0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adrianna Bochenek/Agencja Wyborcza.plFot. Adrianna Bochen...

Kultura nie zajmuje wiele miejsca w programach wyborczych głównych ugrupowań politycznych. Najczęściej pojawia się na szarym końcu obietnic, dołączona tradycyjnie do edukacji (jako część wychowania) lub sportu (bo zajmujemy się nią w czasie wolnym).

Wyjątkiem jest PiS, który poświęca polityce kulturalnej aż 11 stron w liczącym ponad 300 stron dokumencie programowym „Bezpieczna przyszłość Polaków”. Partie opozycji demokratycznej poruszają zdawkowo problemy kultury, skupiając się przede wszystkim na kwestiach wolności artystycznej i walki z cenzurą, sprawie ubezpieczeń społecznych artystów, czy wsparcia dla kultury mniejszości narodowych.

PiS z kultury tworzy fundament swojej polityki. Ale jaki?

OKO.press analizuje programy wyborcze partii. Więcej informacji znajdziesz TUTAJ

PiS – kultura w służbie narodu

O jaką kulturę chodzi PiS? Skupioną na wartościach demokratycznych? Pomagającą odnaleźć się w skomplikowanym świecie? Poszukującą nowych form wyrazu? Nie. Kultura w programie PiS ma być „spoiwem istnienia wspólnoty narodowej, źródłem i filarem tożsamości narodowej oraz fundamentem patriotyzmu”.

Nic się tu nie zmieniło od czasu, kiedy PiS objął władzę.

To instrumentalne traktowanie kultury, wciągniętej w tryby nacjonalizmu, widać w konkretnych propozycjach partii. Niewiele miejsca poświęca się tu rozwojowi nowych form życia kulturalnego. Jedyny konkret to zapowiedź utworzenia centrów przemysłów kreatywnych w dawnym krakowskim hotelu Cracovia oraz w warszawskiej fabryce przy ul. Mińskiej. Jedyną propozycją, dotyczącą współczesnej sztuki jest powołanie Narodowego Instytutu Sztuk Wizualnych.

Pozostałe obietnice wyborcze skupiają się wokół ochrony dziedzictwa narodowego, rozumianego przede wszystkim jako dbanie o zabytki, muzealnictwa i promowania polskiej narracji historycznej zagranicą.

PiS – zbudujemy nowe zabytki, pozwolimy szukać skarbów

W dziedzinie ochrony zabytków PiS zapowiada powołanie Narodowej Agencji Rewitalizacji Dziedzictwa. Jej zadaniem ma być finansowanie i organizowanie państwowego systemu odbudowy, rewitalizacji i konserwacji zabytków, szczególnie w miastach. To rozwinięcie planu odbudowy takich obiektów, jak Pałac Saski w Warszawie, czy Pałac Brühla, które mają być materialnym osiągnięć władzy PiS. I nawiązanie do zapomnianej obietnicy Jarosława Kaczyńskiego o odbudowie zamków Kazimierza Wielkiego.

Architekci i historycy mają jednak wątpliwości co do sensu odbudowy zabytków, zniszczonych niemal całkowicie.

NARD, jeżeli zostanie powołana, będzie już drugą państwową agencją PiS, zajmującą się zabytkami, po Narodowym Instytucie Konserwacji Zabytków (NIKZ). Nie wiadomo, czym mają się różnić zadania obu instytucji. Czytelne jest, że NARD może stać się kolejnym kanałem finansowym, przez który środki państwowe popłyną przede wszystkim do instytucji kościelnych, będących w Polsce głównymi beneficjentami dotacji na ochronę zabytków.

Zadowoleni z zapowiedzi wyborczych powinni być poszukiwacze skarbów.

PiS chce zliberalizować przepisy, regulujące prywatne poszukiwania archeologiczne z wykrywaczami metali. Archeolodzy są przeciw, ostrzegają przed możliwym niszczeniem stanowisk archeologicznych i najazdem poszukiwaczy skarbów z krajów o mniej liberalnych przepisach.

Przeczytaj także:

PiS: nowe muzea i „mateczniki patriotyzmu”

W dziedzinie muzealnictwa PiS chwali się już zrealizowanymi projektami (jak Muzeum Historii Polski), jak i dopiero rozpoczętymi (Narodowe Muzeum Techniki i Historii Naturalnej). W sumie do 2031 roku ma być gotowa sieć 300 muzeów, realizujących politykę historyczną prawicy.

Ich odpowiednikiem na szczeblu lokalnym mają być Izby Pamięci (z państwowym dofinansowaniem) oraz coś, co partia nazywa „Matecznikami patriotyzmu”. Mają to być „miejsca, w których gromadzone będą ważne dla społeczności lokalnej artefakty kulturowe, mogące służyć w szerokiej działalności edukacyjnej”.

Czym „mateczniki” mają różnić się od izb pamięci, dokument nie wyjaśnia.

Do narodowych instytucji kultury wstęp wolny mają mieć dzieci, młodzież, studenci i seniorzy. Nie wiadomo, ile ta obietnica będzie kosztowała budżet państwa – bez wpływów z biletów budżet wielu instytucji nie będzie się spinał.

PiS: Mickiewicz z Pileckim i Chopinem wypromują Polskę

W sferze promocji kultury polskiej zagranicą PiS zapowiada prawdziwą ofensywę, przy której blednie działalność uznanych międzynarodowych instytucji, jak Instytut Goethego czy British Council. Rządząca partia zapowiada podwojenie budżetu Instytutu Adama Mickiewicza, zajmującego się promowaniem polskiej kultury na świecie. W roku 2023 budżet IAM wynosi ponad 37 mln zł (nie licząc dotacji przedmiotowych).

W kontekście listu otwartego 56 byłych pracowników i pracowniczek Instytutu Adama Mickiewicza, którzy zarzucają jego dyrektorce Barbarze Schabowskiej spowodowanie masowych odejść, chaos organizacyjny i zaprzepaszczenie budowanych przez lata relacji z zagranicznymi partnerami, obietnica zwiększenia środków na IAM budzi co najmniej wątpliwości.

Oprócz rzeki pieniędzy dla IAM, PiS zapowiada powołanie szeregu instytucji, które mają dbać o wizerunek Polski zagranicą. Najwyraźniej działania Reduty Dobrego Imienia, założonej przez Macieja Świrskiego, której celem jest obrona dobrego imienia Polski, okazały się niewystarczające, stąd potrzeba nowych państwowych instytucji.

I tak, jeśli PiS wygra, w perspektywie kolejnych lat chce powołać oddziały Instytutu Pileckiego w Nowym Jorku, Rapperswilu, Izraelu i (ewentualnie) Brukseli. Instytut Pileckiego (pełna nazwa Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego) promuje polską narrację o martyrologii XX wieku. Dzialalność tej instytucji budzi poważne zastrzeżenia badaczy Holokaustu. W 2021 roku amerykańska historyczka prof. Eliyana Adler odmówiła przyjęcia nagrody Instytutu Pileckiego, wskazując, że tworzy on z Zagłady „mit wygodny dla władzy”. Na wykup nieruchomości i remonty siedzib IP państwo przeznacza dziesiątki milionów zł.

Oprócz tego PiS zapowiada utworzenie zagranicznych filii Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina we Francji i Wielkiej Brytanii, tłumacząc to światową popularnością kompozytora.

PiS: więcej literatury (w Instytucie Literatury)

Odrębnym pomysłem jest powołanie zagranicznych filii Instytutu Literatury w Wilnie, Lwowie, Pradze i Bukareszcie.

Instytut Literatury powstał w 2019 r. w atmosferze konfliktu ze środowiskiem badaczy i twórców literatury. Zarzucano ministerstwu kultury, że nowa placówka dubluje działalność Instytutu Książki, zajmującego się promocją polskiej literatury zagranicą. Nowe zapowiedzi zdają się potwierdzać te obawy – IL będzie robił to samo co IK, ale za odrębny budżet.

Jak skoordynować działalność obu instytucji – program nie precyzuje.

Pomysł inwestowania w IL wydaje się wątpliwy w kontekście nadużyć i niskiego merytorycznie poziomu tej instytucji, o czym pisała na łamach „Dialogu Puzyny” Antonina Tosiek w tekście Józef Maria Ruszar i jego prywatny folwark w Instytucie Literatury”. Mowa jest w nim m.in. o wulgarnym słownictwie, którego używa dyrektor IL wobec pracowników („debile”, „idioci”, „męskie pizdy”, „męczychujki”), braku transparentności finansowej czy chaosie w zarządzaniu.

Kolejnymi projektami zagranicznymi PiS ma być wsparcie dla teatrów polskich, działających zagranicą (chodzi o głównie o amatorskie grupy polonijne), a także przekształcenie w instytucje państwowe dwóch emigracyjnych ośrodków polskiej kultury: Biblioteki Polskiej w Paryżu oraz Muzeum Polskiego w Rapperswilu.

Promocją kultury i budowaniem dobrego imienia Polski zagranicą ma się zająć w sumie sześć instytucji i dziewięć filii. Nie licząc 16 instytutów polskich przy ambasadach, które również otrzymają więcej pieniędzy.

Pytanie, czy wystarczy polskich twórców i twórczyń do obsłużenia takiej armii promotorów.

PiS: artyści bez ubezpieczeń

Czego brakuje w programie PiS? Rozwiązań socjalnych dla twórców i twórczyń, którzy są jedną z nielicznych grup zawodowych nieposiadających ubezpieczenia społecznego i medycznego. PiS na początku pierwszej kadencji zapowiadał ustawę o ubezpieczeniach społecznych dla artystów, miała się tym zająć zastępczyni Glińskiego, Wanda Zwinogrodzka. Ustawa o statusie artysty zawodowego utknęła w komitetach rządowych i do dzisiaj nie została skierowana do Sejmu.

To największa porażka PiS w obszarze kultury.

Jest to kolejna niezrealizowana obietnica z poprzednich kampanii, po ustawie o instytucjach artystycznych, której potrzebę sygnalizowało wielokrotnie środowisko menedżerów i organizatorów kultury.

Mimo to PiS optymistycznie zakłada, że w roku 2031 „polscy twórcy kultury będą mieli do dyspozycji warunki co najmniej tak dobre, jak twórcy z USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemiec”.

KO: ubezpieczenia dla artystów, koniec cenzury, śląski językiem regionalnym

Przy rozbuchanych propozycjach PiS, program Koalicji Obywatelskiej wydaje się być ubogim krewnym. Zawiera jednak trzy kluczowe kierunki, jakie mogą rozwinąć się w nowoczesną politykę kulturalną.

Pierwszy dotyczy ustawy o statusie artysty, gwarantującej minimum zabezpieczenia socjalnego, dostęp do ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych uwzględniający specyfikę pracy. Jak czytamy w programie „100 konkretów”, „Pandemia obnażyła wady obecnego systemu, w którym praca twórcza nie ma odpowiedniego zabezpieczenia”.

Jest to ruch w dobrą stronę: w polskich warunkach ludzie kultury zarabiają w większości mało i nieregularnie. Nie są w stanie płacić samodzielnie składek na ubezpieczenie społeczne czy zdrowotne.

Pomoc państwa zbuduje podstawy ich egzystencji, a co za tym idzie, będzie wsparciem dla współczesnej twórczości, bez której kultura staje się jednym wielkim muzeum.

KO chce przeznaczyć na ten cel środki z Funduszu Kościelnego, który chce zlikwidować

Dotychczas środki z Funduszu Kościelnego przeznaczone były na ochronę i remonty obiektów sakralnych oraz na wsparcie działalności charytatywnej Kościoła. Jego budżet w 2024 roku ma wynieść 11 mln zł. To za mało, aby pokryć składki emerytalne i zdrowotne wszystkich twórców i twórczyń, KO będzie musiała poszukać innych źródeł finansowania.

Drugi postulat dotyczy zniesienia cenzury nałożonej na polską kulturę przez PiS. Chodzi o cenzurę ekonomiczną, czyli cofanie środków finansowych dla instytucji kultury niewygodnych dla władzy (spotkało to na przykład poznański Festiwal Malta czy krakowski Teatr im. Słowackiego po premierze „Dziadów” w reż. Mai Kleczewskiej) oraz cenzurę personalną, czyli obsadzanie instytucji kultury osobami podległymi władzy (casus Zachęty, CSW czy Muzeum Narodowego).

Jest to zapowiedź przywrócenia po ośmiu latach merytorycznych decyzji personalnych i odwrócenie procesu niszczenia i upolitycznienia ważnych dla polskiej kultury placówek.

Trzeci konkret to obietnica uznania języka śląskiego za język regionalny. „Ponownie złożymy ustawę, która nada językowi śląskiemu status języka regionalnego, a tym samym odpowie na oczekiwania Ślązaków” – deklaruje KO.

To krok w kierunku różnorodności kulturowej, której brakuje w zapowiedziach PiS, traktującego kulturę jako emanację wyłącznie polskiego narodu, bez uwzględnienia roli mniejszości narodowych i grup etnicznych. Ten konkret może dotyczyć ponad 600 tys. obywateli i obywatelek, którzy i które zadeklarowali w ostatnim spisie powszechnym narodowość śląską. Otworzy to drogę do finansowania edukacji w j. śląskim, wspierania literatury w tym języku czy wprowadzenia śląskiego do urzędów (np. sądów czy administracji).

Lewica: Ślązacy i Kaszubi mniejszościami etnicznymi

Podobnie zwięzła, co KO, jest Nowa Lewica. W jej programie o kulturze powtarza się obietnica systemu ubezpieczeń dla osób zajmujących się działalnością artystyczną, ujęta jednak w bardziej konkretne rozwiązania.

„Polscy artyści będą mogli zostać członkami jednego z trzech Stowarzyszeń Ubezpieczeń Społecznych dla Artystów: dla artystów sztuk wizualnych, dla autorów (pisarzy i kompozytorów) oraz dla wykonawców. O statusie twórcy lub artysty decydować będą organizacje branżowe. Członkostwo w tych organizacjach będzie dawało konstytucyjne prawa pracownicze oraz możliwość skorzystania z ubezpieczeń społecznych, w tym korzystania z urlopu macierzyńskiego czy rodzicielskiego”.

Podobnie jak KO, Lewica chce wzmacniać różnorodność kulturową i etniczną Polski, ale jej propozycje idą dalej

Proponuje nadać Ślązakom i Kaszubom status mniejszości etnicznych, co w konsekwencji daje prawo do państwowego finansowania szkolnictwa w językach mniejszości czy reprezentacji w Parlamencie.

Lewica chce zadbać o kulturę i język mniejszości zamieszkałych w Polsce. Wyrazem tej troski ma być – niezwykła – propozycja nadania statusu języka regionalnego językowi wilamowskiemu – używanemu w jednej miejscowości – Wilamowicach koło Bielska Białej. Obecnie język ten, należący do języków germańskich, jest zagrożony wymarciem, w 2016 roku mówiło nim zaledwie 25 osób.

Nigdy wcześniej politycy nie ratowali w ten sposób kultury.

Trzecim kierunkiem polityki kulturalnej Lewicy jest uniezależnienie kultury od polityki.

„Zagwarantujemy, że kultura nie będzie obiektem cenzury ani narzędziem partyjnych wojenek. Dyrektorami publicznych instytucji kultury nie mogą być polityczni nominaci – konkursy muszą być przejrzyste, a wysłuchania kandydatów dostępne w internecie dla wszystkich zainteresowanych” – deklaruje Lewica.

W sferze promocji kultury polskiej zagranicą, Lewica obiecuje poszanowanie różnorodności polskiego dziedzictwa historycznego i kulturalnego i rezygnację z podejścia narodowo-katolickiego.

Co do upowszechniania dostępu do kultury, wśród obietnic Lewicy jest bon kulturowy w wysokości 50 złotych miesięcznie dla osób po 65. roku życia. Będzie go można wykorzystać do opłacenia biletów do kina, teatru, muzeum, na koncert czy potańcówkę.

To wariant pomysłu PiS z bezpłatnymi biletami dla seniorów, obejmujący wszystkie placówki kultury. Wątpliwości wzbudza jego wysokość: to równowartość tylko dwóch biletów do kina lub jednego do teatru (ze zniżką). Niewiele, jak na aktywny udział seniorów w życiu kulturalnym.

PSL: „reymontówki” w każdej wsi

Na liście 12 gwarancji – głównym dokumencie programowym Trzeciej Drogi – kultura jest wielkim nieobecnym. Słowo to pojawia się jedynie raz, w kontekście szkół, które mają „przekazywać wartości nowoczesnego patriotyzmu, otwartości, praw człowieka oraz bogactwo polskiej kultury”.

Czyli tradycyjnie, kultura jest częścią systemu edukacji i wychowania.

Więcej o kulturze można znaleźć w programie wyborczym PSL. Kultura znalazła się tam w jednym rozdziale ze sportem, co może wskazywać, że jest traktowana jako aktywność czasu wolnego.

PSL zwraca uwagę na zawłaszczanie kultury i sportu przez polityków

„Wywierają oni finansową presję, aby podporządkować sobie wolnych z natury twórców kultury i przedstawić zmagania sportowe w kontekście polityki, podkreślając obecność na nich czołowych postaci z obozu władzy”.

PSL chce skończyć z takim podejściem do kultury.

W programie znajdują się ogólne stwierdzenia, dotyczące na przykład aktywnego promowania dorobku polskiej kultury za granicą czy upowszechnienia dostępu do kultury. PSL obiecuje zwiększenie budżetu kultury z 5 mld do 7 mld zł (dlaczego akurat tyle, nie wyjaśnia). Brakuje konkretnych rozwiązań, na co te dodatkowe 2 mld zł miałyby być przeznaczone.

Do nielicznych konkretów należy program budowy i remontów wiejskich świetlic, nazwany „Reymontówki w każdej wsi”. „Dzięki temu działaniu stworzymy wyjątkowe miejsce do spotkań i pracy dla Kół Gospodyń Wiejskich, lokalnych grup działania, zespołów muzycznych czy rad sołeckich”.

Poza tym PSL obiecuje granty dla NGO-sów z terenów wiejskich – Zespołów Folklorystycznych, Kół Gospodyń Wiejskich i Ludowych Zespołów Sportowych. Co ciekawe, środki mają znaleźć się w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – PSL najwyraźniej nie chce dzielić się z ministerstwem kultury odpowiedzialnością za rozwój kultury lokalnej.

Bezpartyjni Samorządowcy: z kulturą do Azji Środkowej

W programie Bezpartyjnych Samorządowców słowo kultura pojawia wielokrotnie, jednak w większości przypadków z przymiotnikiem. Mamy więc kulturę organizacyjną, polityczną, demokratyczną, fizyczną, kulturę w dyplomacji i postęp cywilizacyjno-kulturowy.

Kultura bez przymiotników jest praktycznie nieobecna, a szkoda, bo to właśnie samorządy prowadzą w Polsce większość instytucji kultury i mają największy wpływ na tę sferę.

W programie ugrupowania o kulturze mówi się jako jednym z narzędzi dyplomacji, która ma budować markę Polski. Przede wszystkim w krajach Azji Środkowej (trochę nie wiadomo, dlaczego akurat tam). Promowanie kultury i sztuki ma również przyciągnąć do Polski osoby, które chcą powrócić do kraju „z powodu braku możliwości rozwoju intelektualnego lub artystycznego za granicą”. W tym zadaniu mieści się także promocja języka polskiego poza granicami Polski.

Konfederacja: kultura broni

Na koniec program Konfederacji, który w dziedzinie kultury jest równie kuriozalny, jak w innych dziedzinach. Otóż kultura występuje w nim trzykrotnie:

  • raz jako „kultura posiadania broni”, która ma służyć do „promocji postaw proobronnych”,
  • raz w kontekście potrzebnych według Konfederacji zmian kulturowych, rozumianych jako „upowszechnianie etosu posiadania broni i zainteresowania obronnością”,
  • i raz w zdaniu „w polskiej kulturze bardzo wyraźnie preferowane jest posiadanie mieszkań na własność”.

Kulturalny program Konfederacji niewątpliwie nadaje nowy wymiar słynnemu powiedzeniu, przypisywanemu Josephowi Goebbelsowi, ministrowi propagandy Rzeszy: „Gdy słyszę słowo »kultura«, odbezpieczam rewolwer”.

Na zdjęciu: Protest „Teatr jest nasz” przeciw planom odwołania dyrektora Teatru im. Słowackiego Krzysztofa Głuchowskiego, Kraków, 19.02.2022 r.

;
Na zdjęciu Roman Pawłowski
Roman Pawłowski

publicysta, kurator teatralny, dramaturg. Absolwent teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, w latach 1994-2012 dziennikarz działu kultury „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Zbigniewa Raszewskiego dla najlepszego polskiego krytyka teatralnego (1995). Opublikował m.in. antologie polskich sztuk współczesnych „Pokolenie porno i inne niesmaczne utwory teatralne” (2003) i „Made in Poland. Dziewięć sztuk teatralnych z Polski” (2006), a także zbiór wywiadów z czołowymi polskimi ludźmi kultury „Bitwa o kulturę #przyszłość” (2015), wyróżniony nagrodą „Gazety Wyborczej” w Lublinie „Strzała 2015”. Od 2014 związany z TR Warszawa, gdzie odpowiada za rozwój linii programowej teatru oraz pracę z młodymi twórcami i twórczyniami.

Komentarze