0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Od ponad dwóch tygodni minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przypuszcza ataki na dwa stołeczne sądy. Chodzi o Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa i Sąd Okręgowy w Warszawie. Ziobro uderza w nie, bo nie podoba mu się umorzenie oskarżenia mężczyzny, który w styczniu 2022 roku w Warszawie szarpał kierowcę furgonetki antyaborcyjnej, reagując na agresywną kampanię antyaborcyjną.

Fakty w tej sprawie są bezsporne, bo nagrała to kamera umieszczona w kabinie furgonetki. Ministrowi nie podoba się, jak oceniły sprawę sądy.

OKO.press ustaliło jednak, czym się kierowały, umarzając sprawę. W marcu 2023 roku mokotowski sąd rejonowy orzekł, że czyn ma niską szkodliwość społeczną, więc nie popełniono przestępstwa. Sąd wziął pod uwagę okoliczności i motywację sprawcy, który nie chciał słuchać głośnych i nachalnych haseł antyaborcyjnych, puszczanych przez głośnik zamontowany w furgonetce.

Był wzburzony, zwłaszcza że działo się to dzień po ujawnieniu kolejnej śmieci kobiety, u której na czas nie usunięto martwego płodu. Ponadto kierowca nie doznał żadnych obrażeń ciała. Sprawca nie uszkodził też jego samochodu i telefonu.

Sąd zmienił też kwalifikację czynu – nie uznał tego, jak chciała prokuratura za wybryk chuligański, za co groziłaby surowsza kara. Orzekł, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej kierowcy i użycia wobec niego przemocy, ale z uwagi na powyższe nie było to szkodliwe społecznie. Postanowienie o umorzeniu postępowania wydała sędzia Monika Louklinska, która orzeka od 20 lat i ma dobre oceny pracy.

Przeczytaj także:

Odwołała się od tego prokuratura. I 26 lipca 2023 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie, w którym podtrzymał umorzenie jako zasadne. To orzeczenie wydał Przemysław Dziwański, który jest neo-sędzią. Orzeka on od 2004 roku, najpierw jako asesor, potem jako sędzia Sądu Rejonowego w Pruszkowie.

Nominację do Sądu Okręgowego w Warszawie dała mu w 2021 roku nielegalna neo-KRS, niemal w całości obsadzona sędziami, którzy poszli na współpracę z ministrem sprawiedliwości. Minister jednak o tym nie wspomina.

Do ataku na nich i przy okazji na całe niezależne sądownictwo w Polsce Zbigniew Ziobro ruszył 4 dni po prawomocnym umorzeniu tej sprawy. Nie bez znaczenia jest to, że mężczyznę, który zaatakował furgonetkę antyaborcyjną, namierzył działacz Suwerennej Polski – czyli partii ministra Ziobry – Dariusz Matecki.

Dariusz Matecki
Działacz Suwerennej Polski Dariusz Matecki. Fot. Cezary Aszkiełowicz/Agencja Wyborcza.pl

Jak Ziobro pomawia sędziów o „bandyckie” wyroki

Prokurator generalny sprawę umorzenia nagłośnił 31 lipca na konferencji prasowej poświęconej atakowi na aktywistę pro-life. Już na początku konferencji Ziobro pomylił nazwisko sędziego Dziwańskiego. Mówił „sędzia Dziewoński”.

Twierdził, że kierowca furgonetki został pobity za legalne głoszenie poglądów. Na konferencji odtworzono atak, który zarejestrowała kamera z kabiny furgonetki. W tle słychać hasło z głośnika „Stop zabijaniu dzieci”. Na filmiku widać jak mężczyzna rzucił butelką w drzwi furgonetki, następnie otworzył jej i zaczął szarpać się z kierowcą, który pytał: „Co Pan robi?”.

Mężczyzna wytrąca mu telefon, potem próbuje wyciągnąć kierowcę na zewnątrz. Uderza go drzwiami i odchodzi. Całość trwa krótko. W tle cały czas słychać antyaborcyjny przekaz z głośnika.

Na potrzeby konferencji dużymi napisami opisano kolejne zdarzenia, na przykład „rzucanie butelką”, „bezprawne otwarcie drzwi”, „wyrywanie telefonu”. Takie komentarze i słowa Ziobry o pobiciu sugerują, że był to rozbój.

Minister oskarżał, że sądy nie stosują prawa, tylko poglądy polityczne i partyjne. Mówił, że umorzenie to akt bezprawia, bo sędziowie nie podzielają wartości, które propaguje kierowca furgonetki.

Twierdził, że ofiara została pobita, a jej mienie zniszczone, choć sąd orzekł, że to nie miało miejsca. Zarzucał, że sąd nie chce chronić działaczy chrześcijańskich i pro-life i zapowiedział, że trzeba dokończyć „reformy” sądów, by wyeliminować z nich ludzi, którzy uprawiają politykę.

Kolejny atak za umorzenie sprawy antyaborcyjnej furgonetki Ziobro przypuścił 10 sierpnia w wywiadzie dla RMF FM. Mówił, że sędziowie wydali „bandyckie wyroki”. Pomylił wyrok z postanowieniem. Mówił, że mężczyzna został uniewinniony, co jest nieprawdą. Bo sąd uznał, że popełnił on czyn karalny, ale nie był on szkodliwy społecznie, więc nie ma przestępstwa.

Minister znów powtórzył, że trzeba „zreformować” sądy według jego projektów, które na razie nie weszły w życie, ale popiera je Jarosław Kaczyński. Oznaczałoby to ostateczne podporządkowanie niezależnych sądów władzy. Obecne sądy mają być zlikwidowane – łącznie z SN – a na ich miejsce mają być powołane nowe, z „dobrymi” sędziami. Wszyscy niezależni sędziowie trafią albo na wcześniejszą emeryturę lub wylecą z zawodu. Projekty te na razie są do wyborów zamrożone.

Ziobro atakuje stołeczny sąd za umorzenie jeszcze z jednego powodu: sprawę ataku na antyaborcyjną furgonetkę zestawia ze sprawą Mariki, skazaną przez sąd w Poznaniu na więzienie za atak na osoby LGBT. Tam sąd orzekł rozbój. Ta sprawa ma jednak inne okoliczności, inne były też motywy sprawcy. Ziobro chce jednak udowodnić, że sądy rzekomo są surowe dla narodowców, a inaczej traktują osoby LGBT, czy przeciwników zakazu aborcji.

Jak Matecki pomógł namierzyć sprawcę

Do ataku na kierowcę antyaborcyjnej furgonetki doszło 26 stycznia 2022 roku w Miasteczku Wilanów w Warszawie. Mężczyzna stał na przystanku autobusowym, gdy na światłach stanęła furgonetka antyaborcyjna ze zdjęciem usuniętego płodu na plandece i puszczająca przez głośnik agresywny przekaz antyaborcyjny. Mężczyzna wyjął wtedy z kosza na śmieci butelkę, rzucił nią w samochód. Otworzył drzwi i szarpał się z kierowcą. Ale po chwili odszedł.

Z informacji OKO.press wynika, że sprawcę pomógł namierzyć działacz Suwerennej Polski Dariusz Matecki, który jest też prezesem Fundacji Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu. Na podstawie jego konta na Facebooku wypunktował, że słucha muzyki uderzającej w Kościół (Nergala i Behemota).

Udostępnione przez niego filmy braci Sekielskich zakwalifikował jako treści antykościelne. Podkreślił, że sprawca udostępnia też treści antyrządowe – osiem gwiazdek – oraz artykuły Newsweeka i Onetu. Ustalił, gdzie pracuje oraz namierzył jego żonę. Materiały dostała policja. W efekcie mężczyzna został oskarżony o czyn z artykułu 190 paragraf 1, artykułu 217 paragraf 1 i artykułu 57a paragraf 1 kodeksu karnego.

Artykuł 190 mówi: „Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Artykuł 217 mówi: „Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.

Zaś artykuł 57a mówi: „Skazując za występek o charakterze chuligańskim, sąd wymierza karę przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę”.

Ziobro staje w obronie Mariki Matuszak, a jego prokurator publicznie podaje nazwisko poszkodowanej
Atak na sądy Zbigniew Ziobro zaczął w lipcu 2023 roku. Zaczął od obrony skazanej na więzienie Mariki, która brała udział w napaści na osobę z tęczową torbą, za co sąd w Poznaniu skazał ją na więzienie. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl

Jak sąd rejonowy umorzył sprawę

Z informacji OKO.press wynika, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa nie zgodził się jednak z interpretacją oskarżenia przez prokuraturę i zmienił kwalifikację czynu. Sędzia Monika Louklinska orzekła, że nie był to występek chuligański, tylko naruszenie nietykalności i użycie przemocy. I umorzyła sprawę, bo orzekła, że czyn nie jest szkodliwy społecznie.

Sąd przyjął, że mężczyzna, szarpiąc się z kierowcą furgonetki antyaborcyjnej, chciał go zmusić do zaprzestania agitacji. Wziął pod uwagę motywację sprawcy i jego zamiar. Ustalił, że mężczyzna był wzburzony widokiem zdjęcia usuniętego płodu na plandece furgonetki i treściami puszczanymi przez głośnik.

Jego emocje dodatkowo spotęgowały przeczytane dzień wcześniej artykuły o śmierci ciężarnej Agnieszki z Częstochowy, które wskazywały, że odpowiedzialność za jej zgon mogą ponosić lekarze wzbraniający się przed usunięciem obumarłego bliźniaczego płodu.

I gdy mężczyzna następnego dnia po lekturze tych artykułów zobaczył antyaborcyjną furgonetkę, uległ silnemu wzburzeniu. Nie planował takiej reakcji, działał w emocjach. Jego szarpanina z kierowcą furgonetki trwała krótko.

Z informacji OKO.press wynika, że dla sądu ważna była motywacja sprawcy. Sąd nie akceptuje jego zachowania, ale uznał, że nie można też szczególnie potępiać kierujących nim motywów. Przyjął, że swoich zachowaniem mężczyzna wyraził niezadowolenie z tego, że musi oglądać zdjęcie usuniętego płodu i słuchać agresywnych antyaborcyjnych treści puszczanych z głośnika. A szarpiąc się z mężczyzną, wykazał dezaprobatę dla jego działań.

Sąd brał też pod uwagę, czy wyrządził on szkodę kierowcy. I uznał, że jeśli już, to nieznaczną. Nie chciał go poturbować, a jedynie spowodować, by ten odstąpił od agitacji antyaborcyjnej. Nie uszkodził jego ciała i jego samochodu. Nie chciał zabrać kierowcy telefonu, co sugerował na konferencji Ziobro.

Sąd przyjął, że celem sprawcy był nie tyle kierowca, ile nachalne treści, które on propagował. Zauważył, że agresywna kampania antyaborcyjna wzbudza wiele kontrowersji w całym kraju i że jej organizator, fundacja Pro-Prawo do Życia nie liczy się z wrażliwością odbiorców. W tym dzieci, u których może wywoływać traumatyczne przeżycia.

Sąd: To nie był czyn chuligański

Dlaczego sąd nie uznał, że był to czyn chuligański, jak chciała prokuratura i za co sprawcy groziłaby surowsza kara? To, kiedy czyn jest występkiem chuligańskim reguluje artykuł 115 paragraf 21 kodeksu karnego.

Mówi on: „Występkiem o charakterze chuligańskim jest występek polegający na umyślnym zamachu na zdrowie, na wolność, na cześć lub nietykalność cielesną, na bezpieczeństwo powszechne, na działalność instytucji państwowych lub samorządu terytorialnego, na porządek publiczny, albo na umyślnym niszczeniu, uszkodzeniu lub czynieniu niezdatną do użytku cudzej rzeczy, jeżeli sprawca działa publicznie i bez powodu albo z oczywiście błahego powodu, okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego”.

Sąd rejonowy uznał, że czyn mężczyzny nie ma znamion wyliczonych w tym artykule. Nie działał umyślnie, nie uszkodził mienia. Miał też powód – niezgodę na bezsensowną śmierć kobiety.

Sąd zmienił też kwalifikację czynu. Wyrzucił zarzut z artykułu 190 paragraf 1 kodeksu karnego i zastosował artykuł 191 paragraf 1 kodeksu karnego. Mówi on: „Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Sąd odwoławczy utrzymuje umorzenie

Od orzeczenia sądu rejonowego odwołała się prokuratura. I 27 lipca 2023 roku sędzia Przemysław Dziwański z Sądu Okręgowego w Warszawie utrzymał w mocy to umorzenie. Z informacji OKO.press wynika, że w całości poparł argumentację sądu rejonowego.

Sąd okręgowy potwierdził, że czyn ma niską szkodliwość społeczną, więc nie jest przestępstwem. Wziął również pod uwagę okoliczności czynu, motyw sprawy i skutki jego zachowania dla kierowcy furgonetki. Kierowca nie doznał uszczerbku na zdrowiu i nie poniósł strat materialnych. Samochód i telefon kierowcy nie zostały uszkodzone. I wbrew temu, co mówił Ziobro, sprawca nie chciał zabrać telefonu, tylko wytrącił go kierowcy z ręki.

Sąd okręgowy również orzekł, że czyn nie był występkiem chuligańskim. Byłby nim, gdyby mężczyzna działał agresywnie, bez powodu i gdyby nie dało się wytłumaczyć jego zachowania albo gdyby działał z błahego powodu.

Z informacji OKO.press wynika, że prokuratura zażądała już od sądu udostępnienia akt tej sprawy. Czy po to, by próbować podważyć umorzenie albo zaatakować sędziów? Ziobro będzie też żądał nadzwyczajnego posiedzenia nielegalnej neo-KRS w sprawie tego umorzenia.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze