0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

104. rocznica „Cudu na Wisłą” i zarazem Święto Wojska Polskiego 15 sierpnia 2024 r. nieprzypadkowo zbiega się z uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, jednym z najstarszych świąt maryjnych w Kościele katolickim.

W uroczystościach rocznicowych 14 sierpnia na Cmentarzu Powązkowskim, rocznicowych listach prezydenta i ministra obrony narodowej, a także w trzech przemówieniach przed defiladą 15 sierpnia, szukaliśmy wątków religijnych. Z pewnym zaskoczeniem stwierdzamy, że nie było ich wcale, no, może z jednym wyjątkiem. Polska się sekularyzuje.

Kosiniak-Kamysz (11 minut), Tusk (8), Duda (20)

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz (przemawiał 11 minut), premier Donald Tusk (8 minut) i prezydent Andrzej Duda (aż 20 minut) przedstawili w sumie podobną intepretację sukcesu w Bitwie Warszawskiej 2020 roku. Różnie rozkładali akcenty, ale

żaden z nich nawet nie wspomniał o udziale mocy nadprzyrodzonych.

Mowa była o odwadze, patriotyzmie, dojrzałym przywództwie i o budzącej się po latach rozbiorów świadomości narodowej (Kosiniak-Kamysz: „najemnicy stali się gospodarzami, lud stał się narodem”), o „zwycięstwie siły ducha, oręża, mądrości, determinacji” (Duda). Wszyscy podnosili rangę bitwy warszawskiej, jako „jednej z najważniejszych i najmniej docenianych bitew w historii świata” (Tusk).

Wszyscy podkreślali rolę zjednoczenia sił, porzucenia sporów i zgodnej współpracy polityków tamtych czasów oraz, prawiąc sobie uprzejmości, twierdzili, że polityka bezpieczeństwa łączy dzisiaj całą klasę polityczną. I że możemy liczyć na sojuszników z NATO.

Wszyscy wyciągali wnioski, że trzeba szykować się na zagrożenie ze wschodu i zarazem stwierdzali, że takie przygotowania trwają i są skuteczne. Wychwalali armię jako „jedną z największych w Europie i najnowocześniejszych na świecie” (Tusk).

Były tzw. akcenty. Kosiniak-Kamysz przedstawił się jako zaradny minister-patriota i dużo uwagi poświęcił obronie granicy wschodniej przed „wojną hybrydową”. Heroizacji granicy z Białorusią służył passus o sierżancie Mateuszu Sitku, który zginął raniony dzidą przez migranta. „To jest nasz bohater. To jest następca żołnierzy spod Modlina, Wołomina”. Pierwszy polski Abrams będzie nosił imię Sitka.

Tusk mówił o „wojnach przyszłości”, podając przykład Ukrainy i Strefy Gazy, co nie było do końca zrozumiałe.

Duda też „jechał na granicy”, podkreślając, że udało się ją obronić, choć „reżim białoruski pcha imigrantów”. Jak to ma w zwyczaju, akcentował swoją własną rolę, a także

podkreślał ciągłość działań obecnego rządu i poprzednich rządów Zjednoczonej Prawicy, co było kłopotliwe dla Tuska.

Prezydent był już wcześniej solidnie wyeksponowany, ponieważ do trybuny podjechał wojskowym pojazdem, mijając szpaler wojskowych pojazdów i oddziałów, kilkadziesiąt razy skinając im głową i robiąc swoją znaną „prezydencką minę”.

Andrzej Duda przyjmuje defilade na samochodzie wojskowym
Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

Jego mowa zdominowała poprzedników, mówił dłużej niż Kosiniak-Kamysz i Tusk razem wzięci, dramatyzował, podkreślając w 1920 roku poniesione ofiary (poprosił o minutę ciszy). Miał też parę dobrych sformułowań nagrodzonych oklaskami.

Przeczytaj także:

Gdzie się podział Cud nad Wisłą?

W 2018 roku ten sam Andrzej Duda poświęcił obszerny passus czynnikom nadprzyrodzonym: „Pan Bóg stanął w obronie Polski, wsparł polskich żołnierzy, Matka Najświętsza wsparła swoich chłopców, swoje dzieci, żeby mogli się obronić przed sowiecką czerwoną nawałą” (patrz dalej). Tym razem uczestnictwo sił niebieskich nie zostało przez nikogo odnotowane ani w trakcie przemówień, ani w liście Władysłąwa Kosiniaka-Kamysza do żołnierzy, ani w liście Dudy do organizatorów i uczestnicy obchodów.

Podczas Apelu Pamięci, który 14 sierpnia odbył się na warszawskich Powązkach przed Pomnikiem Poległych w 1920 roku, Kosiniak-Kamysz użył określenia „i stał się cud”, ale zinterpretował go w kategoriach męstwa żołnierzy i sprawności dowódców, o Maryi i Panu Boga nie wspominając. Patetycznie opisał bitwę warszawską jako „sprawę świętą, bo chodziło nie tylko o wolność ojczyzny, ale o naszą cywilizację Zachodu. To była święta obrona trzech wzgórz Kapitolu, Akropolu i Golgoty”. Ale wątek obrony chrześcijaństwa przed bolszewikami nie został rozwinięty.

Na cmentarzu Duda też mówił o „cudzie”, ale nazywając tak osiągnięcia militarne i narodowe: „To była wielka wiktoria, tamta bitwa zwana Bitwą Warszawską zakończyła się spektakularnym, niezwykłym zwycięstwem polskich wojsk. Dlatego często nazywana jest Cudem nad Wisłą”. Zapomniał wół, jak cielęciem był?

Sens hasła „cudu nad Wisłą” wręcz odwrócił Donald Tusk, odwołując się w przemówieniu 15 sierpnia do potocznego sensu tego słowa (typu „wierzyć w cuda”):

"Róbmy wszystko, żeby Polki i Polacy nie musieli już nigdy w przyszłości liczyć na cud.

Cud nad Wisłą na zawsze będzie w naszych sercach piękną pamiątką bohaterstwa, niezwykłego poświęcenia, genialnego dowództwa, wielkiego morale całego narodu. Ale powinno to być też przestrogą. W polskiej strategii obrony nie może być miejsca na liczenie na cud, musimy liczyć na siebie, na nasz naród, na realne sojusze, na nasz wspólny wysiłek w budowie nowoczesnej armii".

Tylko Duda dostrzegł kler

Normą polskich państwowych uroczystości, nie tylko w czasach PiS, była obecność kleru, dostrzegana i wyróżniana w odpowiednich powitaniach. Tym razem na długiej liście witanych przez Kosiniaka-Kamysza jako gospodarza defilady,

znaleźli się „ekscelencje”, ale bez żadnej specyfikacji,

co mogło też oznaczać przedstawicieli korpusu dyplomatycznego. To zaskakujące u tego polityka, który coraz silnie akcentuje swoją prawicowość i odwołuje do katolickiej wiary (w wersji ograniczającej prawa kobiet i osób LGBT). W marcu 2023 r. razem z PiS bronił świętego Jana Pawła II przez „medialną, haniebną nagonką” (chodziło o materiały dziennikarskie odsłaniające brak reakcji Karola Wojtyły na przypadki molestowania seksualnego przez krakowskich księży).

Tusk w ogóle o osobach duchownych nie wspomniał.

I tylko Andrzej Duda witał ich szczegółowo jako „czcigodnych duchownych, eminencje, ekscelencje, kapelanów wojskowych”. Na koniec przemówienia prezydent sięgnął po styl amerykański: „Niech Pan Bóg pobłogosławi żołnierzom i ich strzeże. Niech Pan Bóg strzeże naszą ojczyznę”.

Cud nad Wisłą według Dudy w 2018 roku

Nie da się tego nawet porównać z przemówieniem Andrzeja Dudy podczas analogicznej defilady wojskowej 15 sierpnia 2018 roku. Opublikowaliśmy wtedy jeden z dziwniejszych fact-checkingów w historii OKO.press:

Tutaj na przedpolach Warszawy 98 lat temu zdarzył się Cud nad Wisłą (pauza). Owszem. Z całą pewnością był tam na pewno element cudu

Mowa na Defiladzie Niepodległości,15 sierpnia 2018

Sprawdziliśmy

OKO.press nie wie, czy był cud, czy nie. Ale wie, że prezydent nie zachował bezstronności w sprawach światopoglądowych, religijnych

Duda nieco zrelatywizował wiarę w cud nad Wisłą, przypisując ją „ludziom wierzącym”: „Ludzie wierzący powiedzą: Pan Bóg stanął w obronie Polski, wsparł polskich żołnierzy, Matka Najświętsza wsparła swoich chłopców, swoje dzieci, żeby mogli się obronić przed sowiecką czerwoną nawałą, po to, żeby mogli obronić wolność, obronić niepodległość, ale przede wszystkim obronić chrześcijaństwo i życie”.

Wrócił jednak do narracji religijnej: „Ale wiemy wszyscy doskonale, że to tylko jeden z elementów sukcesu. Drugim był geniusz dowódców, męstwo żołnierzy, a przede wszystkim ich umiejętności. Te właśnie czynniki zdecydowały o tym, że Polska zwyciężyła”.

Konkluzja była zatem taka, że cudowna ingerencja była, choć sama w sobie by nie wystarczyła. Bo Polak musiał pomóc Matce Najświętszej.

Duda wprowadził czynnik boski jako element wyjaśnienia zwycięstwa 1920 roku, równoważny z czynnikiem ludzkim.

Teza o bezpośrednim (acz niewystarczającym) udziale Matki Najświętszej w dziejach, prowadziła do problemu, z jakim boryka się tzw. teodycea: jak pogodzić wiarę w boską ingerencję ze złem. Bo przecież zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku było w najnowszych dziejach raczej sukcesem wyjątkowym.

Matka Boska jest królową Polski co najmniej od 1 kwietnia 1656, kiedy odpowiednie śluby złożył król Jan Kazimierz. A przecież od tego czasu Polska poniosła wiele klęsk, przegrała kilka powstań, na ponad 100 lat straciła niepodległość, doznała straszliwych cierpień w czasie II wojny światowej, a potem znalazła się pod kontrolą sowieckiego komunizmu.

W 2018 roku uznaliśmy, że Duda naruszył art. 25 Konstytucji RP, który stanowi, że „władze publiczne RP zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”.

  1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
  2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
  3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
  4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.
  5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami

Duda się zdechrystianizował

Opisując ważne wydarzenie historyczne, prezydent sięgnął w 2018 roku po interpretację zbliżoną do przekazu Jana Pawła II, który mówił w 1996 roku polskim pielgrzymom, że "było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny, i dlatego zostało nazwane Cudem nad Wisłą i przypisano je opiece Królowej Polski”.

Wyjaśniał przy tym, podobnie jak Duda, że „wielkie dzieła Boże dokonują się przez ludzi. [...] dziękujemy Bogu za to, że dał taką moc ludziom, ludziom – naszym rodakom, że dał taką moc wodzowi i armii, i że dał taką moc całemu narodowi”.

Dzisiaj, nawet u Dudy, z takiej narracji nie zostało nic. Co wskazuje na zmianę kulturową, jaka się dokonuje w Polsce. Czysto świecka narracja o 15 sierpnia 1920 roku, w wykonaniu skręcającego w prawo Kosiniaka-Kamysza, a nawet ultrakonserwatywnego Dudy musi wywoływać w Kościele katolickim rozczarowanie.

Stanowi ucieleśnienie obaw o postępy sekularyzmu i „dechrystianizacji” nawet w tak katolickim kraju, jakim na europejskim tle jest nadal Polska.

Jan Paweł II wiele razy wracał do tych zagrożeń: W Encyklice Veritatis splendor 1993 roku pisał o „trosce duszpasterskiej Kościoła w sytuacji szerzącego się sekularyzmu, w którym wielu — zbyt wielu — ludzi myśli i żyje tak, jak gdyby Bóg nie istniał (...). Dechrystianizacja dotyka boleśnie całe narody i społeczności, w których niegdyś kwitła wiara i życie chrześcijańskie. Istnieje pilna potrzeba, by chrześcijanie ponownie odkryli nowość swej wiary oraz jej moc osądzania kultury dominującej w ich środowisku”.

PiS był Pana Boga tak blisko

W czasach „środkowego państwa PiS” prezydencka narracja o „cudzie nad Wisłą” wpisywała się w normę. Program PiS stwierdzał, że „poza społeczną nauką Kościoła możliwy jest w Polsce tylko nihilizm”, katolicyzm identyfikowano z polskością.

Podczas XXVII Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja 8 lipca 2018 r. premier Mateusz Morawiecki stwierdzał (w kościele), że „Jasna Góra to symbol polskości, symbol obrony i oporu przed złem. Bo tak jak wieki temu poza normalnym obstrzałem klasztoru, wróg próbował podkopać się podstępem zrobić przekop, tak samo już w czasach wolnej Polski, przez 25 lat, ale i nawet do dzisiaj, cały czas różni nasi przeciwnicy ideowi i inni,

próbują zrobić podkop, podkop pod Polskę, podkop pod polskość.

Pod nasze wartości, pod nasze tradycyjne wartości. Rodziny, patriotyzmu, marzenia o wielkiej wspaniałej Polsce. Wszystko to próbują podkopać".

„Dziękujemy Jasnogórskiej Pani” – spuentował premier i podkreślał, że w opozycji do Unii Europejskiej Polska chce „sama decydować, jaką kulturę chce budować. W Brukseli przypomnieliśmy o chrześcijańskich fundamentach, na których cała Europa powinna być budowana”.

Zakończył zawierzeniem narodu Matce Bożej: „Jasna Góra, czarna madonna, nasza matko, miej w opiece naród cały, który żyje dla Twej chwały”.

Tę samą uroczystość na Jasnej Górze otwierał jednak ktoś ważniejszy niż premier. Mariusz Błaszczak odczytał list Jarosława Kaczyńskiego, który zaczynał się tak:

"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica!

Eminencjo, najdostojniejszy księże kardynale, eminencje, najdostojniejsi księża arcybiskupi, wielce czcigodny księże dyrektorze, wielce czcigodny księże generale, wielce czcigodny ojcze przeorze, wielebni ojcowie i księża. Szanowna rodzino Radia Maryja".

Na koniec Kaczyński deklarował: „Jestem głęboko przekonany, że jesteście jednym z filarów, na których wznosi się gmach wiary, polskości i patriotyzmu. Chciałbym w tym miejscu podziękować drogim państwu, wszystkim członkom rodziny Radia Maryja, za wszystko, co robicie, by Chrystus triumfował, a sprawa polska była zwycięska”.

Jeszcze w 2020 roku Jarosław Kaczyński — w liście do uczestników obchodów 102. rocznicy bitwy warszawskiej — wypowiadał się tak, jakby był katolickim hierarchą.

List zaczyna się tezą zaskakującą jak na polityka świeckiego: „Tak jak ówcześnie Warszawa stanęła na drodze bolszewickiej nawale, tak dziś ukraińskie miasta powstrzymują napór Rosji prącej do odbudowy imperium”, ale opowieść o wydarzeniu sprzed 102 lat jest skoncentrowana na postaci księdza kapelana Ignacego Skorupkę, który 14 sierpnia 1920 roku poległ w walkach pod Ossowem.

Kaczyński idzie tu śladem Jana Pawła II, który „miał w kaplicy papieskiej rezydencji fresk przedstawiający symboliczne wydarzenie Cudu nad Wisłą — bitwę pod Ossowem z centralną postacią księdza Ignacego Skorupki z krzyżem w ręce”.

Prezes PiS opowiada, jak ks. Skorupka przed wyruszeniem na front, 13 sierpnia 1920 odprawił swoją ostatnią mszę świętą „w skromnym starym kościółku na stołecznym Kamionku, gdzie obecnie stoi konkatedra diecezji warszawsko-praskiej pw. Matki Bożej Zwycięskiej. Spowiadał gimnazjalistów, żołnierzy, studentów, którzy zaciągnęli się do wojska i służyli w 1 Batalionie 236 Pułku Piechoty Armii Ochotniczej, którego był lotnym kapelanem. Wyruszyli do Ossowa, by walczyć na przedpolach Warszawy, by bronić wiary, wolności i niepodległości”.

I dalej: „Nie wiemy, czy zdawali sobie sprawę z historyczności tego miejsca, czy wiedzieli, że na tutejszym cmentarzu spoczywają prochy ich poprzedników z czasów »szwedzkiego potopu«, Insurekcji Kościuszkowskiej czy Powstania Listopadowego, ale na pewno odczuwali ciężar historycznej odpowiedzialności. Mieli poczucie, że to na nich spoczął obowiązek bronienia wiary, wolności i niepodległości — inaczej nie byliby ochotnikami”.

Kaczyński podkreśla, że „tak jak wzdłuż polsko-bolszewickiego frontu ginęli nasi wojskowi kapelani, tak dziś tracą życie od rosyjskich kul niosący posługę swoim żołnierzom ukraińscy duchowni”, co jest obserwacją niestety trafną, ale nadawanie jej takiej rangi może dziwić w ustach polityka świeckiego kraju.

Na koniec Kaczyński pisze: „Dziękujemy za wspaniałych kapelanów, z biskupami na czele, którzy na przestrzeni 30 lat sprawowali i sprawują w diecezji swoją posługę”.

Cud nad Wisłą według Polek i Polaków

W sondażu Ipsos dla OKO.press 17-20 sierpnia 2018 sprawdziliśmy, co Polki i Polacy myślą o bogoojczyźnianej interpretacji historii przez prezydenta Dudę. Zapytaliśmy: „Czy zgadza się Pan/Pani z tą opinią, że jedną z przyczyn sukcesu w bitwie Warszawskiej 1920 r. było wsparcie Pana Boga i Matki Najświętszej?”.

Ku naszemu zaskoczeniu aż 51 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco, a tylko 42 proc. powiedziało „nie”. W elektoracie PiS odpowiedzi „tak” sięgnęły 70 proc.

Jeszcze większym zaskoczeniem były odpowiedzi w tym samym sondażu na pytanie o Morawieckiego: „Podczas mszy św. na Jasnej Górze Mateusz Morawiecki dziękował Matce Boskiej i prosił o dalszą opiekę nad Polską. Czy takie zachowanie jest właściwe dla premiera RP?”. Proporcje były podobne jak w pytaniu o „cuda Dudy”: Tak – 54 proc., nie – 41 proc.

Katolicyzm rządził umysłami władzy, ale jak widać „suweren” to wtedy akceptował. Ta równowaga załamała się dopiero za sprawą wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 zakazującego aborcji, nawet gdy płód jest tak uszkodzony czy chory, że dziecko umrze po porodzie albo będzie żyło w męczarniach.

Jak wiele razy pisaliśmy, to był punkt zwrotny, zaczął się odwrót od Kościoła i religijnych narracji. A także załamało poparcie PiS. Interesujące byloby sprawdzić w sondażu dzisiaj, jak zsekularyzowały się nie tylko zachowania polityków, ale także postawy obywateli.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze