0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Dimitar DILKOFF / AFPfot. Dimitar DILKOFF...

- Termin ekocyd zaczął być aktywnie używany już w latach 70. ubiegłego wieku. Jednak to właśnie Ukraina nadała mu charakter prawny – wprowadziła go do swojego Kodeksu Karnego i rozpoczęła polemikę na temat konieczności włączenia tego przestępstwa do Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego. Ukraina uważa, że ekocyd to zniszczenie wszystkich form życia na określonym terytorium – wyjaśnia Ołeksij Wasyluk, zoolog, ekolog i prezes zarządu organizacji społecznej „Ukrainian Nature Conservation Group”.

Jakie przejawy ekocydu odnotowują ukraińscy naukowcy? Co dzieje się z lasami, zbiornikami wodnymi, glebami i zwierzętami w czwartym roku pełnoskalowej wojny w Ukrainie?

Lasy na froncie

W przyfrontowych regionach Ukrainy lasy zanikają z powodu pożarów, ostrzałów i wycinki pod budowę umocnień obronnych. Doktor Maksym Matsala, naukowiec ze Szwedzkiego Uniwersytetu Rolniczego, opowiada, że działania wojenne zaczęły negatywnie wpływać na lasy zaraz po rozpoczęciu wojny.

Przeczytaj także:

– W 2014 roku działania wojenne rozpoczęły się na wschodzie Ukrainy, w obwodach donieckim i ługańskim. W wyniku ostrzałów paliły się nasadzenia leśne. We wschodnim regionie znajduje się wiele lasów sosnowych, sztucznie zasadzonych na piasku w okresie radzieckim i przedradzieckim. Las ten jest swego rodzaju „błędem przeszłości”. Sadzono go bez domieszki drzew liściastych, które palą się mniej intensywnie. Ponadto sosny sadzono zbyt gęsto – takim drzewom brakuje wilgoci, wysychają, co zwiększa ich i tak już wysoką podatność na zapalenie się – wyjaśnia naukowiec.

Obserwacje pożarów w pierwszych latach wojny pokazały, że lasy na wschodzie praktycznie nie odradzają się same.

Nasadzenia wymazane do zera

– W 2014 roku był duży pożar w pobliżu Stanicy Ługańskiej, niedaleko granicy z Rosją. Według stanu na 2022 roku, czyli osiem lat później, odnowa lasu przebiega jest bardzo powolna. Na miejscu dawnych kompleksów leśnych są gołe obszary z martwymi sztucznymi nasadzeniami sosny i rzadkimi zaroślami – zauważa Matsala.

Spalony las w Parku Narodowym Święte Góry (granica obwodów donieckiego i charkowskiego), fot. Olga Bogomaz

Pełnoskalowa inwazja Rosji w 2022 roku zagroziła lasom na całej linii frontu i na terenach przygranicznych – na wschodzie, południu i północy Ukrainy. Na wschodzie w strefie ryzyka znalazły się leśnictwa i obszary chronione obwodów donieckiego, ługańskiego i charkowskiego.

– Podczas walk pociski dosłownie wyniszczają do zera nasadzenia. Szczególnie tam, gdzie toczą się starcia artyleryjskie. Coś takiego obserwowaliśmy np. podczas walk o Bachmut w obwodzie donieckim. Niemal całkowicie zniknęło duże Leśnictwo Serebriańskie w obwodzie ługańskim. 80-90 proc. jego powierzchni stanowiły lasy sosnowe. Drzewa niszczone są przez pożary, bomby, odłamki, pociski – opowiada Maksym Matsala.

Pożar, którego nie można ugasić

Na południu całkowicie spłonęły lasy na Półwyspie Kinburnskim w obwodzie mikołajowskim oraz w lewobrzeżnej części obwodu chersońskiego.

Północ Ukrainy znajduje się głównie w strefie Polesia, gdzie dominują roślinność leśna, łąkowa i bagienna. Te tereny również doświadczyły pożarów. Na przykład w 2023 roku w Parku Narodowym Desniańsko-Starohuckim w obwodzie sumskim zgłaszano rozległe pożary spowodowane podpaleniami od strony rosyjskiej granicy.

Kluczową rolę w rozprzestrzenianiu pożarów w strefie przyfrontowej odegrał czynnik klimatyczny. Ekstremalna susza stała się decydującym elementem wpływającym na intensywność ognia.

– W 2022 roku było wiele ostrzałów, przez co zapalał się las. Jednak większość pożarów nie przeradzała się w duże ogniska. Rok 2024 był bardzo suchy, latem i jesienią pożary w rejonach Iziumu w obwodzie charkowskim i Łymanu w obwodzie donieckim były katastrofalne – mówi Matsala. – Gaszenie ich w pobliżu linii frontu jest nierealne. Nie da się podnieść śmigłowca, bo przestrzeń powietrzna jest ostrzeliwana. Praca na ziemi jest niemożliwa z powodu zaminowania.

Powierzchnia Luksemburga

Według szacunków ukraińskich naukowców w 2022 rok działania wojenne uszkodziły 50 tys. ha lasów na południu, wschodzie i w strefie czarnobylskiej (która była okupowana w ciągu pierwszego miesiąca pełnoskalowej wojny). W regionach południowych w 2022 roku uszkodzono ok. 15 proc. ogółu lasów, we wschodnich – ok. 10 proc.

W 2023 roku łączna powierzchnia zniszczonych lasów się zwiększyła do 80 tys. ha. Według Matsaly, na koniec 2024 roku w Ukrainie za uszkodzone uznaje się 250 tys. ha lasów. Dla porównania – powierzchnia Luksemburga to ok. 259 tys. ha.

Skalę problemu dobrze ilustruje przykład Parku Narodowego Swiati Hory, Święte Góry. Park znajduje się w północnej części obwodu donieckiego, a dużą część jego krajobrazu stanowią lasy sosnowe. Co ważne, lesistość obwodu donieckiego to zaledwie 7 proc. (średnia dla Ukrainy to 15,9 proc.), więc lasy w Świętych Górach mają ogromny wpływ na lokalny mikroklimat.

Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji w 2022 roku obszar parku przez kilka miesięcy był okupowany przez Rosję. Już wtedy przeszły tam rozległe pożary spowodowane ostrzałami.

Święte Góry w ogniu

Serhij Kurmaz, kierownik działu naukowo-badawczego Parku Narodowego Święte Góry, zauważa, że skutki pożarów z 2022 roku wciąż nie są w pełni poznane, ponieważ tylko 2 proc. powierzchni parku zostało rozminowane i tylko tam naukowcy mogą pracować. Powierzchnie pożarów są policzone, jednak nie wiadomo, czy wszystkie gatunki całkowicie wyginęły.

W 2024 roku Święte Góry przeżyły jeszcze straszniejsze pożary. Zniszczeniu uległo 60 tys. ha lasów sosnowych – około 60 proc. powierzchni przekazanej parkowi w stałe użytkowanie. Tak katastrofalne skutki Kurmaz wyjaśnia zbiegiem kilku okoliczności:

  • Zaminowanie i ostrzały uniemożliwiają szybkie gaszenie.
  • Tereny nieprzebadane przez saperów są niedostępne – nie można usuwać powalonych i uszkodzonych drzew. Sucha biomasa dodatkowo „dokarmia” ogień.
  • Brak zasobów – dwa z trzech wozów strażackich parku zostały zniszczone podczas okupacji, a pieniędzy na nowe nie ma.
  • Ekstremalnie gorąca, sucha i wietrzna pogoda od maja do października 2024.

Jeśli chodzi o bezpośrednie przyczyny pożarów, to według Kurmazy jest ich wiele – ostrzały, pozostawione ogniska, podpalenia.

Ziemia żywa i martwa

Gleby na terenach, gdzie toczyły się walki, gdzie stacjonował sprzęt wojskowy i budowano fortyfikacje, mogą ulegać znacznym uszkodzeniom. Dotyczy to nawet obszarów na zapleczu, które były poddawane rosyjskim ostrzałom artyleryjskim.

Według oceny Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych Ukrainy, według stanu na 2024 rok ponad 30 proc. gruntów rolnych zostało uszkodzonych i potencjalnie zanieczyszczonych.

– Wojna przeciw Ukrainie spowodowała ogromną degradację zasobów glebowych, co zagraża długoterminowemu bezpieczeństwu żywnościowemu i stabilności ekologicznej. Uszkodzenia gleby obniżają jej żyzność, naruszają strukturę, zmieniają skład organiczny i ograniczają zdolność do samoregeneracji – wyjaśnia Anastastazja Splodytel, naukowczyni z działu gleboznawstwa Uniwersytetu Technicznego w Brunszwiku.

Wojna niszczy glebę

Naukowcy wyróżniają trzy główne typy negatywnego wpływu działań wojennych na glebę:

  • mechaniczny – niszczenie pokrywy glebowej wskutek wybuchów, ruchu ciężkiego sprzętu, zanieczyszczenia odłamkami amunicji, metalem i odpadami;
  • fizyczny – zmiana właściwości fizycznych gleby z powodu wibracji, obciążenia termicznego i działania promieniowania w miejscach użycia broni z komponentami uranowymi;
  • chemiczny – zanieczyszczenie toksycznymi substancjami: metalami ciężkimi, pozostałościami materiałów wybuchowych, paliwami i smarami oraz innymi chemikaliami.

– Wszystkie te typy należy rozpatrywać łącznie, ponieważ uruchamiają kaskadę wzajemnych oddziaływań – podkreśla badaczka. – Na przykład podczas wybuchu pocisku występują właściwie wszystkie trzy typy wpływu jednocześnie.

Jak ziemia gromadzi zanieczyszczenia

Jednak wyniki działań wojskowych na różnych terytoriach są nieprzewidywalne i zależą od rodzaju gleby.

– Właściwości fizykochemiczne gleby determinują zachowanie substancji zanieczyszczających. Na przykład słabo zasolone czarnoziemy z okupowanego obwodu mikołajowskiego mają zdolność do aktywniejszego gromadzenia zanieczyszczeń. Niektóre gatunki roślin rosnące na tych glebach absorbują te substancje lub przeciwnie, mogą być tolerancyjne na niektóre ich rodzaje – tłumaczy Splodytel.

– Kolejny przykład: badaliśmy tereny dotknięte skutkami zniszczenia Kachowskiej Elektrowni Wodnej i uszkodzenia rurociągu naftowego podczas ostrzału. W wodach podziemnych odnotowano przekroczenie dopuszczalnych stężeń wielu wskaźników – miejscami nawet kilkudziesięciokrotnie. W tej okolicy przeważają gleby aluwialne i aluwialno-łąkowe, które słabo chronią wody podziemne, więc zanieczyszczenia z gleb szybko do nich przenikają – wyjaśnia.

zardzewiały czołg na środku pola
Rosyjski sprzęt porzucony w miejscowości Sosnowe (w pobliżu zniszczonych budynków Parku Narodowego Święte Góry), fot. Olga Bogomaz

Problemy z badaniem gleby

Badacze zajmujący się degradacją gleb przez wojnę napotykają liczne przeszkody.

– Musimy pamiętać, że wiele regionów miało zanieczyszczone gleby wskutek działalności człowieka jeszcze przed wojną. Zdarzało się więc, że zanieczyszczenia przypisywano czynnikom wojskowym, nie analizując innych – mówi Anastazja Splodytel. – Niestety nie mamy funduszy na badania wszystkich typów zanieczyszczeń. Brakuje też laboratoriów, które oferują pełne spektrum analiz. Największym problemem jest jednak brak dostępu do zaminowanych terenów, gdzie trzeba pobierać próbki regularnie. Tam jest po prostu zbyt niebezpieczne.

Niedostępność terenów uniemożliwia stworzenie nawet przybliżonej „mapy zanieczyszczeń gleb” podobnej do map pożarów – bo pożary widać na zdjęciach satelitarnych, a skażenie można potwierdzić tylko w terenie.

– W Ukrainie nadal nie ma ośrodka naukowego i kompleksowych badań w tym zakresie. Potrzebujemy rejestru skażonych obszarów i listy typów zanieczyszczeń. Są naukowcy, którzy się tym zajmują, ale ich wysiłki nie wystarczają – uważa Splodytel. – Trzeba też pamiętać, że współczesna wojna różni się od I i II wojny światowej. Żyjemy w czasach wojny nowej generacji: broń jest inna, większy nacisk kładzie się na unikalne mieszanki – metale ciężkie, związki wybuchowe, mikroplastiki itp.

Obecnie ani ukraińska, ani międzynarodowa nauka nie rozumie natury tego specyficznego koktajlu zanieczyszczeń wojskowych. W szczególności nie wiadomo, jak różne rodzaje zanieczyszczeń oddziałują na siebie w glebie, jakie są możliwe modele ich migracji oraz potencjalne zagrożenia dla środowiska i zdrowia ludności.

Katastrofa Kachowskiej Elektrowni

6 czerwca 2023 roku, około trzeciej nad ranem rosyjskie wojska wysadziły od środka urządzenia Kachowskiej Elektrowni Wodnej w obwodzie chersońskim. W chwili eksplozji Rosja kontrolowała elektrownię już od 468 dni.

Woda, w wyniku wysadzenia tamy, gwałtownie opuściła zbiornik Kachowski na Dnieprze, który przed katastrofą zajmował powierzchnię 2155 km² (215 500 hektarów). W ciągu miesiąca po zniszczeniu zapory powierzchnia zbiornika zmniejszyła się czterokrotnie. Woda zalała 612 km² terenów – 554 km² w obwodzie chersońskim i 57 km² w obwodzie mikołajowskim.

Ukraińskie władze określają wysadzenie Kachowskiej Elektrowni Wodnej jako akt terrorystyczny i akt ludobójstwa. Działania Rosji potępiła Komisja Europejska i szefowie rządów państw UE. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ekocydu.

– Wysadzenie Kachowskiej zapory to wielka katastrofa. Krótkoterminowe skutki trwały około dwóch tygodni, dopóki schodziła woda, długoterminowe rozciągają się na kilka lat, a globalne oznaczają zmianę całej gospodarki wodnej regionu – tłumaczy ekolog i działacz społeczny Ołeksij Wasyluk.

Punktowe wyniki

Jednocześnie naukowiec zauważa, że ocena skutków jest bardzo utrudniona, ponieważ część terenów znajduje się w strefie działań wojennych lub pod rosyjską okupacją.

– Dopiero trzy tygodnie po wysadzeniu zapory naukowcy mogli przeprowadzić badania na kontrolowanych przez Ukrainę odcinkach prawego brzegu Dniepru. W tym czasie udało się zrobić sześć badań. Wszystkie były bardzo krótkie i odbywały się pod nadzorem wojska – wspomina Wasyluk. – Wyniki takich badań są więc tylko punktowe. Nigdy nie będziemy w stanie dokonać ilościowej oceny skutków — możemy jedynie wyjaśnić mechanizm, opowiedzieć, w jaki sposób wyginęły różne gatunki.

Na przykład, nigdy już nie policzymy, ile gatunków żyło i zginęło w wodzie i na dnie zbiornika. Możemy jednak stwierdzić, że wszystkie gatunki, które żyły na dnie, zginęły, ponieważ zbiornik wysechł. Gatunki, które znajdowały się w głębi, mają większe szanse, ponieważ niektóre z nich mogły osadzić się w dolnym biegu Dniepru. Ale jeśli zostały zniesione do morza, to tam zginęły w słonej wodzie morskiej. Jednocześnie duża ilość brudnej słodkiej wody, która trafiła do morza, spowodowała śmierć organizmów morskich.

widok z drona na przerwaną zaporę
Widok na zaporę po katastrofie, AFP/ SATELLITE IMAGE ©2023 MAXAR TECHNOLOGIES

Katastrofa wydarzyła się w sezonie lęgowym, co oznaczało masową śmierć piskląt, ale też młodych i dorosłych osobników zwierząt lądowych. W strefie ryzyka znalazły się również rośliny, z których wiele zostało pokrytych grubą warstwą mułu.

Po co odbudowywać zaporę?

– Ten muł, o wysokiej zawartości niebezpiecznych substancji, pokrył również rozległe obszary gruntów rolnych i dzielnice mieszkalne w Hołej Prystani, Oleszkach i innych miejscowościach obwodu chersońskiego. To oznacza, że niczego nie da się tam uprawiać. Najprawdopodobniej strefa zalania stanie się przymusową strefą wykluczenia – uważa Ołeksij Wasyluk.

O losie zniszczonych terenów dyskutują specjaliści z różnych branż. Energetycy i rolnicy mówią o potrzebie odbudowy Kachowskiej zapory i przywrócenia zbiornika. Ekologowie natomiast mają inne zdanie o przyszłości ukraińskiego południa.

– Zbiornik Kachowski powstał na terenie dawnej doliny zalewowej Dniepru o nazwie „Wielki Ług”. Były tam lasy, łąki i mokradła, które żywiły miejscową ludność. Po II wojnie światowej ZSRR rozpoczął ambitny projekt zwiększenia produkcji bawełny strzelniczej, używanej do wytwarzania prochu. Kachowska elektrownia, zbiornik i cały system nawadniający były częścią stalinowskiego projektu – opowiada Wasyluk. – W Azji Środkowej projekt zakończył się klęską. Jednym z jego skutków było zniknięcie Morza Aralskiego. W Ukrainie skutki były mniej gwałtowne, ale również nieuniknione – dodaje.

Południe Ukrainy to dawne dno morza, a na niewielkiej głębokości znajduje się gleba nasączona solą. Nawadnianie gleby „podnosi” sól do góry. Im więcej wody wylewa się na pola, tym szybciej następuje zasolenie. W rezultacie za 15-20 lat ziemia będzie tak słona, że niczego nie da się tam uprawiać. Jeśli kontynuować nawadnianie, region i tak stanie się nieużytkiem – więc lepiej zmienić model gospodarki zawczasu i umożliwić mu dłuższy rozwój.

Las na dnie zbiornika

Kolejnym argumentem ekologicznym przeciw odbudowie Kachowskiej Elektrowni Wodnej jest nowy las, który wyrósł na dnie wyschniętego zbiornika. Było to ogromne zaskoczenie dla ekspertów, którzy w najczarniejszych scenariuszach przewidywali pustynnienie. Jednak do wilgotnej gleby dna rzeki dostały się nasiona wierzby i innych drzew, które kwitły w momencie katastrofy. W końcu naukowcy odnotowali niezwykle szybki wzrost młodego lasu: w ciągu zaledwie dwóch lat niektóre drzewa osiągnęły sześć metrów wysokości, a ich pnie – osiem centymetrów średnicy.

– Jeśli zostanie podjęta decyzja o odbudowie zbiornika, te drzewa będą przeszkadzać i zapewne spróbuje się je usunąć. Trzeba jednak pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze: teren dawnego Kachowskiego zbiornika wodnego jest zanieczyszczony pociskami i minami. Po drugie: w naturalny sposób zwiększyliśmy powierzchnię europejskich lasów o 2000 km² – jest to największy projekt renaturyzacji w historii Europy. Pozostaje tylko publicznie to uznać – zaznacza Wasyluk.

Przyroda ukraińskiego południa była niszczona konsekwentnie: najpierw przez ZSRR, potem przez Rosję. Teraz ekolodzy próbują nie dopuścić do kolejnego zniszczenia odrodzonego ekosystemu.

Askania-Nowa: zwierzęta pod ostrzałem

Rezerwat biosfery Askania-Nowa znajduje się w obwodzie chersońskim. Jest to jeden z najstarszych i najbardziej znanych obiektów ukraińskiego funduszu rezerwatów przyrody. Dwa ważne elementy chronione w „Askania-Nowa” to dziewicza stepowa przyroda i dzikie zwierzęta, które żyją tu na półwolności.

Rosja zajęła rezerwat w 2022 roku – w pierwszych godzinach pełnej inwazji. Jednak przez kolejny rok ukraińska administracja pod kierownictwem dyrektora Wiktora Szapowała zarządzała Askanią-Nową. Personelowi udało się leczyć i karmić setki zwierząt nawet przy ograniczonym finansowaniu państwowym: rezerwat pozyskał 7 milionów hrywien pomocy charytatywnej. Poza tym działania wojenne już w 2022 roku doprowadziły do śmierci nilgau indyjskiego, największej azjatyckiej antylopy – zwierzę przestraszyło się nisko przelatującego rosyjskiego samolotu, w panice uderzyło głową o beton i złamało kręgosłup.

Po tym, jak Rosja ustanowiła swoje kierownictwo w rezerwacie, zaczęły się jeszcze większe problemy.

– Wiemy o przypadkach niewłaściwego traktowania zwierząt w Askanii-Nowej — mówi Wiktor Szapowal. – Giną z powodu braku opieki weterynaryjnej i niedbałego traktowania. Na przykład stracono stado bawołów afrykańskich. Ten ciepłolubny afrykański gatunek pozostawał na otwartych przestrzeniach rezerwatu aż do grudnia. Kiedy zaczęto je zaganiać, było już za późno – część zwierząt zginęła z powodu wychłodzenia – dodaje.

I chociaż administracja okupacyjna ukrywa przypadki śmierci, to wywóz zwierząt z Askanii-Nowej do rezerwatów i ogrodów zoologicznych w Rosji był szeroko relacjonowany nawet w rosyjskich mediach.

Wywóz bez zezwoleń

– Według naszych danych wywieziono około dwudziestu osobników – zauważa naukowiec. – Część tych zwierząt, na przykład Koń Przewalskiego, ma międzynarodowy status ochronny i jest wpisana do specjalnego załącznika do konwencji CITES (Konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem). Przemieszczanie takich zwierząt jest niemożliwe bez specjalnej procedury zezwalającej – w tym przypadku nastąpiło to z naruszeniem norm międzynarodowych.

W 2023 roku w ukraińskich mediach krążyły zdjęcia martwych zwierząt – rzekomo zabitych przez rosyjskich żołnierzy w Askanii-Nowej.

– Widzieliśmy różne zdjęcia – martwego żubra lub bizona, martwe sarny, zające, bażanty. Niektóre z tych zwierząt żyją w Askanii-Nowej, inne nie. Trudno jednak stwierdzić, czy zdjęcia zostały zrobione w rezerwacie – wyjaśnia Szapowal. – Nie wiem, kto jest źródłem tych wiadomości, ale nie rozumiem, dlaczego mamy naśladować rosyjską propagandę i rozpowszechniać fejki. Jest wystarczająco dużo udowodnionych faktów dotyczących rosyjskich zbrodni przeciwko naturze. W końcu, niezależnie od tego, gdzie dokładnie zabito zwierzęta ze zdjęcia, nie zwalnia to okupantów z odpowiedzialności. Jednak rozpowszechniając niepotwierdzone informacje, dyskredytujemy naszą bazę dowodową, deprecjonujemy pracę organów ścigania i wszystkich, którzy pomagają wykrywać rosyjskie zbrodnie.

Śmierć w morzu: dlaczego giną delfiny?

Narodowy Park Przyrodniczy Tuzłowskie Limany położony jest w obwodzie odeskim, na południu Ukrainy. Pomimo tego, że od lądowego frontu dzielą go setki kilometrów, od początku wojny w parku odczuwalne są jej skutki. W 2022 roku to właśnie naukowcy z Tuzłowskich Limanów zaczęli bić na alarm w związku z ginącymi waleniami w Morzu Czarnym.

Na zdjęciu okładkowym: martwy delfin z Tuzłowskich Limanów, fot. Dimitar Dilkoff / AFP

– W marcu 2022 roku nasz inspektor znalazł pierwszego martwego delfina na wybrzeżu – opowiada szef działu naukowo-badawczo Narodowego parku przyrodniczego Iwan Rusjew. – Delfin miał całe płetwy, bez śladów sieci. Oznacza to, że nie zginął, zabity przez kłusowników. Wtedy pojawiła się hipoteza o wpływie sonarów – hydrolokatorów zainstalowanych na okrętach wojskowych. Wykorzystują one fale dźwiękowe do nawigacji i badania obiektów pod wodą.

14 kwietnia 2022 r. w wyniku trafienia ukraińskimi rakietami „Neptun” na Morzu Czarnym zatonął rosyjski krążownik rakietowy „Moskwa”. Zatonięcie miało miejsce około 70 kilometrów od parku. Rusjew łączy obecność tego i innych statków z początkiem masowej śmierci delfinów.

Do 2022 roku na 44 kilometrach wybrzeża Tuzłowskich Limanów znajdowano średnio trzy martwe delfiny rocznie. Od marca do lipca 2022 roku znaleziono 52 martwe delfiny. Ważne: w tym czasie pracownicy parku mieli dostęp tylko do 6 kilometrów wybrzeża. O kilku przypadkach śmierci waleni naukowców poinformowali wojskowi i straż graniczna, którzy przebywali w innych częściach parku.

Delfiny uciekają

– Rozmawialiśmy z naszymi przyjaciółmi z Bułgarii i Rumunii. Opowiadali nam, że duże stada delfinów płynęły od nas do nich. Niestety, wiele zwierząt wpadało w sieci rybackie, ponieważ na tym obszarze dozwolone jest łowienie ryb — wspomina Rusjew.

W Tuzłowskich Limanach zaczęto szukać informacji o przypadkach śmierci delfinów poza terenem obiektu. Ostatecznie Rusjew wraz z kolegami naliczył ponad 3000 udokumentowanych przypadków na całym wybrzeżu Morza Czarnego w 2022 roku. Niestety nie jest to ostateczna liczba.

naukowiec w kapeluszu stoi nad ciałem martwego delfina
Iwan Rusjew nad ciałem delfina, fot. Dimitar Dilkoff/ AFP

– Specjaliści ze Stanów Zjednoczonych i innych krajów mieli okazję obserwować walenie podczas ćwiczeń wojskowych i wyciągnęli ważne wnioski. Średnio na wybrzeże trafia tylko 5 proc. wszystkich martwych delfinów. Jeśli tak byśmy liczyli, to w pierwszym roku pełnoskalowej wojny Morze Czarne mogło stracić 50 tysięcy delfinów – podsumowuje naukowiec.

Pod koniec 2022 roku naukowcy z Tuzłowskich Limanów wysłali próbki materiałów do laboratoriów w Padwie we Włoszech i Hanowerze w Niemczech, aby potwierdzić teorię dotyczącą sonarów. Nie otrzymali odpowiedzi – wszystkie informacje z laboratoriów zostały przesłane do specjalistycznej prokuratury w obwodzie odeskim, która zajmuje się tą sprawą. Jednak przyczyny śmierci delfinów badało również laboratorium w Rumunii.

Sonary, miny i infekcje

– Nasi rumuńscy koledzy zajęli się tą kwestią w 2022 roku i na prośbę Ministerstwa Środowiska Ukrainy udzielili oficjalnej odpowiedzi – mówi Rusjew. – Wymienili trzy przyczyny śmierci waleni. Pierwsza to sonary. Druga – miny fosforowe. Trzecia przyczyna – infekcje. Należy pamiętać, że infekcje dotyczą osłabionych osobników. A na osłabienie mogą wpływać sonary – delfiny przez ich działanie nie mogą się normalnie odżywiać, tracą zdolność nawigacji.

W 2025 roku w parku znaleziono dwa martwe delfiny, więc można uznać, że ta straszna tendencja zaczęła słabnąć. Jednak dopóki Morze Czarne jest polem bitwy, zagrożenie śmiercią waleni pozostaje.

Tragedia ekocydu w Ukrainie polega nie tylko na skali już wyrządzonych szkód w przyrodzie, ale także na tym, że wojna trwa, codziennie powodując nowe straty. Wiele terytoriów pozostaje zaminowanych lub niedostępnych. Naukowcy nie mogą w pełni badać i rejestrować skali zniszczeń, a ekolodzy nie mają możliwości przywrócenia tego, co zostało utracone. Z tego powodu nadal nie znamy prawdziwej skali katastrofy ekologicznej, która rozgrywa się właśnie teraz.

Tłumaczenie: Krystyna Garbicz

Artykuł powstał we współpracy z zepołem Science at Risk, internetowej platformie i społeczności ukraińskich naukowców, której celem jest wzmacnianie głosu i widoczności badaczy dotkniętych wojną oraz przyczynianie się do ochrony i odbudowy ukraińskiej nauki./ This article was written in collaboration with the team at Science at Risk, a digital platform and community of Ukrainian scientists dedicated to amplifying the voices and visibility of researchers affected by the war, and to contributing to the preservation and restoration of Ukrainian science.

;
Olga Bogomaz

Pisarka, autorka prozy artystycznej i reportaży. Obecnie pracuje nad książką o narodowych parkach i rezerwatach, które ucierpiały w wyniku wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Komentarze