0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. współpracownika AFPFot. współpracownika...

„Przedstawiciele Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej MAEA informują, że rosyjscy okupanci umieścili sprzęt wojskowy, broń i materiały wybuchowe w turbinowni bloku energetycznego nr 4 Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej” – taki komunikat pojawił się 3 maja na stronie Państwowej Inspekcji Nadzoru Jądrowego Ukrainy.

Inspekcja przypomina, że wcześniej okupanci umieścili ładunki w maszynowniach pierwszego bloku energetycznego elektrowni (ukraiński nadzór dowiedział się o tym pod koniec lipca), a później drugiego (na początku sierpnia) bloku.

„Nowe przestępcze działania rosyjskich okupantów to kolejny krok, który powoduje znaczne szkody w bezpieczeństwie jądrowym i radiacyjnym obiektów jądrowych na terenie przemysłowym Zaporoskiej Elektrowni Atomowej.

Niewłaściwe decyzje i działania rosyjskich wojskowych zagrażają zarówno personelowi elektrowni jądrowej, jak i mieszkańcom pobliskich miejscowości.

W przypadku awarii (...) konsekwencje będą odczuwalne nie tylko przez Ukrainę, ale będą one miały charakter transgraniczny”.

Rosjanie odcinają ZEA od zasilania. I grożą

Od września 2022 Zaporoska EA nie produkuje energii elektrycznej. Ołeksandr Charczenko, dyrektor ukraińskiego Centrum Badań nad Energetyką w wywiadzie OKO.press mówił:

„Zaporoska elektrownia atomowa znajduje się obecnie [koniec października 2022 roku - red.] w trybie tzw. zimnego wyłączenia. Reaktory nie pracują, ale dla podtrzymywania elektrownia zużywa 150 MW, czyli tyle. co 60-tys. miasto. Pobiera tę energię z ukraińskiej sieci energetycznej”.

Według danych Enerhoatomu opublikowanych 6 maja elektrownia pobiera teraz 70 MW z ukraińskiej sieci.

Od sierpnia okupanci regularnie ostrzeliwują Zaporoską EA, kilkakrotnie powodując całkowite jej odłączenie od ukraińskiej sieci energetycznej.

Po raz pierwszy wydarzyło się to 25 sierpnia 2022 roku. W okresie jesienno-zimowym było jeszcze pięć odłączeń. Ostatni raz 9 marca. Elektrownia działała na generatorach, póki ukraińscy elektrycy nie naprawili linii.

Przeczytaj także:

Co z minami?

5 maja na antenie ukraińskiego radia New Voice Olha Koszarna, niezależna ekspertka ds. bezpieczeństwa jądrowego powiedziała, że informacje o zaminowaniu nie są nowe. Jeśli chodzi o czwarty blok, to 12 kwietnia doszło tam do detonacji miny w pobliżu maszynowni. Informował o tym Enerhoatom, operator ukraińskich elektrowni atomowych. Okupanci próbowali ukryć ten fakt przed ekspertami MAEA.

Ekspertka zaznacza, że informacje o zaminowaniu pojawiły się na początku sierpnia w rosyjskich mediach propagandowych. 8 sierpnia Enerhoatom cytował komunikat szefa wojsk obrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej Sił Zbrojnych Rosji, generał majora Walerija Wasiliewa, który wówczas dowodził garnizonem Zaporoskiej EJ. Powiedział:

„Zaminowaliśmy wszystkie ważne obiekty Zaporoskiej Elektrowni Atomowej".

"I nie ukrywamy tego przed wrogiem. Ostrzegliśmy ich. Wróg wie, że elektrownia będzie albo rosyjska, albo niczyja. Jesteśmy gotowi na konsekwencje tego kroku. A wy, wojownicy-wyzwoliciele, musicie zrozumieć, że nie mamy innej drogi. I jeśli przyjdzie najsurowszy rozkaz, musimy go wykonać z honorem!”.

Wasiliew swoje „argumenty” oparł na tym, że „tę elektrownię budowali ruskije ludi dla wszystkich braci Słowian, a teraz naziści postanowili zdekomunizować naszą wspólną przeszłość”. Oznajmił, że „będzie tu albo wolna rosyjska ziemia, albo wypalone pustkowie”.

Po pewnym czasie komunikat ten zniknął z sieci, ale zachowały się screeny wypowiedzi Wasiliewa.

