List abpa Gądeckiego do papieża Franciszka pokazuje głęboki rozdźwięk pomiędzy polskim Kościołem a Watykanem. Polski hierarcha ostro sprzeciwia się reformom Franciszka: zmianom stosunku Kościoła do seksualności czy otwarciu na osoby LGBT. Czy tym razem nie zapędził się za daleko?
Stanisław Gądecki miał wszelkie dane, by stać się wybitnym katolickim uczonym, który wyznacza nowe perspektywy myślenia, zgodnie zresztą z globalnym rozwojem katolicyzmu. Tymczasem stał się zacietrzewionym, antyintelektualnym i zgorzkniałym aparatczykiem lokalnego Kościoła, z którym kłopot ma sam Watykan. Co poszło nie tak?
Mimo znakomitych warunków studiów i pracy naukowej, otarcia się o kilka ośrodków badań naukowych, abp Gądecki nie osiągnął w pracy naukowej żadnych wybitnych wyników. Zna wiele języków, ale, jak się wydaje, w żadnym nic istotnego nie ma do powiedzenia. Studiował w Rzymie na kilku uczelniach, w tym w prestiżowym Instytucie Biblijnym prowadzonym przez jezuitów, w Jerozolimie w Studium Biblijnym Franciszkanów. Ostatecznie doktorat napisał na konserwatywnej uczelni dominikanów na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu.
Jako wykładowca był raczej nudny i przewidywalny, choć wykładał szeroką paletę zagadnień od archeologii po lektoraty języków. Dość szybko sprawdził się natomiast w różnych działaniach organizacyjnych. Okazał się też lojalnym obrońcą systemu, zawsze bronił interesów instytucji Kościoła. Jeśli nie musiał, nie wydawał dokumentów związanych z przypadkami przestępstw podległych mu księży. Zawsze ich bronił, za to nie miał litości dla kościelnych „wrogów”, których racji nawet nie próbował zrozumieć.
Choć nie należał do „religii smoleńskiej”, jak jego kolega abp Marek Jędraszewski, potrafił docenić współpracę ze Zjednoczoną Prawicą. Umiał też podziękować za jej „dokonania”, jak nieludzkie wręcz zaostrzenie prawa antyaborcyjnego przez Trybunał Przyłęckiej w październiku 2020 roku.
Jego gwiazda zaczęła świecić pełnym blaskiem w kręgach katolickich fundamentalistów, gdy wdał się w polemikę z niemieckimi biskupami. Jeszcze na początku w 2022 roku wystosował „list braterskiej troski” do biskupa Bätzinga, przewodniczącego niemieckiego episkopatu, w którym krytykował dokonania niemieckiej drogi synodalnej – serii konferencji, mających na celu wypracowanie stanowiska Kościoła niemieckiego w kwestiach teologicznych, organizacyjnych i społecznych. Do tej korespondencji jeszcze wrócimy.
Na zdjęciu u góry: arcybiskup Stanisław Gądecki (C) podczas uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, Czestochowa, Jasna Góra, 03.05.2023 r.
Najnowszy list Gądeckiego, skierowany na ręce papieża Franciszka 9 października, a opublikowany 15 listopada w biuletynie Episkopatu, jest kontynuacją polemiki polskiego hierarchy z niemiecką drogą synodalną. Abp Gądecki wysłał go kilka dni po rozpoczęciu Synodu o synodalności w Watykanie, w którym wziął udział wraz z innymi przedstawicielami polskiego Kościoła – kard. Grzegorzem Rysiem, arcybiskupami Adrianem Galbasem i Markiem Jędraszewskim oraz delegatem świeckim, prof. Aleksandrem Bańką.
Jak relacjonował w OKO.press Daniel Flis, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w swoim liście odnosi się do przedstawionego na Synodzie stanowiska niemieckiego Episkopatu wyrażonego w dokumencie „Decyzja Drogi Synodalnej Kościoła Katolickiego w Niemczech”, którego punktem wyjścia był kryzys nadużyć seksualnych w niemieckim Kościele.
„Autorzy wydają się tak zawstydzeni sposobem reakcji niemieckich biskupów na doniesienia o nadużyciach seksualnych ze strony duchownych, że postanawiają dokonać rewolucji obyczajowej i prawnej w Kościele powszechnym. Jednak wydaje się, że nie byłaby to rewolucja ewangeliczna, lecz raczej inspirowana ideologiami lewicowo-liberalnymi” – pisze abp Gądecki.
Metropolita poznański zwraca papieżowi uwagę na „skrajnie niedopuszczalne i niekatolickie tezy” niemieckiej drogi synodalnej. Niepokoją go „praktyczne propozycje, poczynając od niezapisywania płci dziecka w metryce chrztu, możliwość zmiany imienia i płci w akcie chrztu, poprzez zapewnienie osobom transgender dostępu do sakramentów, w tym do kapłaństwa i do życia konsekrowanego, po obowiązek używania w Kościele niedyskryminującego języka i treningi dla duchownych, jak służyć osobom transgender”.
Metropolita poznański posuwa się nawet do porównania niemieckich biskupów z ideologami rasizmu.
„Wszystko w imię tzw. najnowszych osiągnięć nauk społecznych” – pisze abp Gądecki. „Istnieje jednak ryzyko, że ustalenia naukowe, na które powołuje się Synodaler Weg (droga synodalna) są błędne, podobnie jak w przypadku innej popularnej niegdyś teorii rasizmu”.
Jak pisze Daniel Flis, Gądeckiemu nie podoba się też poparcie dla błogosławienia „różnego typu związków niesakramentalnych, w tym związków osób jednej płci”. Według polskiego hierarchy ten pomysł stawia na głowie naukę Kościoła katolickiego.
„Można postawić pytanie, po co błogosławieństwo ludziom żyjącym w grzechu? Udzielona odpowiedź jest stosunkowo prosta: ludzie ci sami zgłaszają się po błogosławieństwo, a poza tym – jak twierdzą autorzy dokumentu – ludzie ci nie żyją w grzechu śmiertelnym i nie są pozbawieni łaski. Grzechem natomiast jest nauczanie Kościoła, które jest odbierane nie tylko jako niemiłosierne i dyskryminujące, ale wręcz – zdaniem autorów – czyni Kościół odpowiedzialnym za prześladowania i samobójstwa osób transgender” – pisze abp Gądecki.
W zakończeniu swojego listu przewodniczący KEP wprost nazywa stanowisko niemieckich biskupów niekatolickim.
Lista tematów, które zdaniem Gądeckiego budzą kontrowersje w dokumencie drogi synodalnej, jest długa. Są na niej: „synodalność Kościoła [zaangażowanie i udział ogółu wiernych w życiu i misji Kościoła – red.], hermeneutyka ciągłości bądź zerwania [chodzi o taki sposób interpretowania tradycji kościelnej, która zwraca uwagę na jej ciągłość, a nie na jej przerwanie], kolonizacja ideologiczna, rzekoma niewystarczalność antropologii biblijnej, rola pasterza w Kościele, kwestia celibatu kapłańskiego, święcenia kobiet, urzędu diakona dla kobiet, synodalności a demokracji, kwestii gender i LGBT+”.
Co więcej, Gądeckiemu bardzo nie podoba się pojęcie „inkluzji”, które jest słowem programowym całego pontyfikatu Franciszka. Inkluzję, czyli włączanie wszystkich do katolicyzmu, metropolita poznański ocenia w taki oto sposób: „W dzisiejszym rozumieniu tego słowa »inkluzywność« oznacza akceptację tego, jak dana osoba się definiuje, tak jakby określenie siebie było w oczywisty sposób zgodne z rzeczywistością, z natury niepodważalne, a zatem domagało się afirmacji”.
Tego, zdaniem Gądeckiego, w żaden sposób przyjąć nie można.
Abp Gądecki jest człowiekiem dobrze poinformowanym i śledzi wszelkie nowinki, które nie umykają jego uwadze. I tak oto, odnosząc się do współczesnej kultury przebudzenia (woke), zwraca uwagę, iż „zdaje się ona traktować teorię gender jako świecką formę prawdy objawionej”. „W rzeczywistości teorie kulturowo skonstruowanego »gender« i »płynności płci« stoją w jawnej sprzeczności z boskim objawieniem: »Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę« (Rdz 1,27). Posługują się poważnymi naciskami kulturowymi, zawodowymi i prawnymi wywieranymi na tych, którzy odmawiają pójścia na łatwiznę w kwestii właściwego uporządkowania ludzkiej miłości”.
Jak wspomniałem na początku, pismo Gądeckiego ma swoją prehistorię, która zupełnie nie wybrzmiała w polskiej przestrzeni publicznej, choć była szeroko komentowana w Niemczech. Chodzi o list wysłany przez Gądeckiego do niemieckiego kolegi bpa Georga Bätzinga, szefa niemieckiego Episkopatu w lutym 2022 roku. Bp Bätzing odpowiedział na list Gądeckiego, ale ta odpowiedź w Polsce przeszła bez echa. Jeśli chce się zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w liście do Franciszka, warto tamtą korespondencję przypomnieć.
List abp. Gądeckiego do biskupa Bätzinga to rodzaj papierka lakmusowego wskazującego, jak różnym może być europejski katolicyzm. Prezentuje radykalną wizję katolicyzmu zamkniętego, przaśnego i niezdolnego do elementarnego namysłu nad sobą samym. To tekst przewrotny, gdyż stanowi rodzaj ucieczki od własnych problemów i próbę usprawiedliwienia strategii unikania odpowiedzialności, w której polscy hierarchowie osiągnęli mistrzostwo świata.
Jako wytrawny biblista Gądecki zaczyna od cytatu z Nowego Testamentu (Mt 16,18-19): „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. Gądecki widzi w tym fragmencie uzasadnienie wyjątkowości praw, jakimi cieszą się biskupi, a więc i on sam.
Właściwym tematem listu jest tytułowa „troska”. Oto jak ją formułuje abp Gądecki: „Mając na uwadze ową komunię wiary i historii między Polską a Niemcami, chciałbym wyrazić moje głębokie zatroskanie i zaniepokojenie informacjami docierającymi ostatnio z niektórych środowisk Kościoła katolickiego w Niemczech. W duchu chrześcijańskiej miłości pozwalam więc sobie skierować do Ciebie – jako przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec – ten pełen braterskiej troski list, w duchu współodpowiedzialności za powierzony nam przez Chrystusa depozyt świętej wiary apostolskiej”.
Odważne próby reformy katolicyzmu podejmowane w ostatnich latach przez niemiecki episkopat napełniają Gądeckiego prawdziwą „troską”, co należy odczytać jako ledwo skrywane przerażenie. No bo przecież zgubny przykład może zarazić niewinne dusze polskich katolików.
W dalszej części listu pojawia się biblijne odniesienie, tym razem do apokaliptycznego listu Pawła do Efezjan (6,12), w którym mowa jest o zagrożeniu siłami ciemności: „Nie walczymy bowiem z ludźmi, ale z władcami świata ciemności i z niewidzialnymi siłami zła”. To nie jest metafora, Gądecki traktuje współczesność jako arenę zmagania się wrogich sił, dążących do zniszczenia chrześcijaństwa, którym należy się z całą stanowczością przeciwstawić.
Szczególnie boleśnie odbiera Gądecki pokusę drogi synodalnej. Zdaniem Gądeckiego demokratyzacja struktur kościelnych, większa rola świeckich, rozwiązanie szczególnie napiętych spraw związanych z miejscem kobiet w kościele i dyskusyjnym obowiązkowym celibatem księży to źródło zdrady ideałów ewangelicznych.
Gądecki dezawuuje przy tym osiągnięcia naukowe wobec „niezmienności prawd Ewangelii”. Argumentem popierającym odrzucenie wszelkich nauk społecznych ma być rzekomy rasizm i eugenika, które jakoby ostatecznie kompromitują roszczenia nauki do rozumienia człowieka (ten motyw pojawi się też w liście Gądeckiego do Franciszka).
Potem jest już tylko gorzej. Poszczególne elementy drogi synodalnej są napiętnowane i odrzucone jako niezgodne z wielowiekową tradycją.
Bp Georg Bätzing potraktował otwarty list Gądeckiego poważnie i z równą troską mu odpowiedział.
Po pierwsze, dowiadujemy się, że panowie już wcześniej dyskutowali na temat synodalnej drogi, która tak bardzo nie podoba się polskiemu biskupowi, i to w Poznaniu 30 listopada 2021 roku, a więc dwa miesiące przed listem Gądeckiego.
Po drugie, Bätzing powołuje się na wskazania papieża Franciszka, w które wpisuje się wspomniany proces synodalny: „Przede wszystkim jednak, o co wyraźnie prosił nas papież Franciszek w swoim liście do pielgrzymującego Ludu Bożego w Niemczech, kroczymy drogą synodalną nie tylko poszukując »szczerej« odpowiedzi na obecną sytuację, ale traktujemy ją jako odnowę ścieżki duchowej”.
Po trzecie, Bätzing przypomina, że odczytywanie znaków czasów należy do obowiązku Kościoła w świetle nauki Soboru watykańskiego II. A to właśnie nauki społeczne, potępiane przez Gądeckiego, o tych znakach mówią najwięcej.
Po czwarte, Bätzing wyjaśnia, skąd się wzięła droga synodalna i jakie jest jej główny cel. Otóż chodzi o to by: „przyjrzeć się i pracować nad systemowymi przyczynami przemocy seksualnej w Kościele i jej tuszowaniem. Fakt, że w tym kontekście pojawiają się również od dawna dyskutowane kwestie władzy, życia kapłańskiego, roli kobiet i moralności seksualnej, nie czyni tych spraw mniej ważnymi, ale pokazuje ich pilność. Ten punkt wyjścia w nadużyciach, o którym nie wspominasz w swoim liście, jest dla nas bardzo ważny. Tylko jeśli zmierzymy się z systemowymi przyczynami niewypowiedzianego cierpienia, jakie niosą ze sobą przedstawiciele Kościoła, głównie kapłani, możliwe będzie ponowne otwarcie przestrzeni, w której głoszenie Dobrej Nowiny spotyka się z otwartymi uszami”.
To bardzo istotne, bo w swoim liście Gądecki o problemie nadużyć seksualnych w polskim Kościele nie wspomina. Co więcej, wiemy doskonale, że w tej sprawie nie tylko sam nic nie robi, ale wręcz unika odpowiedzialności. Nie tylko nie wydał sądowi akt sprawy księdza pedofila, ale tłumaczył, że nie może ich wydać, bo wcześniej zostały wysłane do Watykanu.
Tak więc troska o Kościół ma u każdego z biskupów odmienny charakter. Dla Bätzinga to sprawa ofiar, dla Gądeckiego to kwestia dość abstrakcyjnie pojmowanej wierności tradycji, której sam nie zdefiniował. Bätzing dodaje jeszcze, gdyby dla kogoś to nie było jasne (a dla Gądeckiego wyraźnie jasne nie było), że tylko podejmując sprawę nadużyć seksualnych, Kościół ma szansę odzyskać wiarygodność. Tymczasem Gądeckiego ta sprawa w ogóle nie interesuje.
Zacytujmy Bätzinga: „Tak, to jedyny sposób, w jaki zdobędziemy nową wiarygodność i zaufanie, które utraciliśmy w społeczeństwie i wśród wierzących. W tym sensie droga synodalna jest »drogą nawrócenia i odnowy«. Nawrócenie, jak wiadomo, oznacza całkowitą zmianę dotychczasowego postępowania, które uznaje się za niewłaściwe i wręcz grzeszne”.
I tutaj padają kluczowe słowa. Otóż Bätzing chciałby się od Gądeckiego dowiedzieć, jak polski Kościół radzi sobie z problemem ofiar nadużyć seksualnych kleru: „Chciałbym się od Was nauczyć, jak radzicie sobie z systemowymi przyczynami tysięcy nadużyć, które musimy dostrzec tutaj w Niemczech, w Polsce, ale także na świecie”. No właśnie, jak sobie polscy biskupi radzą? Otóż oni problemu nie widzą i jak na razie skutecznie zamietli go pod dywan, zresztą z wydatną pomocą Watykanu.
Trudno o dwóch bardziej różnych hierarchów katolickich niż Gądecki i Bätzing. Ten pierwszy symbolizuje konserwatywny klerykalizm, upolityczniony katolicyzm i niechęć do rozliczeń w sprawie pedofilii kleru. Ten drugi reprezentuje otwartość, krytycyzm wobec własnej instytucji i gotowość dyskutowania wszystkich niewygodnych tematów kościelnych, w tym pełnego rozliczenia z ciemną stroną tuszowania pedofilii kleru.
Nie jest więc zaskakujące, że między tak skrajnie odmiennymi postawami nie ma dialogu. Abp Gądecki zachwycony własną „troską” nie raczy wsłuchać się w racje stojące za niemiecką drogą synodalną. Jest tak bardzo przekonany o słuszności swojej postawy, że niemal w dosłownym brzmieniu powtórzył w liście do papieża Franciszka argumenty, wytoczone w liście do Bätzinga.
W tym kontekście warto przypomnieć inną korespondencję między biskupami polskimi i niemieckimi, która zmieniła historię stosunków między obydwoma Kościołami. Chodzi oczywiście o „List – orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich” z 18 listopada 1965 roku, który podpisało 34 biskupów. Jak wiadomo, przesłanie polskich biskupów (i odpowiedź niemieckich) stały się sensacją na skalę europejską i powodem wściekłości ówczesnych władz komunistycznych, które zorganizowały nie tylko nagonkę na biskupów, ale i prawdziwą ogólnonarodową histerię, że oto biskupi zaprzedają nas Niemcom.
List został wysłany na miesiąc przed zakończeniem obrad Soboru Watykańskiego II. Pisali w nim polscy biskupi o trudnej historii niemiecko-polskiej i kończyli nutą pojednawczą: „I mimo tego wszystkiego, mimo sytuacji obciążonej niemal beznadziejnie przeszłością, właśnie w tej sytuacji, czcigodni Bracia, wołamy do Was: próbujmy zapomnieć. Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, ale początek dialogu, do jakiego dziś dąży wszędzie Sobór i Papież Paweł VI”. Dodali też zdanie, które było przedmiotem szczególnych ataków: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.
Gądecki przywołuje w swojej korespondencji z Bätzingiem ten słynny list. Ale wymowa jego pisma jest całkowicie odmienna. Atakując niemiecki Episkopat i personalnie zarzucając Bätzingowi odejście od katolicyzmu, przewodniczący KEP zrywa z tradycją polsko-niemieckiego dialogu. Widać to nawet w sposobie potraktowania korespondencji z Bätzingiem. Odpowiedź niemieckiego biskupa datowana na 16 marca 2022 roku do dzisiaj nie ukazała się na stronie KAI. Nie ma jej również na tronie diecezji poznańskiej. Dialog zastąpił monolog.
List Gądeckiego do Franciszka jest kolejną próbą zagadania własnej nieporadności wobec problemów, z jakimi od lat boryka się Kościół w Polsce. Jest też kolejną odsłoną antyniemieckich obsesji arcybiskupa, które podziela zresztą z odchodzącą formacją polityczną. Ale jest też czymś więcej: krytykowaną przez Gądeckiego drogę synodalną zapoczątkował i popiera z całą stanowczością papież Franciszek. Napominając niemieckich kolegów, polski biskup w rzeczywistości uderza w ideowy program Franciszka. Czyni to z pozycji przewodniczącego polskiego Episkopatu, czyli najważniejszego po prymasie hierarchy katolickiego w kraju. Czy oznacza to rozłam między polskim Kościołem a Watykanem?
Głosy na temat możliwej schizmy pojawiały się już dawno w przestrzeni publicznej, zwłaszcza gdy priorytety duszpasterskie papieża Franciszka (uchodźcy, ekologia, dialog ekumeniczny i międzyreligijny) napotykały wśród polskiej hierarchii na mur niechęci, a czasem wcale nieskrywanej wrogości. W świetle przywołanej aktywności epistolarnej abpa Stanisława Gądeckiego można powiedzieć, że schizma już jest faktem. Trudno bowiem o większe rozejście się wizji Kościoła prezentowanej przez argentyńskiego papieża i polskiego hierarchy, kierującego polskim Episkopatem.
Fakt, że do swoich listów Gądecki nie zdołał przekonać innych biskupów i sygnuje je tylko własnym nazwiskiem, może świadczyć o tym, że ma on świadomość całkowitego osamotnienia. Antyniemieckie obsesje nie są jednak jego prywatną sprawą. Dla polskich katolików nie jest obojętne, jaką postawę wobec papieskiego nauczania zajmują ich pasterze w kraju. Dlatego należy się spodziewać reakcji nuncjusza w Polsce. Sądzę, że nie będzie ona po myśli przewodniczącego Episkopatu.
Możliwe, że istnieje związek między publikacją epistoły polskiego hierarchy do papieża i spektakularną dymisją bpa Josepha E. Stricklanda z diecezji Tyler w Teksasie. Franciszek „zwolnił go z obowiązków” 11 listopada. Bp Strickland prezentuje poglądy zbliżone do poglądów Gądeckiego.
Czyżby abp Gądecki chciał uprzedzić ruch Watykanu?
Kościół
Papież Franciszek
Stanisław Gądecki
Episkopat Polski
droga synodalna
gender
katolicyzm
LGBT
ruch synodalny
Sobór Watykański II
Watykan
Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku. Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie. Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holocaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych.
Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku. Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie. Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holocaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych.
Komentarze