Władysław Frasyniuk nie odpowie za nazwanie żołnierzy służących na granicy polsko-białoruskiej „watahą psów” i „śmieciami”. W sprawie zapadł prawomocny wyrok. Cały proces został jednak utajniony przez sąd. „Wyłączenie jawności tego procesu, a tym samym uzasadnienia wyroku, to zła decyzja” — mówi OKO.press Radosław Baszuk, obrońca Frasyniuka.
6 listopada wrocławski sąd okręgowy prawomocnie uniewinnił legendę Solidarności i byłego posła Władysława Frasyniuka.
Prokuratura zarzucała mu, że publicznie znieważył żołnierzy strzegących polskiej granicy.
Chodzi o wypowiedź Frasyniuka z sierpnia 2021 roku, w której na antenie TVN24 skomentował działania mundurowych w Usnarzu Górnym: "Słabość powoduje agresję, to jest taka pusta demonstracja siły dla ludzi słabych. Szczerze powiedziawszy, to jest pewnego rodzaju zagrożenie, bo tłum tchórzy jest potwornie niebezpieczny — zadepcze każdego na swojej drodze.
Więc patrzę z niepokojem na tę arogancję, chamstwo, prostactwo. Szczerze powiedziawszy słowo “żołnierz” jest upokarzające dla tych wszystkich, którzy byli na misjach polskich poza granicami.
Mam wrażenie, że to jest wataha psów, która osaczyła biednych, słabych ludzi. Tak nie postępują żołnierze. Śmiecie po prostu.
To nie są ludzkie zachowania. Trzeba mówić wprost: to antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu. Przeciwnie – plują na te wszystkie wartości, o które walczyli pewnie ich rodzice albo dziadkowie.”
Za te słowa warszawska prokuratura postawiła Frasyniukowi dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył znieważenia funkcjonariusza publicznego “podczas i w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych” (art. 226 kk.).
Drugi dotyczył art. 212 kodeksu karnego, czyli pomówienia grupy osób o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu.
Sąd pierwszej instancji uznał jednak, że Frasyniuk nie mógł znieważyć żołnierzy w czasie pełnienia przez nich obowiązków w Usnarzu Górnym (art. 226 kk), siedząc w oddalonym o kilkaset kilometrów studiu telewizyjnym we Wrocławiu.
Zdaniem sądu Frasyniuk nie powinien odpowiadać także za zniesławienie (art. 212 kk), bo jego wypowiedź dotyczyła pracy funkcjonariuszy publicznych i padła w ramach ważnej debaty o traktowaniu uchodźców na granicy. A takie wypowiedzi chroni art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Trybunał w Strasburgu od lat konsekwentnie orzeka, że funkcjonariusze publiczni powinni mieć grubszą skórę i być przygotowani także na ostrą krytykę niż przeciętny obywatel.
Sąd pierwszej instancji uznał jednak, że wypowiedź Frasyniuka ma charakter zwykłej zniewagi, czyli podpada pod art. 216 kodeku karnego: “Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”.
Za dopuszczenie się zniewagi za pomocą środków masowego komunikowania, na przykład telewizji, oprócz grzywny i ograniczenia wolności, może grozić nawet rok więzienia.
“Sformułowanie „śmiecie„ nie znajduje uzasadnienia w celu wypowiedzi, którym było zwrócenie uwagi na sytuację na granicy. Sformułowanie ”śmiecie„ sąd ocenia jako obraźliwe. W ocenie sądu to określenie wykroczyło poza prawo do krytyki. ”Śmiecie" to wypowiedz pogardliwa” – argumentowała sędzia Anna Borkowska, uznając, że Władysław Frasyniuk dopuścił się znieważenia żołnierzy.
Ze względu na niską szkodliwość czynu sędzia postanowiła jednak warunkowo umorzyć postępowanie. Na polecenie sądu Frasyniuk miał wpłacić 3 tysiące na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej, który wówczas (2022 rok) był już częścią Funduszu Sprawiedliwości zarządzanego przez resort Zbigniewa Ziobry.
Takie rozstrzygnięcie nie zadowalało żadnej ze stron. Frasyniuk chciał uniewinnienia i oczyszczenia ze wszystkich zarzutów, a prokuratura — prawomocnego skazania.
Rozpatrując apelacje obu stron, sąd drugiej instancji uznał, że nie można zarzucać komuś popełnienia przestępstwa znieważenia (art. 216 kk), jeśli nie ma zindywidualizowanej osoby lub osób, które zostałyby tą zniewagą dotknięte.
Sąd okręgowy zwrócił więc sprawę sądowi rejonowemu do ponownego rozpatrzenia i nakazał ustalić tożsamość osób pokrzywdzonych.
Nagrania z kamer TVN – puszczane gdy Frasyniuk mówił siedząc w studiu – uchwyciły jednak zamaskowanych żołnierzy w kominiarkach i mundurach niepozwalających na identyfikację ani osoby, ani jednostki wojskowej.
Prokuratura ustaliła więc nazwiska kilkudziesięciu żołnierzy, którzy w dniach, kiedy wykonywane były nagrania, pełnili służbę w okolicach Usnarza. I wszystkich ich przesłuchała. Żaden nie zadeklarował, że poczuł się znieważony słowami Frasyniuka. Żaden nie rozpoznał też siebie na nagraniach TVN.
Prokuraturze nie udało się więc znaleźć pokrzywdzonych w sprawie.
Sąd pierwszej instancji ponownie uznał jednak, że do zniewagi doszło. Jego zdaniem, aby określić pokrzywdzonych, nie trzeba znać ich z imienia i nazwiska. Wystarczy wskazanie, że chodzi o grupę żołnierzy widoczną na nagraniach.
Tym razem sąd uznał Władysława Frasyniuka za winnego i skazał go na 15 tys. złotych grzywny.
Jak podkreślił w uzasadnieniu, użyte przez Frasyniuka sformułowania „wataha psów” i „śmieci” były dehumanizujące, odbierające godność i niepotrzebne. Według sądu cała wypowiedź byłego opozycjonisty była mocna, ale nie nadużywała wolności słowa. I nie straciłaby na przekazie, gdyby zrezygnował ze znieważania żołnierzy.
„Rozumiem, że sędzia jest rasistą i uznał, że naruszyłem godność białych ludzi, żołnierzy, którzy tam byli. Tych kolorowych, „ciapatych” – jak o nich mówią — to nie dotyczy” – powiedział Frasyniuk po wyjściu z sali rozpraw.
I dodał, że pokazywane w mediach sceny z Usnarza wyglądały jak polowanie watahy wilków na biedne zwierzęta. Mówił, że to uchodźcy, koczujący bez pomocy, byli traktowani jak śmieci. Stąd jego mocne słowa.
„Żaden sąd nie zamknie mi paszczy. W każdej takiej sprawie będę używał mocnego języka. Jak chcemy być wolnymi obywatelami, nie możemy udawać poprawności politycznej. Poprawność polityczna to wyraz tchórzostwa” – podsumował Frasyniuk.
Tym razem do drugiej instancji odwołała się już tylko obrona. I to właśnie po rozpatrzeniu tej apelacji 6 listopada 2025 zapadł prawomocny, uniewinniający wyrok.
Dziennikarze zapytali Władysława Frasyniuka po opuszczeniu sali sądowej, czy żałuje swoich słów o polskich żołnierzach.
„Przeciwnie, powiedziałbym, że mam takie swoiste poczucie porażki. Wydawałoby się, że te moje ostre sformułowania, które były ostrymi sformułowaniami i na granicy, że one przyniosą spodziewany efekt” — powiedział były opozycjonista.
I podkreślił, że nowa władza zachowuje się na granicy białoruskiej w ten sam sposób, co poprzednia, którą krytykował w swoich wypowiedziach.
„Nowa władza niczego nie zmieniła w stosunku do tych biednych ludzi, do kobiet i dzieci. Nie zmieniła niczego w stosunku do ludzi, którzy nie mają dokąd wrócić, bo jak wrócą, to po prostu zostaną skazani na śmierć. Nowa władza weszła w stare gumiaki poprzedniej władzy” — powiedział Frasyniuk.
Jak wyjaśnił, polski parlament, który odwołuje się do tradycji Solidarności „postanowił złamać jej dorobek”, zawieszając na czas nieokreślony prawo do azylu.
Proces byłego opozycjonisty toczył się za zamkniętymi drzwiami. Uzasadnienia wyroku również nie przekazano publicznie.
„Nie rozumiem, dlaczego takie procesy są utajnione, dlaczego argumenty dotyczące wolności słowa i szacunku dla drugiego człowieka, szacunku dla człowieka innego koloru skóry czy wyznania, mówi się za zamkniętymi drzwiami.
Mój proces powinien być jawny i być elementem debaty publicznej na temat prawa do swobody wypowiedzi, praw mniejszości, słabszych i chorych ludzi”
— powiedział po wyjściu z sali rozpraw.
Sąd utajnił proces Frasyniuka na podstawie art. 359 kodeksu postępowania karnego. Zgodnie z nim sprawy o pomówienie (art. 212 kk) lub znieważenie (art. 216 kk) toczą się z mocy prawa z wyłączeniem jawności. Mogą być jednak odtajnione na wniosek pokrzywdzonego.
W tej sprawie nie miał jednak kto złożyć takiego wniosku, bo prokuraturze nie udało się znaleźć osób dotkniętych słowami Frasyniuka.
„Z punktu widzenia obrony to bardzo niekorzystna sytuacja, że zapadł wyrok uniewinniający, a my po wyjściu z sali rozpraw musimy prawą ręką przez lewe ucho tłumaczyć opinii publicznej, dlaczego tak się stało. Wyłączenie jawności tego procesu, a tym samym uzasadnienia wyroku, to zła decyzja. Nie trzeba było w tym procesie chronić w ten sposób dobrego imienia pokrzywdzonych” – mówi OKO.press obrońca Władysława Frasyniuka, mec. Radosław Baszuk.
Ani Frasyniuk, ani jego obrońca, nie mogą zatem ujawnić, w jaki sposób sąd uzasadnił swoją decyzję.
„Mogę natomiast powiedzieć, jakie zarzuty podniosłem w apelacji, które sąd uwzględnił jeden do jednego" – mówi OKO.press mec. Baszuk.
Pierwszy dotyczył zakresu ocenianej wypowiedzi. Obrona argumentowała, że nie można wyjmować poszczególnych słów z całości wypowiedzi, pozbawiając ich kontekstu.
Zdaniem obrony, cała wypowiedź Frasyniuka dotyczyła oceny działań władzy oraz zachowania funkcjonariuszy publicznych i wpisywała się w istotną wówczas debatę dla opinii publicznej. A takiemu rodzajowi wypowiedzi ochronę zapewnia art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Drugi zarzut podniesiony przez obronę, do którego przychylił się sąd w uzasadnieniu, dotyczył kwestii istnienia osób pokrzywdzonych wypowiedzią Frasyniuka.
„Nie można skazać z art. 216 kodeksu karnego, który chroni tak zwaną godność wewnętrzną i cześć człowieka, skoro nie wiemy, jaki to jest człowiek. Po prostu nie można znieważyć niezindywidualizowanej grupy osób, organizacji czy jakiegoś innego abstrakcyjnego bytu” – wyjaśnia mecenas Baszuk.
Na brak wystarczająco dookreślonych pokrzywdzonych powołał się w ostatnich dniach także inny sąd, który rozpatrywał jedną z wypowiedzi dotyczących sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Chodzi o słowa prezydenta Andrzeja Dudy z września 2023 roku. Wypowiadając się na temat filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”, stwierdził, że nie dziwi się użyciu przez Straż Graniczną określenia „tylko świnie siedzą w kinie”.
To hasło pochodzi z czasów okupacji hitlerowskiej. Było malowane na murach kin, w których wyświetlano nazistowskie, propagandowe filmy.
Za przywołanie tego hasła w kontekście filmu Holland pozwał urzędującego jeszcze wtedy prezydent prezes Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, Konrad Dulkowski.
Nie był to jednak proces karny, ale cywilny, o ochronę dóbr osobistych (art. 23 kc).
Dulkowski argumentował, że wypowiedź Dudy odebrał osobiście, ponieważ sam był widzem filmu.
I domagał się od Andrzeja Dudy przeprosin na stronie internetowej TVP Info oraz wpłaty 500 zł na rzecz Fundacji „Ocalenie".
6 listopada (czyli tego samego dnia, w którym zapadł wyrok w sprawie Frasyniuka) warszawski sąd oddalił pozew Dulkowskiego, wskazując, że wypowiedź byłego prezydenta nie odnosiła się „w sposób zauważalny” do powoda.
„Osoba wchodząca w skład danej zbiorowości może domagać się ochrony swoich dóbr osobistych, ale tylko wtedy, gdy jest możliwe stanowcze ustalenie, że ta wypowiedź dotyczyła konkretnie jej” – uzasadniała sędzia Agnieszka Onichimowska.
Sądownictwo
Uchodźcy i migranci
Andrzej Duda
Granica polsko-białoruska
Usnarz Górny
Władysław Frasyniuk
Zielona Granica
W OKO.press od 2022 roku. Pisze o prawach człowieka, przekłada zawiłości prawne na ludzki język, tropi przypadki dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Wcześniej pracował w Gazecie Wyborczej, a także w organizacjach pozarządowych (Polska Akcja Humanitarna, Krytyka Polityczna), gdzie zajmował się fundraisingiem i komunikacją. Z wykształcenia politolog po UAM, prawnik i dziennikarz (oba Uniwersytet Warszawski). W ramach stypendium studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Aktualnie uczeń Autorskiej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w klasie perkusji.
W OKO.press od 2022 roku. Pisze o prawach człowieka, przekłada zawiłości prawne na ludzki język, tropi przypadki dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Wcześniej pracował w Gazecie Wyborczej, a także w organizacjach pozarządowych (Polska Akcja Humanitarna, Krytyka Polityczna), gdzie zajmował się fundraisingiem i komunikacją. Z wykształcenia politolog po UAM, prawnik i dziennikarz (oba Uniwersytet Warszawski). W ramach stypendium studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Aktualnie uczeń Autorskiej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w klasie perkusji.
Komentarze