Rosyjski ostrzał

Marija z Nowodniprowky, wsi w obwodzie zaporoskim, niedaleko Enerhodara, opowiadała OKO.press, że miejscowi obserwowali, jak Zaporoska EA oraz Enerhodar są ostrzeliwane przez rosyjskich żołnierzy.

To, że Rosjanie też uczynili z elektrowni atomowej w Enerhodarze obiekt wojskowy, jest również niebezpieczne dla mieszkańców miasta Nikopol po drugiej stronie Dniepru. Rosyjscy żołnierze ostrzeliwują stąd miasto – przez Kachowski Zbiornik Wodny. Odległość pomiędzy miastami wynosi około 12 km. Rosjanie wiedzą, że armia ukraińska nie odpowie. To zbyt niebezpieczne.

Nie można dopuścić do katastrofy

We wrześniu Zaporoską EA po raz pierwszy po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny odwiedziła 14-osobowa delegacja Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Pracownicy misji obserwacyjnej pozostali w zakładzie. Zmieniają się co jakiś czas.

27 kwietnia 2023 nastąpiła ósma rotacja - informuje Państwowa Inspekcja Nadzoru Jądrowego Ukrainy.

„Niestety, obecność stałej misji MAEA w Zaporoskiej EJ nie przeszkadza okupantom w nielegalnych działaniach, które są sprzeczne z normami bezpieczeństwa MAEA”

powiedział p.o. przewodniczącego ukraińskiego dozoru jądrowego Ołeh Korikow.

Ukraińscy atomnicy się nie poddają

Żeby nie doszło do katastrofy, ukraińscy pracownicy ZEA nadal wykonują swoje obowiązki. Zaporoska EA przeszła pod kontrolę RosAtomu (Rosyjskiej Państwowej Korporacji Energii Jądrowej). Pracownicy RosAtomu przyjechali do Enerhodaru już na początku marca 2022 roku, tydzień po wejściu tam okupantów.

Rosjanie namawiali ukraińskich atomników (pracowników elektrowni) do podpisania umów z korporacją RosAtom. Tych, którzy się nie zgadzali, zabierali do piwnic, żeby „przekonywać”. Spotkało to znajomego Mariji.

Centrum Oporu Narodowego, stworzone przez Siły Operacji Specjalnych w celu szkolenia, koordynowania i skalowania ruchów oporu wobec okupacji Ukrainy, w kwietniu 2022 informowało, że w Enerhodarze okupanci porywają pracowników Zaporoskiej EJ na „rozmowy profilaktyczne” w salach tortur, aby zmusić ich do podpisania umów i przyjęcia rosyjskich paszportów. Organizacja zaznacza, że Federacja Rosyjska nie jest w stanie zwolnić wszystkich pracowników zakładu, bo nie ma odpowiednio wykwalifikowanych rosyjskich pracowników.

Jednak nawet lojalność wobec okupacyjnej władzy nie gwarantuje bezpieczeństwa. 6 kwietnia 2023 Rosyjscy żołnierze wtargnęli do jednego z pomieszczeń Zaporoskiej EA i zabrali czterech pracowników - podaje Enerhoatom.

Ogólnie w Enerhodarze zostało 6500 z 11 tys. pracowników, którzy pracowali w elektrowni do okupacji.

Dmytro Orłow, burmistrz Enerhodaru (zmuszony był wyjechać z miasta) mówił, że „z miasta wyjechało dwie trzecie mieszkańców, zostało około 15 tys. Z nich ponad tysiąc osób przeszło tortury. Ktoś był przez Rosjan przetrzymywany dwa-trzy dni, ktoś ponad pół roku. Były wypadki śmiertelne, niektórzy wychodzili z przestrzelonymi kończynami”.

28 kwietnia szef MAEA Rafael Mariano Grossi poinformował, że wedle obecnego kierownictwa elektrowni „całkowita liczba pracowników na kontraktach z RosAtomem to nieco ponad 3000, a kolejne 1000 kontraktów jest w trakcie zatwierdzania. Kontrakty z [ukraińskim] Enerhoatomem ma nadal około tysiąca pracowników. Inni, którzy pozostają w Enerhodarze, są okazjonalnie wzywani do pracy”.

Natomiast prezes Enerhoatomu Petro Kotin 11 maja mówił, że Rosjanie zmusili do podpisania kontraktów 2700 pracowników Zaporoskie EA. 1500 chodzi do pracy, ale pozostaje wiernych Ukrainie i otrzymuje pensję od Enerhoatomu.

W raporcie MAEA sytuację kadrową w zakładzie nazwano „złożoną i trudną”. Do tegoż Grossi „wielokrotnie wyrażał głębokie zaniepokojenie [sformułowanie często słyszane od zachodnich partnerów Ukrainy lub światowych liderów; w Ukrainie dawno stało się memem - red.] niezwykle trudną sytuacją pracowników Zaporoska EJ i ich rodzin oraz wpływem, jaki ma ona na bezpieczeństwo jądrowe i ochronę elektrowni”.

W oczekiwaniu na ukraińską kontrofensywę

5 października prezydent Rosji Putin podpisał dekret o przekazaniu Zaporoskiej EA na własność Federacji Rosyjskiej. Teraz pojawiły się sygnały, że Rosjanie przygotowują się do odwrotu.

2 maja, Enerhoatom informował o tym, że okupacyjne kierownictwo elektrowni pilnie prosi Rosjan o urlop. „Główny kolaborant”, jak nazywa się Jurija Czerniczuka, tzw. dyrektora Zaporoskiej EA, już 1 maja wyjechał na Krym.

„Zdrajcy szukają sposobów ewakuacji, gdyż zdają sobie sprawę, że ukraińskie siły zbrojne są blisko, więc na ucieczkę pozostało bardzo mało czasu”

– pisze Enerhoatom.

Burmistrz Orłow mówił o tym, że wedle stanu na 7 maja okupanci ogłosili ewakuację cywili. Już ewakuowali trzy autobusy z dziećmi i seniorami. W mieście są zamknięte duże sklepy, apteki, nie działają bankomaty i stacje paliw (wyjeżdżający wykupili paliwo), szpitale udzielają pomocy tylko w przypadkach nagłych.

„Jeśli Rosja po raz kolejny przygotowuje się do «gestu dobrej woli», to oczywiście byłoby bez sensu, gdyby zaopatrywali Enerhodar w produkty potrzebne do życia. Ale oni zaczęli rabunek i wywóz wszystkiego – mówi Orłow. – Wczoraj wywieźli sprzęt medyczny, dokumentację oraz chorych, tydzień temu wywieźli sprzęt z Centrum świadczenia usług administracyjnych, gdzie wydawali rosyjskie paszporty”.

Burmistrz zaznacza, że póki co ewakuacja nie jest obowiązkowa.

„Rosjanie ogłosili ewakuację 13 miejscowości na linii kontaktu. Są to Enerhodar, Dniprorudne, Wasyliwka, Czernihiwka, Polohy, Tokmak, Wodiane, Kamjanka i inne. Straszą ludzi, że będzie kontrofensywa SZU i że muszą przenieść się na dwa tygodnie do Berdiańska. Wszystko dzieje się w pośpiechu, nikt nie rozumie, co się dzieje i jak. Nie można zabrać ze sobą zwierząt, można wziąć tylko małą torbę” – mówi w komentarzu DW deputowany Rady Miejskiej Enerhodaru (nie chce podawać nazwiska, ponieważ jego rodzice są na terytorium okupowanym).

Według informacji Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy „w Enerhodarze okupanci zorganizowali tzw. ewakuację dla członków rodzin pracowników Zaporoskiej EJ. Jednak pracownikom elektrowni nie wolno opuszczać miasta”.

„Okupacyjne tzw. władze zapowiedziały ewakuację ludzi do Berdiańska i Kyryliwki do ośrodków wypoczynkowych i hoteli. Jednak ci, którzy się zgodzili, zostali przewiezieni do obwodu rostowskiego i umieszczeni w miasteczkach namiotowych” – podaje ukraiński Sztab Generalny 10 maja.

Chaos? Strach? Czy ma plan rosyjska armia?

Burmistrz Orłow ma nadzieję, że okupanci naprawdę szykują się do odwrotu. Ukraińcy przekazują mieszkańcom miasta informację, jak bezpiecznie przetrwać kontrofensywę.

„Coś się przygotowuje, co dokładnie, póki co nie wiadomo” – mówi Koszarna, zaznaczając, że do elektrowni wrócili niektórzy pracownicy Zaporoskiej EJ, którzy w ciągu ostatnich lat pracowali w Rosji (na wyższych stanowiskach).

10 maja Enerhoatom zakomunikował, że Rosjanie planują ewakuację ponad 3 tys. pracowników Zaporoskiej EA. To pogorszy i bez tego złą sytuację, ponieważ na elektrowni brakuje wykwalifikowanej kadry.

Natomiast 27 kwietnia Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii ujawniło, że Rosyjscy żołnierzy ustawili pozycje bojowe na dachach kilku z sześciu budynków reaktorów Zaporoskiej elektrowni atomowej.

View post on Twitter

Jednocześnie Enerhoatom formuje zespół specjalistów zdolnych do zapewnienia bezpiecznej eksploatacji elektrowni w pierwszym okresie po jej wyzwoleniu.

Chcą zachwatit` elektrownię

Olha Koszarna uważa, że okupanci przed odwrotem spowodują w elektrowni maksymalne szkody. Nie wyklucza detonacji zdalnej.

„Trzeba uwzględniać najgorszy scenariusz”

– mówi Koszarna, dodając, że nowa ekipa atomników powinna wchodzić na terytorium elektrowni z ochroną wojska i z saperami.

„Nie wysadzą komory reaktora, ale mogą podłożyć materiały wybuchowe w rurociągach doprowadzających wodę do chłodzenia” – mówi Koszarna.

Rosjanie minują nie tylko elektrownię, ale i miasto, cały obwód, las, brzeg kanału, pola. Robią to w sposób chaotyczny.

W Ukrainie zastanawiają się, jak bezpiecznie wyzwolić Zaporoską EA.

We wrześniu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówi, że

„dopóki rosyjscy żołnierze pozostają w Zaporoskiej EJ, świat pozostaje na krawędzi katastrofy radiacyjnej”.

Teraz jest inaczej. Dmytro Humeniuk, ekspert z Państwowego Naukowo-Technicznego Centrum Bezpieczeństwa Nuklearnego i Radiacyjnego Ukrainy mówi:

„Awaria podobna do czarnobylskiej w Ukrainie już się nie powtórzy, bo w Ukrainie nie ma już takich reaktorów jak reaktor w Czarnobylu”.

Ekspert tłumaczy, że reaktor trudno uszkodzić poprzez bezpośrednie działanie, ponieważ „znajduje się [on] wewnątrz zamkniętego zbiornika. To tak duża konstrukcja, że dość trudno ją uszkodzić pociskiem”.

Warto jednak podkreślić, że każdy ostrzał w pomieszczeniach elektrowni jest niebezpieczny, ponieważ może uszkodzić kluczowe urządzenia.

Humeniuk przypomina katastrofę w Fukushimie z 2011 roku:

„Aby doszło do awarii jądrowej, nie trzeba bezpośrednio uszkodzić reaktora. Wystarczy albo uszkodzenie rurociągów, przez które krąży chłodziwo, albo utrata zasilania, które zasila systemy umożliwiające również chłodzenie paliwa jądrowego”.

Najlepsza pora na wyzwolenie

Teraz sytuacja jest mniej skomplikowana niż jesienią - mówi Humeniuk. „Bloki energetyczne są teraz w trybie wyłączenia, a rdzeń jest wyłączony. Gdyby doszło do zewnętrznego zaniku zasilania, uwolni się mniej energii, a czasu, by temu przeciwdziałać będzie więcej niż jesienią”.

Dlatego według eksperta teraz jest „najlepszy pora, żeby zwalniać Zaporoską EA od rusni”.

Mark Żełezniak, ukraiński naukowiec, profesor w Instytucie Radioaktywności na Uniwersytecie w Fukushimie, również uważa, że zagrożenie jest mniejsze.

„Bezpośrednie zagrożenie dotyczy dwóch miast, które znajdują się w pobliżu Zaporoskiej elektrowni jądrowej. Miasto Enerhodar, gdzie mieszka większość osób pracujących w elektrowni, oraz miasto Nikopol po drugiej stronie Kachowskiego Zbiornika Wodnego” – mówi.

Ale bezpiecznego scenariusza wyzwolenia Zaporoskiej EA nie ma.

„Elektrownia nie była projektowana do działań militarnych” – mówi Humeniuk.

2 maja Rada Najwyższa Ukrainy zaapelowała do parlamentów państw świata, Parlamentu Europejskiego i MAEA o nałożenie sankcji na RosAtom i ograniczenie współpracy z Rosją w dziedzinie energetyki jądrowej.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze