0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Albert Zawada / Agencja GazetaAlbert Zawada / Agen...

Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła w ostatnich dniach grudnia 2021 roku wszczęcia śledztwa ws. inwigilacji prokurator Ewy Wrzosek (na zdjęciu u góry). Teraz wiadomo dlaczego, bo jest uzasadnienie tej decyzji. Wrzosek już złożyła na to zażalenie do sądu. Domaga się uchylenia odmownej decyzji. Piszemy o tym w dalszej części tekstu.

Postępowanie ws. włamania na jej telefon prowadził prokurator Marek Marciniak, który wcześniej pracował w Prokuraturze Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim. Ale to nie on odmówił śledztwa, tylko prokurator Aneta Orzechowska, czyli jego przełożona.

Orzechowska też wcześniej pracowała w prokuraturze w Grodzisku Mazowieckim, a teraz jest naczelniczką wydziału II ds. przestępczości gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak pisała „Gazeta Wyborcza”, to zaufana osoba byłego szefa tej prokuratury Pawła Blachowskiego, który też wywodzi się z prokuratury w Grodzisku. Blachowski pracuje teraz w Prokuraturze Krajowej.

Z decyzji prokurator Orzechowskiej wynika, że głównym powodem odmowy śledztwa ws. inwigilacji Wrzosek programem szpiegowskim Pegasus nie było to, że odmówiła ona przekazania swojego telefonu do badania. Jako główny argument podał to wcześniej rzecznik prokuratury.

Prok. Orzechowska uznała przede wszystkim, że Wrzosek mogła być legalnie inwigilowana przez polskie służby. I, że prokuratura nie będzie i nie może wyjaśniać, czy została ona poddana kontroli operacyjnej, z jakiego powodu i w jaki sposób była inwigilowana.

Prokurator Wrzosek oprócz złożenia na to zażalenia do sądu skierowała też prywatny akt oskarżenia przeciwko Samuelowi Pereirze z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Oskarżyła go o znieważenie i pomówienie we wpisach na Twitterze, w których napisał, że inwigilowani mogli być tylko przestępcy. Piszemy o tym w dalszej części tekstu.

Przeczytaj także:

Jak wyszła na jaw afera Pegasusa w Polsce

To, że polskie służby mogą używać programu Pegasus - który w założeniach miał pomóc państwom śledzić terrorystów - wyszło na jaw przypadkiem. W listopadzie 2021 roku Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa - Mokotów dostała na swój iPhone alert z firmy Apple, producenta tych telefonów.

Z alertu wynikało, że jej telefon mógł być obiektem cyber ataku ze strony służb państwowych. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Ewa Wrzosek jest niepokorną prokurator, która wiosną 2020 roku wszczęła śledztwo ws. organizacji kopertowych wyborów prezydenckich w trakcie szalejącej epidemii. Po kilku zaledwie godzinach sprawę jej zabrano i umorzono. A Prokuratura Krajowa wszczęła za tę decyzję śledztwo, w którym grożą jej zarzuty karne o rzekome przekroczenie uprawnień.

Wrzosek jest też członkinią stowarzyszenia niezależnych prokuratorów Lex Super Omnia i nie boi się krytykować prokuratury Ziobry w mediach. Za co ma kilka spraw dyscyplinarnych. W styczniu 2021 roku była jedną z kilku prokuratorów karnie delegowanych do pracy z dala od domu. Wrzosek trafiła do Śremu pod Poznaniem. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Wrzosek alert z firmy Apple nagłośniła w mediach. Potraktowała sprawę poważnie, bo podobne alerty Apple wysłał na inne telefony na całym świecie. Włamywano się na telefony głównie dziennikarzy, aktywistów, czy polityków opozycji w krajach niedemokratycznych.

Wrzosek złożyła też w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o przestępstwo tzw. cyberprzestępczości, czyli o nielegalne uzyskanie informacji i bezprawne uzyskanie dostępu do telefonu, poprzez ominięcie zabezpieczeń.

Kwalifikacja prawna jest z artykułu 267 kodeksu karnego, który mówi o bezprawnym wykorzystaniu informacji. Jako sprawców wskazała osoby z kręgu służb państwowych. Wskazała też, że w Polsce Pegasus jest jedynie w dyspozycji CBA. Co potwierdza raport NIK. CBA pieniądze (25 milionów złotych) na zakup programu od prywatnej firmy NSO Group z Izraela dostało z Funduszu Sprawiedliwości, który ma pomagać ofiarom przestępstw.

Ale alert nie był jedynym potwierdzeniem włamania na telefon prokurator Wrzosek. Jej telefon zbadali też eksperci z Citizen Lab z Uniwersytetu w Toronto. To organizacja zajmująca się bezpieczeństwem w sieci, która już latem 2021 roku wspierała międzynarodowe śledztwo 17 różnych redakcji. Ujawniło ono, że wśród osób inwigilowanych z pomocą oprogramowania Pegasus stworzonego przez izraelską firmę NSO Group obok Węgrów byli m.in. Polacy.

Citizen Lab po zbadaniu telefonu Wrzosek w grudniu 2021 roku wykrył, że w okresie czerwiec 2021 - sierpień 2021 na jej telefon było co najmniej sześć włamań. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Ale przy pomocy Pegasusa służby mogą na dużą skalę inwigilować niewygodne dla władzy PiS osoby. Bo Citizen Lab wykrył też, że włamywano się na telefon adwokata Romana Giertycha (krytyka PiS) i senatora Krzysztofa Brejzy z PO. Na telefon Giertycha w 2019 roku miało być 18 włamań, a na telefon Brejzy włamywano się aż 33 razy i to w czasie gdy był szefem kampanii sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.

Citizen Lab nie podaje kto włamywał się na telefony. A politycy PiS nieudolnie próbują ośmieszyć aferę, przekonując, że nic się nie stało. I sugerując, że może robią to obce służby lub, że robią to legalnie polskie służby, ale za zgodą sądu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Orzechowska: Wrzosek może być na celowniku służb

Teraz tezę o tym, że włamanie na telefon Ewy Wrzosek może być „legalne”, potwierdza prokurator Aneta Orzechowska, która odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

W swojej decyzji uznała, że nie ma tu znamion czynu zabronionego. Orzechowska przekonuje, że w sprawach o nieuprawniony dostęp do prywatnych informacji można wszcząć śledztwo tylko, jeśli ten dostęp jest nielegalny. A tu nie ma takich znamion.

Orzechowska uznała, że firma Apple sama zastrzegła, że alert o włamaniu może być fałszywy. Ponadto jeśli ataku dokonały polskie służby - jak pisała w zawiadomieniu Wrzosek - to w ocenie Orzechowskiej mogą one prowadzić czynności operacyjno - rozpoznawcze bez wiedzy właściciela telefonu.

Orzechowska podkreśla, że służby mogą takie czynności prowadzić w celach profilaktycznych, informacyjnych, wykrywczych i dowodowych. I jest to legalne oraz za wiedzą sądu.

Czyli Orzechowska założyła, że można legalnie inwigilować prokuratora krytycznego wobec prokuratury Ziobry. I, że są do tego podstawy. Jakie? Nie podała.

A z przepisów wynika, że kontrolę operacyjną (czyli inwigilację) można stosować w przypadku uzasadnionego podejrzenia popełnienia tylko poważnego przestępstwa. I tylko w sytuacji, gdy nie można zdobyć dowodów w inny sposób.

Czym więc zawiniła Wrzosek, że była inwigilowana przez Pegasusa, który pozwala podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, przeglądać informacje na telefonie, w tym smsy i maile. Ponadto Pegasus pozwala na totalną inwigilację przez włączenie kamery i mikrofonu w telefonie.

Prokurator Orzechowska nie ma też racji, że jest nad tym kontrola. Bo w wniosku do sądu o zgodę na inwigilację służby nie podają, że będą to prowadzić przy pomocy Pegasusa. Służby mogą też wyłudzić zgodę sądu na tzw. NN, podając, że nie wiedzą do kogo należy numer telefonu, który ma być objęty kontrolą operacyjną.

Ponadto służby mogą przez kilka dni prowadzić inwigilację bez zgody sądu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Prokurator sugeruje Wrzosek nieczyste intencje

Prokurator Orzechowska stwierdza dalej w swojej decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa, że prowadzenie czynności operacyjno-rozpoznawczych w naturalny sposób ogranicza prawa i wolności obywatela, w tym prawo do prywatności. Podkreśla, że państwo może ingerować w te prawa bez wiedzy obywateli i może pozbawiać ich ochrony przed ingerencją służb państwowych.

„Niedopuszczalne jest w takiej sytuacji ustalenie w drodze postępowania karnego: czy, jakiego rodzaju, z jakich przyczyn, w jakim zakresie i przez jaką służbę państwową podejmowane są wobec zawiadamiającego czynności, których wykonywanie objęte jest tajemnicą państwową” - pisze w decyzji Orzechowska.

I jeszcze jeden fragment jej decyzji: „Należy podkreślić istnienie ustawowych gwarancji prawidłowości wykonywania czynności operacyjnych. Podlegają one ścisłej kontroli, nie tylko w ramach instytucji, która je prowadzi, ale także kontroli sprawowanej przez niezawisłe sądy, kontroli ustawodawcy (...). Reasumując, precedens polegający na procesowej weryfikacji zastosowania czynności operacyjno - rozpoznawczych niweczyłby wykonywanie przez służby państwowe swoich ustawowych obowiązków”.

Orzechowska podkreśla, że prokuratura nie może weryfikować czy takie działania są prowadzone. Takie założenie można zrobić jeśli inwigilacja jest legalna i faktycznie jest pod kontrolą sądu. Ale Wrzosek złożyła zawiadomienie, że na jej telefon włamano się nielegalnie. I prokuratura nie chce tego zbadać, chroniąc tym samym służby państwowe, które działania wobec Wrzosek mogły prowadzić nielegalnie lub na granicy prawa.

Dopiero w dalszej części decyzji o odmowie podjęcia śledztwa prokurator Orzechowska uznała, że alert od Apple był zbyt ogólnikowy. Apple jej zdaniem nie może też wiedzieć o przyczynach ewentualnych działań podjętych przez służby wobec Wrzosek. Dlatego uznała, że nie ma potrzeby występowania do tej firmy o dodatkowe informacje dotyczące włamania na telefon.

Orzechowska podkreśla, że alert może być ostrzeżeniem nie tylko o potencjalnym włamaniu, ale też o ryzyku takiego włamania z powodu braku aktualizacji oprogramowania telefonu. Sugeruje, że Ewa Wrzosek z tego powodu celowo nie przekazała telefonu do zbadania przez biegłego informatyka. A bez telefonu nie można stwierdzić, czy było włamanie i kto się włamywał. Orzechowska sugeruje, że przecież mogli to być po prostu hakerzy.

Wątpi też w intencje złożenia przez Wrzosek zawiadomienia. Pisze, że zeznając jako pokrzywdzona, mówiła, że nie może wydać telefonu prokuratorowi, bo podlega on Prokuratorowi Generalnemu Zbigniewowi Ziobrze, który jako polityk może być zainteresowany rozstrzygnięciem tej sprawy.

Orzechowska wytyka też Wrzosek, że o alercie z Apple mówiła w mediach. To może być sugestia, że Wrzosek chodzi tylko o zrobienie szumu w mediach. I to z tych powodów Orzechowska odmówiła śledztwa.

Wrzosek: Nie złamałam prawa, nie ma podstaw do śledzenia mnie

Na odmowę śledztwa Ewa Wrzosek złożyła właśnie zawiadomienie do Sądu Rejonowego dla Warszawy - Mokotowa. Odniosła się w nim do wszystkich argumentów prokurator Orzechowskiej.

„Uznała ona, że działania na moim telefonie były legalne. Skoro tak to zawnioskowałam, by wystąpić do Prokuratora Generalnego o zweryfikowanie tego. Prowadzi on rejestr kontroli operacyjnych. Nie wiem dlaczego Orzechowska założyła, że byłam obiektem takiej kontroli i nie wiem skąd ona to wzięła oraz dlaczego odnosi to do mnie” - mówi OKO.press prokurator Ewa Wrzosek.

Podkreśla, że owszem jest tak, że kontrola operacyjna jest poufna, jak pisze Orzechowska w decyzji. „Ale tu mamy już inną sytuację. Ja już wiem o inwigilacji, więc ta tajemnica kontroli nie obowiązuje. Tym bardziej, że kontrola mogła się skończyć. Więc nie ma powodu by prokuratura zasłaniała się jej tajemnicą” - mówi OKO.press Wrzosek.

Zaznacza też, że kontrola operacyjna nie musiała być legalna, więc prokuratura tym bardziej powinna to zbadać. „Do kontroli muszą być podstawy prawne i faktyczne. A nie widzę ich wobec mojej osoby. I nie widzę podstaw by uznać, że kontrola wobec mnie była legalna” - zaznacza Wrzosek.

OKO.press pyta, czy mogła być inwigilowana w związku z wszczęciem śledztwa ws. wyborów kopertowych. Służby mogły np. szukać w jej telefonie informacji dlaczego wszczęła te niewygodne dla PiS śledztwo. Szło ono w kierunku narażania życia i zdrowia obywateli w związku z ogłoszeniem wyborów prezydenckich w czasie epidemii. Za tę decyzję Wrzosek Prokuratura Krajowa wszczęła śledztwo.

Zbigniew Ziobro i Bogdan Święczkowski na konferencji prasowej
12.10.2017 Warszawa , ul. Rakowiecka , Prokuratura Krajowa . Prokurator Krajowy i I zast. prokuratora generalnego Bogdan Swieczkowski (l) , minister sprawiedliwosci i prokurator generalny Zbigniew Ziobro (p) podczas konferencji prasowej . Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Zgodę na kontrolę operacyjną oprócz sądu musi dać kierownictwo prokuratury. Na zdjęciu Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro i Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski. Fot. Franciszek Mazur/Agencja Wyborcza.pl.

Pytamy też, czy służby mogły szukać na nią haków za to, że w mediach ostro krytykuje Prokuraturę Ziobry. Albo założono w jakimś śledztwie, że prokuratorzy z Lex Super Omnia spiskują przeciwko prokuraturze Ziobry i próbują obalić jej kierownictwo. Pisaliśmy o tych spekulacjach w OKO.press:

„Dlaczego mnie inwigilowano? Nie wiem. Są dywagacje ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, że taki instrument jest zgodny z prawem i jest stosowany wobec osób podejrzanych o przestępstwa. Jeżeli uważa, że taki instrument jak Pegasus jest legalny, to dlaczego nadal jestem czynnym prokuratorem? Jeśli jestem zagrożeniem lub osobą podejrzewaną, to dlaczego Prokurator Generalny mnie jeszcze nie zawiesił?” - odpowiada prokurator Wrzosek.

Podkreśla, że śledzenie jej Pegasusem za wszczęcie śledztwa ws. wyborów kopertowych byłoby aberracją. Grozi jej za to zarzut karny z artykułu 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień. Zaś sugestie o inwigilowanie jej w związku z „wrogą” działalnością Lex Super Omnia uważa za science fiction.

„Dlatego mam brak zaufania do przestrzegania prawa przez organy państwa. Nie mam pewności czy robiono to legalnie. Może było to robione na tzw. rympał. Służby mogą też inwigilować bez kontroli i prowadzenia jakiejkolwiek ewidencji” - podkreśla Ewa Wrzosek.

Wrzosek: Prokuratura celowo mnie dezawuuje

Prokurator Wrzosek mówi też OKO.press, że w decyzji o odmowie śledztwa jest celowo dezawuowana jako osoba pokrzywdzona. Że Orzechowska skupia się na jej intencjach oraz na tym, że nie zweryfikowała alertu i, że odmówiła przekazania telefonu.

„Ale to prokuratura może procesowo zweryfikować alert występując oficjalnie do Apple i żądając wydania danych informatycznych. Zapewniam też, że oprogramowanie telefonu aktualizuję na bieżąco” - mówi Wrzosek.

Tłumaczy OKO.press dlaczego nie przekazała prokuraturze telefonu do zbadania przez biegłego informatyka. „Składając zeznania jako pokrzywdzona zadeklarowałam, że go udostępnię, ale pod warunkami. Z przyczyn procesowych telefon może być traktowany jako dowód dopiero po wszczęciu postępowania. A tu go nie wszczęto” - tłumaczy Wrzosek.

Dodaje: „Po drugie telefon miał być udostępniony biegłemu, ale go nie powołano. A szukanie osoby znającej się na Pegasusie może trwać długo. Zaproponowali, że telefon trafi do bezpiecznej koperty, ale to zwykła koperta bąbelkowa. I nie mam gwarancji co by się z telefonem działo, w czyje ręce mógłby trafić. Czy niby przypadkiem nie uległby uszkodzeniu”.

Wrzosek mówi dalej OKO.press: „Jeśli podejrzewam służby o nielegalną inwigilację i nie mam do nich zaufania, to nie mogę nie zakładać, że telefon może zostać komuś udostępniony również w celu zgrania informacji. Dlatego wnioskowałam, by czynności z telefonem były tylko w mojej obecności, bym mogła mieć nad tym nadzór. To racjonalne i zgodne z przepisami”.

Wrzosek tłumaczy również dlaczego nie przywróciła ustawień fabrycznych telefonu i nie wylogowała się z usług oraz aplikacji, co sugerowano w alercie z firmy Apple. „Nie zrobiłam tego celowo, aby nie zatrzeć dowodów przestępstwa. A teraz prokuratura robi mi z tego zarzut. I jeszcze jedno. Prokuratura założyła, że telefon mógł być celem ataku hakera. Ten argument obraża inteligencję. Użycie Pegasusa to wysoki koszt, pół miliona złotych za inwigilację jednego telefonu. Po co więc haker miałby się włamywać na mój telefon?”.

Ewa Wrzosek w rozmowie z OKO.press podkreśla, że jej telefon cały czas bada jeszcze Citizen Lab. Robi to na odległość. Dzięki temu zna już konkretne daty włamań. Uważa, że prokuratura może skorzystać z wiedzy ekspertów z Citizen Lab.

Wrzosek oskarżyła Samuela Pereirę z TVP Info

Ewa Wrzosek oprócz walki o śledztwo ws. inwigilacji złożyła też prywatny akt oskarżenia przeciwko Samuelowi Pereirze z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej TVP. Akt oskarżenia do sądu złożyła wraz z pełnomocnikiem adwokatem Michałem Wawrykiewiczem z Wolnych Sądów we wtorek 4 stycznia 2021 roku. Oskarża go o pomówienie z artykułu 212 kodeksu karnego i znieważenie w mediach (artykuł 216 kodeksu karnego).

Pereira odnosząc się do afery inwigilacji Pegasusem napisał na Twitterze, że „przestępcy kreują się na ofiary operacyjnych działań państwa polskiego”, oraz że „Mafiosi, dilerzy narkotyków i terroryści chwycą się każdej linii obrony, żeby uchronić się przed odpowiedzialnością”.

Pereira nie podał żadnych nazwisk, ale Wrzosek uważa, że dotyczy to też jej, bo na razie wiadomo tylko o trzech osobach inwigilowanych Pegasusem. „Zostałam postawiona w jednym rzędzie z przestępcami. To mnie zniesławia i narusza moje dobra osobiste. Jestem za wolnością słowa, ale trzeba za te słowa odpowiadać. Nie można zrównywać prokuratora z przestępcą” - mówi OKO.press Ewa Wrzosek.

szczupły 30-latek z bródką muszkietera i w ciężkich czarnych okularach
szczupły 30-latek z bródką muszkietera i w ciężkich czarnych okularach

Samuel Pereira od kilku lat związany z pro rządową TVP. Fot. Bartosz Bobkowski/Agencja Wyborcza.pl.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze