Kallas stwierdziła, że “nie widzi tego w ten sposób” – relacjonował portal Politico. Podkreśliła natomiast, że USA są wciąż największym sojusznikiem Europy.
“Nie zawsze widzimy sprawy w ten sam sposób. Ale podstawowa zasada wciąż obowiązuje: jesteśmy największymi sojusznikami, powinniśmy trzymać się razem” – stwierdziła Kallas.
Jej post z tym fragmentem rozmowy na X trafił do 370 tysięcy użytkowników.
Dużo mocniej w przestrzeni mediów społecznościowych wybrzmiał głos premiera Donalda Tusk. Premier napisał 6 grudnia po południu:
”Drodzy amerykańscy przyjaciele, Europa jest waszym najbliższym sojusznikiem, a nie problemem. Mamy wspólnych wrogów. Przynajmniej tak było przez ostatnich 80 lat. Powinniśmy się tego trzymać, bo to jedyna racjonalna strategia naszego wspólnego bezpieczeństwa. Chyba że coś się zmieniło” – napisał Tusk.
Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura poinformował, że w ciągu 24 godzin wpis Tuska był najbardziej angażującym postem społeczno-politycznym na świecie. W ciągu 24 godzin osiągnął ponad 20 milionów wyświetleń. We wtorek 9 grudnia rano miał ich już 37,8 miliona.
Także w sobotę głos w sprawie zabrał minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Sikorski uderzył w Elona Muska i jego wezwanie do obalenia UE.
„Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwość, komu służy cała antyunijna gadka o suwerenności. Tym, którzy chcą zarabiać na sianiu nienawiści i tym, którzy chcą Europę podbić” – napisał Sikorski. Do wpisu dodał zrzut wpisu Muska z komentarzem byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który jego wezwanie do obalenia UE, skomentował jednym słowem: „Dokładnie”.
Następnego dnia Sikorski wrzucił na X sondę: „Oligarchowie Dmitriev i Musk chcą podziału Europy, żeby nas podbić i eksploatować. Powinniśmy poddać się, czy uczynić Europę znowu wielką?” – zapytał Sikorski, przejmując hasło obozu MAGA. W ankiecie udział wzięło ponad 50 tysięcy internautów. 83,6 proc. opowiedziało się za „uczynieniem Europy znowu wielką”.
Bardziej oficjalna odpowiedź UE przyszła dopiero w poniedziałek 8 grudnia. Sprawę skomentował szef Rady Europejskiej Antonio Costa.
Podczas konferencji w Centrum Jacques’a Delorsa w Paryżu Costa stwierdził, że strategia Stanów Zjednoczonych „wciąż traktuje Europę jako sojusznika”, co uznał za pozytywne. Podkreślił jednak, że „sojusznicy powinni działać jak sojusznicy”, a nie grozić sobie nawzajem „ingerencją w życie polityczne” i nieszanowaniem swojej suwerenności.
„Sojusznicy szanują swoje wewnętrzne wybory polityczne i wzajemną suwerenność” – powiedział Costa.
Costa podkreślił też, że krytyczne wobec Europy wypowiedzi wiceprezydenta JD Vance’a z lutego 2025 czy posty prezydenta Trumpa nie mogą być już traktowane jako „niepowiązane ze sobą incydenty”, lecz powinny być traktowane jako „wyraz doktryny Stanów Zjednoczonych”.
„Musimy wziąć pod uwagę, że stosunek między nami [UE – USA – red.] się zmienił, to nie jest już ten sam sojusz co po II wojnie światowej. Musimy działać zgodnie z tą świadomością” – powiedział.
Podkreślił też, że USA odchodzą od multilateralizmu i porządku międzynarodowego opartego na zasadach.
„To poważne różnice w naszym sposobie postrzegania świata”
– powiedział.
Odciął się też od krytyki USA wobec kary zasądzonej platformie X na mocy przepisów DSA.
„USA nie będą decydować o tym, jaką wizję wolności słowa ma Europa […] Nie będzie wolności słowa w Europie, jeśli wolność informacji zostanie poświęcona na rzecz obrony interesów technologicznych oligarchów z USA” – podkreślił.
Głosu w sprawie nie zabrała za to szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Rzecznicy KE odmawiali też komentarza w sprawie podczas konferencji prasowych w piątek 5 grudnia i poniedziałek 8 grudnia.
Zamiast tego Komisja Europejska wystosowała pisemne oświadczenie, które rozesłała do mediów, w tym do OKO.press. W oświadczeniu KE bagatelizuje zawartość nowej amerykańskiej strategii bezpieczeństwa i pomija wszystko to, co w niej negatywne.
„Przyjęliśmy do wiadomości amerykańską strategię bezpieczeństwa narodowego. Z zadowoleniem przyjmujemy fakt, że strategia ta nadaje wysoki priorytet zakończeniu wojny Rosji przeciwko Ukrainie […] W pełni zgadzamy się, że „Europa pozostaje strategicznie i kulturowo istotna dla Stanów Zjednoczonych” oraz że „handel transatlantycki pozostaje jednym z filarów światowej gospodarki i dobrobytu Ameryki […] Będziemy nadal konstruktywnie współpracować z naszymi amerykańskimi partnerami, zapewniając jednocześnie konkurencyjność Europy” – czytamy w oświadczeniu.
Dalej KE podkreśla:
„Decyzje dotyczące Unii Europejskiej są podejmowane przez Unię Europejską dla Unii Europejskiej, w tym decyzje dotyczące naszej autonomii regulacyjnej i ochrony wolności słowa. Partnerstwo transatlantyckie jest i pozostaje wyjątkowe […] Z niecierpliwością czekamy na kontynuację ukierunkowanej na wyniki współpracy z naszymi amerykańskimi partnerami” – czytamy w oświadczeniu.
Jak na łamach amerykańskiego magazynu „Foreign Policy” skomentowała Nathalie Tocci, szefowa włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: UE już tyle razy nadstawiała Amerykanom policzek, że nadstawia ten sam po raz kolejny.
Dużo mocniej nową amerykańską strategię oceniają europejscy i amerykańscy publicyści i komentatorzy.
Amerykański serwis Bloomberg napisał: „Przesłanie nie może być jaśniejsze. W 33-stronicowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Biały Dom stwierdził, że Europa ryzykuje całkowitą zagładę, jeśli nie zmieni swojej polityki”.
Dziennik zauważa, że moment, w którym Biały Dom wystosował tę krytykę, jest bardzo znaczący: dzieje się to w chwili, gdy wojna w Ukrainie wkracza w potencjalnie decydującą fazę.
"Europejscy przywódcy są głęboko zaniepokojeni wysiłkami USA zmierzającymi do zawarcia porozumienia z Rosją, które oznaczałoby kapitulację Zachodu. Podważa to zaufanie do administracji Trumpa i wywołuje bardziej egzystencjalne pytania: sojusz transatlantycki się rozpada – czy Europa jest w stanie się bronić?”.
Dziennik zwraca też uwagę na to, że strategia uderza mocniej w sojuszników USA, niż w ich przeciwników.
Europejski serwis Politico w poniedziałek 8 grudnia otworzył się tekstem „Europa może polegać tylko na sobie” pióra Brytyjczyka Johna Kampfnera. Pisze on, że w obliczu braku możliwości polegania na USA, zarówno obecnie, w sytuacji konieczności wspierania Ukrainy, jak i w przyszłości, w sytuacji ewentualnego ataku ze strony Rosji, Europa musi działać tak spójnie, jak jeszcze dotąd nie działała – państwa, muszą być gotowe skoczyć za sobą w ogień.
Kampfner zauważa, że świadomość tego na kontynencie jest coraz większa, a świadczy o tym bardzo bliska współpraca między Wielką Brytanią, Francją i Niemcami. Mimo to jego rozmówcy – dyplomaci, eksperci ds. bezpieczeństwa, podkreślają: „Brutalna prawda jest taka, że Europa nie jest jeszcze gotowa do samodzielnej walki z rosyjską agresją. Dopóki nie wypracujemy tej gotowości, musimy polegać na Stanach Zjednoczonych”.
Francuski Le Monde napisał, że nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa „pogłębia przepaść między dwoma brzegami Atlantyku”. Zdaniem dziennika dokument ma na celu wywarcie presji na Europejczyków, którzy wciąż wspierają Wołodymyra Zełenskiego, podczas gdy administracja Trumpa chce przekonać Kijów do ustępstw na rzecz Rosji.
Wspomniana już Nathalie Tocci, szefowa włoskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, na łamach „Foreign Policy” przedstawia jeszcze bardziej otrzeźwiającą wizję:
„Europejczycy uśpili swoją czujność, wierząc, że prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump jest nieprzewidywalny i niekonsekwentny, ale ostatecznie można nim kierować. Było to dziwnie uspokajające, ale błędne przekonanie. Od przemówienia wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych J.D. Vance'a, poniżającego Europę podczas konferencji bezpieczeństwa w Monachium w lutym, po nową strategię bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych opublikowaną 4 grudnia,
administracja Trumpa od dawna ma jasną i spójną wizję Europy: priorytetowo traktuje stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Rosją i dąży do podziału i podboju kontynentu.
Przy czym większość brudnej roboty wykonują nacjonalistyczne, skrajnie prawicowe siły europejskie, które obecnie cieszą się poparciem zarówno Moskwy, jak i Waszyngtonu" – uważa ekspertka.
„Najwyższy czas, aby Europa zdała sobie sprawę, że jeśli chodzi o wojnę między Rosją a Ukrainą i bezpieczeństwo kontynentu, to w najlepszym razie jest sama. W najgorszym przypadku ma teraz do czynienia z dwoma przeciwnikami: Rosją na wschodzie i Stanami Zjednoczonymi Trumpa na zachodzie” – zauważa trafnie.
Takie głosy pojawiają się też w Stanach Zjednoczonych, w tym wśród amerykańskiej prawicy. Senator Mark Kelly z Arizony napisał:
„Strategia bezpieczeństwa narodowego Donalda Trumpa przedkłada interesy biznesowe jego rodziny i przyjaciół, powiązanych z naszymi przeciwnikami, takimi jak Rosja i Chiny, nad zobowiązania wobec naszych sojuszników. Wdrożenie tego planu osłabi wpływ Stanów Zjednoczonych na całym świecie i zagrozi naszemu bezpieczeństwu narodowemu”.
Z treści nowej amerykańskiej strategii USA cieszy się za to Kreml i skrajna prawica, która w pełni podpisuje się pod amerykańską diagnozą sytuacji Europy.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa jest bardzo pozytywną dla Kremla zmianą wobec poprzednich tego typu dokumentów i że jej treść jest w dużej mierze „zbieżna z wizją Moskwy”.
Kreml szczególnie pozytywnie reaguje na zapowiedzi dotyczące NATO. Nowa amerykańska strategia stwierdza, że NATO nie będzie się już rozszerzać, bo USA będą temu zapobiegać.
„Po raz pierwszy od wielu lat Stany Zjednoczone otwarcie mówią o potrzebie poprawy relacji z Rosją” – powiedział w odniesieniu do strategii USA wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew.
Zaktualizowana Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA jego zdaniem przypomina „próbę zawrócenia ogromnego statku, który od dawna żeglował w stanie bezwładności”. Jego zdaniem ten nowy dokument jest sygnałem gotowości do dyskusji na temat architektury bezpieczeństwa.
„To wcale nie jest przyjacielski uścisk, ale dość jasny sygnał: USA są gotowe do dyskusji na temat architektury bezpieczeństwa, a nie tylko do nakładania niekończących się i, co najważniejsze, bezsensownych sankcji” – podkreślił. „Teraz szansa na dialog jest otwarta” – podsumował.
Jak głos rozsądku nową amerykańską strategię bezpieczeństwa traktują też członkowie obozu MAGA w Europie. Premier Węgier Viktor Orbán widzi w niej szansę dla swojego kraju.
"Podczas, gdy inni dryfują, my planujemy z wyprzedzeniem. Współpracujemy ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją, aby zapewnić sobie miejsce w powojennej gospodarce. Kiedy sankcje zostaną zniesione, a światowa gospodarka ponownie się otworzy, ci, którzy przygotowali się z wyprzedzeniem, przejmą inicjatywę” – napisał na X 6 grudnia.
Do pewnego stopnia złośliwą satysfakcję wyrażają też politycy Prawa i Sprawiedliwości.
„Donald Trump prawidłowo ocenia problemy wewnętrzne Starego Kontynentu – kryzys tożsamości, politykę klimatyczną osłabiającą suwerenność, brak pomysłu na rozwiązanie kryzysu migracji, brak realnych zdolności obronnych, kłopoty demograficzne” – pisze na X Michał Dworczyk, europoseł PiS.
Jego zdaniem, administracja USA chce, żeby „Europa stanęła na własne nogi” i funkcjonowała jako „grupa suwerennych państw, które w spójny sposób oceniają zagrożenia zewnętrzne”. To idealnie wpisuje się w agendę europejskich suwerenistów.
Wątpliwości co do przyczyn problemów Europy nie ma też były premier Mateusz Morawiecki:
„To nie NSS [narodowa strategia bezpieczeństwa USA – red.] uczyniła Europę regionem o słabnącym znaczeniu gospodarczym. Jest to wprost konsekwencja ostatnich dwóch dekad, a zwłaszcza ostatnich lat fatalnych rządów lewicowych i neoliberalnych unijnych elit” – pisze Morawiecki.
Jego zdaniem „nikogo, kto uważnie śledził działania administracji Trumpa, a także – kto w ostatnich latach dostrzegał zbliżające się przesilenie amerykańskiej hegemonii, ten dokument nie powinien dziwić„. Morawiecki podkreśla jednak, że amerykański plan „konieczności przywrócenia stabilności strategicznej z Rosją” z perspektywy Polski i Europy, jest ”niemożliwy".
„To, co z perspektywy NSS, podporządkowanej w całości walce USA-Chiny, może być racjonalne, z perspektywy Polski i Europy, jest niemożliwe. Rosja to państwo, którego cywilizacyjnie i strategicznie nie stać na żaden rodzaj stabilności strategicznej. Jedyna stabilność w Rosji to przemoc, autokracja i imperialistyczne zapędy” – podkreśla były premier.
Morawiecki nie pociąga jednak dalej tego wątku. W odniesieniu do nowej strategii bezpieczeństwa USA polskiej prawicy przez gardło nie przechodzi ani określenie reset, ani refleksja o tym, co to tak naprawdę dla Polski, Ukrainy i Europy znaczy.
Bezpieczeństwo
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Komisja Europejska
Rada Europejska
Unia Europejska
Kreml
MAGA
negocjacje pokojowe
skrajna prawica
wojna w Ukrainie
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze