0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Frederick Florin / AFPFot. Frederick Flori...

Do tej pory w Parlamencie Europejskim partie proeuropejskiego mainstreamu – socjaldemokraci z S&D, konserwatyści z EPL, liberałowie z Renew czy Zieloni – stosowały wobec ugrupowań skrajnych, zwłaszcza eurosceptycznych, kordon sanitarny.

„Nie współpracujemy, trzymamy na dystans, ograniczamy wpływy” – taka była strategia wobec eurosceptycznych radykałów z prawego i lewego skrzydła.

Ale ta nieformalna „wielka koalicja”, która w różnych konfiguracjach kształtowała Europę przez ostatnie dekady, powoli odchodzi w zapomnienie.

  • Europejska Partia Ludowa, do której należy m.in. Platforma Obywatelska i PSL z Polski, żeby poprawić notowania, coraz mocniej skręca na prawo, chcąc zagarnąć dla siebie trochę rosnącego poparcia skrajnej prawicy. Szef EPL, Manfred Weber, jest zainteresowany budowaniem prawicowej koalicji z grupą Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), albo przynajmniej „taktycznej współpracy”. Ten odwrót od tradycyjnej współpracy z liberałami i socjaldemokratami ma pomóc EPL uratować spadające poparcie.
  • Polaryzacja polityczna, przejawiająca się m.in. erozją politycznego centrum oraz normalizacją skrajnych dyskursów, coraz mocniej wpływa na strategie polityczne głównych aktorów na forum UE.
  • W sposobie głosowania na forum PE, Europejskiej Partii Ludowej coraz bliżej do prawicowych radykałów z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR, do której należy PiS, Suwerenna Polska i Republikanie, czyli partie polskiej koalicji rządzącej), niż do partii proeuropejskiego mainstreamu.
  • Sytuacja, która z pozoru wydaje się korzystna także dla PiS (wzrost poparcia dla prawicy), paradoksalnie może tej partii zaszkodzić. PiS nie ma bowiem istotnych zdolności koalicyjnych, które mają inne partie z jego grupy politycznej, czyli EKR.

Wyjaśniamy przedwyborcze manewry na europejskiej prawicy i ich wpływ na kampanię wyborczą w Polsce.

Płoty na granicy? Proszę bardzo, za pieniądze UE

„Musimy wprowadzić istotne zmiany w procedurach azylowych w UE. Jeśli to konieczne, budowa płotów na naszych granicach powinna kwalifikować się do finansowania ze środków UE” – powiedział Manfred Weber, przewodniczący grupy EPL tuż przed debatą na temat reformy polityki migracyjnej UE w Parlamencie Europejskim na początku lutego 2023 roku.

„Płoty na granicy są ostatecznością” – dodał, ale „potrzebujemy ich wszędzie tam, gdzie gangi przemytników skutecznie obchodzą europejskie prawo” – podkreślił

Tą wypowiedzią wprawił wielu w osłupienie.

O ile nacisk na kwestie bezpieczeństwa i szczelności granic zawsze szedł w EPL w parze z postulatami prowadzenia „skutecznej”, czyli restrykcyjnej polityki migracyjnej, to z propozycji budowy murów na granicach za pieniądze UE, trochę za mocno powiało Trumpem.

Takie wypowiedzi lidera EPL nie wróżą dobrze dla negocjowanego obecnie na forum UE paktu migracyjnego, który ma zostać uzgodniony jeszcze w tej kadencji Parlamentu. Mocno widoczna już na etapie negocjacji w Radzie tendencja do projektowania polityki, która tak naprawdę ma przede wszystkim powstrzymać migrację do UE, może nie zyskać wystarczającej kontry w PE. A organizacje broniące praw uchodźców są zgodne – reformy są poważnym zagrożeniem dla praw człowieka.

Przeczytaj także:

Tusk idzie tropem Webera

Tak jak postulatem budowy murów za pieniądze UE w Brukseli zaskoczył Weber, tak w Polsce z podobnym zdziwieniem spotkała się reakcja Platformy Obywatelskiej na rozpętaną przez PiS histerię w związku z negocjacjami paktu migracyjnego na forum UE.

PiS wykorzystał temat migracji do ataków na Platformę, sugerując, że gdy ta dojdzie do władzy, Polskę „zaleje fala migrantów” i będziemy świadkami takich zamieszek jak we Francji. Akurat wtedy we Francji faktycznie wybuchły jedne z najostrzejszych zamieszek od lat.

Platforma Obywatelska, która jeszcze w 2015 roku poparła unijny pomysł wspierania państw europejskiego południa i przyjmowania osób poszukujących azylu w ramach unijnego rozdzielnika, tym razem nabrała wody w usta.

Zamiast bronić paktu migracyjnego i jego komponentu solidarnościowego, kontrnarracja polityków Platformy opierała się na odwróceniu kota ogonem

Politycy PO wyciągnęli dane o pracownikach zza granicy i wytknęli PiS-owi, że w wyniku liberalizacji przepisów wizowych, rząd doprowadził do sprowadzenia do Polski setek tysięcy pracowników z krajów „dalekich kulturowo”.

Alarmujący o rosnącym napływie pracowników „z takich krajów” – jak wymownie podkreślał w swoim spocie Donald Tusk, szef Platformy wpisywał się tylko w paneuropejską strategię swojej grupy politycznej.

Żeby pozyskać nowych wyborców, trzeba uderzyć w tony, które dziś najmocniej mobilizują

A jak wynika z sondaży, są to tematy do tej pory zarezerwowane dla skrajnej prawicy. Tylko skrajnej prawicy rośnie poparcie przed następnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Odwrót od zielonej transformacji?

Mało brakowało, a polityczną ofiarą strategicznego skrętu na prawo Europejskiej Partii Ludowej padłby też jeden z najważniejszych elementów Europejskiego Zielonego Ładu: rozporządzenie o odnowie zasobów przyrodniczych. Jego celem jest odbudowa do 2030 roku przynajmniej 20 proc. europejskich ekosystemów.

Pomimo że ten prośrodowiskowy pakiet, którego głównym celem jest walka z postępującymi zmianami klimatu, jest efektem prac Komisji Europejskiej, na czele której stoi polityczka Europejskiej Partii Ludowej, to wyczuwając polityczną koniunkturę, na ostatniej prostej procesu legislacyjnego, szef EPL wezwał europosłów swojej grupy do głosowania przeciwko rozporządzeniu.

Przekonując ich o słuszności takiej decyzji, Weber wskazywał na konieczność ochrony europejskich przedsiębiorców i niepodkopywanie konkurencyjności europejskiej gospodarki.

Nie udało się. Dzięki mobilizacji na lewicy i wyłamaniu się kilkunastu posłów EPL rozporządzenie ostatecznie przeszło.

Ale Manfred Weber wie, że na dłuższą metę prośrodowiskowa, lewicowa agenda nie służy jego partii. Dlatego w poszukiwaniu przyszłych sojuszy patrzy w prawo.

O tym, na czym będzie opierała się strategia europejskiej chadecji na nadchodzące wybory, najlepiej świadczą jego słowa z wywiadu dla „Financial Times” z połowy sierpnia.

„Silniejsza obrona, bardziej konkurencyjna gospodarka, a jeśli trzeba to i budowa płotów na granicach. Miejsca pracy, walka z przestępczością. Stabilność i bezpieczeństwo w Europie. To postulaty na następne pięć lat” – powiedział.

Ani słowa o konieczności kontynuowania zielonej transformacji, która była jednym z priorytetów Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.

Sposób na zatrzymanie negatywnego trendu

Sięgając po te tradycyjnie prawicowe wątki, Weber usiłuje zrobić coś, co nie udało mu się od 2014 roku, gdy objął kierownictwo w grupie Europejskiej Partii Ludowej w PE: powstrzymać stały spadek liczebności tej grupy w Parlamencie.

Jeszcze w 2009 roku Europejska Partia Ludowa miała 265 reprezentantów w liczącym wówczas 736 osób europarlamencie. Teraz ma 177 mandatów.

Spadek był stopniowy, ale stały. W 2014 roku do EPL należało 221 europosłów i europosłanek. Zaś w 2019 już 182. W trakcie trwania obecnej kadencji EPL stracił kolejnych 5 mandatów.

Jak wynika z sondaży, gdyby wybory do PE odbyły się 31 lipca 2023 roku, EPL straciłaby kolejnych 20 mandatów.

Według najnowszych wyliczeń zmalałaby także liczebność liberałów z Renew (spadek ze 101 obecnie do 90 mandatów) oraz Zielonych (spadek z 72 obecnie do 47). Zajmująca obecnie 143 miejsca Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w PE zachowałaby wszystkie mandaty.

Na wzrosty może dziś liczyć jedynie prawica: ta spod znaku „eurorealistów – suwerenistów” z EKR, której główny trzon stanowi PiS i Bracia Włosi Giorgi Meloni, oraz eurosceptycy z grupy Tożsamość i Demokracja (ID, do nich należy m.in. Front Narodowy Marie Le Pen oraz niemiecka AfD, która obecnie rośnie w siłę także w Niemczech).

Gdyby wybory do PE odbyły się 31 lipca 2023 roku, grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów zyskałaby 16 mandatów

(wzrost z 66 do 82). Skrajnie eurosceptyczna grupa Tożsamość i Demokracja, zyskałaby 10 mandatów (wzrost z 62 do 72 miejsc w nowym PE).

EPL wciąż pozostałby największą grupą w PE, ale żeby mieć możliwość nadawać kierunek pracom UE, musiałoby pozyskać koalicjantów.

Koalicje w PE: im szerzej, tym lepiej

Ta sytuacja sama w sobie nie jest niczym złym – Parlament Europejski jako instytucja zawsze dążył do wypracowania jak najszerszego konsensusu.

Od powstania Parlamentu Europejskiego nigdy bowiem żadna grupa polityczna nie zdołała zdobyć absolutnej większości.

Od lat akty prawne przyjmowane są w większości z poparciem zarówno centroprawicy EPL, jak i centrolewicy S&D, czy liberałów (wcześniej zrzeszonych w grupie ALDE, od 2019 roku – Renew).

Jeszcze w kadencji 2014-2019 rokiem większość – ponad 90 proc. – aktów prawnych w UE była przyjmowana dzięki głosom EPL, S&D oraz ALDE (obecnie Renew), jak wynika z analizy Bruges Political Research Papers. Tak działała ta nieformalna „wielka koalicja” centroprawicy, centrolewicy i liberałów, która nadawała kierunek całej UE.

Tymczasem w ostatniej kadencji (2019-2023) widoczna jest coraz większa przepaść w sposobie głosowań między lewicą a prawicą. EPL coraz mocniej oddala się od dotychczasowych sojuszników. EPL, S&D i liberałowie rzadziej niż w poprzednich kadencjach głosują razem. Pokazuje to badanie Grupy Studiów Geopolitycznych.

To efekt nasilenia polaryzacji, przejawiającej się m.in. erozją politycznego centrum. To za nim idzie pełzająca normalizacja skrajnych dyskursów. Partie politycznego centrum przejmują agendę bardziej skrajnych ugrupowań, by nie stracić swojego miejsca na scenie politycznej. Nierzadko ulegają też pokusie wchodzenia z nimi w koalicje.

Dokładnie to stoi za zwrotem EPL na prawo. Tradycyjnie konserwatywna partia szuka wzmocnienia, wracając do korzeni.

W przeciwieństwie do lat ubiegłych, w poszukiwaniu przedwyborczych sojuszy, szefostwo EPL patrzy na prawo, a nie w stronę politycznego centrum. To przekłada się na narrację partii. Szef EPL chce uszczknąć dla swojej grupy choć część rosnącego poparcia skrajnej prawicy. A w tym celu, musi mówić tak, jak ona.

To właśnie w ten sposób polaryzacja wpływa na strategie polityczne głównych aktorów na forum UE. O tym niebezpiecznym dla demokracji trendzie, na łamach OKO.press pisał m.in. Timothy Garton Ash.

Konsekwencje dla PiS

Co ciekawe, cały ten skręt na prawo Europejskiej Partii Ludowej może się odbić czkawką Prawu i Sprawiedliwości.

PiS, który chciał być jednym z głównych rozgrywających na europejskiej prawicy, powoli staje się obciążeniem dla własnej grupy politycznej.

W przeciwieństwie do ugrupowań, które tak jak PiS należą do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, PiS pozbawiony jest bowiem bardzo istotnych zdolności koalicyjnych.

W większości europejskich krajów prawica zwiera szyki i korzysta z dobrej koniunktury, by umacniać władzę.

Coraz częstsza w państwach członkowskich jest współpraca między partiami zrzeszonymi w EPL oraz zdominowanej przez PiS Grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Tak było przed licowymi wyborami w Hiszpanii

Gdzie centroprawicowe Partido Popular (z EPL) było gotowe do wspólnych rządów z eurosceptycznym Voxem. Prawicową koalicję – do której ostatecznie nie doszło i raczej już nie dojdzie – poparł sam Manfred Weber.

Tak było we Włoszech

Gdzie pochodząca z rodziny politycznej EKR Giorgia Meloni, szefowa Braci Włochów, stanęła na czele szerokiej prawicowej koalicji złożonej z należącej do EPL, proeuropejskiej Forza Italii i wrogiej Brukseli, eurosceptycznej Legi. Manfred Weber pojawił się na wiecu Forzy Italii i pozytywnie wypowiadał się o prawicowej koalicji.

W ciągu kilku miesięcy na forum UE w oczach centroprawicy, Meloni z szefowej postfaszystowskiej partii awansowała na „konstruktywnego partnera”. Weber o Meloni wypowiada się w samych superlatywach.

Tak jest w Czechach

Tam należący do rodziny politycznej PiS premier Petr Fiala z ODS współrządzi z chadekami i lewicą; czy w Finlandii, gdzie na czele rządu złożonego z chadeków, zrzeszonych w EKR nacjonalistów z Partii Finów i partii mniejszości szwedzkiej, stoi szef fińskich konserwatystów z EPL, Petteri Orpo.

Podobnie było na Słowacji

Jeszcze do niedawna (maj 2023) podobny charakter miała rządząca koalicja na Słowacji. Premier Eduar Heger, wywodzący się z należącej do EPL partii OL’aNO, przewodził gabinetowi złożonemu z partii należących do EPL, EKR, a także najbardziej eurosceptycznej grupy ID (Tożsamość i Demokracja). Koalicja się jednak rozpadła i Słowację czekają przedterminowe wybory (30 września).

Partie z rodziny politycznej PiS rządzą lub współrządzą tylko w 5 krajach, przy czym aż w 4 we współpracy z EPL. To dlatego na forum UE sojusz między EPL a EKR wydaje się dość naturalny.

Na tym tle fundamentalna niemożność PiS-u wejścia w jakąkolwiek koalicję z EPL, ponieważ to do tej grupy należy PO i PSL, może być postrzegana jako istotna obstrukcja do budowy przyszłego prawicowego sojuszu.

A takim sojuszem zainteresowany jest nie tylko Manfred Weber, ale i współprzewodnicząca EKR Giorgia Meloni.

„Taktyczna współpraca” i gasnący sojusz

„Nie jest żadną tajemnicą, że Europejska Partia Ludowa szuka sojuszy po prawej stronie sceny politycznej. Takie scenariusze są już omawiane na forum prezydium grupy” – mówi OKO.press Jan Olbrycht, europoseł Platformy Obywatelskiej.

Bardziej niż spektakularne transfery (np. Braci Włochów z EKR do EPL), grupa Europejskiej Partii Ludowej bierze pod uwagę raczej „taktyczną współpracę” – podkreśla europoseł.

Po następnych wyborach do PE „wielką koalicję” socjaldemokratów, chadeków i liberałów może zastąpić koalicja z udziałem skrajnej prawicy.

Szanse na to, że Giorgia Meloni będzie chciała zrezygnować z szefowania własnej grupie politycznej i dołączyć do EPL, są wątpliwe. Ale już szeroka koalicja na prawicy, wpływ na wybór osoby, która stanie na czele Komisji Europejskiej czy Rady Europejskiej? To na pewno jest dla niej kuszące.

Zwłaszcza że Meloni widzi swój kraj jako trzeciego rozgrywającego w UE: obok Francji i Niemiec. To dlatego stanowiska, które zajmują Włochy w unijnych negocjacjach, są „konstruktywne”. Nie mają charakteru wolt i obstrukcji, jak polskie czy węgierskie weta, lecz spokojnych – jeśli trzeba długich – negocjacji.

Tymczasem polsko-włoski sojusz jest coraz mniej widoczny na forum UE.

Prawda jest taka, że poza kwestią wsparcia dla Ukrainy, Włochy i Polska rzadko kiedy mówią jednym głosem.

Brak poparcia dla Polski

Od czasu dojścia Meloni do władzy we wrześniu 2022 roku, premier Morawiecki usiłował wetować na forum UE kilka istotnych dla siebie kwestii

Polska zgłosiła weto w sprawie paktu migracyjnego, wprowadzenia 15-procentowego unijnego CIT-u, czy pakietu pomocy dla Ukrainy. Przy czym te dwa ostatnie weta miały pomóc Polsce (bezskutecznie) odblokować KPO.

Meloni w żadnych z tym przypadków nie poparła Morawieckiego

Próżno też szukać jej wypowiedzi w obronie Polski np. w związku z kolejnymi orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwość UE. Albo uruchamianych przez Komisję Europejską procedur antynaruszeniowych, np. ostatnio w kwestii tzw. lex Tusk.

Ale największy rozdźwięk między Meloni i Morawieckim zarysował się w czerwcu 2023 roku w trakcie negocjacji nad paktem migracyjnym.

Meloni bardzo zależało na pchnięciu negocjacji do kolejnego etapu. Włochy, jako jedno z najbardziej obciążonych presją migracyjną państw basenu Morza Śródziemnego są żywotnie zainteresowane reformą europejskiej polityki migracyjnej.

Tymczasem konkluzji czerwcowego szczytu Rady Europejskiej w kwestii migracji nie poparł obok Węgier właśnie Morawiecki.

Pakt migracyjny? „Odmienne priorytety”

Meloni, ze względu na światopoglądową bliskość z liderami Polski i Węgier, została nawet przez Radę Europejską wydelegowana do trójstronnych negocjacji. Ale porozumienia nie udało się osiągnąć. Komentując tę kwestię zachowała się jednak dość lojalnie.

„Próbowałam mediować do końca” – powiedziała, odnotowując porażkę. „Nigdy nie czuję się rozczarowana przez tych, którzy bronią swoich interesów narodowych” – dodała jednak.

Podkreśliła też, że wątpliwości, które podnosiła Polska ws. mechanizmu solidarnościowego, określanego przez polityków PiS niesłusznie „mechanizmem przymusowej relokacji”, nie są „na wyrost”. Wyjaśniła też, że Polska i Węgry mają inne niż Włochy priorytety w kwestii polityki migracyjnej.

PiS wykluczony podwójnie

O tym, że z potencjalnej współpracy między EPL a EKR wykluczony jest PiS, otwarcie powiedział już Manfred Weber.

W swojej wypowiedzi o potrzebie postawienia „zapory ogniowej” przed takimi partiami jak Front Narodowy, AfD czy właśnie PiS, zarysował wyraźną granicę odnośnie partii, z którymi EPL może współpracować. Są to: proeuropejskość, wspieranie Ukrainy oraz przestrzeganie zasad rządów prawa.

PiS jest wykluczony z takiej potencjalnej współpracy przez łamanie praworządności i ograniczanie wolności mediów.

Wypowiedź Webera dwukrotnie wzbudziła wściekłość polskiej partii rządzącej, która oskarżyła Webera o „ingerencję w polskie wybory”. Uchwałę sprzeciwiającą się owej ingerencji na ostatnim posiedzeniu 17 sierpnia przyjął nawet Sejm.

Ale prawda jest z taka, że z takiej koalicji PiS wypisuje się sam. Partia Jarosława Kaczyńskiego – podobnie zresztą jak partia Donalda Tuska, nigdy nie podpiszą się pod niczym, co będzie pachniało współpracą. Choć na forum PE nierzadko głosują tak samo.

Co z tym fantem zrobi Meloni? To od niej może zależeć, czy tak jak chciałby Weber, PiS faktycznie zostanie wepchnięty do jednego worka z AfD i Le Pen, czy może jednak zostanie ocalony przed marginalizacją. Dla Meloni jednak, bycie kojarzonym z partią, która dopuszcza się tak rażącego łamania praworządności, może nie być na dłuższą metę korzystne.

***

Mamy w OKO.press nowy program polityczny! Co tydzień w czwartki Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak opisują i komentują rzeczywistość polityczną. Czasami na poważnie, kiedy indziej z lekkim przymrużeniem oka. Sprawdźcie najnowszy odcinek

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze