0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Marek Podmokly / Agencja GazetaMarek Podmokly / Age...

Polsat News zapytał prezydenta Andrzeja Dudę o komentarz do wstrząsającej - nawet w bogatym dorobku homofobii polskiego Kościoła - wypowiedzi metropolity krakowskiego Marka Jędraszewskiego: „Czerwona zaraza już po naszej ziemi nie chodzi, co nie znaczy, że nie ma nowej. Tęczowej”.

Przeczytaj także:

Duda odpowiedział, że Jędraszewski jest filozofem i wypowiadała się w ideologicznym sporze (o tym wątku - dalej). I dodał zdumiewające stwierdzenie:

Nie ma żadnych wątpliwości, że arcybiskup [Jędraszewski] ma ogromny szacunek do człowieka. Chyba nikt w to nie wątpi 
Jędraszewski okazuje pogardę i potępia moralnie osoby LGBT+, a także inne środowiska "lewackiej zarazy" i opozycji politycznej
Wywiad w Polsat New,02 sierpnia 2019

Sprawdzanie prawdziwości/fałszywości tego zdania jest tak łatwe, że mogłoby być ćwiczeniem na I roku dziennikarstwa ze specjalizacją fact-checkingu.

Opisywanie w kategoriach "zarazy" praw i aspiracji osób LGBT, w 13 dni po tym, jak doszło do fizycznego ataku na Marsz Równości w Białymstoku, jest mową pogardy i nienawiści, bez choćby śladu zalecanego przez Katechizm Kościoła katolickiego wobec osób homoseksualnych "szacunku, współczucia i delikatności. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.

Jędraszewski wielokrotnie łamał to zalecenie Katechizmu (nie on jeden). 15 sierpnia 2018 nazwał związki homoseksualne "szyderstwem z Boga i Jego najwspanialszego dzieła jakim jest człowiek".

Brutalna homofobia Jędraszewskiego budzi sprzeciw także wśród zwolenników "katolicyzmu otwartego". Dominikanin Paweł Gużyński wzywa do pisania listów abp. Jędraszewskiego "z wyrazem oczekiwania, że honorowo poda się do dymisji z powodu słów o tęczowej zarazie".

Nie szanuje całej lewackiej zarazy (a Duda go wspomaga)

Równo cztery lata wcześniej 2 sierpnia 2015 Jędraszewski orzekł, że "przyjęte przez Sejm ustawy o leczeniu niepłodności i uzgodnieniu płci, a także antyprzemocowa konwencja" to nie mniej ni więcej niż "zdrada wobec wartości moralnych, dla których wybuchło Powstanie Warszawskie". I dalej:

"Nawiązując do wiersza Józefa Andrzeja Szczepańskiego [powstańczego barda, który umarł od ran w 1944 r. -red.] pod tytułem "Czerwona zaraza", będącego jednym wielkim oskarżeniem czerwonego bolszewizmu,

musimy jednoznacznie stwierdzić: obecnie przychodzi do nas lewacka zaraza".

Spóźniona ustawa Platformy Obywatelskiej o uzgodnieniu płci, została przyjęta przez Senat dopiero 10 września 2015. Miała zmienić skandaliczne prawo, które skazuje osoby transpłciowe na upokarzającą procedurę tzw. zmiany płci, która wymaga wytoczenia procesu przeciwko własnym rodzicom. Niezależnie od tego, czy popierają, czy - jak to często bywa - nie popierają decyzji swego dorosłego dziecka.

Już w czasie prac nad ustawą 27 maja 2015 Jędraszewski wyrażał nadzieję, że wybrany trzy dni wcześniej prezydentem Duda zatrzyma legislację końcówki rządów Platformy, m.in. konwencję antyprzemocową, "ustawę o in vitro" (nie wiadomo, co miał na myśli) , czy zapowiadaną ustawę o związkach partnerskich i - właśnie - o uzgodnieniu płci.

Jędraszewski nie zawiódł się na prezydencie.

3 października 2015 Duda zawetował ustawę o uzgadnianiu płci, pozostałe ustawy z serii "lewackiej zarazy" nie powstały, więc nie musiał ich wetować.

Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. stambulską) ratyfikowaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w kwietniu 2015, wypowiedzieć musiałby Sejm, ale pomimo przygotowań do tego partia rządząca ostatecznie nie zdecydowała się na tak drastyczny krok.

W tej sytuacji Dudzie zostało lekceważenie Konwencji. W lutym 2017 mówił: "Wskazywałem, że u nas regulacja dotycząca przemocy jest bardzo dobra, funkcjonuje, jest egzekwowana. Przyjmowanie dodatkowych regulacji jest niepotrzebne, bo w Polsce to działa. Nie musimy się już dodatkowo do niczego zobowiązywać".

Wykazał się ignorancją prawną, bo ratyfikowana umowa międzynarodowa, jaką jest Konwencja antyprzemocowa stanowi - na mocy art. 91 Konstytucji RP - część wewnętrznego porządku prawnego Polski. Wszystkie umowy międzynarodowe mają rangę ustaw.

Kluczowe było jednak, by stanąć po stronie Kościoła. Bliskość ideowa wyraża się też w widocznej na zdjęciach serdeczności we wzajemnych relacjach (zobacz też wyraz twarzy prezydenta na głównej ilustracji).

Nie szanuje opozycji (Duda też uważa, że powinna siedzieć cicho)

Szacunek Jędraszewskiego nie obejmuje też tych polityków, którzy są w opozycji wobec PiS. Swoje poglądy wyłożył potępiając opozycję ją za stosowanie - użył języka propagandy PiS - metody “ulica i zagranica”. Dodał metaforę najcięższego kalibru, jaką może posłużyć się chrześcijanin - odwołał się do ukrzyżowania Jezusa Chrystusa.

„Zastosowano wobec [Piłata] te mechanizmy, które i dzisiaj są nam dobrze znane, a które językiem współczesnym można nazwać najpierw ulicą. Podburzyć tłum, wzbudzić wśród ludzi tak wielkie emocje, by krzyczeli tylko jedno »Ukrzyżuj Go, na krzyż z Nim!«. Ale także zagranica. Odwołanie do ówczesnego głównego ośrodka życia politycznego, do Rzymu, i presja, że jeżeli Piłat będzie dalej bronił Chrystusa to znaczy, że jest wrogiem cesarza”. I dalej o Rzymie/Unii Europejskiej:

„Ta presja ze strony zagranicy miała znowu bardzo znane nam i dzisiaj mechanizmy. Najpierw pieniądze (...). I wobec tej presji ulicy i zagranicy Piłat okazuje uległość”.

PiS nie został ukrzyżowany, ale wrogowie nie śpią, zarówno w kraju, jak w Brukseli - o tym mówi Jędraszewski.

Na temat roli opozycji w Polsce po wyborach 2015 Duda ma podobny pogląd, tyle, że używa świeckich metafor. 13 lipca 2018 rozwinął osobliwą teorię ustrojową.

„Odpowiedzialność za wspólnotę nakazuje, aby wynik wyborów był powszechnie respektowany. Przyjęcie werdyktu wydanego przez obywateli jest świadectwem wzajemnego uznania, zaufania i szacunku (...) Bo to naród jest suwerenem w Rzeczypospolitej. Obywatele wybierają swoich reprezentantów ze względu na ich postawy i przekonania”.

Dlatego też

nie można odmawiać zwycięskiej większości prawa do realizacji programu. Spełnianie zapowiedzi wyborczych jest nie tylko przywilejem, ale jest obowiązkiem względem obywateli. Podważanie tych zasad jest sprzeczne z samymi podstawami demokracji przedstawicielskiej. Podmywa fundamenty parlamentaryzmu".

To bliski definicji tzw. autokratyzmu wyborczego: demokracja zostaje sprowadzona do aktu wyborczego, a potem władzy wolno realizować swój program lub to, co nazywa swoim programem (reform sądowniczych PiS w programie wyborczym nie miał). Jeśli opozycja to kwestionuje, to "podmywa fundamenty".

Kiedy Duda sam kwestionował "realizację programu PiS" i wetował ustawę o Sądzie Najwyższym, nie nawiązał dialogu z opozycją, był to rodzaj wewnętrznej gry w obozie władzy, nawet jeśli harcownicy PiS (jak Marek Suski) twierdzili, że Duda "uległ ulicy".

Szanuje księży pedofilów (a Duda rozmywa ich odpowiedzialność)

Ma natomiast Jędraszewski, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu, szczególny szacunek do przedstawicieli swego zawodu, tak kategoryczny, że wbrew Watykanowi nie dopuszcza do stosowania zasady "zero tolerancji" wobec przedstawicieli kleru molestujących dzieci.

Aby zdezawuować tę zasadę biskup sięgnął po kolejną metaforę: „To sformułowanie, często używane w mediach, ma charakter w jakiejś mierze totalitarny. (…) Kiedy nazizm hitlerowski walczył z Żydami, stosował wobec nich «zero tolerancji», w wyniku czego powstał Holokaust. Kiedy system bolszewicki stosował «zero tolerancji» wobec wrogów ludu, doszło do kolejnej masakry liczącej dziesiątki, a może nawet setki milionów ofiar”.

Arcybiskup dodał, że

"Kościół musi być nieskazitelnie stanowczy w piętnowaniu zła i w walce ze złem, ale musi także, czego uczy nas Pan Jezus, wzywać do nawrócenia, pokuty i okazywać miłosierdzie sprawcom”.

Jak pisał w „Więzi” Zbigniew Nosowski, pojęcie „zero tolerancji” wobec wykorzystywania seksualnego dzieci przez księży wprowadzili w obieg biskupi z USA. Pojęcia „zero tolerancji” używał papież Benedykt XVI. Szczególnie jednoznacznie wypowiadał się papież Franciszeknazywając księży-pedofilów „narzędziami Szatana”.

Andrzej Duda oczywiście nigdy nie bronił księży dokonujących czynów pedofilnych. Jako wierny syn Kościoła starał się jednak łagodzić skutki ujawnienia tych przestępstw i relatywizować ich ocenę. Po obejrzeniu filmu Sekielskich mówił:

Warto zauważyć, że postawa

Duda, jeszcze homofob, ale już nowoczesny

Przy okazji Duda określił swój własny stosunek do LGBT. Wyraził w złagodzonej wersji tzw. homofobię nowoczesną, zgodnie z którą orientacja homoseksualna nie jest już dewiacją czy chorobą ("tak zawsze było na świecie, to nie jest przecież nic nowego, że ludzie mają inne preferencje seksualne (...) Taka jest natura"), co jak na polityka PiS jest zaskakująco jednoznacznym uznaniem prawdy.

W następnym zdaniu uznał jednak, że osoby LGBT

za bardzo się "obnoszą z tym, epatują swoją seksualnością".

Trudno powiedzieć, gdzie Duda napatrzył się tego epatowania seksualnością, bo w Polsce nawet parady równości - na Zachodzie święta wyzwolenia obyczajowego - są grzeczne jak spacery przedszkolaków po parku. Poza tym wobec wciąż dużego rozpowszechnienia homofobicznych postaw osoby LGBT starannie unikają publicznego wyrażania swoich uczuć i relacji.

Podejście Dudy wpisuje się w tzw. homofobię nowoczesną jeszcze w jednym aspekcie, według której wrogość wobec gejów i lesbijek „wynika z postrzegania ich żądań jako nieuzasadnionych wobec braku dyskryminacji w społeczeństwie”. Zamiast wysyłać osoby LGBTQ na leczenie czy zamykać w więzieniu, homofob nowoczesny tylko wzdycha: „przecież dyskryminacji już nie ma, po co ci ludzie robią problemy”. Ich seksualność jest sprawą prywatną, po co te protesty?

W sondażu PBS opisanym w czerwcu 2013 r. przez autora tego artykułu, aż 62 proc. badanych uznało, że „nie ma nic przeciwko gejom i lesbijkom, ale niech się tak nie eksponują”. Taką postawę wyrażał też Ryszard Czarnecki, jeszcze jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Jędraszewskiemu wolno, bo jest filozofem/ideologiem

Duda usprawiedliwia Jędraszewskiego: "Jest filozofem i wypowiada się w ideologicznym sporze". Co prawda "w sposób zdecydowany", ale chodziło o „o ideologię, a nie o ludzi".

Prezydent powtarza tu tezę prawicy i Kościoła o "ideologii LGBT", na którą Jędraszewski odpowiada z pozycji "wartości chrześcijańskich". Po prostu toczy się ideologiczny czy filozoficzny spór, w którym prezydent sympatyzuje z Kościołem katolickim. A w sporze dopuszczalne są zdecydowane argumenty.

Faktycznie toczy się w Polsce "wojna kulturowa", w której stawką są m.in. prawa osób LGBT i zaprzestanie ich dyskryminacji i odrzucenie homofobii. Obrońcy tych praw - niezależnie od swej orientacji seksualnej - odwołują się do wartości, które podziela większość demokratycznego świata, co wyraża się przyjęciem prawie w całej Europie prawnej możliwości uregulowania relacji homoseksualnych.

Polska jako państwo odbiega od tych standardów, jest też jednym z sześciu ostatnich krajów UE, które nie dają gejom i lesbijkom prawa do małżeństw lub związków partnerskich (poza nami: Bułgaria, Łotwa, Litwa, Rumunia i Słowacja).

W manipulacji słowem „ideologia LGBT” kluczowa jest sugestia, że jest to zestaw wartości i celów mniejszości LGBT kosztem nieheteronormatywnej większości. Tymczasem celem jest ograniczenie czy zaprzestanie dyskryminacji osób LGBT, a adresatem apelu jest całe społeczeństwo, które ma na tym zyskać.

Podobnie działania na rzecz ograniczenia czy zwalczania antysemityzmu nie są wyrazem „ideologii Żydów”, ale troską o przestrzeganie demokratycznych wartości.

Jędraszewski ulega stereotypom, bo jest łatwowierny?

Marek Jędraszewski ma najwyraźniej skłonność do ulegania stereotypom. Może to - mówiąc tylko półżartem - wyraz pewnej "naiwności intelektualnej" i wbrew zainteresowaniom biskupa, który pisał o tak wybitnych filozofach jak Levinas, Ricoeur czy Sartre, skłonności do bezkrytycznego przyjmowania za prawdę tego, co mu pasuje do wizji świata?

Dał temu wyraz, gdy nabrał się na prima aprilisowy dowcip amerykańskiego historyka Philipa Earla Steele'a, który 1 kwietnia 2016 informował o odkryciu „Żywota Mieszka” — kronice księdza Kpinomira, duchownego przybyłego z Czech w orszaku żony Mieszka Dobrawy. Steele opowiadał, że przyjmując chrzest Mieszko musiał zrezygnować ze swych siedmiu żon: Całusławy, Biustyny, Błogominy, Udowity i Pieściwoi, a także z bliźniaczek Rębichy i Pępichy.

Jędraszewski w artykule „Chrzest Polski” opublikowanym w „Łódzkich Studiach Teologicznych” powołał się na Kpinomira:

„Właśnie poprzez rodzinę zaczyna się prawdziwa rewolucja obyczajowa, znajdująca swój fundament w chrześcijaństwie. Była to rewolucja, której na sobie doświadczył także sam Mieszko I. Przed przyjęciem chrztu był bowiem zmuszony oddalić siedem żon, które dotychczas posiadał.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze