0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 09.03.2024 Tychy , Mediateka . Marszalek Sejmu i lider partii Polska 2050 Szymon Holownia podczas spotkania w ramach kampanii wyborczej przed wyborami samorzadowymi . Fot . Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl09.03.2024 Tychy , M...

W 1989 roku premierę miała kultowa „Szklana pułapka”. W tym samym roku udało się w Polsce osiągnąć zaskakujący kompromis i dzięki temu wygrać to, co wydawało się nie do osiągnięcia – demokratyczną transformację.

Teraz stawka jest pewnie mniejsza, ale nadal bardzo wysoka: przeprowadzenie wyborów prezydenckich, przywrócenie praworządności i stabilizacja sytuacji politycznej w warunkach zewnętrznego zagrożenia państwa.

Czy po 35 latach możemy znowu liczyć na kompromis skrajnie skonfliktowanych sił, który da Polsce szansę? Inicjatywa „ustawy incydentalnej” marszałka Szymona Hołowni jest próbą wyjścia ze szklanej pułapki, w jakiej się znaleźliśmy po odrzuceniu przez PKW werdyktu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, która do tej pory „obsługiwała” wybory.

Pułapka jest szklana, bo widać na wskroś wszystkie przeszkody, uprzedzenia i kalkulacje, które mogą kompromis ukatrupić. A wtedy

święto demokracji, jakim podobno są wybory, zamieni się w stypę.

Ale po kolei.

Przedstawimy najpierw pomysł Hołowni. Ma swoje wady, ale na razie innej propozycji kompromisu nie ma, Opiszemy też dwa inne polityczne scenariusze: uzurpatorski (zatwierdzenia wyborów bez udziału SN) oraz kontrolowanego kryzysu (zastąpienia prezydenta marszałkiem Sejmu i powtórzenia wyborów).

Aktualizacja: wydarzenia z poniedziałku 30 grudnia zmieniły kontekst propozycji Szymona Holowni. Zaskakujące ustępstwo PKW, czyli przyjęcie sprawozdania PiS po orzeczeniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej wydawało się zażegnaniem najgroźniejszych scenariuszy, choć Komisja podkreśliła zarazem, że Izba nie jest sądem. Wieczorny wpis na X Donalda Tuska zdaje się zapowiadać strategię ignorowania nie tylko Izby, aletakże uchwały PKW. Tak, czy inaczej pozostaje problem, w jaki sposób Sąd Najwyższy ma rozstrzygać ważność wyborów i dawać szansę na odwołania od decyzji PKW. Hołownia odpowiada na to pytanie.

Przeczytaj także:

„Widzę to tak” to cykl, w którym pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości, nie rezygnując z precyzyjnej faktografii. Zachęcamy do polemik.

Propozycja Hołowni: trzy Izby, trójki sędziów

Lakoniczny projekt zgłoszony 23 grudnia 2024 przez obie partie Trzeciej Drogi (PSL i Polskę 2050) o „szczególnych rozwiązaniach rozpoznawania przez Sąd Najwyższy spraw związanych z wyborami Prezydenta RP”* stanowi, że "do rozpoznawania protestów wyborczych oraz stwierdzenia ważności wyborów

właściwy jest Sąd Najwyższy w składzie połączonych izb Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych".

TD stwierdza, że rozważano pozostawienie obecnego stanu prawnego, ale odstąpiono od tego, gdy PKW 16 grudnia 2024 nie przyjęła orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i zawiesiła decyzję w sprawie sprawozdania finansowego [PiS] „do czasu systemowego uregulowania statusu prawnego tej Izby”. PKW powołała się na uchwałę Sądu Najwyższego oraz orzeczenia europejskich sądów TSUE i ETPCz i uznała, że nie może uznać Izby Kontroli Nadzwyczajnej za sąd.

Tymczasem ustawa z 8 grudnia 2017 roku o Sądzie Najwyższym, jedna z tych, które miały zapewnić po wsze czasy Kaczyńskiemu i Dudzie kontrolę nad władzą sądowniczą, oddaje „rozpoznawanie protestów wyborczych oraz stwierdzanie ważności wyborów” właśnie Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Projekt Hołowni w całości wyłącza tę Izbę z „obsługi wyborów”. I tak:

  • o ważności wyborów ma decydować skład połączonych trzech izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych;
  • odwołania od uchwał PKW związanych z wyborami mają rozpatrywać "składy trzech sędziów losowanych spośród sędziów trzech wymienionych Izb.

W obu przypadkach składom orzekającym przewodniczy „osoba najstarsza służbą na stanowisku sędziego”, co niemal gwarantuje, że nie będzie to neosędzia. Niemal, bo neosędziowie w całym SN stanowią już większość, więc nawet po wykluczeniu Izby Kontroli, która jest w całości neosędziowska, może się zdarzyć, że wylosowana zostanie trójka samych neo.

Przypomnijmy, że PKW odrzuciła w sierpniu 2024 sprawozdanie komitetu wyborczego PiS, stosując nowatorską interpretację art. 144 kodeksu wyborczego, który stanowi, że „odrzucenie sprawozdania wyborczego następuje w razie przyjęcia przez komitet wyborczy partii politycznej korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym”.

Stosowana do tej pory interpretacja zapisu o „przyjęciu przez komitet wyborczy korzyści”, sprawiała, że – jak twierdzi do dziś Krajowe Biuro Wyborcze, a także przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak – „działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie przez PKW”.

Pięciu przedstawicieli koalicji rządzącej przyjęło definicję rozszerzającą „przyjmowania korzyści” uznając, że były nimi ewidentne formy agitacji wyborczej na rzecz kandydatów PiS, nawet jeśli „nie przechodziły” przez komitet wyborczy". W oparciu o informacje od instytucji rządowych wyceniła ich wartość na 3,6 mln zł, z czego aż 2,7 mln stanowiła wartość spotu kandydującego do Sejmu Zbigniewa Ziobry sfinansowanego z Funduszu Sprawiedliwości. Zgodnie z kodeksem wyborczym oznacza to stratę dla PiS =16-krotności tej kwoty (zwrot do budżetu, obcięcie dotacji o trzykrotność kwoty i obcięcie o tyle samo czterech subwencji w latach 2024-2027).

W sumie PiS stracił aż 57,6 mln zł z tytułu rozliczenia wyborów.

Decyzję PKW zaskarżył pełnomocnik finansowy PiS, zwracając się zgodnie z ustawą o SN do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W Izbie tej zasiadają wyłącznie tzw. neosędziowie, czyli osoby powołane przez prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej przez przeforsowaną przez PiS ustawą z 2017 roku, która w ewidentny sposób naruszyła Konstytucję RP.

Jak stwierdził sam Sąd Najwyższy, a także Trybunał Sprawiedliwości UE i Europejski Trybunału Praw Człowieka, Izba nie jest niezależnym sądem.

18 listopada PKW przyjęła stanowisko, w którym wzywała władze do uregulowania sytuacji z Izbą oraz statusu neosędziów. 2 grudnia zwróciła się do SN z wnioskiem o wyłączenie z orzekania neosędziów.

Jednak Izba Kontroli Nadzwyczajnej 11 grudnia 2024 najpierw odrzuciła ten wniosek PKW, a potem uznała skargę komitetu wyborczego PiS za uzasadnioną.

Zgodnie z Kodeksem wyborczym PKW powinna była „niezwłocznie postanowić o przyjęciu sprawozdania finansowego” PiS. Komisja zebrała się 16 grudnia. Ale ostatecznej decyzji nie podjęła, zawieszając ją „do czasu systemowego uregulowania statusu prawnego tej Izby”. Tym samym odrzuciła orzeczenie Izby SN, która nie jest sądem.

Izba za neosędziów – na tym polega kompromis

19 grudnia 2024, dzień przez oficjalną premierą ustawy (przedstawieniem jej premierowi, prezydentowi i szefom klubów parlamentarnych) Hołownia tłumaczył mediom, na czym polega układ, który proponuje: „prezydent Andrzej Duda powinien odpuścić sprawę Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, a my powinniśmy powiedzieć, że ws. orzekania ważności wyboru prezydenta nie patrzymy na status neosędziego”.

Klasyczny kompromis, przy czym dla obu stron wymaga on karkołomnych wręcz ustępstw.

Czy Duda pogodzi się z „komunistyczną hydrą”

Prezydent Duda musiałby uznać, że nie obowiązuje go jego własna ustawa o SN (właśnie ta z grudnia 2017 roku). I że orzekać o wyborach nie będą sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej, choć przecież to on ich powołał na wniosek neo-KRS, której niekonstytucyjny status również regulowała jego ustawa. Można przypomnieć, że Duda zawetował wcześniej PiS-owską ustawę o SN. Jego nie była lepsza. No ale była jego.

Dla Dudy podpisanie ustawy Hołowni oznaczałoby także odstąpienie od polityki kontestowania wprowadzanych przez koalicję 15 października zmian według „standardów prawa okresu przejściowego” (termin z uchwały Sejmu z grudnia 2023), a w szczególności przyjęcie do wiadomości uchwały PKW z 16 grudnia 2024, która rozszerzająco zinterpretowała kodeks wyborczy**. Prezydent komentował ją na gorąco (na konferencji z prezydentami grupy wyszehradzkiej), że nigdy nie zgodzi się na kwestionowanie jakiejkolwiek izby SN i na odbieranie mu prerogatywy powoływania sędziów.

Wzburzenie pchnęło Dudę do politycznej regresji. Przedstawił zapomnianą już opowieść o swojej ustawie, która miała oczyścić SN z „sędziów zhańbionych wyrokami z czasu stanu wojennego”.

Prezydenci wyszehradzcy ze zdumieniem dowiedzieli się, a my razem z nimi, że

„ta hydra komunistyczna, która cały czas broni i podkarmia pozostałości łże-elit w Polsce, dała po raz kolejny głos w PKW”.

I dalej: „Będę z nią walczył do samego końca, bo to jest kwestia uczynienia Polski w 100 procentach wolną od tego typu złogów”.

To nie brzmi jak gotowość do kompromisu. A jednak oferta Hołowni dająca prawo głosu neosędziom, złagodziła reakcję Dudy. 23 grudnia w RMF FM twierdził, że jest "otwarty na dyskusję (...) w konstytucji jest powiedziane, że rozstrzyga (ws. wyborów) Sąd Najwyższy –

można różnie dokonać prawnej modyfikacji".

Warto zauważyć, że parę dni przed Hołownią (16 grudnia 2024), Adam Bodnar jako jeden ze scenariuszy rysował „czysto techniczną ustawę”, idąc o krok dalej niż Hołownia. O ważności wyborów prezydenckich orzekałby „Sąd Najwyższy w pełnym składzie i wtedy strony mogłyby normalnie składać wnioski o wyłączanie sędziów”.

Czyli neosędziowie z Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie zostaliby potraktowani gorzej niż neosędziowie z pozostałych Izb. Wariant łatwiejszy do przyjęcia dla Dudy. Tylko to wyłączanie...

Starzy sędziowie zgodzą się na neo?

Dla tzw. strony demokratycznej przyjęcie, że decyzje w sprawie wyborów mogą podejmować neosędziowie, jest praworządnościowym horrendum. Oznacza bowiem uznanie ich statusu pomimo tego, że wskazała ich neo-KRS. A przecież PiS i Duda zamienili Krajową Radę Sądownictwa, która – zgodnie z Konstytucją – „stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów”, w delegaturę władzy politycznej.

W reakcjach na propozycję Hołowni powtarza się stwierdzenie, że jeżeli ktoś nie akceptuje udziału neosędziów w orzekaniu, to zgodnie z Kodeksem Postępowania Cywilnego może złożyć wniosek o ich wyłączenie od rozpoznawania konkretnej sprawy. Borys Budka w programie TVN24 „Kawa na ławę” mówił, że KO w zasadzie akceptuje projekt Hołowni, ale „z gwiazdką” o wyłączaniu neosędziów.

Takie podejście ma zasadniczą wadę polityczną: podpisując ustawę, Duda musiałby się liczyć z poniżającymi dla siebie procedurami wykluczania swoich nominatów. Po co miałby poświęcać Izbę Kontroli Nadzwyczajnej?

Równie ważna jest wada praktyczna. Wniosek o wyłączenie sędziego mogą na mocy KPC składać strony postępowania, czyli skarżący, PKW, a także inny sędzia z trójki.

I wtedy trzeba by losować kolejny skład.

Rzecz w tym, że wobec przewagi neosędziów w całym składzie SN, także drugie losowanie, a zapewne trzecie i kolejne mogłoby nie dać składu wolnego od neo.

Zgodnie z KPC, „o wyłączeniu sędziego rozstrzyga sąd, w którym sprawa się toczy, a gdyby sąd ten nie mógł wydać postanowienia z powodu braku dostatecznej liczby sędziów – sąd nad nim przełożony”.

Sędzia Piotr Prusinowski opisuje w OKO.press, jak to wygląda w praktyce: "Wnioski o wyłączenie są składane w dziesiątkach spraw, także w SN. I wygląda to tak, że jeden neosędzia odmawia wyłączenia drugiego. To utopia, że ktokolwiek wyda postanowienie o wyłączeniu w jakiejkolwiek ze spraw. Dopóki

prezes SN Małgorzata Manowska trzyma rękę na biurze podawczym,

dopóty żaden wniosek o wyłączenie nie zostanie rozpoznany przez starego sędziego".

A czas tutaj goni. Według kodeksu wyborczego SN ma np. na rozpatrzenie skargi na odmowę utworzenia komitetu wyborczego kandydata dwa dni (!). Nie da się dotrzymać tego terminu, tocząc walkę o czysty skład „sędziowskiej trójki”.

Art. 300. § 1. Pełnomocnikowi wyborczemu służy prawo wniesienia skargi do Sądu Najwyższego na postanowienie Państwowej Komisji Wyborczej o odmowie przyjęcia zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego. Skargę wnosi się w terminie 2 dni od daty podania do publicznej wiadomości postanowienia o odmowie przyjęcia zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego.

§ 2. Sąd Najwyższy rozpatruje skargę w składzie 3 sędziów w postępowaniu nieprocesowym i wydaje orzeczenie w sprawie skargi w terminie 2 dni. Od orzeczenia Sądu Najwyższego nie przysługuje środek prawny. Orzeczenie doręcza się pełnomocnikowi wyborczemu i Państwowej Komisji Wyborczej. Jeżeli Sąd Najwyższy uzna skargę pełnomocnika wyborczego za zasadną, Państwowa Komisja Wyborcza niezwłocznie przyjmuje zawiadomienie o utworzeniu komitetu wyborczego.

Propozycja Hołowni nabiera sensu dopiero wtedy, gdy elementem dealu będzie deklaracja polityczna i trudniejszy do uzyskania konsens sędziowski, że

co do zasady neosędziowie nie są eliminowani z orzekania.

Oczywiście nie można nikomu zakazać wystąpienia o ich wyłączenie, ale chodzi o to, by były to przypadki na tyle rzadkie, że nie paraliżujące pomysłu, zarówno z politycznej, jak i praktycznej perspektywy.

Pułapka cnoty sędziów SN

Głosy „starych sędziów” nie brzmią tu zachęcająco. W cytowanym już wywiadzie Dominiki Sitnickiej sędzia Piotr Prusinowski tłumaczy, że "sytuacja wygląda jasno.

My nie możemy usiąść w jednym składzie z neosędziami.

Nie dlatego, że ich nie lubimy, czy z innych powodów osobistych, ale dlatego, że cały czas obowiązuje nas uchwała trzech połączonych izb z 2020 roku. Oprócz tego status neosędziów został jednoznacznie określony przez orzecznictwo TSUE i ETPC".

Tak pryncypialne stanowisko nie bierze pod uwagę tego, że żyjemy już jakiś czas w prawnym galimatiasie. Ta sama przecież Izba Kontroli Nadzwyczajnej orzekała o ważności wyborów parlamentarnych w 2019 i 2023 roku, eurowyborów w 2019 i 2024 roku, prezydenckich w 2020 roku i samorządowych w 2024 roku. I jakoś ani Sąd Najwyższy, ani PKW tych orzeczeń nie kontestowały. Można tu dodać, że neosędziowie wydali miliony wyroków, rozstrzygając sprawy obywateli i obywatelek, które nie są podważane. I jakoś musimy z tym żyć, czekając na lepsze czasy.

Konsekwencja w podejściu do neosędziów i Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie jest, łagodnie mówiąc, silną stroną zwłaszcza PKW, która 18 listopada 2024, wzywając władze do uregulowania statusu sędziów w SN, tego samego dnia przyjęła sprawozdanie finansowe Konfederacji zgodnie z orzeczeniem... Izby Kontroli Nadzwyczajnej (która uwzględniła skargę partii na postanowienie PKW z 2020 roku o odrzuceniu sprawozdania tej partii).

Czyli PKW zaakceptowała werdykt kontestowanej Izby,

bo tym razem przedstawiciele KO, TD i Polski 2050 wstrzymali się od głosu, a przeciw był tylko Ryszard Kalisz (reprezentujący Lewicę)**.

Prof. Ewa Łętowska tłumaczyła w OKO.press, że „lepiej, gdy wreszcie dostrzeże się swój błąd, skorygować go jednak, niż trwać przy nim po wsze czasy”, ale dodała: „Czy mnie się podoba, że jednego i tego samego dnia PKW zrobiło raz tak, raz tak? Nie, nie podoba mi się. To jest kontrproduktywna niekonsekwencja”.

Wierność wartościom i zawodowy etos to pancerz na czasy politycznej opresji,

kiedy trzeba dawać świadectwo. Za rządów PiS środowisko sędziowskie – jako całość – wspaniale zdało egzamin z niezależności. Nadszedł czas na bardziej pragmatyczne podejście, bo nadmiar cnoty nas wszystkich zatopi.

Przykład sędziego Prusinowskiego

Odrzucając możliwość orzekania z neosędziami, sędzia Prusinowski jest o tyle konsekwentny, że w obronie praworządności odmawiał tego już za czasów PiS.

A z drugiej strony, jako prezes Izby Pracy dopuszczał neosędziów do orzekania, co czasem prowadziło do drastycznych konsekwencji.

Symptomatyczne było tu wydarzenie z początku stycznia 2024. Prusinowski dostał do rozpatrzenia odwołanie Macieja Wąsika od wygaszenia mu poselskiego mandatu przez marszałka Sejmu (w związku z prawomocnym wyrokiem sądu). Sekretarz generalny Hołowni, Stanisław Zakroczymski, osobiście dostarczył Izbie Pracy dokumentację, żeby ominąć sekretariat zarządzany przez prezes Manowską, która „polowała” na te dokumenty, żeby je przekazać życzliwej PiS Izbie Kontroli Nadzwyczajnej.

Prusinowski wyznaczył do orzekania w sprawie Wąsika trójkę sędziów, wszystkich troje neo!

Jeden z tych neosędziów porwał dokumentację i zaniósł do... Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Prusinowski tłumaczył wtedy OKO.press:

"Przewidywałem, że akta zostaną przekazane.

Teraz wszyscy mogą zobaczyć, jaki mamy od kilku lat chaos w SN z powodu neosędziów".

I dalej: „Mimo wątpliwości, które wynikają z coraz liczniejszych wyroków i orzeczeń dopuszczam ich [neosędziów] do sądzenia i przydzielam im sprawy. Nie wyznaczam tylko składów mieszanych [neosędziów z legalnymi sędziami SN], gdyż wnosili o to starzy sędziowie”.

Czyli wtedy mogli orzekać, a teraz nie mogą?

Chyba że także teraz powstawałyby sędziowskie trójki „czyste”: samych starych i osobno samych neo. To jednak niezgodne z duchem i literą ustawy Hołowni i nie rozwiązuje uchwały o ważności wyborów, którą mają przyjąć wszyscy sędziowie trzech izb SN.

Obejść się bez SN?

Adam Bodnar zastanawia się, czy marszałek Sejmu nie mógłby przyjąć ślubowania od nowowybranego prezydenta na podstawie uchwały Państwowej Komisji Wyborczej, że doszło do skutecznego wyboru. Dodaje:

„być może bez orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych”.

Faktycznie, Kodeks Wyborczy stwierdza, że to PKW „niezwłocznie po otrzymaniu i sprawdzeniu protokołów od okręgowych komisji wyborczych ustala wyniki głosowania i stwierdza w drodze uchwały wynik wyborów na Prezydenta RP”. Informuje o tym marszałka Sejmu, a także urzędującego i nowowybranego prezydenta.

To może faktycznie pominąć decyzję SN, skoro nie ma kto jej podjąć?

Taki scenariusz musiałby objąć także uchwały PKW w sprawie skarg wyborczych, które byłyby traktowane jako ostateczne rozstrzygnięcia, bez możliwości skutecznego zaskarżenia do SN.

Rzecz jednak w tym, że art. 127 konstytucji mówi wyraźnie, że ustawa [kodeks wyborczy] określa także „warunki ważności wyboru Prezydenta RP”.

Art. 129 rozwiewa wątpliwości: „ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy”.

Art. 129.

  1. Ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy.
  2. Wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej na zasadach określonych w ustawie.
  3. W razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej przeprowadza się nowe wybory, na zasadach przewidzianych w art. 128 ust. 2 dla przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej [ogłoszenie nowych wyborów w ciągu 14 dni, wybory 60 dni później]

Scenariusz pominięcia Sądu Najwyższego przypominałby sposób „opanowania” przez nową władzę mediów publicznych z pominięciem PiS-owskiej Rady Mediów Narodowych, czy sierpniową uchwałę PKW, która (skoro w grudniu Komisja zawiesiła decyzję), póki co, rozstrzyga sprawę ukarania PiS za agitację wyborczą, przynajmniej według ministerstwa finansów, które pieniędzy Kaczyńskiemu nie przelewa.

Tyle że ranga sprawy – wybory prezydenta! – jest najwyższa z możliwych, Konstytucja jest tu jednoznaczna, a Sąd Najwyższy to nie operetkowa Rada Mediów Narodowych, zwłaszcza że w znacznej części są tam „starzy sędziowie”, których wybór nie budzi wątpliwości.

Kontrolowany kryzys państwa, czyli groźny Kalisz

Członek PKW Ryszard Kalisz rysuje scenariusz, w którym nie dojdzie do uznania wyborów i wtedy władzę prezydencką przejmie marszałek Sejmu. Pozwoli to przyjąć ustawy porządkujące sądownictwo, które marszałek podpisze. A potem będą nowe wybory.

Konstytucja w art. 131 przewiduje, że „Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta RP, wykonuje obowiązki Prezydenta w razie m.in. ”stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta RP lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze".

Art. 131

2. Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie: 1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej, 2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej, 3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

Kodeks wyborczy (art. 325) stanowi, że „w razie podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały stwierdzającej nieważność wyboru Prezydenta, postanowienie Marszałka Sejmu o nowych wyborach podaje się do publicznej wiadomości i ogłasza w Dzienniku Ustaw RP najpóźniej w 5 dniu od dnia ogłoszenia uchwały SN”.

Czasu na podpisywanie ustaw blokowanych przez Dudę miałby marszałek Hołownia niewiele, bo Konstytucja RP stanowi, że „w razie opróżnienia urzędu Prezydenta RP (...) Marszałek RP wyznacza datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów”.

Pomysł Kalisza jest też karkołomny politycznie, w obu najbardziej prawdopodobnych wariantach.

Wariant T. Jeśli wybory wygra Rafał Trzaskowski, koalicja rządowa musiałby podjąć skrajnie ryzykowną decyzję o unieważnieniu korzystnego dla siebie głosowania. Na kandydata KO trzeba by głosować po raz trzeci lub zmieniać go na kogoś innego.

Wariant N. Jeszcze groźniejszy jest scenariusz zwycięstwa Karola Nawrockiego lub innego kandydata PiS. Unieważnienie wyboru kandydata opozycji mogłoby zdestabilizować państwo, rozlałyby się protesty, trudno także byłoby też uzasadnić taką decyzję opinii publicznej w Polsce i w Unii Europejskiej.

Nie mówiąc o wyborczyniach i wyborcach, którzy w obu wariantach poczuliby się oszukani.

Szturm na Wiejską? Duda zabarykadowany w Pałacu?

W uzasadnieniu ustawy Hołowni mowa, że „celem jest zapewnienie sytuacji, w której rozstrzygnięcia o fundamentalnym znaczeniu dla demokracji, w tym rozpatrzenie protestów i ważności wyborów, nie będą budziły wątpliwości, zwłaszcza przez osoby, biorące w różnym charakterze udział w procedurze wyborczej”.

Pozostawienie roli Sądu Najwyższego w zawieszeniu oznaczałoby, że w zasadniczy sposób podważona zostaje legitymizacja wyborów.

Media (m.in. Piotr Kraśko w „Faktach po faktach” 28 grudnia 2024 w rozmowie z b. sędzią TK, Andrzejem Zollem) powtarzają przykład kandydata X, który uzbiera 101 tys. głosów poparcia, ale PKW zakwestionuje 2 tys. i w związku z tym odrzuci jego kandydaturę, bo wymagane jest 100 tys. podpisów.

Jeśli nie wejdzie w życie kompromis Hołowni, kandydat X zaskarży decyzję PKW do Sądu Najwyższego, a skarga trafi do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Załóżmy, że Izba uzna skargę za zasadną, i orzeknie, że X może kandydować. Zgodnie z kodeksem wyborczym „PKW niezwłocznie rejestruje kandydata”, ale PKW, tak jak 16 grudnia, stwierdzi, że nie może uznać tego orzeczenia. I co dalej?

Czy X może kandydować, czy nie?

Jak zareagują jego wyborcy i wyborczynie, jeśli PKW odrzuci jego kandydaturę?

Można być prawie pewnym, że jeśli Nawrocki przegra wybory, zwłaszcza jeśli przegra minimalnie, jego komitet wyborczy zgłosi protest, argumentując, że PiS został pozbawiony dotacji i subwencji z naruszeniem prawa i konstytucji, i tym samym szanse kandydatów nie były równe.

Protest zostanie z pewnością uznany przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, ale PKW stwierdzi, że orzeczenia izby nie ma i wybór Trzaskowskiego jest ważny.

Może to wywołać protesty z epizodami w stylu szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 roku,

zwłaszcza gdy zew krwi poczują zwolennicy Konfederacji, a Mentzen też wyrazi oburzenie.

Można sobie nawet wyobrazić, że prezydent Andrzej Duda postanowi bronić konstytucji do upadłego przed „komunistyczną hydrą”. Ogłosi urbi et orbi, że do czasu podjęcia decyzji zgodnych z ustawą zasadniczą, nie opuści Pałacu Prezydenckiego.

Jak dowiaduje się OKO.press, podczas prezentacji 20 grudnia 2024 projektu ustawy Hołowni przewodniczącym klubów parlamentarnych,

poseł Marek Jakubiak powiedział, że w sytuacji proceduralnych niejasności po wyborach, prezydent Duda powinien pełnić swoje obowiązki dalej.

Ten na pozór operetkowy wariant, zupełnie przestałby nas śmieszyć, gdyby to wszystko się wydarzyło.

Dlatego warto przyjąć kompromis, jaki proponuje Hołownia, narażając się na ryzyko polityczne i dyskomfort moralny. Bo inaczej możemy być pewni, że i ryzyko, i dyskomfort będą większe.

*W całym artykule pomijam zapisy dotyczące wyborów uzupełniających do Senatu

** Decyzja PKW jest de facto wyznaczana przez pięciu przedstawicieli koalicji rządzącej, w tym dwóch – KO, i po jednym – PSL, Polski 2050 i Lewicy. Przeciwników jest tylko czterech, w tym dwaj wskazani przez PiS, sędzia tzw. TK i sędzia NSA Sylwester Marciniak, który po okresie wahań przyjął punkt widzenia bliski PiS. PKW stała się ciałem politycznym, swego rodzaju mini Sejmem.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze