0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: John Morijn i Igor Tuleya / Fot. Pjotr WieseJohn Morijn i Igor T...

Igor Tuleya, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, stał się jednym z najbardziej znanych sędziów w Polsce i Europie. Przez kilka lat był nękany i poddawany ogromnej presji przez polski rząd. Został zawieszony na ponad dwa lata przez nieistniejącą już Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym. Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekły, że Izba Dyscyplinarna nie spełnia kryteriów niezawisłego sądu w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i prawa UE, w związku z czym jej decyzje w świetle prawa europejskiego są nieważne.

Pod koniec listopada 2022 roku Izba Odpowiedzialności Zawodowej, powołana w miejsce Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym do rozpatrywania spraw dyscyplinarnych sędziów (żeby odblokować fundusze z Krajowego Planu Odbudowy) uchyliła zawieszenie sędziego Tuleyi w obowiązkach służbowych przez Izbę Dyscyplinarną oraz obniżenie mu o 25 procent pensji. Tuleya był zawieszony przez ponad dwa lata.

Tuleya jest członkiem Iustitii, największego stowarzyszenia polskich sędziów. Nadal aktywnie i głośno działa na rzecz ochrony praworządności.

6 lipca Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że działania polskiego państwa wobec niego naruszyły prawa Tuleyi chronione przez art. 6 ust. 1 (prawo do skutecznego środka odwoławczego), art. 8 (prawo do poszanowania życia prywatnego) i art. 10 (wolność wypowiedzi) Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

13 lipca Wielka Izba Trybunału Sprawiedliwości UE odpowiedziała na pytania prejudycjalne zadane przez Tuleyę w dniu zawieszenia i orzekła m.in., że sądy powinny odstąpić od stosowania uchwał Izby Dyscyplinarnej.

W dniu ogłoszenia tego wyroku, z Igorem Tuleyą rozmawiali John Morijn, profesor prawa na Uniwersytecie w Groningen i ekspert w dziedzinie praworządności, a także Zuzanna Uba i Anna Walczak, współzałożycielki Our Rule of Law, akademii praworządności dla studentów z całej UE.

Jeśli chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Kryzys sądownictwa w Polsce to memento dla Europy

Gdzie byłeś, gdy dowiedziałeś się o wyroku TSUE w odpowiedzi na swoje pytania?

Igor Tuleya: Dzień wcześniej pracowałem jako sędzia. Pomiędzy rozprawami zaczęły przychodzić SMS-y z gratulacjami. Podobnie było z wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wynik obu spraw był oczywiście dla mnie tajemnicą, więc byłem zdenerwowany. Zwłaszcza jeśli chodzi o wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE.

Prawnicze autorytety w dziedzinie prawa unijnego nie miały wątpliwości co do tego, jakie orzeczenia mogą zapaść, ale ja byłem szczególnie zaniepokojony, ponieważ już raz zadałem pytanie prejudycjalne w 2018 roku, a następnie Trybunał odmówił odpowiedzi, twierdząc, że moje obawy są hipotetyczne.

Oczywiście tym razem pytanie absolutnie nie było hipotetyczne. Wszyscy byliście naocznymi świadkami, jak zadawałem te pytania, ponieważ zostało to sfilmowane na potrzeby filmu dokumentalnego „Sędziowie pod presją”. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego wciąż prowadziła rozprawę, kiedy je wysłałem.

W tym dokumencie powiedziałeś, że skierowanie do TSUE pytań prejudycjalnych „to ostatnia rzecz, jaką mogę zrobić”. Czy miałeś jakieś konkretne oczekiwania?

Wydaje mi się, że wielu obywateli i obywatelek Polski, w tym zwłaszcza prawników, w początkowej fazie kryzysu praworządności w Polsce miało poczucie osamotnienia i bycia zapomnianymi przed instytucje europejskie.

Mieliśmy ogromne wsparcie od Europejczyków, obywateli i obywatelek innych krajów. Natomiast wyglądało wtedy na to, że instytucje europejskie się od nas odwróciły. Miałem wrażenie, że trudno nam je przekonać, że Polacy czują się Europejczykami, że Polska jest częścią Europy, a polskie sądy są sądami europejskimi. Nawet powiedziałem kiedyś, że tak jak w 1939 roku Europa nie chciała umierać za Gdańsk, tak i w 2020 roku nie będzie umierać za praworządność w Polsce.

Przeczytaj także:

Co zmotywowało Cię do pójścia do Strasburga i Luksemburga? Czy motywacja była taka sama w obu przypadkach?

Wydaje mi się, że motywacja była podobna. Polscy sędziowie, wnosząc swoje skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, czy kierując pytania do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, próbują pokazać na forum międzynarodowym, jak wygląda sytuacja w Polsce, jak praworządność jest niszczona.

Tak więc motywacja była podobna. Zwłaszcza że skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i pytania do Trybunału Sprawiedliwości UE są dość podobne. W Strasburgu jest już dobrze ponad 300 skarg z Polski dotyczących sytuacji podobnych do mojej, czyli wynikających z kryzysu praworządności.

Pytania prejudycjalne zadawane przez polskie sądy są dosyć podobne. TSUE odpowiedział na pytania moje i sędziego Piotra Gąciarka, ponieważ były one powiązane. Mieliśmy nadzieję, że kiedyś europejskie trybunały zaczną odpowiadać na nasze pytania, czy badać skargi i że może to też przynieść pożytek sędziom europejskim w innych krajach.

My w Polsce ciągle przytaczamy wyrok ETPCz w sprawie sędziego Baki z Węgier, czy wyrok z 1999 roku w sprawie Wille przeciwko Liechtensteinowi. Liczyliśmy na to, że inni sędziowie europejscy też kiedyś będą mogli skorzystać z tych orzeczeń, że polski przykład też może być jakimś memento, ostrzeżeniem dla innych krajów europejskich.

Wspólne zwycięstwo Polaków i Polek

Jak się czujesz po wygraniu obu spraw?

Nie traktuję tych orzeczeń jako indywidualnego zwycięstwa. Pewnie, mam satysfakcję. Natomiast jestem przekonany, że to jest wspólne zwycięstwo Polaków i Polek, którzy od 8 lat bronią sądów.

Bez wsparcia europejskiego i obywatelskiego u nas w kraju, sądy w Polsce już dawno byłyby podporządkowane politykom. Wydaje się, że jest to właśnie ta dobra metoda i odpowiedź, jak bronić praworządności w każdym kraju. Niezbędna jest do tego współpraca obywateli, prawników – sędziów, adwokatów, prokuratorów – plus oczywiście wsparcia świata nauki i obrońców praworządności z zagranicy.

Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy poczułeś, że istnieje napięcie między tym, co mówi ci sumienie i profesjonalny osąd, a tym, czego oczekują politycy?

Wydaje mi się, że takie sytuacje każdemu sędziemu towarzyszą od początku drogi zawodowej. Praktycznie od zawsze słyszałem jakieś komentarze niezadowolonych polityków i mediów z jakiegoś rozstrzygnięcia. Ale oczywiście w ostatnich latach nastąpił totalny atak. Politycy partii rządzącej nie mieli żadnych hamulców, aby atakować rozstrzygnięcia czy wprost mówić, jakie powinno zapaść rozstrzygnięcie.

Pewnie schematy przypominały to, co się dzieje w Turcji. Sędziowie, którzy uciekli z Turcji i żyją w Europie, mówili, że tam to wygląda podobnie. Polityk daje znak, media rządowe podchwytują atak, równolegle idzie atak w mediach społecznościowych. Pojawia się agresja w miejscach publicznych, na ulicach, autobusach i tak dalej.

Czy rozmawiałeś o tym z innymi Polskimi sędziami, czy po prostu intuicyjnie podążałeś za własnym kompasem, bez potrzeby rozmowy o tym?

Jednostka w konfrontacji z państwem jest bezradna. Nawet jeśli ktoś byłby najmądrzejszym prawnikiem, ale działałby sam, byłby na straconej pozycji. Siła tkwi w działaniu zespołowym.

Czy jest coś lub ktoś, kto zainspirował cię do zajęcia stanowiska?

(Tuleya zastanawia się przez chwilę). Wydaje się, że pewnie mógłbym wskazać takie osoby. Natomiast chyba najistotniejszy jest ten głos wewnętrzny. W momencie, w którym postąpiłbym wbrew własnemu sumieniu, jeśli bałbym się wydać jakieś rozstrzygnięcie, które jest zgodne z prawem, które jest zgodne z moim sumieniem jako sędziego, ze względu na to, że będzie się wiązało z atakiem na mnie, to nie mógłbym być sędzią.

Dbać o kruchą demokrację

Czym się teraz zajmujesz? Czy w pełni powróciłeś do pracy?

Miałem to szczęście, że wróciłem na moje stanowisko, ale inni moi koledzy wciąż nie są dopuszczeni do orzekania albo są poddawani innym szykanom. Sędzia Paweł Juszczyszyn ciągle nie orzeka, sędzia Piotr Gąciarek został przesunięty do prac biurowych.

Orzekam, ale to jest takie poczucie, jakbym siedział na beczce z prochem.

Nie mam wątpliwości, że dzisiaj polski rząd nie stosuje represji wobec sędziów tak otwarcie, jak wcześniej, bo wciąż liczy na europejskie pieniądze. Natomiast jest wyłącznie kwestią czasu, kiedy znowu nastąpi silny atak. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Wraz z innymi sędziami uczestniczysz w Tour de Konstytucja. Co to za projekt? Jakie pytania otrzymujesz najczęściej od obywateli?

Jeszcze przed Tour de Konstytucja pojawiła się koncepcja sędziego obywatelskiego, który nie zamyka się wyłącznie w sądzie, nie ogranicza swojej aktywności do sali sądowej, ale wychodzi do obywateli i rozmawia z nimi. Nie naucza ex cathedra, ale bardziej słucha, jak obywatele widzą wymiar sprawiedliwości, co by w nim zmienili.

Pomysł na Tour de Konstytucja pojawił się 3 lata temu i jest to inicjatywa obywatelska. Pytania są różne. Ludzie chcą rozmawiać o instytucjach prawnych, z zakresu prawa cywilnego, karnego, administracyjnego, których nie rozumieją. Pytają też o kwestie konstytucyjne. Obecnie trwa trzecia edycja. W jej ramach my oczywiście nie uprawiamy polityki, nie agitujemy, tylko tłumaczymy niuanse prawa wyborczego.

Czy udział w tym projekcie zmienił Twoje spojrzenie na wyzwania stojące przed polską i europejską demokracją?

Na pewno. Aktualna sytuacja w Polsce uświadomiła mi oraz wielu Polakom i Polkom, że demokracja jest czymś kruchym. Trzeba o nią dbać i myśleć o niej każdego dnia. Polski przykład pokazuje, że 30 lat demokracji to bardzo krótko. Za krótko, aby demokracja zakorzeniła się w danym kraju. Trzeba o demokrację walczyć i mówić o niej, edukować. Wydaje mi się, że właśnie tej edukacji wcześniej w Polsce zabrakło. Porównując Polskę z Izraelem, tam protesty trwają już kolejny miesiąc, są bardzo liczne. Sądzę, że to pokazuje, że społeczeństwo w Izraelu jest bardziej wyedukowane niż Polacy, jeśli chodzi o demokrację.

Co jest najbardziej wspierające dla ciebie sędziów w Polsce, jeśli chodzi o pomoc spoza Polski?

Ta pomoc i wsparcie są bardzo ważne. Bez tego wsparcia nie poradzilibyśmy sobie. Mówię o wsparciu obywateli z innych krajów, o wsparciu naukowców i prawników, ale też o postawie niektórych państw europejskich. Naukowcy, tacy jak ty John, czy Laurent Pech, dostarczają nam argumentów, merytorycznej „amunicji”. Prawnicy też nas wspierali.

Olbrzymie wrażenie zrobiła na nas postawa Holandii i państw skandynawskich. Sam byłem w Luksemburgu na jednej rozprawie przed TSUE, kiedy zabierali głos przedstawiciele tych właśnie państw członkowskich. Dali porywające przemówienia. Widać było, że nie przyszli na tę rozprawę do Trybunału, bo musieli odhaczyć godziny w pracy, tylko wkładali w te przemówienia serce i dusze.

Można powiedzieć, że pomoc transgraniczna to przede wszystkim pomoc merytoryczna, ale też taka emocjonalna. Dużym plusem tych ostatnich lat jest nawiązanie bezpośrednich kontaktów z sędziami i prawnikami spoza Polski.

Na zdjęciu: sędzia Igor Tuleya i prof. John Morijn.

Jeśli raz w miesiącu chcesz otrzymywać specjalne materiały dotyczące praworządności jako pierwszy, zapisz się na newsletter przez stronę Archiwum Osiatyńskiego. Projekt wspiera fundusz Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Czarno-białe logo
Czarno-białe logo
;

Udostępnij:

John Morijn

Profesor nadzwyczajny, Wydział Prawa, Uniwersytet w Groningen, Holandia. Komisarz w Instytucie Praw Człowieka (College voor de Rechten van de Mens).

Komentarze