„Nauka religji jest obowiązkową” – stanowił Konkordat z Watykanem z 1925 roku. Konkordat z 1993 roku ujmował to delikatniej „zgodnie z wolą zainteresowanych” i do tej pory uznawano, że „niezainteresowani” nie muszą. Prawica z udziałem PSL i Hołowni chce nas cofnąć o 100 lat
Kolejne zamieszanie wokół religii w szkole utrudnia dostrzeżenie tego, co najważniejsze. Tymczasem nowelizacja ustawy oświatowej proponowana przez Ordo Iuris dla Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, które zbierało pod nią podpisy, stanowi, że nauka religii (na wymianę z etyką), miałaby być w Polsce obowiązkowa.
Za dalszymi pracami nad projektem zagłosowali w piątek 26 września wszyscy obecni posłowie PiS, Konfederacji oraz PSL, a także 8 z 28 posłów Polski 2050-TD, w tym marszałek Sejmu Szymon Hołownia (dalej ich argumenty).
Nowelizacja naruszałaby zasadę dobrowolności opisaną w Konkordacie z 1993 roku (ratyfikowanym w 1998 roku) i cofnęła nas o równo 100 lat do Konkordatu z 1925 roku.
Ustalenia Konkordatu z 1925 są niemal identyczne jak obowiązujące dzisiaj zapisy art. 12 Konkordatu z 1993 roku. Ale jest jedna zasadnicza różnica, bo obecnie „szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola [...] organizują naukę religii zgodnie z wolą zainteresowanych”.
Ustawa oświatowa z 1991 roku ujmuje to inaczej: „szkoły podstawowe organizują naukę religii na życzenie rodziców, szkoły ponadpodstawowe – na życzenie bądź rodziców, bądź samych [pełnoletnich] uczniów. ”Wola„ została tu opisana jako ”życzenie", ale tak czy inaczej, było i jest oczywiste, że przedmiot jest nieobowiązkowy, można z religii zrezygnować.
Poza tym Kościół ma właściwie identyczne jak w 1925 roku, niebywałe wręcz uprawnienia. Episkopat decyduje o programie nauczania – opracowuje podstawę programową, zamawia i zatwierdza podręczniki, po czym – uwaga na to sformułowanie – „podaje je do wiadomości kompetentnej władzy państwowej”. Biskupi powołują i odwołują nauczycieli religii (to nawet więcej niż w 1925 roku). Prawem państwa jest... to wszystko organizować i opłacać z publicznych środków.
Nowelizacja ustawy oświatowej jeszcze wzmacniałaby kościelne przywileje na terenie szkoły i likwidowała trzy liberalizujące rozporządzenia ministry edukacji Barbary Nowackiej (pokażemy jak). Przede wszystkim jednak wprowadzałaby zasadę, że nauka religii (lub etyki) jest obowiązkowa.
„Przedszkola, szkoły podstawowe, licea ogólnokształcące, technika, branżowe szkoły I i II stopnia, szkoły specjalne przysposabiające do pracy oraz szkoły artystyczne organizują obowiązkowe zajęcia edukacyjne z religii lub etyki w wymiarze dwóch godzin lekcyjnych tygodniowo” – stwierdza nowelizacja.
Można by to wyjątkowo zmniejszyć do jednej godziny tygodniowo, ale „jedynie za zgodą właściwego biskupa diecezjalnego Kościoła katolickiego albo władz zwierzchnich właściwego kościoła lub innego związku wyznaniowego”.
Przyjęcie ustawy oznaczałoby, że przestałaby obowiązywać nowelizacja ministry edukacji Barbary Nowackiej z 17 stycznia 2025: „Nauka religii w przedszkolach odbywa się w wymiarze dwóch zajęć przedszkolnych tygodniowo, a w szkołach – w wymiarze jednej godziny lekcyjnej tygodniowo”.
„W szkołach zajęcia religii i etyki uwzględnia się w tygodniowym rozkładzie zajęć”. Oznacza to, że religia mogłaby pojawić się w środku dnia, co jest logiczną konsekwencją tego, że jest (na wymianę z etyką) obowiązkowa.
W cytowanym już rozporządzeniu z 17 stycznia 2025 MEN zdecydował, że „nauka religii lub etyki jest organizowana bezpośrednio przed rozpoczęciem obowiązkowych zajęć edukacyjnych (...) albo bezpośrednio po zakończeniu zajęć”.
Katechetki skarżyły się OKO.press, że ten przepis powodował największy odpływ uczennic i uczniów, którzy rezygnując z lekcji religii, mogą przyjść do szkoły na 09:00 lub wyjść wcześniej do domu.
Zgodnie z art. 42b nowelizacji „szkoła organizuje naukę religii w grupie obejmującej uczniów danej klasy, jeżeli na naukę religii zgłosi się nie mniej niż siedmiu uczniów”. Oznacza to, że nawet dla siódemki trzeba by prowadzić katechezę, co oznaczałoby wysokie koszty dla szkoły. Dopiero gdy chętnych byłoby mniej „szkoła organizuje naukę religii w grupie międzyoddziałowej, międzyszkolnej lub pozaszkolnym punkcie katechetycznym. Oczywiście ”w porozumieniu z władzami właściwego kościoła".
Nowelizacja Barbary Nowackiej z 26 lipca 2024 pozwala łączyć dzieci w grupy w ramach klas I-III, IV-VI i VII-VIII, także wtedy, gdy chętnych na religię z danej klasy jest więcej niż siedem osób, z tym że obowiązywały limity: dla przedszkolaków i klas I-III maksimum 25 osób w grupie, dla starszych – maksimum 28 osób.
Nowelizacja nazywa po imieniu to, co już obowiązuje.
„Nauczanie religii odbywa się na podstawie programów opracowanych i zatwierdzonych przez właściwe władze kościołów i przedstawionych do wiadomości ministrowi właściwemu do spraw oświaty i wychowania”. I dalej niezbyt gramatycznie, ale wprost: „Przepis zdania pierwszego stosuje się wobec podręczników do nauczania religii”.
Szkoła zatrudniałaby nauczyciela religii wyłącznie na podstawie imiennego pisemnego skierowania do danej szkoły, wydanego przez biskupa diecezjalnego. Cofnięcie skierowania byłoby równoznaczne z utratą uprawnień. Tak działa missia canonica, którą Kościół daje i odbiera według swego uznania nauczycielkom i nauczycielom.
Nauczycieli religii zatrudniałoby się zgodnie z Kartą Nauczyciela. Przeoczeniem (chyba) nowelizacji jest utrzymanie zapisu z rozporządzenia z kwietnia 1992 roku, że „nauczyciel religii wchodzi w skład rady pedagogicznej szkoły, nie przyjmuje jednak obowiązków wychowawcy klasy”.
Katechetka miałaby za to „prawo do organizowania spotkań z rodzicami swoich uczniów również poza wyznaczonymi przez szkołę zebraniami ogólnymi”, co ma na celu wzmocnienie oddziaływania na dzieci i podkreśla wyjątkowość chrześcijańskiego wychowania.
Podobnie należy rozumieć prawo katechety do „prowadzenia na terenie szkoły organizacji o charakterze społeczno-religijnym i ekumenicznym”.
Uczniowie uczęszczający na religię mieliby (nadal) prawo do zwolnienia z zajęć szkolnych w celu odbycia trzydniowych rekolekcji wielkopostnych.
„W pomieszczeniach szkolnych mógłby być umieszczony krzyż. W szkole można by także odmawiać modlitwy, w szczególności przed i po zajęciach” – dekretuje nowelizacja.
Ten drugi zapis jest niebezpiecznie nieprecyzyjny, bo
może np. oznaczać obowiązkową modlitwę dla całej klasy poza lekcjami religii.
„Ocena z religii lub etyki umieszczana jest na świadectwie ukończenia szkoły bezpośrednio po ocenie z zachowania”, a także „wlicza się [ją] do średniej ocen” i „uwzględnia w promocji ucznia do kolejnej klasy”.
Taki zapis unicestwiałby kolejne rozporządzenie Barbary Nowackiej z marca 2024, które nie daje prawa do wpisywania ocen z religii na świadectwie. Nowacka w ten sposób likwidowała wcześniejsze regulacje (od ministra Romana Giertycha w 2007 roku po rozporządzenie Przemysława Czarnka z 27 listopada 2023).
„Do wizytowania lekcji religii upoważnieni są wizytatorzy wyznaczeni przez biskupów diecezjalnych (...) Nadzór pedagogiczny nad nauczaniem religii i etyki w zakresie metodyki nauczania i zgodności z programem prowadzą dyrektor szkoły oraz pracownicy nadzoru pedagogicznego”, ale nie mogą zwolnić czy zawiesić nauczyciela, nawet jeśli uznają, że – powiedzmy – szkodzi dzieciom. „W uzasadnionych przypadkach wnioski wynikające ze sprawowania nadzoru pedagogicznego mogą być przekazywane biskupowi”.
Nowelizacja pisana jest niedbale, np. ocena skutków regulacji znacznie zaniża koszty. Śladem ideologicznego wzmożenia może być finałowe zdanie, że „Ustawa wchodzi w życie z dniem 1 września 2025 r.”.
Tymczasem prace nad projektem popartym przez zaskakujący zestaw polityków (Kaczyńskiego, Menztena/Bosaka, Kosiniaka-Kamysza i Hołownię), potrwają w komisjach co najmniej kilka tygodni. Niewykluczone, że projekt zostanie legislacyjnie doszlifowany, ale jego trzon pozostanie bez zmian (z ewentualną poprawką PSL – jedna zamiast dwóch godzin tygodniowo). I wróci na obrady plenarne.
Za dalszymi pracami nad projektem zagłosowali wszyscy obecni posłowie PiS, Konfederacji oraz PSL, a także 8 z 28 posłów Polski 2050-TD, w tym marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że PSL będzie dążyło do wprowadzenia do projektu jednej zamiast dwóch lekcji religii (etyki) tygodniowo, ale nadobowiązkowej. Wpisuje się to w poglądy lidera ludowców, znanego z prokatolickich deklaracji i bezkrytycznego uwielbienia postaci Jana Pawła II.
Lider ludowców ma też zaskakujące jak na ministra obrony narodowej, ambicje w dziedzinie edukacji, na przykład patriotycznej.
Znamienne jest przy tym, że to właśnie Kosiniak-Kamysz jako pierwszy ogłosił 12 stycznia 2024, że atakowana przez Kościół i prawicę edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym („niech decydują rodzice”). Użył przy tym fałszywej narracji w stylu Przemysława Czarnka: „Edukacja młodzieży na temat zdrowia jest potrzebna, ale nie może być podlana żadnym sosem ideologicznym. To ma być rzetelna wiedza, nie ideologia – ani prawicowa, ani lewicowa”.
Tym razem lider ludowców jest zdania, że przymus jest wskazany.
Hołownia z kolei tłumaczył, że głosując za nowelizacją, wyraził szacunek dla projektu obywatelskiego, ale nie zmienia to faktu, że razem z kolegą z niedawno zlikwidowanej Trzeciej Drogi, wprowadził na drogę legislacyjną ustawę, która zaprzecza zasadom liberalnego państwa, o ile to pojęcie jeszcze cokolwiek w Koalicji 15 października oznacza.
Zapewne i Kosiniak-Kamysz, i Hołownia walczą też o polityczne przetrwanie, według średniej sondaży we wrześniu poparcie dla PSL wyniosło zaledwie 2,2 proc. a dla Polski 2050 2,9 proc.
Chcąc nie chcąc Kosiniak i Hołownia stanęli ramię w ramię z Przemysławem Czarnkiem, który jako minister edukacji rozważał podobną zmianę, a teraz gorąco ją popiera: „Nie może być sytuacji, w której pod wpływem chrystianofobów, atakujących religię i wszystko co związane z duchowością, młodzież nie wybiera ani religii, ani etyki”.
Obaj liderzy Koalicji 15 Października podkreślają, że nowelizacja
nie oznacza przymusu nauczania religii, bo można wybrać etykę.
To prawda, ale do tej pory można było zrezygnować z zajęć, bo tak działa zasada przedmiotu nieobowiązkowego.
W wielu szkołach zapewnienie nauczania etyki byłoby (będzie?) kłopotliwe, ponadto tej roli będą się podejmować m.in. katechetki i katecheci, bo ukończenie teologii – podobnie jak filozofii i etyki – daje takie uprawnienia. Zapewne wielu rodziców „raczej wierzących”, ale niechętnych Kościołowi, zmuszonych do wyboru wskaże jednak na religię jako lepsze rozwiązanie niż obco brzmiąca etyka. Dzieci i młodzież będą też kalkulować, że
z religii będzie łatwiej o dobry stopień na świadectwie,
co poprawi średnią ocen, która w klasach VII-VIII liczy się przy promocji do szkoły ponadpodstawowej.
I na koniec, pytanie zasadnicze:
W kilku tekstach OKO.press analizowało podstawę programową do nauczania religii przygotowaną przez Komisję Wychowania Katolickiego i zatwierdzaną przez Konferencję Episkopatu Polski („do wiadomości ministra edukacji”, który „wyraża zgodę”).
Nauczanie jest – jakże by inaczej – zgodne z Katechizmem Kościoła katolickiego, ma rozbudzać wiarę i propagować etykę zgodną z wartościami chrześcijańskimi, w szczególności tzw. etykę seksualną Kościoła, która stanowi – zwłaszcza w wykonaniu polskich hierarchów – rodzaj konserwatywnej obsesji.
Zasadniczym celem jest formowanie wierzącego katolika, wiernego syna czy córki Kościoła.
Katecheza nie ma wiele wspólnego z nauczaniem, czyli przekazywaniem wiedzy, zachęcaniem do refleksji, zwłaszcza krytycznej. Jest projektem formowania dzieci i młodych ludzi i – jak to ujmuje dyrektor Biura Programowania Katechezy Episkopatu, ks. Piotr Tomasik – „kształtowania tożsamości kościelnej”.
Podstawa programowa kilkakrotnie nazywa to imieniu.
Katecheta powinien „cierpliwie kształtować przekonania i postawy dzieci”. A także: ”Treści i wymagania szczegółowe powinny oddziaływać na zachowania katechizowanych”.
„Podstawa programowa” katechezy to instrukcja kształtowania człowieka o religijności żarliwej, pozbawionego wątpliwości, odpornego na prądy laickie. To także daleko idąca ingerencja w osobowość, oparta na nauce o grzechu, seksualności i „formacji sumienia”.
Uderzające, jak bezpardonowa ma być ingerencja już w psychikę pięciolatka. „Czy na pewno byłaś dobra, tak jak chciałby Pan Bóg? Czy nie grzeszyłeś, martwiąc Go?” – brzmi pytanie, które ma postawić katechetka przed przedszkolakiem. Dziecko w nauczaniu początkowym (klasy I-III) ma być „posłuszne natchnieniom Ducha Świętego” i „okazywać wdzięczność Jezusowi”. Mało tego, ma „troszczyć się o życie w stanie łaski uświęcającej”, a nawet
„starać się żyć w postawie czujnego oczekiwania na powtórne przyjście Pana”,
co może chyba wpędzić ośmiolatka w nerwicę.
Katecheza jest też obfitym wykładem tzw. etyki seksualnej Kościoła, z jej obsesyjnymi ostrzeżeniami przed gender, in vitro, homoseksualizmem, antykoncepcją... Uczeń „identyfikuje się z wartościami pro life” i rozwija postawę „wdzięczności Bogu za Kościół” oraz posłuszeństwa wobec księży. Staje bezradny wobec własnej seksualności.
Zadaniem młodego człowieka jest
zachowanie „czystości", czyli podjęcie walki z własną seksualnością, której jedynym rezultatem (o ile ktoś potraktuje rzecz poważnie) jest poczucie winy za grzech (np. onanizmu).
Ową „tożsamość kościelną”, która marzy się Episkopatowi, należy rozumieć dosłownie. Religia i wiara jest tu utożsamiona z instytucją, a wiele treści to wprost propaganda posłuszeństwa i podziwu dla Kościoła. Zadaniem katechezy jest „kształtowanie postawy wdzięczności Bogu za Kościół, szacunku dla osób pełniących urzędy w Kościele” i ogólnie "postawy posłuszeństwa Kościołowi”.
Uczeń i uczennica ma się nauczyć „uzasadniać, że historia Kościoła jest świadectwem prowadzenia ludzi do zbawienia” i
„odważnie przeciwstawiać się stereotypom o przeszłości Kościoła”.
Kluczowe są tu słowa POSŁUSZEŃSTWO i OBRONA. Tego mają uczyć katecheci.
Katecheza podważa w wielu miejscach racjonalne podejście do rzeczywistości. Opisując cuda i ingerencje Boga w historię Polski czy losy ludzkie, szerzy swego rodzaju zabobony.
Edukacja
Kościół
Władza
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Barbara Nowacka
lekcje religii
Nauczanie religii
religia katolicka
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze