Wybierając na cel pierwszej wizyty zagranicznej Paryż i Warszawę, nowy kanclerz Niemiec daje wyraźny znak: Warszawa jest dziś jednym z najważniejszych ośrodków przywództwa w Europie. Ale współpraca między Polską a Niemcami ma liczne ograniczenia. Komentują: europoseł Michał Szczerba i europosłanka Joanna Scheuring-Wielgus
Wsparcie dla Ukrainy tak długo, jak potrzeba, wspólne inwestycje w obronność, intensywniejsza współpraca dwustronna oraz rozbudowa infrastruktury łączącej oba kraje – to tylko część planów Polski i Niemiec na „nowe otwarcie wzajemnych stosunków”, o których w środę 7 maja 2025 w Warszawie mówił premier Donald Tusk i kanclerz Niemiec Friedrich Merz.
„Zaskoczymy Europę tempem. Nie tylko spotkań i dyplomacji, ale decyzji o charakterze bardzo praktycznym” – zapewniał premier Donald Tusk.
Wybierając na cel pierwszej wizyty zagranicznej Paryż i Warszawę (wizyty te odbyły się w ten sam dzień),
nowy kanclerz Niemiec daje wyraźny znak: Warszawa jest dziś jednym z najważniejszych ośrodków przywództwa w Europie.
Spotkanie odbyło się zaledwie dzień po tym, jak we wtorek 6 maja Merz został zaprzysiężony na urząd, co nie odbyło się bez pewnego kłopotu. Nad kandydaturą Merza głosował Bundestag. Dwukrotnie. W pierwszym głosowaniu przewodniczącemu chadecji zabrakło 6 głosów poparcia. Dopiero w drugim zdobył większość.
To pierwsza taka sytuacja od 1949 roku.
„W ten sposób koalicjanci z SPD, czyli Partii Socjaldemokratycznej, dają kanclerzowi znać, że ich wsparcie nie jest bezwarunkowe. To nie będzie łatwa koalicja” – tłumaczy OKO.press europoseł z grupy S&D, który chce zachować anonimowość.
Tak o znaczeniu wizyty Merza w Warszawie mówi podczas spotkania premier Donald Tusk:
„To, że pierwszego dnia swojego urzędowania znalazłeś czas na wizytę w Paryżu i w Warszawie pokazuje wyraźnie, jak ważne dla przyszłości Europy są relacje polsko-niemieckie i jak ważna jest silna Europa. A Europa silna będzie tylko wtedy, kiedy będziemy brali za nią wspólną i pełną odpowiedzialność” – powiedział Tusk.
Merz: „Niemcy i Polska są dwoma dużymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Polska jest naszym dużym sąsiadem na wschodzie. Chcemy pogłębić współpracę pomiędzy naszymi krajami w ciągu następnych lat”.
Przyjazdem do Warszawy, tego samego dnia co do Paryża, Friedrich Merz daje do zrozumienia, że czas przywrócić polsko-niemieckie stosunki na właściwe tory. W ostatnich latach – ze względu na chłodne relacje kanclerza Scholza z Polską, a wcześniej głęboki wstrząs, jakim dla stosunków Polski z Niemcami były rządy PiS, polsko-niemieckie relacje nieco straciły na znaczeniu.
Ale inicjatywa Merza to też trochę „powrót Niemiec" na forum UE. To premier Donald Tusk, od objęcia władzy w grudniu 2023 roku, szybko zyskał opinię jednego z najważniejszych – jeśli nie najważniejszego lidera – w UE. W związku z widoczną słabością Scholza i przez jakiś czas także Macrona.
Dobór stolic na pierwszą wizytę zagraniczną to też ważny sygnał resuscytacji formatu Trójkąta Weimarskiego, czyli współpracy trójstronnej między Paryżem, Berlinem, a Warszawą.
„Przyszłość Europy w dużym stopniu zależy od tego, jak ten »trójkąt« będzie pracował. Do tego potrzeba nowej energii, nowego impetu, i wiem, że ty to gwarantujesz” – mówił Tusk do Merza.
O potrzebie „ożywienia” Trójkąta Weimarskiego w środę 8 maja mówił też prezydent Francji Emmanuel Macron.
„Trójkąt Weimarski pozostaje kluczowym formatem współpracy między Francją, Niemcami i Polską (…) W nadchodzących tygodniach zorganizowane zostanie spotkanie na szczeblu ministerialnym w Warszawie" – zapowiedział francuski prezydent podczas wspólnej konferencji prasowej z Merzem.
Trójkąt Weimarski to inicjatywa z 1991 roku, której celem było zainicjowanie dalszej integracji europejskiej na osi zachód-wschód, po zjednoczeniu Niemiec. Chodziło o wsparcie integracji Polski z UE i NATO, a dalej także innych państw regionu.
Przez lata, w różnych momentach – w tym już po rozszerzeniu UE i NATO – Trójkąt Weimarski odgrywał istotną rolę jako forum europejskiej dyplomacji.
Np. w 2010 roku w ramach tego formatu Polska, Francja i Niemcy zainicjowały proces rozwoju wspólnej europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony (WPBiO). Możliwość rozwijania takiej polityki dawał przyjęty w 2007 roku Traktat z Lizbony. Ministrowie spraw zagranicznych (w tym ponownie pełniący tę funkcję Radosław Sikorski) napisali wówczas list do szefowej unijnej dyplomacji, w którym postulowali m.in. lepszą koordynację działań UE i NATO, wzmocnienie struktur planistycznych operacji europejskich oraz zwiększenie zdolności obronnych Unii. W efekcie podjęto wiele działań.
Ale w ostatnich latach format ten stracił na znaczeniu. Teraz Tusk, Macron i Merz chcą to zmienić.
Trójkąt Weimarski ma być już nie tylko forum współpracy między trzema państwami, a nowym „silnikiem” całej UE.
Przedmiotem prac w ramach formatu mają być sprawy związane z bezpieczeństwem. Podczas konferencji prasowej z Merzem premier Tusk mówił nawet, że do formatu będą zapraszane inne kraje, np. Wielka Brytania, która odgrywa kluczową rolę we wspieraniu Ukrainy.
„Wszyscy są chętni do tego, żeby ten »czworokąt« wziął jak największą odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Europie" – mówił Tusk.
Żeby jednak jakikolwiek „silnik" organizacji politycznej mógł działać, niezbędna jest komunikacja, także w kwestiach trudnych.
Podczas spotkania w Warszawie Tusk i Merz poruszają zarówno kwestie, co do których jest między nimi zgoda, jak i te, które pozostają sporne.
Zgodność deklarują przede wszystkim w kwestiach bezpieczeństwa: wojny w Ukrainie i priorytetów związanych z obronnością. Trudności mogą nastręczać sprawy związane z polityką migracyjną i funkcjonowaniem strefy Schengen.
Choć rozbieżności w interesach obu krajów na forum UE jest znacznie więcej.
„W kwestii Ukrainy mamy identyczny pogląd. Będziemy wspierać ją w walce o niepodległość i integralność terytorialną i wiem, że będę miał tutaj w tobie partnera zdeterminowanego i zdecydowanego” – mówi Tusk do Merza.
Merz potwierdza, ale nie oferuje konkretów.
Wyzwaniem za czasów kanclerza Scholza była ogromna opieszałość w podejmowaniu decyzji przez Niemcy o pomocy dla Ukrainy – czy to na forum rządu, czy przez Bundestag. Choć w latach 2022-2025 Berlin i tak był największym donorem pomocy dla Kijowa (pośród państw europejskich, według danych Ukrainie Support Tracker), to podejmowanie wielu decyzji ciągnęło się w nieskończoność.
Do dziś nie udało się np. wypracować konsensusu w sprawie przekazania Ukrainie pocisków manewrujących typu Taurus. Jako lider opozycji Merz opowiadał się „za", ale decyzję blokował Scholz, obawiając się reakcji Rosji. Jeszcze w kampanii wyborczej na różne sposoby Merz dawał do zrozumienia, że będzie odważniej podejmować decyzje w sprawie pomocy Ukrainie. Ale dziś milczy w tej sprawie.
Pytany o to bezpośrednio po spotkaniu z prezydentem Francji, posłużył się argumentem Macrona, że „UE nie będzie już tak otwarcie komunikować swoich planów, dopóki Putin nie określi się w kwestii pokoju w Ukrainie".
„Merz musi wypowiadać się ostrożnie, bo też wcale nie ma stabilnej koalicji” – twierdzi nasz rozmówca z grupy S&D.
Mimo tej ostrożności kanclerza spowodowanej niełatwą sytuacją w koalicji, najważniejszym z perspektywy Polski wydaje się to, że Niemcy Merza będą prawdopodobnie dużo bardziej zdecydowane w kwestii całego niemieckiego „Zeitenwende”.
Nie tylko w sprawie wsparcia Ukrainy, ale też własnych zbrojeń, eksportu broni, polityki energetycznej, czy podejścia do Chin i Rosji.
O ile bowiem autor koncepcji „Zeitenwende”, kanclerz Olaf Scholz, trafnie zdiagnozował fakt znalezienia się Niemiec (jak i całej Europy) w punkcie zwrotnym w związku z wojną w Ukrainie, to niemiecka „reorientacja strategiczna" następuje stosunkowo powoli. Tak jest zarówno z modernizacją i rozwojem potencjalu Bundeswehry, jak i gospodarczym uniezależnianiu się od Chin i Rosji (zwłaszcza w kwestii importu surowców energetycznych, który wciąż nie spadł do zera).
Polska i Niemcy wyraźnie stoją też na tym samym stanowisku w kwestii potrzeby europejskich zbrojeń.
Tu znowu Warszawa zyskuje mocnego partnera – zarówno do ewentualnej wspólnej realizacji inwestycji obronnych (Tusk i Merz mówili na konferencji prasowej w Warszawie, że „pojawił się pomysł” wspólnej z Francją budowy np. fabryk amunicji), jak i do lobbowania za zwiększaniem wydatków.
To ważnie, bo niebawem uruchomione zostaną kolejne europejskie programy finansowania dla inwestycji obronnych częściowo faworyzujące projekty transgraniczne. Większe szane na pozyskanie środków będą miały inicjatywy oparte na współpracy co najmniej dwóch lub trzech państw.
Merz popiera np. reformę unijnych zasad fiskalnych, aby umożliwić państwom członkowskim zwiększanie wydatków na obronność bez naruszania obowiązujących limitów zadłużenia. Takie rozwiązanie już w kwietniu uruchomiła Komisja Europejska, choć, jak donosił portal Euractiv, termin deklarowania chęci skorzystania z niego był stanowczo za krótki i mało kto się zgłosił.
„Musimy szybko wzmocnić naszą kolektywną zdolność odstraszania i zdolności obronne (…) Rosja pozostaje największym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa i dla stosunków euroatlantyckich. Polska jako bezpośredni sąsiad Rosji i Białorusi jest tutaj szczególnie eksponowana i dlatego mamy wielkie zrozumienie dla szczególnej sytuacji kraju” – mówił Merz podczas konferencji z Tuskiem, podkreślając bardzo ważne dla sojuszników porozumienie w definiowaniu zagrożeń.
Merz dodał też, że Polska jest inspiracją w kwestii dozbrajania.
„Widzimy, że Polska podejmuje w tej kwestii ogromne wysiłki (...). My zmieniliśmy niemiecką ustawę zasadniczą, aby umożliwić odpowiednie wydatki. Też będziemy mogli wydać setki miliardów euro” – mówił kancelrz Niemiec, odnosząc się do decyzji Bundestagu z marca 2025 o zniesieniu „hamulca zadłużenia” w ustawie zasadniczej dla wydatków na obronność przekraczających 1 proc. PKB. To pozwoliło na utworzenie specjalnego funduszu o wartości 100 miliardów euro przeznaczonego wyłącznie na modernizację Bundeswehry.
Niemcy, pod przywództwem Merza, mają wejść na ścieżkę szybkiej rozbudowy potencjału Bundeswehry. W planach jest zwiększenie liczby żołnierzy zawodowych i modernizacja uzbrojenia. To bardzo ważne dla bezpieczeństwa Polski, zwłaszcza w obliczu niepewności co do zaangażowania Stanów Zjednoczonych na kontynencie.
„Nie jest łatwo, biorąc pod uwagę historię, powiedzieć głośno, będąc polskim premierem, że bardzo się chce, żeby Niemcy zbroiły się szybciej i intensywniej” – mówił Tusk, nawiązując do powojennych obaw o ponowne uzbrojenie Niemiec, które w dużym stopniu stały się raison d’être wspólnoty europejskiej.
„Na szczęście dzisiaj żyjemy w innych czasach. To są inne Niemcy, inna Polska, inne zagrożenia (…) W interesie nas wszystkich jest, aby wszystkie państwa europejskie podchodziły do potrzeb obronnych tak poważnie, jak my” – powiedział premier Tusk.
Ale w relacji ze spotkania Tuska z Merzem dało się usłyszeć też o tym, co dzieli obu polityków, a czego rozwiązanie może nastręczyć wiele problemów.
Dużym wyzwaniem we wzajemnych relacjach są kwestie migracyjne oraz sprawa przywrócenia przez Niemcy już we wrześniu 2023 tymczasowych kontroli na granicach z Polską w związku z napływem migrantów przez granicę polsko-białoruską.
Kontrole, choć wyrywkowe, powodują utrudnienia w handlu transgranicznym oraz komplikują życie mieszkańcom przygranicznych miejscowości. Polska branża eksportowa oczekuje rozwiązania problemu.
„Naszą troską jest i powinno być utrzymanie strefy Schengen. Rozumiem potrzebę wzmocnionej kontroli, ale ta kontrola powinna być dedykowana przede wszystkim zewnętrznym granicom Unii Europejskiej (…). Postarajmy się kontrolować nie to, co powinno być otwarte, tylko to, co powinno być szczelne” – powiedział Tusk, nawiązując do znaczenia ochrony zewnętrznych granic UE.
Tu pojawia się ze strony Polski jasny postulat.
„Polska ponosi ogromne koszty ochrony granicy zewnętrznej UE, bo dotąd nie udało się przekonać partnerów europejskich, aby zaczęli traktować ochronę tych granic jako wspólną odpowiedzialność” – mówił Tusk.
„Dlatego oczekujemy nie tylko zrozumienia, ale pełnego wsparcia w tych zadaniach” – powiedział Tusk.
Polski premier nawiązał tu zarówno do kosztów działania zapory na granicy, czyli płotu, który ma uniemożliwiać przekraczanie jej w miejscach niedozwolonych, jak i niezwiązanej z migracjami budowy Tarczy Wschód. Polska walczy o to, by Tarcza Wschód została uznana za europejski projekt obronny wspólnego zainteresowania, by na jej budowę można było pozyskać środki z funduszy europejskich.
Merz: „Czujemy to zobowiązanie, aby europejskie granice zewnętrzne udawało się chronić lepiej niż w przeszłości. Także ze wsparciem Niemiec. Dlatego myślę, że tutaj dojdziemy do dobrych rozwiązań” – zadeklarował kanclerz Niemiec.
W kwestii funkcjonowania Schengen kanclerz podkreślił, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, „jak wartościową przestrzenią jest Schengen i europejski rynek wewnętrzny„ i że ”zrobimy wszystko, by ją chronić" – powiedział Merz, znowu nie oferując większych konkretów.
Negocjacje między Polską a Niemcami w sprawie zniesienia tymczasowych kontroli granicznych trwają niemalże od września 2023, czyli momentu ich wdrożenia. Dziś oczekuje się, że może rządom z tej samej rodziny politycznej (czyli z Europejskiej Partii Ludowej), które tak mocno chcą podkreślać siłę i skuteczność swoich relacji, naprawdę uda się ten problem rozwiązać.
W sprawie polityki migracyjnej jest jeszcze jedna zapalna kwestia.
Nowy niemiecki rząd zobowiązał się w kampanii do znacznego przyspieszenia wydalania z kraju osób przebywających tam nielegalnie. Niemcy mogą więc sięgnąć po rozwiązanie z Konwencji Dublińskiej i te z nich, które do Niemiec dostały się przez Polskę, tu zawrócić, by to nasz kraj zajął się rozpatrzeniem ich wniosków.
Tak może się dziać do czasu wejścia w życie paktu migracyjnego w 2026 roku, który reguluje to inaczej: kraj, na którego terenie znajduje się osoba, której pobytu nie można zalegalizować (bo nie spełnia warunków do otrzymania jakiejś formy ochrony międzynarodowej), będzie odpowiedzialny za odesłanie jej poza UE.
„Polska nie zaakceptuje prób odsyłania przez Niemcy migrantów” – powiedział Tusk mocno, deklarując de facto odmawianie działania zgodnie z obecnie obowiązującym prawem UE.
Tu Friedrich Merz też odpowiedział tak, żeby nic nie odpowiedzieć.
„Temat migracji jest tematem, który wspólnie w Europie musimy i chcemy rozwiązać (...) Rozmawiamy ze sobą (...) Wspólnie będziemy dążyli do lepszych reguł europejskich" – powiedział dość niejasno.
Wyzwań w relacjach polsko-niemieckich będzie więcej.
W wielu kwestiach, które są obecnie negocjowane na forum UE, Polska i Niemcy (i Francja) mają odmienne stanowiska. Tak jest np. w kwestii podpisania umowy o wolnym handlu z krajami Mercosuru, czyli Argentyną, Brazylią, Paragwajem, Urugwajem i Boliwią. Niemcy popierają podpisanie umowy, której negocjacje trwają od 25 lat, Polska i Francja są przeciwko.
Inaczej jest w kwestii rewizji Zielonego Ładu. Polska i Niemcy (jako rządy partii z Europejskiej Partii Ludowej) domagają się do jakiegoś stopnia rewizji przyjętych już regulacji (przynajmniej na poziomie deklaratywnym, bo w praktyce nie dzieje się wiele w tym temacie; Polska postuluje obecnie np. rezygnację z zakazu produkcji samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku i zastąpienie zakazów zachętami do kupowania elektryków, ale nie zgromadziła jeszcze wystarczającego poparcia dla tej idei).
Francja stoi na stanowisku, że nie ma co w ten sposób mamić wyborców. Zmiany klimatu są faktem i trzeba działać. Macron postuluje jedynie „pauzę regulacyjną", tzn. chwilowe wstrzymanie się z wprowadzaniem kolejnych regulacji (wciąż nie ma jeszcze np. dyrektywy pestycydowej) i skupienie się na wdrażaniu już przyjętych standardów.
Problemem w polsko-niemieckich relacjach nie będzie już za to temat reparacji, bo zarówno zdaniem Merza, jak i Tuska, to temat zamknięty. Choć, jak podkreślił Tusk, nie można powiedzieć, że Niemcy zadośćuczyniły Polsce strat z II wojny światowej.
„Decyzja o reparacjach zapadła w czasach komunistycznych. Nie mieliśmy w tej sprawie tak naprawdę nic do powiedzenia, bo nie my o tym decydowaliśmy. Ale czy Niemcy kiedykolwiek zadośćuczyniły za straty i tragedie II wojny światowej w Polsce? Nie. Oczywiście, że nie” – powiedział Tusk.
W odpowiedzi na pytanie o reparacje kanclerz Merz powiedział tylko: „temat jest zakończony”. Dodał niejasno, że to „nie oznacza, że nie będziemy rozmawiać o wspólnych projektach i wspólnych pomysłach, jak wyobrażamy sobie wspólną przyszłość”.
Warto też dodać, że kanclerz Niemiec, wzorem niektórych swoich poprzedników, wystąpienie w Warszawie zaczął od kwestii dla polsko-niemieckich relacji zasadniczej: podkreślił odpowiedzialność Niemiec za tragedię II wojny światowej i ogromne cierpienie, które Niemcy spowodowali ludności Polski.
„My, Niemcy w czasie II wojny światowej przynieśliśmy naszym polskich sąsiadom ogromne cierpienie (…) Dopuściliśmy się do bardzo ciężkiej winy (…) Niemcy nigdy nie zapomną milionów ofiar okupacji Polski” – powiedział Merz.
Podkreślił, że pamięć o II wojnie światowej jest kluczowa dla wspólnych relacji.
„Nie ma naszej wspólnej przyszłości bez pamięci o przeszłości” – powiedział.
Friedrich Merz zapowiedział też budowę w Berlinie pomnika ofiar niemieckiej agresji i okupacji w Polsce. Ma zastąpić tymczasowy „Kamień Pamięci dla Polski 1939-1945”, który leży naprzeciwko Bundestagu w stolicy Niemiec.
„Wybór Warszawy na miejsce pierwszej wizyty zagranicznej nowego kanclerza pokazuje twarde priorytety nowego rządu niemieckiego. Będzie nim postawienie w polityce europejskiej i zagranicznej przede wszystkim na Trójkąt Weimarski. To te państwa – Polska, Francja i Niemcy będą odgrywały tak naprawdę rolę stabilizującą i koordynującą w Europie w wielu sprawach. Także wtedy, kiedy potrzebna będzie współpraca nie tylko w ramach instytucji europejskich, ale również z krajami trzecimi. Np. z Wielką Brytanią” – mówi OKO.press europoseł Michał Szczerba z Platformy Obywatelskiej.
Szczerba podkreśla, że Johann Wadephul, nowy szef MSZ w Niemczech, to „osoba, która zawsze twardo stoi po stronie Ukrainy”, o silnej orientacji transatlantyckiej. „Jestem pewien, że Wadephul będzie wspierał, mimo różnych napięć pomiędzy UE i USA współpracę w tym formacie” – mówi Michał Szczerba. Europoseł PO pracował z Wadephulem w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO.
Johann Wadephul to chrześcijański demokrata, który na stanowisku zastąpi polityczkę Partii Zielonych Annalenę Baerbock. Po raz pierwszy od prawie 60 lat CDU ponownie obsadza stanowisko ministra spraw zagranicznych – zwraca uwagę Deutsche Welle.
„Wybór nowego kanclerza Niemiec to szansa dla relacji polsko-niemieckich. One były nadwyrężone i chłodne już od dawna – nie tylko za czasów Scholza, ale też wcześniej, za czasów PiS. Po dziesięciu latach przestoju możemy wrócić do większej aktywności w ramach naszego najważniejszego europejskiego sojuszu. Znowu rysuje się szansa na dobrą relację z Niemcami” – mówi OKO.press Joanna Scheuring-Wielgus, europosłanka Lewicy.
Zdaniem Scheuring-Wielgus to, że Merz na pierwszą wizytę przyjeżdża do Paryża i Warszawy tego samego dnia, to znak, że „traktuje nas bardzo serio”. Europosłanka Lewicy zwraca jednak uwagę na to, że Merz „nie będzie miał łatwego życia jako kanclerz”.
„Z punktu widzenia Polski to ważne, by ta koalicja przetrwała, bo jaka jest dziś w Niemczech alternatywa? Rządy CDU z AfD? CDU z jednej strony podkreśla, że nie ma mowy o rządach ze skrajną prawicą, ale tu, w Parlamencie, obserwujemy alianse Europejskiej Partii Ludowej ze skrajną prawicą coraz częściej. Merz musi walczyć o przetrwanie koalicji, bo nie ma z kim rządzić. Dlatego będzie musiał zachować ostrożność i mocno oglądać się na swojego koalicjanta” – uważa Scheuring-Wielgus.
Władza
Donald Tusk
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Friedrich Merz
Niemcy
niemiecka pamięć o wojnie
stosunki polsko-niemieckie
wybory w Niemczech
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze