Kontrola "willi plus" krok po kroku w opowieści Katarzyny Lubnauer. "Chciałyśmy iść do MEiN 3 stycznia, odpowiedzieli, że może w lutym. Odpisałyśmy, że możemy dać im trochę czasu, ale przyjdziemy 17 stycznia". Dlaczego Czarnek udostępnia posłankom kompromitujące informacje?
Piotr Pacewicz. OKO.press: Jak doszło do tego, że razem z Krystyną Szumilas ujawniła Pani aferę "willa plus"?
Katarzyna Lubnauer, posłanka KO*: Historia zaczęła się w momencie, gdy minister Przemysław Czarnek do ustawy poświęconej ważnej kwestii pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla dzieci dorzucił nagle - zwyczajem PiS, przy pomocy losowego posła PIS - dwie poprawki, w tym dającą możliwość dotowania remontu i zakupu nieruchomości. Zapytałyśmy, co zamierza budować, ale nie odpowiedział. Podejrzewałyśmy, że chce jeździć z wielkimi czekami do małych miejscowości, żeby z pominięciem samorządów ogłaszać, że ja wam tu zbuduję salę gimnastyczną. Wyobraźnia nasza nie sięgała aż tak daleko, żeby przewidzieć, że chodzi o konkurs, który pozwoli uwłaszczać swoich...
Mówimy o nowelizacji ustawy o oświacie w maju 2022.
Tak, jesteśmy po epidemii Covid-19, dzieci mają problemy psychiczne i wchodzi ustawa, która pozwala opłacić etaty psychologa i pedagoga. Nasze wnioski o skreślenia poprawek o inwestycjach ministra edukacji przepadają, ale mimo to głosujemy za całą ustawą ze względu na jej szczytny cel. W lipcu 2022 ukazuje się rozporządzenie ministra o konkursach, a 23 sierpnia ogłoszenie konkursu „Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania”. Nazwa tak pojemna, że już samo to budzi nasz niepokój. 4 listopada są wyniki, zaglądam i pierwsze, co widzę, to najwyższe dofinansowanie, 5 mln zł, dla fundacji Polska Wielki Projekt. Znamy ją wszyscy z organizacji kongresów, które mają charakter tylko i wyłącznie polityczny. Zaglądam na ich stronę: jednym fundatorem jest pan Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS, który często uderza w UE i straszy zagrożeniami, jakie płyną do Polski z Zachodu, drugim pan Piotr Walkowiak, architekt.
Kto to taki, sprawdzamy i okazuje się, że jest mężem słynnej pani Anny Bieleckiej, wpływowej przyjaciółki prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
To podobno w jej saloniku przy ul. Wilczej w Warszawie zapada wiele decyzji, jak np. nominacja Julii Przyłębskiej na prezesa TK. Piszę pierwszego tweeta, ostrzegam, że dzieje się coś niewłaściwego. Wtedy jeszcze nie wiemy, jaką wspaniałą willę na starym Mokotowie ma dostać Polska Wielki Projekt.
Ministerstwo publikuje suche wyniki: nazwy 42 fundacji i kwoty, jakie dostały na zakup nieruchomości lub inne cele. My wtedy skupiamy się na walce z Lex Czarnek 2.0, protestujemy, zabiegamy o drugie weto pana prezydenta, ale postanawiamy, że kontrolę poselską w tej sprawie zrobimy, jak tylko przewali się Lex Czarnek i skończymy kontrolę w sprawie badań za pieniądze z MEIN posła Kurzępy.
Pisaliśmy o Waszej kontroli. W ankiecie zalecanej przez kuratoria pytano młodzież, "czy osoby homoseksualne mogą pełnić wszystkie funkcje i stanowiska publiczne?".
Chodziło o inny fundusz pana ministra Czarnka, z którego wydatkował 197 mln - bez nadzoru NCBR [Narodowe Centrum Badań i Rozwoju] czy NCN [Narodowe Centrum Nauki] - na najróżniejsze badania, w tym właśnie badań seksualności młodych ludzi - pod kierunkiem Jacka Kurzęby, socjologa i lubuskiego posła PiS.
My w ogóle często zajmujemy się wydatkowaniem pieniędzy przez ministra Czarnka. Mówimy ogólnie o Folwarku Czarnka. Bo to najlepiej opisuje sposób wydatkowania przez MEIN publicznych pieniędzy. Sprawdzamy konkurs po konkursie.
15 grudnia prezydent wetuje Lex Czarnek 2.0.
Zgłaszamy wniosek do MEiN, że chcemy na początku stycznia zobaczyć wszystkie dokumenty związane z konkursem o "Rozwoju potencjału infrastrukturalnego". Ale idziemy tam dopiero...
Moment. Jako dziennikarz, który często odbija się od spiżowej bramy obecnych władz, poproszę o konkrety. Jak udaje się wam zdobyć te wszystkie informacje kompromitujące dla władz?
Wymieniamy maile z urzędnikami, którzy się zajmują daną sprawą, czyli tym konkursem. Art. 19 w ustawie o Wykonywaniu mandatu posła i senatora stwierdza, że mamy prawo kontrolować władzę wykonawczą. Piszemy odpowiedni wniosek, w którym informujemy, jakie dokumenty nas interesują, kiedy chcemy ich odwiedzić. Najczęściej ministerstwo negocjuje z nami datę, bo akurat wtedy nie mogą, albo nie zdążą przygotować dokumentów. W wypadku kontroli inwestycji min. Czarnka w nieruchomości chcieli to odłożyć aż o miesiąc, co się zdarzyło pierwszy raz. My chciałyśmy 3 stycznia, a oni, że może pod koniec stycznia albo w lutym. Odpisałyśmy, że możemy dać im trochę czasu, ale przyjdziemy 17 stycznia. Oni na to, że skoro tak, to zapraszają na 10:00. Muszę podkreślić, że nigdy nie miałyśmy problemów z dostępem do dokumentów w ministerstwie edukacji.
Ale dlaczego Was w ogóle wpuszczają?
Wszystkie ministerstwa mają taki obowiązek, bo jest przepis o uprawnieniach kontrolnych posłów. Korzystają z niego regularnie także np. Dariusz Joński z Mariuszem Szczerbą [obaj posłowie KO]. My z posłanką Krystyną Szumilas w ministerstwie edukacji mamy już prawie swoje krzesełka... W ramach walki z Lex Czarnek robiłyśmy też dużą kontrolę we wszystkich 16 kuratoriach, żeby sprawdzić, ile było protestów rodziców przeciwko udziałowi dzieci w zajęciach pozalekcyjnych. I okazało się, że w ostatnich kilku latach na 20 tys. placówek szkolnych, które mamy w Polsce było tylko 27 skarg.
To rozbiło narrację władz...
...że trzeba uchwalić Lex Czarnek, żeby poddać kontroli działania organizacji społecznych w szkole, bo rodzice masowo protestują. Poza nami dwiema w kontrolach kuratoriów brały udział Barbara Nowacka i Kinga Gajewska oraz regionalne posłanki i posłowie. To była duża operacja.
Skąd Pani czerpie energię do pracy opozycyjnego rewizora, czy rewizorki?
Czerpiemy! Obie z Krystyną mamy zapał, a ona jako były minister [2011-2013] dokładnie wie, czego szukać. Skupiłyśmy się na edukacji, uważamy to za swoje zasadnicze zadanie. Dzięki naszym kontrolom opinia publiczna poznała szczegóły recenzowania podręcznika do HiT Wojciecha Roszkowskiego, a także finansowania przez ORE [Ośrodek Rozwoju Edukacji] akcji promocyjnej podręcznika za 100 tys. zł, pod pretekstem wykładu dla nauczycieli.
Dostałyście takie zadanie w ramach Koalicji Obywatelskiej?
Nie, to raczej wynika z cech charakteru czy poselskiego temperamentu. Joński i Szczerba wyciągają aferę za aferą, Krzysztof Brejza [poseł, obecnie senator KO] jest mistrzem interpelacji. Nam się dobrze współpracuje z Krystyną, jesteśmy obie precyzyjne, ustalamy dokładnie, czego chcemy się dowiedzieć, potem analizujemy dokumenty, zastanawiamy się, o co trzeba dopytać i kiedy jest już dość materiału, że można ogłosić wyniki. Tym razem nawiązałyśmy współpracę z TVN24, bo nie byłybyśmy w stanie przeprowadzić dziennikarskiego śledztwa, jakie zrobiła Justyna Suchecka z Piotrem Szostakiem, czyli opisać rozdawanych nieruchomości i odkryć powiązania poszczególnych fundacji z ludźmi z kręgów władzy.
Jak słucham komisji sejmowych, to muszę powiedzieć, że pani Krystyna Szumilas jest tak dociekliwa i uparta w pytaniach, że aż...
Krystyna jest wiceprzewodniczącą komisji. Ja jestem przewodniczącą podkomisji stałej do spraw jakości kształcenia i wychowania. Obie uważamy, że edukacja to obszar odpowiedzialności, którą dał nam klub i musimy te tematy ze szczególną starannością realizować. Moja podkomisja, widziałam ostatnio porównanie, jest jedną z tych podkomisji stałych, które spotykają się najczęściej. Staramy się po prostu wykonywać swoje zadania.
Do tego społeczeństwo nas wynajęło w wyborach, żebyśmy miały taką pasję i konsekwencję.
Często też robimy to w czwórkę, jak wtedy, gdy odwiedziliśmy Panią Prezydentową w sprawie Lex Czarnek. To był pomysł Kingi Gajewskiej. Kiedy indziej inicjatorką działań jest Barbara Nowacka. W kontrolach specjalizujemy się my z Krysią.
Wracam do pytania, dlaczego władze udostępniają wam informacje, które są dla nich kompromitujące?
Bo mają obowiązek.
Mają wiele obowiązków, które lekceważą.
Tu akurat to jest prawny obowiązek, można by ich pozwać do sądu. Poza tym oni kiedyś też będą w opozycji. Podobnie jest z NIK, którego nie chciał wpuścić prezes Daniel Obajtek, ale już jest wyrok sądu, który nakazuje mu dać dostęp kontrolerom. Pamiętajmy, że ta odpowiedzialność spoczywa na urzędnikach, nie mogą się czymś zasłaniać ani kręcić jak politycy.
Potężne narzędzie kontroli demokratycznej.
Tak. Pozwala opozycji kontrolować rządzących. Tak samo zresztą posłowie PiS wchodzą z kontrolami do samorządów, gdzie rządzi opozycja. Dzięki temu obywatele mogą się dowiedzieć, co się dzieje w instytucjach publicznych.
Ministerstwa odmawiają mediom informacji, lekceważąc tryb dostępu do informacji publicznej.
I stąd dodatkowa odpowiedzialność pracy posłanek i posłów, w pewnym stopniu zastępujemy funkcję kontrolną czwartej władzy. Otwiera się też droga współpracy opozycji z mediami.
To wróćmy do ministerstwa edukacji. Idziecie tam 17 stycznia.
I dostajemy dokumenty. Część do wzięcia, część do wglądu. Musimy się zobowiązać, że niektóre informacje zachowamy dla siebie, bo mają charakter do pewnego stopnia poufny (wcześniej tak było np. z recenzjami do podręcznika do HiT Wojciecha Roszkowskiego, gdzie do momentu zatwierdzenia przez ministerstwo sprawozdania, nie upubliczniałyśmy szczegółów).
Tym razem dostałyśmy wszystkie wnioski, które zostały pozytywnie rozpatrzone - segregator zawierający więcej niż 500 stron. Jak to przeczytałyśmy, doszłyśmy do wniosku, że poprosimy jeszcze o protokoły komisji oceniających zgłoszone projekty. Poinformowano nas, że są wątpliwości, czy można je ujawnić, poprosiłyśmy więc o wersje zanonimizowane, bez nazwisk, samą treść. To nam przygotowano dwa tygodnie później, razem z tzw. kartami oceny merytorycznej wniosków, bez nazwiska inspektora, czyli osoby, która daną kartę oceny merytorycznej wniosku przygotowała. Kolejny, ogromny segregator.
Byłyśmy coraz bardziej wstrząśnięte. Z Krystyną mamy taką zasadę, że decydujemy o tym, czy coś ogłaszamy nie po samej kontroli, ale wtedy, kiedy stwierdzimy nieprawidłowości. Jeżeli kontrolowany proces odbywa się zgodnie z zasadami, to co najwyżej wymieniamy z urzędnikami uwagi typu, co można by poprawić, żeby dany konkurs był jeszcze korzystniejszy z punktu widzenia potrzeb młodzieży.
To się odbywa w rzeczowej, miłej atmosferze?
Rzeczowej, tak. Na ogół to urzędnicy odpowiadają na nasze pytania. Ale zdarzyło się raz, czy dwa, że przysłali takiego, ja bym to nazwała, oficera prowadzącego. Kiedy w krakowskim urzędzie wojewódzkim składałyśmy wniosek o odwołanie pani kurator Barbary Nowak, to oprócz wicewojewody, był radny PiS, który miał wyraźnie mandat polityczny.
Kontaktu z kurator Nowak nigdy nie było?
Przeciwnie. Miałyśmy kilkakrotnie kontakt, np. gdy ujawniłyśmy informację, że wydała 10 tys. publicznych złotych na filmik o treściach jawnie antyszczepionkowych, który jeszcze do niedawna wisiał na stronie kuratorium. Może nawet do dziś.
Ile w sumie tych kontroli było?
Nie notuję [śmiech]. Na pewno kilkadziesiąt. Wczoraj zadzwoniła do mnie dziennikarka i pyta, czy nie mogłybyśmy wejść do ministerstwa kultury, skontrolować jak dzielone są środki dla fundacji. Odpowiedziałam, że koncentrujemy się na tym, na czym się znamy. Oczywiście od czasu do czasu podejmuję też inne kontrole, np. jak była katastrofa na Odrze, to właściwie cały klub zorganizował szeroką siatkę kontroli zarówno regionalnych, jak i centralnych, w wyniku czego przygotowaliśmy konferencję o tym, co było przyczyną zagłady rzeki.
Wracając do "willi plus" - mając w ręku wnioski o dotacje, mogłyśmy ocenić wartość zgłoszeń. Była bardzo różna. Wniosek fundacji Wolność i Demokracja był na przykład dobrze uzasadniony. Ale nawet w takim przypadku jestem przeciwna, żeby prywatna fundacja dostała 4,5 mln na zakup domu na warszawskim Żoliborzu (10 pokoi, 443 m kw., a już po rozstrzygnięciu zamienili ją na nieruchomość na Saskiej Kępie), ponieważ to jest sprzeczne z zasadą interesu społecznego. W interesie społecznym jest, żeby dana fundacja wykonała konkretne działanie na rzecz społeczeństwa i na to dostała dofinansowanie, a nie żeby otrzymała nieruchomość. Zwłaszcza że obdarowane zostały fundacje czy stowarzyszenia, które miały minimalny staż, zerowe doświadczenie. I w ogóle niezwiązane z edukacją.
Drastyczny jest przykład fundacji Megafon. Powstała w grudniu 2021 roku. Opisuje samą siebie, że jest powołana do "dbania o sprawy zwykłych ludzi (…) angażuje się w sprawy ważne dla każdego z nas", o edukacji ani słowa. Dziennikarze TVN ustalili, że pan, który ją zakładał, jest z kancelarii prezydenta RP. Z karty oceny merytorycznej wniosku wiemy, że zdaniem eksperta "przyznanie tej dotacji mogłoby zostać uznane za sprzeczne z zasadą racjonalności, gospodarności przy wydatkowaniu środków publicznych".
I taka fundacja dostaje 4,5 mln na okazałą nieruchomość na Ursynowie!
Nietrudno sobie wyobrazić, że za kilka lat, może ten budynek w całości lub części wynająć i czerpać stały dochód. Poznawszy tę ocenę eksperta, zdecydowałyśmy się składać zawiadomienie także do prokuratury, a nie tylko do NIK.
Z jakiego budżetu Czarnek rozdawał te pieniądze?
Po prostu z funduszu ministerstwa, chyba z jakiejś rezerwy. Był też wymóg, że trzeba je wydać do końca 2022 roku. Dlatego przelewali fundacjom środki, nawet gdy nie było jasne, że daną nieruchomość można będzie kupić. Stąd zmiany, jak w przypadku fundacji Wolność i Demokracja.
Na początku wniosków było 42, potem jedna fundacja zrezygnowała, a pieniądze, które miały pójść dla niej, poszły na cztery kolejne, czyli z 41 zrobiło się 45. Niektóre wnioski były zupełnie kuriozalne.
Fundacja Wigry Pro wnioskowała o pieniądze na scenę obrotową przy poklasztornych budynkach, czyli działalność turystyczną,
z edukacją niemającą nic wspólnego. Wniosek został negatywnie oceniony przez komisję konkursową, ale dostali 500 tys.
Ile osób liczyła komisja konkursowa?
Nie wiemy. Na protokołach mamy numerki. Jeżeli tych numerków jest tyle, ile ludzi, to byłoby to jedenaście osób. Podobno niektórzy zrezygnowali.
Nas najbardziej interesowała arbitralność decyzji, które ostatecznie podejmował min. Czarnek.
Na 45 wniosków, które ostatecznie przeszły, 28 miało ocenę negatywną, a wśród przyznanych willi - 9 na 12.
To oznacza, że minister Czarnek w dwóch trzecich przypadków podejmował decyzje wbrew opiniom ekspertów, jakich powołał. Miał takie uprawnienie, ale jeśli jest podejrzenie niegospodarności, to on sam ponosi pełną odpowiedzialność.
To były jednoosobowe arbitralne decyzje, w demokracji rzadkość. Zapytałam na twitterze, jak to możliwe, że fundacja taka jak Megafon, która ma negatywne oceny we wszystkich aspektach, dostaje 4,5 mln publicznych pieniędzy. Odpowiedział mi urzędnik z ministerstwa edukacji: głos ekspertów jest tylko doradczy, minister ma prawo decydować.
Może uwagi krytyczne zostały uwzględnione, a wnioski poprawione?
No nie. Nie ma takich śladów w dokumentacji.
Rozstrzygnięcie konkursu nastąpiło 4 listopada. Ostatni protokół komisji jest z 3 listopada, a w nim negatywna ocena m.in. fundacji Polska Wielki Projekt oraz Dumni z Elbląga.
To kiedy oni uzupełnili te braki?
Owszem, mamy kilka przypadków dodatkowych fiszek, ale takich, w których niewybrana fundacja przekonuje, że powinna dostać środki. Kuriozalny jest przypadek fundacji Solidarni im. ks. Jerzego Popiełuszki, która została zarejestrowana na trzy dni przed złożeniem wniosku (a jednym z kryteriów było doświadczenie w wydatkowaniu pieniędzy i realizowaniu tego typu projektów), a mimo to dostała 500 tys. złotych na ocieplenie przyziemia kościoła, który się dopiero buduje (wnioskowali o 1,2 mln), z przeznaczeniem na "centrum edukacji międzypokoleniowej".
I oni piszą 23 listopada, że dziękują za przesłaną kartę oceny merytorycznej, ale "działania inwestycyjne rozpoczęliśmy zgodnie z przyjętym i opisanym we wniosku harmonogramem prac, nie czekając na rozstrzygnięcie konkursu. Nasi eksperci stwierdzili bowiem, że te prace muszą być wykonane przed zimą, gdyż jest to zbyt poważna inwestycja, kluczowa dla prawidłowej realizacji społecznych, religijnych i międzypokoleniowych działań (...) z wykonawcą z Rzeszowa negocjujemy płatności, bowiem fundacji przyznano 39 proc. dotacji z wnioskowanej kwoty". Czyli piszą z pretensją, że dostali za mało, a uzasadnieniem jest to, że już zaczęli prace. Fundację prowadzi Robert Mokrzycki, ksiądz, który zasłynął tym, że CBA znalazło u niego sztabki złota po jakiejś aferze - tak przynajmniej informowały media.
Warunkiem udziału w programie było złożenie wniosku o przyznanie dotacji celowej i zakończenie inwestycji nie później niż do 31 grudnia 2022 (wszystkie organizacje dostały propozycje aneksowania wydatków na cały 2023 rok; więcej dowiemy się z następnej kontroli we wtorek 7 lutego), dalej - trwałość inwestycji nie krótsza niż 5 lat (deklarowano od 5 do 15 lat); określenie kwoty dotacji od 50 tys. do 5 mln. I był jeszcze warunek, żeby nie wykorzystywać dotacji na finansowanie inwestycji "na inne cele (...) m.in. projekty, albo ich elementy zakładające przeprowadzenie kampanii o charakterze politycznym". To jest o tyle ciekawe, że np. Polska Wielki Projekt, ma charakter czysto polityczny.
To wszystko kryteria techniczne, jak wydać środki od Czarnka.
Był też warunek merytoryczny: "przeznaczenie inwestycji w zgodzie z przedmiotem programu i celami programu". Na tej podstawie eksperci stawiali zarzuty, że niektóre propozycje nie mają nic wspólnego z celami edukacyjnymi, czy polityką MEiN.
Bardziej sensowne były kryteria oceny wniosku:
Widać dlaczego niektóre wnioski zostały przez komisje odrzucone. Bo jak można ocenić fundację, która funkcjonuje od grudnia 2021 albo od trzech dni? Albo jak ocenić znaczenie inwestycji dla polityki oświatowej, jeśli nie ma nic wspólnego z edukacją?
Ale nawet kryteria oceny wniosków były dość ulgowe. Normalnie w konkursach edukacyjnych trzeba sprecyzować, kto ma być beneficjentem, czyli jaką grupę dzieci czy młodzieży program obejmie, jakie będą efekty, jak oceniane itd. Tutaj tego nie było. Więcej, w ocenie wniosków nie ma punktacji, co jest standardem w konkursach.
Odnoszę wrażenie, że wręcz miało być tak, żeby to było jak najbardziej uznaniowe.
Czy panie miały dostęp do wniosków, które zostały odrzucone? Podobno przepadły propozycje stowarzyszeń prowadzących szkoły, które chciały je wyremontować czy ocieplić.
Mamy listę wszystkich organizacji, które nie dostały dotacji, z oceną, ponieważ mamy komplet protokołów. Było ich 409. Wniosków nie mamy z prostego powodu, to byłoby kilkadziesiąt segregatorów. Uważam, że pełna lista zgłoszeń i ocen powinna być upubliczniona przez ministerstwo.
A coś się Paniom rzuciło w oczy?
Tak, że np. nie dostał nikt z Pomorskiego, choć projekt Caritas Archidiecezji Gdańskiej na 2,8 mln zł miał pozytywne oceny. Czyli nie jest prawdą, że odrzucali tylko organizacje lewackie (śmiech). Za to nadreprezentowana jest Lubelszczyzna. Co chyba nikogo nie zaskakuje?
To, co Panie robią, stanowi paliwo polityczne dla opozycji, bo kompromituje władzę. Donald Tusk nagrał specjalny 41-sekundowy klip "Im się już naprawdę w głowach poprzewracało".
Nam chodzi raczej o badanie mechanizmów i programów, tak, by eliminować patologie. Inwestycje w oświatę powinny stanowić program rządu realizowany poprzez samorządy, które wiedzą najlepiej, co i gdzie jest potrzebne. Tutaj ministerstwo chce ominąć samorząd, a minister Czarnek omija nawet własny rząd Mateusza Morawieckiego i sam rozdaje po uważaniu. To patologiczna wersja dążenia PiS do centralizacji państwa.
Jesteśmy już de facto w kampanii wyborczej. Kontrole, jakie Panie przeprowadzają wzmacniają linię opozycji, którą opisuje się jako "anty-PiS". Słychać zarzuty, że opozycja skupia się na krytykowaniu i demaskowaniu, a nie ma niczego pozytywnego do zaproponowania, poza tym, żeby takich Czarnków nie było w ministerstwie.
To nie jest zły postulat z punktu widzenia interesu społecznego, przyzna pan... Ale mówiąc serio, akurat w dziedzinie edukacji zarzut jest mocno chybiony. Mamy projekty naprawy edukacji, złożyliśmy nawet ustawy, np. o elastycznej strukturze szkoły, czyli możliwości dzielenia ośmioletniej podstawówki na poszczególne etapy przez samorząd tak, żeby odtworzyć zalety gimnazjów. W małej miejscowości byłaby mała szkoła z klasami I-III, a tam gdzie się zaczyna nauczanie przedmiotowe, gdzie potrzebna jest lepsza pracownia przyrodnicza, itd. to - większa szkoła z klasami IV-VIII w większej miejscowości. I to byłaby decyzja samorządu, bez kolejnej rewolucji w oświacie. Mamy projekt standardowej pracowni przyrodniczej, tak samo wyposażonej w każdej szkole, w odniesieniu do podstawy programowej. Mamy pomysł, jak rozłożyć zajęcia, żeby nauka odbywała się na jedną zmianę, a po lekcjach - w ramach kontraktu z nauczycielkami - zajęcia pozalekcyjne rozwijające umiejętności oraz wyrównującej szanse. Mamy projekt powołania Komisji Edukacji Narodowej, czyli odpolitycznienia kwestii pisania podstaw programowych i recenzowania podręczników. Wolelibyśmy tablety niż laptopy dla każdego ucznia, bo są lżejsze i poręczniejsze do pracy w szkole, poza tym mamy postulat, by każdy podręcznik miał wersję e-podręcznika.
Mamy wizję edukacji. Żeby była bardziej praktyczna, uczyła krytycznego myślenia, pracy w grupie, komunikacji, żeby zasadniczo odchudzić podstawy programowe, które w tej chwili zawierają za dużo treści o charakterze czysto pamięciowym. Chcemy większej autonomii szkół i nauczycieli. Mamy program. Ale nie oznacza to, że można biernie patrzeć na afery PiS.
A Pakt dla Edukacji, który jest propozycją organizacji społecznych także dla polityków? Czy może być formułą, która połączy siły opozycji?
Cele, które są w Pakcie, który sama podpisałam, niewątpliwie łączą opozycję. Oddanie większego wpływu samorządom, odchudzenie programów, postawienie na praktyczną wiedzę, nie wpajanie uczniom na siłę ideologii.
Forpoczta merytorycznej współpracy opozycji?
Tak, ale jest więcej obszarów, gdzie widać spójność. Naprawa praworządności, większa rola samorządów, kwestia zielonej energii. Próbujemy nie tylko w edukacji budować coś, pod czym podpisać się mogli wszyscy w demokratycznej opozycji.
*Katarzyna Lubnauer ukończyła matematykę na Uniwersytecie Łódzkim, po doktoracie w 2001 roku pracowała jako adiunkt w Katedrze Teorii Prawdopodobieństwa i Statystyki UŁ. Od 1993 roku działaczka Unii Demokratycznej, potem w Unii Wolności, członkini ostatnich władz krajowych UW, w 2005 roku we władzach krajowych Partii Demokratycznej – demokraci.pl. W latach 1998–2002 radna Łodzi.
Jedna z inicjatorek akcji „Świecka szkoła”, obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej zniesienia finansowania religii z budżetu państwa. W 2015 roku pod projektem ustawy zebrano 150 tys. podpisów.
W wyborach 2015 wybrana jako kandydatka .Nowoczesnej, w 2016 roku wybrana wiceprzewodniczącą, a w listopadzie 2017 roku przewodniczącą partii. W 2019 roku współtworzyła Koalicję Europejską w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Z prowadzenia .Nowoczesnej zrezygnowała w listopadzie 2019. W wyborach 2019 zdobyła mandat w Warszawie z listy Koalicji Obywatelskiej.
Afery
Przemysław Czarnek
Dariusz Joński
Jarosław Kaczyński
Zdzisław Krasnodębski
Katarzyna Lubnauer
Mateusz Morawiecki
Barbara Nowacka
Barbara Nowak
Wojciech Roszkowski
Donald Tusk
Ministerstwo Edukacji i Nauki
Rząd Mateusza Morawieckiego
Anna Bielecka
Fundacja Polska Wielki Projekt
Fundacja Wolność i Demokracja
Krystyna Szumilas
kuratoria
Lex Czarnek
Michał Szczerba
Pakt dla Edukacji
Piotr Walkowiak
Podręcznik do HiT
Willa plus
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze