0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: BULENT KILIC / AFP)BULENT KILIC / AFP)

W szkole we wsi Hontariwka w obwodzie charkowskim nie ma schronu przeciwbombowego, więc nie można w niej prowadzić zajęć. Dobrze urządzone schrony są głównym wymogiem Ministerstwa Edukacji Ukrainy, by placówka mogła być otwarta. Denys, Artem i Kola – trzej uczniowie piątej klasy – znaleźli wzgórze, gdzie jest dobry zasięg. I wybudowali tam szałas. Wszystko po to, żeby móc uczestniczyć w zajęciach online.

Dziennikarzom Gwara Media opowiadali o tym, jak podczas okupacji chowali się przed rosyjskimi pojazdami wojskowymi, jak widzieli czołgi i grady. Poniżej zamieszczamy ten przejmujący reportaż:

Wojna motywacją do nauki

„Jestem bardzo dumna z naszych dzieci, bo uczą się mimo wojny. Starają się wykonywać zadania domowe, nawet jeśli ich o to nie prosimy. Zdajemy sobie sprawę, że bez prądu trudno odrabiać zadania w telefonie. Oni robią to z latarkami, przy świecach. Kiedy dostaję ich prace, mam łzy w oczach. Nauka odciąga dzieci od rzeczywistości wojennej. Nasze spotkania uświadamiają im też, że nie są pozostawione same sobie" – mówi Switłana Markowa, nauczycielka języka angielskiego w irpińskim liceum nr 2.

Liceum, w którym pracuje pani Switłana, od niedawna prowadzi nauczanie stacjonarne. Wiosną podczas rosyjskiej okupacji nauka w szkole nie była możliwa, do tego budynek był częściowo zrujnowany, wymagał remontu.

Trudno było zorganizować proces nauczania, ponieważ w szkole może przebywać tylko tyle dzieci i nauczycieli, ile jest miejsc w schronie. W irpińskim liceum jednocześnie może przebywać 400 osób. Szkoła liczy 1750 uczniów. Dlatego połowa dzieci chodzi przez dwa tygodnie na dwie zmiany, a druga połowa ma zajęcia online. Potem się wymieniają. Podobnie jest w innych szkołach. Taki schemat potrafi zapewnić tak potrzebną dzieciom socjalizację.

Nawet gdy jesienią Rosja zaczęła niszczyć ukraińską infrastrukturę krytyczną, brak prądu nie stanął edukacji na przeszkodzie.

Nauczycielki prowadziły zajęcia z Punktów Niezłomności (to stworzone przez rząd miejsca, gdzie mogą przyjść wszyscy, u kogo w domu są przerwy w dostawie energii, żeby doładować telefon czy się ogrzać), zostawiały zadania na platformie internetowej dla tych uczniów, którzy akurat nie mieli prądu. Dzieci odrabiały je, kiedy miały możliwość.

Pani Switłana przypuszcza, że w tym okresie najwięcej stracili uczniowie i uczennice szkoły podstawowej. W takich warunkach trudno jest nauczyć się pisać i czytać. Dlatego teraz nauczyciele starają się nadrobić zaległości.

Podczas pandemii ukraińskie szkoły przyzwyczaiły się do nauki zdalnej.

Powstała wtedy platforma Ogólnoukraińska Szkoła Online, gdzie są zamieszczane materiały edukacyjne. Korzystają z niej starsi uczniowie i uczennice. Teraz ta platforma jest dużym wsparciem dla nauczycieli.

Wojna wymusiła jednak wprowadzenie dodatkowych narzędzi, które pozwolą zachować ciągłość procesu edukacyjnego i umożliwią wszystkim dzieciom zdobycie wykształcenia. Dla młodszych klas stworzono na przykład aplikację „Wywczaju – ne czekaju”, uczę się – nie czekam, z której mogą uczyć się matematyki i języka ukraińskiego nawet bez internetu. To projekt organizacji pozarządowej Osvitoria i międzynarodowej organizacji War Child Holland przy wsparciu Ministerstwa Edukacji i Nauki Ukrainy.

Switłana oprócz ukraińskich aplikacji na swoich zajęciach z angielskiego wykorzystuje również zagraniczne. W internecie jest dużo treści po angielsku, więc dzieci mogą ćwiczyć słuchanie i czytanie.

Przeczytaj także:

Edukatorki mają nadzieję, że dzięki laptopom i tabletom, które dzieci dostają m.in. od zagranicznych organizacji charytatywnych i platform do samokształcenia, ukraińskie szkoły potrafią stworzyć warunki dla procesu edukacyjnego.

Według danych podawanych przez Dmytra Zawhorodniego dyrektora generalnego Dyrekcji Transformacji Cyfrowej Ministerstwa Edukacji i Nauki Ukrainy zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo 3 051 placówek oświatowych (stan na 24 stycznia). „Ze względów bezpieczeństwa znaczna liczba szkół w Ukrainie nadal działa wyłącznie online – 4 363 z prawie 13 000 placówek. Oznacza to, że ponad 1,6 mln uczniów uczy się w trybie zdalnym – powiedział Zawhorodnij.

Około 100 tys. dzieci mieszka na terytoriach tymczasowo okupowanych (stan na koniec października 2022) i ma ograniczony dostęp do ukraińskiej edukacji.

„Niezbyt rozważne jest jednak prowadzenie ewidencji dzieci uczących się według ukraińskiego programu na terytorium okupowanym, gdyż informacje te mogłyby wpaść w ręce okupantów i doprowadzić do niebezpiecznych konsekwencji” – mówi ombudsman ds. oświaty Serhij Horbaczow.

Według Horbaczowa na początku roku szkolnego 2021-2022 w Ukrainie było cztery miliony uczniów. Teraz prawie połowa dzieci w wieku szkolnym przebywa poza granicami kraju, korzysta tam z edukacji i część może zostać tam na stałe nawet po zakończeniu wojny. Międzynarodowe organizacje podają z kolei, że za granicą może przebywać od pół do półtora miliona ukraińskich dzieci (nie można też zapominać o dzieciach deportowanych do Rosji; o nich pisaliśmy tutaj). Nie wiadomo, ile z nich korzysta z ukraińskiego systemu edukacji online.

Według danych Ministerstwa Edukacji i Nauki Ukrainy z połowy listopada 2022 ponad milion dzieci uczących się zdalnie pochodzi z obwodów donieckiego, zaporoskiego, ługańskiego, dniepropietrowskiego, sumskiego, mikołajowskiego, charkowskiego i chersońskiego. Nie ma natomiast danych, ile dzieci nie korzysta z żadnej formy edukacji.

Lekcje i alarmy

W dniu, kiedy rozmawiam z edukatorkami (26 stycznia), o ósmej rano w całym kraju zabrzmiały alarmy. Dzień wcześniej, jak mówi Liudmyła, w ciągu dnia były cztery ostrzeżenia, w nocy też. Wkrótce media napiszą, że nocą wojska rosyjskie wystrzeliły 24 drony kamikadze Shahed-136. Wszystkie zostały zniszczone przez Siły Zbrojne Ukrainy. Rano rosyjska armia podczas zmasowanego ataku rakietowego wystrzeliła na Ukrainę 55 rakiet. Spośród nich 47 zostało zneutralizowanych przez obronę przeciwlotniczą, w tym 20 w okolicach Kijowa. Zginęło co najmniej 11 osób.

W wielu szkołach zajęcia zaczynają się o godzinie 08:00, 08:30 czy o 09:00. Dzieci już były w drodze do szkół lub w szkołach, nauczyciele również.

– Jeśli alarm jest podczas zajęć, to natychmiast wszyscy idą do schronu. Bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze – mówi Liudmyła. – Tam nauczycielki albo kontynuują zajęcia, albo stwarzają warunki, żeby dzieci poczuły się bezpiecznie: rysują, malują, zajmują się robótkami ręcznymi, śpiewają.

Każdy schron musi być wyposażony w wyjścia awaryjne i posiadać toalety, wodę, żywność. Zdarza się, że dzieci z nauczycielami siedzą tam wiele godzin.

– Dzisiaj alarm trwał 4 godziny 22 minuty. Uczniowie zeszli do schronu – mówi Liudmyła Paraszczenko dyrektorka Kijowskiego Liceum Biznesu.

Superbohaterkom też jest potrzebne wsparcie

W zeszłym tygodniu 20 nauczycielek z Ukrainy – głównie z Buczy, Irpinia i Kijowa – na zaproszenie Biura Edukacji m. st. Warszawy wzięło udział w warsztatach radzenia sobie z traumą połączonymi z arteterapią.

– Musimy być przykładem spokoju i odporności dla naszych uczniów, pokazywać pozytywne nastawienie. Ale wszyscy rozumiemy, w jakich warunkach się znajdujemy, i że osoby, które powinny nas, nauczycieli, wspierać, też są w stresie, bo kraj jest w stanie wojny. Dlatego dziękujemy za możliwość uzyskania od specjalistów, którzy nie są w stresie z powodu wojny, porad, jak zachować zasoby, by móc później pomagać naszym uczniom – mówi Switłana.

Iryna Iwaniuk, koordynatorka projektów międzynarodowych na Narodowym Uniwersytecie „Akademii Kijowsko-Mohylańskiej”, która po rosyjskiej inwazji wyjechała do Warszawy i zajmuje się tu sprawami dotyczącymi ukraińskiej edukacji i ukraińskich dzieci w Polsce, zaznacza, że w Ukrainie również są projekty wsparcia psychologicznego dla nauczycieli. Warsztaty w Polsce dają jednak możliwość na chwilę oderwać się od wojennej realności.

– Nauczycielki w większym gronie mogły podzielić się praktycznymi sposobami, jak dbać o siebie, a także jak pomagać dzieciom. Dzięki warsztatom otrzymały też takie narzędzia, których skuteczność jest potwierdzona naukowo – mówi Iryna.

Nauczycielki z Ukrainy odwiedziły także warszawskie muzea, były w teatrze. Zobaczyły Pałac Kultury i Centrum Edukacji i Rozwoju, gdzie uczniowie i uczennice z Ukrainy mają możliwość odbywania zdalnych lekcji.

– Ten program został już sprawdzony i udowodnił swoją skuteczność. Zajęcia prowadziły doświadczone psycholożki, które pracują w poradniach psychologiczno-pedagogicznych w Warszawie – tłumaczy Iryna. – Warsztaty były tłumaczone na język ukraiński.

Podobne wyjazdy organizowano także wcześniej, m.in. w latach 2018 i 2019 do Polski przyjeżdżały grupy nauczycielek ze wschodu Ukrainy, które pracowały blisko linii frontu. Edukatorki, które uczestniczyły w ostatnich warsztatach, są pierwszą grupą, która otrzymała taką możliwość po inwazji na pełną skalę. Podkreślają wagę projektu i potrzebę upowszechniania podobnych inicjatyw.

– Metody, które zabierzemy do domu, będą wykorzystywane w naszych zespołach. Musimy wspierać psychologicznie rodziców, koleżanki nauczycielki i dzieci, bo wszyscy żyjemy w traumatycznej rzeczywistości i musimy sobie z tym radzić. Nie możemy zmienić poziomu zagrożenia atakami rakietowymi czy rozmiarów zniszczeń. Możemy tylko pracować z naszym postrzeganiem tych okoliczności, żeby zachować zdrowie fizyczne i psychiczne naszych dzieci – mówi Liudmyła.

– Dlaczego szkoła jest tak naprawdę terytorium bezpieczeństwa dla dziecka? Widzi tu dorosłych, robi coś normalnego, zwykłego. To daje mu jakąś nadzieję, że wszystko będzie dobrze. A my dokładamy wszelkich starań, żeby tak było.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze