0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Ozan KOSE / AFPFoto Ozan KOSE / AFP

Aby zrozumieć zaskakującą propozycję Zełenskiego przeprowadzenia wyborów prezydenckich w warunkach wojny, trzeba pokazać układ sił i rozszyfrować, w co właściwie gra Putin i Trump. To zaś wymaga cofnięcia się w czasie.

Negocjacje w cieniu nowej strategii USA

Rośnie presja Stanów Zjednoczonych na Ukrainę, by ta zaakceptowała wersję planu pokojowego, który jest gotów zaakceptować także Rosja. Mnożą się wersje dokumentów:

  • Moskwa negocjuje z Waszyngtonem cztery dokumenty z 27 lub 28 punktami dotyczącymi Ukrainy, jej granic, decyzji, które będzie jej wolno podjąć, a także ograniczeń dla Europy i NATO.
  • Ukraina i Europejczycy, wychodząc od 28-punktowego planu Trumpa, przygotowują trzy dokumenty: ramowy, o gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy i o planie jej dobudowy.

Cieniem na negocjacjach kładzie się publikacja nowej strategii bezpieczeństwa narodowego USA. Dokument jest bardzo łagodny wobec Rosji, a niezwykle krytyczny wobec Europy.

W przeciwieństwie do strategii z 2017 i 2022 roku USA nie uważają już Rosji za zagrożenie i wzywają do przywrócenia „strategicznej stabilności w stosunkach z Rosją”. To de facto ogłoszenie resetu w relacjach USA – Rosja. Europa jest za to w dokumencie przedstawiona jako problem, a nie sojusznik.

Moskwa chce narzucić Ukrainie swoją wolę, a Trump, jak zauważa rosyjska propaganda, zdaje się „podzielać jej pogląd”, że wojny by nie było, gdyby nie było Ukrainy. Do tego ostatecznie sprowadza się bowiem narracja rosyjskiej propagandy, która kwestionuje państwowość Ukrainy.

Edwin Bendyk, prezes Fundacji im. Stefana Batorego, współprowadzący podcast „Rozumieć Ukrainę”, komentuje w rozmowie z Szymonem Opryszkiem: „Trump myśli, że »deal« rozegra się w trójkącie: on, Zełenski i Putin. Ale jest jeszcze społeczeństwo ukraińskie. Najnowsze badania pokazują, że społeczna chęć kompromisu jest dosyć ograniczona. Inna sprawa to armia, która też nie chce się poddać. W związku z tym przy próbie narzucenia pokoju na amerykańsko-rosyjskich warunkach, może dojść do innej wersji Majdanu. Zełenski przekonał się o tym już w marcu 2022 roku, gdy próbował się dogadać w Stambule”.

Przeczytaj także:

Stan rozmów Ukraina – USA – Rosja

Ostatnia runda moderowanych przez Amerykanów „rozmów pokojowych” rozpoczęła się 2 grudnia, gdy wysłannicy Trumpa, Steve Witkoff i Jared Kushner, przyjechali na Kreml z „planem pokojowym”.

Ujawniony przez amerykański portal Axios, 28-punktowy plan był planem rosyjskim, który Amerykanie przedstawili jako swój. Ale doszło do przecieku i negocjacje, planowane jako tajne, stały się jawne. Na oczach świata Amerykanie musieli znowu negocjować zawartość planu z Ukrainą i jej sojusznikami.

Tak powstała wersja, o której Ukraina powiedziała, że jest do zaakceptowania. Odrzucił ją jednak Putin, jeszcze zanim stawili się u niego wysłannicy Trumpa.

Mimo to wysłannicy Trumpa – zięć (Kushner) i kolega (Witkoff), biznesmeni, a nie zawodowi dyplomaci znający specyfikę regionu – omawiali z Rosjanami tę propozycję przez pięć godzin. I – jak twierdzi strona rosyjska – zrozumieli, czego Putin nie akceptuje.

Rosja nie tylko upiera się przy żądaniach terytorialnych (by Ukraina wycofała się z bronionych granic w Donbasie), ale ma też życzenia dotyczące tego, na jakich zasadach Ukraina ma dalej istnieć i jak ułożyć „nową europejską architekturę bezpieczeństwa”.

Ten przełom w rozumieniu Rosjan miał byś zasługą Kushnera.

Rosjanie ujawnili, że póki z Kremlem w imieniu Trumpa negocjował sam Witkoff, skupiał się wyłącznie na kwestiach terytorialnych oraz „uroku i serdeczności” . To Kushner postanowił zmienić podejście na „systemowe”.

„Kushner od jakiegoś czasu angażuje się w rosyjsko-ukraińskie rozmowy pokojowe i działa bardzo aktywnie, a w niektórych obszarach wręcz gorączkowo (...). Co więcej, co ważne, charakter Kushnera wniósł do tej pracy bardziej systematyczne podejście” – mówił doradca Putina Uszakow 5 grudnia. „Kushner dopiero dołączył, więc ważne było dla niego, aby mieć trochę czasu na zorientowanie się, jakim człowiekiem jest nasz prezydent, jakie idee i zasady wnosi do rozmów z Amerykanami. I pod tym względem spotkanie było całkiem udane” – zachwalał Uszakow.

To właśnie Kushner miał się zorientować, że Rosji nie chodzi tylko o Donbas. I zajął się stworzeniem nowych warunków „pokoju” – już zgodnie z ogłoszoną 5 grudnia nową strategią bezpieczeństwa USA. Tą, w której Ukraina owszem, ma przetrwać, ale wojna ma się zakończyć jak najszybciej, a w stosunkach z Rosją należy „przywrócić strategiczną stabilność”. Europa – ze swoimi ”nierealistycznymi oczekiwaniami względem wojny", jak można przeczytać w amerykańskim dokumencie, jest zaś problemem, a nie partnerem. Rolę partnera ma bowiem zająć Rosja.

O tym, że Rosja ma silniejszą pozycję w rozmowach z Ukrainą, a „ostatecznie zawsze zwycięża silniejszy” prezydent Donald Trump mówił też w wywiadzie dla portalu Politico 9 grudnia.

Rzecznik Putina komentował dzień później: „Z pewnością pod wieloma względami słowa Trumpa rezonują ze zrozumieniem Rosji: w kwestii członkostwa Ukrainy w NATO, w kwestii terytoriów, w kwestii tego, jak Ukraina traci ziemie – to wszystko rezonuje z naszym zrozumieniem”.

USA: szybko z tym skończyć i zacząć zarabiać

Wersję porozumienia przerobioną po rozmowach na Kremlu Amerykanie mieli przekazać stronie ukraińskiej. Ta otrzymała je 6 grudnia na Florydzie. Amerykanie – jak ujawnił dobrze zazwyczaj poinformowany portal Axios – próbowali zmusić prezydenta Zełenskiego, by zaakceptował nowe warunki „pokoju” przez telefon, bez negocjacji.

Axios pisał, że są to warunki gorsze niż negocjowane po wycieku „28-punktowego planu Trumpa” 21 listopada

Zełenski odmówił, co wywołało furię Trumpa.

To być może stąd ponowne zaostrzenie retoryki wobec Ukrainy i Zełenskiego widoczne we wtorkowym wywiadzie Trumpa dla Politico.

Warto tu przypomnieć, że już „28-punktowy plan” był wstrząsem. Od października Rosja i USA wysyłały przez swoich dyplomatów sygnały, że żadne rozmowy nie są prowadzone.

Trump, owszem, przyjął Putina na Alasce 15 sierpnia po królewsku, na czerwonym dywanie. Ale dwa miesiące później odwołał spotkanie z nim w Budapeszcie. A powodem – według przecieków – miała być lista rosyjskich żądań ws. Ukrainy. Wedle amerykańskich dyplomatów nie pozwalały one na szybkie zakończenie wojny, na czym miało zależeć Trumpowi.

Miesiąc później dzięki przeciekowi do mediów okazało się, że w tym czasie trwały już zaawansowane rozmowy biznesowe. Lista żądań Moskwy trafiła do Steve’a Witkoffa. Ten już przed rozmową telefoniczną Trump-Putin 16 października doradzał zausznikom Putina, jak mają przekonywać amerykańskiego prezydenta do swoich postulatów.

Putin się do rad zastosował, ale na Trumpie, gdy sprawa wyszła na jaw, nie zrobiło to wrażenia. Obie strony poczuły się jednak wyraźnie poruszone tym, że ktoś może je podsłuchiwać w czasie tajnych rozmów.

Tymczasem 22 listopada „The Wall Street Journal” ujawnił, jak bardzo zaawansowane były rozmowy gospodarcze biznesmenów z otoczenia Trumpa z Rosją. Putin miał oferować amerykańskim inwestorom preferencyjny dostęp do rosyjskiego rynku.

10 grudnia zaś rosyjska agencja RIA Nowosti „dotarła” do informacji, że „przedstawiciele rosyjskich i amerykańskich kręgów biznesowych w Dubaju omawiali perspektywy odbudowy współpracy i środki mające na celu wzmocnienie zaufania”.

Do powodzenia tych perspektyw potrzebna jest już tylko kapitulacja Ukrainy.

Teraz – jak podaje „The Telegraph” i „Financial Times” – Trump daje Zełenskiemu czas „do Bożego Narodzenia” (poprzednio wyznaczył termin do Święta Dziękczynienia, ale potem ustąpił).

Ukraińscy urzędnicy opowiadają dziennikarzom o ciągle rosnącej presji ze strony USA na Ukrainę.

„I tak już trudne stosunki Trumpa z Ukrainą stają się coraz bardziej napięte, gdyż Kijów nie w pełni akceptuje jego plan pokojowy” – pisze „The New York Times”

Uderzenie w Ukrainę następuje w nieprzypadkowym momencie – gdy kraj ugina się pod ciężarem korupcyjnego skandalu na szczytach władzy.

Edwin Bendyk komentuje: „Trump chce rzeczywiście Ukrainę docisnąć. Wracamy do sytuacji z początku roku, który próbował w zasadzie delegitymizować Zełenskiego, przekonując, że ma bardzo słaby mandat do sprawowania władzy i znikome poparcie społeczne. Tyle że Ukraińcy tego nie kupują. Mimo ostatnich afer wciąż stoją za prezydentem, który chyba jednak myśli poważnie o przebudowie systemu. Świadczy o tym nie tylko zwolnienie Andrija Jermaka z funkcji szefa Biura Prezydenta. Niemniej znamienne jest to, że ciągle nie powołał jego następcy. Zełenski powiedział nawet, że być może łatwiej będzie rozwiązać biuro prezydenta niż powołać nowego szefa.”

Rosja: wytargować jak najwięcej

Kreml tymczasem w negocjacjach z Amerykanami stara się sprawiać wrażenie, że ma czas: nie musi czekać na ustępstwa Ukrainy, bo to, co chce, zdobędzie siłą.

Jednocześnie demonstruje coś, co w oczach Amerykanów może uchodzić za „elastyczność”. Skupia się już tylko na Donbasie, podczas gdy wcześniej Putin domagał się co najmniej czterech anektowanych, a nie zdobytych obwodów Ukrainy.

Tyle że – co dla negocjatorów amerykańskich może nie być oczywiste – uzasadnia chęć posiadania Donbasu tak, by każdy w Rosji i Ukrainie rozumiał, że to nie jest jego ostatnie słowo. Np. 9 grudnia Putin ogłosił, że „Donbas był zawsze częścią Rosji”, a trafił się Ukrainie z powodu „błędu Lenina”. W ten sam sposób Putin uzasadniał roszczenia wobec Krymu, a następnie całej Ukrainy.

2 grudnia w „wypowiedzi dla mediów” Putin rzucił też, że jeśli Ukraina nie przestanie atakować rosyjskiej floty cieni, to „odetnie ją od morza”. A zatem kolejne roszczenia terytorialne będą, wystarczy znaleźć do nich pretekst. I upewnić się w umowie z USA, że Ukraina nie będzie się mogła bronić, a nikt jej nie pomoże.

Do „planu pokojowego" Kreml próbuje przemycić też rozwiązania, które pozwolą przejąć Rosji kontrolę nad Ukrainą, a niedoświadczeni w dyplomacji wysłannicy Trumpa to łykną. Chodzi np. o ustalenia dotyczące trybu przeprowadzania wyborów w Ukrainie, prawa Moskwy do kontrolowania czy w Ukrainie szanowane są prawa „ludności rosyjskojęzycznej”, w tym moskiewskiej cerkwi. Ta, wbrew wyobrażeniom Amerykanów, nie jest kościołem, tylko związaną z rosyjskimi służbami agendą państwa rosyjskiego.

Ławrow, 10 grudnia: „Propozycje, które Steve Witkoff przywiózł do Moskwy, szczegółowo omówione z prezydentem Rosji, wyraźnie mówią o konieczności zapewnienia na Ukrainie, na tym, co pozostało z Ukrainy, praw mniejszości narodowych i wolności religijnej zgodnie z zobowiązaniami międzynarodowymi”.

Rosja wmawia też Trumpowi, że ten jako jedyny na Zachodzie zrozumiał, że wojna w Ukrainie była nieunikniona, gdyż Ukraina nie chciała się poddać. Moskwa w ten sposób rozumie bowiem regularnie powtarzane słowa Trumpa, że gdyby w 2022 r. był prezydentem, wojny by nie było.

Putin opowiada przy tym, że zamierza zrealizować „wszystkie cele specjalnej operacji wojskowej” i będzie je realizował do skutku.

Jednak prawda jest też taka, że nie ma tyle czasu: sytuacja gospodarcza Rosji się pogarsza, dochody państwa i poddanych maleją, na wojnę zaczyna brakować pieniędzy. Sukcesy na froncie nie są też tak wielkie, jak przekonuje Putin, przebierając się dla większego wrażenia w mundur. Np. Pokrowsk, którego zdobycie Moskwa ogłosiła 1 grudnia, broni się dalej. Co propaganda zmuszona była przyznać 9 grudnia.

O sytuacji gospodarczej Putin mówi, że „następuje schłodzenie”, ale że odbywa się to „zgodnie z planem”. Charakterystyczne, że tego samego sformułowania propaganda zaczęła używać na określenie sytuacji na froncie, gdy rosyjska armia utknęła na dobre, a Kijowa nie udało się zdobyć w trzy dni.

O tym, że wedle Kremla napięcia wewnętrzne w Rosji rosną, świadczy też to, że mimo niejasnej sytuacji z negocjacjami z Trumpem, Putin nie odwoła spektaklu ze swoją „doroczną konferencją prasową”, przed którą zbierane są pytania od ludności. Jest ich już kilkaset tysięcy, a – jak wynika z tego, co już opowiada propaganda – dotyczą pogarszających się warunków życia.

Doszło do tego, że Putin zaczął publicznie przekonywać (9 grudnia), iż wie, jak wygląda życie zwykłych ludzi, gdyż – UWAGA – nie zawsze porusza się po Moskwie w uprzywilejowanej kolumnie. Czasami sam, „bez obstawy i kogutów”, siada za kierownicą i – niczym średniowieczny kalif Harun ar Raszid – obserwuje z bliska życie stolicy.

Nie, Moskwa nie ma za dużo czasu. Jest to może ostatni moment, by zdobyć to, na czym jej naprawdę zależy:

rozbić sojusz atlantycki i osłabić Europe, co w przyszłości pozwoli odbudować dawne imperium.

Coraz wyraźniej widać, że w drodze do tego celu, ma nowego sojusznika: Stany Zjednoczone.

Europa: musimy się porozumieć, a nie podzielić

I USA, i Rosja, wiedzą, że Ukraina może nadal stawiać opór rosyjskiej agresji tylko dzięki wsparciu Europejczyków. Stąd połączony atak Rosji i USA na Europę. Zgodnie z nową amerykańską strategią bezpieczeństwa Europa nieuchronnie zmierza w stronę „upadku cywilizacyjnego”. Za 20 lat, a być może szybciej, nie będzie już miała „żadnego znaczenia” jako sojusznik USA w NATO.

"Unia Europejska powinna zostać rozwiązana”, wzywał w sobotę 6 grudnia w mediach społecznościowych Elon Musk. Strategia bezpieczeństwa USA mówi wprost, że w interesie USA jest to, by władze w Europie przejęły partie nacjonalistyczne. Do tego samego przychyla się Moskwa.

Jednocześnie Rosja grozi: powtarza, że w Europie rządzą „partie wojenne”. A skoro tak, to Europa stwarza zagrożenie dla Rosji. A to – jak wiemy z przykładu Ukrainy – jest dla Moskwy wystarczającym powodem do ataku.

Tymczasem obecnie kluczowe jest porozumienie w Europie w sprawie dalszego finansowania pomocy dla Ukrainy. Ukraina ma bowiem zapewnione środki finansowe jedynie do końca pierwszego kwartału 2026. Na forum UE omawiany jest plan finansowania na najbliższe dwa lata.

Na stole leżą dwa rozwiązania: tzw. pożyczki reparacyjne, oparte na środkach z zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów, lub wspólne pożyczanie przez UE środków na rynkach finansowych. Decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta na zbliżającym się szczycie UE 18-19 grudnia.

To „przeciąganie wojny” poprzez wspieranie Ukrainy wywołuje furię Rosji i niezadowolenie USA. Odwleka bowiem zakończenie wojny i odbudowę rosyjskiej gospodarki. Dlatego Rosja straszy ustami swoich aparatczyków, że wykorzystanie przez UE rosyjskich aktywów do wsparcia Ukrainy zostanie potraktowane jako „akt wojny”, a Europę czekają bolesne konsekwencje.

Na forum Rady Europejskiej trwają trudne negocjacje, jak zachować się w tej sytuacji.

Ukraina: wytrwać, aż przyjdzie odsiecz

Dlatego Ukraina gra na czas.

8 grudnia prezydent Zełenski omówił w Londynie amerykańską propozycję pokojową z premierem Keirem Starmerem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem. Według ukraińskich mediów, po spotkaniu ponownie odmówił jakichkolwiek ustępstw w kwestii terytorialnej.

Według Zełenskiego Ukraina pracuje teraz z sojusznikami nad trzema dokumentami: 20-punktowym dokumentem ramowym, dokumentem dotyczącym gwarancji bezpieczeństwa, i trzecim dotyczącym powojennej odbudowy Ukrainy.

To, że dokumenty są trzy, potwierdza prezydent Finlandii Stubb. Dodaje, że mowa jest w nich także o przyszłej europejskiej strukturze bezpieczeństwa.

Dokumenty mają być gotowe 10 grudnia i przedstawione Amerykanom.

9 grudnia Zełenski ogłosił, że przyjmuje kluczowy postulat Trumpa, by w Ukrainie odbyły się wybory.

Ale zrobił to w sposób, który niezmiernie złości Trumpa: sprowadza propozycję do rozmowy o szczegółach. Wybory w Ukrainie? Zrobimy je nawet w 60 dni, tylko Rosja musi przestać atakować Ukrainę rakietami i dronami przynajmniej w czasie kampanii wyborczej – bo jak inaczej ją prowadzić? I nie wystarczy tu słowo honoru Putina. Ukraina do zrobienia wyborów potrzebuje zachodnich gwarancji bezpieczeństwa. Przynajmniej na czas procesu wyborczego.

Gwarancje dla Ukrainy są zaś dla ekipy Trumpa czymś, bez czego naprawdę chciałaby się obejść.

Rosja zgodnie z przewidywaniami już odrzuciła propozycję rozejmu na czas ewentualnych wyborów. Gdyż jest „za pokojem, a nie za rozejmem”. Ale też „nie miała jeszcze czasu omówić tego z Waszyngtonem”. Ten ostatni komunikat ma podkreślić, że o wyborach w Ukrainie nie zdecyduje Ukraina.

Nie jest wykluczone, że taki był cel Zełenskiego. Oferując ogromne ustępstwo chciał pokazać, że poważnie traktuje propozycje Trumpa, ale zarazem obnażyć to, kto blokuje proces pokojowy. Bo warunki przeprowadzenia wyborów były dla imperialnej Rosji nie do przyjęcia.

Putin tymczasem powtarza swoim poddanym, że ceny rosną, bo muszą – skoro jest inflacja. Ale przecież mogłyby rosnąć bardziej.

Współpraca Krystyna Garbicz i Szymon Opryszek

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.

Komentarze